czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXXII


Pierwsze, niewielkie krople deszczu odbiły się od chodnika, na którym pozostał ślad po wcześniejszych kałużach, a potem przerodziły się w rzęsistą ulewę. Barwy szarości zalały cały cały pejzaż i Taiki odwrócił głowę od okna. Strugi wody dudniły odach, pozostawiając w uszach drażliwy rozdźwięk. Po przegranej walce z Cabire i Misao szatyn popadł w przygnębienie, ale musiał wyznać braciom prawdę. Na jego barkach spoczywał ogromny ciężar winy, chociaż Kakyuu zapewniła go, że nie zawiódł, to świadomość podpowiadała mu zupełnie coś innego. Ciągle rozważał różne scenariusze walki, gdyby zdążył się przemienić, zamiast podsłuchiwać kłótnię Ami z księżniczką.
Odrzucił zapisane kartki na stolik, bo i tak nie był w stanie z siebie nic wykrzesać. Tak naprawdę szukał ucieczki od problemów, lecz czuł na plecach spojrzenie Seiyi, które przypominało o nieuniknionej rozmowie. Do kompletu brakowało tylko Yatena, co akurat mu nie przeszkadzało. Dzięki temu miał więcej czasu na poukładanie całej historii w głowie.
Najmłodszy Kou wkroczył do środka z kwaśną miną, bo deszcz nie pozostawił na nim suchej nitki. Odgarnął przemoczone włosy, a płaszcz rzucił w kąt.
-Czy ja muszę pracować w takich warunkach?!-posłał braciom chłodne spojrzenie.
-Przepraszam, że zapomniałem rozłożyć czerwony dywan-Seiya cierpko odpowiedział na jego fochy.
-Potrącę Ci z pensji-wykręcił się dumnie, chcąc zasiąść na ulubionym miejscu, lecz ktoś zwinnie go popchnął.
Popatrzył zdziwionymi, zielonymi tęczówkami na intruza, którym była...Haruka, a u jej boku stała Hotaru. Jasnowłosa rozsunęła mokrą kurtkę, ale błotem na podłodze się nie przejęła. Natomiast Tomoe zdjęła granatowy płaszcz przeciwdeszczowy.
-Jak tu wlazły?! Od czego mamy ochroniarza?!-srebrnowłosy odskoczył od nich jak poparzony, zaciskając ręce w pięści.
-Już nie macie-Tenoh odparła protekcjonalnym tonem.
-Poszarpali się trochę, sam wiesz...-brunetka zawstydziła się odrobinę.
-Ciekawe, czy facet zechce jeszcze dla nas pracować-mruknął sam do siebie.
-Myślę, że nie-Uran wyglądała za zadowoloną.-Zresztą, nie chciałam was fatygować, więc zapowiedziałam się sama. Prawda, że szybciej? Trzeba sobie ułatwiać życie-uśmiechnęła się cynicznie.
-Droga do wyjścia też jest prosta-Yaten kipiał ze złości.
-Przestań, niech mówi-Taiki podejrzewał, w jakim celu outerki przyszły.
-Widzę, że świetnie się bawicie, bo wasz inteligentny braciszek nie pisnął słówka, czyż nie?-zmarszczyła podejrzliwie czoło.
-O co chodzi? Taiki...-brunet położył rękę na jego ramieniu.
-Miałem wam dziś powiedzieć. Straciłem gwiazdę-spuścił głowę.
-No to jesteśmy w ciasnej...
-Yaten!-Seiya ostro zareagował.
-W ciasnej dziurze. Cenzurę nałożyłeś, czy co? Na szczęście myśleć mogę, o czym chcę-zielonooki obraził się na dobre.
-To ja żądam od was wytłumaczenia-Tenoh spoważniała.-Na co powinniśmy być przygotowane? Jaką moc posiadł nasz wróg? Mam rozumieć, że Ziemia znajduje się w dużym niebezpieczeństwie.
-Spokojnie-czarnowłosy zaczął przechadzać się po pomieszczenia.-Cabire i Misao mają nieaktywny kryształ. Moc działa wtedy, gdy 3 kryształy są razem. Bez tego, który nosi moja córka nic nie zrobią.
-Więc zabierz go jej! Nie jesteś w piaskownicy, do cholery!
-Haruka, miałaś być miła-Tomoe zwróciła swojej towarzyszce uwagę.
-Przecież jestem. Póki co, Twój przyjaciel jest w jednym kawałku. Wkurza mnie, że tacy z nich wojownicy, a jak potrzeba to kto ratuje im tyłek?! Ja!
-W razie zagrożenia pomożemy wam-szatyn chciał uspokoić wietrzną wojowniczkę.
-Witam wszystkich!-Elza radośnie dołączyła do zgromadzenia.
Złożyła dużą, czerwoną parasolką, uśmiechając się kokieteryjnie.
-O nie! Tylko nie ona! Czego tu?!-Yatenowi nie spodobał się nowy gość.
-Przyszłam kupić ziemniaki, a tu same buraki-wypięła mu język, opierając się bez pardonu o Seiyę.-Oto i jestem-zaświergotała mu prosto do ucha.
-Trochę nie w porę-speszył się.
-Bo ta nudziara z Urana może podsłuchiwać? Też mi coś-wzruszyła ramionami.
-Za kogo Ty się niby uważasz?!-główna zainteresowana natychmiast wstała, wierząc z góry drugą blondynkę.
Ta prychnęła pogardliwie pod nosem, biorąc ręce pod boki.
-Za Twoją starą znajomą. Pamiętasz Galaxię?-dokładnie przeliterowała swoje imię.
Haruka zacisnęła mocno usta, bo mimo przemiany jaka zaszła w dawnej przeciwniczce, to nie zamierzała z nią się zadawać.
-Twoja sprawa z kim się przyjaźnisz, Kou-żachnęła się.-Jednak nie muszę być świadkiem tego. Hotaru, wychodzimy!-pociągnęła za sobą brunetkę, która wyszeptała na pożegnanie ciche przepraszam.
-Musiałaś się popisywać?-Seiya był zły na opiekunkę córki.-Nie chcę się z nimi użerać.
-Odkąd się lubimy, zrobiłeś się strasznie sztywny-zmrużyła oczy, bawiąc się niewinnie kosmkiem włosów.
-A to my się lubimy?-młodszy Kou pokręcił głową i jednocześnie ulżył sobie za wcześniejsze uszczypliwości dziewczyny.

****
Seiya stał oparty o drzwi auta, uważnie obejmują wzrokiem teren szkoły. Wiatr rozwiewał jego starannie spięte, kruczoczarne włosy, a widok biegnącego chłopca o błękitnych oczach sprawił, że poczuł przyjemne ciepło. Maluch rozpędził się i wskoczył w kałużę, która rozprysnęła na wszystkie strony. Zasłonił sobie usta ręką, bo błoto spływało po kurtce oraz spodniach jego drogiego taty.
-Młody, zobacz jak mnie urządziłeś-brunet wskazał na plamy.
-Trzeba było się odsunąć-mały Kou zachichotał.-Ale fajnie.
-Jeszcze chwila i zastanowię się nad karą-mężczyzna zrobił groźną minę.
-Tata, ja wiem kiedy żartujesz-blondynek odparł beztrosko, zabawnie przeskakując z nogi na nogę.
-W kogo Ty się wdałeś, co?
-W Ciebie-uśmiechnął się, ukazując rząd równiutkich białych zębów.
Kou pokręcił głową z dezaprobatą, ale uwielbiał rozmowy z synem, chociaż nie przyznawał się do tego na głos.
-Poczekaj w samochodzie. Zaraz przyjdę, dobrze?
-Jasne-Ichi szybko wykonał prośbę i po kilku sekundach zajął miejsce pasażera.
Natomiast Seiya podszedł do Elzy, która siedziała na ławce ze swoją małą podopieczną. Ustalili wcześniej, że poczeka na niego, dlatego niecierpliwił się, bo jak najszybciej chciał zobaczyć córkę.
Uśmiechnął się do blondynki, ale zaniepokoiła go smutna oraz naburmuszona mina dziewczynki.
-Nie przywitasz się?-usiłował złapać z nią kontakt.
-Dzień dobry-wymamrotała niechętnie.
Popatrzył pytająco na opiekunkę, która westchnęła ciężko.
-Martwi się, bo nie może grać na skrzypcach. W szkole muzycznej organizują konkurs, ale z wiadomych powodów nie może wziąć w nim udziału-wyjaśniła.
-Wcale się nie martwię!-Shona zaprotestowała.
-Nie boisz się, że Ci tak zostanie?-zażartował, kucając przed nią.-Jakoś rozwiążemy Twój problem, a na poprawę humoru mam inną propozycję. Nie chciałabyś spędzić popołudnia z kimś, kto Cię bardzo lubi?
Ciemnoniebieskie oczy brunetki ożywiły się, ale szybko straciła zapał.
-Raczej mi nie wolno.
-Wolno, już się wszystkim zajęłam-Elza otoczyła ją troskliwym ramieniem.-Decyzja należy do Ciebie.
-To...Tak! Tylko o kim pan mówił?

-A to już będzie niespodzianka-pogłaskał małą po głowie, targając gęste czarne włosy, które okalały jej rumianą buzię.
Kilka godzin później
Najstarszy z braci Kou wreszcie się rozpogodził, bo patrzył jak jego ukochana jedynaczka cieszy się na przyjazd koleżanki. Emi biegała po całym salonie, znosząc z góry zabawki, a nawet ulubione książki. Na koniec stanęła przed lustrem w pozłacanej ramie i zawirowała wokół własnej osi. Po raz pierwszy zrezygnowała z niebieskiej plisowanej spódniczki, wkładając sukienkę w kolorze fiołków. Włosy rozpuściła, chowając do kieszeni białą wstążkę. Była tak pochłonięta przygotowaniami, że nie zauważyła obecności szatyna. Przestała też zwracać uwagę na Kakyuu, która zniknęła razem z Seiyą w drugim pokoju.
-A jak nie przyjdzie?-niebieskowłosa trapiła się.
-Na pewno przyjdzie-Taiki roztworzył szeroko ramiona, jakby czytał w jej myślach.
Ta od razu zrozumiała jego intencje, po czym tuliła się do taty, bawiąc się końcami jego kucyka.
-A jak mnie nie polubi?

-Niemożliwe-udał obrażony ton.
Dźwięk dzwonka zaalarmował o przybyciu gości, a podekscytowana Emi pobiegła otworzyć.
-Emi-chan!-Kou usłyszał głos należący do Shony.

Ukłonił się Elzie i dyskretnie zaprosił ja do kuchni.
-Stąd będziemy mieć oko na dziewczynki-postawił na stole filiżankę z herbatą.
-Mógłbyś przestać dziwnie się na mnie gapić?-upomniała go, krzywiąc się w niesmaku.
-Nie mogę przyzwyczaić się do Twojej nowej...postaci.

-Nie lubisz blondynek?-spytała zaczepnie.
-Ze mną nie będziesz się droczyła-uciął krotko temat, wychylając głowę zza futryny.
Niebieskowłosa złapała wspólny język z kuzynką i właśnie pokazywała jej fortepian. Obie naciskały na pojedyncze klawisze, a później zabrały się za malowanie. Jednak Taiki miał rację, że jego córka potrzebuje niewielkiej pomocy, ponieważ jest zbyt nieśmiała. Ami sądziła, że jako matka wie najlepiej i za długo bagatelizowała problem. Skoro Emi świetnie dogadywała się z innymi dziećmi, to tak naprawdę pragnęła mieć przyjaciółkę, której nie zastąpią dodatkowe zajęcia z matematyki.
-Dlaczego mnie nie zawołałeś?-Seiya opuścił księżniczkę.
Szatyn przyłożył palec do ust, uśmiechając się tajemniczo. Wpatrywali się w dziewczynki jak zaczarowani, dopóki Shona nie wylała wody po farbach na dywan.
-Bardzo jesteś zły?-brunet szepnął bratu na ucho.
-Wręcz przeciwnie. Mogą nabrudzić ile chcą, jeśli sprawi im to radość.
-Daj mi 5 minut. Mam prezent dla małej, a później niech psocą do woli-ukrył za plecami niespodziankę.-Shona, podejdź na chwilkę-przeszkodził w beztroskiej zabawie.
-Ja posprzątam, przepraszam...
-Nic się nie stało. Mam coś dla Ciebie-pokazał czarny, lśniący futerał.-Otwórz.
Zaskoczona dziewczynka zajrzał do środka, a jej twarz rozjaśniała na widok nowych skrzypiec.
-Jakie piękne-wzięła je do ręki.
-Marzyłaś, żeby wziąć udział w konkursie.Teraz musisz pilnie trenować.
-Dziękuję!-mocno objęła mężczyznę, a jego serce zabiło szybciej.

****
Kolejny dzień był wyjątkowo pechowy dla Rei, która siedziała w sypialni Mamoru, nerwowo skubiąc paznokcie. Jeden telefon wystarczył, by zburzyć jej spokój, więc ze strachu przybiegła do byłego już kochanka. O ich wspólnej przyszłości przestała myśleć po jego reakcji na ciążę, a raczej chęci wykorzystania dziecka. Przez niego wpakowała się w poważne kłopoty , więc powinien ją z nich wyplątać.
Chiba brał prysznic, bo słyszała szum wody dochodzący z łazienki. W końcu wyszedł okryty białym ręcznikiem wokół bioder, a drugim wycierał włosy.
-Co Cię do mnie sprowadza?-wysilił się na grzeczność.
-Seiya dzwonił! Prosił o spotkanie-Hino zacisnęła drżące dłonie na kolanach.
Brunet zmarszczył brwi, pocierając ręką o brodę.
-Idź-stwierdził po namyśle.-Kou sam wykopie sobie dołek.-Wszyscy zobaczą, że widuje się z ciężarną kochanką.
-Ale...
-Mam Ci dwa razy powtarzać?-zakleszczył ręce na ramionach kobiety.
-Dobrze, pójdę-uległa na swoje nieszczęście.
Szkoda, że nie wiedziała, kto rzeczywiście zaaranżował jej „randkę” z gwiazdorem...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz