-
Seiya! - Usagi wrzasnęła, kiedy jej mąż wrócił do domu w
poszarpanym ubraniu, lekko utykając.
Podtrzymała
go, gdy zachwiał się i ostrożnie zaprowadziła do sypialni. Bała
się, że jeśli stało się coś poważnego, to nie będzie w stanie
mu pomóc. Jednocześnie Ichi mógł wyjść w każdej
chwili, a wtedy nie potrafiłaby wytłumaczyć zaistniałej sytuacji.
Szczególnie, iż była pewna, co się stało.
-
Nic mi nie jest, Króliczku - Seiya starał się uspokoić
żonę. Jednak grymas bólu nie chodził z jego twarzy.
Blondynka
drżącymi dłońmi odpięła guziki podartej koszuli oraz delikatnie
pomogła ją zdjąć. Brunet miał sporo zadrapań, ale chyba nie był
ranny.
-
Zostałeś zaatakowany? - zapytała łamiącym głosem.
-
Tak, Sakamae nie traci czasu. Jeszcze żyję - uśmiechnął się
gorzko.
-
Nawet tak nie myśl! - przytuliła go, ale szybko odskoczyła, bo ten
znowu syknął z bólu. - Przepraszam - pogładziła go po
policzku. - Przecież wiesz, że nie zniosłabym, gdyby coś Ci się
stało.
-
Wiem - pocałował ją w czoło. - Twarda ze mnie sztuka. Pójdę
się wykąpać, a Ty nie zadręczaj się.
Usagi
odprowadziła wzrokiem Seiyę i opadła ociężale na łóżko.
Ukryła twarz w dłoniach oraz załkała cicho. W najgorszych
koszmarach nie śniła, że będzie musiała wrócić do
starych czasów.
Do
tej pory wszystko układała się dobrze i była szczęśliwa, nie
licząc chwil ,kiedy tęskniła za córką. Jednak ukochany i
synek każdego dnia dawali jej więcej szczęścia. Teraz, gdy
pojawił się nowy wróg była zupełnie bezbronna. Nie mogła
chronić, a poczucie bezczynności sprawiało największy ból.
„Za,
co ta kara? Czemu nie potrafiły mnie zrozumieć?” Dręczyła
się dalej, zaciskając pięści, a słone łzy same cisnęły się
do oczu.
Złotowłosa
wsłuchała się w szum wody, dochodzący z łazienki. Miała
nadzieję, że Seiya faktycznie czuje się lepiej tak, jak zapewniał.
Znała go na tyle dobrze, iż wiedziała do czego jest zdolny, byle
tylko jej nie martwić.
Nagle
rozbrzmiał dzwonek do drzwi i spojrzała na zegarek. Było późno,
nikt nie odwiedzał ich o takich godzinach. Chyba, że...Ami lub
Minako dowiedziały się się o ataku. W końcu, Yaten i Taiki
towarzyszyli jej mężowi. Otarła szybko mokre policzki i pobiegła
otworzyć drzwi. Zbladła, gdy w wejściu zastała inny widok, niż
się spodziewała.
-
Haruka?! Michiru?! Setsuna?! - wykrztusiła w szoku.
-
Zlot czarownic? - Seiya akurat wygrzebał się spod prysznica i
skrzywił się na widok czarodziejek.
-
Wygląda lepiej, niż myślałam - Tenoh mruknęła do Michiru.
-
Wejdźcie... - Usagi uchyliła szerzej drzwi, lecz nie mogła
otrząsnąć się z wrażenia.
Kobiety
weszły do środka, a Kou zmierzył je wrogim wzrokiem z góry
na dół. Według niego nic się nie zmieniły, tylko Michiru
zaczesała włosy na bok przez co, wyglądała poważniej. Natomiast
Haruka nadal miała bystre i przenikliwe spojrzenie, a Setsuna stała
z boku z poważną miną.
-
Widzę, że się za mną stęskniłeś, Kou - blondynka nie mogła
się powstrzymać.
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo. Z tego utrapienia napisałem list,
chcesz przeczytać?
-
Mam lepszy pomysł, wyślij mi go pocztą.
-
Podaj adres - powiedział z przekąsem.
-
Oh Kou - pokręciła głową. - I pomyśleć, że gdyby nie ja,
pisałbyś poematy dwa metry pod ziemią.
-
Ru... - morskowłosa ścisnęła partnerkę za rękę.
-
Nie czas na głupie sprzeczki-Setsuna wtrąciła ostrym tonem.-Usagi,
chcemy porozmawiać.
-
Oczywiście...chodźcie do salonu...zrobię herbaty.
Seiya
przepuścił gości przodem i z rezygnacją poczłapał za nimi. Nie
widział sensu w rozmowie, ale awantury też nie zamierzał
wszczynać. Rozsiadł się wygodnie na sofie i z manierą poprawił
czarny szlafrok.
-
Nie boisz się, że Ci tak zostanie? - Haruka postanowiła podroczyć
się z gospodarzem.
-
Nie, boję się, że Ty zostaniesz - mruknął niezadowolony.
-
A masz wolny pokój?
-
No patrz! - rozłożył bezradnie ręce. -Jak na złość, wszędzie
bałagan!
-
Seiya - żona posłała mu karcące spojrzenie, toteż ustąpił
natychmiast. - Co was tu sprowadza? - zwróciła się do
dawnych przyjaciółek.
-
Wystarczy spojrzeć na Twojego męża, żeby się domyśleć -
Michiru wyraźnie zaakcentowała słowo „mąż”.
Usa
zrozumiała aluzję i dotknęło ją, że Outerki nadal nie pogodziły
się z jej wyborem.
-
Przejdźmy do rzeczy. Jest kilka spraw, które musimy omówić.
Chyba już wszyscy zauważyliśmy, że na Ziemi pojawił się nowy
wróg...
-
Nawet poczuliśmy... - brunet przerwał Czarodziejce z Plutona, ale
ta nie zwróciła na niego uwagi.
-
Nie mamy pojęcia kto to, ale wnioskując po przybyciu księżniczki
Kinmoku, ma to związek z wami.
-
Skąd wiecie o księżniczce?
-
Nie doceniasz nas, Kou.
-
Haruka, miałaś się nie wtrącać - zielonowłosa skarciła ją. -
Usagi, będziesz wiedziała, co z tym zrobić - wyjęła na stół
broszkę oraz pozostałe pałeczki. - Uznałyśmy, że będziecie
potrzebne.
-
Teraz?! - mężczyzna nie wytrzymał. - Wiecie, gdzie możecie sobie
to wsadzić?!
-
Mam Ci zademonstrować?! - Uran nie pozostała mu dłużna.
-
Na litość boską! Przestańcie! - Usa stanęła między
awanturnikami. - Nigdy nie zrozumiem tej waszej nienawiści! Proszę,
idźcie już i tak będziemy musiały jeszcze porozmawiać, ale nie w
ten sposób.
-
Usagi ma rację - Kaio przytaknęła. - I tak jest późno.
Outerki
zebrały się do wyjścia, a Tenoh odwróciła się na koniec z
łagodniejszym obliczem.
-
Kociątko...Hotaru tęskni za Tobą.
-
Ja za nią też... - uśmiechnęła się przyjaźnie.
Zamknęła
drzwi i wzięła kilka głębszych wdechów. Nie przypuszczała,
że w ten sposób zakończy dzień. Podeszła do stolika i
spojrzała na broszkę z mieszanymi uczuciami. Kiedy ją straciła,
to myślała, iż na zawsze pożegnała się z rolą czarodziejki.
Pokręciła głową oraz poszła do sypialni. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że Seiyi tam nie ma, więc zaczęła się rozglądać
wokół. Dopiero, gdy poczuła chłodny wiatr na ramionach, to
zerknęła na otwarte drzwi balkonowe.
Brunet
stał oparty o barierkę i patrzył na gwiazdy. Tej nocy świeciły
wyjątkowo jasno, rozjaśniając całą okolicę. Na osiedlu nie
świeciło się żadne światło, czyli sąsiedzi już dawno
pogrążyli się w głębokim śnie.
-
Piękne... - podeszła do niego, czule dotykając dłoni.-Ja też mam
swoją gwiazdę, osobistą.
-
Króliczku... - odwrócił się do niej przodem i
przytulił.
-
Wiesz, że...one mnie uratowały?-powiedział prawie szeptem.
-
Domyśliłam się.
-
Cieszysz się, że odzyskałaś broszkę?
Musiał
zapytać, męczyło go to od początku rozmowy.
-
Nie wiem. Wiem tylko, że nasze życie stanęło do góry
nogami. Boję się o Ichiego, a co z Amayą? Jak ją znajdziemy? -
spojrzała w jego ciemnoniebieskie oczy.
-
Pamiętasz, jak obiecałem, że ją odnajdę?
Kiwnęła
głową twierdząco.
-
I tak będzie - przytulił ukochaną mocniej, zamykając oczy.
„Będę
musiał Ci powiedzieć, co odkryła Rei. Nie mogę Cię okłamywać.”
****
Drzwi
do sypialni Yatena i Minako zaskrzypiały cicho, a drobna postać
srebrnowłosej dziewczynki ukucnęła na podłodze. Otóż, Mai
przeczołgała się wzdłuż całego pokoju i zatrzymała przy ojcu.
Mężczyzna spał w najlepsze, gdy ta szarpnęła za krawędź
kołdry. Ocknął się od razu, a widok córki o szóstej
rano starczył za dwa kubki kawy.
-
Tatku...
-
Co się dzieje?
-
Byłbyś zły, gdybyśmy wzięli coś Twojego? - zapytała, skubiąc
za rękaw od piżamki.
-
A, co wzięliście? - doskonale wiedział, że plan już dawno został
wcielony w życie.
-
No, krawat i ...
-
I... - zmarszczył brwi.
-
Założyłam go Hiro, bo chciał, ale coś nie wyszło...
-
Tylko tyle? - zdziwił się, że tak łatwo poszło.
-
No, nie...Nie mogę go zdjąć, a Hiro zrobił się zielony na
twarzy.
-
Co???!!! - srebrnowłosy wyskoczył z łóżka, jak oparzony.
Ruszył
pędem do pokoju dzieciaków, lecz w kuchni czekała na niego
mała niespodzianka. Poślizgnął się na posadzce i runął, aż
huknęło. Natomiast Mai zasłoniła oczy, zaciskając ząbki.
-
Zapomniałam powiedzieć...
-
Co, tu robi ta woda?! - wrzasnął, czując wszystkie kości osobno.
-
Chciało mi się pić, ale butelka się przewróciła.
„Rewelacja!
Jednego dnia ganiają mnie demony, a drugiego własne dzieci próbują
zabić.”
Podniósł
się z podłogi i w mokrych dresach wparował do pokoju. Hiro
siedział na dywanie, lecz nie wyglądał tak źle, jak opisała jego
siostra. Maluch szarpał się z krawatem, który był zasupłany
na amen. Kou próbował go rozwiązać, ale na żadne sposób
nie wychodziło.
-
Mai, daj mi nożyczki, bo zwariuję!
Wystarczyło
jedno cięcie i materiał ustąpił. Yaten opadł na dywan,
spoglądając chmurnie na dzieciaki.
-
Czy, to musiał by akurat nowy krawat?! W szafie było pełno innych!
-
Tylko ten udało mi się sięgnąć.
Minako
obudziła się znacznie później, niż jej rodzina i sama była
zaskoczona, że Yaten wstał przed nią. Zawsze ona go budziła, a
wcześniej parzyła świeżą kawę.
Blondynka
weszła ospale do kuchni oraz zamrugała oczami. Jej mąż siedział
przy stole oraz nerwowo stukał palcami. Z kolei dzieci stały w
kącie tyłem do siebie z naburmuszonymi minami, a na podłodze
widniała kałuża wody.
-
Boję się zapytać - stwierdziła z niepokojem.
-
A bój się! Mają szlaban na wszystko!
Mai
podbiegła do ojca i wdrapała mu się na kolana.
-
Nawet na cukierki?
-
Tak... - wybełkotał, ale już nie był taki pewny swego.
-
Ale powiedziałeś, że cukierki to nie wszystko.
-
Tak?
-
Tak!
Zielonooki
westchnął i ugiął się pod spojrzeniem błękitnych oczu córki.
-
No dobrze, zmykajcie.
-
Kocham Cię! - mała zapiszczała oraz ucałowała go w policzek.
Minako
wzięła się pod boki i z dezaprobatą pokręciła głową.
-
Co się tak patrzysz? Posprzątaj to, kobieto - podał jej mopa ,
uśmiechając się ukradkiem.
****
>Rei
stanęła przed wejściem do domu Ami i chciała nacisnąć na
dzwonek lecz przyjaciółka uprzedziła jej zamiary i wpuściła
do środka.
-
Widzę, że ciężko to znosisz - Hino zauważyła smutek na twarzy
niebieskowłosej.
-
Znasz mnie, aż za dobrze. Czeka na Ciebie, drugie drzwi po prawej.
Kobieta
weszła do wskazanego pokoju i zobaczyła księżniczkę Kakyu
siedzącą na brzegu łóżku. Miała złożone ręce oraz
spuszczoną głowę. Dopiero po chwili zauważyła, że ma gościa.
-
Witaj Rei. Wybacz mi moje rozkojarzenie, usiądź-wskazała miejsce
obok siebie. - Zastanawiam się po co, mnie wezwałaś. Nie wiem, czy
jestem w stanie Ci pomóc, księżniczko.
-
Zapewniam Cię, że jesteś.
Czerwonowłosa
podniosła się oraz wolnym krokiem zaczęła krążyć po pokoju.
-
Dowiedziałam się, że przewidziałaś atak.
-
To znaczy, nie przewidziałam... - brunetka zmieszała się. - Tylko
ostrzegałam, że istnieje taka możliwość. Aura Ziemi uległa
zmianie i to mnie zaniepokoiło.
-
Rozumiem, a kiedy dostrzegłaś pierwsze zmiany?
-
Jeszcze zanim wróciłam do Tokio i właściwie, to był mój
powód, żeby tu wrócić.
Kakyu
słuchała uważnie i wreszcie zaczęła kojarzyć fakty.
„W
takim razie, zjawili się tu przede mną.”
Wróg
już wcześniej obserwował jej Gwiazdy, tylko kto był na tyle
„uczynny”, że wskazał na braci Kou? Teraz miała kolejne
utrapienie. Jeśli Sakamae znalazła sprzymierzeńca na Ziemi, tym
trudniej będzie ją pokonać.
-
Musimy odnaleźć zaginione dziecko - czerwonowłosa rzekła po
namyśle. - Inaczej będziemy zgubieni.
-
Wiem, pomagam Seiyi.
-
Tylko jemu? - księżniczka zdziwiła się, bo jej rozmówczyni
nagle się ożywiła. Do tej pory zachowywała dystans, a wystarczyło
pokierować rozmowę na inne tory i na wspomnienie o brunecie jej
oczy zalśniły.
-
Chodzi o to, że...
-
Rozumiem, że Czarodziejka z Księżyca nic nie wie o waszych
zamiarach?
-
Nie, uznałam, że tak będzie lepiej... - Rei zarumieniła się.
-
Dla kogo? Na pewno nie dla nich. Poza tym, jeśli chciałaś dobrze,
nie powinnaś się denerwować.
-
Co sugerujesz?
-
Nic...zupełnie nic... - władczyni odpowiedziała z powagą.
Wolała
nie zdradzać swoich myśli, przynajmniej na razie. Wyczuła dziwne
zdenerwowanie, które wręcz emanowało od aury Czarodziejki z
Marsa. Musiała sprawdzić, czy jej podejrzenia miały jakieś
podstawy...
****
W
oczekiwaniu na przybycie Mamoru, dwie czarodziejki świetnie bawiły
się jego gabinecie, a zwłaszcza jedna. Misao grzebała w każdej
szufladzie i wywalała wszystko na podłogę. Natomiast Cabire
przeciągnęła się leniwie na fotelu oraz z irytacją obserwowała
poczynania towarzyszki.
-
Co to? - zielonowłosa zawiesiła na palcu pęk kluczy, potrząsając
nimi.
-
Klucze do samochodu, głupia. Oddaj! - Cabire warknęła. Nie wiem,
po co Sakamae-sama Cię przysłała. Jesteś kretynką i na nic mi
się nie przydasz.
-
Jeszcze zobaczymy - elfka uformowała kulę energii i wycelowała w
złośnicę, lecz ta uskoczyła.
Po
ataku została jedynie pamiątka w postaci dziury w podłodze. Gdyby
nie nagłe nadejście Chiby, z gabinetu mogłoby za wiele nie zostać.
-
Idiotki! - syknął. - Kto, wam pozwolił wejść?!
-
Nigdy nie pytamy o zgodę - Misao uniosła się w powietrzu. -
Zamierzamy poinformować naszą Panią, że nie pisnąłeś słówka
o pozostałych czarodziejkach, a one udaremniły atak Cabire!
-
Co?!
Już
miał zażądać wyjaśnień, kiedy usłyszał szybkie kroki na
korytarzu.
-
Wynoście się! Szybko!
Obie
czarodziejki zniknęły, a Shona wbiegła do środka z nadzieją, że
ojciec ucieszy się na jej widok.
-
Tato-dziewczynka wyciągnęła ufnie dłonie, lecz jego reakcja była
zupełnie inna, niż oczekiwała.
Chwycił
ją mocno za nadgarstek i wyprowadził za drzwi.
-
Ile razy mówiłem, że masz pukać?! - potrząsnął nią. -
No ile?!
-
Prze...przepraszam...
-
Dosyć tego! Więcej tu nie przychodź! - wykręcił się i z
powrotem zamknął się w gabinecie.
Mała
słyszała dźwięk przekręcanego klucza, bo obraz zaczął się
powoli rozmywać. Z oczu powoli wypłynęły łzy, których już
nie dało się zatrzymać. Zacisnęła pieści, a potem bez
zastanowienia ruszyła przed siebie.
Elza
zbyt późno zorientowała się, że jej podopieczna uciekła z
domu, ponieważ dostrzegła ją przez okno. Wypuściła z rąk
podręczniki, które naszykowała do odrabiania lekcji i sama
rzuciła się w pogoń.
Obie
wbiegły na plac zabaw z tym, że dziewczynka schowała się w
drewnianym domku, toteż blondynka nie miała szans, żeby wyciągnąć
ją z kryjówki.
-
Kochanie, wyjdź stamtąd, porozmawiamy.
-
Nie!!! - Shona pisnęła, aż kobieta podskoczyła do góry.
„Ale
charakterek.”
-
Nie daj się prosić. Nie możesz tam ciągle siedzieć - tupnęła
nogą.
Tym
razem nie usłyszała odpowiedzi, więc z rezygnacją przyklęknęła
na piasku.
-
Może pomóc?
Elza
uniosła głowę do góry, a widok mężczyzny w czerwonym
garniturze oszołomił ją. Pamiętała go, jako Gwiezdną
Czarodziejkę, ale wtedy ich relacji nie można było nazwać
dobrymi. Przy pierwszym spotkaniu nie przyjrzała mu się dobrze,
dlatego to było dla niej większym szokiem.
-
Widziałem Pani efektowny sprint - dodał z rozbawieniem.
Wówczas
otrząsnęła się, a w jej głowie zapaliła się zielona lampka.
Uśmiechnęła się chytrze oraz wstała, otrzepując sukienkę z
piasku.
-
Chyba może Pan pomóc. Pewien uparciuch nie chce wyjść ze
swojej twierdzy.
Seiya
wyjął ręce z kieszeni oraz zajął miejsce opiekunki.
-
Cześć Shona! Musiałaś nieźle nabroić, skoro się chowasz.
-
To nie jest Pana sprawa!
-
Trzeba przyznać, że jesteś wyjątkowo pyskata - zachichotał.
-
To też nie jest Pana sprawa!
Kou
spojrzał wymownie na Elzę, ale dalej ciągnął rozmowę.
-
Nic nie zyskasz chowając się przed całym światem. Powinnaś
stawiać czoło problemom, nawet takim małym.
-
A Pan?
Seiya
zauważył czarną czuprynkę pod swoim ramieniem i po chwili
dziewczynka siedziała obok niego.
-
Nie odpowiedział Pan na moje pytanie
-
Może nie zawsze mi się udaje , ale przynajmniej próbuję -
starał się zachować powagę.
-
Niech Pan zdejmie okulary.
Wmurowała
go ta prośba, więc brunetka wyręczyła go.
-
Teraz wierzę.
Tego
dnia małe dziecko po raz kolejny zaskoczyło dorosłego mężczyznę.
Im dłużej patrzyła w jego czy, tym większe miał wrażenie, że
przejrzała go na wylot. Znowu nie mógł pozbyć się uczucia,
które podpowiadało mu przy niej zostać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz