Zegar
wybił godzinę 10:00, a Mako wyszła ostrożnie z sypialni, którą
do niedawna jej przyjaciółka dzieliła wraz z mężem.
Dołączyła do Ami oraz Minako, które z grobowymi minami
siedziały w kuchni. Nie mogły sobie wyobrazić, co w danym momencie
czuła Usagi. Żadne prośby do niej nie docierały i nawet
nadzwyczajne moce, które czarodziejki posiadały na niewiele
mogły się zdać.
Złotowłosa od czterech dni zachowywała się
tak, jakby żyła w innym wymiarze. Nie chciała jeść, a w sypialni
było słychać tylko cichy szloch. Przez cały czas miała przed
oczami obraz Seiyi całującego się z Rei. Z kobietą, którą
uważała za najlepszą przyjaciółkę i która
zdradziła ją w najgorszy z możliwych sposobów. Nawet się z
tym nie kryli, a ona głupia myślała, że kochający mąż szuka
zaginionej córeczki. Właśnie ten szczegół bolał ją
najbardziej-wykorzystali poszukiwania małej do ukrycia
romansu.
Nawet teraz, gdy leżała sama w ogromnym łożu, a cisza
stawała się coraz bardziej doskwierająca, wciąż wypierała z
głowy słowa bruneta. Bardzo chciała mu uwierzyć, lecz fakty
świadczyły same za siebie. Może niepotrzebnie zaufała na ślepo?
Przecież w tych ciemnoniebieskich oczach zawsze malowała się
szczerość. Jak mogła nie zauważyć, że coś zmąciło ich
szczęście? Czyżby Seiya nauczył się kłamać? Wydawało się, że
jego głos nigdy nie zadrżał. Nawet podczas ostatniej awantury
krzyczał, nie spuszczając z niej wzroku.
-Wysłuchaj
mnie!-zmusił ją, by na niego popatrzyła.
-Nie chcę słuchać
żadnych kłamstw!-wyrwała się z uścisku mężczyzny, którego
dotyk parzył jej skórę.
Chciała jak najszybciej wymazać
go z pamięci.
-Nie zbliżaj się do mnie! Nienawidzę Cię,
rozumiesz?! Nienawidzę!!!-wyrzuciła z siebie całą gorycz.
-W
sekundę przekreśliłaś nasze wspólne życie?! Nic nie
rozumiesz! Rei...
-Zamilcz! Nie będę tego słuchać!-potrząsnęła
głową.-Zostaw mnie samą!
-Odango, błagam...
-Wyjdź
stąd!-odwróciła się do niego plecami.
Kou przełknął
ślinę i zacisnął pięści. Był wściekły, że po prostu
odpuściła, ale nie miał nic na swoją obronę. Jedynie Rei mogłaby
wytłumaczyć ten przeklęty pocałunek. Znowu krew w nim zawrzała,
kiedy pomyślał o zdarzeniu w studiu. Zrozumiał, że Yaten miał
rację i nie prawił mu wyrzutów tylko dlatego, że z natury
był złośliwy. Naprawdę nie ufał Hino, bo kierowało nim
przeczucie.
Seiya podjął ostatnią próbę rozmowy z zoną
i niespodziewanie pochwycił ją w swoje ramiona tak, że ich nosy
prawie się stykały. Usagi rozchyliła usta w szoku, a jej ciało
znieruchomiało.
-Naprawdę chcesz, żebym poszedł?!-wysyczał
przez zaciśnięte zęby.
-Tak!-odzyskała nad sobą panowanie,
odpychając go z całej siły.-Nigdy Ci nie daruję, że
wykorzystałeś naszą córkę, by widywać się z moją...Z
Rei! Oboje nie macie wstydu!
-Co?!-nie dowierzał w to, co
słyszy.-Ty...Ty myślisz...
Przymknął powieki, aby nie
wybuchnąć.
-To nie ma sensu-powiedział stłumionym
głosem.-Lepiej pójdę-wykręcił się na pięcie, trzaskając
drzwiami.
Usa oparła się o ścianę oraz objęła dłońmi
ramiona. Osunęła się na podłogę, pozwalając łzom spłynąć po
zaróżowionych od złości policzkach...
Od tamtego dnia
dnia w apartamencie panowała martwa cisza. Muzyk bezskutecznie
starał się porozumieć z ukochaną, a w dodatku nie mógł
zobaczyć syna. Mars znowu ulotniła się i nikt nie znał jej kryjówki.
Natomiast trzy wojowniczki stały przed ogromnym dylematem.
-To w
ogóle nie ma sensu-Mako zdmuchnęła grzywkę z czoła.-Seiya
nie jest idiotą. Urządziłby sobie schadzkę pod nosem braci?
Słyszycie jak to brzmi?
-Podejrzewasz Rei?-Ami splotła dłonie,
kładąc je na stole.
-Sama nie wiem. Z jednej strony, to nasza
przyjaciółka, lecz...-zawahała się.-Nie widziałyśmy jej
tyle lat. Każdy się zmienia i nie możemy przewidzieć, co gra w
duszy drugiego człowieka. Jej ucieczka daje do myślenia. Teraz
znalazłyśmy się w jeszcze gorszym położeniu. Nie pokonałyśmy
wroga i póki co, nic na to nie wskazuje, a
prywatnie...-westchnęła.
-Co się dzieje?-niebieskowłosa
zaniepokoiła się.
-Wczoraj dzwonił mój Shinozaki. Nie
wiem jak długo będę w stanie go okłamywać. Żaden kurs nie twa
wiecznie i wyczułam, że jest podirytowany moim wyjazdem.
Mizuno
chciała coś powiedzieć, lecz Minako odezwała się nieprzytomnym
głosem, jakby wyrwana zza światów.
-Specjalnie ich
rozdzielono-podniosła się i przerzuciła sweter przez ramię.-Muszę
coś załatwić. Nie pogniewacie się?
-W porządku, nie martw
się. Niedługo mam dyżur, ale Taiki zabierze Emi i Ichiego. Lepiej,
żeby pobył trochę u nas. Odkąd Seiya pomieszkuje u was, Usagi
reaguje krzykiem na wizyty małego w waszym domu.
-Tak-przytaknęła
smętnie.-To idę.
Zbiegła szybko po schodach i wsiadła do
samochodu. Była spięta, jakby jechała na egzamin kończący szkołę
średnią.
„Najwyżej pokrzyczy, to żadna nowość.”-pomyślała
o temperamencie męża.
Powrót do domu nie zajął dużo
czasu, ale przekroczenie jego progu już tak. Wracała się kilka
razy, zanim wbiegła do salonu i wyhamowała przed kanapą, na której
Yaten urządził sobie legowisko. Wlepiła w niego wzrok, ale odwaga
gdzieś się ulotniła.
-Na pewno czegoś chcesz-srebrnowłosy
otworzył kocie oczy, uśmiechając się chytrze.
-Myślałam, że
śpisz.
-Twoje obcasy słychać nawet przy bramie-skwitował.-Wal
prosto z mostu, zniosę wszystko-zarzucił ręce za siebie.
-Chciałam
być z Tobą szczera, ale ewidentnie masz to gdzieś!-obraziła
się.
Złapał ją w pasie i posadził na swoich
kolanach.
-Przepraszam. Ostatnio nasza wesoła rodzinka nie ma
szczęścia. Jestem zły na Seiyę, że dał się podejść jak głupi
dzieciak. Dobrze, mów, co Cię gryzie.
Przygryzła dolną
wargę, blednąc na twarzy.
-Minako...
-Oj! Tylko się nie
złość! Proszę, jedź ze mną do Rei. Muszę wyciągnąć z niej
prawdę.
Kou ściągnął usta w bolesnym grymasie. Równie
dobrze mógłby oberwać młotkiem w głowę i poczułby się
dokładnie tak samo-jak robak wdeptany w ziemię. Z kolei Wenus
żałowała, że założyła szpilki. Chociaż miała dobrą
kondycję, to ucieczka przed człowiekiem-huraganem była
niemożliwa.
-DOBRZE-padła odpowiedź, której Mina się
nie spodziewała.
-Na...Naprawdę? Zgadzasz się?!
-Jakby się
głębiej zastanowić, to po spotkaniach z Twoją serdeczną
towarzyszką mężczyźni muszą ewakuować się z domu. Zaznaczam,
że do Tsukino się nie wyniosę. Ale chwila!-przypomniał sobie o
czymś.-Skąd wiesz, gdzie ta czarownica jest?!
-Mam swoje
kontakty-uniosła dumnie głowę.
-Jak chcesz, to
potrafisz-poszedł się przebrać.
Puściła jego uwagę mimo
uszu, krzyżując ręce na piersiach. Zaskoczył ją bardzo i na
większą próbę wolała go nie wystawiać. Na razie...
****
Krople wody
odbijały się od kamieni pokrytych mchem, a charakterystyczne echo
rozchodziło się po zimnym wnętrzu groty. Duszący zapach wilgoci
uderzył do nozdrzy dwóch postaci ukrytych w głębi.
Pomarańczowowłosa elfka siedziała skulona na ziemi, opierając
głowę o mokre skały. Po jej bladym licu spływały kropelki potu,
a bursztynowe oczy żarzyły się w gorączce.
Odkąd wróciła
na Ziemię, zużywając całą moc, a Misao znalazła ją
nieprzytomną i zabrała do swojej kolejne kryjówki, nie
dawała żadnych oznak życia. Ocknęła się niepostrzeżenie i
zielonowłosa zorientowała się, że jej partnerka drży. Ukucnęła
przy niej, odgarniając włosy z rozgrzanego czoła. Nie
bardzo wiedziała, jak ma dalej postępować. Nigdy nikim się nie
opiekowała, a Cabire nawet nie lubiła. Jednak nie chciała zostać
sama na obcej planecie.
Rozpięła jej szary płaszcza, bo chciała
sprawdzić, czy po starciu z Sakamae odniosła jakieś rany. Mimo iż
była doświadczoną wojowniczką, odwróciła głowę na widok
przesiąkniętej krwią tuniki.
-Zostaw!-Cabire szarpnęła za
końce płaszcza, zasłaniając ranny bok.
-Opatrzę to albo
zabiorę Cię do Endymiona.
-Do tego egoistycznego gnoja? Głupia
jesteś!-uniosła się gwałtownie i krzyknęła z bólu.
-Zatem
pierwsza opcja-powiedziała oschle oraz wzięła do ręki małą
miseczkę, wypełnioną tajemniczą miksturą.
Zanurzyła w niej
bandaż, lecz ranna czarodziejka wytrąciła go sprawną dłonią.
-Nie
prosiłam o pomoc!
-Ale...
-Odpieprz się!-wściekła się, a z
jej oczu przemawiało nie tylko cierpienia, ale także
nienawiść.-Masz...wykonać...rozkaz...-zaczęła ciężko
oddychać.-Wcześniej nam się nie udało...Teraz musisz...
-Pozbyć
się bachorów?-dokończyła za nią.
-Tak...Wracaj do
Endymiona...On Tobą pokieruje...
Misao wypowiedziała cicho
zaklęcie i zniknęła. Nie przyznała się, iż wcześniej
zaatakowała Kakayuu, która wpadła na jej trop. Władczyni
Planety Pachnących Oliwek była sprytna, ale nie na tyle, by
poradzić sobie z przebiegłą i wyszkoloną podwładną swojego
największego wroga...
****
Yaten miał minę
niezadowolonego klienta, kiedy wysiadł z auta i ze wstrętem
popatrzył ma podrzędny motelik. Przyzwyczajony do wygód
gwiazdor przeżył brutalne zetknięcie z rzeczywistością, dlatego
z przyjemnością nawiną by Minako na kolano i spuściłby jej manto
na środku ulicy. Ostatecznie pomyślał o zrozpaczonym brunecie,
który zmienił status z żonatego na słomianego wdowca i
zwalczył wszelkie opory.
Ruszył za blondynką, która szła
pewnym siebie krokiem, jakby znała drogę na pamięć. W ostatniej
chwili zatrzymał ją, gdyż nagła myśl wpadła mu do
głowy.
-Mina-dogonił żonę i wziął ją za rękę.
-Coś
się stało? Nie chcesz iść?
-Nie o to chodzi,
posłuchaj-odsunęli się na bok.-Czy Hino była z kimś związana,
gdy wyniosła się do Kanady?
-No tak, z Yuuichiro. A co?
-Nic,
chodźmy-zielonooki przeanalizował szybko jej słowa.
Doszedł do
wniosku, że wykorzysta „towarzyską” wizytę u Czarodziejki z
Marsa.
Para przeszła przez niewielki hall, skręcając na wąski
korytarzyk, gdzie cuchnęło dymem po papierosach oraz innym
gorzko-kwaśnym zapachem, którego nie mogli rozpoznać.
Aino
zapukała do drzwi i upłynęły sekundy, jak brunetka otworzyła
swoją twierdzę. Chciała zatrzasnąć wejście, gdy zobaczyła
intruzów, lecz srebrnowłosy zablokował drzwi nogą i
wepchnął oniemiałą kobietę do środka. Wówczas Mina,
niczym prawdziwa lwica rozpoczęła ofensywę.
-Mamy do pogadania,
nie sądzisz?!
-Ja z Tobą? Niekoniecznie-posłała Wenus wrogie
spojrzenie.
-Przestań się zgrywać! Wyjaśnisz swoje kłamstwa,
bo celowo rozwalasz małżeństwo Usagi! Co ona Ci zrobiła?! Co
chcesz zyskać?!
Rei przypomniała sobie, że ma równie
ognistą osobowość, co umiejętności i przystąpiła do obrony.
Chociaż jej była przyjaciółka miała rację, to brnęła w
następne kłamstwa.
-Jesteś adwokatem Seiyi?-zakpiła.-Wiedział,
co robi. Nie moja wina, że znudziła mu się żona! Do niczego go
nie zmuszałam, a święty też nie jest! Przyszliście bronić
dorosłego faceta, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności
za własne czyny?! Zabawne!
-Wiesz, co jest zabawne?! Ty!-Minako
nigdy nie była tak zdeterminowana.-Wątpię, żeby Seiya chciał aby
przez jego łóżko przeszła zużyta szmata!
-Jak
śmiesz!-Mars zamachnęła ręką w górze, ale żelazny uścisk
Yatena uniemożliwił jej wykonanie ciosu.
-Nie biję kobiet, ale
dla Ciebie mogę zrobić wyjątek-przyparł ją do ściany.-I wiesz
co? Rzeczy z drugiej ręki nie sprawiają frajdy, a Ty się do nich
zaliczasz-uśmiechnął się cierpko, opuszczając pokój za
żoną.
Zobaczył, że ta podpiera się o stolik przy recepcji, a
obsługa błądzi wzrokiem po suficie zamiast zareagować.
-Hej,
co się dzieje?-objął ją w tali.
-Zakręciło mi się w
głowie...Już dobrze. Wynośmy się stąd, nie zniosę tego
smrodu.
Kou wyjątkowo zgodził się ze swoją wybranką. Pomimo
że był zdenerwowany, udało mu się zdobyć coś bardzo
przydatnego...
Chłopczyk o bystrych, soczyście zielonych
oczach siedział na puchatym dywanie w salonie. Wokół
porozrzucane były kolorowe klocki oraz małe, wyścigowe samochody,
a maluch zawzięcie pstrykał pilotem. Znudziło mu się oglądanie
bajek i poszukiwanie interesującego kanału zamieniło się w
zabawę.
Yaten przyglądał się synowi z daleka, czekając na
odpowiedni moment, by nagonić go do łóżka bez krzyków.
Wreszcie podszedł do niego bezszelestnie i rozczochrał
włosy.
-Tata!-Hiro przestraszył się.-Pewnie już
czytałeś...
-A, już rozumiem-starał się powstrzymać
śmiech.-No czytałem, czytałem-odchrząknął.-Jutro porozmawiamy,
zmykaj spać.
-Wujek Seiya jeszcze nie śpi.
-Jak będziesz
miał tle lat, co wujek Seiya, to wtedy przestanę się czepiać.
Zaraz widzę Cię w łóżku-zabrzmiał bardziej
stanowczo.
Mała kopia Yatena poczłapała niechętnie do swojego
pokoju, a dymny ojciec zastanawiał się, gdzie podziała się jego
rozbrykana córka. Godzinę temu słyszał jej słodki śmiech
w sypialni i podsłuchiwał, jak z dokładnymi szczegółami
opowiadała Minie o dniu spędzonym w szkole.
Nieprzyjemności
dnia codziennego odeszły w niepamięć, kiedy znalazł Mai
przytuloną do Wenus. Obie spały smacznie, dlatego z przykrością
je rozdzielił, biorąc małą na ręce. Minął taras, kierując
się do pokoju dziewczynki, lecz napływ zimna oraz powiewające
zasłony zaintrygowały go.
Starszy Kou stał na zewnątrz
zapatrzony w mrok.
-Seiya...
Brunet odwrócił w jego
stronę wilgotne oczy.
-Minako porozmawia z Usagi. Znajdziemy
rozwiązanie.
„Sam nie wierzysz w to, co mówisz.”-Seiya
był załamany.
-Dziękuję, że mi pomagacie-wrócił do
środka i uśmiechnął się na widok śpiącej bratanicy.-Zanieś ją
do łóżka.
-Gdybyś chciał pogadać, to
wiesz...
-Jasne.
Mężczyzna o silnej i walecznej naturze
musiał przyznać przed samym sobą, jaki bezradny się teraz stał.
Przede wszystkim, tęsknił za ukochaną i synkiem oraz za istotką,
która zajmowała szczególne miejsce w jego sercu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz