wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział XVII


Tydzień później
Poranek w apartamencie outer senshi nie przypominał sielanki. Normalnie Setsuna wstałaby pierwsza i przygotowałaby śniadanie dla współlokatorek, a potem poszłaby do pracy. Morskowłosa Michiru najpierw droczyłaby się ze swoją ukochaną i na końcu wygrałaby walkę o łazienkę. Haruka rozpoczęłaby dzień od utrzymania nienagannej kondycji fizycznej, czyli biegałaby po parku, wyciskając siódme poty. Z kolei Hotaru w pośpiechu wypiłaby kawę, wymykając się na uczelnię.
Czy to zbieg okoliczności sprawił, że Trzy Gwiazdy miały świętować wydanie nowej płyty, wojowniczki spoza systemu prowadziły domową batalię? Przypadek nie, ale rodzina Kou jak najbardziej tak. Panna Tomoe przyznała się zielonowłosej, że będzie pomagać Usagi przy opiece nad synkiem. Właściwie, to nie tylko jej, ponieważ w grę wchodziła opieka nad całą czwórką.
Strażniczka czasu zapowietrzyła się, gdy jej podopieczna wyznała swoje plany. Chociaż jej reakcję i tak można było określić jako pozytywną, w porównaniu do zachowania Sailor Uranus. Blondwłosa Tenoh wstała wcześniej i dzięki temu usłyszała rozmowę dobiegającą z kuchni. Początkowo myślała, że nie wybudziła się jeszcze ze snu, więc w efekcie ma przewidzenia.
-Powiedz, że się przesłyszałam-stłamsiła w sobie gniew w nadziei, że Hotaru potwierdzi. 
-Nie, nie przesłyszałaś się-brunetka skrzyżowała ręce na piersiach i zadziornie patrzyła w jej oczy.
-Oszalałaś???!!!-siła głosu blondynki mogła przebić nawet ścianę. Przestań się z nimi spoufalać, jasne?! Masz bronić Ziemi, a nie zabawiać się w niańkę!
-Gdybyś dostrzegała cokolwiek, poza czubkiem własnego nosa i urażoną dumą, to szybciej znalazłybyśmy rozwiązanie-odparła urażonym tonem.-Zwłaszcza, że dowiedziałam się, kim jest wróg.
-Co?!-zarówno Meio, jak i Haruka były w szoku.
-Rozmawiałam z księżniczką i dowiedziałam się prawdy. Wróg przybył do nas z planety Monocros. Chcą odebrać Trzem Gwiazdom kryształy mocy...
-Mówiłam, że wina tego nieudacznika!-impulsywna wojowniczka przerwała dziewczynie.
-Daj mi dokończyć!-Saturn również pokazała swój temperament.-Bracia Kou nie oddadzą kryształów, bo skazaliby Kinmoku na zagładę. Poza tym...
-Jest jakiś haczyk?-niezauważona dotąd Michiru wyszła z cienia i oparła głowę na ramieniu partnerki.
-Zgadza się, jest...Seiya nie ma swojego kryształu, bo podarował go córeczce, a jak wiecie, ona zaginęła.
-I co, w związku z tym? Mamy im niby pomóc w poszukiwaniach? Nie przyszło Ci do głowy, że to kara? Gdyby byli sobie przeznaczeni, to nic złego by się nie stało-Uran pozostała niewzruszona.
-Ciągle myślisz tylko o sobie. Dlaczego nie miałabym pomagać księżniczce? Żałuj, że nie widziałaś jej synka. Jest słodki...
-Mam Ci przypomnieć o Chibiusie? Twoja przyjaciółka nie istnieje przez Seiyę Kou.
-Haruka...-Kaio skarciła ją wymownym spojrzeniem.
Kochała Hotaru i nie chciała jej ranić poprzez konflikt z inner senshi.
-Nie ma dnia, żebym o niej nie myślała. Nie musiałaś być okrutna-brunetka zgarnęła torbę z krzesła i przerzuciła sobie przez ramię.
Było jej przykro, ponieważ została trafiona w najczulszy punkt. Tęskniła za Chibiusą, ale nie obwiniała Usagi, że przekreśliła istnienie różowowłosej istotki. Właściwie, to nigdy nie straciła wiary, iż kiedyś ją spotka.
Wymazała z pamięci wcześniejsze zdarzenie oraz z podniesioną głową poszła na przystanek autobusowy.

****
Usagi sprzątała gabinet Seiyi, układając na biurku porozrzucane teksty. Jej mąż w przypływie weny pisał do późna i teraz pomieszczenie przypominało drukarnię. Niechcący wypuściła z rąk teczkę z dokumentami, a na dywan wypadło kilka zdjęć. Akurat te fotografie powinny być schowane w albumie, do którego nikt dawno nie zaglądał.
„Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi.”-widok Seiyi przytulonego do niej, gdy leżała na szpitalnym łóżku oraz tuliła w swych ramionach Amayę, przywołał bolesne wspomnienia. 
Te kilka miesięcy po porodzie, w których dane jej było mieć małą przy sobie, uważała za cud, maleńka istotka wniosła w ich życie tyle radości. Nosiła ja przez dziewięć miesięcy pod sercem, czuła każdy jej ruch. Później uczyła się gestów, uśmiechów i słodkich minek. Przecież każda oznaczała coś innego. Młoda mama nie chciała stracić ani jednego momentu z życia córeczki. Niestety straciła ją i mogło się wydawać, że już na zawsze.
Samotna łza odbiła się od zdjęcia, a do niej dołączyły kolejne.
-Króliczku...oddaj mi to...-brunet ostrożnie zabrał zdjęcia z rąk żony.-Spokojnie, jestem tu-trzymał ukochaną w ramionach, gładząc delikatnie po włosach.
-Przepraszam, rozkleiłam się-odsunęła się nieznacznie od niego.-Nie mogę sobie darować, że nie dopilnowałam naszej córki.
-Ile razy mam Ci powtarzać, że to nie Twoja wina? Ktoś dokładnie zaplanował porwanie. Musieliśmy być obserwowani, nie ma innej opcji.
-Ale kto? Po co?-Usa uniosła
mokre od łez oczy.
-Nie wiem. Rozumiem, że cierpisz,ale musimy skupić się na dzisiejszym dniu. Chciałbym, żebyś była przy mnie-objął ją w tali, prowadząc do salonu.-Yaten niedługo przyjedzie po Ichiego.
-Wiem, tylko...Powiedz mi coś, proszę-usiadła na fotelu, a Kou ukucnął przed nią.-Rozmawiałeś z Rei? Ma jakieś informacje?
-Twoja przyjaciółka nie odbiera moich telefonów. Na wiadomości też nie odpisuje. Po jutrze osobiście pójdę do hotelu, w którym się zatrzymała.
-To niepodobne do Rei.
-Sprawdzę, co się stało, a teraz...
-Mamo!!!-dalszą rozmowę uniemożliwiło wtargniecie Ichiro. Chłopiec trzymał w ręku koszulkę, która bardziej przypominała kaftanik.-To była moja ulubiona piżama!
-Coś z nią nie tak?-brunet udawał, że nie wie, o co chodzi.
-Nawet przez głowę mi nie przejdzie!
-Zażalenia kieruj do taty, on robił pranie.
-Mała pomyłka...-Kou mruknął zawstydzony.-Każdemu się może zdarzyć.
-Nie mam w czym spać!-rozzłoszczony maluch wrócił do siebie.
-Pójdę do niego-mężczyzna uzbroił się w cierpliwość, bo czekała go ciężka przeprawa.
Pokój dziecka przemienił się w kram tysiąca drobiazgów, z których połowa przewalała się na podłodze. Kiedy Seiya wszedł do środka, blondynek szamotał się z materacem, ale nie mógł go wydostać z szafy.
-Młody, wybierasz się na bezludna wyspę?-szybko odechciało mu się żartów, gdy zobaczył swoją torbę sportową wypchaną po brzegi.-Coś Ci się pomyliło, bo to moja torba.
-Wiem, potrzebowałem dużej.
„Czas przestać się łudzić, że nie wdał się we mnie.”
-Zostaw ten materac-podniósł chłopca do góry i posadził go na łóżku.
Najtrudniejsza próba dopiero nadchodziła-przeczesanie bagażu młodocianego rozbójnika.
-Słownik wyrazów obcych? Synu...-Seiya wyglądał, jakby połknął cytrynę.
-Przyda się, jak Emi zacznie mówić dziwnym językiem.
-Powiedzmy, że to kupiłem. Co my tu jeszcze mamy...-znowu kolana mu się pod nim ugięły.-Gogle?!
-Do kąpieli.
-Płetwy też upchnąłeś?!
-Nie zmieściły się-zamrugał błękitnymi oczami i pobiegł po samochód na pilota.
-Kolego, zapomnij.
Maluch już chciał wyrazić sprzeciw, ale rozległ się dźwięk dzwonka.
-Zdaje się, że to po Ciebie. Chodź.
Srebrnowłosy rozmawiał na korytarzu z Usagi. Ni mógł opanować śmiechu, gdy jego brat przyniósł przepełnioną torbę.
-Lodówkę tu zapakowałeś?-chciał zajrzeć do środka, ale ten nie pozwolił mu.
-Nie skończyłem rewizji, więc trzymaj!
-Zbieramy się Ichi, bo Twojemu ojcu ciśnienie skoczyło-zielonooki uniósł się honorem.
Chłopczyk ucałował Usę na pożegnanie i w poskokach udał się za wujkiem.
Młodszemu Kou pozostała tylko wycieczka do domu Taikiego. Szatyn wyszedł mu na przeciw, aby się przywitać, a niebieskowłosa Emi ominęła obu panów. Z uwieszonym na plecach czerwonym plecaczkiem, wślizgnęła się do auta. Yaten poczuł niesmak, ponieważ niecodziennie był ignorowany przez małe dzieci.
-Mogłaby udawać, że się cieszy na mój widok. Czy to jakaś ujma dla niej?
-Nie moja wina, że nie potrafi kłamać-wzruszył obojętnie ramionami.-Dobra, nie ma czasu na pogawędki. Za kilka godzin musimy być na miejscu. Minako ma być gotowa na czas. Nie wystarczy, że wskoczy w kieckę, którą kupiłeś na wyprzedaży.
-Przypominam Ci, że Twoja córka jest w moim samochodzie-zamrugał chytrze brwiami.
-Chętnie pomogę Ci do niego wsiąść-fioletowooki otworzył przed bratem drzwi od strony kierowcy.
-Zadzwonię z informacją o okupie-krzyknął przez otwarte okno i nacisnął na gaz.

Hotaru zatrzymała się przed posesją należącą do Minako i jej męża. Była podekscytowana, a serce łomotało w jej piersiach. Nie obawiała się spotkania z przyjaciółką, ani z dziećmi, bo chodziło o samego Yatena. Nigdy nie miała okazji, by poznać go lepiej, więc chyba stąd narodził się niepokój.
Brunetka oczekiwała, że Wenus powita ją na wstępie, ale to Mai podskakiwała na ogromnej, zielonej piłce i uśmiechała się szeroko. Nagle straciła równowagę i przewróciła się, a Tomoe bez wahania pomogła dziewczynce, biorąc ją na ręce.
-Nic Ci nie jest?-poprawiła jej potargane włoski.
-Nieee.
-Jesteś wreszcie-Kou wyszedł z łazienki, poprawiając krawat.
Dziewczyna pomyślała, że świetnie wygląda w szarym, idealnie skrojonym garniturze. Na tym kończyły się zalety, ponieważ mężczyzna nie wysilał się na żadne uprzejmości.
-Wejdź dalej, Minako zaraz do Ciebie przyjdzie.
Hotaru zażyła dawkę zimnej kąpieli, ale Usagi ostrzegała ją, że srebrnowłosy bywa arogancki, ale zbyt delikatnie się wyraziła.
„Ignorancja, to jego drugie imię.”-ugryzła się w język, bo nie szukała zwady.
-Hotaru!!!-tyle hałasu mogła narobić tylko Mina.
Blondynka wyściskała młodszą koleżankę, dotykając jej drobnej buzi.
-Ale wyrosłaś! Pięknie wyglądasz!
-Dziękuję Mina-chan. Ty jeszcze nie gotowa?-wskazała na niezapięte buty.
-Ups! Zaganiana jestem od rana, ale najpierw oprowadzę Cię po domu.

-Da sobie radę, przecież nie mieszkamy w Pałacu Buckingham-muzyk wtrącił się w ich rozmowę.-Pilnuj rozrabiaków, głównie tego aniołka-wyciągnął zza pleców córkę.-Miewa różne pomysły. Do Emi się nie odzywaj, bo znalazła dla siebie zajęcie. Z Ichim nie powinno być problemów, ale za Hiro nie ręczę. Drzwi od balkonu są zamknięte i nie warz się ich otwierać.
-Dlaczego?
-Nie chcesz wiedzieć-zmrużył oczy.-Minako idziemy, bo nie możemy się spóźnić. Stylistka się Tobą zajmie, więc przestań się grzebać.
Aino spojrzała a Hoti przepraszająco i potulnie dostosowała się do jego uwagi.
Para wyszła, a w domu zapanowała cisza, która mogła zapowiadać wszystko. Od gradobicia, po zatapialną ulewę.
„Pora zintegrować się z małymi krasnalami.”-Saturn odetchnęła.
-Lubisz rysować?-zwróciła się do Mai, stojącej u jej boku.
-Nie, ale mam procę. Chcesz zobaczyć?
I tu skończyła się bajka, a rozpoczynał nowy rozdział dla świeżo upieczonej opiekunki.

****
Haruka razem z Michiru siedziały w sportowym aucie blondynki. Uran dumała nad czymś intensywnie, zaciskając dłonie na kierownicy.
-Ru...wracajmy wreszcie do domu. Zamierzasz nocować na parkingu?
-Nie Michi...myślę...-odpowiedziała smętnie.
-Zauważyłam-Neptun wykręciła głowę w stronę okna.-Powiesz mi, o co chodzi?
-Hotaru...kiedy zaczęła się od nas oddalać? Co zrobiłyśmy źle?
Kaio znała odpowiedź na to pytanie, lecz awantura z ukochaną była ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała.

-Jest dorosła, niech sama decyduje o własnym życiu. Jeśli popełni błąd, to będzie miała pretensje wyłącznie do siebie-odparła wymijająco.-Za późno na kazania. Usagi też była naszym oczkiem w głowie i widzisz, jak to się skończyło.
-Mogłyśmy się bardziej starać...
-Haruka...-odgarnęła czule jej grzywkę.-Dajmy temu spokój.
„Ktoś musi przerwać to błędne koło. Nie wiem, czy postępuję słusznie, ale poradzę się Setsuny. Sytuacja brnie w niewłaściwym kierunku.


****
Seiya stał na środku sceny w blasku kolorowych świateł. Tłumy wiwatowały, kołysząc się przy melodii „Search for your love”, bo bez tego utworu fani nie wyobrażali sobie koncertu.
Brunet śpiewał z zamkniętymi oczami i z myślą o jednej kobiecie. Niegdyś szukał swojej księżniczki, a teraz w jego sercu na stałe zagościła złotowłosa Usagi Tsukino. Nie ważne, czy był księżniczką Księżyca, czy też czarodziejką walczącą o miłość i sprawiedliwość. Najważniejsze, że była jego żoną, matką jego dzieci oraz roztrzepanym , pełnym wdzięku Króliczkiem. Wiedział, że go obserwuje, jak zawsze gorąco kibicując. Dzięki niej miał siłę i nie potrzebował innej motywacji.
Ostatnie nuty dobiegły końca, a Seiya jako lider zespołu zapowiedział występ Minako.
-Bardzo się cieszymy, że jesteście dziś z nami. Chciałbym, abyście gromki brawami powitali naszą nową wokalistkę. Przed wami Mina i nasz nowy utwór!
Kou ustąpił miejsce szwagierce, znikając za kulisami, skąd podpatrywał zachowanie publiczności.
-Gratuluję-manager zespołu podał mu rękę.-Mamy kolejny sukces. Ludzie są oczarowani, co zresztą widzisz. Acha. Pamiętaj o bankiecie i zerknij czasem na Yaten. Ma dziwny wyraz twarzy.
-On tak od urodzenia.
-Z doświadczenia wiem, że lepiej Ci nie wierzyć-uśmiechnął się pod nosem.
Występ zakończył się salwą oklasków, a na scenę poszybowały kwiaty oraz inne pamiątki. Naburmuszony zielonooki oberwał pluszakiem w głowę, gdy schodził ze sceny.
-Masz!-obcesowo wcisnął maskotkę Seiyi.
-O, króliczek!
-A Ty osioł.
Po koncercie Trzy Gwiazdy zajechały czarną limuzyną pod lokal, gdzie zaplanowany był bankiet. Dziennikarze dostali szansę na robienie zdjęć i zadanie kilku pytań. Wenus spisała się świetnie nie tylko jako wokalistka, bo przed obiektywem czuła się, jak ryba w wodzie.
-Jak się nie uspokoją, to jemu wybiję zęby, a Minako...Zamknę na cztery spusty i będzie się ze mną męczyła do końca swoich dni!-Yaten z trudem znosił wygłupy brata i żony.
Oboje wciąż wdzięczyli się, pozując fotoreporterom. Dlatego najmłodszy Kou ział wokół ogniem nienawiści.
-Wiesz, ona na pewno był tego świadoma, gdy za Ciebie wychodziła-Taiki pozostał neutralny.
-Gdzie Usagi?! Niech zrobi z nim porządek!
-Zajada deser i rozmawia z...z...
-Z Mako, kochanie-Ami podeszła do męża, biorąc go pod ramię, a w drugiej ręce trzymała kieliszek szampana.
-Następnym razem nie zamawiamy kateringu...Co to za frajer?!-srebrnowłosy namierzył zagrożenie w postaci przystojnego blondyna, który krążył wokół Minako, a potem ruszył z ofensywą.
-A..ale...-Mizuno zasłoniła usta.
-Nie martw się. Na szczęście mamy dobrego prawnika. Baw się dalej-szatyn podał jej przekąskę, puszczając oczko.

Mina dzielnie odpierała zaloty nieznajomego. Ewidentnie wykorzystywał sytuację i przyczepił się tylko dlatego, że została sławna.
-Jesteś teraz wolna?-podał jej kieliszek, ale odmówiła.
-Nie jest wolna ani teraz, ani w ogóle-Yaten zatrzymał się przed zalotnikiem.-Ma męża o morderczych zapędach i bandę rozkapryszonych dzieciaków. Dotarło?!
Na pewno dotarło, bo mężczyzna wycofał się w trybie natychmiastowym. Chyba dość dosłownie zrozumiał przesłanie.
Wieczór dopiero się zaczynał, a co miał jeszcze w zanadrzu najzadziorniejszy z braci Kou? Tego nie wiedział nawet on sam...


CDN :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz