Miesiąc
później
Zmartwiona
Usagi położyła dłoń na ramieniu Minako i usiadła obok
przyjaciółki, która patrzyła w sufit mętnym
wzrokiem. Obie nie pogodziły się z utratą Ami, a ostatni miesiąc
miną na zadręczaniu się. Zwłaszcza Tsukino miała ogromny żal do
samej siebie, że nie była przy niebieskowłosej. W jej życiu
musiało wydarzyć się coś przykrego, skoro była taka
rozkojarzona. Chociaż często słyszała, że wypadki chodzą po
ludziach, to ten schemat nie pasował do wojowniczki z Merkurego,
której obraz miała w pamięci. Za każdym razem, gdy
odtwarzała ich ostatnią rozmowę sprzed 3 miesięcy, to była
prawie pewna, że działo się źle. Obiecała sobie, iż zaraz po
powrocie spróbuje pomóc, tylko...Wróciła za
późno.
Sielanka, która trwała 1,5 roku u boku męża
i dzieci prysnęła niczym bańka mydlana. W końcu szczęście nie
trwa wiecznie, bo życie szybko weryfikuje pewne sprawy.
-W ten
sposób nie podniesiemy Taikiego na duchu-Yaten wreszcie
rozpoczął rozmowę, bo odkąd przyszedł do domu Seiyi, gospodarze
nie byli zbyt towarzyscy.
-Ty już się wypowiedziałeś!-Mina
wciąż była obrażona za sprzeczkę sprzed kilku dni.
Była
wściekła, że jej mąż może mieć tak chłodne podejście do
śmierci bliskiej osoby.
-Przestań się dąsać! Jeśli chcesz
być dla kogoś wsparciem, to musisz stąpać twardo po ziemi.
-Wiesz
co? Bardzo łatwo potrafisz kogoś zranić! A słowo „kogoś”,
zastąp moim imieniem!-wykręciła się do niego, a końce złotych
włosów
musnęły jego twarz.
Zielonooki nadal nie
widział w swoim zachowaniu nic niestosownego i tylko wzruszył od
niechcenia ramionami.
-Mina-chan...Yaten...-Usa popatrzyła na
parę pobłażliwie.-Taiki może was usłyszeć.
Od pogrzebu
szatyn razem z córką pomieszkiwał w domu młodszego brata.
Zgodził się bardziej przez wzgląd na Emi, która uwielbiała
Shonę.
-Mam wrażenie, że on obwinia siebie-złotowłosa nie
mogła zapomnieć bólu bijącego z oblicza szwagra, kiedy rano
natknęła się na niego w kuchni.-Może...Może trzeba z nim
porozmawiać.
-Nie-Seiya od razu zaprotestował.-Nie zmuszajmy go
do żadnych zwierzeń. Znam go i wiem, że potrzebuje samotności.
Najlepiej będzie, gdy Emi wróci ze szkoły. Zobaczycie...
Nie
skończył, ponieważ drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i na
klamce uwiesił się zdyszany Ichiro. Roześmiana Mai schyliła się,
wspierając ręce na kolanach. Wzięła kilka głębszych wdechów
i jak na skrzydłach pobiegła do rodziców i usadowiła się
między nimi.
-Znowu coś zmalowałaś-Yatenowi nie spodobała się
mina niewiniątka na buzi córki.
-Nie. Pani mnie
pochwaliła, bo byłam grzeczna-srebrnowłosa zachichotała.
-A to
nowość-Minako przerzuciła wzrok i nawet dla niej to zabrzmiało
jak historia z innej bajki.
-Bo ta wiedźma, to znaczy poprzednia
wychowawczyni w tym roku nas nie uczy. Poczęstowałam nową panią
cukierkiem i powiedziała, że to jej ulubione.
-Chyba zacznę
więcej inwestować w te cukierki-Kou wykalkulował łatwy sposób
na unikniecie wizyt w szkole.-A tak w ogóle, co was tak szybko
przygnało do domu?- nie dał się zwieść.
-Bo uciekaliśmy
przed chłopakami ze starszej klasy-Ichi wygadał sekret.-Mai kopnęła
jednego z nich w...No mocno go kopnęła-sprostował, rumieniąc się,
bo Seiya wytrzeszczył oczy.
Najmłodszy Kou już szykował
reprymendę, ale przeszkodziło mu wejście Hiro i zmęczonej Shony.
Chłopiec przez całą drogę musiał ciągnąć dziewczynkę, bo
jeszcze nie puścił jej ręki.
-Rany, mam słabą
kondycję-brunetka jęknęła, a następnie przytuliła się do
Usagi, która wytarła mokre czoło córki.
-Beznadziejną-Hiro
dodał z przekąsem.
-Chwileczkę...-Tsukino nie zgadzał się
mały szczegół.-Gdzie jest Emi?!-wybiegła na zewnątrz,
rozglądając się panicznie.
Raczej nie było powodów do
obaw, bo 10-latka szła powolnym krokiem, a jej niebieskie loki
lśniły w słońcu. Skręciła w stronę blokowiska, poprawiając
szkolna torbę przewieszoną przez ramię. Ominęła ciotkę, jakby
ta była po prostu powietrzem i pomknęła przez schody prosto do
mieszkania.
-Emi-chan! Nie złapali Cię?-Mai była
podekscytowana, że nieśmiałej kuzynce udało się wyjść cało z
opałów.
Z
podziwem zlustrowała ją od góry do dołu.
-To proste.
Powiedziałam, że nie mam z wami nic wspólnego-zadarła
dumnie głowę.
-Eee...Żartujesz...
-Nie i nie dotykaj
mnie!Strasznie działasz mi na nerwy-strzepała dłoń błękitnookiej
z ramienia.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, co przed chwilą
powiedziałaś?-Seiya łagodnym tonem zwrócił bratanicy
uwagę.
-Tak!-odpowiedziała stanowczo, lecz zbyt hardo.
Usa
posłała Wenus zaniepokojone spojrzenie. Co się stało z grzecznym
aniołkiem, którego znały do tej pory?
-To przeproś
natychmiast!-Yaten przejął pałeczkę po bracie.
Drobne ciało
dziewczynki zadrżało i niespodziewanie wybuchnęła gniewem.
-Nie
muszę nikogo przepraszać, bo za prawdę się nie
przeprasza!-wykrzyczała i uciekła.
Chciała od razu znaleźć
się przy tacie, by powiedzieć mu żeby zabrał ją z miejsca, w
którym źle się czuła. Popchnęła lekko drzwi od pokoju i
zobaczyła Taikiego siedzącego tyłem do niej. Była już na tyle
duża, że rozumiała czemu nieustannie nad czymś dumał. Nawet
teraz jego fiołkowe spojrzenie było oderwane od rzeczywistości,
kiedy starała się coś z niego odczytać, podchodząc ostrożnie na
paluszkach.
Szatyn utknął w martwym punkcie i najbardziej bał
się, że nie znajdzie wyjścia. Miał dla kogo żyć, ale wyrzuty
sumienia towarzyszyły mu na każdym kroku. Cały czas zadawał sobie
jedno pytanie: Co by było, gdyby nie pokłócił się tamtego
dnia z Ami? Naprawdę nie widział sensu w jej dziwnych podejrzeniach
i dlatego tak się zdenerwował. Przecież na tyle lat małżeństwa
powinna mieć do niego zaufanie. Jak w ogóle mogła pomyśleć,
że będzie chciał zostać na Kinmoku? Na Ziemi miał wszystko,
czego potrzebował do szczęścia. Może właśnie tak należało
wyjaśnić aferę z Kakyuu, która powstała na skutek
niedomówień? Czasu nie da się cofnąć, ale przecież była
jeszcze Emi...
Kou poruszył się, bo dziewczynka szarpnęła za
rękaw jego marynarki.
-Już wróciłaś?-zapytał
nieprzytomnym głosem, uśmiechając się niewyraźnie.-Chodź do
mnie.
Niebieskowłosa rozpogodziła się, tuląc się do rodzica z
całych sił. W takich momentach wierzyła, że już nic gorszego nie
może się stać.
-Tato-niezdarnie chwyciła za koniec brązowego
kucyka Taikiego.-Wracajmy do domu, proszę. Nie wytrzymam tu dłużej!
Tu nie ma żadnych moich rzeczy! Ani...Rzeczy mamy...Ja nie chcę
zapomnieć, rozumiesz?! Ty też na pewno nie! Nie wolno nam!
-Spokojnie.
Myślałem, że będzie Ci dobrze.
-Najlepiej będzie w naszym
domu-dobitnie podkreśliła ostanie słowo.
-Taiki-brunet zapukał
do drzwi.-Masz gościa-przepuścił w drzwiach starszą kobietę i
odszedł.
-Babcia!-Emi zapiszczała, zeskakując z kolan
mężczyzny.
-Saeko-san-Kou wstał, zmieszany najściem teściowej.
-Nie
kłopocz się Taiki-san, usiądź. Wpadłam, bo stęskniłam się za
moją księżniczką-ucałowała wnuczkę czule w policzek, podając
jej torebkę ozdobioną różową wstążką.
Szatyn
skrzywił się, ponieważ nigdy nie dawał córce prezentów
bez powodu. Wolał, żeby naprawdę miała z nich radość. Tym razem
nie wyraził sprzeciwu, chociaż wizyty Saeko stawały się
uciążliwe. Do tej pory nie łączyły ich za specjalnie ciepłe
kontakty, dlatego nie wiedział jak się zachować w jej
obecności.
-Jak sobie radzicie?-Mizuno wybawiła go z
kłopotliwego obowiązku podtrzymania rozmowy.
Lepiej, że to ona
zadawała pytania, niż sam musiałby zmyślać na poczekaniu głupoty
albo pytać o pogodę.
-W porządku, nie musi się mama
martwić.
-Nie nazywaj mnie tak!-zareagowała gwałtownie, ale od
razu się poprawiła.-Wystarczy Saeko, tak będzie
swobodniej.
-Jasne-odparł lakonicznie.
-Mam prośbę.
Chciałabym zabrać Emi na lody. Nie masz nic przeciwko,
prawda?
Owszem, miał. Tylko, czy wypadało to powiedzieć
wprost?
-Nie wiem...-zawahał się.-Jeśli Emi ma
ochotę.
-Tak!-mała podskoczyła do góry.
-Arigatou,
Taiki-san. Za dwie godziny będziemy z powrotem-kobieta podziękowała
grzecznie na pożegnanie
Najstarszy z braci Kou był na tyle
skołowany, iż nie wyczuł nutki fałszywego tonu w głosie
niebieskowłosej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz