Tej
nocy już nie zasnąłem. Nigdy sobie nie daruję tego, co się
stało. Gdybym od razu przyjechał do domu zamiast odwiedzać
Ernesto, to może nic by się nie stało. Cassie była taka
przerażona i bezbronna. Miała być bezpieczna w moim domu, a o mało
nie zginęła. Poza tym, była jeszcze jedna rzecz- Dave. Po jaką
cholerę obściskiwał moją narzeczoną? Owszem uratował jej
życie,a cała sytuacja mogła wyniknąć ze stresu, ale nie podobało
mi się to.
Zaniosłem Cassie do swojej sypialni, bo wolałem mieć
ją przy sobie. Usnęła bardzo szybko, więc odetchnąłem z ulgą.
Nie byłem w stanie jej tego wszystkiego wyjaśnić, ponieważ sam
nie wiedziałem jak mogło do tego dojść. Dom zawsze jest bardzo
dobrze strzeżony, mam zaufanie do swoich ludzi. Z resztą, skąd
zamachowiec wiedział, że Cassie będzie spała w domu obok. Tylko
„El Tesoro” zostali wtajemniczeni w mój plan,lecz
oni...oni nie mogliby... Nie wierzyłem,iż wśród nich jest
zdrajca. Z samego rana zebrałem chłopaków w jadalni.
Chciałem wyjaśnić sprawę podpalenia, bo to ewidentnie było
podpalenie. Zszedłem na dół i cała piątka siedziała już
przy stole. Nie odzywali się do siebie oraz nie tknęli jedzenia.
Dopiero kiedy mnie zauważyli, pierwszy odezwał się Carlo.
-Dragon
zawaliłem...przepraszam. Ja...ja naprawdę sprawdziłem cały teren.
Naprawdę wszystko było w porządku...
-Carlo uspokój się.
Nie mam do Ciebie pretensji, ani o nic Cię nie oskarżam. Wiesz, że
jesteś dla mnie jak brat, ale muszę wyjaśnić tę sprawę.-
zamilkłem przez chwilę.- Słuchajcie, który z was pierwszy
zauważył, że się pali?
-Ja- powiedział Alex, patrząc mi w
oczy. To było szczere spojrzenie, nie mógł zdradzić.-
Dragon, wiem co masz na myśli. Chcesz sprawdzić, czy któryś
z nas nie sypnął. W takim razie niech każdy z nas powie, co w tym
czasie robił. Za Mike'a mogę zaświadczyć, bo był ze mną.
Teraz
była kolej Dave'a.
-Zrobiłem z Carlosem obchód, a później
zmieniłem Mike'a i Alexa, którzy pilnowali Cassie. Z resztą,
to ja wyciągnąłem ją z pokoju.
-Wiem, widziałem i dziękuję-
zmarszczyłem brwi na samo wspomnienie, jak przytulał ją na
siłę.
-Zrobiłem obchód tak, jak Dave wspomniał
i...i...- zielony zaczął się jąkać. Czyżby miał coś na
sumieniu?- No dobra, byłem z Agnes, ale tylko rozmawialiśmy...
-Ok,
Carlo nie musisz mi się spowiadać- uśmiechnąłem się oraz
puściłem mu oczko. Chłopak zaczerwienił się i spuścił głowę.
Widać jeszcze mu nie przeszło, a nawet poszło dalej.
W tym
momencie wszyscy spojrzeli na Zacka.
-Ej, a Ty gdzie byłeś?
Zawsze spisz na dole, a tym razem Cię nie było!- krzyknął
Mike.
-Ja...byłem w kuchni, więc logiczne, że mnie nie
widzieliście!
-Więc czemu się denerwujesz?- zapytałem patrząc
mu w oczy, ale nie wytrzymał mojego spojrzenia. Poza tym, był
bardzo zdenerwowany i za każdym słowem uderzał pięścią o
krzesło.
-Bo...bo jestem z wami najkrócej i...i jestem
najmłodszy, ale nigdy nie zdradziłbym was! Dragon przysięgam!
Przysięgam na własne życie!- krzyczał, jak w amoku.
-Rozejdźcie
się, muszę pomyśleć.
Miałem mieszane uczucia, co do wyznania
Zacka. Albo mówił prawdę, albo był świetnym aktorem.
Postanowiłem mieć go na oku oraz odstawić na razie od ważnych
zadań. Zresztą, zbliżał się termin ślubu, właściwie został
tylko jeden dzień.
****
Obudziłam
się z ogromnym bólem głowy, a w pamięci wciąż miałam
wydarzenia z minionej nocy. Miałam nadzieję, że to był tylko zły
sen, ale wszystko wskazywało na to, iż nie. Nawet nie leżałam we
własnym łóżku. Jedynym pocieszeniem było to, że Diego nie
został przy mnie, bo chyba znowu bym się rozkleiła. Wsunęłam się
w róg łóżka i rozejrzałam po pokoju. Cały wystrój
utrzymany był w chłodnej tonacji. Ściany były biało-czarne, co
komponowało się z granatową, satynową pościelą. Okna były
przysłonięte białymi zasłonami, które powiewały lekko pod
wpływem wiatru. Na podłodze leżał biały, puchowy dywan.
Położyłam głowę na poduszce i poczułam zapach wanilii
i...czekolady. Zabawne, Pan Gangster i czekolada. Zsunęłam się z
łóżka oraz na bosaka wyszłam na korytarz. W całym domu
panował dziwny spokój. Zawsze ktoś się krzątał, było
słychać hałasy i śmiechy, a przede wszystkim Agnes. No właśnie,
gdzie ona się podziała? Chyba nic się jej nie stało, tylko nie
to! Zeszłam po schodach na paluszkach, a następnie stanęłam przy
uchylonych drzwiach od kuchni. Usłyszałam czyjeś szepty, a przez
szparę dostrzegłam Dragona razem z Agnes.
-Agi, mam do Ciebie
prośbę. Chciałbym, abyś pomogła Cassie.
-Pomogła? Ale w
czym?-zapytała zdziwiona.
-Jutro jest nasz ślub. Pomóż
się jej przygotować. Zostawiłem wszystkie potrzebne rzeczy w jej
pokoju.
Jakie rzeczy?! Ach! Tak wiele się wydarzyło, że
zapomniałam o tym przeklętym dniu. Zbyt gwałtownie odwróciłam
się od drzwi, bo potrąciłam szafkę ze szklanym wazonem, który
spadł na podłogę roztrzaskując się na miliony kawałeczków.
Tamtych dwoje zszokowanych moim widokiem, poderwało się na nogi. Z
kolei ja pobiegłam na górę ile sił w nogach i zatrzasnęłam
drzwi od swojego pokoju. Moją uwagę przykuł pokrowiec leżący na
łóżku, spod którego wystawały białe falbanki.
Podeszłam bliżej oraz drżącymi dłońmi rozsunęłam go. Moim
oczom ukazała się biała suknia z górą wyszywaną
kryształkami, a dół był cały z koronkowych falbanek.
-Jest
piękna prawda?
Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam
Agnes, która wpatrywała się w sukienkę, jak w obrazek.
-Ty?
Ale jak?-wyjąkałam.
-Mam klucze-pomachała mi brząkającym
plikiem przed nosem. No tak, wszystkowiedząca pani
administratorka.
-Cassie porozmawiajmy, usiądź obok
mnie-poklepała miejsce obok siebie.
-Nie! Nie chcę rozmawiać!
Nie chę tego ślubu!-machałam rękoma na wszystkie strony.-
Najlepiej, jak pozbędę się tej szmatki!
-Nic z tego
Paniusiu!-wyrwała mi sukienkę z rąk.-Zastanawiałaś się kiedyś
nad tym, co czujesz? Nad tym, co czuje Diego?
Spojrzałam na nią
osłupiała.
-Tak też myślałam. Jesteś rozkapryszoną
egoistką! Najpierw się do niego kleisz, a potem dajesz kopa w
tyłek, a on jak głupi Cię kocha!- po raz pierwszy widziałam
wkurzoną Agnes. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to już dawni
leżałabym trupem.
-A co Ty możesz wiedzieć?!-tupnęłam nogą.-
To nie daje mu prawa do zmuszania mnie do ślubu! Jak sobie
wyobrażasz naszą przysięgę? „I nie opuszczę Cię, aż Cię
szlak nie trafi?!”
-To cywilny ślub- usłyszałam nagle męski
głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Pana Gangsterkę. Stał
oparty o drzwi z założonymi rękoma,gapiąc się na mnie
bezczelnie.
-No to świetnie! W takim razie załatw jeszcze
adwokata, to od razu weźmiemy rozwód. Co Ty na to?- zapytałam
triumfalnie. Wkurzył się i wyraźnie szykował odwet, ale Panna
Gaduła musiała się wtrącić.
-Diego wyjdź!-pokazała mu
palcem drzwi.-Obiecałeś nie przeszkadzać.-Wyszedł nie odzywając
się ani słowem. No proszę, jak chce, to potrafi.
-Cassie,
dorośnij wreszcie. Naprawdę Cię lubię, ale zachowujesz się jak
dzieciak-powiedziała smutnie na mnie patrząc.-Powiedz mi szczerze,
czy Dragon kiedykolwiek próbował zrobić Ci
krzywdę?
Milczałam, ale Agnes już znała odpowiedź na to
pytanie. Wiedziała, że Dragon jest pod tym względem czysty, jak
łza.
-Zaufaj mi. Gwarantuję Ci, że przy nim jesteś bezpieczna-
przytuliła mnie do siebie i rozczochrała moje czerwone loki.
****
Było
już ciemno, kiedy niezauważony wymknął się z pomieszczenia dla
służby. Wsiadł do swojego terenowego auta i odjechał z piskiem
opon. Od celu dzieliło go dziesięć kilometrów, ale tam
gdzie jechał był jego prawdziwy dom. Był z siebie dumny, bo
oszukał wszystkich, nawet samego szefa. Z trudem wytrzymywał w ich
towarzystwie, bo każdego po kolei nienawidził z całego serca, a
zwłaszcza Jej- swojej siostry. Odkąd odkrył prawdę, chciał
zniszczyć jej życie, zobaczyć jak jej serce przestaje bić. Maił
tyle okazji, ale nie mógł tego zrobić. Jeszcze nie teraz, bo
jeden fałszywy ruch mógł zaprzepaścić wszystko, w tym
zaufanie ojca. Tak kusząco wyglądała kiedy spała, a gorąca krew
pulsowała w jej żyłach. Wystarczyłyby sekundy i przeciąłby
cieniutką linię łączącą ją z życiem, ale ten kretyn Dave mu
przeszkodził.
Dojechał na miejsce oraz zaparkował samochód
na tyłach domu. Żaden z ochroniarzy nie zwrócił mu uwagi,
ani nie zatrzymał. W końcu był synem szefa. Wszedł do środka,
lecz jak zwykle było ciemno. Światło paliło się tylko w
gabinecie tego najważniejszego. W powietrzu unosił się dym
ulubionych cygar, bez których Navarro nie wyobrażał sobie
dnia. Brunet odchrząknął, toteż fotel na którym siedział
mafiozo odwrócił się w jego stronę. Ujrzał ojca
zaciągającego się cygarem oraz spoglądającego z cynicznym
uśmieszkiem.
-Witaj synu! Wreszcie raczyłeś się zjawić,
usiądź-powiedział nalewając sobie szklankę
whisky.
-Ojcze...chciałem być wcześniej, ale musiałem ich
zmylić. Możesz być zadowolony, są całkowicie zdezorientowani.
Dragon przestraszył się i nawet szukał zdrajcy pośród
swoich.
-W takim razie uczcijmy to i napij się ze mną-podsunął
synowi szklankę pod nos.
-A co z rudą? Kiedy mogę...
-Spokojnie.
Pamiętaj, że mówisz o siostrze-powiedział z przekąsem i
zaczął się śmiać.
-Ona nie jest moją siostrą! Nienawidzę
jej!-brunet poderwał się z miejsca i uderzył pięścią o
biurko.
-Uspokój się Zack! Powiedziałem Ci, że nadejdzie
odpowiednia chwila. Wszyscy dowiedzą się, że Guillermo Navarro
nigdy nie przegrywa!-rzucił zdjęcie czerwonowłosej oraz zapalił
kolejne cygaro.
****
Czułam
się tak, jakbym chodziła we śnie, z którego nie mogę się
obudzić. Agnes biegała po domu z wałkami na głowie i wszystkich
poganiała. Carlo musiał dwa razy zmieniać garnitur, bo wyglądał
jakby szedł na karnawał w Rio. Od godziny siedziałam sama w
pokoju, bo cudem wypchnęłam z niego Agi. Powiedziałam, że sama
sobie poradzę, ale w dalszym ciągu byłam w szlafroku, a włosy
sterczały mi na wszystkie strony. Mój wzrok utkwił w jednym
punkcie, czyli na pokrowcu wiszącym na szafie. Suknia była
piękna-nie wiem, czy Diego wybierał ją sam, ale nie miałam odwagi
jej założyć. Wszystko w mojej głowie działo się w zwolnionym
tempie. Można powiedzieć, że tylko w moim pokoju czas się
zatrzymał. Podejrzewam, że gdyby nie Panna Gaduła, która
znowu wtargnęła do pokoju niczym tornado, to dalej tkwiłabym w
martwym punkcie.
-Cassie! Jak możesz?! Nawet nie kiwnęłaś
palcem!-stanęła nade mną z miną wściekłego psa.
-Pięknie
wyglądasz-zmierzyłam ją wzrokiem. Miała długą, zieloną
sukienkę bez ramiączek i lekko wymodelowane włosy.
-Nie
zmieniaj tematu! Zupełnie jak dziecko! Za godzinę masz być
gotowa!-nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wrzeszcząca Xena
wepchnęła mnie siłą pod prysznic, odkręcając lodowatą wodę.
Szamotałam się i piszczałam, ale ta jędza chichrała, że
przyniesie mi to szybkie orzeźwienie. Kiedy uznała, że „ogłuszyła”
mnie wodą, to nadszedł czas na „wyssanie” mózgu
prostownicą. Agnes robiła ze mną, co się podobało, a ja siedział
przed lustrem sztywno jak manekin. Odzyskałam świadomość dopiero,
jak wybierała bieliznę. Właściwie te szmatki trudno było nazwać
bielizną. Gdzie ona tu kupiła?
-Ten będzie idealny!-pomachała
triumfalnie koronkowym, białym stanikiem i stringami, a właściwie
dwoma sznurkami...a gdzie reszta?! Zabrakło im
materiału?!
-Przenigdy tego nie założę! Nosiłaś kiedyś
sznurki? Równie dobrze mogłabym iść bez niczego!-krzyknęłam
zdruzgotana.
-No wiesz, daj facetowi zadziałać. To mu lepiej
wpłynie na wyobraźnię-puściła mi oczko.
Zaraz, zaraz-jak to
zadziałać? Ta cholerna nimfomanka stroiła mnie w kokardki dla
Dragona!
-Agnes Robinson, jeśli Ci życie miłe, to wynocha z
mojego pokoju!-pokazałam palcem wyjście.
-Spokojnie
wiewióreczko, co się tak denerwujesz?-objęła mnie
ramieniem.-Dragon jest przystojnym facetem, a Tobie też niczego nie
brakuje. Nie mów, że nie masz na niego ochoty.
-Powaliło
Cię?!-odskoczyłam od niej i zakryłam się kołdrą.
-No
przestań, chyba że...że jesteś dziewicą!-wrzasnęła na cały
pokój. Wyskoczyłam z łóżka, aby jej usta dłonią,
ale wyrwała się i zaczęła uciekać.
-Trzeba było tak od razu,
ale nowina!
-Stój! Agi ucisz się! Błagam!-próbowałam
ją złapać, ale biegała w tych monstrualnych obcasach szybciej,
niż ja na boso. W końcu zawadziła o dywan i obie runęłyśmy na
podłogę. Patrzyłyśmy jedna na drugą z wytrzeszczonymi oczami, aż
wybuchnęłyśmy śmiechem. Podałam Pannie Gdule rękę i wspólnymi
siłami stanęłyśmy na nogach.
-Jesteś cała?-zapytała gładząc
moje włosy, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Cassie,
przepraszam. Wiesz, jaka jestem zwariowana, ale możesz na mnie
liczyć. To Twoja prywatna sprawa, a ja nie puszczę pary z
ust.-spojrzała mi prosto w oczy.
-Wiesz Agi, ja ubiorę się
wreszcie, bo mam tylko pół godziny i nie patrz tak na mnie.
Ja zaufałam Tobie, więc Ty musisz mi.
Czarnulka uśmiechnęła
się tylko i zostawiła mnie samą. Po chwili byłam gotowa i muszę
przyznać, że efekt był zniewalający. Suknia leżała na mnie
idealnie. Zupełnie jakby była szyta na miarę. Agi wyprostowała
moje loki i umalowała delikatnie. Mogłabym być bardzo szczęśliwa,
gdybym tylko kochała Diego, ale miała mieszane uczucia. Spojrzałam
jeszcze raz w lustro i wyszłam z pokoju. Na dole czekał na mnie
dziadek oraz Agnes i Carlo, których Dragon wybrał na
świadków. Dziadek przytulił mnie i wziął pod rękę. Ogród
tego dnia wyglądał przepięknie, aż zaparło mi dech. Do ołtarza,
który był ozdobiony białymi różami, prowadził
czerwony dywan. Przy ołtarzu czekał urzędnik i oczywiście Diego
ubrany w czarny garnitur z idealnie ułożonymi na żel włosami.
Wyglądał, jak wymarzony facet każdej kobiety, ale czy mój?
Przecież ja go w ogóle nie znałam. Myślałam, że będę
zakochana do szaleństwa, kiedy wezmę ślub, a wszystko działo się
odwrotnie. Ocknęłam się, gdy poczułam czyjś dotyk. Okazało się,
że dziadek przekazał panu młodemu moją rękę. Ten uśmiechnął
się łagodnie, a ja spuściłam wzrok. Niestety czar prysł na
przysiędze, bo dukałam jak dziecko z podstawówki. Przy
najważniejszym słowie zacięłam się i spojrzałam na dziadka.
Jego wzrok błagał mnie, abym się zgodziła. Rozejrzałam się
dookoła i wszyscy wlepili we mnie swoje oczy. Trochę, jak w teatrze
dramatycznym. Wreszcie wykrztusiłam z siebie długo wyczekiwane
„TAK” i wszyscy odetchnęli. Nagle Diego zbliżył się do mnie i
pocałował. Nie wiem, co mną kierowało, ale odwzajemniłam
pocałunek. Później dałam się wciągnąć weselnej
atmosferze...
****
Późnym
wieczorem oddaliła się od gości i obowiązków świadkowej.
Usiadła na ogrodowej huśtawce i przymknęła oczy. Zapach ogrodu
przyjemnie kołysał jej zmysły. Nagle poczuła, że ktoś zasłania
jej oczy i muska delikatnie szyję.
-Zgadnij kto?-szepnął
zmysłowo do ucha.
-Carlos! Co Ty tutaj robisz?- spojrzała na
niego zaskoczona. Dziś zrobił na niej ogromne wrażenie. Miał
kawowy, świetnie skrojony garnitur i zmył śmieszną, zieloną
farbę. Wreszcie widziała jego naturalny kolor włosów-
ciemny blond. Był taki przystojny, kiedy nie udawał domowego
pajaca. Usiadł obok czarnulki i przytulił do siebie. Głowę oparł
na jej ramieniu i wdychał zapach perfum.
-Agi...
-Hmmm....
-Wróć
do mnie, proszę- szepnął odgarniając kosmyk z jej policzków.
Dziewczyna westchnęła ciężko.
-I co mam Ci
powiedzieć?-odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
-Kocham
Cię-musnął delikatnie jej nosek.
-To próba
przekupstwa?
-Nazwij to jak chcesz, ale mam jeszcze jedną
prośbę-zatańcz ze mną.-podał jej rękę i przyciągnął do
siebie. Poruszali się lekko w rytm muzyki dochodzącej z wnętrza
ogrodu. Agnes czuła jak jej serce bije coraz mocniej, a w ramionach
Carlosa odpływa. Mimo wszystko wspomnienia z przeszłości wracały
i ciężko było zapomnieć.
-Carlo proszę, daj mi czas.
Obiecuję, że w wkrótce dam Ci odpowiedź- pocałowała
chłopaka w policzek i odeszła. Carlo został sam, ale pełen
nadziei na przyszłość.
****
Cała
impreza skończyła się późno po północy. Ciągle
ktoś prosił mnie do tańca, a ja nawet nie pamiętam twarzy. Z
Dragonem zatańczyłam pierwszy taniec, a potem starałam się go
unikać. Ten nagły pocałunek jeszcze bardziej namieszał mi w
głowie. Bardzo bałam się zbliżyć do mojego męża.
Wróciłam
do swojego pokoju i wzięłam odprężającą kąpiel. Delikatna
piana otuliła moje ciało i czułam, że energia wraca na nowo.
Wysuszyłam włosy i wmasowałam w skórę ulubiony balsam
kokosowy. Usiadłam wygodnie w fotelu i spojrzałam na prawą dłoń.
Złota obrączka mieniła się w świetle księżyca- dziś stałam
się Panią Montalvo. Miałam ochotę zalać się w trupa, ale Dragon
już raczej nie trzymał brandy w swoim biurku. Właściwie od
tamtego incydentu zamykał gabinet na klucz. Trudno powiedzieć,
czego tak naprawdę się obawiał, bo nie znalazłam tam nic
szczególnego. Usiadłam na łóżku i wtuliłam się w
koc. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Dragon może w każdej
chwili zjawić się moim pokoju i wziąć „to”, na czym mu tak
naprawdę zależało. Po raz pierwszy przestraszyłam się, bo nigdy
nie brałam pod uwagę, że może mnie skrzywdzić. Miał tyle okazji
i przecież nie musiał czekać do ślubu. Nagle usłyszałam pukanie
i podskoczyłam na łóżku- to On!Znowu się nie pomyliłam i
faktycznie po chwili wszedł do środka. Kątem oka dostrzegłam, że
był bez koszuli. Miał na sobie jedynie czarne dresy. No tak, po co
mu więcej skoro zamierza się do mnie dobrać. Przymknęłam oczy i
wstrzymałam oddech ze strachu. Diego już musiał być przy mnie, bo
poczułam intensywny zapach wanilii i czekolady.
-Skarbie otwórz
oczy-usłyszałam szept i poczułam dotyk na moim policzku, pod
wpływem którego zadrżałam. Uchyliłam powieki, a Pan
Gangsterka klęczał przede mną. Patrzył na mnie z takim
rozczuleniem, a ja miałam wrażenie, że odpływam.
-Mam coś dla
Ciebie, to od twojego dziadka-na wyciągniętej dłoni zobaczyłam
medalion na złotym łańcuszku.
-Dziękuję...Diego...proszę,
nie rób mi krzywdy-spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się
łagodnie i ścisnął moje ręce.
-Cassie...kto Ci takich głupot
naopowiadał?-nachylił się nade mną i szepnął do ucha.-Nigdy nie
pozwolę Cię skrzywdzić. Śpij dobrze-pocałował mnie w czoło i
wyszedł. Tak po prostu wyszedł.
Odebrało mi mowę. Tej nocy po
raz pierwszy zobaczyłam, jaki naprawdę jest mój maż. W
zasadzie, po raz pierwszy dopuściłam do siebie myśl, że nie jest
potworem, który próbuje mnie wykorzystać. Tylko jaki
miał cel żeniąc się ze mną? O co tym wszystkim chodziło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz