wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział X




Osaka
     W niewielkiej restauracji położonej w centrum miasta, od rana było pełno gości. Jedni przychodzili na pyszne, domowe śniadanie, drudzy po prostu pili kawę i zamawiali coś na wynos. Każdy, kto wychodził, nigdy nie wychodził z pustymi rękoma. Kilka lat wcześniej mała kawiarenka z domowymi wypiekami nie zapowiadała się na dobrze prosperującą restaurację. Mieszkańcy zauroczyli się klimatem, który stworzyli właściciele, dlatego lokal była najczęstszym miejsce spotkań towarzyskich.
    Właścicielka chociaż nie musiała, często sama obsługiwała wielbicieli swojej kuchni. Nawet teraz, promiennie uśmiechnięta szatynka o lśniących, zielonych oczach pojawiła się przy ladzie, ponieważ dostrzegła nową klientkę. Kobieta stała do niej tyłem, obserwując salę.
-Dzień dobry, podać coś?-zapytała uprzejmie.Wówczas nieznajoma odwróciła się do niej przodem, odwzajemniając uśmiech.
-Witaj, Mako.
-Setsuna?-zielonooka szepnęła sama do siebie, a jej lekko uchylone usta zadrżały.
-Wyglądam tak strasznie?
-Nie, ależ skąd!-potrząsnęła nerwowo głową.-Chyba sama rozumiesz, że nie spodziewałam się Ciebie.
-Naturalnie. Zapewne domyślasz się, że moja wizyta nie jest przypadkowa. Chętnie napiję się kawy i wyjaśnię Ci wszystko.
    Meio wybrała stolik w głębi sali, żeby mieć spokój oraz nie skupiać uwagi pozostałych. Przed wszystkim, musiała zastanowić się nad doborem słów, aby przekonać Czarodziejkę z Jowisza do powrotu. Wiedziała, iż wzięła na siebie niełatwe zadanie, lecz obrona planety stanowiła priorytet. Dlatego nie mogła wrócić do Tokio z kwitkiem.
     Mako postawiła przed zielonowłosą filiżankę z kawą i sama usiadła na przeciw. Na jej szczęście Pluton nie zauważyła, jak zacisnęła dłonie na białym fartuszku.
Setsuna opowiadała rzeczowo, w jakim celu się zjawiła, a przerwy robiła tylko na łyk kawy. W końcu skończyła swój wywód i uważnie spojrzała na słuchaczkę.
-Chcesz, żebym wróciła z Tobą do Tokio?
-Dokładnie tak.
-Jednego nie rozumiem-zasępiła się.-Tak szybko zmieniłyście o nas zdanie?
-Nie wracajmy do przeszłości.
-Dlaczego? Pamiętam dokładnie wasze słowa: „Nie nadajecie się do niczego.” Mam rozumieć, że Haruka pogodziła się ze ślubem Usagi i Seyi?
Kobieta spuściła głowę.
-Tak myślałam-powiedziała z wyrzutem i poczuła się pewniej.-Stworzyłyście między nami mur, który w ogóle nie powinien był powstać. Same zwolniłyście nas z obowiązku bycia czarodziejkami. Chociaż nie wiem, czy można to tak nazwać. Właściwie, to po przymusem odebrałyście nam pałeczki do transformacji.
-Jesteś bardzo niesprawiedliwa.
-Ja?-Mako nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.-Zjawiasz się tu po 10 latach i zarzucasz mi, że jestem niesprawiedliwa? Fatalną obrałaś taktykę. Jeśli ktokolwiek był niesprawiedliwy, to wy. Szczególnie wobec Usagi.
-Mogłaś na nią wpłynąć.
-Nie miałam prawa! Postąpiłam zgodnie ze swoim sumieniem!
Zielonowłosa spoważniała i zerknęła na bok. Jej uwagę przykuł mężczyzna stojący przy wejściu na zaplecze. Nie spodobało się jej, że natarczywie spoglądał w ich stronę.
-To Twój mąż?
Mako podążyła za jej wzrokiem u uśmiechnęła się ciepło. Kiwnęła znacząco głową i szatyn wrócił do swoich obowiązków.
-Tak, to Shinozaki. Znamy się od dzieciństwa. Zawsze był przy mnie, gdy go potrzebowałam.
-Więc nie podnoś niepotrzebnie głosu. Lepiej, żeby nie słyszał, o czym rozmawiamy.
-Kolejne tajemnice?-Kino oburzyła się.-Głównie ze względu na niego nie wyobrażam sobie powrotu. Mam rodzinę, nie pomyślałaś o tym?
-A Usagi? Nie jest Ci bliska?-Zawsze była dla mnie, jak siostra-odpowiedziała szczerze.
-Masz okazje to udowodnić. Tylko dziś jestem w Osace. Tu masz adres hotelu, w którym się zatrzymałam-położyła na stoliku małą karteczkę.-Mój pociąg odjeżdża o godz.19:00. Wraz z wybiciem tej godziny przekonamy się, czy byłaś godna tytułu Czarodziejki z Jowisza.
    Meio założyła fioletowy płaszcz i stanowczym krokiem opuściła restaurację. Zostawiła po sobie niesmak, a przede wszystkim, ogromne wątpliwości...

****
    Seiya chodził po pokoju w tę i z powrotem od dobrych kilku minut. Ostatnie wydarzenia wstrząsnęły nim, a bierność doprowadzała do szału. Zbyt wiele spadło na jego głowę na raz, co jedynie potęgowało złość. Chciał porozmawiać z Rei o poszukiwaniach małej oraz wyjawić sprawę Usagi, lecz ciągle coś mu przeszkadzało. W dodatku zbliżał się termin wydania płyty i premierowego koncertu, a oni ciągle nie mieli wokalistki. Przynajmniej tę sprawę chciał doprowadzić do końca, a jak na złość Yaten zapadł się pod ziemię.

-Gdzie on u licha jest?!-warknął zdegustowany.
Taiki przeniósł wzrok z gazety na brata.
-Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Jak on jest, to nie ma Ciebie albo odwrotnie. Na jedno wychodzi, bo obaj jesteście tak samo popaprani.
-Zapomniałem, jaki potrafisz być szczery-brunet obruszył się i usiadł na sofie.
-Najwyższy czas Ci przypomnieć-stwierdził od niechcenia oraz przerzucił kolejną kartkę.
-Skoro go nie ma, to powiem Tobie. Mam odpowiednią kandydatkę na wokalistkę.
-Chyba nie powiesz, że któraś z tych biednych dziewuszek się nadaje?
-Oczywiście, że nie. Chodzi o Minako.
Starszy Kou odrzucił gazetę na bok oraz zdjął okulary.
-Yaten prędzej skoczy z dziesiątego piętra, niż pozwoli wplątać w to Minako.
-W takim razie, życzę mu długiego lotu-Seiya uśmiechnął się szelmowsko.
-Kochany braciszek, do rany przyłóż-niespodziewanie srebrnowłosy stanął w drzwiach pokoju socjalnego.-Co takiego wymyśliłeś, że mam nauczyć się latać?
-To, ja idę-szatyn próbował się ewakuować.
-Siedź! Chętnie posłucham.
-Nie ma sprawy! Uznałem, iż jedyną osobą, która nadaje się na wokalistkę jest Minako.
    Jeśli komuś się wydawało, że już widział wściekłego Yatena, to był w błędzie. Zielonooki skamieniał, jak posąg rzeźbiony z marmuru. Z jego twarzy można było odczytać całą paletę barw, od czerwonego po granatowy. Gdyby nie szybka interwencja Taikiego, zakleszczyłby palce na szyi bruneta.
-Haruka wytrząsnęła Ci resztki mózgu? Radzę Ci powiedzieć, że pomyliłeś imiona!
-Niczego nie pomyliłem-upierał się przy swoim.-Terminy nas gonią i to najlepsze wyjście!
-Trzymajcie mnie, bo oszaleję!!!
-Taiki, trzymaj go-zakpił.-A teraz dzwonię!
-Skąd masz numer mojej żony?!
-Litości...-szatyn zatkał sobie uszy.
-Sms-uje z nią co noc! Stary, aż mi się klawisze palą!
Yaten cały drżał ze złości, gdy Seiya nacisnął zieloną słuchawkę. Ostatecznie liczył, iż Mina nie odbierze. Niestety, nadzieja matką głupich, bo w ostatniej chwili w słuchawce rozbrzmiał piskliwy głosik blondynki.
-Cześć Minako, tu Twój szwagier.
-...
-Jak to, który? Ten ulubiony. Słuchaj...musisz przyjechać do studia. Mam propozycję nie do odrzucenia.
-Dawaj ten telefon!-srebrnowłosy nie wytrzymał.-Cześć! Tu Twój ulubiony mąż!
-...
-Bardzo się Cieszę, że nie przypominasz sobie, abyś miała innego. Posłuchaj mnie uważnie. Nigdzie nie przyjeżdżaj, jasne?!
Tym razem lider zespołu wyszarpał telefon z rąk brata.
-Mina, nie słuchaj go. Biedaczysko, jest taki zestresowany. To, jak będzie? Mogę na Ciebie liczyć?
-...
-Idealnie, czekamy!
   Do przyjazdu Wenus w studiu panowała grobowa cisza. Każdy z braci zaszył się w oddzielnym kącie i poruszyli się dopiero na dźwięk stukających obcasów. Błękitnooka weszła energicznie do środka, zdejmując ciemne okulary. Od razu straciła humor, kiedy ujrzała trzech skwaszonych facetów. Podeszła do męża i próbowała pocałować go w policzek, lecz odchylił się.
-Co znowu?! Dopiero przyjechałam, a on już stroi fochy! Seiya, obyś miał dobre wytłumaczenie!
-Spokojnie, już mówię-objął ją troskliwie ramieniem.-Usiądź sobie wygodnie, zrelaksuj się.Yaten zajął miejsce obok żony, ale dalej się nie odzywał.
-Pewnie wiesz, że potrzebujemy wokalistki. Co prawda, to występ gościnny, ale również wielkie wydarzenie. Casting rozwaliły nam nasze nowe „przyjaciółki”, chociaż akurat za to mogę im podziękować. Żadna z dziewcząt się nie nadawała.
    Mina wytrzeszczyła oczy, bo w mig załapała, co się święci. Podniosła się w popłochu oraz desperacko chwyciła za torebkę.
-Ja spadam! Muszę przygotować obiad!-ruszyła do drzwi.
Jednak Kou był szybszy i zastawił jej drogę.
-Proszę, wysłuchaj mnie-zaprowadził ją z powrotem na sofę.-Uratujesz nas w ten sposób. Musimy wreszcie nagrać ten utwór. Yaten!-szturchnął srebrnowłosego.-Odezwij się!
Ten zacisnął zęby, aż w końcu złamał się.
-A niech was! Zgodzę się pod jednym warunkiem-pogroził palcem.-Wszystko odbędzie się pod moją kontrolą.
-O matko...-blondynka jęknęła.
-Ustąpmy mu-szatyn załagodził sytuację.-Miejmy to już z głowy.
   Na twarzy zielonookiego zagościł triumfalny uśmiech i jakby nigdy nic, objął Wenus ramieniem.
-Wiesz co, z tym obiadem, to przesadziłaś-pstryknął ją w nos.

****
   Ostatni dzwonek zadźwięczał na korytarzu, zwiastując wolność. Dzieci wybiegły pospiesznie do wyjścia, a wśród nich Mai i Emi. Pierwsza podskakiwała radośnie, nucąc coś pod nosem, a druga taszczyła ze sobą gruby tom wierszy. Z ledwością nadążała za żywiołową kuzynką.

    Przed szkołą dołączyły do Shony i Hiro, którzy dyskutowali o czymś. Chłopiec od razu zauważył, że jego siostra je cukierki, ale na myśl o ostatnim guzie, szybko zrezygnował z nowego pomysłu.
-Gdzie Ichi-chan?-brunetka zainteresowała się nieobecnością przyjaciela.
-Na świetlicy, dostał pałę za rysunek!-srebrnowłosa stwierdziła beztrosko.
-Chciałyśmy mu pomóc, ale się nie zgodził-Emi posmutniała.
-Pójdę do niego.
    Aizawa pobiegła na świetlicę, a poza małym Kou nikogo tam nie było. Blondynek siedział na wykładzinie i podpierał się rękoma. Wokół niego leżały porozrzucane kredki oraz pogniecione kartki bloku.
Dziewczynka podeszła do niego ostrożnie i przysiadła się.
-Hej!
-Mhmm...-mruknął
-Co robisz?
    Nie usłyszała odpowiedzi, więc wzięła kartkę, leżącą koło nogi i rozwinęła ją. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się, co mógł rysunek mógł przedstawiać.
-Fajny...yyy...smok?
-Nie wysilaj się-zabrał jej swoje „arcydzieło” oraz wyrzucił w najdalszy kąt.-A jeśli już, to miał być pies.
-Acha...-skrzywiła się.-Widocznie masz talent do czegoś innego.
-Ale tylko z tego mam pały!-krzyknął ze łzami w oczach.
-Nie becz, pomogę Ci-wzięła go za rękę.
-Nie!-zaprotestował dumnie.
-Ichi-chan! Nie bądź uparty! Tylko Ci pomogę. Ja narysuję, ty pomalujesz.
    Mały niechętnie się zgodził i wspólnymi siłami stworzyli obrazek, który wreszcie nadawał się do oceny. Nawet nie zauważyli, jak czas im zleciał, bo dla zabawy obsypali się stratą, kolorową kredą. Gdyby nie ich piski, zdenerwowana Usagi znacznie dłużej szukałaby syna.
-Tu się schowałeś!-udała srogą minę.
-Mama!-umorusany w kredowym pyle Ichiro pobiegł w jej ramiona.-Musisz coś zobaczyć, Shona mi pomogła.
Usa podeszła do zawstydzonej dziewczynki.
-Nie wiedziałam, że mój syn ma takie ładne koleżanki. Nie widziałam Cię wcześniej.
-Właściwie, to...jestem nowa i chodzę do wyższej klasy-zarumieniła się.-Shona Aizawa, miło mi.-podała kobiecie dłoń.
     Złotowłosa zmieszała się, gdy odwzajemniła uścisk. Doznała dziwnego, lecz przyjemnego uczucia.
Odruchowo wyjęła z torebki chusteczkę oraz wytarła buzię dziecka. Sama nie wiedziała, czemu zdecydowała się na taki gest.
-Nie powinnaś iść do domu?-zapytała, patrząc czule na małą.
-Czekam na opiekunkę.
-Rozumiem-kiwnęła głową.-My się zbieramy, ale mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
    Brunetka odprowadziła ich wzrokiem do wyjścia i zabrała się za sprzątanie przyborów.
„Taka mogłaby być moja mama.”-rozmarzyła się.

****
    Pędziła ile sił w nogach z przewieszoną przez ramię torbą podróżną. Patrzyła nerwowo na zegarek, został tylko kwadrans! Musiała zdążyć! Nie mogła się poddać!
    Wbiegła na stację, potrącając niechcący kogoś. Trudno, bilet kupi u konduktora. Na peronie rozglądała się po podróżnych, ale nigdzie nie wdziała tej, której szukała. Chociaż, nie! Znalazła ją, wchodziła już do przedziału.
-Setsuna!-Mako krzyknęła ochrypniętym głosem.
Strażniczka czasu odwróciła się.
-A jednak...Słusznie wybrałaś...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz