Usagi
nie spała całą noc. Spędziła razem z mężem długie godziny na
posterunku i gdyby nie on, nie skleiłaby poprawnie zdania. Nawet
pozwoliła odwieść się do domu, chociaż chciała mu towarzyszyć
w poszukiwaniach. Zrozumiała, że w takim stanie byłaby tylko
balastem. Patrząc na szklankę wypełnioną czarną cieczą, czuła
pustkę. Mako oraz Hotaru dzielnie ją wspierały, nie odstępując
na krok. Niestety im bardziej pocieszały swoją przyjaciółkę,
tym większa gorycz zżerała ją od środka. Synek był całym jej
światem i żadne, ciepłe słowa nie mogły dać nadziei. Nie było
dobrze, jeżeli miała przy sobie Ichiego. Czym sobie zasłużyła na
takie cierpienie? Czyż nie uratowała całego świata przed złem?
Nie stawiała szczęścia innych na pierwszym miejscu? Jeden raz
pomyślała o własnym życiu, a los okazał się wyjątkowo
okrutny...
Tomoe otworzyła drzwi i w progu zobaczyła zmęczonego
Seiyę. Nie wyglądał na kogoś, kto przynosi radosne wieści. Był
jeszcze bardziej zafrasowany, niż poprzedniego wieczora.
-Wejdź
proszę-wzięła go pod ramię.-To przecież Twój dom.
-Nie
powiedziałbym-starał się nie patrzeć na brunetkę.-Jak ona się
czuje?
-W ogóle nie spała. Nie che jeść, ani pić. A Ty
jak się trzymasz? Wiadomo już coś?
Kou pokręcił przecząco
głową.
-Nie mów jej, że byłem-poprosił błagalnym
tonem.-Chciałem tylko sprawdzić...Sama wiesz...-rozejrzał się
smętnie wokół.-Opiekujcie się Usagi. Nie wrócę bez
małego-odwrócił się i zbiegł po schodach.
Hotaru mocno
zaciskała pięści, aby mu się powiodło...
****
Słońce
wdzierające się przez zakamarki, rozświetliło złote refleksy na
jasnej czuprynie małego chłopca. Ocknął się, przecierając
zamglone oczy i dotarło do niego, że naprawdę uciekł od rodziców.
Spędził noc na strychu obcego domu, a teraz troszeczkę żałował
wczorajszej eskapady. Zaprzyjaźnił się z Shoną, a ona zajęła
się nim troskliwie. Jednak najlepiej spałoby się we własnym
łóżku. O ciepłym posiłku mógł na razie pomarzyć,
a przekąsiłby coś smacznego.
Aizawa wstała wcześniej, by
umknąć spod czujnego oka opiekunki. Chciała zrobić śniadanie dla
Ichiego, lecz nie podejrzewała, iż Elza jest o wiele bystrzejsza.
Usłyszała niepokojące szmery na dole, dlatego założyła szlafrok
i zeszła do kuchni. Ze zdziwieniem podpatrywała, jak jej
podopieczna robi napad na lodówkę.
-Kochanie, po Ci tyle
jedzenia?-blondynka wyszła z ukrycia.
Dziewczynka podskoczyła do
góry, wypuszczając z rąk mleko.
-Ja...To
znaczy...Znalazłam pieska!-wymyśliła na poczekaniu.
-Tak? A
mogę zobaczyć?
-Nie! Bo...Bo on szczeka!
-Zdziwiłabym się,
gdyby nie szczekał. To jak? No prowadź-wzięła ręce pod
boki.
-Ale Elzo-brunetka próbowała się ratować.-Musimy
teraz? Może jak wrócę ze szkoły/
-Dlaczego? Przecież
teraz mamy czas-dziewczyna wyczuła, że mała coś kręci.-No
szybciutko, gdzie go ukryłaś?
-Strych...-poddała
się.
Jasnowłosa wzięła Shonę za rękę i pociągnęła prosto
we wskazane miejsce.
-Lepiej nie, a jak Cię pogryzie?-złapała
się poręczy, chcąc opóźnić marsz.
-Ciebie jakoś nie
pogryzł-szarpnęła za drzwi i obie znalazły się w pomieszczeniu
pełnym rupieci.
Pierwsze, co opiekunce rzuciło się w oczy, to
chłopiec siedzący na materacu pod ścianą.
-Ładny ten Twój
piesek-zerknęła karcąco na czarnowłosą.-Młody człowieku,
idziesz ze mną.
Seiya nie był świadomy, że Galaxia przypadkiem
natknęła się na jego syna, dlatego razem z Taikim szukał go na
własną rękę. Stopniowo tracił zapał i siły, gdy kolejna osoba
zaprzeczyła, iż mogła widzieć Ichiro.
-Taiki, ja nie mam
pojęcia co robić-muzyk zrobił chwilowy postój w
parku.-Akurat wtedy, gdy jestem bliżej córki, tracę syna.
Zaraz zwariuję, przysięgam!
-Spokojnie-szatynowi było przykro,
kiedy patrzył jak jego brat się męczy.-Na pewno jest cały i
zdrowy. Niedługo będzie z Tobą.
Muzyk uśmiechnął się
gorzko, a z kieszeni kurtki wydobył się sygnał sms'a. Sprawdził
od niechcenia wiadomość i osłupiał.
Twoje
dzieci same pchają się w
łapy tego wariata. Nie nadążam z
pilnowaniem, więc z łaski swojej
ogarnij się. Za 10 min
pod Twoim
domem
E.
Starszy Kou
przeczytała na głos i wniosek nasunął mu się sam.
-Może i
nie jest już groźna, ale bezczelna na pewno.
-Lecz
skuteczna!-niebieskooki pognał do auta.
-Nie myśl, że pozwolę
Ci prowadzić!
Mężczyźni złamali wszystkie zakazy panujące w
mieście, ale na czas stawili się pod apartamentem małżeństwa
Kou. Niezadowolona dziewczyna siedziała na ławce, a para dzieciaków
kręciła się wokół.
-Może lanie Cię ominie-Shona
poklepała kolegę po plecach, jednak nie zabrzmiało to
pokrzepiająco.
Ichi rozpłakał się dopiero, gdy poczuł znajome
ciepło. Przytulał go tata i naprawdę zrobiło mu się wstyd, że
uciekł.
-Gdzie Ty się podziewałeś?! Wiesz jak się o Ciebie
martwiliśmy?!-Seiya za ostro krzyknął, ale złagodził ton na
widok zaczerwienionych oczu chłopca.-Nigdy więcej tego nie
rób-przytulił go mocniej.
Nim się obejrzał, Usagi
wyrwała mu małego z objęć i sama zaczęła ściskać oraz
obsypywać buziakami.
-Mama! Wszyscy patrzą-wytarł buzię
rękawem.-Shona mi pomogła.
Usa w napływie szczęścia wzięła
dziewczynkę w ramiona, całując ją w czubek głowy. W tym momencie
wstrzymała oddech, bo jej serce zatrzepotało gwałtownie w
piersiach. Tylko przy Ichim czuła coś podobnego...
-Ma dobrą
intuicję, ale nic się nie zmieniła przez te lata. Szczęście po
naszej stronie, że Chiby nie było w domu-Galaxia zagadnęła
Taikiego.
Odeszli na bok, aby dać trochę prywatności uradowanym
rodzicom.
-Ile to jeszcze potrwa?-skierował na nią fiołkowe
spojrzenie.
-Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć.
-Nie
wiesz, czy nie możesz?
-I jedno i drugie.
****
Minako wreszcie
poczuła zapach wolności. Opuściła szpitalne mury w eskorcie
Yatena i w myślach starała się rozgryźć jego odmienne
zachowanie. Odpuściła, gdy w skrócie opowiedział, co się
wydarzyło przez okres jej nieobecności. Posprzeczali się nawet, bo
koniecznie chciała zobaczyć się z Usagi. Jednak srebrnowłosy
stanowczo odmówił i żadne jęki nie pomogły, ponieważ
dawno się uodpornił. Zresztą, nie byłby sobą, gdyby jego zdanie
nie liczyło się jako pierwsze.
Wenus odetchnęła, że dzieci
nie unicestwiły się nawzajem. Na szczęście nie słyszała o
incydencie z balkonem, inaczej wróciłaby do szpitala, ale na
intensywną terapię. Z nową energią wkroczyła do sypialni,
przytulając głowę do pachnących poduszek. Później wzięła
gorący prysznic, by całkowicie pozbyć się nieprzyjemnych
wspomnień. Otulona białym ręcznikiem na boso przeszła po zimnej
posadzce. Rozpuściła włosy, rozczesując ich złote pasma, kiedy
silne dłonie objęły ją w pasie, a ciepłe wargi złożyły
pocałunek na szyi. Odchyliła głowę do tyłu, kołysząc się w
ramionach męża.
-Przerażasz mnie-zachichotała.
-Stęskniłem
się-ukrył twarz w jej włosach.
-Gdzie dzieciaki?
-Próbują
przewrócić salon do góry nogami-zażartował.
-I
jak im idzie?
-Są na dobrej drodze.
-Dobrze, więc my
porozmawiamy-spoważniała, ostrożnie wyswobadzając się z
uścisku.
Usiadła na łóżku i poprawiła ręcznik, który
trochę się zsunął. Kou zaniepokoił się, że Mina coś
podejrzewa albo ktoś życzliwy się wygadał.
-Mówisz mi
prawdę?-zapytała bez ogródek.
„Dla Twojego dobra lepsze
jest kłamstwo.”
-Oczywiście-wypadł w miarę naturalnie.-Ile
razy mam Ci to powtarzać?
-Lubię się z Tobą droczyć-rozłożyła
się na pościeli, , przekręcając na bok.-Zmiękłeś
ostatnio.
-Zdaje Ci się-przyciągnął ją do siebie, łącząc
ich usta ze sobą.-Jestem romantyczny.
-Nie sądzisz, że to
banalne?-zmrużyła zalotnie powieki.
-Nie jesteś Czarodziejką z
Wenus? Nie podobają Ci się takie triki?-przejechał palcem po jej
dekolcie.
-Konkrety człowieku, konkrety-przejęła inicjatywę,
całując go namiętnie.
Nagły łomot dotarł do pary kochanków
i Yaten zastygł z ręką pod ręcznikiem. Zbyt oczywiste było, kto
może narobić tyle rumoru-dwa aniołki o demonicznym
charakterku.
-Widziałam, że jest za cicho-Aino trzęsła się ze
śmiechu.
Zielonooki zastał w salonie pobitewny obraz. Hiro z
nożyczkami w ręku ganiał Mai wokół stołu, a po
pamiątkowej wazie zostały tylko szczątki. Dziewczynka od razu
schowała się za tatą, przedrzeźniając brata.
-Powiedział, że
obetnie mi włosy!
-Nie wolno straszyć siostry!-zabrał chłopcu
nożyczki, bo naprawdę mógł uczynić z nich niebezpieczne
narzędzie.
-To czym jeszcze mogę obciąć jej włosy?
-Dziecko,
niczym! Natychmiast na górę, zaraz do Ciebie przyjdę.
Yaten
zmarnował resztę wolnego czasu na tłumaczeniu Hiro, że źle
postąpił. Problem był większy, gdyż maluch odziedziczył cechy
po nim, więc upór miał zapisany w genach. Dlatego należało
powtarzać przynajmniej dwa razy, aż zrozumiał. Po lekcji
prawidłowego wychowania, Kou zajrzał do sypialni, lecz Mina usnęła.
Upojny wieczór przeszedł mu koło nosa i zajął się
zaległymi sprawami. Rozłożył dokumenty na kanapie, ale najpierw
sprawdził pocztę. W tym celu włączył laptopa oraz cierpliwie
czekał, aby się zalogować.
-Długo jeszcze?-Mai marudziła, bo
sen brał nad nią górę.
Skuliła się w rogu, nakryta
kocem po samą szyję.
-Prosiłem, żebyś poszła spać.
-Nie,
czekam na Ciebie-ziewnęła.-Oji-san nie odda Ichiego do domu
dziecka, prawda?
-Nie, nie zaprzątaj sobie tym
główki-odpowiedział, koncentrując się na
wiadomościach.
Gorączkowo otworzył wyczekiwanego maila.
Przyjeżdżam
do Tokio w środę. Odbierz mnie z lotniska koło 12:00. Mam
nadzieję, że będę w stanie pomóc. Zależy mi na prawdzie.
„Czyli jest nas
dwóch.”-ucieszył się, iż pierwsza część planu
zakończyła się sukcesem.
****
Seiya zamieszkał
z powrotem z Usagi oraz synem. Jednak relacje z żoną nie uległy
poprawie, bo zgodziła się na powrót przez wzgląd na Ichiro.
Postanowiła, że małymi krokami będzie przygotowywać go do
rozstania. Oliwy do ognia znowu dolała Rei, a właściwie sensacja,
którą wywołała jej ciąża. Usa w złą godzinę
przechodziła bok kiosku, gdzie na wystawie leżało plotkarskie
pisemko. Nie zainteresowałaby się, gdyby gwiazdą okładki nie był
lider Three Lights.
Wypuściła z rąk siatki z zakupami po
przeczytaniu nagłówka. Inna kobieta miała urodzić dziecko
Seiyi!
Zapomniawszy o zakupach, wykręciła się na piecie i
pechowo odbiła od czyjegoś torsu. Jęknęła, masując obolałe
czoło, nieznajomy nadal przed nią stał.
-Usako, wszystko w
porządku?
-Ma...Mamoru?-pokręciła nieprzytomnie
głową.-Jak...
-Wracam z pracy i sam nie wierzę, że Cię
spotkałem-wysilił się na entuzjazm.-Coś się stało?
Zbladłaś.
-Długa historia...
-A ja mam dużo czasu.
Zapraszam Cię na kawę w imię starych czasów. Nie
odmawiaj-Chibie dobrze szło odgrywanie roli przyjaciela.
Z kolei
Tsukino była tak zdezorientowana, że dała się namówić na
zwierzenia przy filiżance kawy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz