wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział XV


Nastał kolejny ranek. W nocy szalała burza i gdy Minako wyjrzała przez okno na ulicach zalegały kałuże. Zimny wiatr otrzeźwił jej umysł i poprawiła rozwiązany szlafrok. Nie lubiła jesieni, a zwłaszcza nieustających ulew. Wszytko było szare, brudne i pozbawione życia. Ona sama czuła się pozbawiona energii. Zupełnie, jakby jej rytm podporządkował się pod pory roku.

Yaten jeszcze spał i wymknęła się z sypialni by go nie obudzić. Dziś miała wystąpić po raz pierwszy publicznie. Nigdy nie udzielała żadnego wywiadu, więc musiała nastawić się psychicznie na kłopotliwe pytania. Srebrnowłosy bardzo cenił sobie prywatność, dlatego skutecznie chronił rodzinę przed dziennikarzami oraz plotkami, które wymyślali na poczekaniu. Dopiero teraz zrozumiała, czemu wpadł w złość. Zależało mu na bezpieczeństwie i jeśli ona wyjdzie z cienia, to całe dotychczasowe życie zostanie wywrócone do góry nogami. Najbardziej obawiała się o dzieci. Nie chciała, żeby ucierpiały na jej jednorazowej przygodzie z karierą piosenkarki.
„Może powinnam się wycofać?-pomyślała ze strachem w oczach. „Nie, już za późno. Yaten dostanie furii, jak zostawię ich na lodzie przed samym koncertem.”-potrząsnęła głową. „Och Minako, coś Ty narobiła? Trzeba było siedzieć w domu i nie wystawiać nosa! Na co mi medialny szum? I jeszcze ten głupi zakład.”
Blondynka miała coraz większe wyrzuty sumienia. Gdyby nie podjęła decyzji wiedziona impulsem i zachętami szwagra, to na pewno przedyskutowałaby za i przeciw z mężem. Chociaż, znając Yaten wyszłoby więcej minusów.
-Gotowa?-zielonooki bezszelestnie stanął za jej plecami.
Poruszyła się niespokojnie, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku.
-Chyba się denerwujesz-zmarszczył czoło.
Nie wyglądał na złego, czy też wzburzonego. Najwyraźniej pogodził się z sytuacją albo motywował go zakład.
-Nie...skąd..-odsunęła się na bok.
„Będzie dobrze. Musi być dobrze.”-powtarzała te słowa, jak mantrę.
Tymczasem, w radiostacji panował gwar i pracownicy zostali postawieni w stan gotowości. Dyrektor gościł gwiazdy wielkiego formatu i nie mógł pozwolić na kompromitację. Manager zespołu wspólnie z Taikim dogadali warunki wywiadu, więc nie było mowy o potknięciu. Teraz w napięciu wyczekiwano przybycia sław.
Pośród całego zamieszania zbłąkała się mała, czarna duszyczka. Cabire, bo o niej mowa, z ironią wypisaną na twarzy przechadzała się po redakcyjnym korytarz. Jej złote oczy lśniły z podniecenia, ponieważ już nie mogła doczekać się zwycięstwa nad czarodziejkami. Zdobędzie kryształy, podbiją Kinmoku i Monocros będzie jedną z najpotężniejszych planet w Galaktyce. 
Rudowłosa snuła w głowie misterne wizje i z rozbawieniem obserwowała ludzi. Biegali jak poparzeni, aby przypodobać się muzykom. Dla elfki Trzy Gwiazdy oznaczały niewiele więcej, co przeszkodę na drodze do osiągnięcia celu. Nie rozumiała fascynacji, którą wzbudzali w fanach. 
Powoli czuła wzrastające napięcie, a nie mogła stracić kontroli nad nową postacią. Jeszcze nie teraz. Na dłuższy czas była zmuszona zapożyczyć ludzkie ciało. Iluzja nie utrzymałaby się przez tyle godzin.
-Zbieraj się, już są-wysoki, brązowowłosy mężczyzna w czapce z daszkiem ponaglił ją.
Zaklęła pod nosem, bo nie zapamiętała jego imienia.
„Niech to szlak! Jeśli się nie skoncentruję, to poniosę klęskę. Tyle czasu trenowałam tekst z Endymionem. Nie mogę zaprzepaścić żmudnej pracy.”
Poprawiła włosy oraz pewnym krokiem ruszyła na powitanie gości. Dołączyła do dyrektora i udawała, że sucha jego nudnego przemówienia. Najniższy z braci już sprawiał wrażenie znużonego. Nawet nie starał się z tym kryć. Chętnie przytarłaby mu nosa. Dalej powędrowała wzrokiem na Minako i tu krew zawrzała.
„No tak, po rodzinie nic nie zginie. Poszli na łatwiznę i padło na nią. Zobaczymy, jak wykręcą się z moich pytań. Nie potrzebna mi ta imitacja czarodziejki.”
-To Hikari, przeprowadzi z wami wywiad-korpulentny mężczyzna w garniturze przedstawił ją, jako dziennikarkę.
W tym momencie zmusiła się podała braciom rękę, a do blondynki uśmiechnęła się sztucznie. Następnie gestem zaprosiła do zajęcia miejsc. Sama założyła słuchawki, a gdy realizator dał jej znak, rozpoczęła przedstawienie.
-Witajcie moi mili! W te wyjątkowe południe, specjalnie dla was Hikari Ashida! Dziś moimi gośćmi są członkowie zespołu Three Lights. Seiyi, Taikiemu i Yatenowi towarzyszy pewna tajemnicza dama. Wszyscy jesteśmy ciekawi nowej wokalistki najpopularniejszego zespołu w kraju.
Nauka Mamoru nie poszła w las. Cabire mówiła jak nakręcona bez zająknięcia. Nikt nie zarzuciłby jej, że nie jest profesjonalną spikerką.
-Zdradź wreszcie fanom swoje imię-zwróciła się do Minako.
-Mi...
-Mina!-srebrnowłosy wtrącił się.-Uznaliśmy, że będzie używać pseudonimu.
„Też mi pseudonim. Kreatywnością nie zabłysnął.”-błękitnooka zagryzła dolną wargę.
-Rozumiem. W takim razie, jak poznaliście przyszłą gwiazdę? O ile mi wiadomo, nie brała udziału w castingu. 
-To czysty przypadek-Seiya zabrał głos.-Znamy się od lat i wiemy, czego możemy się spodziewać po jej talencie.
-Więc, po co był organizowany casting? Mogliście od razu zaproponować znajomej współpracę.
-Owszem, ale zawsze dajemy szansę młodym, uzdolnionym ludziom-Taiki wybrnął z pytania.
-Zatem, żadna z przesłuchiwanych dziewcząt się nie nadawała? Żadna nie posiadała talentu?-Cabire atakowała krępującymi pytaniami.
-Nie nazwałbym tego w ten sposób. Casting nie spełnił naszych oczekiwań-szatyn znowu odpowiedział dyplomatycznie.-Możliwe, że w przyszłości zaprosimy kogoś do nowego.
-Świetnie! Słyszycie dziewczęta? Wciąż jesteście w grze. A teraz, krótka przerwa. Na osłodę chwili zostawiam was z największym hitem zespołu „Search for your love.”
Muzyka popłynęła i Cabire wyłączyła mikrofon. Przerwa przede wszystkim, przydała się jej, ponieważ szybko męczyła się w ludzkim ciele.
-Co to było?!-Yaten już chciał wywołać awanturę, ale Minako go powstrzymała.
-Przypominam Ci o czymś. Pierwsza litera tego słowa, to Z.
Kou nabrał wody w usta i ścisnął poręcze fotela. Wiedział, że jeśli przegra zakład, to jego żona popuści wodze fantazji, a Seiya będzie się nad nim pastwił przez wiele tygodni.
Elfka odpoczęła, a utwór dobiegał końca. Dyrektor obserwował jej poczynania za szybą i dawał znaki, żeby wracała na antenę.
„Spasły kretyn. Sławniejszy i tak nie będziesz.”-skwitowała w myślach i wróciła do roli spikerki.
-Witajcie po przerwie! Spóźnialskim przypominam, że gośćmi w studiu są Trzy Gwiazdy oraz ich nowa wokalistka. No właśnie, pierwsze pytanie do Miny. Zauważyłam na Twoim palcu obrączkę. Jesteś mężatką, a mimo to planujesz karierę?
Blondynka poczuła, jak zimny pot spływa po jej czole. Przecież nie mogła wygadać, że je mąż siedzi obok.
-Tak...jestem mężatką, ale...-zacięła się.-Moja przygoda ze śpiewem jest krótkodystansowa. Nie poświęcę rodziny dla kariery-wypuściła powietrze z ulgą.
Brunet spojrzał na szwagierkę z podziwem. Nawet Yaten uśmiechnął się dyskretnie.
Cabire liczyła, że Wenus wyłoży się tym pytaniu, lecz musiała przełknąć gorzką pigułkę.
-Macie już zaplanowany termin koncertu?-zmieniła ton na milszy, wręcz cukierkowaty.
-Został równy tydzień. Koncert też wypada w środę-teraz odpowiedział lider zespołu.
-Dochodzimy do końca naszej rozmowy, ale muszę o to zapytać. Nie jesteście spokrewnieni z Miną? Szczególnie mam na myśli Yatena.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to autorka pytania leżałaby trupem, a jej zwęglone zwłoki dogorywałyby w płomieniach nienawiści srebrnowłosego.
-Tak jakby...-bąknął niewyraźnie.
„Tak jakby, to ja zaraz zostanę rozwódką albo wdowa. Druga opcja szybsza.”-kobieta naburmuszyła się.
-Co oznacza, tak jakby?
„Wepchnę tej babie mikrofon w d..., w cztery litery, jak nie przestanie drążyć tematu.”-muzyk był na granicy wytrzymałości.
-Nie odpowiem na to pytanie-mruknął oschle.
-To nie ma nic wspólnego z nową płytą-Seiya ratował brata z opresji.
Odniósł wrażenie, że już spojrzenie dziennikarki było znajome.
Dalsze myślenie nie miało sensu. Światło w studiu zgasło, a audycja została przerwana. W pomieszczeniu unosił się ciężki opar, utrudniający widzenie. Ciało Hikari opadło z hukiem na podłogę, a Cabire ujawniła się w pomarańczowo-złocistej poświacie. Wymierzyła potężną kulę energii i trafiła w braci, bo Minako uskoczyła. Doczołgała się do nieprzytomnej kobiety, aby sprawdzić jej puls, lecz elfka  ją zaatakowała. Blondynka uderzyła głową o stolik i straciła przytomność.
Mieszkanka Monocrosu miała ułatwione zadanie. Zaklęcie rzucone na wrogów unieruchomiło ich, więc nie mogli się bronić.
-Nie ładnie kłamać-pogroziła palcem.-Zakpiliście sobie z fanów, a oni tak was kochają-naśmiewała się.
Podeszła do Seiyi i posłała mu wnikliwe spojrzenie. Chiba uprzedził ją, że brunet przewodził Gwiezdnym Czarodziejkom. Jemu najpierw postanowił odebrać kryształ.
Kou czuł przenikliwy ból, wnikający w jego ciało i rozdzierający go od środka. W głowie huczało od wspomnień oraz rozmazanych obrazów.
-Nie patrz jej w oczy!-Yaten zorientował się na czym polega trik.
Niestety brat nie słyszał jego wołania. Stopniowo tracił siły.
Cabire rozpięła koszulę Seiyi i jęknęła z zawodu. Nie miał wisiorka z kryształem! Przecież nie mogła zajść pomyłka!
-Venus Love nad Beauty Shock!
Minako wykorzystała gorszy moment wroga i role odwróciły się. Czar przestał działać, ale Seiya i Taiki nie dawali znaków życia. Zielonooki ukucnął przy braciach i próbował ich ocucić, lecz na próżno.
-Ona zniknęła!-Wenus szarpnęła go za ramię.
-Cicho!-starał się dojrzeć coś przez mgłę.-Ona tu na pewno jest.
Nadszedł czas obudzić dawne moce. Wyjął z kieszeni marynarki gwiazdę do transformacji.
-Healer Star Power, Make up!
Na oczach zony przemienił się w wojownika, a nie czarodziejkę, jak się spodziewała. Z otwartą buzią przyglądała się srebrnej zbroi.
-Ale jak...Ty...Ty...
-Nie czas na tłumaczenia!-złapał ją za rękę oraz wyprowadził na korytarz.-Musimy ją odciągnąć. Już wie, że Seiya nie ma kryształu, to ją zbiło z tropu.
-Użyłam komunikatora. Dziewczyny powinny się zjawić.
-Usagi jest potrzebna. Sami nie pomożemy pracownikom stacji-ściszył głos.
-Potknęłam się coś!-przylgnęła do męża.-Trup?!
-Nie dramatyzuj! Idź powoli...
Szli ostrożnie przy ścianie i nagle poczuł dotyk na swoim torsie.
-Minako, nie teraz!
-O co Ci chodzi?
-Trzymasz rękę tam, gdzie nie trzeba. To nie miejsce i czas!
-To nie ja, ale głodnemu chleb na myśli-zachichotała.
-Kto mnie obmacuje?!-wzburzył się.
-Nie wiem, ktoś bardziej spragniony ode mnie.
-Bardziej niż Ty przystojniaku, pociąg mnie kryształ, który musisz mi oddać.-Cabire oplotła jego szyję lepkimi łapskami.
Kiedy Wenus wahała się, czy atakować na oślep, złotowłosa Usa stanęła przed budynkiem radiostacji w stroju Czarodziejki z Księżyca.
„Jak tam wejść?”-podrapała się po głowie.”Drzwi pewnie są zamknięte. Nie dosięgnę do okna.”
Podskoczyła i uwiesiła się parapetu, ale przewróciła się. Grunt palił się jej pod nogami, a za wszelką cenę musiała znaleźć się w środku.
Niespodziewanie starszy pan w okularach i śmieszmy kapeluszu zaczepił ją.
-Panienko, wystarczy wziąć za klamkę-zademonstrował blondynce, otwierając drzwi.
Ta spłonęła rumieńcem, a mężczyzna zdjął kapelusik i ukłonił się na pożegnanie.
„Nie zdziwił go mój wygląd?”-ze ściągniętymi ustami ustami patrzyła na odchodzącego staruszka.
-Aaa! Już biegnę!
Głośne kroki Sailor Moon zaalarmowały złotooką elfkę. Przestała się szamotać ze srebrnowłosym. Obroniła się także przed atakiem Miny. Różowe światło berła oślepiło ją i pojęła, że została pokonana. Wyszeptała zaklęcie, przymykając powieki oraz rozpłynęła się we mgle...
Czarodziejki wraz z Yatenem wróciły do swoich postaci. Dyrektor i jego pracownicy również wybudzali się z letargu. Usagi wyszła na zewnątrz, gdy Seiya i Taiki odzyskali przytomność. Czekał ich pracowite popołudnie, bo ktoś musiał posprzątać bałagan po walce i wymyślić solidną wymówkę...
Zegar wybił godzinę 20:00. Minako wyszła z łazienki ubrane w białe, luźne dresy, a mokre włosy spięła do góry. Pragnęła wymazać z pamięci wydarzenia dzisiejszego dnia. Wstąpiła w szeregi celebrytów z wielką pompą. Niestety zachowanie jej męża nie bardzo pozwalało na zapomnienie. Co pięć minut wykrzykiwał, żeby opuściła łazienkę.
W końcu weszła do sypialni, a on leżał w butach na łóżku i uśmiechał się podstępnie.
-O co chodzi?
-Wygrałem!-wybuchnął śmiechem,
-Niby co? Grałeś w totka? Nie potrzebujemy więcej kasy.
-Nie udawaj głupiej. Wygrałem zakład.
-Nie...nie...o nie! To się nie liczy!-najeżyła się.
-Co się nie liczy? Nie umiesz przegrywać. Spełniłem wszystkie warunki i jesteś utopiona.
-Ja nie umiem przegrywać?! Ja?!
Wskoczyła na łózko, okładając go poduszką gdzie popadło.
-Kłamczuch! Malwersant-wymieniała.
W ułamku sekundy pokój wypełnił się białym puchem, a echo rozniosło się po całym domu. Dla dzieciaków, które siedziały w kuchni, nie była to nowość. Mai przegryzała tosta z dżemem truskawkowym i jednocześnie układała spinki od mankietów. Naturalnie, własność Yatena. Blat zamienił się w pobojowisko, bo dziewczynka nieporadnie nakładała dżem na pieczywo, więc resztki skapywały na spinki.
Hiro obiecał piłować siostrę, ale gra na telefonie pochłonęła go bez reszty.
-Bawią się!-srebrnowłosa źle zinterpretowała odgłosy dochodzące z sypialni.
Z upaćkanymi rączkami pobiegła do rodziców.
-Ale fajne!-przytuliła się do mamy, łapiąc w garści pióra.-Mogę tak u siebie?
-Nie!!!-krzyknęli równocześnie.
-Idę się napić-mężczyzna otrzepał się z pierza.-Pamiętaj, jutro zakupy.
Aino nie mogła pogodzić się z porażką. Sądziła, iż atak anulował zakład.
-Kto wziął moje spinki???!!! Wszystko się klei!!! Ohydaaa!!!-Kou ryknął na całe gardło.
-Ty je zabrałaś?-zapytała córeczkę.
-No...
-Te nowe też?
-Były najładniejsze.
„Jest sprawiedliwość na tym świecie”.-poczochrała małą po główce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz