Było
już po północy, gdy na niebie rozbłysnęło jasne światło.
Zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Nie było to
zwyczajne zjawisko, które mogło zaistnieć w otchłani nocnej
ciszy. Gównie dlatego, że sprowadziło na Ziemię kogoś
wyjątkowego...
Trzej długowłosy mężczyźni otworzyli
drzwi od swojego dawnego apartamentu. Mieli dużo szczęścia, że do
tej pory nie został wynajęty. Wiązało się z nim dużo wspomnień,
może niekoniecznie miłych, ale w pewnym sensie to był ich drugi
dom. Poza tym, po co stwarzać sobie dodatkowe problemy. Chyba tylko
z tym zdaniem zgadzał się najmłodszy z braci, Yaten Kou. Zamknięty
w sobie, chwilami arogancki, a zwłaszcza szczery i momentami do
bólu. Taki przeważnie był na zewnątrz oraz tak go
postrzegali inni. Co w rzeczywistości skrywało jego wnętrze?
Niezwykłą wrażliwość, której nie chciał pokazać? Czy
też upór w dążeniu do wyznaczonego celu? A może jedno i
drugie?
Zielonookiego z pewnością najtrudniej było
rozgryźć. Nawet teraz, gdy szukał chwili samotności i wyszedł na
balkon. Spojrzał na panoramę miasta oświetloną blaskiem gwiazd.
Gdzieś tam, utulone w swych łóżkach spało pięć
wojowniczek. Nie widział ich od dwóch lat, a co do spotkania
mia mieszane uczucia. Sam właściwie nie wiedział, czemu zdecydował
się na powrót. Jego bracia się uparli, a w szczególności
Seiya, więc ich księżniczka zgodziła się. Za bardzo kochała
swoje Gwiazdy, żeby odmówić im tej prośby. Postawiła błahy
warunek, przynajmniej tak mu się wówczas zdawało.
Mimo wszystko,
zastanawiał się nad taką szybką zmianą decyzji. Zawsze trzymał
się własnych zasad, aż tu nagle spełnił głupi
kaprys.
„Stanowczo za dużo czasu spędzam w towarzystwie
Seiyi. Niewiele brakuje by nauczył mnie jak nie używać
mózgu.”-pomyślał z irytacją.
Przed oczami stanęły mu
sylwetki dziewcząt, które tak późno docenił.
Ami
Mizuno- sympatyczna, rozsądna i...nieśmiała. To chyba jej
największa wada, chociaż z drugiej strony można to było zaliczyć
także do zalet. „Ze świecą szukać fanki, która nie
usiłuje zedrzeć z człowieka ubrań. Ją zostawię Taikiemu. Niech
dalej prowadzą swój intelektualny pojedynek.”-uśmiechnął
się cynicznie.
Rei Hino- zadziorna wojowniczka z Marsa. „Jest
konsekwentna, wysoko podnosi poprzeczkę, ale...w życiu nie
spotkałem tak pyskatej dziewuchy.”-pokręcił głową.
Makoto
Kino- silna, wyniosła, a jednocześnie wrażliwa. „Właściwie, to
ją znam najmniej i może niech tak zostanie.”
Usagi Tsukino,
czyli niezawodna Czarodziejka z Księżyca. „Króliczek
Seiyi to chyba największa niespodzianka jaka mogła mnie spotkać.
Naiwna i nierozgarnięta dziewczyna ocaliła cały świat. Kto by
pomyślał, że w tak kruchej dziewczynie spoczywa ogromna moc.”
Na koniec pozostała mu najtrudniejsza do rozwiązania zagadka,
czyli Minako Aino. „Robi wokół siebie więcej szumu, niż
cały oddział wojskowy w czasie śniadania. Chyba żadna dziewczyna
nie zaproponowała mi tyle razy randki, co ona.”-zachichotał. „W ogóle trzeba mieć cholerny tupet, żeby z czymś takim
wyskoczyć. Zresztą, czego ja wymagam od wojowniczki, której
patronem jest planeta miłości? Przecież to zrozumiałe, że do
wszystkiego będzie podchodziła w sposób emocjonalny. Bądźmy
szczerzy, czasem nachalny.”-przerzucił oczami. „Owszem, jest
bystra. Tylko szkoda, że rzadko to okazuje, a zamiast tego jest
potwornie hałaśliwa. No cóż, zobaczymy Aino-san jak bardzo
ucieszysz się na mój widok...”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz