czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział I


Miesiąc później
Zmartwiona Usagi położyła dłoń na ramieniu Minako i usiadła obok przyjaciółki, która patrzyła w sufit mętnym wzrokiem. Obie nie pogodziły się z utratą Ami, a ostatni miesiąc miną na zadręczaniu się. Zwłaszcza Tsukino miała ogromny żal do samej siebie, że nie była przy niebieskowłosej. W jej życiu musiało wydarzyć się coś przykrego, skoro była taka rozkojarzona. Chociaż często słyszała, że wypadki chodzą po ludziach, to ten schemat nie pasował do wojowniczki z Merkurego, której obraz miała w pamięci. Za każdym razem, gdy odtwarzała ich ostatnią rozmowę sprzed 3 miesięcy, to była prawie pewna, że działo się źle. Obiecała sobie, iż zaraz po powrocie spróbuje pomóc, tylko...Wróciła za późno.
Sielanka, która trwała 1,5 roku u boku męża i dzieci prysnęła niczym bańka mydlana. W końcu szczęście nie trwa wiecznie, bo życie szybko weryfikuje pewne sprawy.
-W ten sposób nie podniesiemy Taikiego na duchu-Yaten wreszcie rozpoczął rozmowę, bo odkąd przyszedł do domu Seiyi, gospodarze nie byli zbyt towarzyscy.
-Ty już się wypowiedziałeś!-Mina wciąż była obrażona za sprzeczkę sprzed kilku dni.
Była wściekła, że jej mąż może mieć tak chłodne podejście do śmierci bliskiej osoby.
-Przestań się dąsać! Jeśli chcesz być dla kogoś wsparciem, to musisz stąpać twardo po ziemi.
-Wiesz co? Bardzo łatwo potrafisz kogoś zranić! A słowo „kogoś”, zastąp moim imieniem!-wykręciła się do niego, a końce złotych włosów
musnęły jego twarz.
Zielonooki nadal nie widział w swoim zachowaniu nic niestosownego i tylko wzruszył od niechcenia ramionami.
-Mina-chan...Yaten...-Usa popatrzyła na parę pobłażliwie.-Taiki może was usłyszeć.
Od pogrzebu szatyn razem z córką pomieszkiwał w domu młodszego brata. Zgodził się bardziej przez wzgląd na Emi, która uwielbiała Shonę.
-Mam wrażenie, że on obwinia siebie-złotowłosa nie mogła zapomnieć bólu bijącego z oblicza szwagra, kiedy rano natknęła się na niego w kuchni.-Może...Może trzeba z nim porozmawiać.
-Nie-Seiya od razu zaprotestował.-Nie zmuszajmy go do żadnych zwierzeń. Znam go i wiem, że potrzebuje samotności. Najlepiej będzie, gdy Emi wróci ze szkoły. Zobaczycie...
Nie skończył, ponieważ drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i na klamce uwiesił się zdyszany Ichiro. Roześmiana Mai schyliła się, wspierając ręce na kolanach. Wzięła kilka głębszych wdechów i jak na skrzydłach pobiegła do rodziców i usadowiła się między nimi.
-Znowu coś zmalowałaś-Yatenowi nie spodobała się mina niewiniątka na buzi córki.
-Nie. Pani mnie pochwaliła, bo byłam grzeczna-srebrnowłosa zachichotała.
-A to nowość-Minako przerzuciła wzrok i nawet dla niej to zabrzmiało jak historia z innej bajki.
-Bo ta wiedźma, to znaczy poprzednia wychowawczyni w tym roku nas nie uczy. Poczęstowałam nową panią cukierkiem i powiedziała, że to jej ulubione.
-Chyba zacznę więcej inwestować w te cukierki-Kou wykalkulował łatwy sposób na unikniecie wizyt w szkole.-A tak w ogóle, co was tak szybko przygnało do domu?- nie dał się zwieść. 
-Bo uciekaliśmy przed chłopakami ze starszej klasy-Ichi wygadał sekret.-Mai kopnęła jednego z nich w...No mocno go kopnęła-sprostował, rumieniąc się, bo Seiya wytrzeszczył oczy.
Najmłodszy Kou już szykował reprymendę, ale przeszkodziło mu wejście Hiro i zmęczonej Shony. Chłopiec przez całą drogę musiał ciągnąć dziewczynkę, bo jeszcze nie puścił jej ręki.
-Rany, mam słabą kondycję-brunetka jęknęła, a następnie przytuliła się do Usagi, która wytarła mokre czoło córki.
-Beznadziejną-Hiro dodał z przekąsem.
-Chwileczkę...-Tsukino nie zgadzał się mały szczegół.-Gdzie jest Emi?!-wybiegła na zewnątrz, rozglądając się panicznie.
Raczej nie było powodów do obaw, bo 10-latka szła powolnym krokiem, a jej niebieskie loki lśniły w słońcu. Skręciła w stronę blokowiska, poprawiając szkolna torbę przewieszoną przez ramię. Ominęła ciotkę, jakby ta była po prostu powietrzem i pomknęła przez schody prosto do mieszkania.
-Emi-chan! Nie złapali Cię?-Mai była podekscytowana, że nieśmiałej kuzynce udało się wyjść cało z opałów.

Z podziwem zlustrowała ją od góry do dołu.
-To proste. Powiedziałam, że nie mam z wami nic wspólnego-zadarła dumnie głowę.
-Eee...Żartujesz...
-Nie i nie dotykaj mnie!Strasznie działasz mi na nerwy-strzepała dłoń błękitnookiej z ramienia.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, co przed chwilą powiedziałaś?-Seiya łagodnym tonem zwrócił bratanicy uwagę.
-Tak!-odpowiedziała stanowczo, lecz zbyt hardo.
Usa posłała Wenus zaniepokojone spojrzenie. Co się stało z grzecznym aniołkiem, którego znały do tej pory?
-To przeproś natychmiast!-Yaten przejął pałeczkę po bracie.
Drobne ciało dziewczynki zadrżało i niespodziewanie wybuchnęła gniewem.
-Nie muszę nikogo przepraszać, bo za prawdę się nie przeprasza!-wykrzyczała i uciekła.
Chciała od razu znaleźć się przy tacie, by powiedzieć mu żeby zabrał ją z miejsca, w którym źle się czuła. Popchnęła lekko drzwi od pokoju i zobaczyła Taikiego siedzącego tyłem do niej. Była już na tyle duża, że rozumiała czemu nieustannie nad czymś dumał. Nawet teraz jego fiołkowe spojrzenie było oderwane od rzeczywistości, kiedy starała się coś z niego odczytać, podchodząc ostrożnie na paluszkach.
Szatyn utknął w martwym punkcie i najbardziej bał się, że nie znajdzie wyjścia. Miał dla kogo żyć, ale wyrzuty sumienia towarzyszyły mu na każdym kroku. Cały czas zadawał sobie jedno pytanie: Co by było, gdyby nie pokłócił się tamtego dnia z Ami? Naprawdę nie widział sensu w jej dziwnych podejrzeniach i dlatego tak się zdenerwował. Przecież na tyle lat małżeństwa powinna mieć do niego zaufanie. Jak w ogóle mogła pomyśleć, że będzie chciał zostać na Kinmoku? Na Ziemi miał wszystko, czego potrzebował do szczęścia. Może właśnie tak należało wyjaśnić aferę z Kakyuu, która powstała na skutek niedomówień? Czasu nie da się cofnąć, ale przecież była jeszcze Emi...
Kou poruszył się, bo dziewczynka szarpnęła za rękaw jego marynarki.
-Już wróciłaś?-zapytał nieprzytomnym głosem, uśmiechając się niewyraźnie.-Chodź do mnie.
Niebieskowłosa rozpogodziła się, tuląc się do rodzica z całych sił. W takich momentach wierzyła, że już nic gorszego nie może się stać.
-Tato-niezdarnie chwyciła za koniec brązowego kucyka Taikiego.-Wracajmy do domu, proszę. Nie wytrzymam tu dłużej! Tu nie ma żadnych moich rzeczy! Ani...Rzeczy mamy...Ja nie chcę zapomnieć, rozumiesz?! Ty też na pewno nie! Nie wolno nam!

-Spokojnie. Myślałem, że będzie Ci dobrze.
-Najlepiej będzie w naszym domu-dobitnie podkreśliła ostanie słowo.
-Taiki-brunet zapukał do drzwi.-Masz gościa-przepuścił w drzwiach starszą kobietę i odszedł.
-Babcia!-Emi zapiszczała, zeskakując z kolan mężczyzny.
-Saeko-san-Kou wstał, zmieszany najściem teściowej.

-Nie kłopocz się Taiki-san, usiądź. Wpadłam, bo stęskniłam się za moją księżniczką-ucałowała wnuczkę czule w policzek, podając jej torebkę ozdobioną różową wstążką.
Szatyn skrzywił się, ponieważ nigdy nie dawał córce prezentów bez powodu. Wolał, żeby naprawdę miała z nich radość. Tym razem nie wyraził sprzeciwu, chociaż wizyty Saeko stawały się uciążliwe. Do tej pory nie łączyły ich za specjalnie ciepłe kontakty, dlatego nie wiedział jak się zachować w jej obecności.
-Jak sobie radzicie?-Mizuno wybawiła go z kłopotliwego obowiązku podtrzymania rozmowy.
Lepiej, że to ona zadawała pytania, niż sam musiałby zmyślać na poczekaniu głupoty albo pytać o pogodę.
-W porządku, nie musi się mama martwić.
-Nie nazywaj mnie tak!-zareagowała gwałtownie, ale od razu się poprawiła.-Wystarczy Saeko, tak będzie swobodniej.
-Jasne-odparł lakonicznie.
-Mam prośbę. Chciałabym zabrać Emi na lody. Nie masz nic przeciwko, prawda?
Owszem, miał. Tylko, czy wypadało to powiedzieć wprost?
-Nie wiem...-zawahał się.-Jeśli Emi ma ochotę.
-Tak!-mała podskoczyła do góry.
-Arigatou, Taiki-san. Za dwie godziny będziemy z powrotem-kobieta podziękowała grzecznie na pożegnanie
Najstarszy z braci Kou był na tyle skołowany, iż nie wyczuł nutki fałszywego tonu w głosie niebieskowłosej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz