Mogłabym
być sową lub innym nocnym zwierzęciem. Wówczas żaden
kryminalista nie usiłowałby wysłać mnie na tamten świat. Nie
byłabym córką psychopatycznego gangstera i żoną tego..tu
obok. Chociaż, to drugie już mi nie przeszkadzało, ale mój
mężuś powinien dostać nauczkę. Niepotrzebnie wybraliśmy się na
kolację, przecież mogli nas zabić!
Zatrzymałam auto na środku
wyboistej drogi, lecz Dragon nawrzeszczał na mnie. Słyszałam
wcześniej, że jestem nieodpowiedzialna, uparta, nieokrzesana, więc
powtarzał się.
Ostatecznie posłuchałam go i ponownie odpaliłam
nasz pojazd, wyłączając światła zgodnie z rozkazem. Według
mojej orientacji kierowaliśmy się na wschód od domu. Chyba
oszalał! Znałam te tereny, tam była zupełna pustka. Las ciągnął
się bez końca, przez co łatwo można było wpaść w pułapkę.
Strach budził się na nowo, a umysł pracował na przyspieszonych
obrotach.
-Skarbeńku, uspokój się-Diego pewnie usłyszał,
jak szczękam zębami.-Skręć w prawo.
Posłuchałam go, lecz
żadne dobre rady i tak by mi nie pomogły. Perspektywa drzew
roztaczających swoje długie gałęzie, które przypominały
drapieżne szpony, doprowadzała moje nerwy do skrajności.
Szeleszczące wokół krzaki również nie poprawiały
humoru. Tylko czekałam, jak wyskoczy z nich wróg. Poza tym,
ledwo widziałam przez popękane szyby.
-Zaraz dotrzemy na
miejsce-Pan Gangsterka wyglądał, jakby jechał na wycieczkę
połączoną z biwakiem.
Nic nie odpowiedziałam. W końcu
otrzymałam następne polecenie, aż kazał mi się zatrzymać.
Kolejna oznaka nieracjonalnego myślenia. Po prostu, marzyłam o
nocowaniu w środku lasu!
Wysiadłam na chwiejnych nogach,
otrzepując włosy oraz sukienkę z drobinek szkła. Nie mogłam
znaleźć butów, dlatego stałam boso na wilgotnej ziemi.
Najchętniej rozpłakałabym się, krzycząc na cały głos. Jednak
lepiej nie było dawać znaku, że potencjalna kolacja zaprasza do
stołu.
-Cassie, chodź-szatyn podszedł do mnie.-Tu się
schronimy.
Naprawdę jestem ślepa. Gdyby nie wskazał tego
„luksusowego apartamentu”, to z pewnością odbiłabym się od
niego, a upadek byłby bolesny.
W porządku, to nie był
apartament, tylko drewniany domek. Jednak w ogóle nie
zamierzałam narzekać. Chciałabym wyłącznie...udusić
kogoś!
-Nigdzie nie idę
-Rozumiem, że jesteś
zdenerwowana...
-Zdenerwowana?! O mało nas nie zabili! We włosach
mam szkło! Depczę stopami po błocie! Czegoś nie
wymieniłam?!-dyszałam ze złości.-A! Jest cholernie zimno!
-Oj,
Skarbeńku...-pokręciła głową-Zaraz będzie Ci ciepło.
Uniosłam
się w górę...No tak, Dieguś ćwiczy mięśnie. Dobrze mu
tak! Niech dźwiga i cierpi!
Weszliśmy do środka i po chwili
siedziałam na...całkiem wygodnym łóżku. Później
ciemność ustąpiła pomarańczowemu światłu, więc zobaczyłam
wnętrze w całej okazałości. Było skromne, lecz przytulne. Po
głowie chodziło mi tylko jedno pytanie, skąd to wszystko się
wzięło?! Jeździłam po tych okolicach z dziadkiem i nigdy nie
natrafiliśmy na dom. Nikt nie chciałby mieszkać na odludziu.
-Masz
tu prąd?
-Nawet wodę.
Zabrzmiało sarkastycznie. Jeszcze
trochę i się zdenerwuję.
-Czyj to dom?-skuliłam się na łóżku,
bo porządnie zmarzłam.
-Mój-odparł lakonicznie i zaczął
rozpalać w kominku.-Przyjeżdżam tu, gdy potrzebuję
samotności.
-Rozumiem, ze zwiewasz przed nami. Spodziewałam się
bunkra pod ziemią, czy coś...
-Też posiadam, ale tam się
ukrywam przed Carlosem.
Wspaniały pomysł. Czy przed Pajacem
można gdzieś się schować? Próbowałam, lecz jego radary
odnalazły nieszczęsną wiewiórkę wszędzie.
-Cassie, w
szufladzie są moje koszule. Weź sobie którąś, a łazienkę
masz po lewo-powiedział, nie podnosząc głowy z nad kominka.
O
niczym innym nie myślałam, jak o gorącej kąpieli. Wyjęłam
pierwszą z brzegu czarną koszulę oraz pomknęłam do łazienki.
Nie spodziewałam się luksusów, ale to były spartańskie
warunki. Mała umywalka i prowizoryczny prysznic oraz kibelek.
Najwidoczniej Dragon nie bywał w swoim azylu za często.
Odkręciłam
wodę, przynajmniej tak mi się wydawało, ponieważ w kranie
panowała susza. Potrząsnęła baterią od prysznica i w dalszym
ciągu nic. Postanowiłam odkręcić kurek maksymalnie. Wreszcie coś
zasyczało, a ja rozgarnięta oberwałam strumieniem lodowatej wody
prosto w twarz. Co za koszmar! Od razu przeszła mi chęć na mycie.
Wciągnęła koszulkę i wyszłam stamtąd jeszcze szybciej, niż
weszłam.
-Uprawiałaś zapasy?-mój mąż zmierzył mnie
wzrokiem.
-Nie, trenowałam karate-naburmuszyłam
się.
-Chodź-wyciągnął dłoń
Teraz granica między
uczuciem, a rozsądkiem stała się bardzo niewyraźna. Nie
widziałam, na ile jestem w stanie się kontrolować.
-Nie daj się
prosić.
Usiadłam przed nim, wpatrując się w iskrzące
płomienie. Czułam się przyjemnie, kiedy zatopiłam się w jego
ramionach. Pachniał czekoladą, przez co miałam nieodpartą ochotę
schrupać go. Już ciężko było się opierać, a wystarczył tylko
dotyk.
-Lepiej Ci?-zapytał cicho, a jego oddech owinął moją
szyję, aż dostałam dreszczy.
-Mhmmm...-odchyliłam głowę
bardziej do tyłu, wtulając się w niego.
-Chyba nie, bo cała
drżysz-potarł moje ramiona.
Czy nie widział, że zaraz
oszaleję?!
Przymknęła oczy i słuchałam bicia własnego serca,
które telepało coraz szybciej. Nagle poczułam muśnięcie na
ustach oraz zupełnie się temu poddałam, odwzajemniając
pocałunek.
Oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć
powietrza. Mimo to, Diego nie zamierzał poprzestać na jednym
pocałunku. Kolejnymi obsypał moją szyję.
-Kocham
Cię-wyszeptał.
-Ale...ja..-zaczęła się jąkać.
-Wiem, ale
Ty mnie nie-powiedział ze smutkiem w głosie.
Cudowna chwila
prysnęła, bo Pan Gangsterka wyprostował się, aż poczułam jego
napięte mięśnie. Odważyłam się spojrzeć mu w twarz, ale wzrok
miał skupiony na ogniu.
Wściekłam się na samą siebie, bo po
raz kolejny go zraniłam. Dosyć tego! Teraz albo nigdy!
Usadowiłam
się na kolanach Dragona, oplatając dłońmi jego szyję. Był
totalnie zdezorientowany moim posunięciem.
-Ale ja też Cię
kocham!-aaa! Powiedziałam to!
-Ccc...cooo?
Zastrzeliłam
faceta. Ej, ja chcę mieć z niego korzyść!
-Coś się zmieniło
od jakiegoś czasu, pokochałam Cię.
-Powtórz to.
-Kocham
Cię.
Uśmiechnął się, a potem wpił zachłannie w moje usta.
Miałam wrażenie, że bijemy rekord tym pocałunkiem. Przerwał, ale
zaraz wrócił do poprzedniej czynności. Znowu zadrżałam, bo
silne dłonie wsunęły się pod koszulkę, którą miałam na
sobie.
-Coś nie tak?-zapytał niskim głosem.-Nie chcesz?
-Nie,
w porządku...Ja chcę...tylko, że...Ja jeszcze...-byłam tak
skołowana i zawstydzona, że język mi się plątał.
-Skarbie,
jesteś cudowna.
Zakończyliśmy etap rozmowy definitywnie. Diego
pozbył się koszulki w ten oto sposób zostałam w samej
bieliźnie. Nie wiem, jak to się stało, że poczułam pod sobą
materac. Mokre pocałunki pieszczące mój brzuch parzyły.
Sama powoli rozpięłam jego koszulę, a zmysły szalały wywołując
zawroty głowy. Ubrania znikały z nas w zawrotnym tempie.
Przeniosłam się w zupełnie inny świat, z którego nie
chciałam wracać. Nie podejrzewałam, że może być taki delikatny.
Pragnęłam go i po raz pierwszy nie wstydziłam się tego.
Kiedy
nasze ciała stały się jednością, a każdy ruch wzmagał rozkosz,
zrozumiałam najważniejszą rzecz. Nigdy nie kochałam, aż do
teraz.
Oboje oddychaliśmy nierówno, starając się wrócić
do normalności, chociaż aktualny stan był cudowny. Reagowałam na
każdy dotyk, który pozostawiał przyjemne mrowienie na
skórze. Bawiłam się włosami Dragona, a on oparł głowę na
moich piersiach. Zanim usnęłam, zapamiętałam dogorywający w
kominku płomień i żarzące się iskierki...
****
Nie
wiem, czy śniłem, ale błagałem los by nie pozwolił mi się
obudzić. Życie nie mogło być na tyle okrutne, aby ciągle igrać
ze mną.
Cassie leżała przy moim boku, uśmiechając się przez
sen. Jeśli jutro zginę, to przed oczami będę mieć jej
obraz.
-Już nie śpisz?-ocknęła się, przeciągając jak
kociak.
Chyba nie zdawała sobie sprawy, że ma nade mną
władzę.
-Wolałem nacieszyć się, dopóki się nie
obudzisz i nie wykastrujesz mnie.
Owinęła się prześcieradłem,
przekręcając na plecy oraz podpierając się łokciami.
-Pamiętasz,
co Ci wczoraj powiedziałam?
-Oczywiście, ale boję się, że
dziś zaprzeczysz.
Skręcałem się od środka na myśl, iż zaraz
zakończy się nasza przygoda.
-Nie zaprzeczę. Naprawdę Cię
kocham.
Dostałem całusa i to z jej własne inicjatywy.
-Cassie,
nie żartuj sobie...
-Nie żartuję i przepraszam. Nie zasłużyłaś
na taką rozkapryszoną dziewuchę, jak ja.
-Wiesz, że ta
rozkapryszona ma w posiadaniu moje serce na dożywotni
okres?
Zarumieniła się.
-Zostańmy tu...
-Musimy wracać.
Zresztą, na razie wystarczy Ci treningów z prysznicem.
Zadzwonię po Carlosa, bo pewnie dobijał się do mnie-odszukałem
spodnie i koszulę.
-Jestem głodna-skrzywiła się słodko.
-Teraz
codziennie będziesz.
-Erotoman!-rzuciła we mnie butem, ale nie
trafiła.
Carlo przyjechał po godzinie od mojego telefonu.
Nadawał bardziej, niż Agnes w godzinach szczytu. Widać, oni
wymieniają się cechami, a raczej wadami.
-Później
porozmawiamy. Teraz nie mam to tego głowy-poklepałem kumpla po
plecach.
Cassie dołączyła do nas, ubrana w pogniecioną
sukienkę. Wzięła mnie za rękę i podarowała buziaka. Mina
blondyna-bezcenna.
-Ja rozumiem, że Tobie już dawno wyżarło
mózg z miłości, ale ona? Złapałaś kleszcza,
Wiewióra?!
-Może Ty złapałeś? Żadna z Twoich półkul
nie pracuje prawidłowo-uśmiechnęła się złośliwie.
Brakowało
mi ich sprzeczek.
-Dragon, mam ważną sprawę-mój
przyjaciel przemilczał docinek czerwonowłosej.
-Nie teraz.
Powiedziałem coś, prawda?
-Dobrze, żebyś później nie
żałował.
Czyżby Carlo wstał lewą nogą z łóżka?
Rozmowa nie zając.
Zabrałem mu kluczyki od samochodu, a on
przesiadł się do ruiny po wczorajszej niespodziance.
****
Zack
czekał na swoją zmianę, ale wyszedł z domu wcześniej. Nie
widział, że Dave go szukał, lecz musiał wrócić do
obowiązków. Dopiero później znalazł chłopaka.
Szarpnął go mocno za rękę, bo ten potraktował go jak powietrze.
Czarna chustka, którą młody Navarro zawsze nosił wokół
prawego nadgarstka zsunęła się, odsłaniając mały tatuaż.
Magana znieruchomiał, bo poznał charakterystyczny znak ludzi
Guillerma.
Sytuacja odwróciła się natychmiast, ponieważ
siłą wciągnął młodszego bruneta do środka. Przycisnął go do
ściany, wciąż nie opanowując zdenerwowania.
-Ty pie*dolony
oszuście! Od samego początku jesteś zdrajcą!
-No i co?!
Podnieciłeś?! Liczysz na nagrodę?!
-Jesteś trupem! Dragon nie
zostawi po Tobie śladu, rozumiesz?!
-Na co czekasz?! Wygadaj
wszystko! Przecież jestem pieprzonym zdrajcą! Szpiegiem, który
wkupił się w wasze łaski! A Ty kim jesteś, co?! Takim samym
gnojem, a nawet gorszym ode mnie! Wiesz dlaczego?! Bo żerujesz na
moim planie! W dodatku na niego przystałeś bez mrugnięcia okiem!
Idź i uświadom Dragona, nie widzę problemu! Tylko zapomnij o rudej
ździrze, dotarło?!
Dave zwolnił uścisk i odsunął się od
chłopaka, sapiąc ciężko.
-Zejdź mi z oczu...
-Trafiłem w
czuły punkt.
-No spieprzaj!!!
Po 10 minutach do części
zamieszkałej przez „El Tesoro” wszedł Alex.
-Co jest, stary?
Wszystko gra?
-A Tobie, co do tego?!-warknął.
-Tylko pytam,
chciałem pomóc.
-Odchrzań się!-pchnął Contrerasa ,
zamykając się w pokoju..
Zack
krążył po terenie posesji niczym rozjuszone zwierze. Nie mógł
powiedzieć ojcu, że zawalił. W końcu liczył na niego, a on nie
podołał. Miał ochotę wylądować się na kimś.
Agnes
przekroczyła główną bramę, gdyż akurat wracała z sadu.
Po drodze nazbierała kwiatów, dlatego niosła przepełniony
kosz. Jej kruczoczarne włosy zdobił słomkowy kapelusz i
tradycyjnie ubrała się w długą do ziemi, białą spódnicę
oraz bluzkę pod kolor, odsłaniającą opalone ramiona.
Dziewczyna
pojawiła się w złym czasie, ponieważ młody Navarro obrał ją
sobie za cel. Nienawidził czarnulki, więc nie miał oporów
przed podniesieniem na nią ręki.
„Nie ma farbowanej małpy.
Ulżę sobie, zanim ktoś stanie w jej obronie.”-pomyślał.
Zaszedł
od tyłu uśmiechniętą Pannę Robinson, popychając na żółty
piach Zawartość koszyka rozsypała się wokół, a kapelusik
zatoczył koło.
-Oszalałeś?!-rozpoznała Zacka, choć słońce
raziło ja w oczy.-Co Cię napadło?!
Próbowała wstać,
jednak brunet ponownie ją pchnął, wkładając w to więcej
siły.
-Wariat!-zapiszczała.
Zaczęła się bronić, ale
chwycił ją za włosy.
-Zapłacisz mi za to!!!-Carlo oderwał
napastnika od ukochanej.
Wpadł w amok i Agnes przestraszyła się
jego głosu.
Rubio kierował ciosy na oślep, klnąc siarczyście.
Jego przeciwnik sprytnie wywinął się od kolejnego ataku. Stanął
na równe nogi oraz wyjął z kieszeni nóż.
-No
chodź, zabawimy się-wysyczał przez zęby.
-Zostaw go!-Cassie
uderzyła w przyrodniego brata, jak kula armatnia.
Blondyn był
zszokowany interwencją żony przyjaciela i nie zdążył podjąć
jakichkolwiek kroków. Ostrze noża zatrzymało się przy szyi
ognistowłosej.
-Poderżnę jej gardło! Nie zawaham się!
-To
ja nie zawaham się wpakować Ci kulkę w łeb i pochować, jak psa
pod płotem-Dragon przyłożył zimną lufę do karku bruneta.-Puść
ją, bo nie żartuję.
Zack ostrożnie odsunął narzędzie. Gdy
tylko Cassie była bezpieczna i przytuliła się do Agi, szatyn
uderzył chłopaka w nos, a potem w brzuch. Ten zatoczył się,
plując krwią. Powietrzu uniósł się metaliczny zapach albo
mu się zdawało, bo jego nos także krwawił.
-Wynoś się stąd
i nigdy nie wracaj! Wzięliśmy Cię z ulicy i tam jest Twoje
miejsce. Carlos!
Rubio momentalnie znalazł się przy
pracodawcy.
-Dopilnuj, żeby zabrał swoje rzeczy i karz chłopakom
wyprawić mu niezapomniane pożegnanie.
Zack Navarro zakończył
swoją karierę w „El Tesoro”, ale czy powiedział ostatnie
słowo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz