środa, 20 lutego 2013

VI Impreza niezgody


    Usagi rozciągnęła się błogo w swoim łóżku. Najadła się do syta naleśników z dżemem truskawkowym i przez napad łakomstwa znowu nie mogła się przekręcić na drugi bok. Wakacje powoli dobiegały końca, a ona w dalszym ciągu nie miała pomysłu na życie. Oczywiście snuła dalekie marzenia o ślubie z Mamoru, ale nie były one tak piekne i kolorowe jak kiedyś, gdy przystojny Tuxedo przysłonił cały jej świat. Dawniej, na sam dźwięk jego głosu serce dostawało palpitacji. Teraz była podirytowana, że nie traktuje jej jak swoją partnerkę. Owszem, zaręczyli się, ale co z tego?! Odnosił się do niej, jakby nadal byłą rozpieszczoną dziewczynką, którą poznał kilka lat temu. Kompletnie nie dostrzegał, że się zmieniła albo nie chciał dostrzec. Przecież każdy człowiek ma wady i nikt nie jest ideałem. Czemu Mamoru nieustannie dążył do perfekcji i wszystko planował? Nie chciał, by ich wspólne życie skrywało chociaż odrobinę tajemnicy?
    „Wspólne życie...”-westchnęła ciężko.
    Niegdyś wspaniała wizja, a od kilku nocy senny koszmar, który niepokoił Usę. Uwielbiała śnić, gdy kroczyła po czerwonym dywanie w białej sukni, a przed ołtarzem czekał na nią Chiba. Niestety scenariusz uległ zmianie i gdy narzeczony wyciągał do niej dłoń, nie widziała jego twarzy. Obraz zamazywał się, pozostawała czarna dziura...
    -To chyba nie jest zły znak?-złotowłosa powiedziała na głos.-Seiya na pewno by powiedział, że nie mam się czym przejmować-nieświadomie przywołała postać bruneta.
    Względem niego również miała mieszane uczucia. Sposób, w jaki okazywał jej swoje zainteresowanie był krępujący, lecz nie mogła zaprzeczyć, że nie robi na niej wrażenie. Chyba nawet zbyt duże, bo rumieniła się przy nim z zaskakującą częstotliwością, próbując znaleźć sensowne wytłumaczenie tej reakcji.
    -Dziewczyny w klubie patrzyły na mnie z zazdrością, bo Seiya tańczył tylko ze mną. To było...takie przyjemne-namyśliła się.-On naprawdę jest pociągającym mężczyzną.
    Tsukino miała szczęście, że Luna i Artemis zniknęli gdzieś zaraz po śniadaniu. Dwa koty stojące na straży przyszłości, sprawiłyby jej niezłą burę. Przyszła królowa Kryształowego Tokio podziwiała innego mężczyznę!
    Odgłos kroków na schodach przebudził Usę z letargu i zsunęła się z łóżka. Drzwi się uchyliły, a w progu stanęła Ikuko.
    -Usagi kochanie, Mamoru do Ciebie-poinformowała z mało entuzjastyczną mina.
    -Dziękuję mamo, zaraz zejdę-poprawiła bluzkę oraz białe szorty.
    Przejrzała się na koniec w lustrze i zbiegła na dół.
    -Mamo-chan!-uwiesiła mu się na szyi, dając buziaka w policzek.
    -Witaj, Usako-odsunął ją delikatnie od siebie i usiedli na kanapie w salonie.-Wpadłem sprawdzić, czy pamiętasz o dzisiejszej imprezie.
    -Imprezie?!-krzyknęła zaskoczona.
    -Czyli zapomniałaś-stwierdził z zawodem.
    -Nie! To...To nie tak!-panicznie zaprzeczyła.
    Szukała głęboko w pamięci, kiedy mógł jej powiedzieć o jakiejś imprezie. Czy w ogóle mówił? Zdarzało się, że odpływała, gdy opowiadał jej o stażu lub uczelni. Nie interesowała się medycyną, a przypadki na temat których zdawał dokładne relacje, przyprawiały ją o dreszcze. Możliwe, że podczas jednej z tych rozmów wyłączyła się, toteż przegapiła „świetną” nowinę.
    -Mamo-chan, ja tylko żartowałam-zachichotała nerwowo.-Oczywiście, że pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć?
    -Świetnie. W takim razie będę po Ciebie o 17:00-oświadczył.
    Zabrzmiało to tak, jakby zaklepywał kolejkę w sklepie mięsnym. Pożegnał się bardzo oficjalnie i dziewczyna została sama z problemem...
    Godziny mijały błyskawicznie, ale Usagi postanowiła dać z siebie wszystko oraz pokazać Chibie, że można na nią liczyć. Była gotowa parę minut przed umówioną godziną i chociaż państwo Tsukino nie byli zachwyceni chłopakiem córki, ani dzisiejszym wypadem, to wygląd blondynki ich zachwycił.
    Dzwonek zaalarmował o nadejściu gościa, więc pan Tsukino otworzył wrota swojej posiadłości. Mamoru przywitał się z przyszłym teściem i wszedł do środka. Oniemiał na widok Usy, która niczym nie przypominała słodkiej panienki z zabawną fryzurą. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie lubił jej fryzury, bo to jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że zaręczył się...z dzieckiem. Coraz częściej żałował, iż sam nie może wybrać kobiety, która sprawdziłaby się w roli żony. Aktualna nawet nie potrafiła gotować i bał się, że przy pierwszej okazji puści mieszkanie z dymem. Poza tym, z takim apetytem zawartość portfela obskubie równie łatwo.
    Mimo iż Usagi prezentowała się jak na młodą damę przystało, to cichy głos podpowiadał mu, że zmiana uczesania oraz przywdzianie eleganckiej sukienki nie zmienią charakteru człowieka.
    „Dopóki nie zacznie mówić, to nie będzie źle. Może ją uprzedzę, żeby nie zaczynała rozmowy pierwsza.”-przemknęło mu przez myśl.
    Do lokalu, gdzie miała odbyć się impreza dojechali w milczeniu. Blondynka była spięta, bo bała się popełnić jakąś gafę. Przed wejściem dostała kilka wskazówek i para wkroczyła na salony pod ramię.
    Sailor Moon wydawało się, że nie ma nic gorszego od brzemienia wojowniczki. Niestety przeliczyła się. Naprawdę bardzo starała się zrozumieć cokolwiek z referatu, który był odczytywany, ale na darmo. Wiedziała, że mówca jest profesorem Mamoru, a zarazem jego autorytetem. Dlatego siedziała cicho jak mysz pod miotłą.
    Po części oficjalnej zaproszono wszystkich na małe przyjęcie. Brunet rozmawiał ze znajomymi ze szpitala i wciąż był oczarowany słowami dr Igarashi. Natomiast niebieskooka przypominała dodatek do gazety. Powoli piła szampana, a rozbiegany wzrok zatrzymywał się na smakowitych przekąskach. Trzymała się dzielnie, lecz każda cierpliwość. Ile można znosić obojętność ukochanej osoby?
    Wycofała się dyskretnie do łazienki, opierając dłonie o zlew.
    „W ogóle tu nie pasuję. Mamoru nie odezwał się do mnie słowem odkąd skończył się to durne przemówienie. Po co mnie zapraszał? ! Sam świetnie się bawi!”-cisnęła puderniczką o podłogę. 
    Poprawiła makijaż i uspokoiła się odrobinę, ale to, co zastała po powrocie podniosło jej ciśnienie dwukrotnie. Uśmiechnięty od ucha do ucha Chiba gawędził z atrakcyjną szatynką. Kobieta schowała za uchem niesforny kosmyk włosów, spoglądając zalotnie na towarzysza.
    Złotowłosa znowu poczuła się poniżona i wybiegła na zewnątrz bez słowa. Skoro nie zauważył jej nieobecności, to nie będzie mu dłużej zawadzać. Wiedziona dziwnym impulsem wyjęła telefon z torebki, wybierając dobrze znany numer...

    Siedziała samotnie na przystanku autobusowym, chociaż wiedziała, że żaden autobus już nie przyjedzie. Sportowe auto wyhamowało gwałtownie, a ze środka wyskoczył rozgorączkowany Seiya.
    -Odango, co tu robisz sama?!-ukucnął przed ukochaną, by ich twarze zrównały się.
    -Przepraszam, że wyciągnęłam Cię z domu o tak późnej porze. Nie miałam pojęcia, co robić. Stąd ten telefon...
    -To nic, spokojnie. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
    -Byłam z Mamoru...Na przyjęciu...-wydukała.
    -Gdzie on jest teraz?!
    -Został tam, to jego impreza.
    -Żartujesz sobie?!-zdenerwował się.
    Najchętniej przyłożyłby Chibie za egoizm, ale opanował się. Jego Odango była najważniejsza.
    -Czemu wyszłaś? Pokłóciliście się?-chyba niepotrzebnie drążył temat, bo Usa przygarbiła się.
    -Och Seiya, a co taka głupia gęś jak ja może robić na odczytaniu referatu o...o czymś tam. Widzisz?! Nawet nie pamiętam tematu! Jestem beznadziejna!-załamała ręce, w tym czasie żołądek upomniał się o kolację.
    -Nie jesteś beznadziejna, ale głodna na pewno-uśmiechnął się.-Zabieram Cię do siebie.
    -Nie wiem, czy to dobry pomysł. Co powiedzą Taiki i Yaten?
    -Szykowali się do wyjścia, więc pewnie ich nie ma. Chodź, bo zamarzniesz-zdjął swoją kurtkę i okrył jej ramiona.
    Po ich odjeździe na pustej ulicy odbijało się tylko światło latarni...

    ****
    Kiedy Seiya ratował swoją ukochaną z opresji, Taiki stanął przed arcytrudnym wyborem. Zaplanował wypad do klubu i wyrzucił z szafy połowę ubrań. Postawił sobie jeden cel, który za wszelką cenę musiał osiągnąć-umówić się z Theą na prawdziwą randkę. Bez zbędnych pretekstów i zabawy w podchody.
    -Startujesz w wyborach Miss?-Yaten wszedł do pokoju brata.
    -Nie, ale zapisałem Ciebie. Podobno masz największe szanse-szatyn odgryzł się,
    W końcu zdecydował się na ciemnofioletową koszulę, która podkreślała jego fiołkowe oczy. 
    -Gdzie się tak stroisz?-srebrnowłosy dalej wiercił mu dziurę w brzuchu.
    -Idę do klubu, jakiś problem?
    -Nie-rozsiadł się w fotelu.-Jednak powód dla którego tam idziesz, już może być problemem.
    -O co Ci chodzi?
    -Dobrze wiesz o co, a raczej o kogo. Pewna ruda barmanka zawróciła Ci w głowie i chodzisz przez nią jak lunatyk. Tylko, po co tyle zachodu? Nie wiadomo ile zostaniemy na Ziemi. Księżniczka może nas potrzebować w każdej chwili, więc nie widzę sensu w zawieraniu nowych znajomości.
    Starszy Kou drgnął niespokojnie, bo w tych słowach było dużo prawdy. Jednak pokusa była silniejsza i nie chciał brać pod uwagę ewentualnego powrotu na Kinmoku. Na pewno nie teraz.
    -Po prostu idę się rozerwać. Nie interesują mnie Twoje głupie domysły.
    -No to idę z Tobą-rzucił beztrosko.
    -Co?!
    -Zabawimy się, przecież to zwykły wypad do klubu. Nie chcę, żebyś czuł się osamotniony. A, i ja prowadzę!-zaznaczył przed wyjściem.
    -A niech to!-rzucił marynarkę na łóżko.-Zresztą, wszystko jedno. W najlepszym wypadku go uduszę.

    ****
    Minako czyściła podłogę na zapleczu, wykonując zamaszyste ruchy. Całą złość wyładowywała na...mopie, bo nic lepszego nie nawinęło się pod rękę. Uważała, że cały świat się na nią uwziął, ponieważ od rana spotykały ją same nieprzyjemności. Począwszy od rozmowy z Luną i Artemisem, a skończywszy na telefonie ze szpitala.
    Uparte koty zrobiły jej nalot w domu i nasłuchała się, jaka to jest nieodpowiedzialna.
    „Powinni pilnować Usagi, by nie randkowała z Seiyą.”-prychnęła pod nosem.
    Z kolei druga wiadomość dostarczyła Wenus bólu głowy, gdyż poproszono ją o zgłoszenie się do szpitala w trybie natychmiastowym. Musieli powtórzyć badania, a ona nie cierpi igieł.
    -Mina-chan, mogę Cię prosić?-Thea wychyliła głowę zza drzwi.
    -Już idę.
    Blondynka zdjęła fartuszek i wyszła na salę.
    -Jest spory ruch i dziewczyna, która wróciła z urlopu może sobie nie poradzić. No i...przyszedł Twój znajomy-bursztynowłosa wskazała palcem na Yatena.
    -Jasna cholera!-Aino pokręciła głową.-Same nieszczęścia! 
    -Przykro mi, pójdziesz do niego?
    -Dobra, jakoś przeżyję-ruszyła zmierzyć się ze swoim wrogiem.
    Wystarczyło, że panna Aider została sama i Taiki momentalnie pojawił się przed jej obliczem.
    -Nie spodziewałam się Ciebie.
    -Ale powitanie, mam sobie iść?
    -Nie, ależ skąd!-złapała go za rękę, ale szybko się wycofała.-Mam dziś tyle pracy.
    -Znajdziesz dla mnie czas? Chciałbym Cię o coś zapytać-uśmiechnął się ciepło.
    Za taki uśmiech fanki Three Lights dałyby się poćwiartować, toteż nic dziwnego, że dziewczyna uległa urokowi muzyka.
    -Daj mi chwilkę. Podam drinki, dobrze?
    -Oczywiście, czekam.
    Usiadł blisko baru i nerwowo stukał palcami o stolik. Niecierpliwił się, ale Thea dosiadła się.
    -Już jestem!-pomachała mu ręką przed nosem.-O co chciałeś zapytać? 
    -Nie zrozum mnie źle, ale...Chodzi o to, że...
    -No wyduś to wreszcie.
    -Spotkajmy się. Kiedy będziesz mogła-dodał pospiesznie.
    -Spotkać się...W sensie randka?-zapytała nieśmiała.
    -Tak, chciałabym spędzić z Tobą dzień, jeśli w ogóle to rozważasz.
    -Wiesz-szmaragdowe oczy dziewczyny zalśniły.-To świetny pomysł. Jutro mam wolne, więc...-popatrzyła na niego pytająco...
    -Doskonale. Podaj mi adres i wpadnę po Ciebie. Atrakcje dnia pozostaną tajemnicą-puścił jej oczko.
    Cieszyła się, że światła w kubie maskują rumieńce na jej twarzy. Inaczej wydałoby się, że jest bardziej podekscytowana, niż to okazała.
    O ile Taikiemu się poszczęściło, to jego młodszemu bratu niekoniecznie. Minako przyjęła od niego zamówienie, ale nie wysilała się na uprzejmość.
    -Chlup w ten głupi dziób!-trzasnęła pełnym kieliszkiem o stolik, a kilka kropel wylało się.
    -Coś powiedziała?!-Yaten rozsierdził się.
    -Wyluzuj. Mogłabym Ci rozbić butelkę na tym pustkowiu, które skrywa srebrna grzywa, ale najpierw zbiorę świadków.
    -Świadków? Zmieniasz wyznanie?
    -Nie, oskarżę Cię o molestowanie!-wycedziła.
    -Idiotka!
    -Palant!
    -Koniec żartów!-szarpnął ją za ramię.-Jedno moje słowo i wylecisz z pracy. Chcesz tego?!
    -Bardzo proszę! Wtedy przyjmę propozycję Allana i zostanę jego asystentką. Będziesz mnie widywał prawie codziennie! Cudowna perspektywa! 
    -Asystentką Allana?! Po moim trupie! Jeśli...-urwał w połowie, a ma jego twarzy pojawił się niepokój.-Aino-san, krew Ci leci z nosa.
    -Co?-pociągnęła dłonią pod nosem i zobaczyła ciemne palmy.-To nic.
    -Idziemy do łazienki.
    -Puść!-chciała się wyswobodzić.-Jestem samodzielna!
    -Ciężko w to uwierzyć-bąknął.-Nie chcę Cię mieć na sumieniu.
    Yaten stał z boku i patrzył , jak Mina myje twarz. Na umywalce poniewierały się papierowe ręczniki ubrudzone krwią, a jego obawy wzrastały.
    -Zostaw mnie samą-poprosiła cicho.
    -Na pewno?
    -Tak!
    Zrobił kilka kroków i oparł czoło o zimną ścianę. Co ta przeklęta wojowniczka z Wenus z nim wyprawiała?! Nagromadziło się w nim tyle sprzecznych uczuć, że nawet alkohol nie pozwoliłby mu zapomnieć...

2 komentarze:

  1. Czesc. Czytam z zapartym tchem. Swietne pioro. Tylko mimo, ze nie przepadam za Mamoru, ale hmm ie jest za bardzo szorstki?
    Ale niestety jesli Usa by zostala z nim. Tak bedzie wygladac przyszlosc. Zywiolowa dziewczyna, zniszczona przez malzenstwo z obowiazku. Ech... Za duzo takich historii.
    Magau

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu go nie znoszę i pewnie dlatego u mnie jest taki jaki jest :) Ja wiem, że jego fanki krzyczałby jaki to on jest kochany, odpowiedzialny, przystojny, dzielny, męski, dojrzały...Cholera, nawet jestem w stanie wymieniać do znudzenia wszystkie jego zalety. No właśnie...Do znudzenia :) Dla mnie zawsze pozostanie ciepłą kluchą;)

      Dziękuję, że za komentarz, bo nie sądziłam, iż jeszcze ktoś tu zagląda :D Ech, może w końcu zmotywuję się do wstawiania kolejnych rozdziałów.

      Usuń