poniedziałek, 18 lutego 2013

XIX Pod osłoną nocy


Mogłabym być sową lub innym nocnym zwierzęciem. Wówczas żaden kryminalista nie usiłowałby wysłać mnie na tamten świat. Nie byłabym córką psychopatycznego gangstera i żoną tego..tu obok. Chociaż, to drugie już mi nie przeszkadzało, ale mój mężuś powinien dostać nauczkę. Niepotrzebnie wybraliśmy się na kolację, przecież mogli nas zabić!
Zatrzymałam auto na środku wyboistej drogi, lecz Dragon nawrzeszczał na mnie. Słyszałam wcześniej, że jestem nieodpowiedzialna, uparta, nieokrzesana, więc powtarzał się.
Ostatecznie posłuchałam go i ponownie odpaliłam nasz pojazd, wyłączając światła zgodnie z rozkazem. Według mojej orientacji kierowaliśmy się na wschód od domu. Chyba oszalał! Znałam te tereny, tam była zupełna pustka. Las ciągnął się bez końca, przez co łatwo można było wpaść w pułapkę. Strach budził się na nowo, a umysł pracował na przyspieszonych obrotach.
-Skarbeńku, uspokój się-Diego pewnie usłyszał, jak szczękam zębami.-Skręć w prawo.
Posłuchałam go, lecz żadne dobre rady i tak by mi nie pomogły. Perspektywa drzew roztaczających swoje długie gałęzie, które przypominały drapieżne szpony, doprowadzała moje nerwy do skrajności. Szeleszczące wokół krzaki również nie poprawiały humoru. Tylko czekałam, jak wyskoczy z nich wróg. Poza tym, ledwo widziałam przez popękane szyby.
-Zaraz dotrzemy na miejsce-Pan Gangsterka wyglądał, jakby jechał na wycieczkę połączoną z biwakiem.
Nic nie odpowiedziałam. W końcu otrzymałam następne polecenie, aż kazał mi się zatrzymać. Kolejna oznaka nieracjonalnego myślenia. Po prostu, marzyłam o nocowaniu w środku lasu!
Wysiadłam na chwiejnych nogach, otrzepując włosy oraz sukienkę z drobinek szkła. Nie mogłam znaleźć butów, dlatego stałam boso na wilgotnej ziemi. Najchętniej rozpłakałabym się, krzycząc na cały głos. Jednak lepiej nie było dawać znaku, że potencjalna kolacja zaprasza do stołu.
-Cassie, chodź-szatyn podszedł do mnie.-Tu się schronimy.
Naprawdę jestem ślepa. Gdyby nie wskazał tego „luksusowego apartamentu”, to z pewnością odbiłabym się od niego, a upadek byłby bolesny.
W porządku, to nie był apartament, tylko drewniany domek. Jednak w ogóle nie zamierzałam narzekać. Chciałabym wyłącznie...udusić kogoś!
-Nigdzie nie idę
-Rozumiem, że jesteś zdenerwowana...
-Zdenerwowana?! O mało nas nie zabili! We włosach mam szkło! Depczę stopami po błocie! Czegoś nie wymieniłam?!-dyszałam ze złości.-A! Jest cholernie zimno!
-Oj, Skarbeńku...-pokręciła głową-Zaraz będzie Ci ciepło.
Uniosłam się w górę...No tak, Dieguś ćwiczy mięśnie. Dobrze mu tak! Niech dźwiga i cierpi!
Weszliśmy do środka i po chwili siedziałam na...całkiem wygodnym łóżku. Później ciemność ustąpiła pomarańczowemu światłu, więc zobaczyłam wnętrze w całej okazałości. Było skromne, lecz przytulne. Po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie, skąd to wszystko się wzięło?! Jeździłam po tych okolicach z dziadkiem i nigdy nie natrafiliśmy na dom. Nikt nie chciałby mieszkać na odludziu.
-Masz tu prąd?
-Nawet wodę.
Zabrzmiało sarkastycznie. Jeszcze trochę i się zdenerwuję.
-Czyj to dom?-skuliłam się na łóżku, bo porządnie zmarzłam.
-Mój-odparł lakonicznie i zaczął rozpalać w kominku.-Przyjeżdżam tu, gdy potrzebuję samotności.
-Rozumiem, ze zwiewasz przed nami. Spodziewałam się bunkra pod ziemią, czy coś...
-Też posiadam, ale tam się ukrywam przed Carlosem.
Wspaniały pomysł. Czy przed Pajacem można gdzieś się schować? Próbowałam, lecz jego radary odnalazły nieszczęsną wiewiórkę wszędzie.
-Cassie, w szufladzie są moje koszule. Weź sobie którąś, a łazienkę masz po lewo-powiedział, nie podnosząc głowy z nad kominka.
O niczym innym nie myślałam, jak o gorącej kąpieli. Wyjęłam pierwszą z brzegu czarną koszulę oraz pomknęłam do łazienki. Nie spodziewałam się luksusów, ale to były spartańskie warunki. Mała umywalka i prowizoryczny prysznic oraz kibelek. Najwidoczniej Dragon nie bywał w swoim azylu za często.
Odkręciłam wodę, przynajmniej tak mi się wydawało, ponieważ w kranie panowała susza. Potrząsnęła baterią od prysznica i w dalszym ciągu nic. Postanowiłam odkręcić kurek maksymalnie. Wreszcie coś zasyczało, a ja rozgarnięta oberwałam strumieniem lodowatej wody prosto w twarz. Co za koszmar! Od razu przeszła mi chęć na mycie. Wciągnęła koszulkę i wyszłam stamtąd jeszcze szybciej, niż weszłam.
-Uprawiałaś zapasy?-mój mąż zmierzył mnie wzrokiem.
-Nie, trenowałam karate-naburmuszyłam się.
-Chodź-wyciągnął dłoń
Teraz granica między uczuciem, a rozsądkiem stała się bardzo niewyraźna. Nie widziałam, na ile jestem w stanie się kontrolować.
-Nie daj się prosić.
Usiadłam przed nim, wpatrując się w iskrzące płomienie. Czułam się przyjemnie, kiedy zatopiłam się w jego ramionach. Pachniał czekoladą, przez co miałam nieodpartą ochotę schrupać go. Już ciężko było się opierać, a wystarczył tylko dotyk.
-Lepiej Ci?-zapytał cicho, a jego oddech owinął moją szyję, aż dostałam dreszczy.
-Mhmmm...-odchyliłam głowę bardziej do tyłu, wtulając się w niego.
-Chyba nie, bo cała drżysz-potarł moje ramiona.
Czy nie widział, że zaraz oszaleję?!
Przymknęła oczy i słuchałam bicia własnego serca, które telepało coraz szybciej. Nagle poczułam muśnięcie na ustach oraz zupełnie się temu poddałam, odwzajemniając pocałunek.
Oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Mimo to, Diego nie zamierzał poprzestać na jednym pocałunku. Kolejnymi obsypał moją szyję.
-Kocham Cię-wyszeptał.
-Ale...ja..-zaczęła się jąkać.
-Wiem, ale Ty mnie nie-powiedział ze smutkiem w głosie.
Cudowna chwila prysnęła, bo Pan Gangsterka wyprostował się, aż poczułam jego napięte mięśnie. Odważyłam się spojrzeć mu w twarz, ale wzrok miał skupiony na ogniu.
Wściekłam się na samą siebie, bo po raz kolejny go zraniłam. Dosyć tego! Teraz albo nigdy!
Usadowiłam się na kolanach Dragona, oplatając dłońmi jego szyję. Był totalnie zdezorientowany moim posunięciem.
-Ale ja też Cię kocham!-aaa! Powiedziałam to!
-Ccc...cooo?
Zastrzeliłam faceta. Ej, ja chcę mieć z niego korzyść!
-Coś się zmieniło od jakiegoś czasu, pokochałam Cię.
-Powtórz to.
-Kocham Cię.
Uśmiechnął się, a potem wpił zachłannie w moje usta. Miałam wrażenie, że bijemy rekord tym pocałunkiem. Przerwał, ale zaraz wrócił do poprzedniej czynności. Znowu zadrżałam, bo silne dłonie wsunęły się pod koszulkę, którą miałam na sobie.
-Coś nie tak?-zapytał niskim głosem.-Nie chcesz?
-Nie, w porządku...Ja chcę...tylko, że...Ja jeszcze...-byłam tak skołowana i zawstydzona, że język mi się plątał.
-Skarbie, jesteś cudowna.
Zakończyliśmy etap rozmowy definitywnie. Diego pozbył się koszulki w ten oto sposób zostałam w samej bieliźnie. Nie wiem, jak to się stało, że poczułam pod sobą materac. Mokre pocałunki pieszczące mój brzuch parzyły. Sama powoli rozpięłam jego koszulę, a zmysły szalały wywołując zawroty głowy. Ubrania znikały z nas w zawrotnym tempie. Przeniosłam się w zupełnie inny świat, z którego nie chciałam wracać. Nie podejrzewałam, że może być taki delikatny. Pragnęłam go i po raz pierwszy nie wstydziłam się tego.
Kiedy nasze ciała stały się jednością, a każdy ruch wzmagał rozkosz, zrozumiałam najważniejszą rzecz. Nigdy nie kochałam, aż do teraz.
Oboje oddychaliśmy nierówno, starając się wrócić do normalności, chociaż aktualny stan był cudowny. Reagowałam na każdy dotyk, który pozostawiał przyjemne mrowienie na skórze. Bawiłam się włosami Dragona, a on oparł głowę na moich piersiach. Zanim usnęłam, zapamiętałam dogorywający w kominku płomień i żarzące się iskierki...

****
Nie wiem, czy śniłem, ale błagałem los by nie pozwolił mi się obudzić. Życie nie mogło być na tyle okrutne, aby ciągle igrać ze mną.
Cassie leżała przy moim boku, uśmiechając się przez sen. Jeśli jutro zginę, to przed oczami będę mieć jej obraz.
-Już nie śpisz?-ocknęła się, przeciągając jak kociak.
Chyba nie zdawała sobie sprawy, że ma nade mną władzę.
-Wolałem nacieszyć się, dopóki się nie obudzisz i nie wykastrujesz mnie.
Owinęła się prześcieradłem, przekręcając na plecy oraz podpierając się łokciami.
-Pamiętasz, co Ci wczoraj powiedziałam?
-Oczywiście, ale boję się, że dziś zaprzeczysz.
Skręcałem się od środka na myśl, iż zaraz zakończy się nasza przygoda.
-Nie zaprzeczę. Naprawdę Cię kocham.
Dostałem całusa i to z jej własne inicjatywy.
-Cassie, nie żartuj sobie...
-Nie żartuję i przepraszam. Nie zasłużyłaś na taką rozkapryszoną dziewuchę, jak ja.
-Wiesz, że ta rozkapryszona ma w posiadaniu moje serce na dożywotni okres?
Zarumieniła się.
-Zostańmy tu...
-Musimy wracać. Zresztą, na razie wystarczy Ci treningów z prysznicem. Zadzwonię po Carlosa, bo pewnie dobijał się do mnie-odszukałem spodnie i koszulę.
-Jestem głodna-skrzywiła się słodko.
-Teraz codziennie będziesz.
-Erotoman!-rzuciła we mnie butem, ale nie trafiła.
Carlo przyjechał po godzinie od mojego telefonu. Nadawał bardziej, niż Agnes w godzinach szczytu. Widać, oni wymieniają się cechami, a raczej wadami.
-Później porozmawiamy. Teraz nie mam to tego głowy-poklepałem kumpla po plecach.
Cassie dołączyła do nas, ubrana w pogniecioną sukienkę. Wzięła mnie za rękę i podarowała buziaka. Mina blondyna-bezcenna.
-Ja rozumiem, że Tobie już dawno wyżarło mózg z miłości, ale ona? Złapałaś kleszcza, Wiewióra?!
-Może Ty złapałeś? Żadna z Twoich półkul nie pracuje prawidłowo-uśmiechnęła się złośliwie.
Brakowało mi ich sprzeczek.
-Dragon, mam ważną sprawę-mój przyjaciel przemilczał docinek czerwonowłosej.
-Nie teraz. Powiedziałem coś, prawda?
-Dobrze, żebyś później nie żałował.
Czyżby Carlo wstał lewą nogą z łóżka? Rozmowa nie zając.
Zabrałem mu kluczyki od samochodu, a on przesiadł się do ruiny po wczorajszej niespodziance.

****
Zack czekał na swoją zmianę, ale wyszedł z domu wcześniej. Nie widział, że Dave go szukał, lecz musiał wrócić do obowiązków. Dopiero później znalazł chłopaka. Szarpnął go mocno za rękę, bo ten potraktował go jak powietrze. Czarna chustka, którą młody Navarro zawsze nosił wokół prawego nadgarstka zsunęła się, odsłaniając mały tatuaż. Magana znieruchomiał, bo poznał charakterystyczny znak ludzi Guillerma.
Sytuacja odwróciła się natychmiast, ponieważ siłą wciągnął młodszego bruneta do środka. Przycisnął go do ściany, wciąż nie opanowując zdenerwowania.
-Ty pie*dolony oszuście! Od samego początku jesteś zdrajcą!
-No i co?! Podnieciłeś?! Liczysz na nagrodę?!
-Jesteś trupem! Dragon nie zostawi po Tobie śladu, rozumiesz?!
-Na co czekasz?! Wygadaj wszystko! Przecież jestem pieprzonym zdrajcą! Szpiegiem, który wkupił się w wasze łaski! A Ty kim jesteś, co?! Takim samym gnojem, a nawet gorszym ode mnie! Wiesz dlaczego?! Bo żerujesz na moim planie! W dodatku na niego przystałeś bez mrugnięcia okiem! Idź i uświadom Dragona, nie widzę problemu! Tylko zapomnij o rudej ździrze, dotarło?!
Dave zwolnił uścisk i odsunął się od chłopaka, sapiąc ciężko.
-Zejdź mi z oczu...
-Trafiłem w czuły punkt.
-No spieprzaj!!!
Po 10 minutach do części zamieszkałej przez „El Tesoro” wszedł Alex.
-Co jest, stary? Wszystko gra?
-A Tobie, co do tego?!-warknął.
-Tylko pytam, chciałem pomóc.
-Odchrzań się!-pchnął Contrerasa , zamykając się w pokoju..


Zack krążył po terenie posesji niczym rozjuszone zwierze. Nie mógł powiedzieć ojcu, że zawalił. W końcu liczył na niego, a on nie podołał. Miał ochotę wylądować się na kimś.
Agnes przekroczyła główną bramę, gdyż akurat wracała z sadu. Po drodze nazbierała kwiatów, dlatego niosła przepełniony kosz. Jej kruczoczarne włosy zdobił słomkowy kapelusz i tradycyjnie ubrała się w długą do ziemi, białą spódnicę oraz bluzkę pod kolor, odsłaniającą opalone ramiona.
Dziewczyna pojawiła się w złym czasie, ponieważ młody Navarro obrał ją sobie za cel. Nienawidził czarnulki, więc nie miał oporów przed podniesieniem na nią ręki.
„Nie ma farbowanej małpy. Ulżę sobie, zanim ktoś stanie w jej obronie.”-pomyślał.
Zaszedł od tyłu uśmiechniętą Pannę Robinson, popychając na żółty piach Zawartość koszyka rozsypała się wokół, a kapelusik zatoczył koło.
-Oszalałeś?!-rozpoznała Zacka, choć słońce raziło ja w oczy.-Co Cię napadło?!
Próbowała wstać, jednak brunet ponownie ją pchnął, wkładając w to więcej siły.
-Wariat!-zapiszczała.
Zaczęła się bronić, ale chwycił ją za włosy.
-Zapłacisz mi za to!!!-Carlo oderwał napastnika od ukochanej.
Wpadł w amok i Agnes przestraszyła się jego głosu.
Rubio kierował ciosy na oślep, klnąc siarczyście. Jego przeciwnik sprytnie wywinął się od kolejnego ataku. Stanął na równe nogi oraz wyjął z kieszeni nóż.
-No chodź, zabawimy się-wysyczał przez zęby.
-Zostaw go!-Cassie uderzyła w przyrodniego brata, jak kula armatnia.
Blondyn był zszokowany interwencją żony przyjaciela i nie zdążył podjąć jakichkolwiek kroków. Ostrze noża zatrzymało się przy szyi ognistowłosej.
-Poderżnę jej gardło! Nie zawaham się!
-To ja nie zawaham się wpakować Ci kulkę w łeb i pochować, jak psa pod płotem-Dragon przyłożył zimną lufę do karku bruneta.-Puść ją, bo nie żartuję.
Zack ostrożnie odsunął narzędzie. Gdy tylko Cassie była bezpieczna i przytuliła się do Agi, szatyn uderzył chłopaka w nos, a potem w brzuch. Ten zatoczył się, plując krwią. Powietrzu uniósł się metaliczny zapach albo mu się zdawało, bo jego nos także krwawił.
-Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj! Wzięliśmy Cię z ulicy i tam jest Twoje miejsce. Carlos!
Rubio momentalnie znalazł się przy pracodawcy.
-Dopilnuj, żeby zabrał swoje rzeczy i karz chłopakom wyprawić mu niezapomniane pożegnanie.
Zack Navarro zakończył swoją karierę w „El Tesoro”, ale czy powiedział ostatnie słowo?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz