wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział VIII




- Seiya! - Usagi wrzasnęła, kiedy jej mąż wrócił do domu w poszarpanym ubraniu, lekko utykając.
    Podtrzymała go, gdy zachwiał się i ostrożnie zaprowadziła do sypialni. Bała się, że jeśli stało się coś poważnego, to nie będzie w stanie mu pomóc. Jednocześnie Ichi mógł wyjść w każdej chwili, a wtedy nie potrafiłaby wytłumaczyć zaistniałej sytuacji. Szczególnie, iż była pewna, co się stało.
- Nic mi nie jest, Króliczku - Seiya starał się uspokoić żonę. Jednak grymas bólu nie chodził z jego twarzy.
   Blondynka drżącymi dłońmi odpięła guziki podartej koszuli oraz delikatnie pomogła ją zdjąć. Brunet miał sporo zadrapań, ale chyba nie był ranny.
- Zostałeś zaatakowany? - zapytała łamiącym głosem.
- Tak, Sakamae nie traci czasu. Jeszcze żyję - uśmiechnął się gorzko.
- Nawet tak nie myśl! - przytuliła go, ale szybko odskoczyła, bo ten znowu syknął z bólu. - Przepraszam - pogładziła go po policzku. - Przecież wiesz, że nie zniosłabym, gdyby coś Ci się stało.
- Wiem - pocałował ją w czoło. - Twarda ze mnie sztuka. Pójdę się wykąpać, a Ty nie zadręczaj się.
    Usagi odprowadziła wzrokiem Seiyę i opadła ociężale na łóżko. Ukryła twarz w dłoniach oraz załkała cicho. W najgorszych koszmarach nie śniła, że będzie musiała wrócić do starych czasów.
Do tej pory wszystko układała się dobrze i była szczęśliwa, nie licząc chwil ,kiedy tęskniła za córką. Jednak ukochany i synek każdego dnia dawali jej więcej szczęścia. Teraz, gdy pojawił się nowy wróg była zupełnie bezbronna. Nie mogła chronić, a poczucie bezczynności sprawiało największy ból.
Za, co ta kara? Czemu nie potrafiły mnie zrozumieć?” Dręczyła się dalej, zaciskając pięści, a słone łzy same cisnęły się do oczu.
   Złotowłosa wsłuchała się w szum wody, dochodzący z łazienki. Miała nadzieję, że Seiya faktycznie czuje się lepiej tak, jak zapewniał. Znała go na tyle dobrze, iż wiedziała do czego jest zdolny, byle tylko jej nie martwić.
   Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi i spojrzała na zegarek. Było późno, nikt nie odwiedzał ich o takich godzinach. Chyba, że...Ami lub Minako dowiedziały się się o ataku. W końcu, Yaten i Taiki towarzyszyli jej mężowi. Otarła szybko mokre policzki i pobiegła otworzyć drzwi. Zbladła, gdy w wejściu zastała inny widok, niż się spodziewała.
- Haruka?! Michiru?! Setsuna?! - wykrztusiła w szoku.
- Zlot czarownic? - Seiya akurat wygrzebał się spod prysznica i skrzywił się na widok czarodziejek.
- Wygląda lepiej, niż myślałam - Tenoh mruknęła do Michiru.
- Wejdźcie... - Usagi uchyliła szerzej drzwi, lecz nie mogła otrząsnąć się z wrażenia.
    Kobiety weszły do środka, a Kou zmierzył je wrogim wzrokiem z góry na dół. Według niego nic się nie zmieniły, tylko Michiru zaczesała włosy na bok przez co, wyglądała poważniej. Natomiast Haruka nadal miała bystre i przenikliwe spojrzenie, a Setsuna stała z boku z poważną miną.
- Widzę, że się za mną stęskniłeś, Kou - blondynka nie mogła się powstrzymać.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. Z tego utrapienia napisałem list, chcesz przeczytać?
- Mam lepszy pomysł, wyślij mi go pocztą.
- Podaj adres - powiedział z przekąsem.
- Oh Kou - pokręciła głową. - I pomyśleć, że gdyby nie ja, pisałbyś poematy dwa metry pod ziemią.
- Ru... - morskowłosa ścisnęła partnerkę za rękę.
- Nie czas na głupie sprzeczki-Setsuna wtrąciła ostrym tonem.-Usagi, chcemy porozmawiać.
- Oczywiście...chodźcie do salonu...zrobię herbaty.
    Seiya przepuścił gości przodem i z rezygnacją poczłapał za nimi. Nie widział sensu w rozmowie, ale awantury też nie zamierzał wszczynać. Rozsiadł się wygodnie na sofie i z manierą poprawił czarny szlafrok.
- Nie boisz się, że Ci tak zostanie? - Haruka postanowiła podroczyć się z gospodarzem.
- Nie, boję się, że Ty zostaniesz - mruknął niezadowolony.
- A masz wolny pokój?
- No patrz! - rozłożył bezradnie ręce. -Jak na złość, wszędzie bałagan!
- Seiya - żona posłała mu karcące spojrzenie, toteż ustąpił natychmiast. - Co was tu sprowadza? - zwróciła się do dawnych przyjaciółek.
- Wystarczy spojrzeć na Twojego męża, żeby się domyśleć - Michiru wyraźnie zaakcentowała słowo „mąż”.
Usa zrozumiała aluzję i dotknęło ją, że Outerki nadal nie pogodziły się z jej wyborem.
- Przejdźmy do rzeczy. Jest kilka spraw, które musimy omówić. Chyba już wszyscy zauważyliśmy, że na Ziemi pojawił się nowy wróg...
- Nawet poczuliśmy... - brunet przerwał Czarodziejce z Plutona, ale ta nie zwróciła na niego uwagi.
- Nie mamy pojęcia kto to, ale wnioskując po przybyciu księżniczki Kinmoku, ma to związek z wami.
- Skąd wiecie o księżniczce?
- Nie doceniasz nas, Kou.
- Haruka, miałaś się nie wtrącać - zielonowłosa skarciła ją. - Usagi, będziesz wiedziała, co z tym zrobić - wyjęła na stół broszkę oraz pozostałe pałeczki. - Uznałyśmy, że będziecie potrzebne.
- Teraz?! - mężczyzna nie wytrzymał. - Wiecie, gdzie możecie sobie to wsadzić?!
- Mam Ci zademonstrować?! - Uran nie pozostała mu dłużna.
- Na litość boską! Przestańcie! - Usa stanęła między awanturnikami. - Nigdy nie zrozumiem tej waszej nienawiści! Proszę, idźcie już i tak będziemy musiały jeszcze porozmawiać, ale nie w ten sposób.
- Usagi ma rację - Kaio przytaknęła. - I tak jest późno.
Outerki zebrały się do wyjścia, a Tenoh odwróciła się na koniec z łagodniejszym obliczem.
- Kociątko...Hotaru tęskni za Tobą.
- Ja za nią też... - uśmiechnęła się przyjaźnie.
    Zamknęła drzwi i wzięła kilka głębszych wdechów. Nie przypuszczała, że w ten sposób zakończy dzień. Podeszła do stolika i spojrzała na broszkę z mieszanymi uczuciami. Kiedy ją straciła, to myślała, iż na zawsze pożegnała się z rolą czarodziejki. Pokręciła głową oraz poszła do sypialni. Ze zdziwieniem stwierdziła, że Seiyi tam nie ma, więc zaczęła się rozglądać wokół. Dopiero, gdy poczuła chłodny wiatr na ramionach, to zerknęła na otwarte drzwi balkonowe.
    Brunet stał oparty o barierkę i patrzył na gwiazdy. Tej nocy świeciły wyjątkowo jasno, rozjaśniając całą okolicę. Na osiedlu nie świeciło się żadne światło, czyli sąsiedzi już dawno pogrążyli się w głębokim śnie.
- Piękne... - podeszła do niego, czule dotykając dłoni.-Ja też mam swoją gwiazdę, osobistą.
- Króliczku... - odwrócił się do niej przodem i przytulił.
- Wiesz, że...one mnie uratowały?-powiedział prawie szeptem.
- Domyśliłam się.
- Cieszysz się, że odzyskałaś broszkę?
Musiał zapytać, męczyło go to od początku rozmowy.
- Nie wiem. Wiem tylko, że nasze życie stanęło do góry nogami. Boję się o Ichiego, a co z Amayą? Jak ją znajdziemy? - spojrzała w jego ciemnoniebieskie oczy.
- Pamiętasz, jak obiecałem, że ją odnajdę?
Kiwnęła głową twierdząco.
- I tak będzie - przytulił ukochaną mocniej, zamykając oczy.
Będę musiał Ci powiedzieć, co odkryła Rei. Nie mogę Cię okłamywać.
****
     Drzwi do sypialni Yatena i Minako zaskrzypiały cicho, a drobna postać srebrnowłosej dziewczynki ukucnęła na podłodze. Otóż, Mai przeczołgała się wzdłuż całego pokoju i zatrzymała przy ojcu. Mężczyzna spał w najlepsze, gdy ta szarpnęła za krawędź kołdry. Ocknął się od razu, a widok córki o szóstej rano starczył za dwa kubki kawy.
- Tatku...
- Co się dzieje?
- Byłbyś zły, gdybyśmy wzięli coś Twojego? - zapytała, skubiąc za rękaw od piżamki.
- A, co wzięliście? - doskonale wiedział, że plan już dawno został wcielony w życie.
- No, krawat i ...
- I... - zmarszczył brwi.
- Założyłam go Hiro, bo chciał, ale coś nie wyszło...
- Tylko tyle? - zdziwił się, że tak łatwo poszło.
- No, nie...Nie mogę go zdjąć, a Hiro zrobił się zielony na twarzy.
- Co???!!! - srebrnowłosy wyskoczył z łóżka, jak oparzony.
    Ruszył pędem do pokoju dzieciaków, lecz w kuchni czekała na niego mała niespodzianka. Poślizgnął się na posadzce i runął, aż huknęło. Natomiast Mai zasłoniła oczy, zaciskając ząbki.
- Zapomniałam powiedzieć...
- Co, tu robi ta woda?! - wrzasnął, czując wszystkie kości osobno.
- Chciało mi się pić, ale butelka się przewróciła.
Rewelacja! Jednego dnia ganiają mnie demony, a drugiego własne dzieci próbują zabić.
    Podniósł się z podłogi i w mokrych dresach wparował do pokoju. Hiro siedział na dywanie, lecz nie wyglądał tak źle, jak opisała jego siostra. Maluch szarpał się z krawatem, który był zasupłany na amen. Kou próbował go rozwiązać, ale na żadne sposób nie wychodziło.
- Mai, daj mi nożyczki, bo zwariuję!
Wystarczyło jedno cięcie i materiał ustąpił. Yaten opadł na dywan, spoglądając chmurnie na dzieciaki.
- Czy, to musiał by akurat nowy krawat?! W szafie było pełno innych!
- Tylko ten udało mi się sięgnąć.
     Minako obudziła się znacznie później, niż jej rodzina i sama była zaskoczona, że Yaten wstał przed nią. Zawsze ona go budziła, a wcześniej parzyła świeżą kawę.
    Blondynka weszła ospale do kuchni oraz zamrugała oczami. Jej mąż siedział przy stole oraz nerwowo stukał palcami. Z kolei dzieci stały w kącie tyłem do siebie z naburmuszonymi minami, a na podłodze widniała kałuża wody.
- Boję się zapytać - stwierdziła z niepokojem.
- A bój się! Mają szlaban na wszystko!
Mai podbiegła do ojca i wdrapała mu się na kolana.
- Nawet na cukierki?
- Tak... - wybełkotał, ale już nie był taki pewny swego.
- Ale powiedziałeś, że cukierki to nie wszystko.
- Tak?
- Tak!
Zielonooki westchnął i ugiął się pod spojrzeniem błękitnych oczu córki.
- No dobrze, zmykajcie.
- Kocham Cię! - mała zapiszczała oraz ucałowała go w policzek.
Minako wzięła się pod boki i z dezaprobatą pokręciła głową.
- Co się tak patrzysz? Posprzątaj to, kobieto - podał jej mopa , uśmiechając się ukradkiem.
****
    >Rei stanęła przed wejściem do domu Ami i chciała nacisnąć na dzwonek lecz przyjaciółka uprzedziła jej zamiary i wpuściła do środka.
- Widzę, że ciężko to znosisz - Hino zauważyła smutek na twarzy niebieskowłosej.
- Znasz mnie, aż za dobrze. Czeka na Ciebie, drugie drzwi po prawej.
    Kobieta weszła do wskazanego pokoju i zobaczyła księżniczkę Kakyu siedzącą na brzegu łóżku. Miała złożone ręce oraz spuszczoną głowę. Dopiero po chwili zauważyła, że ma gościa.
- Witaj Rei. Wybacz mi moje rozkojarzenie, usiądź-wskazała miejsce obok siebie. - Zastanawiam się po co, mnie wezwałaś. Nie wiem, czy jestem w stanie Ci pomóc, księżniczko.
- Zapewniam Cię, że jesteś.
Czerwonowłosa podniosła się oraz wolnym krokiem zaczęła krążyć po pokoju.
- Dowiedziałam się, że przewidziałaś atak.
- To znaczy, nie przewidziałam... - brunetka zmieszała się. - Tylko ostrzegałam, że istnieje taka możliwość. Aura Ziemi uległa zmianie i to mnie zaniepokoiło.
- Rozumiem, a kiedy dostrzegłaś pierwsze zmiany?
- Jeszcze zanim wróciłam do Tokio i właściwie, to był mój powód, żeby tu wrócić.
    Kakyu słuchała uważnie i wreszcie zaczęła kojarzyć fakty.
W takim razie, zjawili się tu przede mną.
    Wróg już wcześniej obserwował jej Gwiazdy, tylko kto był na tyle „uczynny”, że wskazał na braci Kou? Teraz miała kolejne utrapienie. Jeśli Sakamae znalazła sprzymierzeńca na Ziemi, tym trudniej będzie ją pokonać.
- Musimy odnaleźć zaginione dziecko - czerwonowłosa rzekła po namyśle. - Inaczej będziemy zgubieni.
- Wiem, pomagam Seiyi.
- Tylko jemu? - księżniczka zdziwiła się, bo jej rozmówczyni nagle się ożywiła. Do tej pory zachowywała dystans, a wystarczyło pokierować rozmowę na inne tory i na wspomnienie o brunecie jej oczy zalśniły.
- Chodzi o to, że...
- Rozumiem, że Czarodziejka z Księżyca nic nie wie o waszych zamiarach?
- Nie, uznałam, że tak będzie lepiej... - Rei zarumieniła się.
- Dla kogo? Na pewno nie dla nich. Poza tym, jeśli chciałaś dobrze, nie powinnaś się denerwować.
- Co sugerujesz?
- Nic...zupełnie nic... - władczyni odpowiedziała z powagą.
    Wolała nie zdradzać swoich myśli, przynajmniej na razie. Wyczuła dziwne zdenerwowanie, które wręcz emanowało od aury Czarodziejki z Marsa. Musiała sprawdzić, czy jej podejrzenia miały jakieś podstawy...
****
     W oczekiwaniu na przybycie Mamoru, dwie czarodziejki świetnie bawiły się jego gabinecie, a zwłaszcza jedna. Misao grzebała w każdej szufladzie i wywalała wszystko na podłogę. Natomiast Cabire przeciągnęła się leniwie na fotelu oraz z irytacją obserwowała poczynania towarzyszki.
- Co to? - zielonowłosa zawiesiła na palcu pęk kluczy, potrząsając nimi.
- Klucze do samochodu, głupia. Oddaj! - Cabire warknęła. Nie wiem, po co Sakamae-sama Cię przysłała. Jesteś kretynką i na nic mi się nie przydasz.
- Jeszcze zobaczymy - elfka uformowała kulę energii i wycelowała w złośnicę, lecz ta uskoczyła.
    Po ataku została jedynie pamiątka w postaci dziury w podłodze. Gdyby nie nagłe nadejście Chiby, z gabinetu mogłoby za wiele nie zostać.
- Idiotki! - syknął. - Kto, wam pozwolił wejść?!
- Nigdy nie pytamy o zgodę - Misao uniosła się w powietrzu. - Zamierzamy poinformować naszą Panią, że nie pisnąłeś słówka o pozostałych czarodziejkach, a one udaremniły atak Cabire!
- Co?!
Już miał zażądać wyjaśnień, kiedy usłyszał szybkie kroki na korytarzu.
- Wynoście się! Szybko!
Obie czarodziejki zniknęły, a Shona wbiegła do środka z nadzieją, że ojciec ucieszy się na jej widok.
- Tato-dziewczynka wyciągnęła ufnie dłonie, lecz jego reakcja była zupełnie inna, niż oczekiwała.
Chwycił ją mocno za nadgarstek i wyprowadził za drzwi.
- Ile razy mówiłem, że masz pukać?! - potrząsnął nią. - No ile?!
- Prze...przepraszam...
- Dosyć tego! Więcej tu nie przychodź! - wykręcił się i z powrotem zamknął się w gabinecie.
    Mała słyszała dźwięk przekręcanego klucza, bo obraz zaczął się powoli rozmywać. Z oczu powoli wypłynęły łzy, których już nie dało się zatrzymać. Zacisnęła pieści, a potem bez zastanowienia ruszyła przed siebie.
    Elza zbyt późno zorientowała się, że jej podopieczna uciekła z domu, ponieważ dostrzegła ją przez okno. Wypuściła z rąk podręczniki, które naszykowała do odrabiania lekcji i sama rzuciła się w pogoń.
    Obie wbiegły na plac zabaw z tym, że dziewczynka schowała się w drewnianym domku, toteż blondynka nie miała szans, żeby wyciągnąć ją z kryjówki.
- Kochanie, wyjdź  stamtąd, porozmawiamy.
- Nie!!! - Shona pisnęła, aż kobieta podskoczyła do góry.
Ale charakterek.
- Nie daj się prosić. Nie możesz tam ciągle siedzieć - tupnęła nogą.
Tym razem nie usłyszała odpowiedzi, więc z rezygnacją przyklęknęła na piasku.
- Może pomóc?
    Elza uniosła głowę do góry, a widok mężczyzny w czerwonym garniturze oszołomił ją. Pamiętała go, jako Gwiezdną Czarodziejkę, ale wtedy ich relacji nie można było nazwać dobrymi. Przy pierwszym spotkaniu nie przyjrzała mu się dobrze, dlatego to było dla niej większym szokiem.
- Widziałem Pani efektowny sprint - dodał z rozbawieniem.
    Wówczas otrząsnęła się, a w jej głowie zapaliła się zielona lampka. Uśmiechnęła się chytrze oraz wstała, otrzepując sukienkę z piasku.
- Chyba może Pan pomóc. Pewien uparciuch nie chce wyjść ze swojej twierdzy.
Seiya wyjął ręce z kieszeni oraz zajął miejsce opiekunki.
- Cześć Shona! Musiałaś nieźle nabroić, skoro się chowasz.
- To nie jest Pana sprawa!
- Trzeba przyznać, że jesteś wyjątkowo pyskata - zachichotał.
- To też nie jest Pana sprawa!
    Kou spojrzał wymownie na Elzę, ale dalej ciągnął rozmowę.
- Nic nie zyskasz chowając się przed całym światem. Powinnaś stawiać czoło problemom, nawet takim małym.
- A Pan?
    Seiya zauważył czarną czuprynkę pod swoim ramieniem i po chwili dziewczynka siedziała obok niego.
- Nie odpowiedział Pan na moje pytanie
- Może nie zawsze mi się udaje , ale przynajmniej próbuję - starał się zachować powagę.
- Niech Pan zdejmie okulary.
    Wmurowała go ta prośba, więc brunetka wyręczyła go.
- Teraz wierzę.
    Tego dnia małe dziecko po raz kolejny zaskoczyło dorosłego mężczyznę. Im dłużej patrzyła w jego czy, tym większe miał wrażenie, że przejrzała go na wylot. Znowu nie mógł pozbyć się uczucia, które podpowiadało mu przy niej zostać. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz