-Wróciłem!-Seiya
wesoło obwieścił swój powrót, licząc na czułe
powitanie.
Zdziwił się, że
odpowiedziała mu cisza i poszedł do kuchni. Rzucił niedbale klucze
oraz telefon na stolik, a w oczy rzuciła mu się mała, niebieska
karteczka na lodówce. Przeczytał krótką informację i
uśmiechnął się pod nosem.
-Nastrojowy
obiad w pojedynkę-westchnął, siadając przy stole.
Jednak nie
zamierzał jeść, wolał zaczekać na Usagi, która wyszła z
małym na miasto. Poza tym, zdecydował się porozmawiać z nią o
poszukiwaniach ich córki. Maił nadzieję, że zrozumie go i
nie skrytykuje za utrzymywanie tego faktu w tajemnicy. Wszystko robił
dla dobra rodziny, a nie miał pewności, czy pomoc Rei rzeczywiście
się przyda. Co prawda stwierdziła, iż mała żyje i musi być w
Tokio, ale skąd miała pewność? Nigdy nie zagłębiał się w
tajniki świętego ognia, ale też nie miał prawa negować
wiarygodności jego mocy. Odkąd pozostali zaangażowali się w
poszukiwania, już nie musiał milczeć w sprawie ingerencji Rei.
Poza tym, coś
jeszcze go martwiło-księżniczka Kakyu. Nie spodobał mu się jej
enigmatyczność przy ostatniej rozmowie. Doradziła mu wyznać
prawdę żonie, ale o swoich planach nie wspomniała nic. Wyczuł, że
czerwonowłosa zadręcza się jakimś problemem, lecz nie chciała
się zdradzić. Przez moment przyszło mu na myśl, że mogła
stracić do nich zaufanie, ale szybko odrzucił ten pomysł.
„Gdybym
tylko wiedział, co ukrywa księżniczka...Powinna powiedzieć dla
dobra nas wszystkich. O Rei wypowiadała się dość chłodno, o co
tu chodzi?”
Brunet zerwał się
z miejsca, kiedy usłyszał dźwięk przekręcanego klucza. W
korytarzu zrobiło się głośno od dziecięcego śmiechu zmieszanego
z dźwięcznym, kobiecym. Seiya wychylił się z kuchni, a Ichiro
próbował go wyminąć niczym mały, rajdowy samochodzik.
Udało mu się złapać za kaptur od bluzy i przyciągnąć syna.
-Ej,
a ze mną kto się przywita?
-Ja!-chłopiec
przytulił się mocno do ojca.-Wróciłeś wcześniej!
-Cieszysz
się?
-Jasne!
Idziemy do mnie!
-Dobrze,
ale najpierw porozmawiam z mamą.
Maluch
posmutniał.
-Tylko
pospiesz się, bo nie będę czekał.
Kou
wytrzeszczył oczy, a Ichi zniknął w swoim pokoju.
-Mały
diabeł, zaskakuje mnie coraz bardziej-powiedział sam do siebie i
przeniósł wzrok na żonę.
Usa
właśnie zdejmowała szpilki, a przy tym wydawała się dziwnie
milcząca. Jego uwadze nie uszło również, jak ponętnie
wyglądała w czarnej sukience do kolan. Biały pasek podkreślał
jej wąską talię.
-Będziesz
musiała się ze mną przywitać-uśmiechnął się szelmowsko, ale
zamiast gorącego buziaka, którego się spodziewał, oberwał
torebką po głowie.
-Ała!
Króliczku, za co?
-Już
Ty dobrze wiesz za co! Z czym Ci się kojarzy imię Yaten?
-Niech
pomyślę...-podrapał się po brodzie.-Arogancki, pyskaty,
zgryźliwy. W skrócie, mój braciszek.
-Nie!-znowu
trzepnęła go torebką.-Apodyktyczny i zrzędliwy! Rozmawiałam z
Minako i zgadnij, co mi powiedziała?-wzięła ręce pod boki.
-Że
będzie super gwiazdą?-na wszelki wypadek zasłonił się, żeby
uniknąć kolejnego ciosu.
Złotowłosa
westchnęła ciężko.
-Seiya,
Mina chciała być gwiazdą, ale zanim została mężatką i urodziła
dzieci. Yaten jest zaborczy i to nie skończy się dobrze.
-Przecież
się zgodził, w czym problem?
-Właśnie
w tym!-tupnęła nogą.-Wiesz, że Twój brat w pracy jest
perfekcjonistą. Minako tego nie wytrzyma.
-Widziały
gały, co brały-skwitował i rzucił się do ucieczki.
Jednak
role szybko się odwróciły, bo Seiya chwycił ukochaną w
pasie i posadził sobie na kolanach, obsypując szyję tysiącem
drobnych pocałunków. W końcu przestała się wyrywać i
poddała pieszczocie.
-Seiya!-pisnęła
zarumieniona.-I tak mnie nie przekupisz-pogroziła palcem, ale brunet
puścił jej oczko i ucałował dłoń.
-Przestań
się interesować sprawami Minako-szepnął.-Jeśli Cię ro uspokoi,
dopilnuję żeby się nie pozabijali-znowu skradł jej buziaka.-A
teraz, musimy pogadać-zabrzmiał poważnie.
-Czytasz
w moich myślach. Próbuję to zrobić od dawna.
-Chodzi
o Rei...
-Przerażasz
mnie-zażartowała, ale mina mężczyzny faktycznie zapowiadała
ważną rozmowę.
-Widzisz,
chodzi o poszukiwania Amayi-zaczął powoli, a ona oparła głowę na
jego ramieniu.-Rei zaproponowała pomoc, ale nie chcieliśmy Ci nic
mówić, żebyś się nie denerwowała. Wolałem zaoszczędzić
Ci przykrych wspomnień. Ona odkryła, że...że nasza córka
żyje i jest blisko! Króliczku...wybacz, że nie powiedziałem
Ci wcześniej.
Usagi uniosła
głowę i spojrzała mu w oczy, a potem dotknęła jego policzka.
-Czy
zdajesz sobie sprawę, co przez ten czas przychodził mi do
głowy?-jej głos zadrżał.-Rei udawała, że nie ma pojęcia, o co
mi chodzi. Wyobrażałam sobie najgorsze.
-O
czym Ty mówisz?
-Nieważne...-mruknęła
niezadowolona.
-Oj
Króliczku, nadal potrafisz być strasznie dziecinna-spojrzał
na nią z zachwytem.
-Przecież
za to mnie kochasz-odpowiedziała promiennym uśmiechem.
****
Dla
nieznającej praw ziemskich Misao, przybycie na obcą planetę
oznaczało katusze. Ze zdziwieniem oraz niemałym szokiem obserwowała
ludzi, a technologia którą się posługiwali, była dla niej
nie do przyjęcia. Zielonowłosa elfka najlepiej czuła się wśród
przyrody i tam najczęściej miała swoją kryjówkę. Na
Monocrosie zwierzęta wręcz do niej lgnęły, toteż oswajała je
bez najmniejszych problemów. Często zabawiała swoimi
występami władczynię, ale tak było za pamiętnych czasów.
Zanim w pałacu zaczęło się dziać coś dziwnego.
Misao
potrafiła się przemieszczać znacznie szybciej, niż jej
towarzyszka, więc zawsze zjawiała się na czas. Była typem
samotnika, toteż większość czasu spędzała w odosobnieniu. Z
wyjątkiem chwil, kiedy zaplanowany był atak.
Jej
całkowitym przeciwieństwem była Cabire. Zawsze żywiołowa, pełna
energii oraz pomysłów, a przy tym uszczypliwa. Idealnie
odnalazła się na Ziemi i dzięki wskazówkom Mamoru coraz
częściej przybierała ludzką postać. Manipulowała osobami,
dzięki którym mogła osiągnąć cel. Jednocześnie
zachowywała się bardzo naturalnie, więc nikt nawet by nie
pomyślał, iż pod postacią bileterki z wesołego miasteczka kryje
się niebezpieczna czarodziejka.
W ten oto
sposób pomarańczowowłosa szpiegowała braci Kou.
Interesowała się wszystkim, co robili i zdążyła zebrać sporo
informacji. Wiedziała, gdzie pracują, czym zajmują się ich żony,
a przede wszystkim, znała dzieci. Sakamae rozkazała jej mieć na
oku to, co dla wroga był najcenniejsze i tak też uczyniła.
Właśnie
teraz przypatrywała się maluchom razem ze swoją partnerką. Obie
siedziały na drzewie, skąd miały świetny widok na zajęcia
wychowania fizycznego, w których brała udział Mai, Emi oraz
Ichiro.
-Pokaż mi te
obrazki-Misao zwróciła się obrażonym tonem do Cabire.
-Nie obrazki tylko zdjęcia! Naucz się wreszcie, głupia! Mam już dość
pilnowania cudzych bachorów, to nudne-mruknęła podirytowana.
-Więc zabierzmy
któreś, po co czekać?-władczyni fauny zamrugała
szmaragdowymi oczami.
-Nie
wiem...Sakamae-sama nie wydała takiego polecenia.
-Ale, jeśli
będziemy miały dzieci, to oddadzą nam kryształy.
Czarodziejka
uśmiechnęła się cynicznie.
-Dobrze,
zrealizujemy nasz plan od reki.
Nagle, na szkolny
parking podjechało auto, z którego wysiadła niebieskowłosa
kobieta. Przebiegła Cabire od razu rozpoznała Ami.
-Zaczekaj, to
jedna z nich.
-No i co z tego!
Jest sama!
-Rozprawimy się
najpierw z nią.
Ami usiadła na
ławce przed szkołą, patrząc w stronę boiska. Dostrzegła swojego
małego aniołka, lecz nie chciała jej przeszkadzać.
-Za wcześnie
przyjechałam...Pójdę na zakupy.
Lekarka przebiegła
na drugą stronę ulicy, a potem skręciła do parku. Zdawała sobie
sprawę z zagrożenia, ale nie podejrzewała, że może być
śledzona. Wróg po raz kolejny zadziałał z zaskoczenia.
-Wybierasz się
dokądś?
Odwróciła
się, lecz nikt za nią nie szedł. Ruszyła dalej, ale zrobiła
tylko kilka kroków, bo Cabire zastawiła jej przejście.
Kobieta cofnęła się, jednak Misao zachichotała złośliwie i
popchnęła ją na ziemię. Ami zacisnęła zęby, z niesmakiem
patrząc na elfki. Nie miała innego wyjścia, z kieszeni wyjęła
pałeczkę do transformacji.
-Marcury Crystal
Power, Make up!
Moc, która
została uśpiona na tyle lat, rozbłysnęła błękitnym blaskiem.
Zamiast sympatycznej pani doktor, pojawiła się gotowa do walki
Czarodziejka z Merkurego.
-O...ona...jest
czarodziejką?
-Słabe te Twoje
informacje-zielonowłosa odfuknęła.-Ja nie zamierzam stać
bezczynnie-jej oczy zalśniły i zaatakowała pierwsza.
Merkury uskoczyła
i odpowiedziała swoim atakiem.
-Marcury Aqua
Rapsody!
-Masz tupet,
atakując mnie w ten sposób-Misao przechwyciła strumień
wody, kierując go przeciwko czarodziejce, która upadła kilka
metrów dalej.
„Jestem
sama...ale nie poddam się. Musze walczyć!”-zachwiała się na
nogach.
-Mars Flame
Sniper!-Rei pojawiła się w samą porę, a u jej boku Usagi.
Blondynka
sprawdziła, czy z jej przyjaciółką jest w porządku.
Następnie w jej ręku zalśniło księżycowe berło.
Cabire syknęła
ze złości, ponieważ ognista strzała trafiła ja w ramię. W
dodatku moc Czarodziejki z Księżyca była jej nieznana.
-Wycofujemy
się!-zdecydowała.
-Ale...
-Nie o to nam
chodziło! Sama sobie nie poradzisz!-pstryknęła palcem i obie
zniknęły z oczu zaskoczonych czarodziejek.
-Następnym razem
użyj swojego komunikatora, Ami-brunetka pomogła wstać
niebieskowłosej.
Rozejrzały się
wokół i wróciły do swoich postaci. Nie pomyślały,
iż znowu są obserwowane. Dwie kobiece sylwetki skryły się w
cieniu drzew.
-Poradziły sobie
bez nas-blondynka patrzyła na miejsce, gdzie przed chwilą inner
senshi toczyły walkę.
-Czemu miałby nie
dać rady? Już nie są słodkimi nastolatkami-morskowłosa poprawiła
zalotnie fryzurę.
-Jeszcze
zobaczymy...Wracajmy, kontaktowałam się z Setsuną. Odnalazła
Mako.
Michiru wzięła
Harukę pod ramię i spokojnie zawrócił do domu.
****
-Minako,
wysiadaj!-wrzaski Yaten rozchodziły się po parkingu przed studiem
od dobrych kilku minut.
Mężczyzna stał
obok samochodu, przytrzymując drzwi od strony pasażera.
-Nie ma
mowy!-blondynka pisnęła, zadzierając głowę.-W czasie drogi
powiedziałeś więcej, niż przez całe nasze małżeństwo!
-Powinnaś się
cieszyć! Zawsze narzekałaś, że jestem małomówny!-srebrnowłosy
skrzywił usta w niemiłym uśmiechu.
-Ooo! Cieszę się,
cholernie! Zostaje tu albo wracam do domu!-na znak protestu zapięła
pas.
-Mówię po
raz ostatni, wyłaź! Inaczej sam Cię stamtąd wyciągnę!-zacisnął
pięści bliski ataku furii.
-Spróbuj
szczęścia!-krzyknęła wyzywająco.
-A żebyś
wiedziała!
Zdecydowanym
ruchem wyszarpał pas i nie pomogła szamotanina Miny. Potem szybko
wyciągnął ją z auta oraz przerzucił sobie przez ramię.
-Niesie ją!-Seiya
prychnął ze śmiechu, ponieważ oglądał całe widowisko przez
okno.
-Dzwonić na
policję?-Taiki zapytał ze stoickim spokojem.
-Niee, to
zostawimy na później-odpowiedział, zasłaniając roletę. Z
rozbawieniem pomyślał, iż nagranie z pewnością się przedłuży.
Z kolei przyszła
wokalista zrozumiała, że jej mąż nie żartował i zamierza wnieść
ją do studia. Po krótkim namyśle skapitulowała.
-Postaw mnie! Sama
trafię!-uderzyła go w plecy.
Z ulgą poczuła
grunt pod nogami, ale Kou przyciągnął ją, aż oparła się o jego
tors. Oboje dyszeli głośno, mierząc się błyszczącym od złości
wzrokiem.
-Świetnie,
uwielbiam uległe kobiety-odparł kąśliwie.
-Myślałam, że
inteligentne.
-A znasz jakąś?
Gdyby nie fakt,
iż trzymał ją w żelaznym uścisku, na pewno wymierzyłaby mu
policzek. Jednak Wenus znalazła inny sposób na wyswobodzenie
się. Bez zastanowienia nadepnęła pyskatemu lubemu na nogę. Niby
nic, ale pewien „drobny” szczegół w postaci 10
centymetrowego obcasa sprawił, iż zielonooki poczuł przeszywający
ból w stopie. Ryknął tak, że całe Tokio zatrzęsło się w posadach, a zadowolona blondynka uciekła.
-Witamy w naszych
skromnych...-Seiya nie dokończył, bo szwagierka rzuciła mu na
głowę czarny żakiecik.
Za nią w
podskokach wszedł Yaten.
-Uprawiasz
jogę?-starszy Kou nie mógł sobie odpuścić.
-Już ja z Tobą
pouprawiam jogę, poczekaj-odciął się i dotaszczył się do
sofy.-Zapłacisz za moje cierpienie.
Mina kompletnie
nie zwróciła uwagi na pełne wyrzutu i goryczy spojrzenie
męża. Posłuchała kilka rad Taikiego oraz wzięła tekst piosenki.
Pozostało tylko włączyć muzykę, co już leżało w gestii
bruneta, który sam był ciekawy swojego eksperymentu.
Pierwsze
dźwięki popłynęły z głośników, a później
blondynka dała popis swoich umiejętności.
-Jest dobra.
-Bardzo
dobra-szatyn przytaknął, wsłuchując się w czysty oraz melodyjny
głos.-Yaten, a Ty jak sądzisz?
Srebrnowłosy z
ogromnym skupieniem słuchał próby, wyglądał na
zauroczonego, co wykorzystał Seiya. Stanął za młodszym bratem i
nad jego głową kreślił serduszka w powietrzu.
-Masz trzy
sekundy, a potem zbierasz na protezę. A co do wokalu, niezły...
Żartowniś
przystopował, ale w duchu gratulował sobie pomysłu. Już wiedział,
że trafił w dziesiątkę.
****
Brunet jako
ostatni opuścił studio nagrań. Taiki odebrał niepokojący telefon
od Ami i bez żadnych wyjaśnień zwinął się do domu. Yaten i
Minako o dziwo przestali się kłócić, a srebrnowłosy
zaproponował żonie obiad na mieście, więc zniknęli równie
szybko.
Seiya sam
zmontował nagranie i zebrał się do wyjścia. Zatrzymał się na
chwilę, żeby zamienić słowo z ochroniarzem, gdy Rei wbiegła na
teren budynku.
-Już myślałem,
że nie przyjdziesz.
-Strasznie Cię
przepraszam, coś mi wypadło w ostatniej chwili.
-Ważnie, że
zdążyłaś, właśnie wychodziłem.
Hino nie
spodziewała się, że mąż jej przyjaciółki poprosi o
spotkanie. Zaintrygował ją, a przy tym poczuła się wyjątkowo.
Przecież sam do niej zadzwonił, a to musiało coś znaczyć.
-Wybacz, że nie
zaproponuję Ci nic do picia. Dzieciaki często wpadają.
-Nic nie szkodzi.
Lepiej przejdźmy do sedna-powiedziała z ekscytacją.
-Masz rację, nie
ma co przedłużać. Widzisz...Usagi zna już prawdę. Wie, że
pomagasz w poszukiwaniach Amayi.
Brunetce mina
zrzedła momentalnie.
-Po co, to
zrobiłeś?! Mieliśmy zachować to dla siebie.
-Owszem ,ale
kwesta stała się jawna. Nie chciałem mieć sekretów przed
żoną. Uznałem, iż należy się jej prawda. Właściwie, to od
samego początku obrałem niewłaściwy kierunek.
-No tak-spuściła
głowę, aby ukryć zmianę nastroju.
-Czy mi się
wydaje, że masz do mnie pretensje?
-Nie! Oczywiście,
że nie!-zasłoniła sobie usta, bo zorientowała się, że
krzyczy.-Przepraszam, jestem trochę zdenerwowana. Miałam ciężki
dzień-zmyśliła na poczekaniu.-To wszystko, co chciałeś
powiedzieć?
-Tak...
-Świetnie, muszę
iść. Spieszę się.
-Podwieźć
Cię?-chciał być uprzejmy, lecz zyskał odwrotny efekt, bo Mars
odskoczyła od niego, jak oparzona.
-Dziękuję,
poradzę sobie-rzuciła na koniec.
Wybiegła na
ulicę, całkowicie zatracając się w swoim rozgoryczeniu. Nie
takiego posunięcia spodziewała się ze strony Seiyi. Miała
zupełnie inny plan, który legł w gruzach.
„Głupiec!
Wszystko zrujnował!”-przeklinała w myślach.
„Po co im wtedy
pomogłam?! I tak nic z tego nie miałam! A on? Wyjechał...nawet na
mnie nie spojrzał...”
Zazdrosna Hino??? No, no, robi się ciekawie.
OdpowiedzUsuń