czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział II


W małżeńskiej sypialni było słychać rozkoszny chichot oraz zabawne pomrukiwanie. Pościel szeleściła przy każdym ruchu, a ciepły dotyk Seiyi sprawiał, że Usagi  wybuchała niekontrolowanym śmiechem, czyli reagowała zupełnie inaczej niż mężczyzna się spodziewał.Już miał złączyć ich usta w jedność, kiedy dźwięk drobnych kroków na korytarzu przestraszył na blondynkę i zarzuciła kołdrę na głowę męża, dociskając go do piersi. Dokładnie w tym samym momencie do pokoju wbiegł Ichiro, a za nim Shona trzymająca w ramionach małą Chibiusę.

Usa wytrzeszczyła błękitne oczy na maluchy wpatrujące się w nią z zainteresowaniem.
-Pobudka!!!-chłopiec wrzasnął na całe gardło, po czym podrapał się po złotej czuprynie.-Gdzie tata?
-Śpi!-kobieta uderzyła w wybrzuszenie, które skrywał czerwony materiał poszewki, wbijając w niego paznokcie. Biedny Seiya zakasłał donośnie, będąc w niekomfortowej sytuacji.
-Chrapie-Ichi źle zinterpretował odgłosy, które wydawał jego ojciec.
-Więc lepiej go nie budzić. Chcieliście coś?-zapytała nerwowo w obawie, iż zostanie wdową, bo zaraz zadusi własnego męża.
-Chibi obudziła się wcześniej, to mogłabym ją nakarmić?-Shona zachichotała, ponieważ różowowłosa przejechała rączką po jej policzku, próbując wymówić imię siostry.
-Dobrze, wyjątkowo się zgadzam-niewiele brakowało, by Tsukino wpadła w panikę.
-Jest niedziela, czyli czekoladę możemy jeść, prawda?-chłopiec spojrzał na rodzicielkę podejrzliwie.
-Tak! Możecie! A teraz idźcie już, jak zjecie pierwsi śniadanie to po południu pójdziemy na lody.
-Onee-chan! Szybko!-blondynek już więcej wyjaśnień nie potrzebował.
Samo słowo „czekolada” uskrzydliło go tak, że mógłby wygrać niejeden wyścig.
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem i Seiya odetchnął, padając z wycieńczenia na poduszki. Minęło kilka minut, aby mógł wrócić do normalnego stanu.
-Uczyliśmy go pukać?-położył głowę na ramieniu ukochanej.
-Mhmm...
-Czemu ja się dziwię, że to nie działa?
-Nie mam pojęcia-Usa zatrzęsła się ze śmiechu.
-Odango, Ty się ze mnie nabijasz!
-Nieee, ależ skąd.
Już więcej była w stanie powiedzieć, gdyż sprawne dłonie czarnowłosego wsunęły się pod jej biała haleczkę, muskając delikatną skórę oraz wywołując falę łaskotek...

Seiya nie wylegiwał się długo w łóżku, ponieważ zostawienie dzieci przez dłuższy czas bez opieki mogło źle się skończyć dla...mieszkania. O ile jego najstarsza córka była idealnym przykładem aniołka, to niestety pod wpływem sprytnego braciszka traciła cały rozsądek. Już nie raz był świadkiem jak odrabiała za Ichiego lekcje, chociaż początkowo miała tylko pomagać. Brała udział w każdej grze, którą rezolutny maluch wymyślał pomimo, iż nie znosiła sportu.Kou zatrzymał się na ostatnim stopniu schodów, wsłuchując się w gwar panujący w kuchni. Nigdy nie myślał, że wszystkie jego marzenia się spełnią, dlatego o nic więcej nie prosił.
Rodzina Kou nie spodziewała się żadnych gości w niedzielny poranek , toteż ogromne było zdziwienie bruneta, gdy dźwięk dzwonka poinformował go o czyjejś wizycie. Chwycił za kaptur pędzącego w stronę drzwi Ichiro, bo maluch znowu wykazał się nadgorliwością nie w tej dziedzinie, co trzeba.
-Ile razy Ci mówiłem, że nie wolno otwierać obcym?
-A skąd tata wie, że to obcy?
-Młody, przestań dyskutować! I tak nie wygrasz.
Chłopiec nadąsał się i usiadł na krześle, majtając nóżkami. Z kolei muzyk nabrał powietrza dla odwagi oraz nacisnął klamkę. Już otwierał usta by się przywitać, ale „nieznajoma” uwiesiła mu się na szyi.
-Seiya! Jak dobrze Cię widzieć!-Ikuko dała zięciowi soczystego buziaka w policzek i pociągnęła go pieszczotliwie za nos.-Przystojny jak zawsze.
Po czym obdarowała go swoimi bagażami, energicznym krokiem wchodząc do środka.
-Mama?-Usagi oderwała się od przygotowywania śniadania.-Co się stało? Dlaczego nie uprzedziłaś, że przyjeżdżasz?
-Chciałam wam zrobić niespodziankę-granatowowłosa uściskała córkę.-Zresztą, chyba mam prawo poznać wnuczkę?
-Tak, oczywiście-blondynka zadrżała, gdyż coś miękkiego otarło się o jej łydkę.
Spojrzała w dół i natrafiła na przepełniony troską wzrok Luny.
-Pomyślałam, że się stęskniłaś, więc zabrałam ją ze sobą-pani Tsukino wyjaśniła beztrosko.
Tej zabawnej scenie przypatrywało się rodzeństwo Kou, kryjąc się w kąciku.
-Kto to?-Shona szepnęła dyskretnie do brata.
-Babcia Ikuko. Nie widziałem jej od 3 lat, bo mieszka za granicą z dziadkiem i wujkiem Shingo. Lepiej na nią uważaj.
-Dlaczego?
-Jest nieobliczalna. Jak Cię złapie w swoje macki, to znaczy w ramiona, to przepadłaś-odpowiedział z poważną miną, strasząc siostrę.-A, jak zmarszczy dziwnie usta, to uciekaj.
-Czyli jak?
-Nie mówcie, że to ona?! Śliczna!-kobieta zapiszczała, idąc w kierunku dzieci.
-Właśnie tak-mały Kou dał nogi za pa.
Natomiast dziewczynka stała sztywno, rozszerzając ciemnogranatowe tęczówki, aby na końcu poczuć, co oznacza „babcina” miłość.

****
Pustym wzrokiem ogarnął pomieszczenia, w których spędził tyle lat, a teraz z trudem przyszedł mu powrót. Gdyby Emi tak bardzo nie zależało, to najchętniej sprzedałby dom i zacząłby wszystko od nowa...
Brązowowłosy stał oparty o futrynę, podrzucając do góry kluczami, które wydawały się cięższe niż zazwyczaj. Z pewnością żadna siła nie zmusiłaby go, żeby wszedł do pokoju, gdzie kiedyś spędzał czas z Ami lub czekał na nią aż wróci z dyżuru. Teraz nikt nie miał nad nim władzy, poza niebieskowłosą dziewczynką, biegającą od jednego okna do drugiego by poczuć powiew świeżego powietrza. We wnętrzu panował zaduch, ale Taiki zachowywał się jakby zabłądził we własnym śnie. -Trzeba tu posprzątać, wszędzie pełno kurzu-Emi zsunęła się z parapetu, otrzepując ręce.-Tato, słuchasz mnie? Tato!
Zirytowana pociągnęła za rękaw jego marynarki, aż rodzic łaskawie dostrzegł jej obecność.
-Przepraszam, mówiłaś coś?
-Nieważne-mała westchnęła i popchnęła na bok karton ze starymi rupieciami.
Następnie poszła do salonu, gdzie pod oknem stało pianino nakryte prześcieradłem. Odsunęła ciężkie zasłony, aby mrok ustąpił jasności i drobne pyłki uniosły się pod wpływem szarpnięcia. Potem ściągnęła z instrumentu białą płachtę, naciskając na pierwszy z brzega klawisz. 
Zwabiony tym dźwiękiem Taiki, dołączył do córki, lecz wspomnienia kłębiące się w jego głowie znowu podrażniły niezagojoną ranę.
-Chodź, rozpakujesz walizkę.
-Miałeś mnie nauczyć grać, już nie pamiętasz?
-Pamiętam, ale to nie jest najlepszy moment.
-Chyba nigdy nie będzie-odparła z rezygnacją.
Kou obserwował, jak niebieskowłosa nie daje za wygraną i odsłania pozostałe okna. Po raz pierwszy tak bardzo przeszkadzało mu światło dnia. Zbyt długo przebywał w mroku...
Zaniepokoił się, gdy dość wyraźny stukot obcasów odbił się echem od zimnych murów. Jak to możliwe, że ktoś obcy wkradł się do domu?
-Więc to prawda.
-Saeko?! Skąd wiedziałaś, że tu będziemy?-szatyn nie cieszył się, iż teściowa znowu się wprosiła.
-Emi do mnie dzwoniła. Matko, tu panuje totalny nieład-kobieta oburzyła się, poprawiając odruchowo okulary.
Potrząsnęła teatralnie głową oraz z niechęcią przejechała ręką po obiciu krzesła.
-W takich warunkach zamierzasz mieszkać z dzieckiem? Uważałam Cię za rozsądniejszego człowieka-powiedziała wyniosłym tonem, dlatego szybko zrozumiał, ile naprawdę dla niej znaczył.
Nigdy mu nie wybaczyła, że Ami zamiast wyjechać i robić karierę, wyszła za mąż.
-Dopiero wróciliśmy, a ja nie jestem wróżką i za jednym pstryknięciem palca nie działam cudów-zdjął marynarkę, specjalnie rzucając ją na sofę.
Mizuno odchrząknęła nerwowo.
-Do tego czasu Emi mogłaby zamieszkać u mnie. Miałaby swój pokój i zapewniłabym jej odpowiednie warunki do nauki.
-Tata też by u Ciebie zamieszkał?-dziewczynka przytuliła się mężczyzny.
Saeko zapowietrzyła się, bo zapomniała o najważniejszej rzeczy-jej wnuczka bardzo kochała swojego ojca i takie więzi najtrudniej przerwać.
-Nigdzie się stąd nie ruszamy. Skarbie, idź na górę-Taiki zachował uśmiech na twarzy, dopóki mała nie zniknęła z pola widzenia.-Wytłumacz mi proszę, co Cię ty razem sprowadza?
-Chyba jesteś dziś nie w humorze, zadajesz mi absurdalne pytania. Po prostu się martwię.
-Niepotrzebnie, potrafię zająć się moją córką. Następnym razem uprzedź mnie, że zamierzasz wpaść. A teraz, zapraszam do wyjścia-wziął kobietę pod ramię i zaprowadził pod same drzwi.
Gdy jej kroki ucichły, dla pewności przekręcił klucz w zamku w obawie, że wścibska Mizuno przeciśnie się przez najmniejszą szparę.

****
Ciepły wiatr wprawił w ruch granatową sukienkę, którą Usagi założyła na zakupy z Minako. Obie szły na parking obładowane zdobyczami z wyprzedaży, a zapach zmysłowych perfum, które Wenus z zapałem sprawdzała w drogerii, teraz mieszał się w powietrzu. Podczas gdy Mina mówiła jak nakręcona, druga blondynka zastanawiała się, kiedy ta zrobi przerwę na oddech. Z drugiej strony wolała słuchać paplania przyjaciółki, niż pretensji Ikuko, nieustannie narzekającej, iż powinna była poznać wnuczkę zanim rodzina Kou wybrała się w podróż. Poza tym, Usa miała wyrzuty sumienia, że nie powiedziała mamie czyim dzieckiem jest Chibiusa. Bała się braku akceptacji dla córki porywacza. Nie opłacało się wprowadzać takiego zamieszania, przecież pani Tsukino przyjechała tylko na kilka tygodni.
-...dlatego podjęłam decyzję.-Minako zakończyła długi monolog, dociskając pedał gazu.-Usagi, co jest?-Hę?
-Rozumiem, że nie interesuje Cię moja przyszła praca.
-Praca?! Mina-chan, najpierw zwolnij. Pamiętasz, co mi obiecałaś?
-Dobra, nie zrzędź-długowłosa skręciła w ulicę prowadzącą do osiedla, na którym mieszkała.-Będę uczyć licealistów rysować! Super, co nie?!
-Co na to Yaten?-Tsukino nie mogła sobie wyobrazić, że srebrnowłosemu przypadł ten pomysł do gustu.
-Jeszcze nie wie. Poinformuję go, gdy już zacznę-Aino zakomunikowała pogodnie, jakby jej mąż naprawdę był potulnym barankiem.-Niczego mi nie zabroni, przecież nie muszę ciągle siedzieć w domu. On ma swoje studio, a ja?
-Co z muzyką? Nie...
-Nic z tego! Żadnego śpiewania, tańczenia, a nawet zwykłego recytowania pod okiem Yatena. Raz spróbowałam i wystarczy. Z całego serca nie polecam. Jak mu powiem o pracy w szkole, to na pewno trochę po dramatyzuje. Coś w rodzaju: „Oszalałaś kobieto?! Jak mogłaś mi to zrobić?! Źle Ci się sprzątało i gotowało?!”-przedrzeźniała zielonookiego.-Cholera, szczyt marzeń.
-Mina-chan, a może aktorstwo? Przed chwilą dobrze Ci szło, jakbym słyszała Yatena.
-Ty już się nie odzywaj, ok? No, i jesteśmy na miejscu-kobieta zaparkowała na chodnik przed domem.
Jak zwykle roztargniona, wysiadła z auta i od razu zderzyła się z kimś.
-Bardzo przepraszam, to moja wina-Wenus szybciej stanęła na nogi, niż poturbowana przez nią kobieta.
Wtedy zorientowała się, że nie znajoma ma na sobie długą, kwiecistą spódnicę oraz czerwoną bluzkę z falbanką wokół dekoltu, a kręcone włosy przewiązane chustką. Kiedy pomagała jej wstać, ciężkie okrągłe kolczyki i srebrne bransolety na obu nadgarstkach, pobrzękiwały przy każdym ruchu.
-Zazwyczaj ludzie inaczej mnie traktują-czarnowłosa posłała Aino szmaragdowe spojrzenie.
-Przewróciła się pani z mojej winy. Jeszcze raz przepraszam.
-Chciałabyś, żebym Ci powróżyła?
-Jest pani wróżką?! Prawdziwą wróżką?!
-Zależy, czy w to wierzysz. To jak będzie?-ponagliła blondynkę.
-Dobrze, niech mi pani powróży.
-Podaj mi lewą dłoń i pamiętaj, że to nie ja tak twierdzę. Wszystko jest tu zapisane-ostrzegła.
Mina zastosowała się do wskazówek kobiety, a zatrwożona Usagi wyjrzała przyjaciółce przez ramię. Nigdy nie ufała ulicznym przebierańcom.
Nagle wróżka spoważniała, z obrzydzeniem odpychając rękę Aino.
-Czy coś się stało?! Co pani zobaczyła?! Muszę widzieć!
-Złą przyszłość masz, dziewczyno! Nie chcę mieć z tym nic wspólnego! Powiem Ci pod warunkiem, że ona nie będzie podsłuchiwała!-wskazała na Tsukino.
-W porządku, chodźmy na bok. Wszystko albo nic...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz