Pierwsze,
niewielkie krople deszczu odbiły się od chodnika, na którym
pozostał ślad po wcześniejszych kałużach, a potem przerodziły
się w rzęsistą ulewę. Barwy szarości zalały cały cały pejzaż
i Taiki odwrócił głowę od okna. Strugi wody dudniły odach,
pozostawiając w uszach drażliwy rozdźwięk. Po przegranej walce z
Cabire i Misao szatyn popadł w przygnębienie, ale musiał wyznać
braciom prawdę. Na jego barkach spoczywał ogromny ciężar winy,
chociaż Kakyuu zapewniła go, że nie zawiódł, to świadomość
podpowiadała mu zupełnie coś innego. Ciągle rozważał różne
scenariusze walki, gdyby zdążył się przemienić, zamiast
podsłuchiwać kłótnię Ami z księżniczką.
Odrzucił
zapisane kartki na stolik, bo i tak nie był w stanie z siebie nic
wykrzesać. Tak naprawdę szukał ucieczki od problemów, lecz
czuł na plecach spojrzenie Seiyi, które przypominało o
nieuniknionej rozmowie. Do kompletu brakowało tylko Yatena, co
akurat mu nie przeszkadzało. Dzięki temu miał więcej czasu na
poukładanie całej historii w głowie.
Najmłodszy Kou wkroczył
do środka z kwaśną miną, bo deszcz nie pozostawił na nim suchej
nitki. Odgarnął przemoczone włosy, a płaszcz rzucił w kąt.
-Czy
ja muszę pracować w takich warunkach?!-posłał braciom chłodne
spojrzenie.
-Przepraszam, że zapomniałem rozłożyć czerwony
dywan-Seiya cierpko odpowiedział na jego fochy.
-Potrącę Ci z
pensji-wykręcił się dumnie, chcąc zasiąść na ulubionym
miejscu, lecz ktoś zwinnie go popchnął.
Popatrzył zdziwionymi,
zielonymi tęczówkami na intruza, którym była...Haruka,
a u jej boku stała Hotaru. Jasnowłosa rozsunęła mokrą kurtkę,
ale błotem na podłodze się nie przejęła. Natomiast Tomoe zdjęła
granatowy płaszcz przeciwdeszczowy.
-Jak tu wlazły?! Od czego
mamy ochroniarza?!-srebrnowłosy odskoczył od nich jak poparzony,
zaciskając ręce w pięści.
-Już nie macie-Tenoh odparła
protekcjonalnym tonem.
-Poszarpali się trochę, sam
wiesz...-brunetka zawstydziła się odrobinę.
-Ciekawe, czy facet
zechce jeszcze dla nas pracować-mruknął sam do siebie.
-Myślę,
że nie-Uran wyglądała za zadowoloną.-Zresztą, nie chciałam was
fatygować, więc zapowiedziałam się sama. Prawda, że szybciej?
Trzeba sobie ułatwiać życie-uśmiechnęła się cynicznie.
-Droga
do wyjścia też jest prosta-Yaten kipiał ze złości.
-Przestań,
niech mówi-Taiki podejrzewał, w jakim celu outerki
przyszły.
-Widzę, że świetnie się bawicie, bo wasz
inteligentny braciszek nie pisnął słówka, czyż
nie?-zmarszczyła podejrzliwie czoło.
-O co chodzi?
Taiki...-brunet położył rękę na jego ramieniu.
-Miałem wam
dziś powiedzieć. Straciłem gwiazdę-spuścił głowę.
-No to
jesteśmy w ciasnej...
-Yaten!-Seiya ostro zareagował.
-W
ciasnej dziurze. Cenzurę nałożyłeś, czy co? Na szczęście
myśleć mogę, o czym chcę-zielonooki obraził się na dobre.
-To
ja żądam od was wytłumaczenia-Tenoh spoważniała.-Na co
powinniśmy być przygotowane? Jaką moc posiadł nasz wróg?
Mam rozumieć, że Ziemia znajduje się w dużym
niebezpieczeństwie.
-Spokojnie-czarnowłosy zaczął przechadzać
się po pomieszczenia.-Cabire i Misao mają nieaktywny kryształ. Moc
działa wtedy, gdy 3 kryształy są razem. Bez tego, który
nosi moja córka nic nie zrobią.
-Więc zabierz go jej! Nie
jesteś w piaskownicy, do cholery!
-Haruka, miałaś być
miła-Tomoe zwróciła swojej towarzyszce uwagę.
-Przecież
jestem. Póki co, Twój przyjaciel jest w jednym kawałku.
Wkurza mnie, że tacy z nich wojownicy, a jak potrzeba to kto ratuje
im tyłek?! Ja!
-W razie zagrożenia pomożemy wam-szatyn chciał
uspokoić wietrzną wojowniczkę.
-Witam wszystkich!-Elza radośnie
dołączyła do zgromadzenia.
Złożyła dużą, czerwoną
parasolką, uśmiechając się kokieteryjnie.
-O nie! Tylko nie
ona! Czego tu?!-Yatenowi nie spodobał się nowy gość.
-Przyszłam
kupić ziemniaki, a tu same buraki-wypięła mu język, opierając się
bez pardonu o Seiyę.-Oto i jestem-zaświergotała mu prosto do
ucha.
-Trochę nie w porę-speszył się.
-Bo ta nudziara z
Urana może podsłuchiwać? Też mi coś-wzruszyła ramionami.
-Za
kogo Ty się niby uważasz?!-główna zainteresowana
natychmiast wstała, wierząc z góry drugą blondynkę.
Ta
prychnęła pogardliwie pod nosem, biorąc ręce pod boki.
-Za
Twoją starą znajomą. Pamiętasz Galaxię?-dokładnie
przeliterowała swoje imię.
Haruka zacisnęła mocno usta, bo
mimo przemiany jaka zaszła w dawnej przeciwniczce, to nie zamierzała
z nią się zadawać.
-Twoja sprawa z kim się przyjaźnisz,
Kou-żachnęła się.-Jednak nie muszę być świadkiem tego. Hotaru,
wychodzimy!-pociągnęła za sobą brunetkę, która wyszeptała
na pożegnanie ciche przepraszam.
-Musiałaś się
popisywać?-Seiya był zły na opiekunkę córki.-Nie chcę się
z nimi użerać.
-Odkąd się lubimy, zrobiłeś się strasznie
sztywny-zmrużyła oczy, bawiąc się niewinnie kosmkiem włosów.
-A
to my się lubimy?-młodszy Kou pokręcił głową i jednocześnie
ulżył sobie za wcześniejsze uszczypliwości dziewczyny.
****
Seiya stał oparty
o drzwi auta, uważnie obejmują wzrokiem teren szkoły. Wiatr
rozwiewał jego starannie spięte, kruczoczarne włosy, a widok
biegnącego chłopca o błękitnych oczach sprawił, że poczuł
przyjemne ciepło. Maluch rozpędził się i wskoczył w kałużę,
która rozprysnęła na wszystkie strony. Zasłonił sobie usta
ręką, bo błoto spływało po kurtce oraz spodniach jego drogiego
taty.
-Młody, zobacz jak mnie urządziłeś-brunet wskazał na
plamy.
-Trzeba było się odsunąć-mały Kou zachichotał.-Ale
fajnie.
-Jeszcze chwila i zastanowię się nad karą-mężczyzna
zrobił groźną minę.
-Tata, ja wiem kiedy żartujesz-blondynek
odparł beztrosko, zabawnie przeskakując z nogi na nogę.
-W kogo
Ty się wdałeś, co?
-W Ciebie-uśmiechnął się, ukazując rząd
równiutkich białych zębów.
Kou pokręcił głową
z dezaprobatą, ale uwielbiał rozmowy z synem, chociaż nie
przyznawał się do tego na głos.
-Poczekaj w samochodzie. Zaraz
przyjdę, dobrze?
-Jasne-Ichi szybko wykonał prośbę i po kilku
sekundach zajął miejsce pasażera.
Natomiast Seiya podszedł do
Elzy, która siedziała na ławce ze swoją małą podopieczną.
Ustalili wcześniej, że poczeka na niego, dlatego niecierpliwił
się, bo jak najszybciej chciał zobaczyć córkę.
Uśmiechnął
się do blondynki, ale zaniepokoiła go smutna oraz naburmuszona mina
dziewczynki.
-Nie przywitasz się?-usiłował złapać z nią
kontakt.
-Dzień dobry-wymamrotała niechętnie.
Popatrzył
pytająco na opiekunkę, która westchnęła ciężko.
-Martwi
się, bo nie może grać na skrzypcach. W szkole muzycznej organizują
konkurs, ale z wiadomych powodów nie może wziąć w nim
udziału-wyjaśniła.
-Wcale się nie martwię!-Shona
zaprotestowała.
-Nie boisz się, że Ci tak zostanie?-zażartował,
kucając przed nią.-Jakoś rozwiążemy Twój problem, a na
poprawę humoru mam inną propozycję. Nie chciałabyś spędzić
popołudnia z kimś, kto Cię bardzo lubi?
Ciemnoniebieskie oczy
brunetki ożywiły się, ale szybko straciła zapał.
-Raczej mi
nie wolno.
-Wolno, już się wszystkim zajęłam-Elza otoczyła ją
troskliwym ramieniem.-Decyzja należy do Ciebie.
-To...Tak! Tylko
o kim pan mówił?
-A
to już będzie niespodzianka-pogłaskał małą po głowie, targając
gęste czarne włosy, które okalały jej rumianą buzię.
Kilka
godzin później
Najstarszy
z braci Kou wreszcie się rozpogodził, bo patrzył jak jego ukochana
jedynaczka cieszy się na przyjazd koleżanki. Emi biegała po całym
salonie, znosząc z góry zabawki, a nawet ulubione książki.
Na koniec stanęła przed lustrem w pozłacanej ramie i zawirowała
wokół własnej osi. Po raz pierwszy zrezygnowała z
niebieskiej plisowanej spódniczki, wkładając sukienkę w
kolorze fiołków. Włosy rozpuściła, chowając do kieszeni
białą wstążkę. Była tak pochłonięta przygotowaniami, że nie
zauważyła obecności szatyna. Przestała też zwracać uwagę na
Kakyuu, która zniknęła razem z Seiyą w drugim pokoju.
-A
jak nie przyjdzie?-niebieskowłosa trapiła się.
-Na pewno
przyjdzie-Taiki roztworzył szeroko ramiona, jakby czytał w jej
myślach.
Ta od razu zrozumiała jego intencje, po czym tuliła
się do taty, bawiąc się końcami jego kucyka.
-A jak mnie nie
polubi?
-Niemożliwe-udał
obrażony ton.
Dźwięk dzwonka zaalarmował o przybyciu gości, a
podekscytowana Emi pobiegła otworzyć.
-Emi-chan!-Kou usłyszał
głos należący do Shony.
Ukłonił się
Elzie i dyskretnie zaprosił ja do kuchni.
-Stąd będziemy mieć
oko na dziewczynki-postawił na stole filiżankę z herbatą.
-Mógłbyś
przestać dziwnie się na mnie gapić?-upomniała go, krzywiąc się
w niesmaku.
-Nie mogę przyzwyczaić się do Twojej
nowej...postaci.
-Nie
lubisz blondynek?-spytała zaczepnie.
-Ze mną nie będziesz się
droczyła-uciął krotko temat, wychylając głowę zza
futryny.
Niebieskowłosa złapała wspólny język z kuzynką
i właśnie pokazywała jej fortepian. Obie naciskały na pojedyncze
klawisze, a później zabrały się za malowanie. Jednak Taiki
miał rację, że jego córka potrzebuje niewielkiej pomocy,
ponieważ jest zbyt nieśmiała. Ami sądziła, że jako matka wie
najlepiej i za długo bagatelizowała problem. Skoro Emi świetnie
dogadywała się z innymi dziećmi, to tak naprawdę pragnęła mieć
przyjaciółkę, której nie zastąpią dodatkowe zajęcia
z matematyki.
-Dlaczego mnie nie zawołałeś?-Seiya opuścił
księżniczkę.
Szatyn przyłożył palec do ust, uśmiechając
się tajemniczo. Wpatrywali się w dziewczynki jak zaczarowani,
dopóki Shona nie wylała wody po farbach na dywan.
-Bardzo
jesteś zły?-brunet szepnął bratu na ucho.
-Wręcz przeciwnie.
Mogą nabrudzić ile chcą, jeśli sprawi im to radość.
-Daj mi
5 minut. Mam prezent dla małej, a później niech psocą do
woli-ukrył za plecami niespodziankę.-Shona, podejdź na
chwilkę-przeszkodził w beztroskiej zabawie.
-Ja posprzątam,
przepraszam...
-Nic się nie stało. Mam coś dla Ciebie-pokazał
czarny, lśniący futerał.-Otwórz.
Zaskoczona dziewczynka
zajrzał do środka, a jej twarz rozjaśniała na widok nowych
skrzypiec.
-Jakie piękne-wzięła je do ręki.
-Marzyłaś,
żeby wziąć udział w konkursie.Teraz musisz pilnie
trenować.
-Dziękuję!-mocno objęła mężczyznę, a jego serce
zabiło szybciej.
****
Kolejny
dzień był wyjątkowo pechowy dla Rei, która siedziała w
sypialni Mamoru, nerwowo skubiąc paznokcie. Jeden telefon
wystarczył, by zburzyć jej spokój, więc ze strachu
przybiegła do byłego już kochanka. O ich wspólnej
przyszłości przestała myśleć po jego reakcji na ciążę, a
raczej chęci wykorzystania dziecka. Przez niego wpakowała się w
poważne kłopoty , więc powinien ją z nich wyplątać.
Chiba
brał prysznic, bo słyszała szum wody dochodzący z łazienki. W
końcu wyszedł okryty białym ręcznikiem wokół bioder, a
drugim wycierał włosy.
-Co Cię do mnie sprowadza?-wysilił się
na grzeczność.
-Seiya dzwonił! Prosił o spotkanie-Hino
zacisnęła drżące dłonie na kolanach.
Brunet zmarszczył brwi,
pocierając ręką o brodę.
-Idź-stwierdził po namyśle.-Kou
sam wykopie sobie dołek.-Wszyscy zobaczą, że widuje się z
ciężarną kochanką.
-Ale...
-Mam Ci dwa razy
powtarzać?-zakleszczył ręce na ramionach kobiety.
-Dobrze,
pójdę-uległa na swoje nieszczęście.
Szkoda, że nie
wiedziała, kto rzeczywiście zaaranżował jej „randkę” z
gwiazdorem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz