środa, 20 lutego 2013

Rozdział XXI


Zegar wybił godzinę 10:00, a Mako wyszła ostrożnie z sypialni, którą do niedawna jej przyjaciółka dzieliła wraz z mężem. Dołączyła do Ami oraz Minako, które z grobowymi minami siedziały w kuchni. Nie mogły sobie wyobrazić, co w danym momencie czuła Usagi. Żadne prośby do niej nie docierały i nawet nadzwyczajne moce, które czarodziejki posiadały na niewiele mogły się zdać.
Złotowłosa od czterech dni zachowywała się tak, jakby żyła w innym wymiarze. Nie chciała jeść, a w sypialni było słychać tylko cichy szloch. Przez cały czas miała przed oczami obraz Seiyi całującego się z Rei. Z kobietą, którą uważała za najlepszą przyjaciółkę i która zdradziła ją w najgorszy z możliwych sposobów. Nawet się z tym nie kryli, a ona głupia myślała, że kochający mąż szuka zaginionej córeczki. Właśnie ten szczegół bolał ją najbardziej-wykorzystali poszukiwania małej do ukrycia romansu.
Nawet teraz, gdy leżała sama w ogromnym łożu, a cisza stawała się coraz bardziej doskwierająca, wciąż wypierała z głowy słowa bruneta. Bardzo chciała mu uwierzyć, lecz fakty świadczyły same za siebie. Może niepotrzebnie zaufała na ślepo? Przecież w tych ciemnoniebieskich oczach zawsze malowała się szczerość. Jak mogła nie zauważyć, że coś zmąciło ich szczęście? Czyżby Seiya nauczył się kłamać? Wydawało się, że jego głos nigdy nie zadrżał. Nawet podczas ostatniej awantury krzyczał, nie spuszczając z niej wzroku.
-Wysłuchaj mnie!-zmusił ją, by na niego popatrzyła.
-Nie chcę słuchać żadnych kłamstw!-wyrwała się z uścisku mężczyzny, którego dotyk parzył jej skórę.
Chciała jak najszybciej wymazać go z pamięci.
-Nie zbliżaj się do mnie! Nienawidzę Cię, rozumiesz?! Nienawidzę!!!-wyrzuciła z siebie całą gorycz.
-W sekundę przekreśliłaś nasze wspólne życie?! Nic nie rozumiesz! Rei...
-Zamilcz! Nie będę tego słuchać!-potrząsnęła głową.-Zostaw mnie samą!
-Odango, błagam...
-Wyjdź stąd!-odwróciła się do niego plecami.
Kou przełknął ślinę i zacisnął pięści. Był wściekły, że po prostu odpuściła, ale nie miał nic na swoją obronę. Jedynie Rei mogłaby wytłumaczyć ten przeklęty pocałunek. Znowu krew w nim zawrzała, kiedy pomyślał o zdarzeniu w studiu. Zrozumiał, że Yaten miał rację i nie prawił mu wyrzutów tylko dlatego, że z natury był złośliwy. Naprawdę nie ufał Hino, bo kierowało nim przeczucie.
Seiya podjął ostatnią próbę rozmowy z zoną i niespodziewanie pochwycił ją w swoje ramiona tak, że ich nosy prawie się stykały. Usagi rozchyliła usta w szoku, a jej ciało znieruchomiało.
-Naprawdę chcesz, żebym poszedł?!-wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Tak!-odzyskała nad sobą panowanie, odpychając go z całej siły.-Nigdy Ci nie daruję, że wykorzystałeś naszą córkę, by widywać się z moją...Z Rei! Oboje nie macie wstydu!
-Co?!-nie dowierzał w to, co słyszy.-Ty...Ty myślisz...
Przymknął powieki, aby nie wybuchnąć.
-To nie ma sensu-powiedział stłumionym głosem.-Lepiej pójdę-wykręcił się na pięcie, trzaskając drzwiami.
Usa oparła się o ścianę oraz objęła dłońmi ramiona. Osunęła się na podłogę, pozwalając łzom spłynąć po zaróżowionych od złości policzkach...
Od tamtego dnia dnia w apartamencie panowała martwa cisza. Muzyk bezskutecznie starał się porozumieć z ukochaną, a w dodatku nie mógł zobaczyć syna. Mars znowu ulotniła się i nikt nie znał jej kryjówki. Natomiast trzy wojowniczki stały przed ogromnym dylematem.
-To w ogóle nie ma sensu-Mako zdmuchnęła grzywkę z czoła.-Seiya nie jest idiotą. Urządziłby sobie schadzkę pod nosem braci? Słyszycie jak to brzmi?
-Podejrzewasz Rei?-Ami splotła dłonie, kładąc je na stole.
-Sama nie wiem. Z jednej strony, to nasza przyjaciółka, lecz...-zawahała się.-Nie widziałyśmy jej tyle lat. Każdy się zmienia i nie możemy przewidzieć, co gra w duszy drugiego człowieka. Jej ucieczka daje do myślenia. Teraz znalazłyśmy się w jeszcze gorszym położeniu. Nie pokonałyśmy wroga i póki co, nic na to nie wskazuje, a prywatnie...-westchnęła.
-Co się dzieje?-niebieskowłosa zaniepokoiła się.
-Wczoraj dzwonił mój Shinozaki. Nie wiem jak długo będę w stanie go okłamywać. Żaden kurs nie twa wiecznie i wyczułam, że jest podirytowany moim wyjazdem.
Mizuno chciała coś powiedzieć, lecz Minako odezwała się nieprzytomnym głosem, jakby wyrwana zza światów.
-Specjalnie ich rozdzielono-podniosła się i przerzuciła sweter przez ramię.-Muszę coś załatwić. Nie pogniewacie się?
-W porządku, nie martw się. Niedługo mam dyżur, ale Taiki zabierze Emi i Ichiego. Lepiej, żeby pobył trochę u nas. Odkąd Seiya pomieszkuje u was, Usagi reaguje krzykiem na wizyty małego w waszym domu.
-Tak-przytaknęła smętnie.-To idę.
Zbiegła szybko po schodach i wsiadła do samochodu. Była spięta, jakby jechała na egzamin kończący szkołę średnią.
„Najwyżej pokrzyczy, to żadna nowość.”-pomyślała o temperamencie męża.
Powrót do domu nie zajął dużo czasu, ale przekroczenie jego progu już tak. Wracała się kilka razy, zanim wbiegła do salonu i wyhamowała przed kanapą, na której Yaten urządził sobie legowisko. Wlepiła w niego wzrok, ale odwaga gdzieś się ulotniła.
-Na pewno czegoś chcesz-srebrnowłosy otworzył kocie oczy, uśmiechając się chytrze. 
-Myślałam, że śpisz.
-Twoje obcasy słychać nawet przy bramie-skwitował.-Wal prosto z mostu, zniosę wszystko-zarzucił ręce za siebie.
-Chciałam być z Tobą szczera, ale ewidentnie masz to gdzieś!-obraziła się.
Złapał ją w pasie i posadził na swoich kolanach.
-Przepraszam. Ostatnio nasza wesoła rodzinka nie ma szczęścia. Jestem zły na Seiyę, że dał się podejść jak głupi dzieciak. Dobrze, mów, co Cię gryzie.
Przygryzła dolną wargę, blednąc na twarzy.
-Minako...
-Oj! Tylko się nie złość! Proszę, jedź ze mną do Rei. Muszę wyciągnąć z niej prawdę.
Kou ściągnął usta w bolesnym grymasie. Równie dobrze mógłby oberwać młotkiem w głowę i poczułby się dokładnie tak samo-jak robak wdeptany w ziemię. Z kolei Wenus żałowała, że założyła szpilki. Chociaż miała dobrą kondycję, to ucieczka przed człowiekiem-huraganem była niemożliwa.
-DOBRZE-padła odpowiedź, której Mina się nie spodziewała.
-Na...Naprawdę? Zgadzasz się?!
-Jakby się głębiej zastanowić, to po spotkaniach z Twoją serdeczną towarzyszką mężczyźni muszą ewakuować się z domu. Zaznaczam, że do Tsukino się nie wyniosę. Ale chwila!-przypomniał sobie o czymś.-Skąd wiesz, gdzie ta czarownica jest?!
-Mam swoje kontakty-uniosła dumnie głowę.
-Jak chcesz, to potrafisz-poszedł się przebrać.
Puściła jego uwagę mimo uszu, krzyżując ręce na piersiach. Zaskoczył ją bardzo i na większą próbę wolała go nie wystawiać. Na razie...

****
Krople wody odbijały się od kamieni pokrytych mchem, a charakterystyczne echo rozchodziło się po zimnym wnętrzu groty. Duszący zapach wilgoci uderzył do nozdrzy dwóch postaci ukrytych w głębi. Pomarańczowowłosa elfka siedziała skulona na ziemi, opierając głowę o mokre skały. Po jej bladym licu spływały kropelki potu, a bursztynowe oczy żarzyły się w gorączce.
Odkąd wróciła na Ziemię, zużywając całą moc, a Misao znalazła ją nieprzytomną i zabrała do swojej kolejne kryjówki, nie dawała żadnych oznak życia. Ocknęła się niepostrzeżenie i zielonowłosa zorientowała się, że jej partnerka drży. Ukucnęła przy niej, odgarniając włosy z rozgrzanego czoła. Nie bardzo wiedziała, jak ma dalej postępować. Nigdy nikim się nie opiekowała, a Cabire nawet nie lubiła. Jednak nie chciała zostać sama na obcej planecie.
Rozpięła jej szary płaszcza, bo chciała sprawdzić, czy po starciu z Sakamae odniosła jakieś rany. Mimo iż była doświadczoną wojowniczką, odwróciła głowę na widok przesiąkniętej krwią tuniki.
-Zostaw!-Cabire szarpnęła za końce płaszcza, zasłaniając ranny bok.
-Opatrzę to albo zabiorę Cię do Endymiona.
-Do tego egoistycznego gnoja? Głupia jesteś!-uniosła się gwałtownie i krzyknęła z bólu.
-Zatem pierwsza opcja-powiedziała oschle oraz wzięła do ręki małą miseczkę, wypełnioną tajemniczą miksturą.
Zanurzyła w niej bandaż, lecz ranna czarodziejka wytrąciła go sprawną dłonią.
-Nie prosiłam o pomoc!
-Ale...
-Odpieprz się!-wściekła się, a z jej oczu przemawiało nie tylko cierpienia, ale także nienawiść.-Masz...wykonać...rozkaz...-zaczęła ciężko oddychać.-Wcześniej nam się nie udało...Teraz musisz...
-Pozbyć się bachorów?-dokończyła za nią.
-Tak...Wracaj do Endymiona...On Tobą pokieruje...
Misao wypowiedziała cicho zaklęcie i zniknęła. Nie przyznała się, iż wcześniej zaatakowała Kakayuu, która wpadła na jej trop. Władczyni Planety Pachnących Oliwek była sprytna, ale nie na tyle, by poradzić sobie z przebiegłą i wyszkoloną podwładną swojego największego wroga...

****
Yaten miał minę niezadowolonego klienta, kiedy wysiadł z auta i ze wstrętem popatrzył ma podrzędny motelik. Przyzwyczajony do wygód gwiazdor przeżył brutalne zetknięcie z rzeczywistością, dlatego z przyjemnością nawiną by Minako na kolano i spuściłby jej manto na środku ulicy. Ostatecznie pomyślał o zrozpaczonym brunecie, który zmienił status z żonatego na słomianego wdowca i zwalczył wszelkie opory.
Ruszył za blondynką, która szła pewnym siebie krokiem, jakby znała drogę na pamięć. W ostatniej chwili zatrzymał ją, gdyż nagła myśl wpadła mu do głowy.
-Mina-dogonił żonę i wziął ją za rękę.
-Coś się stało? Nie chcesz iść?
-Nie o to chodzi, posłuchaj-odsunęli się na bok.-Czy Hino była z kimś związana, gdy wyniosła się do Kanady?
-No tak, z Yuuichiro. A co?
-Nic, chodźmy-zielonooki przeanalizował szybko jej słowa.
Doszedł do wniosku, że wykorzysta „towarzyską” wizytę u Czarodziejki z Marsa.
Para przeszła przez niewielki hall, skręcając na wąski korytarzyk, gdzie cuchnęło dymem po papierosach oraz innym gorzko-kwaśnym zapachem, którego nie mogli rozpoznać.
Aino zapukała do drzwi i upłynęły sekundy, jak brunetka otworzyła swoją twierdzę. Chciała zatrzasnąć wejście, gdy zobaczyła intruzów, lecz srebrnowłosy zablokował drzwi nogą i wepchnął oniemiałą kobietę do środka. Wówczas Mina, niczym prawdziwa lwica rozpoczęła ofensywę.
-Mamy do pogadania, nie sądzisz?!
-Ja z Tobą? Niekoniecznie-posłała Wenus wrogie spojrzenie.
-Przestań się zgrywać! Wyjaśnisz swoje kłamstwa, bo celowo rozwalasz małżeństwo Usagi! Co ona Ci zrobiła?! Co chcesz zyskać?!
Rei przypomniała sobie, że ma równie ognistą osobowość, co umiejętności i przystąpiła do obrony. Chociaż jej była przyjaciółka miała rację, to brnęła w następne kłamstwa.
-Jesteś adwokatem Seiyi?-zakpiła.-Wiedział, co robi. Nie moja wina, że znudziła mu się żona! Do niczego go nie zmuszałam, a święty też nie jest! Przyszliście bronić dorosłego faceta, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za własne czyny?! Zabawne!
-Wiesz, co jest zabawne?! Ty!-Minako nigdy nie była tak zdeterminowana.-Wątpię, żeby Seiya chciał aby przez jego łóżko przeszła zużyta szmata!
-Jak śmiesz!-Mars zamachnęła ręką w górze, ale żelazny uścisk Yatena uniemożliwił jej wykonanie ciosu.
-Nie biję kobiet, ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek-przyparł ją do ściany.-I wiesz co? Rzeczy z drugiej ręki nie sprawiają frajdy, a Ty się do nich zaliczasz-uśmiechnął się cierpko, opuszczając pokój za żoną.
Zobaczył, że ta podpiera się o stolik przy recepcji, a obsługa błądzi wzrokiem po suficie zamiast zareagować.
-Hej, co się dzieje?-objął ją w tali.
-Zakręciło mi się w głowie...Już dobrze. Wynośmy się stąd, nie zniosę tego smrodu.
Kou wyjątkowo zgodził się ze swoją wybranką. Pomimo że był zdenerwowany, udało mu się zdobyć coś bardzo przydatnego...

Chłopczyk o bystrych, soczyście zielonych oczach siedział na puchatym dywanie w salonie. Wokół porozrzucane były kolorowe klocki oraz małe, wyścigowe samochody, a maluch zawzięcie pstrykał pilotem. Znudziło mu się oglądanie bajek i poszukiwanie interesującego kanału zamieniło się w zabawę. 
Yaten przyglądał się synowi z daleka, czekając na odpowiedni moment, by nagonić go do łóżka bez krzyków. Wreszcie podszedł do niego bezszelestnie i rozczochrał włosy.
-Tata!-Hiro przestraszył się.-Pewnie już czytałeś...
-A, już rozumiem-starał się powstrzymać śmiech.-No czytałem, czytałem-odchrząknął.-Jutro porozmawiamy, zmykaj spać.
-Wujek Seiya jeszcze nie śpi.
-Jak będziesz miał tle lat, co wujek Seiya, to wtedy przestanę się czepiać. Zaraz widzę Cię w łóżku-zabrzmiał bardziej stanowczo.
Mała kopia Yatena poczłapała niechętnie do swojego pokoju, a dymny ojciec zastanawiał się, gdzie podziała się jego rozbrykana córka. Godzinę temu słyszał jej słodki śmiech w sypialni i podsłuchiwał, jak z dokładnymi szczegółami opowiadała Minie o dniu spędzonym w szkole.
Nieprzyjemności dnia codziennego odeszły w niepamięć, kiedy znalazł Mai przytuloną do Wenus. Obie spały smacznie, dlatego z przykrością je rozdzielił, biorąc małą na ręce. Minął taras, kierując się do pokoju dziewczynki, lecz napływ zimna oraz powiewające zasłony zaintrygowały go.
Starszy Kou stał na zewnątrz zapatrzony w mrok.
-Seiya...
Brunet odwrócił w jego stronę wilgotne oczy.
-Minako porozmawia z Usagi. Znajdziemy rozwiązanie.
„Sam nie wierzysz w to, co mówisz.”-Seiya był załamany.
-Dziękuję, że mi pomagacie-wrócił do środka i uśmiechnął się na widok śpiącej bratanicy.-Zanieś ją do łóżka.
-Gdybyś chciał pogadać, to wiesz...
-Jasne.
Mężczyzna o silnej i walecznej naturze musiał przyznać przed samym sobą, jaki bezradny się teraz stał. Przede wszystkim, tęsknił za ukochaną i synkiem oraz za istotką, która zajmowała szczególne miejsce w jego sercu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz