czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXXVI


Kinmoku
Wszędzie, gdzie tylko sięgał wzrok panował mrok i zatrważająca cisza. Potężne mury zamku, który niegdyś był dumą władców Planety Pachnących Oliwek teraz skrywały się pod czarnymi obłokami. Ledwo dostrzegalny zarys palonej cegły dal Kakyuu znak, że jeszcze nie jest za późno. Miejsce, w którym wylądowały wojowniczki oraz Trzy Gwiazdy kiedyś było ogrodem, gdzie księżniczka pielęgnowała wyszukane gatunki kwiatów. Po tętniących żywymi kolorami rabatach pozostały jedynie zwiędnięte łodygi, a krzewy straszyły nagimi gałęziami. Trzask suchych oraz połamanych patyków wydobywał się spod stóp przybyszy, gdy przemierzali opustoszałe alejki. Nic nie wskazywało, że jakaś żywa istota zamieszkuje Kinmoku, lecz Seiya miał przeczucie, iż ktoś ich obserwuje. Szedł blisko Usagi, móc ją obronić i jednocześnie próbował dostrzec coś w ciemności. Niepewność sprawiała, że nie potrafił się skupić, a nerwy mogły go tylko zgubić. Nie tego go uczyli, gdy przechodził szkolenie wojskowe. Musiał zdać się na własny instynkt i wyostrzyć zmysły, przecież nawet najmniejszy szelest mógłby zdradzić wroga.
Cała grupa posuwała się na przód w milczeniu, kiedy Haruka nie zdołała utrzymać języka za zębami.
-Gdzie Ci przebierańcy z Elizjonu?! Z nas zrobili mięso armatnie, a sami zwiali. Bardzo dziękuję za taką pomoc.
-Uspokój się, bo tylko przeszkadzasz-Setsuna zwróciła jasnowłosej uwagę.
Michiru wzięła pod ramię swoją partnerkę, żeby dodać jej otuchy.
-Seiya, dokąd prowadzi ta droga?-Hotaru zmieniła temat.
Ostrze kosy ciszy lśniło w górze, a intensywnie fioletowe oczy Saturna wyczekiwały najgorszego.
-Powinniśmy dojść do placu manewrowego, gdzie przeważnie trenowaliśmy żołnierzy. Stamtąd przedostaniemy się do pałacu-wyjaśnił szczegółowo.
-O ile rzeczywiście uda nam się tam dotrzeć-Yaten mruknął sceptycznie, a Minako posłała mu karcące spojrzenie.
Dalszą część marszu przebyli w milczeniu, aż w końcu stanęli na betonowej nawierzchni, gdzie rozpościerał się ogromny teren. Poza kłębami kurzu oraz ziemią niesioną przez wiatr, nikt ich nie przywitał.
-Jesteśmy blisko. Szybciej będzie jak pobiegniemy-Mako wskazała na schody prowadzące do głównych wrót.
Wszyscy przystali na jej propozycję, ruszając biegiem do celu. Niestety tuż przed stopniami oślepił ich jaskrawy blask i przed nimi ukazała się Misao.
-No proszę, jaka liczna drużyna-skrzyżowała ręce na piersiach.-Cieszę się, że skorzystaliście z zaproszenia . Pozwólcie mi odpowiednio was przywitać-przyklasnęła w dłonie.
Cabire z zaskoczenia zmaterializował się za Yatenem oraz chwyciła go za ramiona, wciągając do czarnej otchłani. Wenus pisnęła i w ostatniej chwili złapała srebrnowłosego za rękę, dzieląc jego los. Pozostałym zmroziło krew w żyłach, bo nawet nie mrugnęli powieką, a już stracili dwójkę przyjaciół.
-Hmmm...A tego nie przewidziałyśmy-stojąca na szczycie schodów elfka zmarszczyła.-Ale nie martwcie się, dla was też przygotowałam wiele atrakcji-wzbiła się w powietrze, a pomiędzy jej palcami mignęły zielone iskry. Pluton szykowała się do ataku, lecz grunt zatrząsł się i w górę wystrzeliły grube pędy korzeni formujące się na kształt muru. Jedynie Seiya i Usagi nie zostali złapani w pułapkę, ale nie wiedzieli, że taki był zamiar Misao.
-Jupiter Oak Evolution!-Jowisz sądziła, iż z łatwością przebije niegroźnie wyglądające pnącza.
Jednak jej atak został zwrócony przeciwko niej, dlatego z hukiem upadła na ziemię.
-Mako-chan!-Usa wyrwała się na pomoc, ale brunet powstrzymał ją, zakleszczając ręce wokół tali blondynki.
-Niech spróbuje tego! World...
-Nie!-Saturn zablokowała tak Urana.- Powtórzy się ta sama sytuacja. Zgubią nas własne moce, o to jej chodzi.
-Więc co mamy robić?!-Taiki zasłaniał Kakyuu, ponieważ wziął na siebie ochronę księżniczki.
-Nic.
Spojrzenie Sailor Moon podążyło za chłodnym głosem. Z lekko rozchylonymi ustami patrzyła na kobietę o ognistych włosach, która z wdziękiem schodziła na dół. Ciemnozielona suknia odsłaniała śnieżnobiałą skórę, szeleszcząc przy każdym ruchu. Kiedy elfka przyklękła na widok swojej pani, wszyscy wiedzieli z kim mają do czynienia. Największy szok wywołała obecność Endymiona, który skupił uwagę na byłej narzeczonej oraz jej mężu. Lepszego dowodu na to, kto jest faktycznie zdrajcą raczej nie było potrzeba...
Tymczasem Healer razem z Wenus znaleźli się w komnacie pełnej luster. Zderzenie z podłogą było dla nich dość bolesne, dlatego ociężale udało im się podnieść. Mina od razu podeszła do drzwi, próbując je otworzyć, lecz cały wysiłek na nic się zdał, bo nawet nie drgnęły.
-Zostaw-srebrnowłosy pociągnął ją w głąb pomieszczenia.-Domyślam się, że nie są zamknięte po prostu na klucz. Marnujesz tylko energię.
-To jak się stąd wydostaniemy?! Martwię się o Usagi. Zawsze przy niej byłam, gdy istniało zagrożenie-tupnęła nogą.
-Nie została sama. Seiya da się za nią pokroić, a tykająca bomba w postaci Haruki jest nie do zatrzymania.
-Ale...
-Cicho! Słyszałaś?-zerknął na bok podejrzliwie.
-Niby co?
-Śmiech, taki specyficzny chichot.
-Nie.
Obszedł wokół komnatę, ale zamiast wcześniejszych dźwięków poczuł dziwny podmuch wiatru.
-Co jest do cholery?! Przecież okna są pozamykane-zezłościł się.
Minako zbagatelizowała jego słowa, zbliżając się do największego zwierciadła. Zapatrzyła się na swoje odbicie, kiedy zamiast błękitnej barwy oczy zalśniła bursztynowa. Cofnęła się, lecz dłonie Cabire dosięgły jej szyję, zaciskając wokół palce jak najmocniej.
-Puść ją! Chodzi Ci o gwiazdę, więc załatw to ze mną!-Yaten aż wrzał, bo nie miał możliwości zaatakować.
-Bystry jesteś, ale najpierw skończę z Twoją partnerką.
-Ogłuchłaś, kretynko?! Więcej takiej szansy nie dostaniesz!-warknął.
-Nie Ty stawiasz mi warunki-z satysfakcją uniosła Wenus, a po jej policzku spłynęła łza.
-Zniszczę gwiazdę!!!-zielonooki zerwał łańcuszek, na którym wisiał kryształ.
Elfka poluzowała uścisk i wreszcie uwolniła blondynkę. Sama wyrwała wisiorek z rąk mężczyzny, a potem ulotniła się. Kou podbiegł do skulonej wojowniczki, potrząsając nią delikatnie.
-Mina-chan, ocknij się! Błagam, nie rób mi tego!-głos mu się załamał.-Minako!-nieprzebrzmiałe echo rozniosło się pośród czterech ścian...

Fighter wystąpił na środek, wydobywając z pochw miecz. Podjął się wyzwania, które rzucił mu Endymion. Walka akurat była ostatnią rzeczą jakiej się obawiał. Na jego barkach spoczywał los niewinnych osób, w tym kobiety, którą kochał nad życie.
-Już to przerabialiśmy-przypomniał ziemskiemu księciu o epizodzie spod szkoły muzycznej.
Ten prychnął pogardliwie i natarł na bruneta. Oba miecze skrzyżowały się ze sobą wydając charakterystyczny brzęk. Długowłosy odparł cios, przechodząc do kontrataku, a jego ciało idealnie zgrywało się z ruchami broni. Dzięki temu zadawał precyzyjne uderzenia. Endymion bronił się równie zaciekle, chociaż jego czoło zrosiły krople potu. Role się odwróciły i z kolei on odpowiadał na każdy cios. Nagle ostrze osunęło się, raniąc Seiyę w ramię, co tylko spotęgowało jego nienawiść. Wykonał serię skomplikowanych kombinacji, wytrącając miecz przeciwnikowi, a ten znieruchomiał, przełykając ślinę.
-Głupiec-zawiedziona przebiegiem walki Sakamae podniosła należący do Mamoru miecz, chcąc zaskoczyć wojownika Kinmoku.
-Seiya!-Usagi krzyknęła ostrzegawczo.
Brunet w samą porę odwrócił się robiąc unik, a broń przeszyła na wylot ciało księcia Ziemi. Władczyni z niedowierzaniem patrzyła jak jej sprzymierzeniec chwieje się na nogach i upada, a strużka rdzawej cieczy spływa po jego brodzie. Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy postać Endymiona zaczęła niknąć i po kilku sekundach pozostało po nim czyste gwiezdne ziarno.
Niespodziewanie czar rzucony przez elfkę przestał działać , przez co czarodziejki oraz Maker i Kakyuu zostali uwolnieni. Jak się okazało sprawcami tego „cudu” byli kapłani z Elizjonu.
-Co tak długo?!-Uran naskoczyła na Risę.
-Chciałam, żebyście się wykazali, ale Ty myślisz tylko mięśniami-fioletowowłosa odparła z manierą.-Sailor Moon, użyj srebrnego kryształu! Teraz!
-Hai!-blondynka wzniosła dłoń do góry.-Potęgo Srebrnego Kryształu!-jej fuku zmieniło się w tradycyjny strój księżniczki Serenity, a znak Księżyca rozjaśnił aurę.

Srebrny kryształ pulsował ciepłym blaskiem i fala jego energii połączyła się z mocą złotego kryształu, który została przywołany przez Heliosa. Następnie jasny strumień pędzący w stronę mrocznej władczyni zderzył się z jej siłami. Usa zacisnęła zęby, gdyż korzyść przechyliła się na stronę wroga. Natomiast Risa i Sayuri otoczyły srebrny kryształ fiołkową poświatą. Sakamae zgięła się w pół, aż upadła na kolana krzycząc na całe gardło.
Kurz opadł ukazując gwiezdne ziarno oraz skradzione Trzem Gwiazdom medaliony. Usagi odetchnęła dysząc ciężko. Nagle pociemniało jej w oczach i osunęła się wprost w ramiona Seiyi....

****
Otworzyła oczy, a rozmazane obrazy stopniowo nabrały kształtu. Rozpoznała twarz ukochanego, który czuwał nad nią gdy spała. Zbyt szybko podniosła się do pozycji siedzącej, bo zakręciło się jej w głowie i jęknęła.
-Ej, ostrożnie-brunet poprawił poduszkę, by mogła się oprzeć.
-Gdzie jaj jestem?-zapytała wciąż skołowana.
-W moim starym pokoju. Podoba Ci się?
Rozejrzała się zamglonym wzrokiem po skromnie urządzonej komnacie. Poza łóżkiem, pod oknem zajmował miejsce mały stolik oraz dwa krzesła. Niewielka szafa stała przy ścianie od strony wejścia.
-Nie wiem, co się ze mną dzieje.
-Risa twierdzi, że długo nie używałaś mocy stąd taka reakcja. Spisałaś się Odango-pocałował ją w czoło.
-Czyli...Oni nadal tu są?
-Tak, chcą z nami porozmawiać.
-Aha...A Mina i Yaten?!-przypomniała sobie o przyjaciółce i jej mężu.

-Znaleźliśmy ich. Yaten jest cały i zdrowy, ale Minako była nieprzytomna. Nasz medyk zajął się nią, jest w dobrych rękach.
-Rozumiem...Pomóż mi wstać-wsparła się na ramionach mężczyzny, dotykając bosymi stopami podłogi.
W łazience przebrała się w mniej krępujące ubranie i zeszła z niebieskookim na dół. Strażnicy otworzyli przed nimi drzwi do sali, gdzie Kakyuu dyskutowała o czymś z Heliosem, z kolei Risa i Sayuri...chyba się kłóciły.
Białowłosy ukłonił się z szacunkiem, a po jego twarzy przebiegł grymas, gdy za swoimi plecami usłyszał słowo „głupia”.
-Przepraszam was, one tylko żartują.
-Guzik prawda!-kapłanka o fioletowych włosach wzięła do ręki kielich z winem , sącząc trunek powoli.-Nie znoszę jej, a Ty jesteś sztywny jakbyś połknął kij.
Helios spłonął rumieńcem ze wstydu.
-Nie przejmuj się. Mogę śmiało powiedzieć, że na co dzień mam kontakt z tego typu osobą-Kou poklepał go plecach.
-A gdzie pozostali?-Usa chciała skierować rozmowę na inny tor.
-Nie bardzo przypadłam im do gustu. Szczególnie tej narwanej blondynce-Risa uśmiechnęła się drwiąco.
-Bo Ty nie dasz się lubić-Sayuri odcięła się.
-Po co?
Zapadła nieprzyjemna cisza, ale na szczęście Seiya odważył się mówić.
-Księżniczko, co z Cabire i Misao?
-Wrócą na swoją planetę, ale tego dopilnuje Galaxia. Dojdzie jej więcej obowiązków, jednak nie powinna narzekać-czerwonowłosa wyjaśniła i dała znak służącej, by dolała gościom wina.
-Zanim się rozstaniemy, to zapytam o coś istotnego-kapłan zwrócił się do pary.-Jak widzicie przyszłość waszej córki? Dziewczynka dorasta i jest waszym pierworodnym dzieckiem. Pewnie nie zdajecie sobie sprawy, że możecie przekazać jej moc. Nie zamierzam naciskać, sami zdecydujecie.
-Wolimy, żeby miała normalne dzieciństwo-Seiya nie musiał się długo zastanawiać.
Ich zdolności przysporzyły tyle samo dobra, co zła. Teraz chciał patrzeć w przyszłość bez strachu i po prostu wrócić do domu...

****
Kilka miesięcy później
Bursztynowy napój stygł w filiżankach od kilkunastu minut, a mimo to ani Usagi, ani Rei nie piły nawet łyka. Yuuichiro zostawił je same, ale obie czuły wewnętrzną blokadę i chociaż to Tsukino była inicjatorką spotkania , teraz nie widziała w nim sensu. Siedziała sztywno wyprostowana, szukając w myślach odpowiednich słów.
-Nie żyje...-Hino szepnęła, gładząc sporych rozmiarów brzuszek.
-Tak-blondynka odpowiedziała lakonicznie.-Słuchaj...
-Przepraszam...Naprawdę Cię przepraszam, Usagi-chan. Wiem, że Cię skrzywdziłam, ale wybacz mi.
-Między nami i tak nie będzie jak dawniej.
-Wiem-brunetka posmutniała.-A...A Minako, co u niej?-zapytała z obawą.
-W porządku, ale nie chce z Tobą rozmawiać. Ona nigdy nie zapomni.
Mars wykrzywiła usta w bolesnym grymasie , wbijając palce w obicie kanapy.
-Dobrze się czujesz?-Usa zaniepokoiła się.
-Tak...Nie...Termin mam za 2 tygodnie.
-Nie bądź dziecinna, jedziemy do szpitala-postawiła na swoim.-Yuuichiro-san!

Tsukino przestała mierzyć czas, kiedy przybyli do szpitala. W prawej dłoni trzymała plastikowy kubeczek z kawą, a lewą opierała o parapet. Postanowiła, że nie będzie żywić do byłej przyjaciółki urazy i rozpocznie nowy etap życia z bagażem doświadczeń, ale też z czystym sumieniem.
-Po co z nią przyjechałaś?-Seiya objął żonę, lecz miał niezadowoloną minę.
-Nie gniewaj się na mnie.
-Nie jestem zły, tylko...
Dyskusję małżonków przerwało zamieszanie na korytarzu, które wywołał szatyn.
-Yuuichiro, co się dzieje?!-para od razu znalazła się przy jego boku.
-Siłą mnie stamtąd wyprowadzili! To niesprawiedliwe, przecież było dobrze!
-Było?
-Rei urodziła dziewczynkę, a potem straciliśmy z nią kontakt...Nie wiem!-mówił chaotycznie.
W końcu lekarz wyszedł z porodówki, lecz wystarczyło spojrzeć mu w oczy, by wyczytać z nich odpowiedź-Rei odeszła na zawsze. Zostawiła po sobie różowowłosą dziewczynkę, którą kilka godzin później w ramionach trzymał zrozpaczony mężczyzna. Natomiast kobieta, która niegdyś uważała, że będzie jej matką nareszcie pojęła, iż Chibiusa zawsze była bezpieczna...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz