czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXXV


Seiya otrząsnął się dopiero, gdy jego córka zaczęła uciekać w przeciwną stronę. Nie miał pojęcia ile usłyszała z kłótni, ale nie w ten sposób powinna dowiedzieć się prawdy. Znowu osobiste porachunki między nim, a Mamoru odbiły się na niej. Przeklęty książę spod ciemnej gwiazdy dopiął swego i uderzył w najsłabszy punkt czarnowłosego.

Przestraszona Galaxia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, ruszając w pogoń za dziewczynką. Chiba patrzył w ich stronę z triumfalnym uśmieszkiem, a potem zrobił krok do przodu.

-Nawet się nie waż!-Kou zacisnął rękę na ramieniu mężczyzny.
-Bo co? Jako prawny opiekun małej, mam obowiązek troskliwie się nią zająć-podkreślił każde słowo kąśliwie, a muzyk zatrząsł się ze złości.
-Odszczekaj to!-złapał go za poły zielonej marynarki popychając mocno, aż odbił się od ściany.
Mamoru nie zamierzał tak łatwo rezygnować, więc szybko zrewanżował się przeciwnikowi. Niestety jego cios przeciął powietrze, bo Seiya zwinnie uskoczył, nie ponosząc żadnego uszczerbku. Zaskoczony tym unikiem Chiba pozwolił się podciąć i z hukiem upadł na ziemię.
-Nawet bić się nie potrafisz porządnie-niebieskooki przycisnął go mocniej, szarpiąc za kołnierz koszuli.-Całe życie chowałeś się za spódniczkami wojowniczek, bo bez nich jesteś żałosny! Boisz się stanąć do walki, dlatego wyręczasz się innymi! Nie ciesz się za wcześnie, bo nie puszczę Ci tego płazem. To jeszcze nie koniec!-zagroził i pobiegł szukać Galaxi oraz Shony.
W niedoszłym władcy Crystal Tokio na nowo zawrzała chęć zemsty.
„Masz rację Kou, to nie koniec, a początek. Twoje dni są policzone, bo to ja mam asa w rękawie.”-liczył, że do niego będzie należało ostatnie słowo...
Tymczasem lider Three Lights wrócił na salę pełną rozbrykanych dzieciaków, lecz po ciemnowłosej dziewczynce oraz jej niani nie było śladu. Zawrócił na korytarz i zaglądał do każdej sali, ale napotykał na pustkę. Jego oddech przyspieszył ze zdenerwowania, gdy na zakręcie zderzył się z blondwłosą dziewczyną.
-Jak przepadasz, to na amen. A jak z łaski swojej się pojawiasz, to skutki są bolesne-pomasował się po plecach.
-Przepraszam-pomógł jej wstać.-Gdzie Shona?
-Znalazłam ją, ale chciałam poczekać na Ciebie.
-Wyobrażam sobie jak się czuje, idę do niej!
-Nie!-zastawiła mu przejście.-Najpierw ja z nią porozmawiam. Mnie zna lepiej.
Przełknął głośno ślinę, bo nie łatwo było przyjąć do wiadomości, iż obca osoba ma lepszy kontakt z jego dzieckiem niż on. 
Odprowadził wzrokiem sylwetkę Galaxi, która weszła do ciemnej klasy. Aizawa siedziała w ostatniej ławce, pochylona nad stolikiem i twarzą ukrytą w dłoniach. Szlochała cicho, gdy blondynka ukucnęła przy niej.
-Kochanie, popatrz na mnie-powiedziała łagodnym tonem.
Brunetka potrząsnęła przecząco głową.
Panna Amiyake wyjęła z torebki chusteczkę i delikatnie odwróciła małą do siebie, wycierając buzię mokrą od łez. Jej także zrobiło się ciężko na sercu, ponieważ pokochała córkę Usagi jak własną.
-Elzo, Ty też mnie zostawisz-bardziej stwierdziła niż zapytała, pocierając zaczerwienione oczy.
-Obiecuję, że nie będziesz sama.
-Nie prawda! Ja już nikogo nie mam!
-Posłuchaj-ścisnęła dziewczynkę za ręce.-A co jeśli Twój prawdziwy tata czeka na Ciebie, a mama chciałaby Cię przytulić?
-Zostawiła mnie, więc jak może za mną tęsknić?
-Mamoru Cię okłamał.
-Skąd mam wiedzieć, że to nie jest kolejne kłamstwo?
Dziewczyna powoli zaczęła się gubić, ale jakoś przezwyciężyła bezsilność.
-Ufasz mi?-spojrzała w ciemnogranatowe tęczówki małej.
-Tak.
-No to idziemy do rodziców.
Brunet krążył nerwowo pod drzwiami z nadzieją, że nie zostanie odtrącony. Nigdy by sobie nie wybaczył, jeśli zaprzepaściłby swój plan.
Wyprostował się, gdy klamka opadła do dołu i ogromne poczucie ulgi spłynęło na niego. Wyciągnął rękę do córki i naprawdę był szczęśliwy, kiedy odwzajemniła gest...

****
Usagi czekała na powrót męża, ale nie potrafiła wytłumaczyć jego wielogodzinnej nieobecności. Tradycyjnie wyszedł bez słowa i już nie mogła dłużej tego znosić. Przemilczał prawdę o Mamoru, co paliło ją od środka. Jako pierwsza powinna poznać ten fakt i rozmówić się z byłym narzeczonym, a raczej wygarnąć mu całą gorycz. Męczyło ją, że Seiya za wszelką cenę chciał ją chronić.

Relaksująca muzyka pobrzmiewała z głośników radia, a Ichi grzecznie odrabiał lekcje. Jego mama nie potrafiła znaleźć sobie miejsca i oglądała zdjęcia ustawione na komodzie w sypialni. Zatrzymała wzrok na ślubnej fotografii, która przywołała najlepszy okres jej życia, dlatego żałowała, że nie mogła cofnąć czasu. Wtedy cieszyła się z zaręczyn, a Rei wydawała się prawdziwą przyjaciółką. Nawet potajemny ślub nie zostawił rysy na związku z Seiyą. Wówczas jedynym problemem było przedstawienie rodzicom innego zięcia, niż się spodziewali oraz poinformowanie ich o ciąży. Państwo Tsukino nigdy nie przepadali za Mamoru, więc jakoś przełknęli wiadomość, że ich córka zmieniła stan cywilny w tajemnicy. Znacznie szybciej pogodzili się z tym na wieść, iż zostaną dziadkami. Po narodzinach Amayi wyjechali wyjechali razem z Shingo i pozostał kontakt telefoniczny. Usa tęskniła za rodzicami, którzy przyjeżdżali na święta, ale zdawała sobie sprawę, ze ich więzi już nie są tak silne.

Złotowłosa sprawdzał, czy Ichiro nie potrzebuje pomocy w odrabianiu pracy domowej, gdy rozległ się dźwięk dzwonka.
-Oczywiście zapomniał kluczy-czasami miała wrażenie, że jej mąż zatrzymał się na etapie liceum.
Otworzyła energicznie drzwi i znieruchomiała. Seiya nie był sam, tylko w towarzystwie ładnej blondynki. Serce kobiety zaczęło bić w oszałamiającym tempie, kiedy zauważyła, kogo jeszcze przyprowadził...
-Mogę Cię przytulić?-Usagi weszła do pokoju dzieci i usiadła obok córki.
Poprzedni dzień był trudny, ale także przełomowy dla rodziny Kou. Przeprowadzili długą rozmowę z maluchami, a rezolutny Ichi ucieszył się, że odzyskał siostrę. Shona trzymała się na dystans, ale na prośbę Elzy bardzo się starała.
Dziewczynka popatrzyła na Usę spod gęstych rzęs, uśmiechając się nieśmiało. Przytaknęła i poczuła się bezpiecznie w ramionach kobiety, która naprawdę była jej mamą.
-Co byś chciała dziś robić?-Tsukino promieniała z radości.
-Nie wiem...Lubię grać na skrzypcach. Mogę tu ćwiczyć?
-Naturalnie! Z przyjemnością posłucham, tata bardzo Cię chwalił. Może teraz pomożesz mi przy obiedzie?
-Miała ze mną rysować!-mały Kou zaprotestował.
-Ty też się przydasz-przepuściła synka przodem, a starszą latorośl wzięła za rękę.
Marzyła, że wkrótce usłyszy magiczne słowo „mama”.
Kiedy Seiya przekroczył próg domu, miała ochotę uwiesić mu się na szyi i wycałować, lecz zacięta mina na jego twarzy ostudziła zapał niebieskookiej.
-Wszystko w porządku?-cmoknął ją w policzek na powitanie.
-U nas tak, ale Ty zbladłeś-zmartwiła się.
-Gdzie dzieciaki?
-W kuchni.
-Powiem Ci, bo musisz zachować ostrożność. Mamoru zniknął.
-Jak to?!-zadrżała.
-Policja go szuka, ale przepadł. Przeszukali jego dom i byli w szpitalu. Według grafiku powinien mieć dyżur, ale nie pojawił się.
-A Rei? On może go ukrywać.
-To zbyt proste, ale ten trop już sprawdzono. Zresztą, Rei pomieszkuje u Yuuichiro i on ma na nią oko.
-I co teraz?-Tsukino obawiała się przede wszystkim o bezpieczeństwo swoich pociech.
-Nie ruszacie się z domu beze mnie.

Noc zapadła nad Tokio, a w oknach niektórych mieszkań pobłyskiwały niebieskie światła, bijące od ekranów telewizorów. Usagi spała smacznie, ale później zaczęła przekręcać się z boku na bok. Coś nie dawało jej spokoju i poderwała się gwałtownie do pozycji siedzącej, ocierając zroszone kropelkami potu czoło. Odgarnęła potargane włosy oraz wstała z łóżka. Seiya mruknął niewyraźnie pod nosem, lecz nie przebudził się.
Przemknęła na boso korytarzem prosto do dziecięcej sypialni. Weszła po cichu do środka i jej rozdzierający krzyk odbił się echem od ścian. Kou natychmiast dołączył do żony, omal rzucając się na Cabire, która pochylała się nad Shoną.
-Nie radzę-uniosła do góry łańcuszek z kryształową gwiazdą.-Poszło mi z wami łatwiej, niż z waszymi poprzednikami. Myśleliście, że zwykłe mury są w stanie mnie powstrzymać?-zachichotała złowrogo.-Oddajcie ostatnią gwiazdę!
-Zapomnij! Nie będziesz nas szantażować!-brunet zwinął ręce w pięści.
-Twój brat ją posiada! Jego dzieci też się nie obudzą, co Ty na to? Chcesz tyle zaryzykować? Nie wiem, czy Kakyuu jest warta takiego poświęcenia-elfka przygryzła dolną wargę.-Przypatrz się uważnie-przejechała dłonią go gęstych włosach dziewczynki.-Śpij jak aniołek i to od Ciebie zależy, ile to potrwa. Obyś nie żałował swojej decyzji. Księżniczka będzie wiedziała, gdzie nas szukać-zniknęła, a pomarańczowe iskierki zamigotały w pokoju.
Usa doskoczyła do córki, potrząsając nią. Łudziła się, że Cabire kłamała i Shona zaraz się obudzi. Niestety nie reagowała na wołanie, ani na dotyk. Podobnie było z Ichim, kiedy Seiya próbował go obudzić.
-Oboje oddychają miarowo, ale nie wiem, co robić-stwierdził z rezygnacją.
-Każ Yatenowi oddać gwiazdę! Nie mam już siły!
-Sądzisz, że jak się poddamy to pójdą nam na rękę?! Jesteś w błędzie, Odango. Musimy inaczej to rozegrać.
-Tylko jak?
Nagle przypomniała sobie o Heliosie.
-Która godzina?
-Dochodzi 23:00, a czemu pytasz?
-Do północy trzeba zebrać wszystkich na wieży tokijskiej. Nie marnujmy czasu!-krzyknęła gorączkowo.
-Odango, po co?!
-Sam się przekonasz! Jeśli się nie mylę...-dodała z niepokojem w głosie.-Nie ważne! Ja skontaktuję się z Ami, a Ty powiadom pozostałych.
Kou nie wyglądał na zadowolonego, ani przekonanego do pomysłu złotowłosej. Podejrzewał, że jej zachowaniem może kierować rozpacz. Mimo to, kiedyś uratowała cały świat, więc czemu miał się z nią nie zgodzić?

****
Star Light Tower
Zegary w mieście wybiły północ, a Usagi w napięciu wytężyła wzrok. Jej włosy powiewały na zimnym wietrze, tak samo jak stroje reszty wojowniczek. Z inner senshi stawiła się tylko Minako oraz Mako, gdyż z powodu braku pałeczki do transformacji Ami została z dziećmi. Outer senshi stały po przeciwnej stronie, zastanawiając się na co konkretnie czekają. Uran z nieufnością mierzyła Seiyę, Yatena oraz Taikiego, którzy w zbrojach gwiezdnych wojowników trzymali się boku Sailor Moon. Natomiast Kakyuu zajęła miejsce przy prawej ręce czarodziejki.

Gęste chmury odsłoniły srebrną tarczę księżyca, a pierwsze płatki śniegu prószyły lekko opadając na ramiona zgromadzonych na szczycie wierzy. Usa już chciała przepraszać przyjaciół za wprowadzenie ich w błąd, gdy trzy postacie zjawiły się niepostrzeżenie.

-Mówiłem, że zrozumiesz-Helios zwrócił się do złotowłosej.
-Odango, znasz ich?-Seiya był zaskoczony.
-To znaczy...Heliosa tak. Jest strażnikiem złotego kryształu w Elizjonie, ale...
-Nas nie poznałaś-fioletowowłosa wystąpiła z szeregu, a druga kapłanka poszła za jej przykładem.-Jesteśmy kapłankami świętego ognia i pomagamy strażnikowi kryształu. Ja mam na imię Risa, a to Sayuri.
-Czego od nas chcecie?-nowe znajome nie wzbudziły zaufania w Yatenie.
-Potrzebujecie dalszych wskazówek oraz pomocy w walce z wrogiem. Serenity i Seiya odnaleźli córkę, ale to nie koniec. Lepiej by było, gdyby pewne osoby nie wtykały w to nosa. Teraz skupcie się, bo Sakamae jest na Kinmoku.
-Co?!-Taiki spojrzał na Kakyuu.
-Ona mówi prawdę-czerwonowłosa spuściła głowę.-Bariera planety została przerwana.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś-w jego głosie było słychać pretensje.
-Nie wiedziałam jak zareagujecie. Przecież tak ciężko pracowaliście przy odbudowie.
-Czyli nasz wysiłek poszedł na marne?-brunet szepnął, podłamany tą świadomością.
-Jest nas tyle, a jedna kobieta gra nam na nosie-srebrnowłosy wzburzył się.
-I tym razem to nie ja-Galaxia przybyła na koniec, wspierając się na ramieniu białowłosego kapłana.
-Tylko jej tu brakowało-Haruka mruknęła do Michiru.
Usagi wyszła na środek, prowadząc za sobą Seiyę. Posłała każdemu po kolei wymowne spojrzenie i wzięła głęboki wdech.
-Skoro jesteśmy tu wszyscy, to ruszajmy na Kinmoku! Nie możemy pozwolić, by wróg osiągnął swój cel. Naszym obowiązkiem jest utrzymanie pokoju w całej Galaktyce.
-Chwileczkę!-Uran zadarła dumnie głowę.-A kto powiedział, że muszę walczyć w obronie obcej planety? Zgodziłam się szukać waszej córki i zadanie wykonane. Na tym skończyła się nasza rola.
-Myliłam się co do Ciebie. Myślałam, że nigdy się nie poddajesz, a teraz kiedy Cię potrzebuję uciekasz.
Wietrzna wojowniczka nie spodziewała się, że jej księżniczka surowo ją oceni.
-Kinmoku znajduje się w niebezpieczeństwie, a później to samo może dotyczyć Ziemi. Jeśli pozwolisz, aby zło zasiało swoje ziarna, to później zacznie zbierać plony. Wtedy nic nie zaradzimy, a ja nie chcę żałować, że nie wykorzystałam ostatniej szansy. Dopóki jesteśmy razem, to jest także nadzieja. Ja już postanowiłam! Kto dołączy do mnie?!
-Mnie nie musisz pytać, Odango-dla potwierdzenia czarnowłosy splótł mocno ich dłonie.
-Ja i tak nie widzę innej opcji, to mój dom-Kakyuu z wdzięcznością uśmiechnęła się do Usagi.
Yaten i Minako oraz Mako i Taiki bez zbędnych słów przyłączyli się do złotowłosej. 
Groźne oblicze Tenoh złagodniało, a determinacja i upór księżniczki zrobiły na niej wrażenie. Nie po raz pierwszy udowodniła, że w walce liczy się także wiara we własne siły.
-Przekonałaś mnie, niech będzie.
-Świetnie, że doszliście do porozumienia, ale Galaxia zostaje-Risa zdecydowała za wojowniczkę.
-Dlaczego? Jej doświadczenie byłoby przydatne-szatyn uważał, iż niesprawiedliwie robią, wykluczając ognistowłosą.
-Jej zadaniem była opieka nad dziewczynką i wypełni je do końca-wyjaśniła Sayuri.-Zbierajcie się już.
-A wy? Coraz mniej mi się podobają wasze rządy.
-O nas się nie martw-Helios zmrużył złote tęczówki.
Wolałby, żeby wszystko co złe było dawno za nimi....






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz