niedziela, 17 lutego 2013

IV I nie opuszczę Cię aż...Cię szlak nie trafi!


Tej nocy już nie zasnąłem. Nigdy sobie nie daruję tego, co się stało. Gdybym od razu przyjechał do domu zamiast odwiedzać Ernesto, to może nic by się nie stało. Cassie była taka przerażona i bezbronna. Miała być bezpieczna w moim domu, a o mało nie zginęła. Poza tym, była jeszcze jedna rzecz- Dave. Po jaką cholerę obściskiwał moją narzeczoną? Owszem uratował jej życie,a cała sytuacja mogła wyniknąć ze stresu, ale nie podobało mi się to.
Zaniosłem Cassie do swojej sypialni, bo wolałem mieć ją przy sobie. Usnęła bardzo szybko, więc odetchnąłem z ulgą. Nie byłem w stanie jej tego wszystkiego wyjaśnić, ponieważ sam nie wiedziałem jak mogło do tego dojść. Dom zawsze jest bardzo dobrze strzeżony, mam zaufanie do swoich ludzi. Z resztą, skąd zamachowiec wiedział, że Cassie będzie spała w domu obok. Tylko „El Tesoro” zostali wtajemniczeni w mój plan,lecz oni...oni nie mogliby... Nie wierzyłem,iż wśród nich jest zdrajca. Z samego rana zebrałem chłopaków w jadalni. Chciałem wyjaśnić sprawę podpalenia, bo to ewidentnie było podpalenie. Zszedłem na dół i cała piątka siedziała już przy stole. Nie odzywali się do siebie oraz nie tknęli jedzenia. Dopiero kiedy mnie zauważyli, pierwszy odezwał się Carlo.
-Dragon zawaliłem...przepraszam. Ja...ja naprawdę sprawdziłem cały teren. Naprawdę wszystko było w porządku...
-Carlo uspokój się. Nie mam do Ciebie pretensji, ani o nic Cię nie oskarżam. Wiesz, że jesteś dla mnie jak brat, ale muszę wyjaśnić tę sprawę.- zamilkłem przez chwilę.- Słuchajcie, który z was pierwszy zauważył, że się pali?
-Ja- powiedział Alex, patrząc mi w oczy. To było szczere spojrzenie, nie mógł zdradzić.- Dragon, wiem co masz na myśli. Chcesz sprawdzić, czy któryś z nas nie sypnął. W takim razie niech każdy z nas powie, co w tym czasie robił. Za Mike'a mogę zaświadczyć, bo był ze mną.
Teraz była kolej Dave'a.
-Zrobiłem z Carlosem obchód, a później zmieniłem Mike'a i Alexa, którzy pilnowali Cassie. Z resztą, to ja wyciągnąłem ją z pokoju.
-Wiem, widziałem i dziękuję- zmarszczyłem brwi na samo wspomnienie, jak przytulał ją na siłę.
-Zrobiłem obchód tak, jak Dave wspomniał i...i...- zielony zaczął się jąkać. Czyżby miał coś na sumieniu?- No dobra, byłem z Agnes, ale tylko rozmawialiśmy...
-Ok, Carlo nie musisz mi się spowiadać- uśmiechnąłem się oraz puściłem mu oczko. Chłopak zaczerwienił się i spuścił głowę. Widać jeszcze mu nie przeszło, a nawet poszło dalej.
W tym momencie wszyscy spojrzeli na Zacka.
-Ej, a Ty gdzie byłeś? Zawsze spisz na dole, a tym razem Cię nie było!- krzyknął Mike.
-Ja...byłem w kuchni, więc logiczne, że mnie nie widzieliście!
-Więc czemu się denerwujesz?- zapytałem patrząc mu w oczy, ale nie wytrzymał mojego spojrzenia. Poza tym, był bardzo zdenerwowany i za każdym słowem uderzał pięścią o krzesło.
-Bo...bo jestem z wami najkrócej i...i jestem najmłodszy, ale nigdy nie zdradziłbym was! Dragon przysięgam! Przysięgam na własne życie!- krzyczał, jak w amoku.
-Rozejdźcie się, muszę pomyśleć.
Miałem mieszane uczucia, co do wyznania Zacka. Albo mówił prawdę, albo był świetnym aktorem. Postanowiłem mieć go na oku oraz odstawić na razie od ważnych zadań. Zresztą, zbliżał się termin ślubu, właściwie został tylko jeden dzień.

****
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, a w pamięci wciąż miałam wydarzenia z minionej nocy. Miałam nadzieję, że to był tylko zły sen, ale wszystko wskazywało na to, iż nie. Nawet nie leżałam we własnym łóżku. Jedynym pocieszeniem było to, że Diego nie został przy mnie, bo chyba znowu bym się rozkleiła. Wsunęłam się w róg łóżka i rozejrzałam po pokoju. Cały wystrój utrzymany był w chłodnej tonacji. Ściany były biało-czarne, co komponowało się z granatową, satynową pościelą. Okna były przysłonięte białymi zasłonami, które powiewały lekko pod wpływem wiatru. Na podłodze leżał biały, puchowy dywan. Położyłam głowę na poduszce i poczułam zapach wanilii i...czekolady. Zabawne, Pan Gangster i czekolada. Zsunęłam się z łóżka oraz na bosaka wyszłam na korytarz. W całym domu panował dziwny spokój. Zawsze ktoś się krzątał, było słychać hałasy i śmiechy, a przede wszystkim Agnes. No właśnie, gdzie ona się podziała? Chyba nic się jej nie stało, tylko nie to! Zeszłam po schodach na paluszkach, a następnie stanęłam przy uchylonych drzwiach od kuchni. Usłyszałam czyjeś szepty, a przez szparę dostrzegłam Dragona razem z Agnes.
-Agi, mam do Ciebie prośbę. Chciałbym, abyś pomogła Cassie.
-Pomogła? Ale w czym?-zapytała zdziwiona.
-Jutro jest nasz ślub. Pomóż się jej przygotować. Zostawiłem wszystkie potrzebne rzeczy w jej pokoju.
Jakie rzeczy?! Ach! Tak wiele się wydarzyło, że zapomniałam o tym przeklętym dniu. Zbyt gwałtownie odwróciłam się od drzwi, bo potrąciłam szafkę ze szklanym wazonem, który spadł na podłogę roztrzaskując się na miliony kawałeczków. Tamtych dwoje zszokowanych moim widokiem, poderwało się na nogi. Z kolei ja pobiegłam na górę ile sił w nogach i zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju. Moją uwagę przykuł pokrowiec leżący na łóżku, spod którego wystawały białe falbanki. Podeszłam bliżej oraz drżącymi dłońmi rozsunęłam go. Moim oczom ukazała się biała suknia z górą wyszywaną kryształkami, a dół był cały z koronkowych falbanek.
-Jest piękna prawda?
Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam Agnes, która wpatrywała się w sukienkę, jak w obrazek.
-Ty? Ale jak?-wyjąkałam.
-Mam klucze-pomachała mi brząkającym plikiem przed nosem. No tak, wszystkowiedząca pani administratorka.
-Cassie porozmawiajmy, usiądź obok mnie-poklepała miejsce obok siebie.
-Nie! Nie chcę rozmawiać! Nie chę tego ślubu!-machałam rękoma na wszystkie strony.- Najlepiej, jak pozbędę się tej szmatki!
-Nic z tego Paniusiu!-wyrwała mi sukienkę z rąk.-Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, co czujesz? Nad tym, co czuje Diego?
Spojrzałam na nią osłupiała.
-Tak też myślałam. Jesteś rozkapryszoną egoistką! Najpierw się do niego kleisz, a potem dajesz kopa w tyłek, a on jak głupi Cię kocha!- po raz pierwszy widziałam wkurzoną Agnes. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to już dawni leżałabym trupem.
-A co Ty możesz wiedzieć?!-tupnęłam nogą.- To nie daje mu prawa do zmuszania mnie do ślubu! Jak sobie wyobrażasz naszą przysięgę? „I nie opuszczę Cię, aż Cię szlak nie trafi?!”
-To cywilny ślub- usłyszałam nagle męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Pana Gangsterkę. Stał oparty o drzwi z założonymi rękoma,gapiąc się na mnie bezczelnie.
-No to świetnie! W takim razie załatw jeszcze adwokata, to od razu weźmiemy rozwód. Co Ty na to?- zapytałam triumfalnie. Wkurzył się i wyraźnie szykował odwet, ale Panna Gaduła musiała się wtrącić.
-Diego wyjdź!-pokazała mu palcem drzwi.-Obiecałeś nie przeszkadzać.-Wyszedł nie odzywając się ani słowem. No proszę, jak chce, to potrafi.
-Cassie, dorośnij wreszcie. Naprawdę Cię lubię, ale zachowujesz się jak dzieciak-powiedziała smutnie na mnie patrząc.-Powiedz mi szczerze, czy Dragon kiedykolwiek próbował zrobić Ci krzywdę?
Milczałam, ale Agnes już znała odpowiedź na to pytanie. Wiedziała, że Dragon jest pod tym względem czysty, jak łza.
-Zaufaj mi. Gwarantuję Ci, że przy nim jesteś bezpieczna- przytuliła mnie do siebie i rozczochrała moje czerwone loki.

****
Było już ciemno, kiedy niezauważony wymknął się z pomieszczenia dla służby. Wsiadł do swojego terenowego auta i odjechał z piskiem opon. Od celu dzieliło go dziesięć kilometrów, ale tam gdzie jechał był jego prawdziwy dom. Był z siebie dumny, bo oszukał wszystkich, nawet samego szefa. Z trudem wytrzymywał w ich towarzystwie, bo każdego po kolei nienawidził z całego serca, a zwłaszcza Jej- swojej siostry. Odkąd odkrył prawdę, chciał zniszczyć jej życie, zobaczyć jak jej serce przestaje bić. Maił tyle okazji, ale nie mógł tego zrobić. Jeszcze nie teraz, bo jeden fałszywy ruch mógł zaprzepaścić wszystko, w tym zaufanie ojca. Tak kusząco wyglądała kiedy spała, a gorąca krew pulsowała w jej żyłach. Wystarczyłyby sekundy i przeciąłby cieniutką linię łączącą ją z życiem, ale ten kretyn Dave mu przeszkodził.
Dojechał na miejsce oraz zaparkował samochód na tyłach domu. Żaden z ochroniarzy nie zwrócił mu uwagi, ani nie zatrzymał. W końcu był synem szefa. Wszedł do środka, lecz jak zwykle było ciemno. Światło paliło się tylko w gabinecie tego najważniejszego. W powietrzu unosił się dym ulubionych cygar, bez których Navarro nie wyobrażał sobie dnia. Brunet odchrząknął, toteż fotel na którym siedział mafiozo odwrócił się w jego stronę. Ujrzał ojca zaciągającego się cygarem oraz spoglądającego z cynicznym uśmieszkiem.
-Witaj synu! Wreszcie raczyłeś się zjawić, usiądź-powiedział nalewając sobie szklankę whisky.
-Ojcze...chciałem być wcześniej, ale musiałem ich zmylić. Możesz być zadowolony, są całkowicie zdezorientowani. Dragon przestraszył się i nawet szukał zdrajcy pośród swoich.
-W takim razie uczcijmy to i napij się ze mną-podsunął synowi szklankę pod nos.
-A co z rudą? Kiedy mogę...
-Spokojnie. Pamiętaj, że mówisz o siostrze-powiedział z przekąsem i zaczął się śmiać.
-Ona nie jest moją siostrą! Nienawidzę jej!-brunet poderwał się z miejsca i uderzył pięścią o biurko.
-Uspokój się Zack! Powiedziałem Ci, że nadejdzie odpowiednia chwila. Wszyscy dowiedzą się, że Guillermo Navarro nigdy nie przegrywa!-rzucił zdjęcie czerwonowłosej oraz zapalił kolejne cygaro.

****
Czułam się tak, jakbym chodziła we śnie, z którego nie mogę się obudzić. Agnes biegała po domu z wałkami na głowie i wszystkich poganiała. Carlo musiał dwa razy zmieniać garnitur, bo wyglądał jakby szedł na karnawał w Rio. Od godziny siedziałam sama w pokoju, bo cudem wypchnęłam z niego Agi. Powiedziałam, że sama sobie poradzę, ale w dalszym ciągu byłam w szlafroku, a włosy sterczały mi na wszystkie strony. Mój wzrok utkwił w jednym punkcie, czyli na pokrowcu wiszącym na szafie. Suknia była piękna-nie wiem, czy Diego wybierał ją sam, ale nie miałam odwagi jej założyć. Wszystko w mojej głowie działo się w zwolnionym tempie. Można powiedzieć, że tylko w moim pokoju czas się zatrzymał. Podejrzewam, że gdyby nie Panna Gaduła, która znowu wtargnęła do pokoju niczym tornado, to dalej tkwiłabym w martwym punkcie.
-Cassie! Jak możesz?! Nawet nie kiwnęłaś palcem!-stanęła nade mną z miną wściekłego psa.
-Pięknie wyglądasz-zmierzyłam ją wzrokiem. Miała długą, zieloną sukienkę bez ramiączek i lekko wymodelowane włosy.
-Nie zmieniaj tematu! Zupełnie jak dziecko! Za godzinę masz być gotowa!-nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wrzeszcząca Xena wepchnęła mnie siłą pod prysznic, odkręcając lodowatą wodę. Szamotałam się i piszczałam, ale ta jędza chichrała, że przyniesie mi to szybkie orzeźwienie. Kiedy uznała, że „ogłuszyła” mnie wodą, to nadszedł czas na „wyssanie” mózgu prostownicą. Agnes robiła ze mną, co się podobało, a ja siedział przed lustrem sztywno jak manekin. Odzyskałam świadomość dopiero, jak wybierała bieliznę. Właściwie te szmatki trudno było nazwać bielizną. Gdzie ona tu kupiła?
-Ten będzie idealny!-pomachała triumfalnie koronkowym, białym stanikiem i stringami, a właściwie dwoma sznurkami...a gdzie reszta?! Zabrakło im materiału?!
-Przenigdy tego nie założę! Nosiłaś kiedyś sznurki? Równie dobrze mogłabym iść bez niczego!-krzyknęłam zdruzgotana.
-No wiesz, daj facetowi zadziałać. To mu lepiej wpłynie na wyobraźnię-puściła mi oczko.
Zaraz, zaraz-jak to zadziałać? Ta cholerna nimfomanka stroiła mnie w kokardki dla Dragona!
-Agnes Robinson, jeśli Ci życie miłe, to wynocha z mojego pokoju!-pokazałam palcem wyjście.
-Spokojnie wiewióreczko, co się tak denerwujesz?-objęła mnie ramieniem.-Dragon jest przystojnym facetem, a Tobie też niczego nie brakuje. Nie mów, że nie masz na niego ochoty.
-Powaliło Cię?!-odskoczyłam od niej i zakryłam się kołdrą.
-No przestań, chyba że...że jesteś dziewicą!-wrzasnęła na cały pokój. Wyskoczyłam z łóżka, aby jej usta dłonią, ale wyrwała się i zaczęła uciekać.
-Trzeba było tak od razu, ale nowina!
-Stój! Agi ucisz się! Błagam!-próbowałam ją złapać, ale biegała w tych monstrualnych obcasach szybciej, niż ja na boso. W końcu zawadziła o dywan i obie runęłyśmy na podłogę. Patrzyłyśmy jedna na drugą z wytrzeszczonymi oczami, aż wybuchnęłyśmy śmiechem. Podałam Pannie Gdule rękę i wspólnymi siłami stanęłyśmy na nogach.
-Jesteś cała?-zapytała gładząc moje włosy, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Cassie, przepraszam. Wiesz, jaka jestem zwariowana, ale możesz na mnie liczyć. To Twoja prywatna sprawa, a ja nie puszczę pary z ust.-spojrzała mi prosto w oczy.
-Wiesz Agi, ja ubiorę się wreszcie, bo mam tylko pół godziny i nie patrz tak na mnie. Ja zaufałam Tobie, więc Ty musisz mi.
Czarnulka uśmiechnęła się tylko i zostawiła mnie samą. Po chwili byłam gotowa i muszę przyznać, że efekt był zniewalający. Suknia leżała na mnie idealnie. Zupełnie jakby była szyta na miarę. Agi wyprostowała moje loki i umalowała delikatnie. Mogłabym być bardzo szczęśliwa, gdybym tylko kochała Diego, ale miała mieszane uczucia. Spojrzałam jeszcze raz w lustro i wyszłam z pokoju. Na dole czekał na mnie dziadek oraz Agnes i Carlo, których Dragon wybrał na świadków. Dziadek przytulił mnie i wziął pod rękę. Ogród tego dnia wyglądał przepięknie, aż zaparło mi dech. Do ołtarza, który był ozdobiony białymi różami, prowadził czerwony dywan. Przy ołtarzu czekał urzędnik i oczywiście Diego ubrany w czarny garnitur z idealnie ułożonymi na żel włosami. Wyglądał, jak wymarzony facet każdej kobiety, ale czy mój? Przecież ja go w ogóle nie znałam. Myślałam, że będę zakochana do szaleństwa, kiedy wezmę ślub, a wszystko działo się odwrotnie. Ocknęłam się, gdy poczułam czyjś dotyk. Okazało się, że dziadek przekazał panu młodemu moją rękę. Ten uśmiechnął się łagodnie, a ja spuściłam wzrok. Niestety czar prysł na przysiędze, bo dukałam jak dziecko z podstawówki. Przy najważniejszym słowie zacięłam się i spojrzałam na dziadka. Jego wzrok błagał mnie, abym się zgodziła. Rozejrzałam się dookoła i wszyscy wlepili we mnie swoje oczy. Trochę, jak w teatrze dramatycznym. Wreszcie wykrztusiłam z siebie długo wyczekiwane „TAK” i wszyscy odetchnęli. Nagle Diego zbliżył się do mnie i pocałował. Nie wiem, co mną kierowało, ale odwzajemniłam pocałunek. Później dałam się wciągnąć weselnej atmosferze...

****
Późnym wieczorem oddaliła się od gości i obowiązków świadkowej. Usiadła na ogrodowej huśtawce i przymknęła oczy. Zapach ogrodu przyjemnie kołysał jej zmysły. Nagle poczuła, że ktoś zasłania jej oczy i muska delikatnie szyję.
-Zgadnij kto?-szepnął zmysłowo do ucha.
-Carlos! Co Ty tutaj robisz?- spojrzała na niego zaskoczona. Dziś zrobił na niej ogromne wrażenie. Miał kawowy, świetnie skrojony garnitur i zmył śmieszną, zieloną farbę. Wreszcie widziała jego naturalny kolor włosów- ciemny blond. Był taki przystojny, kiedy nie udawał domowego pajaca. Usiadł obok czarnulki i przytulił do siebie. Głowę oparł na jej ramieniu i wdychał zapach perfum.
-Agi...
-Hmmm....
-Wróć do mnie, proszę- szepnął odgarniając kosmyk z jej policzków. Dziewczyna westchnęła ciężko.
-I co mam Ci powiedzieć?-odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
-Kocham Cię-musnął delikatnie jej nosek.
-To próba przekupstwa?
-Nazwij to jak chcesz, ale mam jeszcze jedną prośbę-zatańcz ze mną.-podał jej rękę i przyciągnął do siebie. Poruszali się lekko w rytm muzyki dochodzącej z wnętrza ogrodu. Agnes czuła jak jej serce bije coraz mocniej, a w ramionach Carlosa odpływa. Mimo wszystko wspomnienia z przeszłości wracały i ciężko było zapomnieć.
-Carlo proszę, daj mi czas. Obiecuję, że w wkrótce dam Ci odpowiedź- pocałowała chłopaka w policzek i odeszła. Carlo został sam, ale pełen nadziei na przyszłość.

****
Cała impreza skończyła się późno po północy. Ciągle ktoś prosił mnie do tańca, a ja nawet nie pamiętam twarzy. Z Dragonem zatańczyłam pierwszy taniec, a potem starałam się go unikać. Ten nagły pocałunek jeszcze bardziej namieszał mi w głowie. Bardzo bałam się zbliżyć do mojego męża.
Wróciłam do swojego pokoju i wzięłam odprężającą kąpiel. Delikatna piana otuliła moje ciało i czułam, że energia wraca na nowo. Wysuszyłam włosy i wmasowałam w skórę ulubiony balsam kokosowy. Usiadłam wygodnie w fotelu i spojrzałam na prawą dłoń. Złota obrączka mieniła się w świetle księżyca- dziś stałam się Panią Montalvo. Miałam ochotę zalać się w trupa, ale Dragon już raczej nie trzymał brandy w swoim biurku. Właściwie od tamtego incydentu zamykał gabinet na klucz. Trudno powiedzieć, czego tak naprawdę się obawiał, bo nie znalazłam tam nic szczególnego. Usiadłam na łóżku i wtuliłam się w koc. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Dragon może w każdej chwili zjawić się moim pokoju i wziąć „to”, na czym mu tak naprawdę zależało. Po raz pierwszy przestraszyłam się, bo nigdy nie brałam pod uwagę, że może mnie skrzywdzić. Miał tyle okazji i przecież nie musiał czekać do ślubu. Nagle usłyszałam pukanie i podskoczyłam na łóżku- to On!Znowu się nie pomyliłam i faktycznie po chwili wszedł do środka. Kątem oka dostrzegłam, że był bez koszuli. Miał na sobie jedynie czarne dresy. No tak, po co mu więcej skoro zamierza się do mnie dobrać. Przymknęłam oczy i wstrzymałam oddech ze strachu. Diego już musiał być przy mnie, bo poczułam intensywny zapach wanilii i czekolady.
-Skarbie otwórz oczy-usłyszałam szept i poczułam dotyk na moim policzku, pod wpływem którego zadrżałam. Uchyliłam powieki, a Pan Gangsterka klęczał przede mną. Patrzył na mnie z takim rozczuleniem, a ja miałam wrażenie, że odpływam.
-Mam coś dla Ciebie, to od twojego dziadka-na wyciągniętej dłoni zobaczyłam medalion na złotym łańcuszku.
-Dziękuję...Diego...proszę, nie rób mi krzywdy-spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się łagodnie i ścisnął moje ręce.
-Cassie...kto Ci takich głupot naopowiadał?-nachylił się nade mną i szepnął do ucha.-Nigdy nie pozwolę Cię skrzywdzić. Śpij dobrze-pocałował mnie w czoło i wyszedł. Tak po prostu wyszedł.
Odebrało mi mowę. Tej nocy po raz pierwszy zobaczyłam, jaki naprawdę jest mój maż. W zasadzie, po raz pierwszy dopuściłam do siebie myśl, że nie jest potworem, który próbuje mnie wykorzystać. Tylko jaki miał cel żeniąc się ze mną? O co tym wszystkim chodziło?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz