czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXVII


-Bardzo się cieszę, że się rozumiemy-Yaten prowadził rozmowę telefoniczną i był wyraźnie zadowolony z jej przebiegu.-Napisz do mnie maila albo zadzwoń, to odbiorę Cię z lotniska.
-...
-Jasne. Jeszcze raz Ci dziękuję, do zobaczenia-rozłączył się, ale szybko stracił dobry humor.
Jego wzrok zatrzymał się na dodatku reklamowym, który przyniósł razem z pocztą. Początkowo nie zwrócił uwagi na byle pisemko, ale zamarł momentalnie, gdy zobaczył zdjęcie brata.
„W takim tempie Seiya zostanie celebrytą roku. Co tym razem?! Znaleźli jego drugą żonę?!”-przeczyła tytuł pod fotografią i do reszty pozbawiło go entuzjazmu.
-O cholera!-wyrwało mu się.-Jednak może być gorzej.
-Co się stało?-Seiya pojawił nagle, a srebrnowłosy spanikował.
Ukrył za plecami gazetę, ale ten nie dał się tak łatwo zbyć.
-Co tam chowasz?-próbował zajrzeć mu przez ramię, lecz zielonooki sprytnie odsuwał się na boki.
-Oj, daj spokój!-obruszył się.-Idź coś zjedz albo nie wiem-zrobił kolejny unik.
-Dziękuję, jestem po śniadaniu-wyrwał gazetę z rąk Yatena.
Najpierw śmiał się pod nosem, ale z każdą sekundą jego uśmiech przygasał. Wargi mu zadrżały, a twarz zalało kilka odcieni czerwieni, kończąc na fiolecie. Zaklął siarczyście, aż uszy zabolały i wpadł w szał.
-Zapłacą mi za te oszustwa! Jakim prawem Rei ośmieliła się powiedzieć coś takiego?! Może i jest w ciąży, ale na pewno nie ze mną!
-Zatem mamy cud!-młodszy Kou zironizował, lecz brunet spiorunował go wzrokiem.
-Dobra, głupi żart-przyznał z trudem.-Chociaż dobrze wiesz, że tłumaczenie nic Ci nie pomoże. Naszej szamance wszystko się poplątało albo robiła to po ciemku. Chyba, że...-zmrużył podstępnie oczy.-Zapłodniłeś ją przez dziurkę od klucza.
-Yaten!!!-muzyk wrzasnął, ile miał sił w płucach.-Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę. Naprawdę jestem na granicy wytrzymałości!
-W porządku, ale dużo w tym Twojej winy. Pamiętasz, że Cię ostrzegałem?
-Pamiętam! Nie zrzędź już, ok?-westchnął, zmęczony prasową nagonką.
Niespodziewanie obaj mężczyźni usłyszeli rozdzierający krzyk. Srebrnowłosy od razu rozpoznał głos Mai, dlatego popędził na górę do pokoju dzieciaków. Pchnął drzwi od balkonu i z przerażeniem zobaczył, jak dziewczynka zwisa z balustrady, piszcząc wniebogłosy. Hiro próbował wciągnąć siostrę, jednak śliski materiał sukienki wymykał mu się z rąk.
Yaten poczuł jak krew odpływa mu z głowy. Natychmiast rzucił się na ratunek, bez problemu chwytając małą w pasie. Nie potrzebował dużo czasu, by znalazła się w jego bezpiecznych ramionach. Spojrzał w dół i zakręciło mu się w głowie na widok połamanej drabiny. Bywało, że nie potrafił trzymać nerw na wodzy, a tym razem niewiele brakowało i sprawiłby manto swoim pociechą.
-Co wy wyprawiacie?! Czyj to był pomysł?! Twój?!-szarpnął synka za ramię.
-Nie, ja nic nie zrobiłem!-chłopiec zaprzeczył, przestraszony nagłym wybuchem gniewu.
-Hiro, nie kłam! Prosiłem, żebyś nie kłamał!
-Nie kłamię!-maluch był bliski płaczu.-To ona chciała się bawić w głupi sposób!
Zielonooki popatrzył na skruszoną minę córeczki.
-Tatku, on mówi prawdę. Gomenasai...-oparła głowę o jego tors.
-Mogłaś zrobić sobie krzywdę. Mama po jutrze wychodzi ze szpitala, a wy urządzacie takie powitanie-pokręcił głową.
-Nieee...Ja mamę przytulę, o tak mocno!-oplotła jego szyję, dając buziaka w policzek.

Nerwy powoli się ulotniły, ale nie zrezygnował z kary. Doskonale wiedział, że jeśli małe diablęta nie dostaną nauczki, to następnym razem skoczą z dachu. Przy tak ekstremalnej parce lepiej było dmuchać na zimne.
Podczas gdy Yaten wprowadzał w życie swoje innowacyjne metody wychowawcze, Seiya wpuścił do domu Elzę. Dziewczyna tryskała energią, omijając go powabnie. Równie szybko się rozgościła, poprawiając figlarnie jasne loki. Kou znając jej prawdziwą tożsamość już nie był zachwycony.
-Uuu...Ktoś tu jest nie w humorze-przegryzła dolną wargę.
-A co?! Mam skakać z radości, gdy Rei wrabia mnie w ojcostwo?! Palcem nie tknąłem tej kobiety!
-Ja właśnie w podobnej sprawie-uniosła rękę do góry.
-Też jesteś w ciąży?-odgryzł się.
-Ale zabawne-odechciało się jej żartów.-Jeszcze mi podziękujesz. O cudownym poczęciu możesz zapomnieć. Wiem, kto zmajstrował Hino brzdąca.
Brunet doskoczył do niej ze zwinnością dzikiego kota, blokując drogę ucieczki.
-Kim jest ten tchórz?!
Nachyliła bliżej twarz, by spojrzeć mu głęboko w oczy.
-Mężczyzna, który porwał Ci dziecko-Chiba Mamoru-odparła chłodno, opierając się z powrotem o kanapę.
Tego było stanowczo za wiele. Złapał za kubek z niedopitą herbatą i cisnął nim o ścianę. Kawałki drobnego szkła odbiły się od podłogi, a rozmyta ciecz stworzyła ogromną plamę. Gdyby Mamoru akurat stał obok, to Seiya z pewnością by go zabił. Nigdy nie był tak wściekły, a teraz całkowicie stracił nad sobą kontrolę. Jedyne, co w danej chwili pomyślał, że Chiba postradał rozum. Inaczej nie umiał wytłumaczyć jego szalonych intryg.
Yaten dołączył do towarzystwa, ale przemilczał fakt, iż brat zdemolował mu salon. Jednak nie powstrzymał się przed skomentowaniem obecności Galaxi pod jego dachem.
-Toleruję Cię, ale to nie znaczy, że masz całodobowy wstęp do mojego domu. Jazda stąd-wskazał palcem na wyjście.
-Mówi Ci coś wyrażenie:kultura osobista?-zapytała z przekąsem.
-Masz pecha, bo nie.
-Zamknijcie się!-czarnowłosy przerwał bezsensowną dyskusję.-Potrzebuję waszej pomocy. Muszę się dostać do domu Chiby.
-Porąbało Cię braciszku?! Chcesz się włamać?! Wiesz, co będzie jak nas przyłapią? Już masz temat na kolejną okładkę: Z wokalisty do kryminalisty. Gratuluję!-prychnął pogardliwie.
-Czy Ty zawsze widzisz wszystko w ciemnych kolorach?
-Jestem realistą-mruknął.
-Słabo mi się robi, jak was słucham. Ja Ci pomogę, Kou. Opowiadaj, co wymyśliłeś-posłała srebrnowłosemu wrogie spojrzenie.
-Mamoru pracuje w szpitalu i na pewno ma nocne dyżury. Wtedy byłaby najlepsza okazja do przeszukania jego gabinetu. O to mi głównie chodzi-stwierdził bardzo poważnie.
Blondynka zasępiła się, rozważając dokładnie pomysł Seiyi. Właściwie tylko ona mogła umożliwić wejście do jaskini wroga.
-Widzę jedno rozwiązanie, taras. Zostawię uchylone drzwi, a reszta zależy od Ciebie.
-Doskonale-uśmiechnął się.-Dobrze, że jesteś po mojej stronie.
Yaten wiedział, iż porywają się z motyką na słońce, ale co mógł zrobić? Skoro jego starszy brat ubzdurał sobie włamanie, to musiał go pilnować.
„Najwyżej razem będziemy chodzić po spacerniaku.”-machnął ręką.

****
Na szkolnym korytarzu panował gwar. W czasie przerwy dzieci podzieliły się na kilka mniejszych grup i gawędziły wesoło. Ichiro stał pod klasą razem z Mai, Emi oraz chłopcem o ciemnobrązowych włosach. Właśnie rozwijał cukierka, którego dostał od srebrnowłosej kuzynki, gdy ktoś go zaczepił. Zdziwił się, że zadzierająca nosa Miyuki Honoka odezwała się pierwsza. W końcu sama dobierała sobie przyjaciół, a on na pewno nie należał do tego „zaszczytnego” grona. Zresztą, wredny uśmieszek malujący się na jej słodkiej buźce działał na niego odpychająco.
Fioletowowłosa dziewczynka o piwnych oczach poprawiła mundurek, przyglądając bacznie koledze.
-Szkoda mi Ciebie-udała smutną.-Twoi rodzice się rozwodzą.
Ichi rozszerzył błękitne tęczówki w zdumieniu. Jednocześnie nie bardzo rozumiał znaczenia słowa rozwód.
-Czyli, że co?-Mai także była zaskoczona.
-Rozwód oznacza rozstanie. Ciocia i wujek nie będą razem, a Ichi będzie musiał zamieszkać z mamą albo w domu dziecka-Emi wyjaśniła skrupulatnie.
-Gdzie?!-chłopiec przestraszył się.
-Nie wierzę-córka Yatena zmarszczyła czoło.-Ona kłamie.
-Mówię prawdę! Rodzice mi tak powiedzieli, więc to musi być prawda!
-Jesteś głupią plotkarką!-Mai popchnęła Miyuki i doszło do szarpaniny.
Nawet z drugiego końca korytarza Hiro dosłyszał krzyk siostry, dlatego pobiegł sprawdzić, co znowu zmalowała. W samą porę odciągnął ja na bok, bo w przeciwnym razie wyrwałaby koleżance włosy z głowy.
-Ściągniesz na nas problemy-ścisnął jej nadgarstek.-Jak zachciało Ci się łazić po drabinie, to ja oberwałem! Spadłaś z kosmosu, czy co?!
-Puszczaj!-próbowała się wyrwać.-Nie moja wina, że się boisz. Gdzie się podział Ichiro?-zwróciła się do kuzynki.
-Uciekł do łazienki -niebieskowłosa wyglądała na najbardziej zalęknioną .

-Idziemy po niego!-wyswobodziła rękę i pociągnęła za sobą Emi.
Odszukały toaletę, ale do środka nie wypadało im wchodzić. Natomiast mały Kou siedział na posadzce i był w szoku. Wszyscy go oszukali, włącznie z tatą, który obiecał powrót do domu.
-Ichi-chan, jesteś tam?-Mai zapukała do drzwi.
-Aha...-blondynek wymamrotał niewyraźnie.
-Chodź z nami, już po dzwonku.
-Nie czekajcie! Zaraz przyjdę.
Dziewczynki wzruszyły ramionami i zawróciły. Może niepotrzebnie się narzucały. Nie pomyślały, iż chłopiec chciał się ich pozbyć, gdyż poczekał chwilkę i wybadał teren. Zamiast do klasy, skierował kroki do głównego wyjścia.

****
Kilka godzin później
Seiya zakładał kurtkę, gdy Yaten przyniósł mu wibrującą komórkę.
-Noś przy sobie, bo podskakuje jak diabeł tasmański-powiedział obrażonym tonem.
Brunet był zdziwiony, kiedy na wyświetlaczu pojawiło się imię jego żony. Czyżby odzyskała rozum? Nie, to byłoby zbyt proste. Do tej pory nic nie przychodziło łatwo, więc dlaczego Usagi miałaby wybaczyć od tak.
Odebrał połączenie, a od powitalnego wrzasku prawie ogłuchł.
-Mów wolniej, bo nic nie rozumiem-zdenerwował się.
-...
-Nie, dopiero miałem po niego jechać-odpowiedział z niepokojem w głosie.
-...
-To niemożliwe! Zaraz tam będę!-rozłączył się.
-Dobrze się czujesz?-zielonooki zauważył, że jego brat ledwo łapie powietrze.
-Ichi zniknął...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz