środa, 20 lutego 2013

X Diagnoza



Leżała na łóżku w pustej sali. Nieskazitelna biel ścian przytłaczała jej myśli, a bezbarwny płyn spływał przez wenflon do żył dziewczyny. Całe życie wydawało się pozbawione barw po rozmowie z lekarzem. Dopiero zaczęła iść własną drogą, nie zrealizowała żadnego z wyznaczonych celów. Może się przesłyszała albo trzeba powtórzyć badania?
„Nie da się go zoperować.”
Dlaczego?! Przecież lekarze powinni nieść pomoc. Ami tyle razy opowiadała o osiągnięciach współczesnej medycyny. Nagle nauka okazuje się być bezradna?
„Za późno się Pani zgłosiła.”
Co o w ogóle oznacza?! Skąd mogła wiedzieć, że jej przeznaczenie zapisano inaczej, niż sobie wymarzyła.
„Zapiszę Pani leki. Pomogą wyłącznie przy zawrotach głowy.”
Niewielkie pocieszenie po wyroku, który już zapadł. Właściwie, czy potrzebne były tabletki? Bardziej bolała myśl, iż będzie musiała liczyć każdy dzień po wyjściu ze szpitala. Nie będzie przyszłości, tylko teraźniejszość.
Odgłos powolnych, lecz ciężkich kroków odbił się od białej, zimnej podłogi. Mężczyzna zapukał do drzwi, aby upewnić się, czy Minako nie śpi. Nie odpowiedziała, ale pokusa okazała się silniejsza i podszedł do łóżka. Blondynka nie spała, jednak wyraz jej twarzy sprawił, że słowa ugrzęzły mu w gardle. Spodziewał się jakiejkolwiek reakcji, lecz błękitne oczy Sailor Venus były puste.
-Aino-san, chciałem...
-Sprawdzić, czy żyję i pozbyć się wyrzutów sumienia. Możesz spać spokojnie, do widzenia. 
Yaten rozszerzył swoje tęczówki w zdumieniu. Niezwykle „ciepłe” powitanie przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
-Dobrze się czujesz? Zawołać lekarza?-pochylił się nad chorą.
-Cudownie, nie widać?-odparła opryskliwie.
„Tak się składa, że nie.”-pomyślał i usiadł na krześle.
Zerkał dyskretnie w stronę dziewczyny, która milczała jak zaklęta. Odkąd przyszedł w ogóle nie zmieniła pozycji, więc jedną oznaką życia była unosząca się równomiernie klatka piersiowa. Kou zawsze uważał, że kocha ciszę, ale teraz zaczęła go męczyć.
Naprawdę głośno zrobiło się, gdy do sali wbiegła Thea. Nieduże obcasy butów stukały o płytki, a rude loki ułożyły się w nieładzie. Najwidoczniej całą drogę do szpitala pokonała sprintem, bo nawet nie zapięła zielonego płaszcza.
-Mina-chan, co się stało?-bursztynowłosa wypuściła powietrze.
Dopiero wtedy Aino poruszyła się, a jej tęczówki odzyskały dawną iskierkę.
-Co on tu robi?-wskazała na siedzącego w kącie Yatena.
-Nie wiem, robi za wieszak. Chcę z Tobą porozmawiać na osobności.
Srebrnowłosy zrozumiał aluzję Wenus. Zwłaszcza, że jej obrończyni patrzyła na niego, jak na wroga publicznego numer jeden. Zostawił je same, ale obserwował przez szybę. Thea pomogła Minie usiąść oraz poprawiła poduszkę. Potem przysiadła na brzegu łóżka i słuchała, co przyjaciółka ma do powiedzenia. Nagle drżąca blondynka wtuliła się w rudowłosą i dla chłopaka było jasne, że dzieje się coś złego...

    ****
Kolejny dzień był bardzo stresujący dla Taikiego, ponieważ zaprosił Theę do apartamentu, który zajmował wraz z braćmi. W takich momentach żałował, że nie jest jedynakiem, bo perspektywa randki pod okiem szaleńca oraz gbura napawała go przerażeniem.
Wiatr rozwiewał starannie spięty kucyk chłopaka, gdy ten wracał z zakupów. Dokładnie zaplanował wieczór, ale po przekroczeniu progu mieszkania musiał je zmienić. Wypuścił z rąk ciężkie siatki, bo poczuł aromat dochodzący z kuchni. Ktoś gotował i starszemu Kou zapaliła się ostrzegawcza lampka o nazwie kataklizm. Pognał na złamanie karku , żeby przepędzić niedoszłego kucharza, lecz spóźnił się. Ogień pod garnkami buchał, a woda wrzała. Niezniechęcony incydentem ze spalonymi naleśnikami Seiya, właśnie wsypywał makaron. Może i nie rozsypał mąki, ale sos pomidorowy skapywał z blaty na podłogę.
-Wytłumacz mi ten burdel, pókim dobry-szatyn stanął obok brata, gotowy go udusić.
-Pomagam Ci-brunet odwrócił uwagę od swojego eksperymentu kulinarnego i niechcący wsypał całą zawartość paczki, aż woda zaczęła się ulewać.
-Uważaj!!!-Taiki wyłączył piekarnik oraz wyrwał mu puste opakowanie.-Prosiłem, nie dotykaj niczego! Trzeba było iść do Tsukino-san. Oboje macie lewe ręce. Za wszelką cenę chcesz mnie skompromitować?!
-Spokojnie braciszku-Seiya wziął się za ratowanie potrawy.-Będę waszym kelnerem.
-Nawet sprzątaczką nie zostaniesz! Rano wyczyściłem wszystko na błysk, a Ty zamieniłeś dom w pobojowisko!
Czarnowłosy rozejrzał się wokół i zrobił minę niewiniątka.
-Bez nerwów, to się da załatwić.
Starszy Kou oparł się o szafkę oraz z politowaniem patrzył jak niebieskooki miesza czerwoną pakę, którą nawet pies bałyby się zjeść.
-Gdzie ten drugi wyrzutek?
Jak na zawołanie dobiegły kobiece krzyki, męski śmiech i...uderzenie łańcuchów.
Bracia zostawili problem z bałaganem, pędząc w stronę hałasu. Na szczęście nikogo nie zamordowano, ponieważ Yaten urządził seans z wampirami oraz wilkołakami. Wylegiwał się na kremowej kanapie w butach , opychając się prażynkami.
-Przerzuciłeś się z telenowel na horrory?-Seiya nie odrywał wzroku od ekranu telewizora.
-A czemu nie? To teraz modne-srebrnowłosy nawet nie odwrócił się do nich.-Mam jeszcze „Zmierzch”-pomachał okładką w górze.-Seiya, to coś dla Ciebie. Gdyby reżyser Cię znał, to zagrałbyś główną rolę. A Twój zając...
-Króliczek!
-Mniejsza o większość. Jak na o nie spojrzeć, to para cudaków z was-odpowiedział z krzywym uśmieszkiem.
-Nie wysilaj się i tak wiem, co Cię gryzie. Minako wywaliła Cię na zbity pysk. Wychodzi na to, że Twój urok osobisty wyparował.
-Zamknij się.
-Zaraz obaj spędzicie noc w przytułku!-Taiki stracił cierpliwość.-Wyrzuć tą breją albo sam ją zjedz!-szarpnął bruneta za fartuch.-A Ty, zapisz się na terapię jak sobie nie radzisz z odrzuceniem. 
Zielonooki pokręcił dumnie głową i specjalnie otworzył puszkę z colą. Napój wyprysł pod pływem ciśnienia, brudząc odkurzony wcześniej dywan. Brązowowłosy kipiał ze złości, ale szkoda mu było cennego czasu na kłótnie. Postanowił, że ugości Theę w swoim pokoju, oddzielając ją braci-dzikusów.
Zbliżała się 17:00, kiedy kończył ustawiać książki na półkach i usłyszał dźwięk dzwonka. Poprawił kołnierzyk, a potem ruszył otworzyć. Pech chciał, iż uprzedził Yaten.
-Cześć! Miło było Cię nie poznać-minął speszoną dziewczynę, najzwyczajniej wychodząc.
Taiki miał przeprosić, gdy Seiya odepchnął go i z gracją podał gościowi ramię.
-Witaj! Bardzo się cieszymy, że do nas wpadłaś. Ja pomogę-odwiesił jej kurtkę.
-Chyba wasz brat nie był zachwycony.
-Ten? A nieee...To hydraulik, oni tak mają-posłał Thei czarujący uśmiech, obejmując ją w pasie.-Pozwól, że Cię odprowadzę.
Wtedy szatyn otrząsnął się, odciągając gawędziarza na bok.
-Przestań błaznować! Weź przykład z Yatena i idź, gdzie Ci się podoba!
-Nie będę przeszkadzał-młodszy Kou wyszeptał błagalnym głosikiem.
-A co niby robisz?!
-Przeszkadzam?
-Taiki,może przyszłam nie w porę?-Thea przerwała mały spór.
-Nie, my tylko...Chodźmy do mnie-puścił bursztynowłosą przodem, grzecznie wskazując drogę. 
Podczas gdy on poszedł po zakąski, panna Aider rozgościła się. Była pod wrażeniem, że w pokoju mężczyzny może panować idealny porządek. Przejrzała książki oraz płyty, uśmiechnęła się na widok kwiatów na parapecie. Zainteresowała się plikiem tekstów, ułożonym na biurku. Wzięła do ręki pierwszy z brzegu, a pod spodem odkryła kartki zapisane nutami.
-Nakryłem Cię-Kou bezszelestnie pojawił się za jej plecami.
Odwróciła głowę, natrafiając na jego fiołkowe spojrzenie.
Jesteś pełen niespodzianek. Grasz na czymś?
-Na gitarze i czasami na pianinie. W ten sposób najlepiej wyraża się uczucia. Napijesz się?-wlał do kieliszków czerwone wino.
-Chętnie-wypił łyk.-Wiesz, ja też gram. No, trochę ciężko to nazwać muzyką-zarumieniła się.
-Naprawdę? Mówisz mi to dopiero teraz-udał obrażonego.-Przyznaj się więc na czym.
-Na skrzypcach-odpowiedziała nieśmiało.
-Żartujesz? To świetnie! W ramach rekompensaty muszę posłuchać. Co powiesz na prywatny występ?
-Jeszcze byś ogłuchł-wymamrotała.
-Nie wykręcaj się. Pozwolę Ci przeczytać moje nowe teksty-puścił jej oczko.-I jak?
-W porządku, ale najpierw Ty dotrzymaj słowa.
W dowód szczerości wyjął z szuflady biurka teczkę oraz podał ją dziewczynie. Resztę wieczoru spędzili na wymianie opinii o jego twórczości. Dyskutowali i śmiali się na przemian, a pozostawiony w samotności Seiya zatykał uszy poduszką.
Wreszcie butelka została opróżniona. Płomienne loki okalały twarze śpiącej Thei, która po ostatnim kieliszku straciła poczucie czasu. Szatyn posprzątał pozostałości po kolacji i zgasił światło, zostawiając tylko płonące świece.
„Nawet nie wiesz, ile świeżości wprowadziłaś w moje życie.”-przykrył ją kocem.

    ****
Po wyjściu z domu Yaten nie miał pojęcia dokąd pójść. Nogi same zaprowadziły go pod szpital, więc posłuchał wewnętrznego głosu i poszedł podbudować swoje ego...
Minako leżała na boku, spoglądając melancholijnie w okno. Kou odczytał to jako dobry znak, bo liczył, że wyciągnie z niej prawdę.
-Dzień dobry-przywitał się lekką ironią w głosie.
-Był dobry-odburknęła.
-Może być lepszy-włożył ręce do kieszeni, kręcąc się po sali.
-Idź do diabła!
-Nie miał czasu i kazał mi przyjść do Ciebie-zachichotał głośno, mrużąc kocie oczy.
Blondynka zakryła się kołdrą po same uszy, ale to rozbawiło srebrnowłosego.
-Jadłaś już kolację?
-Nie, a co?-zapytała, ukryta pod poszewką.
-Nic, zgłodniałem-rozsiadł się na krześle pod ścianą.
Mina zrzuciła nakrycie z głowy, aby posłać mu kilka słów prawdy. Jednak bukiet herbacianych róż oraz filmowy uśmiech Alana odebrały jej głos. Z kolei Yaten zatkał nos, gdy wyperfumowany mężczyzna przeszedł obok niego.
-Nawet nie wiesz, jak się o Ciebie martwiłem-położył kwiaty na stoliku.
-Niepotrzebnie, dobrze się mną opiekują.
-Na pewno? Może porozmawiać z lekarzem?
-Nie!-krzyknęła panicznie.
-Co Ci właściwie dolega?
-A...Anemia!
-Kto Ci kazał nie jeść?-zielonooki przypomniał o swojej obecności.
-Witaj Yaten, nie zauważyłem Cię-Alan jak zwykle starał się uchodzić za kulturalnego.
-Ależ nie szkodzi-sięgnął po gazetę.-Nie przeszkadzajcie sobie-machnął ręką, udając zainteresowanie przeglądem sportowym.
Wenus z przyjemnością powiesiłaby obu adoratorów na stojaku od kroplówki, ale naprawdę była osłabiona.
-Cieszę się, że wracasz do zdrowia. Wybacz mi tak krótką wizytę, ale obowiązki wzywają.
-Rozumiem i nie gniewam się-zaszczebiotała.-To cześć.
-Trzymaj się, wpadnę jutro-pocałował ją w policzek, powoli wychodząc z sali.
-Brakuje tylko napisu: Ostatnie pożegnanie-wyrwała płatek, przesuwając nim między opuszkami palców.
-Humorek wraca, Aino-san. Pozbyć się tego?
-Rób z tym, co chcesz. Nawet sałatkę.
Yaten pochwycił bukiet, otwierając szeroko okno. Zamachnął nim energicznie i wyrzucił. Kwiaty szybko poszybowały w dół, odbijając się od głowy niebieskookiego.
-Coś Ty nawyprawiał?!
-Oddałem właścicielowi.
-Nabijasz się.
-Poczekaj-spojrzał na Colinsa, trzymającego własny podarek.-Nie.
-Kouuu!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz