-Bardzo
się cieszę, że się rozumiemy-Yaten prowadził rozmowę
telefoniczną i był wyraźnie zadowolony z jej przebiegu.-Napisz do
mnie maila albo zadzwoń, to odbiorę Cię z lotniska.
-...
-Jasne.
Jeszcze raz Ci dziękuję, do zobaczenia-rozłączył się, ale
szybko stracił dobry humor.
Jego wzrok zatrzymał się na dodatku
reklamowym, który przyniósł razem z pocztą.
Początkowo nie zwrócił uwagi na byle pisemko, ale zamarł
momentalnie, gdy zobaczył zdjęcie brata.
„W takim tempie Seiya
zostanie celebrytą roku. Co tym razem?! Znaleźli jego drugą
żonę?!”-przeczyła tytuł pod fotografią i do reszty pozbawiło
go entuzjazmu.
-O cholera!-wyrwało mu się.-Jednak może być
gorzej.
-Co się stało?-Seiya pojawił nagle, a srebrnowłosy
spanikował.
Ukrył za plecami gazetę, ale ten nie dał się tak
łatwo zbyć.
-Co tam chowasz?-próbował zajrzeć mu przez
ramię, lecz zielonooki sprytnie odsuwał się na boki.
-Oj, daj
spokój!-obruszył się.-Idź coś zjedz albo nie wiem-zrobił
kolejny unik.
-Dziękuję, jestem po śniadaniu-wyrwał gazetę z
rąk Yatena.
Najpierw śmiał się pod nosem, ale z każdą
sekundą jego uśmiech przygasał. Wargi mu zadrżały, a twarz
zalało kilka odcieni czerwieni, kończąc na fiolecie. Zaklął
siarczyście, aż uszy zabolały i wpadł w szał.
-Zapłacą mi
za te oszustwa! Jakim prawem Rei ośmieliła się powiedzieć coś
takiego?! Może i jest w ciąży, ale na pewno nie ze mną!
-Zatem
mamy cud!-młodszy Kou zironizował, lecz brunet spiorunował go
wzrokiem.
-Dobra, głupi żart-przyznał z trudem.-Chociaż dobrze
wiesz, że tłumaczenie nic Ci nie pomoże. Naszej szamance wszystko
się poplątało albo robiła to po ciemku. Chyba, że...-zmrużył
podstępnie oczy.-Zapłodniłeś ją przez dziurkę od
klucza.
-Yaten!!!-muzyk wrzasnął, ile miał sił w płucach.-Nie
wystawiaj mojej cierpliwości na próbę. Naprawdę jestem na
granicy wytrzymałości!
-W porządku, ale dużo w tym Twojej
winy. Pamiętasz, że Cię ostrzegałem?
-Pamiętam! Nie zrzędź
już, ok?-westchnął, zmęczony prasową nagonką.
Niespodziewanie
obaj mężczyźni usłyszeli rozdzierający krzyk. Srebrnowłosy od
razu rozpoznał głos Mai, dlatego popędził na górę do
pokoju dzieciaków. Pchnął drzwi od balkonu i z przerażeniem
zobaczył, jak dziewczynka zwisa z balustrady, piszcząc wniebogłosy.
Hiro próbował wciągnąć siostrę, jednak śliski materiał
sukienki wymykał mu się z rąk.
Yaten poczuł jak krew odpływa
mu z głowy. Natychmiast rzucił się na ratunek, bez problemu
chwytając małą w pasie. Nie potrzebował dużo czasu, by znalazła
się w jego bezpiecznych ramionach. Spojrzał w dół i
zakręciło mu się w głowie na widok połamanej drabiny. Bywało,
że nie potrafił trzymać nerw na wodzy, a tym razem niewiele
brakowało i sprawiłby manto swoim pociechą.
-Co wy
wyprawiacie?! Czyj to był pomysł?! Twój?!-szarpnął synka
za ramię.
-Nie, ja nic nie zrobiłem!-chłopiec zaprzeczył,
przestraszony nagłym wybuchem gniewu.
-Hiro, nie kłam! Prosiłem,
żebyś nie kłamał!
-Nie kłamię!-maluch był bliski płaczu.-To
ona chciała się bawić w głupi sposób!
Zielonooki
popatrzył na skruszoną minę córeczki.
-Tatku, on mówi
prawdę. Gomenasai...-oparła głowę o jego tors.
-Mogłaś
zrobić sobie krzywdę. Mama po jutrze wychodzi ze szpitala, a wy
urządzacie takie powitanie-pokręcił głową.
-Nieee...Ja mamę
przytulę, o tak mocno!-oplotła jego szyję, dając buziaka w
policzek.
Nerwy
powoli się ulotniły, ale nie zrezygnował z kary. Doskonale
wiedział, że jeśli małe diablęta nie dostaną nauczki, to
następnym razem skoczą z dachu. Przy tak ekstremalnej parce lepiej
było dmuchać na zimne.
Podczas gdy Yaten wprowadzał w życie
swoje innowacyjne metody wychowawcze, Seiya wpuścił do domu Elzę.
Dziewczyna tryskała energią, omijając go powabnie. Równie
szybko się rozgościła, poprawiając figlarnie jasne loki. Kou
znając jej prawdziwą tożsamość już nie był
zachwycony.
-Uuu...Ktoś tu jest nie w humorze-przegryzła dolną
wargę.
-A co?! Mam skakać z radości, gdy Rei wrabia mnie w
ojcostwo?! Palcem nie tknąłem tej kobiety!
-Ja właśnie w
podobnej sprawie-uniosła rękę do góry.
-Też jesteś w
ciąży?-odgryzł się.
-Ale zabawne-odechciało się jej
żartów.-Jeszcze mi podziękujesz. O cudownym poczęciu możesz
zapomnieć. Wiem, kto zmajstrował Hino brzdąca.
Brunet doskoczył
do niej ze zwinnością dzikiego kota, blokując drogę
ucieczki.
-Kim jest ten tchórz?!
Nachyliła bliżej
twarz, by spojrzeć mu głęboko w oczy.
-Mężczyzna, który
porwał Ci dziecko-Chiba Mamoru-odparła chłodno, opierając się z
powrotem o kanapę.
Tego było stanowczo za wiele. Złapał za
kubek z niedopitą herbatą i cisnął nim o ścianę. Kawałki
drobnego szkła odbiły się od podłogi, a rozmyta ciecz stworzyła
ogromną plamę. Gdyby Mamoru akurat stał obok, to Seiya z pewnością
by go zabił. Nigdy nie był tak wściekły, a teraz całkowicie
stracił nad sobą kontrolę. Jedyne, co w danej chwili pomyślał,
że Chiba postradał rozum. Inaczej nie umiał wytłumaczyć jego
szalonych intryg.
Yaten dołączył do towarzystwa, ale
przemilczał fakt, iż brat zdemolował mu salon. Jednak nie
powstrzymał się przed skomentowaniem obecności Galaxi pod jego
dachem.
-Toleruję Cię, ale to nie znaczy, że masz całodobowy
wstęp do mojego domu. Jazda stąd-wskazał palcem na wyjście.
-Mówi
Ci coś wyrażenie:kultura osobista?-zapytała z przekąsem.
-Masz
pecha, bo nie.
-Zamknijcie się!-czarnowłosy przerwał
bezsensowną dyskusję.-Potrzebuję waszej pomocy. Muszę się dostać
do domu Chiby.
-Porąbało Cię braciszku?! Chcesz się włamać?!
Wiesz, co będzie jak nas przyłapią? Już masz temat na kolejną
okładkę: Z wokalisty do kryminalisty. Gratuluję!-prychnął
pogardliwie.
-Czy Ty zawsze widzisz wszystko w ciemnych
kolorach?
-Jestem realistą-mruknął.
-Słabo mi się robi,
jak was słucham. Ja Ci pomogę, Kou. Opowiadaj, co
wymyśliłeś-posłała srebrnowłosemu wrogie spojrzenie.
-Mamoru
pracuje w szpitalu i na pewno ma nocne dyżury. Wtedy byłaby
najlepsza okazja do przeszukania jego gabinetu. O to mi głównie
chodzi-stwierdził bardzo poważnie.
Blondynka zasępiła się,
rozważając dokładnie pomysł Seiyi. Właściwie tylko ona mogła
umożliwić wejście do jaskini wroga.
-Widzę jedno rozwiązanie,
taras. Zostawię uchylone drzwi, a reszta zależy od
Ciebie.
-Doskonale-uśmiechnął się.-Dobrze, że jesteś po
mojej stronie.
Yaten wiedział, iż porywają się z motyką na
słońce, ale co mógł zrobić? Skoro jego starszy brat
ubzdurał sobie włamanie, to musiał go pilnować.
„Najwyżej
razem będziemy chodzić po spacerniaku.”-machnął ręką.
****
Na szkolnym
korytarzu panował gwar. W czasie przerwy dzieci podzieliły się na
kilka mniejszych grup i gawędziły wesoło. Ichiro stał pod klasą
razem z Mai, Emi oraz chłopcem o ciemnobrązowych włosach. Właśnie
rozwijał cukierka, którego dostał od srebrnowłosej kuzynki,
gdy ktoś go zaczepił. Zdziwił się, że zadzierająca nosa Miyuki
Honoka odezwała się pierwsza. W końcu sama dobierała sobie
przyjaciół, a on na pewno nie należał do tego
„zaszczytnego” grona. Zresztą, wredny uśmieszek malujący się
na jej słodkiej buźce działał na niego
odpychająco.
Fioletowowłosa dziewczynka o piwnych oczach
poprawiła mundurek, przyglądając bacznie koledze.
-Szkoda mi
Ciebie-udała smutną.-Twoi rodzice się rozwodzą.
Ichi
rozszerzył błękitne tęczówki w zdumieniu. Jednocześnie
nie bardzo rozumiał znaczenia słowa rozwód.
-Czyli, że
co?-Mai także była zaskoczona.
-Rozwód oznacza rozstanie.
Ciocia i wujek nie będą razem, a Ichi będzie musiał zamieszkać z
mamą albo w domu dziecka-Emi wyjaśniła
skrupulatnie.
-Gdzie?!-chłopiec przestraszył się.
-Nie
wierzę-córka Yatena zmarszczyła czoło.-Ona kłamie.
-Mówię
prawdę! Rodzice mi tak powiedzieli, więc to musi być
prawda!
-Jesteś głupią plotkarką!-Mai popchnęła Miyuki i
doszło do szarpaniny.
Nawet z drugiego końca korytarza Hiro
dosłyszał krzyk siostry, dlatego pobiegł sprawdzić, co znowu
zmalowała. W samą porę odciągnął ja na bok, bo w przeciwnym
razie wyrwałaby koleżance włosy z głowy.
-Ściągniesz na nas
problemy-ścisnął jej nadgarstek.-Jak zachciało Ci się łazić po
drabinie, to ja oberwałem! Spadłaś z kosmosu, czy
co?!
-Puszczaj!-próbowała się wyrwać.-Nie moja wina, że
się boisz. Gdzie się podział Ichiro?-zwróciła się do
kuzynki.
-Uciekł do łazienki -niebieskowłosa wyglądała na
najbardziej zalęknioną .
-Idziemy po
niego!-wyswobodziła rękę i pociągnęła za sobą Emi.
Odszukały
toaletę, ale do środka nie wypadało im wchodzić. Natomiast mały
Kou siedział na posadzce i był w szoku. Wszyscy go oszukali,
włącznie z tatą, który obiecał powrót do
domu.
-Ichi-chan, jesteś tam?-Mai zapukała do
drzwi.
-Aha...-blondynek wymamrotał niewyraźnie.
-Chodź z
nami, już po dzwonku.
-Nie czekajcie! Zaraz przyjdę.
Dziewczynki
wzruszyły ramionami i zawróciły. Może niepotrzebnie się
narzucały. Nie pomyślały, iż chłopiec chciał się ich pozbyć,
gdyż poczekał chwilkę i wybadał teren. Zamiast do klasy,
skierował kroki do głównego wyjścia.
****
Kilka godzin
później
Seiya zakładał
kurtkę, gdy Yaten przyniósł mu wibrującą komórkę.
-Noś
przy sobie, bo podskakuje jak diabeł tasmański-powiedział
obrażonym tonem.
Brunet był zdziwiony, kiedy na wyświetlaczu
pojawiło się imię jego żony. Czyżby odzyskała rozum? Nie, to
byłoby zbyt proste. Do tej pory nic nie przychodziło łatwo, więc
dlaczego Usagi miałaby wybaczyć od tak.
Odebrał połączenie, a
od powitalnego wrzasku prawie ogłuchł.
-Mów wolniej, bo
nic nie rozumiem-zdenerwował się.
-...
-Nie, dopiero miałem
po niego jechać-odpowiedział z niepokojem w głosie.
-...
-To
niemożliwe! Zaraz tam będę!-rozłączył się.
-Dobrze się
czujesz?-zielonooki zauważył, że jego brat ledwo łapie
powietrze.
-Ichi zniknął...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz