Wschód
słońca, to jeden z takich momentów, kiedy pod wpływem jego
złotych promieni przyroda ożywa na naszych oczach. Ciemne barwy
okalające niebo nocą ustępują miejsca błękitowi, a białe
obłoki snują się ospale przybierają fantazyjne kształty. We
wrześniu powietrze staje się chłodniejsze, chociaż rześkie i
czuć charakterystyczny zapach mokrej trawy.
Niestety Yatena nie
obudziło ani ćwierkanie ptaszków, ani odgłos stukających o
szybkę kropel przelotnego deszczu. Wieczorem zostawił uchylone
drzwi i jego uśpione zmysły powoli rozpoznały swąd spalenizny.
Poruszył nosem oraz zerwał się raptownie do pozycji siedzącej.
Przetarł oczy, ale wolałby się obudzić w swoje sypialni na
Kinmoku. Tam przynajmniej przestrzegano przepisów BHP i nie
musiał się obawiać, że jakiś szaleniec podpali go
żywcem.
Wybiegł na korytarz, lecz dym zdążył się
rozprzestrzenić i odrzuciło go do tyłu.
-Co jest, u
licha?!-krzyknął przez zasłonięte usta.
Przedarł się przez
szare smugi do kuchni, na widok Seiyi próbującego ugasić
okopconą patelnię zrobiło mu się słabo.
„Panie, czemu
karzesz mnie takim bratem? Jestem inteligentny, bystry i skromny. A
on! Odszczepieniec! Rozumiem, że w każdej rodzinie trafia się
czarna owca, ale to przerasta moje oczekiwania.”-biadolił nad swym
losem.
W między czasie wymyślił kilka sposobów na
pozbycie się bruneta. Chociaż na razie wolał zachować je dla
siebie.
-Chciałeś popełnić samobójstwo? Trzeba było
zapytać, chętnie bym ci doradził-zajrzał bratu przez
ramię.-Właściwie, to nic straconego. Możesz zjeść spaloną
podeszwę teraz. Efekt gwarantowany-ocenił niedoszłe śniadanie,
które miało być naleśnikiem.
-Nie potrafisz nic, poza
narzekaniem? Starałem się!
-A wyszło jak zwykle.
Towarzyską
wymianą zdań przerwało wejście Taikiego z gaśnica w ręku.
Odbezpieczył sprzęt i biała piana po brzegi wypełniła kuchenkę,
a przy okazji pokryła twarz oraz głowę kucharza. Spod śnieżnej
masy świeciły dwa punkciki ciemnoniebieskich oczu.
-Jesteś
całkiem przystojny, wreszcie!-Yaten oparł się o szafkę z
zadowalającą miną.-Proszę, nie zmywaj tego.
-Odczep się,
znowu wstałeś z łóżka lewą nogą? Przepraszam, Ty
codziennie wstajesz lewą nogą-starszy Kou wytarł twarz
ręcznikiem.
-Nie wysilaj się-otworzył lodówkę i stukał
palcami o drzwi, rozglądając się za jakimkolwiek śladem
jedzenia.-Woda! Jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami wody
mineralnej!-wyjął butelkę, potrząsając nią.-Mam nadzieję, że
jej nie dotykałeś.
-Przymknijcie się obaj. Nie zamierzam
głodować tylko dlatego, że Ty jesteś nie w humorze, a on nie
potrafi gotować-szatyn ubrał skórzaną kurtkę i wyszedł,
nie czekając na ich reakcję.
Seiya musiał posprzątać
galimatias, którego był sprawcą. Ściereczka poszła w ruch
i wyszorował usmoloną kuchnię. Natomiast zniszczony asortyment
wylądował w śmietniku.
Yaten przebrał się dżinsy i oraz
granatową koszulkę. Do powrotu Taikiego zadowolił się jabłkiem,
a brunet skończył sprzątać.
-Powiedz mi coś,
Seiya-srebrnowłosy zagadnął go.-Dlaczego ta Ci się spieszyło do
powrotu? Korespondowaliście przez ten czas i co? Ona chciała
Twojego powrotu?
-Nie, Odango jeszcze nic nie wie-spuścił
wzrok.
-Kpisz ze mnie?! Myślałem, że wróciliśmy z
jakiegoś konkretnego powodu. Porzuciliśmy obowiązki wobec
księżniczki, dociera to do Ciebie?!
-A do Ciebie kiedy dotrze,
że kocham Usagi Tsukino ponad wszystko?! Ona jest moim życiem,
rozumiesz?! Czy kiedykolwiek byłeś zakochany?! Zresztą, po co
pytam-machnął ręką.
Czy kiedykolwiek był zakochany?
Zielonooki nigdy nie zadawał sobie tego pytania. Kochał księżniczkę
Kakyuu, to oczywiste. Nikt nie podważał jego szczerych uczuć
względem władczyni. Ognistowłosa stanowiła wzór mądrości,
odwagi i miłości. Zasługiwała na szacunek, a przede wszystkim,
miłość swych Gwiazd. Z kolei tu nasuwało się kolejne pytanie.
Czy to było uczucie, jakim mężczyzna darzył kobietę? Znał wiele
atrakcyjnych dziewcząt, ale żadnej nie pożądał. Zawsze był
zdyscyplinowany, wystrzegał się kłopotliwych sytuacji. Od samego
początku wiedział, po co przybyli na Ziemię za pierwszym razem.
Teraz, niekoniecznie.
-Dyskusja wydaje się zbyteczna. Zapamiętaj
jedną, istotną rzecz. Tsukino-san nigdy nie porzuci dla Ciebie
swego księcia. Takie są fakty! Przyjmij to wreszcie do
wiadomości!
-Z jednym się zgodzę, nie będziemy dyskutować!
Wystarczy, że ją zobaczę-ostatnie zdanie wyszeptał.
Młodszy
Kou odrzucił włosy na bok. Stracił ochotę na rozmowę, a
zwłaszcza apetyt.
-Wróciłem!-Taiki wszedł do mieszkania
obładowany pakunkami po same uszy.-Coś przegapiłem?-wyczuł
grobową atmosferę.
-Nic-Yaten odparł obrażonym tonem.-Zupełnie
nic.
****
Crown
-Wszystkiego
najlepszego, Ami-chan!-Mako przytuliła przyjaciółkę,
wręczając jej skromną paczuszkę.
-Dziękuję, Mako-chan. W
ogóle dziękuję za niespodziankę. Mało brakowało, a sama
zapomniałabym o własnych urodzinach-zarumieniła się.
Dziewczęta
zorganizowały dla niej przyjęcie urodzinowe, ale bez ploteczek się
nie obyło. Solenizantka zamknęła oczy oraz wypowiedziała w
myślach życzenie:”Żebym nigdy nie przestała panować nad
własnymi uczuciami.” Zdmuchnęła świeczki z czekoladowego tortu,
uśmiechając się nieśmiało.
-Ami, skąd masz ten piękny
łańcuszek?-Rei wskazała na srebrne serduszko wysadzane cykoriami
na lśniącej żyłce.
Niebieskowłosa ścisnęła je odruchowo,
czerwieniąc się jak piwonia.
-A...to. Dostałam od znajomego.
Poznaliśmy się na kursie informatycznym-skłamała.
„Nie mogę
im powiedzieć prawdy. Nie zrozumieją. Przecież nic takiego się
nie stało.”-usprawiedliwiała się.
-Masz adoratora?!-Usagi
wytrzeszczyła oczy.-Czemu nie powiedziałaś wcześniej? Jaki on
jest? Przystojny?!
-To nie jest mój adorator. Zwykły
kolega, nikt więcej. Rozkroję tort-szybko zmieniła temat.
-O
tak!-złotowłosa pierwsza podała talerzyk.-Poproszę największą
porcję.
-Usagiii...-brunetka skarciła ją.-To urodziny Ami, a
nie Twoje. Zachowuj się. Swoją drogą, koledzy nie dają ot tak
sobie drogich prezentów, ale dobrze. Powiedzmy, że Ci
wierzę.
-Rei-chan, proszę...Dajmy już temu spokój.
Myślę, że w moje urodziny możemy powstrzymać od przykrych
komentarzy. A Usagi dostanie większy kawałek ciasta-puściła do
Usy oczko.
Podzieliła łakocie między towarzyszki, a gdy porcja
ciasta pojawiła się przed Minako, ta nawet nie drgnęła. Z nosem
utkwionym w stosie kartek, studiowała namiętnie tekst, który
zawierały.
-Minako-szatynka dźgnęła ją łokciem w bok.-Co Ty
wyprawiasz?
-Aj, o co...-urwała w połowie zdania. Przerzuciła
zamglony wzrok raz na tort, raz na przyjaciółki.-Przepraszam.
Zaczytałam się.
-Dobrze się czujesz?-Hino nie mogła wyjść ze
zdziwienia.-Zaczytałaś się?
-Ostatnio dziwnie się zachowujesz.
Martwimy się o Ciebie-Mizuno odłożyła swoje troski na
bok.
-Wszystko w porządku...naprawdę-uśmiechnęła się dla
niepoznaki.-Po prostu...trochę się denerwuję. Mam rozmowę
kwalifikacyjną za godzinę.
Cała czwórka wydała odgłos
podziwu.
-To dlatego tak się wystroiłaś-Usa powiedziała z
pełną buzią.
Aino założyła białą, rozpinaną bluzkę z
kołnierzykiem oraz czarną dopasowaną spódnicę do kolan.
Nawet zrezygnowała z ulubionej czerwonej kokardy i przełożyła
włosy przez prawe ramię, spinając je czarną spinką.
-Zjedz
coś. Łatwiej pokonasz stres-Mako zachęcała ją.
-Wybaczcie,
ale nie dam rady nic przełknąć.
-Będzie więcej dla
mnie!-Sailor Moon krzyknęła beztrosko.
-Wiesz, co Ci grozi z
przejedzenia? Moja dziewczyna nie może być gruba,
Odango.
Dziewczęta znieruchomiały. Spodziewałyby się każdego,
tylko nie braci Kou. Stali na środku kawiarni, przyciągając
spojrzenia innych osób.
Seiya zdjął ciemne okulary, a za
jego przykładem poszedł Taiki i na końcu, choć niechętnie,
Yaten.
Usagi wypuściła z rąk łyżeczkę. Już miała
rozpłakać się, ale nie chciała powitać najlepszego przyjaciela
łzami.
-Seiya!-uwiesiła się chłopakowi na szyi.
Chyba nie
mógł sobie wymarzyć lepszego powitania. Dziewczyna tulił
się do niego mocno, jakby bała się, że okaże się tylko pięknym
snem. Nawet podarowała mu buziaka w policzek.
-Dlaczego nie
napisałeś, że wracasz?
-Utrzymywaliście ze sobą kontakt?-Rei
odzyskała trzeźwość umysłu.
-Pisanie lisów to sprawa
prywatna, a nie zbrodnia-odpowiedział szorstko.-Możemy się
dosiąść?
-Jasne-Ami przesunęła prezenty, by zrobić więcej
miejsca.
Srebrnowłosy usiadł obok Minako, czego na początku nie
zauważył, bo wciśnięta w kąt przy oknie milczała. Przybycie
przystojnych muzyków po raz pierwszy nie poruszyło jej
kochliwej natury.
Kou z lekką irytacją słuchał paplaniny
ukochane brata. Takie pogawędki nie były dla niego, więc żałował,
że nie został w domu. Z drugiej strony, spodziewał się gorszego
hałasu.
„Czegoś mi tu brakuje. Jest głośno, ale...”-zasępił
się. Kiedy zerknął na prawo, pojął co mu tak przeszkadzało. Mina
był z nimi, a nie odezwała się słowem.
„Podmienili ją, czy
struła się czymś? Już wiem...Dostała kosza, bo pewnie zadręczała
jakiegoś nieszczęśnika. Ciekawe, kiedy znowu wyskoczy z propozycją
randki.
Blondynka odwróciła głowę w jego stronę i
zorientował się, że sam nachalnie się jej przygląda. Musiał
jakoś wybrnąć, aby nie odczytała błędnie jego zachowania.
-Nie
patrz tak na mnie, Aino-san. Nie jestem zainteresowany.
-Masz za
wysokie mniemanie o sobie, Yaten-kun. Kto Ci powiedział, że jestem
Tobą zainteresowana?-wstała oraz zmierzyła go obojętnym
wzrokiem.-Przepraszam was, ale muszę już iść-zabrała torebkę
ruszając do wyjścia.
Teraz było widać dokładnie, jak
elegancko jest ubrana oraz zgrabnie się porusza.
Zielonooki
poczuł się urażony. Nie tyle co on, ale jego męska duma. Żadna
kobieta nie odważyła się go ośmieszyć. Nie mógł
wytrzymać i wybiegł za Wenus.
-Aino-san, stój!-warknął
za jej plecami.
Odwróciła się niezadowolona z obrotu
spraw. Nie miała czasu na głupie sprzeczki.
-Można wiedzieć,
co to przed chwilą miało oznaczać?-włożył ręce do
kieszeni.
-Nie rozumiem...
-Zachowałaś się niegrzecznie.
Powinnaś mnie przeprosić!
-Dlaczego ja mam przepraszać?
Naskoczyłaś na mnie pierwszy. Rozwieję Twoje obawy i już teraz
możesz się cieszyć, bo nie będę Ci się narzucać. Nie martw
się, święty spokój masz zapewniony. Słuchaj, naprawdę się
spieszę. Mam rozmowę w sprawie pracy.
-Zaczekaj!-sam nie wierzył
w to, co robi.-Podwiozę Cię.
-Obejdzie się.
-Nie słyszałaś,
co powiedziałem? Chcę Cię podwieźć.
-Słyszałam i dziękuję,
ale poradzę sobie. O! Jedzie taksówka-kiwnęła ręką na
kierowcę, aby się zatrzymał.-Cześć!-rzuciła na koniec i
trzasnęła drzwiami na zawsze przekreślając dobre relacje.
Yaten
patrzył na odjeżdżający samochód w osłupieniu. Czy w tym
przypadku zawiodła go pewność siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz