Usagi
rozciągnęła się błogo w swoim łóżku. Najadła się do
syta naleśników z dżemem truskawkowym i przez napad
łakomstwa znowu nie mogła się przekręcić na drugi bok. Wakacje
powoli dobiegały końca, a ona w dalszym ciągu nie miała pomysłu
na życie. Oczywiście snuła dalekie marzenia o ślubie z Mamoru,
ale nie były one tak piekne i kolorowe jak kiedyś, gdy przystojny
Tuxedo przysłonił cały jej świat. Dawniej, na sam dźwięk jego
głosu serce dostawało palpitacji. Teraz była podirytowana, że
nie traktuje jej jak swoją partnerkę. Owszem, zaręczyli się, ale
co z tego?! Odnosił się do niej, jakby nadal byłą rozpieszczoną
dziewczynką, którą poznał kilka lat temu. Kompletnie nie
dostrzegał, że się zmieniła albo nie chciał dostrzec. Przecież
każdy człowiek ma wady i nikt nie jest ideałem. Czemu Mamoru
nieustannie dążył do perfekcji i wszystko planował? Nie chciał,
by ich wspólne życie skrywało chociaż odrobinę
tajemnicy?
„Wspólne życie...”-westchnęła
ciężko.
Niegdyś wspaniała wizja, a od kilku nocy senny
koszmar, który niepokoił Usę. Uwielbiała śnić, gdy
kroczyła po czerwonym dywanie w białej sukni, a przed ołtarzem
czekał na nią Chiba. Niestety scenariusz uległ zmianie i gdy
narzeczony wyciągał do niej dłoń, nie widziała jego twarzy.
Obraz zamazywał się, pozostawała czarna dziura...
-To chyba
nie jest zły znak?-złotowłosa powiedziała na głos.-Seiya na
pewno by powiedział, że nie mam się czym przejmować-nieświadomie
przywołała postać bruneta.
Względem niego również
miała mieszane uczucia. Sposób, w jaki okazywał jej swoje
zainteresowanie był krępujący, lecz nie mogła zaprzeczyć, że
nie robi na niej wrażenie. Chyba nawet zbyt duże, bo rumieniła
się przy nim z zaskakującą częstotliwością, próbując
znaleźć sensowne wytłumaczenie tej reakcji.
-Dziewczyny w
klubie patrzyły na mnie z zazdrością, bo Seiya tańczył tylko ze
mną. To było...takie przyjemne-namyśliła się.-On naprawdę jest
pociągającym mężczyzną.
Tsukino miała szczęście, że Luna
i Artemis zniknęli gdzieś zaraz po śniadaniu. Dwa koty stojące
na straży przyszłości, sprawiłyby jej niezłą burę. Przyszła
królowa Kryształowego Tokio podziwiała innego
mężczyznę!
Odgłos kroków na schodach przebudził Usę
z letargu i zsunęła się z łóżka. Drzwi się uchyliły, a
w progu stanęła Ikuko.
-Usagi kochanie, Mamoru do
Ciebie-poinformowała z mało entuzjastyczną mina.
-Dziękuję
mamo, zaraz zejdę-poprawiła bluzkę oraz białe szorty.
Przejrzała
się na koniec w lustrze i zbiegła na dół.
-Mamo-chan!-uwiesiła
mu się na szyi, dając buziaka w policzek.
-Witaj, Usako-odsunął
ją delikatnie od siebie i usiedli na kanapie w salonie.-Wpadłem
sprawdzić, czy pamiętasz o dzisiejszej
imprezie.
-Imprezie?!-krzyknęła zaskoczona.
-Czyli
zapomniałaś-stwierdził z zawodem.
-Nie! To...To nie
tak!-panicznie zaprzeczyła.
Szukała głęboko w pamięci, kiedy
mógł jej powiedzieć o jakiejś imprezie. Czy w ogóle
mówił? Zdarzało się, że odpływała, gdy opowiadał jej o
stażu lub uczelni. Nie interesowała się medycyną, a przypadki na
temat których zdawał dokładne relacje, przyprawiały ją o
dreszcze. Możliwe, że podczas jednej z tych rozmów
wyłączyła się, toteż przegapiła „świetną”
nowinę.
-Mamo-chan, ja tylko żartowałam-zachichotała
nerwowo.-Oczywiście, że pamiętam. Jak mogłabym
zapomnieć?
-Świetnie. W takim razie będę po Ciebie o
17:00-oświadczył.
Zabrzmiało to tak, jakby zaklepywał kolejkę
w sklepie mięsnym. Pożegnał się bardzo oficjalnie i dziewczyna
została sama z problemem...
Godziny mijały błyskawicznie, ale
Usagi postanowiła dać z siebie wszystko oraz pokazać Chibie, że
można na nią liczyć. Była gotowa parę minut przed umówioną
godziną i chociaż państwo Tsukino nie byli zachwyceni chłopakiem
córki, ani dzisiejszym wypadem, to wygląd blondynki ich
zachwycił.
Dzwonek zaalarmował o nadejściu gościa, więc pan
Tsukino otworzył wrota swojej posiadłości. Mamoru przywitał się
z przyszłym teściem i wszedł do środka. Oniemiał na widok Usy,
która niczym nie przypominała słodkiej panienki z zabawną
fryzurą. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie lubił jej fryzury, bo
to jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że zaręczył
się...z dzieckiem. Coraz częściej żałował, iż sam nie może
wybrać kobiety, która sprawdziłaby się w roli żony.
Aktualna nawet nie potrafiła gotować i bał się, że przy
pierwszej okazji puści mieszkanie z dymem. Poza tym, z takim
apetytem zawartość portfela obskubie równie łatwo.
Mimo
iż Usagi prezentowała się jak na młodą damę przystało, to
cichy głos podpowiadał mu, że zmiana uczesania oraz przywdzianie
eleganckiej sukienki nie zmienią charakteru człowieka.
„Dopóki
nie zacznie mówić, to nie będzie źle. Może ją uprzedzę,
żeby nie zaczynała rozmowy pierwsza.”-przemknęło mu przez
myśl.
Do lokalu, gdzie miała odbyć się impreza dojechali w
milczeniu. Blondynka była spięta, bo bała się popełnić jakąś
gafę. Przed wejściem dostała kilka wskazówek i para
wkroczyła na salony pod ramię.
Sailor Moon wydawało się, że
nie ma nic gorszego od brzemienia wojowniczki. Niestety przeliczyła
się. Naprawdę bardzo starała się zrozumieć cokolwiek z
referatu, który był odczytywany, ale na darmo. Wiedziała,
że mówca jest profesorem Mamoru, a zarazem jego autorytetem.
Dlatego siedziała cicho jak mysz pod miotłą.
Po części
oficjalnej zaproszono wszystkich na małe przyjęcie. Brunet
rozmawiał ze znajomymi ze szpitala i wciąż był oczarowany
słowami dr Igarashi. Natomiast niebieskooka przypominała dodatek
do gazety. Powoli piła szampana, a rozbiegany wzrok zatrzymywał
się na smakowitych przekąskach. Trzymała się dzielnie, lecz
każda cierpliwość. Ile można znosić obojętność ukochanej
osoby?
Wycofała się dyskretnie do łazienki, opierając dłonie
o zlew.
„W ogóle tu nie pasuję. Mamoru nie odezwał się
do mnie słowem odkąd skończył się to durne przemówienie.
Po co mnie zapraszał? ! Sam świetnie się bawi!”-cisnęła
puderniczką o podłogę.
Poprawiła makijaż i uspokoiła się
odrobinę, ale to, co zastała po powrocie podniosło jej ciśnienie
dwukrotnie. Uśmiechnięty od ucha do ucha Chiba gawędził z
atrakcyjną szatynką. Kobieta schowała za uchem niesforny kosmyk
włosów, spoglądając zalotnie na towarzysza.
Złotowłosa
znowu poczuła się poniżona i wybiegła na zewnątrz bez słowa.
Skoro nie zauważył jej nieobecności, to nie będzie mu dłużej
zawadzać. Wiedziona dziwnym impulsem wyjęła telefon z torebki,
wybierając dobrze znany numer...
Siedziała samotnie na
przystanku autobusowym, chociaż wiedziała, że żaden autobus już
nie przyjedzie. Sportowe auto wyhamowało gwałtownie, a ze środka
wyskoczył rozgorączkowany Seiya.
-Odango, co tu robisz
sama?!-ukucnął przed ukochaną, by ich twarze zrównały
się.
-Przepraszam, że wyciągnęłam Cię z domu o tak późnej
porze. Nie miałam pojęcia, co robić. Stąd ten telefon...
-To
nic, spokojnie. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-Byłam z
Mamoru...Na przyjęciu...-wydukała.
-Gdzie on jest
teraz?!
-Został tam, to jego impreza.
-Żartujesz
sobie?!-zdenerwował się.
Najchętniej przyłożyłby Chibie za
egoizm, ale opanował się. Jego Odango była najważniejsza.
-Czemu
wyszłaś? Pokłóciliście się?-chyba niepotrzebnie drążył
temat, bo Usa przygarbiła się.
-Och Seiya, a co taka głupia
gęś jak ja może robić na odczytaniu referatu o...o czymś tam.
Widzisz?! Nawet nie pamiętam tematu! Jestem beznadziejna!-załamała
ręce, w tym czasie żołądek upomniał się o kolację.
-Nie
jesteś beznadziejna, ale głodna na pewno-uśmiechnął
się.-Zabieram Cię do siebie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.
Co powiedzą Taiki i Yaten?
-Szykowali się do wyjścia, więc
pewnie ich nie ma. Chodź, bo zamarzniesz-zdjął swoją kurtkę i
okrył jej ramiona.
Po ich odjeździe na pustej ulicy odbijało
się tylko światło latarni...
****
Kiedy
Seiya ratował swoją ukochaną z opresji, Taiki stanął przed
arcytrudnym wyborem. Zaplanował wypad do klubu i wyrzucił z szafy
połowę ubrań. Postawił sobie jeden cel, który za wszelką
cenę musiał osiągnąć-umówić się z Theą na prawdziwą
randkę. Bez zbędnych pretekstów i zabawy w
podchody.
-Startujesz w wyborach Miss?-Yaten wszedł do pokoju
brata.
-Nie, ale zapisałem Ciebie. Podobno masz największe
szanse-szatyn odgryzł się,
W końcu zdecydował się na
ciemnofioletową koszulę, która podkreślała jego fiołkowe
oczy.
-Gdzie się tak stroisz?-srebrnowłosy dalej wiercił mu
dziurę w brzuchu.
-Idę do klubu, jakiś problem?
-Nie-rozsiadł
się w fotelu.-Jednak powód dla którego tam idziesz,
już może być problemem.
-O co Ci chodzi?
-Dobrze wiesz o
co, a raczej o kogo. Pewna ruda barmanka zawróciła Ci w
głowie i chodzisz przez nią jak lunatyk. Tylko, po co tyle
zachodu? Nie wiadomo ile zostaniemy na Ziemi. Księżniczka może
nas potrzebować w każdej chwili, więc nie widzę sensu w
zawieraniu nowych znajomości.
Starszy Kou drgnął niespokojnie,
bo w tych słowach było dużo prawdy. Jednak pokusa była
silniejsza i nie chciał brać pod uwagę ewentualnego powrotu na
Kinmoku. Na pewno nie teraz.
-Po prostu idę się rozerwać. Nie
interesują mnie Twoje głupie domysły.
-No to idę z
Tobą-rzucił beztrosko.
-Co?!
-Zabawimy się, przecież to
zwykły wypad do klubu. Nie chcę, żebyś czuł się osamotniony.
A, i ja prowadzę!-zaznaczył przed wyjściem.
-A niech
to!-rzucił marynarkę na łóżko.-Zresztą, wszystko jedno.
W najlepszym wypadku go uduszę.
****
Minako
czyściła podłogę na zapleczu, wykonując zamaszyste ruchy. Całą
złość wyładowywała na...mopie, bo nic lepszego nie nawinęło
się pod rękę. Uważała, że cały świat się na nią uwziął,
ponieważ od rana spotykały ją same nieprzyjemności. Począwszy
od rozmowy z Luną i Artemisem, a skończywszy na telefonie ze
szpitala.
Uparte koty zrobiły jej nalot w domu i nasłuchała
się, jaka to jest nieodpowiedzialna.
„Powinni pilnować Usagi,
by nie randkowała z Seiyą.”-prychnęła pod nosem.
Z kolei
druga wiadomość dostarczyła Wenus bólu głowy, gdyż
poproszono ją o zgłoszenie się do szpitala w trybie
natychmiastowym. Musieli powtórzyć badania, a ona nie cierpi
igieł.
-Mina-chan, mogę Cię prosić?-Thea wychyliła głowę
zza drzwi.
-Już idę.
Blondynka zdjęła fartuszek i wyszła
na salę.
-Jest spory ruch i dziewczyna, która wróciła
z urlopu może sobie nie poradzić. No i...przyszedł Twój
znajomy-bursztynowłosa wskazała palcem na Yatena.
-Jasna
cholera!-Aino pokręciła głową.-Same nieszczęścia!
-Przykro
mi, pójdziesz do niego?
-Dobra, jakoś przeżyję-ruszyła
zmierzyć się ze swoim wrogiem.
Wystarczyło, że panna Aider
została sama i Taiki momentalnie pojawił się przed jej
obliczem.
-Nie spodziewałam się Ciebie.
-Ale powitanie, mam
sobie iść?
-Nie, ależ skąd!-złapała go za rękę, ale
szybko się wycofała.-Mam dziś tyle pracy.
-Znajdziesz dla mnie
czas? Chciałbym Cię o coś zapytać-uśmiechnął się ciepło.
Za
taki uśmiech fanki Three Lights dałyby się poćwiartować, toteż
nic dziwnego, że dziewczyna uległa urokowi muzyka.
-Daj mi
chwilkę. Podam drinki, dobrze?
-Oczywiście, czekam.
Usiadł
blisko baru i nerwowo stukał palcami o stolik. Niecierpliwił się,
ale Thea dosiadła się.
-Już jestem!-pomachała mu ręką przed
nosem.-O co chciałeś zapytać?
-Nie zrozum mnie źle,
ale...Chodzi o to, że...
-No wyduś to wreszcie.
-Spotkajmy
się. Kiedy będziesz mogła-dodał pospiesznie.
-Spotkać
się...W sensie randka?-zapytała nieśmiała.
-Tak, chciałabym
spędzić z Tobą dzień, jeśli w ogóle to
rozważasz.
-Wiesz-szmaragdowe oczy dziewczyny zalśniły.-To
świetny pomysł. Jutro mam wolne, więc...-popatrzyła na niego
pytająco...
-Doskonale. Podaj mi adres i wpadnę po Ciebie.
Atrakcje dnia pozostaną tajemnicą-puścił jej oczko.
Cieszyła
się, że światła w kubie maskują rumieńce na jej twarzy.
Inaczej wydałoby się, że jest bardziej podekscytowana, niż to
okazała.
O ile Taikiemu się poszczęściło, to jego młodszemu
bratu niekoniecznie. Minako przyjęła od niego zamówienie,
ale nie wysilała się na uprzejmość.
-Chlup w ten głupi
dziób!-trzasnęła pełnym kieliszkiem o stolik, a kilka
kropel wylało się.
-Coś powiedziała?!-Yaten rozsierdził
się.
-Wyluzuj. Mogłabym Ci rozbić butelkę na tym pustkowiu,
które skrywa srebrna grzywa, ale najpierw zbiorę
świadków.
-Świadków? Zmieniasz wyznanie?
-Nie,
oskarżę Cię o molestowanie!-wycedziła.
-Idiotka!
-Palant!
-Koniec
żartów!-szarpnął ją za ramię.-Jedno moje słowo i
wylecisz z pracy. Chcesz tego?!
-Bardzo proszę! Wtedy przyjmę
propozycję Allana i zostanę jego asystentką. Będziesz mnie
widywał prawie codziennie! Cudowna perspektywa!
-Asystentką
Allana?! Po moim trupie! Jeśli...-urwał w połowie, a ma jego
twarzy pojawił się niepokój.-Aino-san, krew Ci leci z
nosa.
-Co?-pociągnęła dłonią pod nosem i zobaczyła ciemne
palmy.-To nic.
-Idziemy do łazienki.
-Puść!-chciała się
wyswobodzić.-Jestem samodzielna!
-Ciężko w to
uwierzyć-bąknął.-Nie chcę Cię mieć na sumieniu.
Yaten stał
z boku i patrzył , jak Mina myje twarz. Na umywalce poniewierały
się papierowe ręczniki ubrudzone krwią, a jego obawy
wzrastały.
-Zostaw mnie samą-poprosiła cicho.
-Na
pewno?
-Tak!
Zrobił kilka kroków i oparł czoło o
zimną ścianę. Co ta przeklęta wojowniczka z Wenus z nim
wyprawiała?! Nagromadziło się w nim tyle sprzecznych uczuć, że
nawet alkohol nie pozwoliłby mu zapomnieć...
Czesc. Czytam z zapartym tchem. Swietne pioro. Tylko mimo, ze nie przepadam za Mamoru, ale hmm ie jest za bardzo szorstki?
OdpowiedzUsuńAle niestety jesli Usa by zostala z nim. Tak bedzie wygladac przyszlosc. Zywiolowa dziewczyna, zniszczona przez malzenstwo z obowiazku. Ech... Za duzo takich historii.
Magau
Ja po prostu go nie znoszę i pewnie dlatego u mnie jest taki jaki jest :) Ja wiem, że jego fanki krzyczałby jaki to on jest kochany, odpowiedzialny, przystojny, dzielny, męski, dojrzały...Cholera, nawet jestem w stanie wymieniać do znudzenia wszystkie jego zalety. No właśnie...Do znudzenia :) Dla mnie zawsze pozostanie ciepłą kluchą;)
UsuńDziękuję, że za komentarz, bo nie sądziłam, iż jeszcze ktoś tu zagląda :D Ech, może w końcu zmotywuję się do wstawiania kolejnych rozdziałów.