Kinmoku
Wszędzie,
gdzie tylko sięgał wzrok panował mrok i zatrważająca cisza.
Potężne mury zamku, który niegdyś był dumą władców
Planety Pachnących Oliwek teraz skrywały się pod czarnymi
obłokami. Ledwo dostrzegalny zarys palonej cegły dal Kakyuu znak,
że jeszcze nie jest za późno. Miejsce, w którym
wylądowały wojowniczki oraz Trzy Gwiazdy kiedyś było ogrodem,
gdzie księżniczka pielęgnowała wyszukane gatunki kwiatów.
Po tętniących żywymi kolorami rabatach pozostały jedynie
zwiędnięte łodygi, a krzewy straszyły nagimi gałęziami. Trzask
suchych oraz połamanych patyków wydobywał się spod stóp
przybyszy, gdy przemierzali opustoszałe alejki. Nic nie wskazywało,
że jakaś żywa istota zamieszkuje Kinmoku, lecz Seiya miał
przeczucie, iż ktoś ich obserwuje. Szedł blisko Usagi, móc
ją obronić i jednocześnie próbował dostrzec coś w
ciemności. Niepewność sprawiała, że nie potrafił się skupić,
a nerwy mogły go tylko zgubić. Nie tego go uczyli, gdy przechodził
szkolenie wojskowe. Musiał zdać się na własny instynkt i
wyostrzyć zmysły, przecież nawet najmniejszy szelest mógłby
zdradzić wroga.
Cała grupa posuwała się na przód w
milczeniu, kiedy Haruka nie zdołała utrzymać języka za
zębami.
-Gdzie Ci przebierańcy z Elizjonu?! Z nas zrobili mięso
armatnie, a sami zwiali. Bardzo dziękuję za taką pomoc.
-Uspokój
się, bo tylko przeszkadzasz-Setsuna zwróciła jasnowłosej
uwagę.
Michiru wzięła pod ramię swoją partnerkę, żeby dodać
jej otuchy.
-Seiya, dokąd prowadzi ta droga?-Hotaru zmieniła
temat.
Ostrze kosy ciszy lśniło w górze, a intensywnie
fioletowe oczy Saturna wyczekiwały najgorszego.
-Powinniśmy
dojść do placu manewrowego, gdzie przeważnie trenowaliśmy
żołnierzy. Stamtąd przedostaniemy się do pałacu-wyjaśnił
szczegółowo.
-O ile rzeczywiście uda nam się tam
dotrzeć-Yaten mruknął sceptycznie, a Minako posłała mu karcące
spojrzenie.
Dalszą część marszu przebyli w milczeniu, aż w
końcu stanęli na betonowej nawierzchni, gdzie rozpościerał się
ogromny teren. Poza kłębami kurzu oraz ziemią niesioną przez
wiatr, nikt ich nie przywitał.
-Jesteśmy blisko. Szybciej będzie
jak pobiegniemy-Mako wskazała na schody prowadzące do głównych
wrót.
Wszyscy przystali na jej propozycję, ruszając
biegiem do celu. Niestety tuż przed stopniami oślepił ich jaskrawy
blask i przed nimi ukazała się Misao.
-No proszę, jaka liczna
drużyna-skrzyżowała ręce na piersiach.-Cieszę się, że
skorzystaliście z zaproszenia . Pozwólcie mi odpowiednio was
przywitać-przyklasnęła w dłonie.
Cabire z zaskoczenia
zmaterializował się za Yatenem oraz chwyciła go za ramiona,
wciągając do czarnej otchłani. Wenus pisnęła i w ostatniej
chwili złapała srebrnowłosego za rękę, dzieląc jego los.
Pozostałym zmroziło krew w żyłach, bo nawet nie mrugnęli
powieką, a już stracili dwójkę przyjaciół.
-Hmmm...A
tego nie przewidziałyśmy-stojąca na szczycie schodów elfka
zmarszczyła.-Ale nie martwcie się, dla was też przygotowałam
wiele atrakcji-wzbiła się w powietrze, a pomiędzy jej palcami
mignęły zielone iskry. Pluton szykowała się do ataku, lecz grunt
zatrząsł się i w górę wystrzeliły grube pędy korzeni
formujące się na kształt muru. Jedynie Seiya i Usagi nie zostali
złapani w pułapkę, ale nie wiedzieli, że taki był zamiar
Misao.
-Jupiter Oak
Evolution!-Jowisz
sądziła, iż z łatwością przebije niegroźnie wyglądające
pnącza.
Jednak jej atak został zwrócony przeciwko niej,
dlatego z hukiem upadła na ziemię.
-Mako-chan!-Usa wyrwała się
na pomoc, ale brunet powstrzymał ją, zakleszczając ręce wokół
tali blondynki.
-Niech spróbuje tego! World...
-Nie!-Saturn zablokowała tak Urana.- Powtórzy się ta
sama sytuacja. Zgubią nas własne moce, o to jej chodzi.
-Więc
co mamy robić?!-Taiki zasłaniał Kakyuu, ponieważ wziął na
siebie ochronę księżniczki.
-Nic.
Spojrzenie Sailor Moon
podążyło za chłodnym głosem. Z lekko rozchylonymi ustami
patrzyła na kobietę o ognistych włosach, która z wdziękiem
schodziła na dół. Ciemnozielona suknia odsłaniała
śnieżnobiałą skórę, szeleszcząc przy każdym ruchu.
Kiedy elfka przyklękła na widok swojej pani, wszyscy wiedzieli z
kim mają do czynienia. Największy szok wywołała obecność
Endymiona, który skupił uwagę na byłej narzeczonej oraz jej
mężu. Lepszego dowodu na to, kto jest faktycznie zdrajcą raczej
nie było potrzeba...
Tymczasem Healer razem z Wenus znaleźli się
w komnacie pełnej luster. Zderzenie z podłogą było dla nich dość
bolesne, dlatego ociężale udało im się podnieść. Mina od razu
podeszła do drzwi, próbując je otworzyć, lecz cały wysiłek
na nic się zdał, bo nawet nie drgnęły.
-Zostaw-srebrnowłosy
pociągnął ją w głąb pomieszczenia.-Domyślam się, że nie są
zamknięte po prostu na klucz. Marnujesz tylko energię.
-To jak
się stąd wydostaniemy?! Martwię się o Usagi. Zawsze przy niej
byłam, gdy istniało zagrożenie-tupnęła nogą.
-Nie została
sama. Seiya da się za nią pokroić, a tykająca bomba w postaci
Haruki jest nie do zatrzymania.
-Ale...
-Cicho!
Słyszałaś?-zerknął na bok podejrzliwie.
-Niby co?
-Śmiech,
taki specyficzny chichot.
-Nie.
Obszedł wokół komnatę,
ale zamiast wcześniejszych dźwięków poczuł dziwny podmuch
wiatru.
-Co jest do cholery?! Przecież okna są
pozamykane-zezłościł się.
Minako zbagatelizowała jego słowa,
zbliżając się do największego zwierciadła. Zapatrzyła się na
swoje odbicie, kiedy zamiast błękitnej barwy oczy zalśniła
bursztynowa. Cofnęła się, lecz dłonie Cabire dosięgły jej
szyję, zaciskając wokół palce jak najmocniej.
-Puść
ją! Chodzi Ci o gwiazdę, więc załatw to ze mną!-Yaten aż wrzał,
bo nie miał możliwości zaatakować.
-Bystry jesteś, ale
najpierw skończę z Twoją partnerką.
-Ogłuchłaś, kretynko?!
Więcej takiej szansy nie dostaniesz!-warknął.
-Nie Ty stawiasz
mi warunki-z satysfakcją uniosła Wenus, a po jej policzku spłynęła
łza.
-Zniszczę gwiazdę!!!-zielonooki zerwał łańcuszek, na
którym wisiał kryształ.
Elfka poluzowała uścisk i
wreszcie uwolniła blondynkę. Sama wyrwała wisiorek z rąk
mężczyzny, a potem ulotniła się. Kou podbiegł do skulonej
wojowniczki, potrząsając nią delikatnie.
-Mina-chan, ocknij
się! Błagam, nie rób mi tego!-głos mu się
załamał.-Minako!-nieprzebrzmiałe echo rozniosło się pośród
czterech ścian...
Fighter wystąpił na środek, wydobywając
z pochw miecz. Podjął się wyzwania, które rzucił mu
Endymion. Walka akurat była ostatnią rzeczą jakiej się obawiał.
Na jego barkach spoczywał los niewinnych osób, w tym kobiety,
którą kochał nad życie.
-Już to
przerabialiśmy-przypomniał ziemskiemu księciu o epizodzie spod
szkoły muzycznej.
Ten prychnął pogardliwie i natarł na
bruneta. Oba miecze skrzyżowały się ze sobą wydając
charakterystyczny brzęk. Długowłosy odparł cios, przechodząc do
kontrataku, a jego ciało idealnie zgrywało się z ruchami broni.
Dzięki temu zadawał precyzyjne uderzenia. Endymion bronił się
równie zaciekle, chociaż jego czoło zrosiły krople potu.
Role się odwróciły i z kolei on odpowiadał na każdy cios.
Nagle ostrze osunęło się, raniąc Seiyę w ramię, co tylko
spotęgowało jego nienawiść. Wykonał serię skomplikowanych
kombinacji, wytrącając miecz przeciwnikowi, a ten znieruchomiał,
przełykając ślinę.
-Głupiec-zawiedziona przebiegiem walki
Sakamae podniosła należący do Mamoru miecz, chcąc zaskoczyć
wojownika Kinmoku.
-Seiya!-Usagi krzyknęła ostrzegawczo.
Brunet
w samą porę odwrócił się robiąc unik, a broń przeszyła
na wylot ciało księcia Ziemi. Władczyni z niedowierzaniem patrzyła
jak jej sprzymierzeniec chwieje się na nogach i upada, a strużka
rdzawej cieczy spływa po jego brodzie. Wszyscy wstrzymali oddech,
kiedy postać Endymiona zaczęła niknąć i po kilku sekundach
pozostało po nim czyste gwiezdne ziarno.
Niespodziewanie czar
rzucony przez elfkę przestał działać , przez co czarodziejki oraz
Maker i Kakyuu zostali uwolnieni. Jak się okazało sprawcami tego
„cudu” byli kapłani z Elizjonu.
-Co tak długo?!-Uran
naskoczyła na Risę.
-Chciałam, żebyście się wykazali, ale Ty
myślisz tylko mięśniami-fioletowowłosa odparła z manierą.-Sailor
Moon, użyj srebrnego kryształu! Teraz!
-Hai!-blondynka wzniosła
dłoń do góry.-Potęgo
Srebrnego Kryształu!-jej
fuku zmieniło się w tradycyjny strój księżniczki Serenity,
a znak Księżyca rozjaśnił aurę.
Srebrny kryształ
pulsował ciepłym blaskiem i fala jego energii połączyła się z
mocą złotego kryształu, który została przywołany przez
Heliosa. Następnie jasny strumień pędzący w stronę mrocznej
władczyni zderzył się z jej siłami. Usa zacisnęła zęby, gdyż
korzyść przechyliła się na stronę wroga. Natomiast Risa i Sayuri
otoczyły srebrny kryształ fiołkową poświatą. Sakamae zgięła
się w pół, aż upadła na kolana krzycząc na całe
gardło.
Kurz opadł ukazując gwiezdne ziarno oraz skradzione
Trzem Gwiazdom medaliony. Usagi odetchnęła dysząc ciężko. Nagle
pociemniało jej w oczach i osunęła się wprost w ramiona Seiyi....
****
Otworzyła
oczy, a rozmazane obrazy stopniowo nabrały kształtu. Rozpoznała
twarz ukochanego, który czuwał nad nią gdy spała. Zbyt
szybko podniosła się do pozycji siedzącej, bo zakręciło się
jej w głowie i jęknęła.
-Ej, ostrożnie-brunet poprawił
poduszkę, by mogła się oprzeć.
-Gdzie jaj jestem?-zapytała
wciąż skołowana.
-W moim starym pokoju. Podoba Ci
się?
Rozejrzała się zamglonym wzrokiem po skromnie urządzonej
komnacie. Poza łóżkiem, pod oknem zajmował miejsce mały
stolik oraz dwa krzesła. Niewielka szafa stała przy ścianie od
strony wejścia.
-Nie wiem, co się ze mną dzieje.
-Risa
twierdzi, że długo nie używałaś mocy stąd taka reakcja.
Spisałaś się Odango-pocałował ją w czoło.
-Czyli...Oni
nadal tu są?
-Tak, chcą z nami porozmawiać.
-Aha...A Mina i
Yaten?!-przypomniała sobie o przyjaciółce i jej mężu.
-Znaleźliśmy
ich. Yaten jest cały i zdrowy, ale Minako była nieprzytomna. Nasz
medyk zajął się nią, jest w dobrych rękach.
-Rozumiem...Pomóż
mi wstać-wsparła się na ramionach mężczyzny, dotykając bosymi
stopami podłogi.
W łazience przebrała się w mniej krępujące
ubranie i zeszła z niebieskookim na dół. Strażnicy
otworzyli przed nimi drzwi do sali, gdzie Kakyuu dyskutowała o czymś
z Heliosem, z kolei Risa i Sayuri...chyba się kłóciły.
Białowłosy
ukłonił się z szacunkiem, a po jego twarzy przebiegł grymas, gdy
za swoimi plecami usłyszał słowo „głupia”.
-Przepraszam
was, one tylko żartują.
-Guzik prawda!-kapłanka o fioletowych
włosach wzięła do ręki kielich z winem , sącząc trunek
powoli.-Nie znoszę jej, a Ty jesteś sztywny jakbyś połknął
kij.
Helios spłonął rumieńcem ze wstydu.
-Nie przejmuj się.
Mogę śmiało powiedzieć, że na co dzień mam kontakt z tego typu
osobą-Kou poklepał go plecach.
-A gdzie pozostali?-Usa chciała
skierować rozmowę na inny tor.
-Nie bardzo przypadłam im do
gustu. Szczególnie tej narwanej blondynce-Risa uśmiechnęła
się drwiąco.
-Bo Ty nie dasz się lubić-Sayuri odcięła
się.
-Po co?
Zapadła nieprzyjemna cisza, ale na szczęście
Seiya odważył się mówić.
-Księżniczko, co z Cabire i
Misao?
-Wrócą na swoją planetę, ale tego dopilnuje
Galaxia. Dojdzie jej więcej obowiązków, jednak nie powinna
narzekać-czerwonowłosa wyjaśniła i dała znak służącej, by
dolała gościom wina.
-Zanim się rozstaniemy, to zapytam o coś
istotnego-kapłan zwrócił się do pary.-Jak widzicie
przyszłość waszej córki? Dziewczynka dorasta i jest waszym
pierworodnym dzieckiem. Pewnie nie zdajecie sobie sprawy, że możecie
przekazać jej moc. Nie zamierzam naciskać, sami
zdecydujecie.
-Wolimy, żeby miała normalne dzieciństwo-Seiya
nie musiał się długo zastanawiać.
Ich zdolności przysporzyły
tyle samo dobra, co zła. Teraz chciał patrzeć w przyszłość bez
strachu i po prostu wrócić do domu...
****
Kilka
miesięcy później
Bursztynowy
napój stygł w filiżankach od kilkunastu minut, a mimo to ani
Usagi, ani Rei nie piły nawet łyka. Yuuichiro zostawił je same,
ale obie czuły wewnętrzną blokadę i chociaż to Tsukino była
inicjatorką spotkania , teraz nie widziała w nim sensu. Siedziała
sztywno wyprostowana, szukając w myślach odpowiednich słów.
-Nie
żyje...-Hino szepnęła, gładząc sporych rozmiarów
brzuszek.
-Tak-blondynka odpowiedziała
lakonicznie.-Słuchaj...
-Przepraszam...Naprawdę Cię
przepraszam, Usagi-chan. Wiem, że Cię skrzywdziłam, ale wybacz
mi.
-Między nami i tak nie będzie jak dawniej.
-Wiem-brunetka
posmutniała.-A...A Minako, co u niej?-zapytała z obawą.
-W
porządku, ale nie chce z Tobą rozmawiać. Ona nigdy nie
zapomni.
Mars wykrzywiła usta w bolesnym grymasie , wbijając
palce w obicie kanapy.
-Dobrze się czujesz?-Usa zaniepokoiła
się.
-Tak...Nie...Termin mam za 2 tygodnie.
-Nie bądź
dziecinna, jedziemy do szpitala-postawiła na
swoim.-Yuuichiro-san!
Tsukino przestała mierzyć czas, kiedy
przybyli do szpitala. W prawej dłoni trzymała plastikowy kubeczek z
kawą, a lewą opierała o parapet. Postanowiła, że nie będzie
żywić do byłej przyjaciółki urazy i rozpocznie nowy etap
życia z bagażem doświadczeń, ale też z czystym sumieniem.
-Po
co z nią przyjechałaś?-Seiya objął żonę, lecz miał
niezadowoloną minę.
-Nie gniewaj się na mnie.
-Nie jestem
zły, tylko...
Dyskusję małżonków przerwało zamieszanie
na korytarzu, które wywołał szatyn.
-Yuuichiro, co się
dzieje?!-para od razu znalazła się przy jego boku.
-Siłą mnie
stamtąd wyprowadzili! To niesprawiedliwe, przecież było
dobrze!
-Było?
-Rei urodziła dziewczynkę, a potem
straciliśmy z nią kontakt...Nie wiem!-mówił chaotycznie.
W
końcu lekarz wyszedł z porodówki, lecz wystarczyło spojrzeć
mu w oczy, by wyczytać z nich odpowiedź-Rei odeszła na zawsze.
Zostawiła po sobie różowowłosą dziewczynkę, którą
kilka godzin później w ramionach trzymał zrozpaczony
mężczyzna. Natomiast kobieta, która niegdyś uważała, że
będzie jej matką nareszcie pojęła, iż Chibiusa zawsze była
bezpieczna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz