Nastał kolejny
ranek. W nocy szalała burza i gdy Minako wyjrzała przez okno na
ulicach zalegały kałuże. Zimny wiatr otrzeźwił jej umysł i
poprawiła rozwiązany szlafrok. Nie lubiła jesieni, a zwłaszcza
nieustających ulew. Wszytko było szare, brudne i pozbawione życia.
Ona sama czuła się pozbawiona energii. Zupełnie, jakby jej rytm
podporządkował się pod pory roku.
Yaten jeszcze spał i
wymknęła się z sypialni by go nie obudzić. Dziś miała wystąpić
po raz pierwszy publicznie. Nigdy nie udzielała żadnego wywiadu,
więc musiała nastawić się psychicznie na kłopotliwe pytania.
Srebrnowłosy bardzo cenił sobie prywatność, dlatego skutecznie
chronił rodzinę przed dziennikarzami oraz plotkami, które
wymyślali na poczekaniu. Dopiero teraz zrozumiała, czemu wpadł w
złość. Zależało mu na bezpieczeństwie i jeśli ona wyjdzie z
cienia, to całe dotychczasowe życie zostanie wywrócone do
góry nogami. Najbardziej obawiała się o dzieci. Nie chciała,
żeby ucierpiały na jej jednorazowej przygodzie z karierą
piosenkarki.
„Może powinnam się wycofać?-pomyślała ze
strachem w oczach. „Nie, już za późno. Yaten dostanie
furii, jak zostawię ich na lodzie przed samym
koncertem.”-potrząsnęła głową. „Och Minako, coś Ty
narobiła? Trzeba było siedzieć w domu i nie wystawiać nosa! Na co
mi medialny szum? I jeszcze ten głupi zakład.”
Blondynka miała
coraz większe wyrzuty sumienia. Gdyby nie podjęła decyzji
wiedziona impulsem i zachętami szwagra, to na pewno
przedyskutowałaby za i przeciw z mężem. Chociaż, znając Yaten
wyszłoby więcej minusów.
-Gotowa?-zielonooki
bezszelestnie stanął za jej plecami.
Poruszyła się
niespokojnie, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku.
-Chyba
się denerwujesz-zmarszczył czoło.
Nie wyglądał na złego, czy
też wzburzonego. Najwyraźniej pogodził się z sytuacją albo
motywował go zakład.
-Nie...skąd..-odsunęła się na
bok.
„Będzie dobrze. Musi być dobrze.”-powtarzała te słowa,
jak mantrę.
Tymczasem, w radiostacji panował gwar i pracownicy
zostali postawieni w stan gotowości. Dyrektor gościł gwiazdy
wielkiego formatu i nie mógł pozwolić na kompromitację.
Manager zespołu wspólnie z Taikim dogadali warunki wywiadu,
więc nie było mowy o potknięciu. Teraz w napięciu wyczekiwano
przybycia sław.
Pośród całego zamieszania zbłąkała
się mała, czarna duszyczka. Cabire, bo o niej mowa, z ironią
wypisaną na twarzy przechadzała się po redakcyjnym korytarz. Jej
złote oczy lśniły z podniecenia, ponieważ już nie mogła
doczekać się zwycięstwa nad czarodziejkami. Zdobędzie kryształy,
podbiją Kinmoku i Monocros będzie jedną z najpotężniejszych
planet w Galaktyce.
Rudowłosa snuła w głowie misterne wizje i
z rozbawieniem obserwowała ludzi. Biegali jak poparzeni, aby
przypodobać się muzykom. Dla elfki Trzy Gwiazdy oznaczały niewiele
więcej, co przeszkodę na drodze do osiągnięcia celu. Nie
rozumiała fascynacji, którą wzbudzali w fanach.
Powoli
czuła wzrastające napięcie, a nie mogła stracić kontroli nad
nową postacią. Jeszcze nie teraz. Na dłuższy czas była zmuszona
zapożyczyć ludzkie ciało. Iluzja nie utrzymałaby się przez tyle
godzin.
-Zbieraj się, już są-wysoki, brązowowłosy mężczyzna
w czapce z daszkiem ponaglił ją.
Zaklęła pod nosem, bo nie
zapamiętała jego imienia.
„Niech to szlak! Jeśli się nie
skoncentruję, to poniosę klęskę. Tyle czasu trenowałam tekst z
Endymionem. Nie mogę zaprzepaścić żmudnej pracy.”
Poprawiła
włosy oraz pewnym krokiem ruszyła na powitanie gości. Dołączyła
do dyrektora i udawała, że sucha jego nudnego przemówienia.
Najniższy z braci już sprawiał wrażenie znużonego. Nawet nie
starał się z tym kryć. Chętnie przytarłaby mu nosa. Dalej
powędrowała wzrokiem na Minako i tu krew zawrzała.
„No tak,
po rodzinie nic nie zginie. Poszli na łatwiznę i padło na nią.
Zobaczymy, jak wykręcą się z moich pytań. Nie potrzebna mi ta
imitacja czarodziejki.”
-To Hikari, przeprowadzi z wami
wywiad-korpulentny mężczyzna w garniturze przedstawił ją, jako
dziennikarkę.
W tym momencie zmusiła się podała braciom rękę,
a do blondynki uśmiechnęła się sztucznie. Następnie gestem
zaprosiła do zajęcia miejsc. Sama założyła słuchawki, a gdy
realizator dał jej znak, rozpoczęła przedstawienie.
-Witajcie
moi mili! W te wyjątkowe południe, specjalnie dla was Hikari Ashida! Dziś moimi gośćmi są członkowie zespołu Three Lights.
Seiyi, Taikiemu i Yatenowi towarzyszy pewna tajemnicza dama. Wszyscy
jesteśmy ciekawi nowej wokalistki najpopularniejszego zespołu w
kraju.
Nauka Mamoru nie poszła w las. Cabire mówiła jak
nakręcona bez zająknięcia. Nikt nie zarzuciłby jej, że nie jest
profesjonalną spikerką.
-Zdradź wreszcie fanom swoje
imię-zwróciła się do Minako.
-Mi...
-Mina!-srebrnowłosy
wtrącił się.-Uznaliśmy, że będzie używać pseudonimu.
„Też
mi pseudonim. Kreatywnością nie zabłysnął.”-błękitnooka
zagryzła dolną wargę.
-Rozumiem. W takim razie, jak poznaliście
przyszłą gwiazdę? O ile mi wiadomo, nie brała udziału w
castingu.
-To czysty przypadek-Seiya zabrał głos.-Znamy się od
lat i wiemy, czego możemy się spodziewać po jej talencie.
-Więc,
po co był organizowany casting? Mogliście od razu zaproponować
znajomej współpracę.
-Owszem, ale zawsze dajemy szansę
młodym, uzdolnionym ludziom-Taiki wybrnął z pytania.
-Zatem,
żadna z przesłuchiwanych dziewcząt się nie nadawała? Żadna nie
posiadała talentu?-Cabire atakowała krępującymi pytaniami.
-Nie
nazwałbym tego w ten sposób. Casting nie spełnił naszych
oczekiwań-szatyn znowu odpowiedział dyplomatycznie.-Możliwe, że w
przyszłości zaprosimy kogoś do nowego.
-Świetnie! Słyszycie
dziewczęta? Wciąż jesteście w grze. A teraz, krótka
przerwa. Na osłodę chwili zostawiam was z największym hitem
zespołu „Search for your love.”
Muzyka popłynęła i Cabire
wyłączyła mikrofon. Przerwa przede wszystkim, przydała się jej,
ponieważ szybko męczyła się w ludzkim ciele.
-Co to
było?!-Yaten już chciał wywołać awanturę, ale Minako go
powstrzymała.
-Przypominam Ci o czymś. Pierwsza litera tego
słowa, to Z.
Kou nabrał wody w usta i ścisnął poręcze
fotela. Wiedział, że jeśli przegra zakład, to jego żona popuści
wodze fantazji, a Seiya będzie się nad nim pastwił przez wiele
tygodni.
Elfka odpoczęła, a utwór dobiegał końca.
Dyrektor obserwował jej poczynania za szybą i dawał znaki, żeby
wracała na antenę.
„Spasły kretyn. Sławniejszy i tak nie
będziesz.”-skwitowała w myślach i wróciła do roli
spikerki.
-Witajcie po przerwie! Spóźnialskim przypominam,
że gośćmi w studiu są Trzy Gwiazdy oraz ich nowa wokalistka. No
właśnie, pierwsze pytanie do Miny. Zauważyłam na Twoim palcu
obrączkę. Jesteś mężatką, a mimo to planujesz
karierę?
Blondynka poczuła, jak zimny pot spływa po jej czole.
Przecież nie mogła wygadać, że je mąż siedzi
obok.
-Tak...jestem mężatką, ale...-zacięła się.-Moja
przygoda ze śpiewem jest krótkodystansowa. Nie poświęcę
rodziny dla kariery-wypuściła powietrze z ulgą.
Brunet spojrzał
na szwagierkę z podziwem. Nawet Yaten uśmiechnął się
dyskretnie.
Cabire liczyła, że Wenus wyłoży się tym pytaniu,
lecz musiała przełknąć gorzką pigułkę.
-Macie już
zaplanowany termin koncertu?-zmieniła ton na milszy, wręcz
cukierkowaty.
-Został równy tydzień. Koncert też wypada
w środę-teraz odpowiedział lider zespołu.
-Dochodzimy do końca
naszej rozmowy, ale muszę o to zapytać. Nie jesteście spokrewnieni
z Miną? Szczególnie mam na myśli Yatena.
Gdyby spojrzenie
mogło zabijać, to autorka pytania leżałaby trupem, a jej zwęglone
zwłoki dogorywałyby w płomieniach nienawiści srebrnowłosego.
-Tak
jakby...-bąknął niewyraźnie.
„Tak jakby, to ja zaraz zostanę
rozwódką albo wdowa. Druga opcja szybsza.”-kobieta
naburmuszyła się.
-Co oznacza, tak jakby?
„Wepchnę tej
babie mikrofon w d..., w cztery litery, jak nie przestanie drążyć
tematu.”-muzyk był na granicy wytrzymałości.
-Nie odpowiem na
to pytanie-mruknął oschle.
-To nie ma nic wspólnego z
nową płytą-Seiya ratował brata z opresji.
Odniósł
wrażenie, że już spojrzenie dziennikarki było znajome.
Dalsze
myślenie nie miało sensu. Światło w studiu zgasło, a audycja
została przerwana. W pomieszczeniu unosił się ciężki opar,
utrudniający widzenie. Ciało Hikari opadło z hukiem na podłogę,
a Cabire ujawniła się w pomarańczowo-złocistej poświacie.
Wymierzyła potężną kulę energii i trafiła w braci, bo Minako
uskoczyła. Doczołgała się do nieprzytomnej kobiety, aby sprawdzić
jej puls, lecz elfka ją zaatakowała. Blondynka uderzyła głową
o stolik i straciła przytomność.
Mieszkanka Monocrosu miała
ułatwione zadanie. Zaklęcie rzucone na wrogów unieruchomiło
ich, więc nie mogli się bronić.
-Nie ładnie kłamać-pogroziła
palcem.-Zakpiliście sobie z fanów, a oni tak was
kochają-naśmiewała się.
Podeszła do Seiyi i posłała mu
wnikliwe spojrzenie. Chiba uprzedził ją, że brunet przewodził
Gwiezdnym Czarodziejkom. Jemu najpierw postanowił odebrać
kryształ.
Kou czuł przenikliwy ból, wnikający w jego
ciało i rozdzierający go od środka. W głowie huczało od
wspomnień oraz rozmazanych obrazów.
-Nie patrz jej w
oczy!-Yaten zorientował się na czym polega trik.
Niestety brat
nie słyszał jego wołania. Stopniowo tracił siły.
Cabire
rozpięła koszulę Seiyi i jęknęła z zawodu. Nie miał wisiorka z
kryształem! Przecież nie mogła zajść pomyłka!
-Venus Love
nad Beauty Shock!
Minako wykorzystała gorszy moment wroga i role
odwróciły się. Czar przestał działać, ale Seiya i Taiki
nie dawali znaków życia. Zielonooki ukucnął przy braciach i
próbował ich ocucić, lecz na próżno.
-Ona
zniknęła!-Wenus szarpnęła go za ramię.
-Cicho!-starał się
dojrzeć coś przez mgłę.-Ona tu na pewno jest.
Nadszedł czas
obudzić dawne moce. Wyjął z kieszeni marynarki gwiazdę do
transformacji.
-Healer Star Power, Make up!
Na oczach zony
przemienił się w wojownika, a nie czarodziejkę, jak się
spodziewała. Z otwartą buzią przyglądała się srebrnej
zbroi.
-Ale jak...Ty...Ty...
-Nie czas na tłumaczenia!-złapał
ją za rękę oraz wyprowadził na korytarz.-Musimy ją odciągnąć.
Już wie, że Seiya nie ma kryształu, to ją zbiło z tropu.
-Użyłam
komunikatora. Dziewczyny powinny się zjawić.
-Usagi jest
potrzebna. Sami nie pomożemy pracownikom stacji-ściszył
głos.
-Potknęłam się coś!-przylgnęła do męża.-Trup?!
-Nie
dramatyzuj! Idź powoli...
Szli ostrożnie przy ścianie i nagle
poczuł dotyk na swoim torsie.
-Minako, nie teraz!
-O co Ci
chodzi?
-Trzymasz rękę tam, gdzie nie trzeba. To nie miejsce i
czas!
-To nie ja, ale głodnemu chleb na myśli-zachichotała.
-Kto mnie obmacuje?!-wzburzył się.
-Nie wiem, ktoś bardziej
spragniony ode mnie.
-Kto mnie obmacuje?!-wzburzył się.
-Bardziej niż Ty przystojniaku, pociąg mnie
kryształ, który musisz mi oddać.-Cabire oplotła jego szyję
lepkimi łapskami.
Kiedy Wenus wahała się, czy atakować na
oślep, złotowłosa Usa stanęła przed budynkiem radiostacji w
stroju Czarodziejki z Księżyca.
„Jak tam wejść?”-podrapała
się po głowie.”Drzwi pewnie są zamknięte. Nie dosięgnę do
okna.”
Podskoczyła i uwiesiła się parapetu, ale przewróciła
się. Grunt palił się jej pod nogami, a za wszelką cenę musiała
znaleźć się w środku.
Niespodziewanie starszy pan w okularach
i śmieszmy kapeluszu zaczepił ją.
-Panienko, wystarczy wziąć
za klamkę-zademonstrował blondynce, otwierając drzwi.
Ta
spłonęła rumieńcem, a mężczyzna zdjął kapelusik i ukłonił
się na pożegnanie.
„Nie zdziwił go mój wygląd?”-ze
ściągniętymi ustami ustami patrzyła na odchodzącego
staruszka.
-Aaa! Już biegnę!
Głośne kroki Sailor Moon
zaalarmowały złotooką elfkę. Przestała się szamotać ze
srebrnowłosym. Obroniła się także przed atakiem Miny. Różowe
światło berła oślepiło ją i pojęła, że została pokonana.
Wyszeptała zaklęcie, przymykając powieki oraz rozpłynęła się
we mgle...
Czarodziejki wraz z Yatenem wróciły do swoich
postaci. Dyrektor i jego pracownicy również wybudzali się z
letargu. Usagi wyszła na zewnątrz, gdy Seiya i Taiki odzyskali
przytomność. Czekał ich pracowite popołudnie, bo ktoś musiał
posprzątać bałagan po walce i wymyślić solidną wymówkę...
Zegar
wybił godzinę 20:00. Minako wyszła z łazienki ubrane w białe,
luźne dresy, a mokre włosy spięła do góry. Pragnęła
wymazać z pamięci wydarzenia dzisiejszego dnia. Wstąpiła w
szeregi celebrytów z wielką pompą. Niestety zachowanie jej
męża nie bardzo pozwalało na zapomnienie. Co pięć minut
wykrzykiwał, żeby opuściła łazienkę.
W końcu weszła do
sypialni, a on leżał w butach na łóżku i uśmiechał się
podstępnie.
-O co chodzi?
-Wygrałem!-wybuchnął
śmiechem,
-Niby co? Grałeś w totka? Nie potrzebujemy więcej
kasy.
-Nie udawaj głupiej. Wygrałem zakład.
-Nie...nie...o
nie! To się nie liczy!-najeżyła się.
-Co się nie liczy? Nie
umiesz przegrywać. Spełniłem wszystkie warunki i jesteś
utopiona.
-Ja nie umiem przegrywać?! Ja?!
Wskoczyła na łózko,
okładając go poduszką gdzie popadło.
-Kłamczuch!
Malwersant-wymieniała.
W ułamku sekundy pokój wypełnił
się białym puchem, a echo rozniosło się po całym domu. Dla
dzieciaków, które siedziały w kuchni, nie była to
nowość. Mai przegryzała tosta z dżemem truskawkowym i
jednocześnie układała spinki od mankietów. Naturalnie,
własność Yatena. Blat zamienił się w pobojowisko, bo dziewczynka
nieporadnie nakładała dżem na pieczywo, więc resztki skapywały
na spinki.
Hiro obiecał piłować siostrę, ale gra na telefonie
pochłonęła go bez reszty.
-Bawią się!-srebrnowłosa źle
zinterpretowała odgłosy dochodzące z sypialni.
Z upaćkanymi
rączkami pobiegła do rodziców.
-Ale fajne!-przytuliła
się do mamy, łapiąc w garści pióra.-Mogę tak u
siebie?
-Nie!!!-krzyknęli równocześnie.
-Idę się
napić-mężczyzna otrzepał się z pierza.-Pamiętaj, jutro
zakupy.
Aino nie mogła pogodzić się z porażką. Sądziła, iż
atak anulował zakład.
-Kto wziął moje spinki???!!! Wszystko
się klei!!! Ohydaaa!!!-Kou ryknął na całe gardło.
-Ty je
zabrałaś?-zapytała córeczkę.
-No...
-Te nowe
też?
-Były najładniejsze.
„Jest sprawiedliwość na tym
świecie”.-poczochrała małą po główce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz