wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział XI


-Wróciłem!-Seiya wesoło obwieścił swój powrót, licząc na czułe powitanie.
Zdziwił się, że odpowiedziała mu cisza i poszedł do kuchni. Rzucił niedbale klucze oraz telefon na stolik, a w oczy rzuciła mu się mała, niebieska karteczka na lodówce. Przeczytał krótką informację i uśmiechnął się pod nosem.
-Nastrojowy obiad w pojedynkę-westchnął, siadając przy stole.

Jednak nie zamierzał jeść, wolał zaczekać na Usagi, która wyszła z małym na miasto. Poza tym, zdecydował się porozmawiać z nią o poszukiwaniach ich córki. Maił nadzieję, że zrozumie go i nie skrytykuje za utrzymywanie tego faktu w tajemnicy. Wszystko robił dla dobra rodziny, a nie miał pewności, czy pomoc Rei rzeczywiście się przyda. Co prawda stwierdziła, iż mała żyje i musi być w Tokio, ale skąd miała pewność? Nigdy nie zagłębiał się w tajniki świętego ognia, ale też nie miał prawa negować wiarygodności jego mocy. Odkąd pozostali zaangażowali się w poszukiwania, już nie musiał milczeć w sprawie ingerencji Rei.
Poza tym, coś jeszcze go martwiło-księżniczka Kakyu. Nie spodobał mu się jej enigmatyczność przy ostatniej rozmowie. Doradziła mu wyznać prawdę żonie, ale o swoich planach nie wspomniała nic. Wyczuł, że czerwonowłosa zadręcza się jakimś problemem, lecz nie chciała się zdradzić. Przez moment przyszło mu na myśl, że mogła stracić do nich zaufanie, ale szybko odrzucił ten pomysł.
Gdybym tylko wiedział, co ukrywa księżniczka...Powinna powiedzieć dla dobra nas wszystkich. O Rei wypowiadała się dość chłodno, o co tu chodzi?”
Brunet zerwał się z miejsca, kiedy usłyszał dźwięk przekręcanego klucza. W korytarzu zrobiło się głośno od dziecięcego śmiechu zmieszanego z dźwięcznym, kobiecym. Seiya wychylił się z kuchni, a Ichiro próbował go wyminąć niczym mały, rajdowy samochodzik. Udało mu się złapać za kaptur od bluzy i przyciągnąć syna.
-Ej, a ze mną kto się przywita?
-Ja!-chłopiec przytulił się mocno do ojca.-Wróciłeś wcześniej!
-Cieszysz się?
-Jasne! Idziemy do mnie!
-Dobrze, ale najpierw porozmawiam z mamą.
Maluch posmutniał.
-Tylko pospiesz się, bo nie będę czekał.
Kou wytrzeszczył oczy, a Ichi zniknął w swoim pokoju.
-Mały diabeł, zaskakuje mnie coraz bardziej-powiedział sam do siebie i przeniósł wzrok na żonę.
Usa właśnie zdejmowała szpilki, a przy tym wydawała się dziwnie milcząca. Jego uwadze nie uszło również, jak ponętnie wyglądała w czarnej sukience do kolan. Biały pasek podkreślał jej wąską talię.
-Będziesz musiała się ze mną przywitać-uśmiechnął się szelmowsko, ale zamiast gorącego buziaka, którego się spodziewał, oberwał torebką po głowie.
-Ała! Króliczku, za co?
-Już Ty dobrze wiesz za co! Z czym Ci się kojarzy imię Yaten?
-Niech pomyślę...-podrapał się po brodzie.-Arogancki, pyskaty, zgryźliwy. W skrócie, mój braciszek.
-Nie!-znowu trzepnęła go torebką.-Apodyktyczny i zrzędliwy! Rozmawiałam z Minako i zgadnij, co mi powiedziała?-wzięła ręce pod boki.
-Że będzie super gwiazdą?-na wszelki wypadek zasłonił się, żeby uniknąć kolejnego ciosu.
Złotowłosa westchnęła ciężko.
-Seiya, Mina chciała być gwiazdą, ale zanim została mężatką i urodziła dzieci. Yaten jest zaborczy i to nie skończy się dobrze.
-Przecież się zgodził, w czym problem?
-Właśnie w tym!-tupnęła nogą.-Wiesz, że Twój brat w pracy jest perfekcjonistą. Minako tego nie wytrzyma.
-Widziały gały, co brały-skwitował i rzucił się do ucieczki.
Jednak role szybko się odwróciły, bo Seiya chwycił ukochaną w pasie i posadził sobie na kolanach, obsypując szyję tysiącem drobnych pocałunków. W końcu przestała się wyrywać i poddała pieszczocie.
-Seiya!-pisnęła zarumieniona.-I tak mnie nie przekupisz-pogroziła palcem, ale brunet puścił jej oczko i ucałował dłoń.
-Przestań się interesować sprawami Minako-szepnął.-Jeśli Cię ro uspokoi, dopilnuję żeby się nie pozabijali-znowu skradł jej buziaka.-A teraz, musimy pogadać-zabrzmiał poważnie.
-Czytasz w moich myślach. Próbuję to zrobić od dawna.
-Chodzi o Rei...
-Przerażasz mnie-zażartowała, ale mina mężczyzny faktycznie zapowiadała ważną rozmowę.
-Widzisz, chodzi o poszukiwania Amayi-zaczął powoli, a ona oparła głowę na jego ramieniu.-Rei zaproponowała pomoc, ale nie chcieliśmy Ci nic mówić, żebyś się nie denerwowała. Wolałem zaoszczędzić Ci przykrych wspomnień. Ona odkryła, że...że nasza córka żyje i jest blisko! Króliczku...wybacz, że nie powiedziałem Ci wcześniej.
Usagi uniosła głowę i spojrzała mu w oczy, a potem dotknęła jego policzka.
-Czy zdajesz sobie sprawę, co przez ten czas przychodził mi do głowy?-jej głos zadrżał.-Rei udawała, że nie ma pojęcia, o co mi chodzi. Wyobrażałam sobie najgorsze.
-O czym Ty mówisz?
-Nieważne...-mruknęła niezadowolona.
-Oj Króliczku, nadal potrafisz być strasznie dziecinna-spojrzał na nią z zachwytem.
-Przecież za to mnie kochasz-odpowiedziała promiennym uśmiechem.
****
Dla nieznającej praw ziemskich Misao, przybycie na obcą planetę oznaczało katusze. Ze zdziwieniem oraz niemałym szokiem obserwowała ludzi, a technologia którą się posługiwali, była dla niej nie do przyjęcia. Zielonowłosa elfka najlepiej czuła się wśród przyrody i tam najczęściej miała swoją kryjówkę. Na Monocrosie zwierzęta wręcz do niej lgnęły, toteż oswajała je bez najmniejszych problemów. Często zabawiała swoimi występami władczynię, ale tak było za pamiętnych czasów. Zanim w pałacu zaczęło się dziać coś dziwnego.
Misao potrafiła się przemieszczać znacznie szybciej, niż jej towarzyszka, więc zawsze zjawiała się na czas. Była typem samotnika, toteż większość czasu spędzała w odosobnieniu. Z wyjątkiem chwil, kiedy zaplanowany był atak.
Jej całkowitym przeciwieństwem była Cabire. Zawsze żywiołowa, pełna energii oraz pomysłów, a przy tym uszczypliwa. Idealnie odnalazła się na Ziemi i dzięki wskazówkom Mamoru coraz częściej przybierała ludzką postać. Manipulowała osobami, dzięki którym mogła osiągnąć cel. Jednocześnie zachowywała się bardzo naturalnie, więc nikt nawet by nie pomyślał, iż pod postacią bileterki z wesołego miasteczka kryje się niebezpieczna czarodziejka.
W ten oto sposób pomarańczowowłosa szpiegowała braci Kou. Interesowała się wszystkim, co robili i zdążyła zebrać sporo informacji. Wiedziała, gdzie pracują, czym zajmują się ich żony, a przede wszystkim, znała dzieci. Sakamae rozkazała jej mieć na oku to, co dla wroga był najcenniejsze i tak też uczyniła.
Właśnie teraz przypatrywała się maluchom razem ze swoją partnerką. Obie siedziały na drzewie, skąd miały świetny widok na zajęcia wychowania fizycznego, w których brała udział Mai, Emi oraz Ichiro.
-Pokaż mi te obrazki-Misao zwróciła się obrażonym tonem do Cabire.
-Nie obrazki tylko zdjęcia! Naucz się wreszcie, głupia! Mam już dość pilnowania cudzych bachorów, to nudne-mruknęła podirytowana.
-Więc zabierzmy któreś, po co czekać?-władczyni fauny zamrugała szmaragdowymi oczami.
-Nie wiem...Sakamae-sama nie wydała takiego polecenia.
-Ale, jeśli będziemy miały dzieci, to oddadzą nam kryształy.
Czarodziejka uśmiechnęła się cynicznie.
-Dobrze, zrealizujemy nasz plan od reki.
Nagle, na szkolny parking podjechało auto, z którego wysiadła niebieskowłosa kobieta. Przebiegła Cabire od razu rozpoznała Ami.
-Zaczekaj, to jedna z nich.
-No i co z tego! Jest sama!
-Rozprawimy się najpierw z nią.
Ami usiadła na ławce przed szkołą, patrząc w stronę boiska. Dostrzegła swojego małego aniołka, lecz nie chciała jej przeszkadzać.
-Za wcześnie przyjechałam...Pójdę na zakupy.
Lekarka przebiegła na drugą stronę ulicy, a potem skręciła do parku. Zdawała sobie sprawę z zagrożenia, ale nie podejrzewała, że może być śledzona. Wróg po raz kolejny zadziałał z zaskoczenia.
-Wybierasz się dokądś?
Odwróciła się, lecz nikt za nią nie szedł. Ruszyła dalej, ale zrobiła tylko kilka kroków, bo Cabire zastawiła jej przejście. Kobieta cofnęła się, jednak Misao zachichotała złośliwie i popchnęła ją na ziemię. Ami zacisnęła zęby, z niesmakiem patrząc na elfki. Nie miała innego wyjścia, z kieszeni wyjęła pałeczkę do transformacji.
-Marcury Crystal Power, Make up!
Moc, która została uśpiona na tyle lat, rozbłysnęła błękitnym blaskiem. Zamiast sympatycznej pani doktor, pojawiła się gotowa do walki Czarodziejka z Merkurego.
-O...ona...jest czarodziejką?
-Słabe te Twoje informacje-zielonowłosa odfuknęła.-Ja nie zamierzam stać bezczynnie-jej oczy zalśniły i zaatakowała pierwsza.
Merkury uskoczyła i odpowiedziała swoim atakiem.
-Marcury Aqua Rapsody!
-Masz tupet, atakując mnie w ten sposób-Misao przechwyciła strumień wody, kierując go przeciwko czarodziejce, która upadła kilka metrów dalej.
Jestem sama...ale nie poddam się. Musze walczyć!”-zachwiała się na nogach.
-Mars Flame Sniper!-Rei pojawiła się w samą porę, a u jej boku Usagi.
Blondynka sprawdziła, czy z jej przyjaciółką jest w porządku. Następnie w jej ręku zalśniło księżycowe berło.
Cabire syknęła ze złości, ponieważ ognista strzała trafiła ja w ramię. W dodatku moc Czarodziejki z Księżyca była jej nieznana.
-Wycofujemy się!-zdecydowała.
-Ale...
-Nie o to nam chodziło! Sama sobie nie poradzisz!-pstryknęła palcem i obie zniknęły z oczu zaskoczonych czarodziejek.
-Następnym razem użyj swojego komunikatora, Ami-brunetka pomogła wstać niebieskowłosej.
Rozejrzały się wokół i wróciły do swoich postaci. Nie pomyślały, iż znowu są obserwowane. Dwie kobiece sylwetki skryły się w cieniu drzew.
-Poradziły sobie bez nas-blondynka patrzyła na miejsce, gdzie przed chwilą inner senshi toczyły walkę.
-Czemu miałby nie dać rady? Już nie są słodkimi nastolatkami-morskowłosa poprawiła zalotnie fryzurę.
-Jeszcze zobaczymy...Wracajmy, kontaktowałam się z Setsuną. Odnalazła Mako.
Michiru wzięła Harukę pod ramię i spokojnie zawrócił do domu.
****
-Minako, wysiadaj!-wrzaski Yaten rozchodziły się po parkingu przed studiem od dobrych kilku minut.
Mężczyzna stał obok samochodu, przytrzymując drzwi od strony pasażera.
-Nie ma mowy!-blondynka pisnęła, zadzierając głowę.-W czasie drogi powiedziałeś więcej, niż przez całe nasze małżeństwo!
-Powinnaś się cieszyć! Zawsze narzekałaś, że jestem małomówny!-srebrnowłosy skrzywił usta w niemiłym uśmiechu.
-Ooo! Cieszę się, cholernie! Zostaje tu albo wracam do domu!-na znak protestu zapięła pas.
-Mówię po raz ostatni, wyłaź! Inaczej sam Cię  stamtąd wyciągnę!-zacisnął pięści bliski ataku furii.
-Spróbuj szczęścia!-krzyknęła wyzywająco.
-A żebyś wiedziała!
Zdecydowanym ruchem wyszarpał pas i nie pomogła szamotanina Miny. Potem szybko wyciągnął ją z auta oraz przerzucił sobie przez ramię.
-Niesie ją!-Seiya prychnął ze śmiechu, ponieważ oglądał całe widowisko przez okno.
-Dzwonić na policję?-Taiki zapytał ze stoickim spokojem.
-Niee, to zostawimy na później-odpowiedział, zasłaniając roletę. Z rozbawieniem pomyślał, iż nagranie z pewnością się przedłuży.
Z kolei przyszła wokalista zrozumiała, że jej mąż nie żartował i zamierza wnieść ją do studia. Po krótkim namyśle skapitulowała.
-Postaw mnie! Sama trafię!-uderzyła go w plecy.
Z ulgą poczuła grunt pod nogami, ale Kou przyciągnął ją, aż oparła się o jego tors. Oboje dyszeli głośno, mierząc się błyszczącym od złości wzrokiem.
-Świetnie, uwielbiam uległe kobiety-odparł kąśliwie.
-Myślałam, że inteligentne.
-A znasz jakąś?
Gdyby nie fakt, iż trzymał ją w żelaznym uścisku, na pewno wymierzyłaby mu policzek. Jednak Wenus znalazła inny sposób na wyswobodzenie się. Bez zastanowienia nadepnęła pyskatemu lubemu na nogę. Niby nic, ale pewien „drobny” szczegół w postaci 10 centymetrowego obcasa sprawił, iż zielonooki poczuł przeszywający ból w stopie. Ryknął tak, że całe Tokio zatrzęsło się w posadach, a zadowolona blondynka uciekła.
-Witamy w naszych skromnych...-Seiya nie dokończył, bo szwagierka rzuciła mu na głowę czarny żakiecik.
Za nią w podskokach wszedł Yaten.
-Uprawiasz jogę?-starszy Kou nie mógł sobie odpuścić.
-Już ja z Tobą pouprawiam jogę, poczekaj-odciął się i dotaszczył się do sofy.-Zapłacisz za moje cierpienie.
Mina kompletnie nie zwróciła uwagi na pełne wyrzutu i goryczy spojrzenie męża. Posłuchała kilka rad Taikiego oraz wzięła tekst piosenki. Pozostało tylko włączyć muzykę, co już leżało w gestii bruneta, który sam był ciekawy swojego eksperymentu.
Pierwsze dźwięki popłynęły z głośników, a później blondynka dała popis swoich umiejętności.
-Jest dobra.
-Bardzo dobra-szatyn przytaknął, wsłuchując się w czysty oraz melodyjny głos.-Yaten, a Ty jak sądzisz?
Srebrnowłosy z ogromnym skupieniem słuchał próby, wyglądał na zauroczonego, co wykorzystał Seiya. Stanął za młodszym bratem i nad jego głową kreślił serduszka w powietrzu.
-Masz trzy sekundy, a potem zbierasz na protezę. A co do wokalu, niezły...
Żartowniś przystopował, ale w duchu gratulował sobie pomysłu. Już wiedział, że trafił w dziesiątkę.
****
Brunet jako ostatni opuścił studio nagrań. Taiki odebrał niepokojący telefon od Ami i bez żadnych wyjaśnień zwinął się do domu. Yaten i Minako o dziwo przestali się kłócić, a srebrnowłosy zaproponował żonie obiad na mieście, więc zniknęli równie szybko.
Seiya sam zmontował nagranie i zebrał się do wyjścia. Zatrzymał się na chwilę, żeby zamienić słowo z ochroniarzem, gdy Rei wbiegła na teren budynku.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz.
-Strasznie Cię przepraszam, coś mi wypadło w ostatniej chwili.
-Ważnie, że zdążyłaś, właśnie wychodziłem.
Hino nie spodziewała się, że mąż jej przyjaciółki poprosi o spotkanie. Zaintrygował ją, a przy tym poczuła się wyjątkowo. Przecież sam do niej zadzwonił, a to musiało coś znaczyć.
-Wybacz, że nie zaproponuję Ci nic do picia. Dzieciaki często wpadają.
-Nic nie szkodzi. Lepiej przejdźmy do sedna-powiedziała z ekscytacją.
-Masz rację, nie ma co przedłużać. Widzisz...Usagi zna już prawdę. Wie, że pomagasz w poszukiwaniach Amayi.
Brunetce mina zrzedła momentalnie.
-Po co, to zrobiłeś?! Mieliśmy zachować to dla siebie.
-Owszem ,ale kwesta stała się jawna. Nie chciałem mieć sekretów przed żoną. Uznałem, iż należy się jej prawda. Właściwie, to od samego początku obrałem niewłaściwy kierunek.
-No tak-spuściła głowę, aby ukryć zmianę nastroju.
-Czy mi się wydaje, że masz do mnie pretensje?
-Nie! Oczywiście, że nie!-zasłoniła sobie usta, bo zorientowała się, że krzyczy.-Przepraszam, jestem trochę zdenerwowana. Miałam ciężki dzień-zmyśliła na poczekaniu.-To wszystko, co chciałeś powiedzieć?
-Tak...
-Świetnie, muszę iść. Spieszę się.
-Podwieźć Cię?-chciał być uprzejmy, lecz zyskał odwrotny efekt, bo Mars odskoczyła od niego, jak oparzona.
-Dziękuję, poradzę sobie-rzuciła na koniec.
Wybiegła na ulicę, całkowicie zatracając się w swoim rozgoryczeniu. Nie takiego posunięcia spodziewała się ze strony Seiyi. Miała zupełnie inny plan, który legł w gruzach.
Głupiec! Wszystko zrujnował!”-przeklinała w myślach.
Po co im wtedy pomogłam?! I tak nic z tego nie miałam! A on? Wyjechał...nawet na mnie nie spojrzał...”


1 komentarz: