Pozostali bohaterowie: Kakyuu, Helios, Diamand, Kermesite i Berthier
Dom,
to słowo już od dawna kojarzyło się Serenity wyłącznie z
Kinmoku. Naturalnie Księżyc nie przestał nim być. Tam spędziła
swoje dzieciństwo oraz najpiękniejsze chwile z mamą. Jednak na
Planecie Pachnących Oliwek odzyskała równowagę i spokój,
a przede wszystkim...zyskała coś więcej. Złotowłosa musiała
być obecna na procesie Endymiona, więc wróciła na Księżyc.
Jej pechowy, niedoszły narzeczony dostał dożywocie, ale przy karze
śmierci, której żądały Uran i Pluton, miał dużo
szczęścia. Poza tym, księżniczka miała do rozwiązania inny
problem. Kiedy poinformowała Heliosa, że zamierza zamieszkać z
Kakyuu, to biedny kapłan zieleniał ze złości. Dziewczyna została
przygnieciona słowotokiem, ale na nic się to zdało.
„Dobrze,
że powiedziałam mu, co mnie łączy z Seiyą. Chyba zszedłby na
zawał.”
- pomyślała z przestrachem.
Białowłosy
pozrzędził i w końcu doszedł do porozumienia ze zbuntowaną Sere.
Zgodził się sprawować władzę na jej macierzystej planecie jako
namiestnik. Dziewczyna zdecydowała również, iż do nowego
domu zabierze Ami oraz Minako. Zawsze były najbliżej niej, dlatego
chciała sprezentować im małe wakacje. Dziewczęta były zachwycone
i podekscytowane, a w podróży ciągle zadawały swojej
przyjaciółce pytania. Wreszcie cała trójka dotarła
na miejsce i Serenity pierwsza wbiegła na dziedziniec. Nikt nie
czekał, ponieważ nie zapowiedziała powrotu.
Poprawiła
jasną pelerynę oraz nabrała powietrza, czuła się naprawdę
szczęśliwa. Następnie przeprowadziła towarzyszki przez hall, aby
zameldować się u Kakyuu i Tashiro. Przemknęła bezszelestnie przez
korytarz, aż tu...Jakiś dowcipniś podstawił jej nogę. Cudem
uniknęła bliskiego kontaktu z wełnianym dywanem, bo czyjeś silne
ramiona uniosły ją do góry.
-
Mam Cię Złośnico!
Wszędzie
poznałaby ten głos. Ukochany błękitnookiej zamknął jej usta
pocałunkiem, o jakim marzyła przez całą drogę. Tylko przy nim
czuła, że rozkwita. Zakochani mogliby tak trwać w miłosnym
uniesieniu, gdyby nie odparte poczucie królewny, że o czymś
zapomniała...Wenus i Merkury!
Odepchnęła
Seiyę wyraźnie niezadowolonego ze zmiany sytuacji o odwróciła
się do dziewczyn. Ami stała z rumieńcami na twarzy, a Minako
chichotała. Z kolei brunet oparł się o ścianę, lustrując
przyjaciółki swojej wybranki.
-
Przywiozłaś obstawę, Złośnico? - zapytał z rozbawieniem.
-
Skończ z tymi wygłupami - skarciła go. - Przedstawiam Ci dwie
najdroższe mi osoby. Ami, czyli Czarodziejka z Merkurego i Minako,
Czarodziejka z Wenus.
-
Miło poznać piękne panie, jestem do usług - ukłonił się
nonszalancko.
Obie
zaśmiały się perliście, a książę pajacował dalej.
-
Gdzie Twoja ciocia i ojciec?
-
W jaskini lwa - wskazał na gabinet.
Pokręciła
głową z dezaprobatą i ruszyła w dobrze znane miejsce. Zapukała
cicho do drzwi, a potem weszła do środka, gdy usłyszała
„Proszę”.
Kakyuu
i Tashiro siedzieli przy biurku, przeglądając dokumenty. Kiedy
drzwi zaskrzypiały, czerwonowłosa pierwsza pobiegła przywitać się
ze swoją ulubienicą.
-
Serenity, kochanie! Tak się ciesze, że już wróciłaś! -
przytuliła ją.
Tashiro
również uściskał protegowaną, a przy tym dziwnie patrzył
na wejście.
-
Gdzie ten huncwot, Seiya?
Na
wzmiankę o nieokrzesanym księciu, błękitnooka przypomniała
sobie, że zostawiła przyjaciółki na korytarzu.
-
Wybaczcie mi nietakt, ale ciągle o czymś zapominam. Musicie kogoś
poznać.
Wybiegła
na sekundę i wprowadziła do środka dwie, śliczne dziewczyny.
Władczyni planety była zaskoczona, ale z równą zażyłością
powitała obie czarodziejki. Tylko Seiya stał z boku, uśmiechając
się tajemniczo. W dłoni trzymał pozytywkę, którą dostał
od Sere. Z trudem wytrzymał te kilka dni bez niej, a teraz gdy
wróciła poprzysiągł, że więcej nie pozwoli jej wyjechać.
Zachwycona
Kakyuu wzięła pod ramię Ami oraz Minako, a generał złotowłosą.
-
A ja?! - brunet krzyknął za odchodzącymi.
-
Kup sobie psa - księżniczka odpowiedziała zadziornie i odwróciła
się z powrotem.
„Ach
złośnico...Brakowało mi tego. Tym razem też wygram.”
Schował
do kieszeni pozytywkę i ruszył, pogwizdując wesoło.
****
Wieczorem
Serenity wzięła odprężającą kąpiel. Wyszła z łazienki
otulona białym ręcznikiem oraz rozpuściła swoje długie włosy.
Usiadła na łóżku, a na środku leżała biała lilia.
Powąchała kwiat, nasycając się jego zapachem i opadła lekko na
materac. Doskonale wiedziała od kogo był ten mały upominek, do
którego przyzwyczaiła się. Już miała upomnieć ukochanego,
że nie dostała ulubionego kwiatu. Jednak ubiegł ją.
Podeszła
do szafy, aby się ubrać, lecz ktoś jej przeszkodził, okręcają
białym prześcieradłem. Dziewczynie serce zabiło mocniej, ale na
szczęście rozpoznała ciepło, które biło od
„nieznajomego”.
-
Seiya! - pisnęła zawstydzona, gdy odwrócił ją do siebie.
-
Niespodzianka, Złośnico!
-
Co tu robisz? Nie możesz przebywać w moje komnacie! W dodatku o tej
porze! - próbowała wyswobodzić się, ale chłopak szczelnie
ich okrył.
-
Od kiedy jesteś taka oficjalna?-uśmiechnął się łobuzersko. - Do
tej pory jakoś Ci to nie przeszkadzało.
-
A teraz przeszkadza! Muszę się ubrać, jakbyś nie zauważył.
-
Hmm...właściwie, to czuję - przejechał dłonią wzdłuż jej
kręgosłupa, gładząc aksamitną skórę.
Dziewczyna
zadrżała pod wpływem jego dotyku. Chociaż pragnęła więcej,
musiała przerwać zanim będzie za późno.
-
Przestań!-szarpnęła mocniej. - Co by powiedział Twój
ojciec, gdyby nas teraz zobaczył?!
-
Już dawno stwierdził, iż pogrążyłem go na każdy z możliwych
sposobów.
-
Naprawdę jesteś bezczelny - pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Proszę, puść wreszcie!
-
Niech Ci będzie - wyswobodził ich spod białego nakrycia i patrzył,
jak obiekt jego westchnień znika w garderobie.
Po
chwili wróciła ubrana w błękitny szlafroczek, pod którym
widoczna była zwiewna, biała koszulka.
-
Chodź do mnie - chłopak wyciągnął dłoń, leżąc na jej łóżku.
-
Nie pozwalasz sobie za dużo? - wzięła ręce pod boki. - W tej
chwili wyjdź! W końcu panują tu jakieś zasady.
-
Zasady są po to, żeby je łamać, Złośnico - chwycił ją w pasie
i pociągnął na łóżko.
W
tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi.
-
Serentiy, mogę wejść?
-
Kakyuu! - blondynka straciła równowagę, to oboje przeturlali
się, spadając na podłogę.
Tym
razem Seiya był w bardziej komfortowym położeniu, bo wylądował
na Sere. W dodatku zaczął chichrać, co zezłościło ją.
Bezpardonowo zepchnęła go i uderzył o poręcz.
-
Ał! - jęknął, trzymając się za głowę.
-
Wszystko w porządku?! - głos czerwonowłosej nasilił się.
-
Tak! Tak! Już otwieram! Wiesz...te komary...strasznie ich dużo o
tej porze! - zaśmiała się nerwowo i wepchnęła bruneta pod łóżko.
-
Zwariowałaś?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-
A masz lepszy pomysł? Siedź cicho!
Poprawiła
ubranie oraz poszła otworzyć drzwi. Po raz pierwszy miała okazję
widzieć księżniczkę Kakyuu w rozpuszczonych włosach i
nieoficjalnym stroju. Przy tak łagodnym obliczu topniało niejedno
serce. Sere zauważyła, że ciotka Seiyi jest niewiele starsza os
nich.
-
Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam? - władczyni usiadła na
łóżku, a dziewczynie żołądek skoczył do gardła na myśl,
że mogłaby odkryć obecność bratanka.
-
N...niee...Niedawno się wykąpałam. Coś się stało?
-
Sama nie wiem...-wpadła w zakłopotanie. - Najpierw usiądź.
Chciałabym Ci zadać osobiste pytanie, jeśli można.
-
Oczywiście - usiadła obok. - Pytaj.
-
Chodzi o Ciebie i Seiyę, jesteście razem?
-
Yyy...to znaczy...
-
Nie zrozum mnie źle, byłabym rada ku waszemu związkowi. Po prostu,
tyle się ostatnio wydarzyło, a oficjalnie dalej nic nie wiadomo w
tej sprawie. Uważam, że Seiya nie jest Ci obojętny, ani Ty jemu.
Gdybyśmy załatwili wszystko tak jak należy, to mój biedny
brat przestałby się motać.
Nieoczekiwanie
do głowy księżniczki Księżyca przyszedł pewien pomysł.
Postanowiła podroczyć się ze swoim księciem. Wiedziała, że nie
będzie mógł wykorzystać żadnej linii obrony.
-
Widzisz, droga Kakyuu...Między mną, a Seiyą nie ma nic -
powiedziała bardzo poważnym tonem, lecz w duchu aż dusiła się ze
śmiechu. - Kompletnie nie pasujemy do siebie. Wyobrażasz sobie kota
i psa pod jednym sachem? No właśnie, tak jest w naszym przypadku.
Czerwonowłosa
niespodziewana się takiej odpowiedzi, a brunet cierpiał katusze,
słuchając tych rewelacji w ukryciu.
-
Byłam przekonana, że się kochacie...
-
Zaszło ogromne nieporozumienie.
Kakyuu
z o wiele większym zakłopotaniem wstała oraz ruszyła do wyjścia.
-
W takim razie, wybacz. Nie chciałam Cię urazić.
-
Nic się nie stało, skąd mogłaś wiedzieć.
-
Dobranoc. Śpij dobrze, Sere.
-
Dobranoc, Ty również.
Złotowłosa
zamknęła drzwi z wyraźna satysfakcją, a Seiya natychmiast opuścił
kryjówkę.
-
Co to miało być?! - kipiał ze złości.
-
Wolałbyś, żebym okłamała Twoją ciocie? - dalej brnęła w
kłamstwo.
-
Przecież właśnie to zrobiłaś, do cholery! - miał ochotę
potrząsnąć nią, ale powstrzymał się.
-
Wcale nie!
-
Czyli zakpiłaś ze mnie?! Jesteś egoistką!
-
Licz się ze słowami, bo...
-
Bo, co?! - krzyczał coraz głośniej.-Wymyślisz jakąś ckliwą
historyjkę?! Nieźle zabawiłaś się moim kosztem, a ja myślałem,
że mnie kochasz!
-
To, Ty myślisz?! Podmienili Cię?! Gdzie jest ten prostak, którego
poznałam?!
-
Daruj sobie - rzucił jej pogardliwe spojrzenie. - Skoro wracasz na
ścieżkę wojenną, to bardzo proszę! - wykręciła się na pięcie
i pobiegł na balkon.
-
Seiya! - poczuła dziwny ucisk w dołku i wybiegła za nim. - Seiya!
- krzyknęła w ciemną pustkę, bo po chłopcu nie było już śladu.
- Ja tylko żartowałam... - szepnęła sama do siebie. Dopiero teraz
sama zrozumiała, co uczyniła..
****
Od
ponad tygodnia Serenity i Seiya nie odezwali się do siebie ani
słowem. Oboje byli zbyt dumni, żeby wyciągnąć rękę na zgodę.
Blondynka czuła się urażona i czekała na przeprosiny od księcia.
Z kolei ten snuł się po kątach ze złamanym sercem.
Kakyuu
razem z Tashiro byli zajęci przygotowaniami do balu z okazji
„Powitania Lata”. Księżniczka rozsyłała zaproszenia, a
generał musiał upewnić się, że nic nie zakłóci
uroczystości. Najbardziej wyczekiwanymi gośćmi było rodzeństwo z
planety Nemesis, która była głównym partnerem
handlowym Kinmoku. Impreza stanowiła świetną okoliczność do
zacieśnienia więzów.
Naszedł
dzień balu. Na sali zgromadziła się większość gości, bo nikt
nie odważył się odmówić. Czerwonowłosa zeszła pod ramię
w towarzystwie bratanka, a nie Tashira, który prowadził
Serenity. Za nimi zszedł Yaten z Minako oraz Taiki i Ami. Złotowłosa
zerknęła dyskretnie na Seiyę. Stał dumny niczym paw u boku
ciotki. Serce zabiło jej mocniej, gdyż w czarnym mundurze
przepasanym srebrną szarfą był zabójczo przystojny. Gdyby
nie ich kłótnia, to ona stałaby teraz na miejscu Kakyuu i to
o nią wszystkie kobiety byłby zazdrosne.
„Co
mnie to obchodzi?!”
- skarciła się w myślach. „Jeśli
naprawdę kocha, to niech pierwszy przeprosi!”
- potrząsnęła głową i zorientowała się, że nieznane jej osoby
zbliżają się w ich stronę.
-
Witaj księżniczko Kakyuu - białowłosy mężczyzna ucałował dłoń
władczyni z pełną czcią. - Jestem książę Diamand. Cieszę się,
że możemy się wreszcie poznać. To jest mój brat Safir.
Brunet
o błękitnych oczach ukłonił się.
-
Pozwoliłem sobie zabrać dwie siostry. Oto Kermesite oraz
Betheraite.
Obie
kobiet dygnęły równocześnie.
-
Ja także podzielam Twoją radość, książę. Mam nadzieję, że
będziecie się dobrze bawić - uśmiechnęła się serdecznie. -
Chciałabym przedstawić mojego brata, generał Tashiro. Jego syn
Seiya oraz nasza protegowana, księżniczka Serenity.
Dziewczyna
spostrzegła, że fioletowooki zatrzymał na niej dłużej wzrok.
Jednak znacznie bardziej rozdrażniły ją jego przyjaciółki,
ponieważ pożerały wzrokiem Seiyę. Tego już nie mogła znieść!
Nabrała powietrza, żeby nie stracić nad sobą panowania.
-
Zechcecie zasiąść z nami przy stole? - czerwonowłosa dalej
pełniła honory.
-
Naturalnie.
W
dalszej części powiało nudą. Sere dzielnie znosiła natarczywe
spojrzenia księcia Nemesis, a Seiya przechodził samego siebie.
Flirtował z siostrami, udając zachwyt. Błękitnooka nadęła
policzki oraz jednym haustem wypiła kieliszek wina, wprawiając w
osłupienie generała.
-
Dziecko, dobrze się czujesz? - zapytał z troską.
-
W życiu nie czułam się lepiej.
Później
przyszedł czas na tańce i Diamand od razu podszedł do Serenity. Ta
zawahała się, ale widok bruneta zabawiającego Kermesite oraz
Betheraite otrzeźwił ją.
-
Z wielką przyjemnością zatańczę - wysiliła się na uśmiech i
dała poprowadzić się na parkiet.
Natomiast
syn generała odebrał jej zachowanie jako wyzwanie i też postanowił
iść w tany, ale poprosił obie partnerki! A jego biedny ojciec
złapał się za głowę.
-
Czym sobie zasłużyłem, że on mi to robi? Ten chłopak mnie
wykończy!
Dobrze,
że nie wiedział, iż bal zwiastował nadchodzącą katastrofę.
****
W
piękne, słoneczne południe Serenity siedziała w ogrodzie razem z
Ami. Minako podobno rozbolała głowa i została w swojej komnacie.
Księżniczka
Księżyca wsparła głowę na rękach i wzdychała ciężko.
-
Sere, co się stało?
-
Moje nieszczęście jedno ma imię - Diamand. Sypał wczoraj
wierszami na prawo i lewo - mruknęła pod nosem. - Nie pamiętam
żadnego, ale głowa wciąż mnie boli. A wiesz, co jest najgorsze?
Merkury
pokręciła przecząco głową.
-
Dziwadła z Nemesis mogą gościć ile zechcą! Fenomenalnie!
Nagle
usłyszała czyjś chichot i nie musiała się długo zastanawiać do
kogo należał.
-
Idzie Seiya i jego dwie hieny - powiedziała z przekąsem.
-
Hieny?
-
Zostawiłam go, a one poleciały na padlinę - machnęła ręką.
Towarzystwo
zbliżyło się do dziewcząt, a Sere podniosła ostentacyjnie głos.
-
Mówię Ci, Ami - uniosła maślane oczy w górę. - Książę
Diamand jest wspaniały! Cały wieczór czytał mi wiersze,
jakie to romantyczne!
„Chyba
poradnik domowy.”
- brunet ugryzł się w język, żeby ni powiedzieć tego na głos.
-
Jeśli chciałaś, żeby wszyscy wiedzieli, to trzeba było napisać
do gazety, Złośnico.
-
Zazdrość Cię zżera, bo chodzący z Ciebie prymityw. Obyś nie
zanudził naszych gości. - upiła łyk herbaty.
-
Ależ skąd - błękitnowłosa Betheraite odezwała się pierwsza. -
Seiya jest cudownym rozmówcą.
-
Dokładnie tak - Kermesite przytaknęła siostrze.
Księżniczka
poczuła, jak cały napój staje jej w gardle. Posłała całej
trójce mordercze spojrzenie
-
Ami, wracamy do pałacu. Coś duszno się zrobiło.
Zadarła
głowę do góry i z daleka można był usłyszeć tylko
szelest sukni.
Chłopak
skrzywił się nieznacznie, bo już nie wiedział, czy potrzebie
zaczynał tę grę. Zwłaszcza, że „urocze” siostry stawały się
nie do zniesienia.
****
Jak
na złość Kermesite i Betheraite upodobały sobie Seiyę. Żadna
nie chciała odpuścić walki o serce przystojnego bratanka Kakyuu.
Niestety nie były zorientowane w sytuacji. Chociaż, do
błyskotliwych tez nie należały. Brunet niecnie wykorzystał je w
swoim planie, czyli wzbudzeniu zazdrości w byłej ukochanej. W
sumie, nadal obecnej w jego sercu.
Siostry
siedziały w jadalni, przekomarzając się.
-
Odczep się od niego! Tylko nam przeszkadzasz! - Kermesite pociągnęła
za ramiączko od sukni siostry.
-
Poluzuj sobie gorset, bo coraz ciaśniej myślisz. To na mnie zwrócił
uwagę, a z Tobą rozmawia z litości! - popchnęła ją.
-
Akurat, jesteś jak kula u nogi! Taki mężczyzna w życiu na Ciebie
nie spojrzy!
Całej
kłótni przysłuchiwała się Serenity, która skryła
się za filarem. W jej głowie zrodził się kolejny szatański plan,
więc postanowiła się ujawnić.
-
Witajcie, chyba nie przeszkadzam? - złożyła skromnie dłonie oraz
zamrugała rzęsami.
-
Pomyślałam, że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Przy okazji,
chętnie wam pomogę.
-
A kto powiedział, że potrzebujemy pomocy-nieufna niebieskowłosa
podeszła do księżniczki.
-
Podoba wam się Seiya, prawda? To widać! Słyszałyście kiedyś
przysłowie: przez żołądek do serca? To takie proste! - pstryknęła
palcami. - Seiya uwielbia tort orzechowy! Proponuję zaprosić go na
nastrojową kolację przy świecach.
-
Świetny pomysł! - krzyknęły obie.
-
Więc, na co jeszcze czekacie? Na gwiazdkę?
Dziewczęta
pognały na górę, a nasza Złośnica zatarła chytrze ręce.
-
Smacznego, kochanie...
Późnym
wieczorem brunet leniwie opuściła komnatę. Zawracał kila razy z
drogi, ponieważ nie miał najmniejszej ochoty na spędzanie czasu z
namolnymi adoratorkami. Gdyby wiedział z czyjej inicjatywy został
przygotowany „zamach” na jego życie, już dawno szykowałby
odwet.
A
tak, wszedł do jadalni niczego nieświadomy. Przyjaciółki
Diamanda uśmiechały się jedna przez drugą, aż biedaka zemdliło.
Usiadł przy stole, a pomieszczenie oświetlały jedynie świece. Na
talerzyku przygotowany był apetyczny kawałek tortu, a w kielichu
nalane było czerwone wino.
-
Przygotowałyśmy Twój ulubiony deser.
-
Tort malinowy? Dziękuję - ucieszył się przedwcześnie.
Kiedy
przełknął pierwszą porcję zrozumiał, iż nie ma to nic
wspólnego z jego przysmakiem. Natomiast z orzechami, na które
jest uczulony, bardzo wiele. Zalała go fala gorąca i zaczął się
dusić. Do oczu napłynęły mu łzy, a w głowie huczało. Na
szczęście służba wezwała lekarza i dzięki szybkiej interwencji
wylądował na oddziale, który opuścił po dwóch
dniach.
Sprawa
z feralnym poczęstunkiem nie dawała mu spokoju. Początkowo uznał
to za przypadek, a później za kiepski dowcip. Łatwo
wyciągnął informacje, że „przyjazną” duszyczką okazała się
być Sere. Dlatego odczekał następny dzień i wczesnym rankiem, gdy
pozostali spali, wtargnął do jej komnaty. Skutecznie zablokował
dziewczynie usta oraz w samej koszuli wywlókł na zewnątrz.
Udało mu się przemknąć przed strażą i dostać do sekretnego
przejścia. Dopiero kiedy znaleźli się w lesie, pozwolił
„więźniarce” odetchnąć.
-
Totalnie Ci odbiło! Gdzie mnie ciągniesz?! Jestem przemoczona i
zziębnięta! Zatrzymaj się!!!
Jej
wrzaski podziałały na niego, jak czerwona płachta na byka. Ścisnął
ją za nadgarstki i przycisnął do siebie.
-
Zabawiać się kosztem mojej alergii, to miałaś sumienie?!
-
O, wielkie mi halo! Spuchłeś, jak żaba i tyle! Twoje królewny
mogły Cię pocałować, to może zmieniłbyś się w przystojnego
księcia-zaśmiała mu się prosto w twarz. - Nikt Ci nie mówił,
że miłość bywa niebezpieczna?
-
Niebezpieczna? Zaraz sprawdzimy Twoją odwagę.
Zaciągnął
blondynkę na niezabezpieczony most i ustawił nad krawędzią.
-
No i co, Złośnico? Boisz się? - wyszeptał jej do ucha. -
Potrafisz pływać?-przysunął ją bliżej krawędzi, ale złapała
go kurczowo za rękę. - Nie?! Nauczę Cię! Znasz metodę: na
topielca?!
Serenity
zastygła w przerażeniu, słysząc rwący prąd rzeki. Przylgnęła
całym kruchym ciałem do Seiyi. Po raz pierwszy bała się tak, gdy
ten obronił ją przed Endymionem i został ranny. Teraz sam był
wyjątkowo brutalny, więc nie wiedziała czego się spodziewać.
Mógł zrobić wszystko, nawet zabić...
W
końcu odsunęli się od krawędzi, a chłopak odwrócił
księżniczkę do siebie. Dygotała z zima lub ze strachu oraz miała
przymknięte powieki. Potargane włosy przylepiły się do mokrych od
łez policzków. Nachylił się, żeby sięgnąć jej ust, lecz
gdy otworzyła oczy, zrezygnował z tego zamiaru.
-
Zapomnij-wypuścił ją z ramion i upadła na deski. - Oddałbym za
Ciebie życie, a teraz...
-
Seiya...
-
Nie będę Cię słuchał - zacisnął pięści. - Nie miałaś prawa
zakpić z moich uczuć! Żałuję, że w ogóle przybyłaś na
naszą planetę!
W
ostatnie słowa włożył tyle nienawiści, ile tylko mógł.
Przynajmniej tak mu się zdawało. Prawda była taka, że kochał
swoją Złośnicę ponad wszystko.
****
Przez
następne kilak dni atmosfera była napięta. Serenity wyjawiła
przyjaciółkom prawdę i zdecydowała, że wyjedzie w
najbliższym czasie. Spakowała się potajemnie i czekała na
odpowiedni moment.
Nieoczekiwanie
nastąpiła kolejna niespodzianka. Książę Diamand prosił zebrać
wszystkich w sali gościnnej, więc tak uczyniono. Domownicy zasiedli
wygodnie w fotelach, a białowłosy wyszedł na środek.
-
Z pewnością dziwicie się, że poprosiłem o rozmowę. Zaraz sami
zrozumiecie, czemu to takie ważne. Najpierw zaproszę pewną
wyjątkową osobę, aby dołączyła. Serenity, możesz podejść?
Ta
spełniła jego prośbę i niepewnym krokiem wyszła przed oblicze
całej rodziny. Wówczas książę padł na kolana.
-
Sere, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Na
sali zapanowała grobowa cisza. Kakyuu znieruchomiała, a Tashiro
wstał z miejsca, potem usiadł i znowu wstał. Głowna
zainteresowana przypomniała sobie potok gorzkich słów, jakie
usłyszała od ukochanego i to przeważyło jej odpowiedź.
-
Zgadzam się! - powiedziała dobitnie.
-
Wszystko dzieje się za szybko - czerwonowłosa odzyskała zdrowy
rozsądek. - Sere, Twoim opiekunem jest Helios. Nie możesz postawić
go przed faktem dokonanym.
-
Owszem, mogę! Będzie wesele i koniec!
-
Chwileczkę! My również chcemy coś ogłosić! - Seiya
wyciągnął na środek Betheraite. - Też bierzemy ślub!
-
Co?! - wszyscy zgromadzeni podnieśli głos.
-
Moje ciśnienie - generał zabrał wachlarz siostrze i sam z niego
skorzystał.
-
Dlaczego ona?! - Kermesite pieniła się ze złości.
„Bo
była pod ręką.”
- odpowiedział w myślach.
-
Kochamy się na zabój!
Teraz
już nikt nie wiedział, czy to jest miłość, czy zakochanie, a
może zwykła komedia pomyłek?
****
-
Pisz do Heliosa! - Kakyuu biegała po gabinecie, jak poparzona.
-
I tak muszę to zrobić. Będziemy mieć awanturę na całą
galaktykę - szatyn powiedział załamanym głosem.
-
Musimy ich powstrzymać! Całą czwórkę!
-
Niby jak?! Wytargasz za uszy rozpieszczoną smarkulę? O moim
nieodrodnym synusiu nie wspomnę.
-
Przestań biadolić! - zdenerwowała się i poszła zamknąć drzwi
na klucz. - Oni się kochają.
-
Kto, bo nie nadążam.
-
Twój syn i Serenity!
-
Chcesz mnie wpędzić do grobu, kobieto?! Co ja napiszę Heliosowi?!
- wymachiwał rękoma w powietrzu. - Drogi przyjacielu, następczyni
tronu zakochała się w moim synu. Jednak robi mu na złość i
przyjęła oświadczyny innego. Zapraszamy na wesele!
-
Coś w tym stylu, tylko odpuść sobie te dygresje.
Nieszczęsny
Tashiro zabrał się do pisana listu, a na odpowiedź nie trzeba było
długo czekać. Białowłosy kapłan, a zarazem namiestnik Księżyca,
zjawił się błyskawicznie w asyście dwóch strażniczek,
czyli Urana i Neptuna. Mężczyzna nie silił się żadne
uprzejmości, toteż od razu zażądał widzenia z Sere. Dziewczyna
zeszła razem z narzeczonym.
-
Wyjaśnisz logicznie, co nawywijałaś i wracamy do domu.
-
Wychodzę za mąż!
-
To nie jest logiczne wytłumaczenie – warknął. - Zastanów
się dobrze zanim odpowiesz.
-
Przepraszam, że się wtrącam - Diamand zabrał głos. - Jestem...
-
Nie interesuje mnie, kim jesteś. Właśnie rozmawiam z dziewczyną,
która jest niedojrzała emocjonalnie. Dzień po ślubie zechce
rozwodu, bo kolor Twoich oczu nie będzie pasował do jej sukienki.
Żadnego ślubu nie będzie!
-
Porozmawiajmy, jak dorośli ludzie - fioletowooki uparł się. -
Kocham Serenity i ona mnie też, skoro się zgodziła.
-
Uważasz książę, że przez tydzień udało Ci się poznać
dziewczynę, która całe życie uznaje za jeden, wielki
kaprys? Nic bardziej mylnego.
-
Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Ślub będzie! -
tupnęła nogą i uciekła.
-Serenity!
Serenity!!!
-
Myślałem, że poradzisz sobie z nią - Tashiro położył rękę na
ramieniu przyjaciela.
-
Nie denerwuj mnie. Nie rozumiesz, że tron Księżyca znalazł się w
obcych rękach? Nie mamy pojęcia, kim są Ci ludzie.
****
3
dni później
Cały
pałac żył tylko jednym wydarzeniem-podwójnym ślubem, który
miał się odbyć lada moment. W kaplicy czekał ksiądz oraz goście.
Po chwili zjawił się Seiya razem z Diamandem i obaj stanęli przed
ołtarzem. Brunet łypnął złowrogo na księcia i w tłumie
odszukał Kakyuu. Wzrok ciotki wręcz błagał go, żeby przerwał
uroczystość. Chłopak już sam nie wiedział, co robić, bo
kompletnie stracił rozeznanie w ciągłych kłamstwach. W kieszeni
ściskał pozytywkę od Sere.
W
końcu rozbrzmiała muzyka, a na czerwony dywan wkroczyły dwie panny
młode. Sere prowadzona przez generała, ponieważ Helios odmówił
oraz Betheraite pod ramię z Safirem. Księżniczka Księżyca była
w swoim tradycyjnym stroju, jedynie na twarzy wydawał się
zmieniona. Lśniące niegdyś, błękitne oczy wyrażały pustkę.
Natomiast pobladła twarz emanowała smutkiem. Nie miała odwagi
podnieść głowy, gdy dotarła przed ołtarz.
-
Czy Ty, księżniczko Serenity bierzesz sobie za męża...
Znowu
odpłynęła. Przed oczami miała chwile spędzone z Seiyą. Jego
uśmiech, uszczypliwości...
-
Serenity... - przyszły mąż patrzył na nią wymownie.
Nadszedł
czas, aby odpowiedziała TAK.
Gdyby
niebieskooki nie wychylił się i nie spojrzał na nią figlarnie, to
unieszczęśliwiłaby się na całe życie.
-
Nie! Nie mogę! - zrobiła zaciętą minę. - On też nie będzie się
żenił! - podbiegła do bruneta.
Chwyciła
za marynarkę o odciągnęła na bok.
-
Ja chyba śnię - Helios wstał z ławki.
-
Jesteś stuknięta! Już myślałem, że nie skończysz tego
przedstawienia! - długowłosy rozsierdził się.
-
Ja?! - szturchnęła go palcem w tors. - A kto Ci się kazał
oświadczać kwoce bez mózgu?!
-
Powiedziałaś, że mnie nie kochasz! - stanął na przeciw niej, a
ich usta dzielił milimetry.
-
Żartowałam, bałwanie! Leżałeś pod łóżkiem, chciałam
Ci dokuczyć!
-
Gdzie leżał?! - Tashiro zieleniał na twarzy.
-
Tato, daj spokój - Seiya przerzucił oczami. - Kocham ją -
nie wytrzymał i wpił się zachłannie w usta złotowłosej.
-
Ha! Wiedziałam! - Kakyuu pisnęła radośnie. - To znaczy, ale
niespodzianka - skrzywiła się, bo kapłan wytrzeszczył na nią
oczy.
Para
podeszła do opiekunów z ogromnym wyrazem skruchy.
-
Narozrabiałam - Sere wykrztusiła ledwo. - Ale...ja naprawdę go
kocham. Już dostałam nauczkę, przysięgam!
Nastała
cisza. Nikt nie przetrawił skandalu przed ołtarzem. Nikt...z
wyjątkiem czerwonowłosej.
-
Czyli, szykujemy się do waszego ślubu! - przytuliła oboje.
Wówczas
rozległy się brawa oraz śmiechy zakochanych.
Czy
żyli długo i szczęśliwie? Hmmm... na pewno ciekawie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz