Przeznaczenie-jedno
słowo, a wzbudza tyle emocji. Czy rzeczywiście los każdego
człowieka jest odgórnie zaplanowany i nieodwracalnie
przypieczętowany? Czy naprawdę nie możemy decydować o własnym
losie? Przecież większość ludzi nigdy nie zastanawia się nad
tym, tylko biegnie z prądem, łapiąc w garści to, co niesie życie.
Chyba, czasem warto zaryzykować
Te pytania od lat
nurtowały Hotaru Tomoe, najmłodszą z wojowniczek, która z
małej dziewczynki wyrosła na piękną, dojrzałą dziewczynę.
Przede wszystkim, posiadała własne zdanie i nie bała się o nim
mówić głośno. Głębia jej ciemnych oczu już nie wyrażała
smutku, lecz zrozumienie i upór. Tym bardziej, że zdała
sobie sprawę w jak ogromnym błędzie była, stając po stronie
swoich opiekunek. Jednego bała się najbardziej, czy nie było za
późno na pojednanie?
Jej księżniczka była
najlepszym dowodem obalenia wszystkich teorii, przy których
outer senshi twardo obstawiały. Wybrała miłość oraz szczęście
w czystej postaci, a tego Mamoru nie był w stanie jej zapewnić.
Panna Tomoe zbyt uważnie obserwowała niedoszłego księcia Ziemi i
upewniła się, iż daleko mu było do ideału, ale wtedy nikt jej
nie słuchał.
Czarodziejka z Saturna ciężko
przeżyła rozstanie z Usagi, którą kochała nad życie. Była
zaskoczona jej dedycją, lecz w żadnym wypadku nie zamierzała
potępiać. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że będzie musiała
zerwać z nią kontakt na długie lata. W końcu, tyle dobrego
zrobiła dla całego świata, a Haruka i pozostałe czarodziejki
niesprawiedliwie odwróciły się do niej plecami.
-Hotaru...
Długowłosa brunetka usłyszała za sobą cichy, lecz
stanowczy głos. Jednak nie odpowiedziała, tylko dalej siedziała
przy fortepianie i delikatnie muskała palcami
klawisze.
-Hotaru!-blondynka podniosła głos.
Zauważyła, że dziewczyna napięła swoje ciało, niczym
strunę i westchnęła. Wówczas odwróciła się,
obdarzając ją beznamiętnym wzrokiem.
-Co się stało, Ru?
-Czym
sobie zasłużyłam na takie traktowanie?
-Dobrze wiesz,
czym-odpowiedziała chłodno.
Kobieta uniosła brew do góry,
bo szybko domyśliła się powodu.
-Możesz ją odwiedzić, jeśli
chcesz-rzuciła od niechcenia.
-Udzielasz mi pozwolenia?
Przypominam Ci, że jestem dorosła.
-A ja Ci przypominam, że to
my Cię wychowałyśmy.
-Przestańcie!
Setsuna
pojawiła się nagle. Już od dłuższego czasu nie tolerowała
sprzeczek między Uranem, a Saturnem oraz sama miała coraz większe
wątpliwości, co do ich wspólnych poczynań. Przyszłość
zaczęła się zmieniać, zanim Seiya wrócił na Ziemię, a
one nie miały na nic wpływu, jak mogło im się wydawać.
Hotaru zmieniła miejsce i usiadła obok zielonowłosej,
dotykając łagodnie jej dłoni. Natomiast Tenoh spojrzała na nie z
góry oraz nerwowo poprawiła jasną marynarkę.
-Uważacie,
że źle postąpiłyśmy?! Nie bądźcie śmieszne! Miałyśmy ją
chronić, żeby stała się Wieczną Królową, a ona co?!
Spieprzyła wszystko, więc nie mam żądnych wyrzutów
sumienia!
-A powinnaś!-brunetka poderwała się
energicznie.-Usagi jest dobra i nigdy nie chciała się z nami
rozstawać! Odsunęłyśmy się od niej i jakim kosztem?! Zyskałaś
coś?! Już nie kochasz naszej księżniczki, jak kiedyś?!
Tym
razem Uran odwróciła się tyłem, zaciskając
pięści.
-Owszem, kochałam ją, ale jako księżniczkę, a nie
żonę tego...tego zera!
-Jak możesz?!-dziewczyna cała drżała,
a Meio próbowała ją uspokoić.-Nie masz pojęcia, jaki jest
Seiya! Nie miałam okazji poznać go lepiej, a w jego oczach
widziałam miłość. Czy, to nie jest najważniejsze?! Obwiniasz go
o zło całego świata, a to Gwiezdne Czarodziejki wytrwały u boku
Usagi, gdy zagrażała nam Galaxia. O, co tak naprawdę masz żal?!
A, może jesteś zazdrosna?!
Kobieta wytrzeszczyła na brunetkę
oczy. Była zszokowana jej słowami.
-Tak! Jesteś zazdrosna, bo
wolała jego, a nie Ciebie!
Ostatnie słowa
przechyliły czarę goryczy i Haruka wymierzyła swojej podopiecznej
siarczysty policzek. Zaskoczona Setsuna zasłoniła ją, lecz ta
odsunęła ją na bok mimo, iż wciąż trzymała się za piekący
policzek.
-Nigdy nie mów w ten sposób!
-Bo prawda
boli najbardziej?-Saturn wyrzuciła z siebie ostatni żal i wybiegła
z pokoju.
-Przesadziłaś-Pluton pokręciła głową.-Nie traktuj
jej w ten sposób, bo po części ma rację.
-Bzdura! Prawda
jest jedna i o nią walczyłyśmy. Nic nie poradzę, że ktoś jest
niedojrzały i nieodpowiedzialny. Zamierzam bronić tej planety, ale
nie będę interweniować w sprawach prywatnych małżeństwa Kou.
Poza tym, potrzebujemy mocy wszystkich wojowniczek, a brakuje
Jowisza. Trzeba ją odnaleźć.
-Wiem, sama się tym zajmę. Już
zdobyłam jej adres-powiedziała spokojniejszym tonem.
****
Od
kilku dni prawie całe miasto żyło jednym wydarzeniem-castingiem na
wokalistkę zespołu Three Lights. Młode dziewczęta, pragnące
ogrzać się w blasku sławy oraz fleszy fotoreporterów od
rana ustawiały się w kilkunastometrowej kolejce. Każda liczyła na
wygraną, a przy okazji na autograf swoich idoli.
Seiya, Yaten i Takiki zajechali czarną limuzyną pod klub
„Paradise”. Ochrona wpuściła ich tylnym wejściem, żeby
paparazzi nie narzucali się gwiazdom. Bracia spokojnie udali się do
garderoby, aby przygotować się przesłuchań. Jedynie Yaten
sprawiał wrażenie zezłoszczonego i ciągle przeganiał stylistki z
kąta w kąt.
-Bąk Cię ugryzł w tyłek?-Seiya miał dość
fochów brata.
-Pilnuj, żeby Ciebie nie ugryzł. Nie wiem,
co mi odbiło, że zgodziłem się na to idiotyczne przedsięwzięcie.
Totalna głupota!-grzmiał w całym pomieszczeniu.-Dobra, kobieto!
Zostaw wreszcie moje włosy!-warknął na przestraszoną
fryzjerkę.-Wyglądam, jak Paris Hilton!
-Szczególnie z
profilu-brunet parsknął ze śmiechu.-Ok, koniec upiększana. Czas
na pracę.
Mężczyźni zeszli do dużej sali i
zasiedli na wygodnych fotelach tuż przed sceną. Najbardziej
skupiony był Taiki, który zdążył opracować listę pytań,
według niego niezbędnych. Z kolei lider zespołu wręcz tryskał
dobrym nastrojem i na luzie rozglądał się wokół. Tylko
srebrnowłosy miał minę z cyklu: „Odczepcie się, bo zabiję!”
Wreszcie na scenie pojawiła się młodziutka uczestniczka i ku
zgrozie pozostałych, najmłodszy Kou odchrząknął oraz zabrał
głos.
-Dobrze Umi, ile masz lat?
-Piętnaście-odpowiedziała
z dumą.
-Nie powinnaś być czasem w szkole?-lustrował ją
swoimi kocimi oczami.
-Ja...to znaczy...
-Zamierzasz poświęcić
szkołę dla kariery?-świetnie wczuł się w rolę
przesłuchującego.
-Nie...ja...
-On tylko żartował-brunet
uśmiechnął się zachęcająco i kopnął brata pod
stolikiem.-Możesz śpiewać, co przygotowałaś?
-”Todokanu
Omoi”
-Samobój na pierwszy ogień-zielonooki mruknął
pod nosem, czego na szczęście nie dosłyszała zestresowana
dziewczyna.
Już po godzinie występów cała
trójka miała nietęgie miny, a Yaten prawie walił głową w
stolik lub stukał palcami o szklankę. Nikomu nie szczędził
ostrych uwag, co kończyło się płaczem kolejnych nastolatek.
Ostatecznie manager zespołu zarządził przerwę w obawie o dalsze
losy castingu.
-Jak się trzymacie?
-Bywało gorzej-Taiki
uśmiechnął się gorzko.
-Yaten?
-Przy tym, co przed chwilą
usłyszałem, to nawet „U la la la” wydaje się całkiem
fajne-bąknął, pijąc wodę do dna.
Seiya milczał oraz
intensywnie nad czymś dumał. W jego głowie zagościł pewien
pomysł, ale powstrzymał się od powiedzenia go na głos.
-Chyba
znalazłem rozwiązanie naszego problemu, ale to później.
Najpierw skończmy ten cyrk, a Ty-zagadnął w stronę wybrednego
brata.-Chociaż udawaj, że Ci się podoba.
-Nic nie poradzę, że
szczerość to moja najmocniejsza strona.
-Chyba jedyna...
Na dalsze sprzeczki nie było czasu, ponieważ na scenie
pojawiła się następna aspirująca piosenkarka. Niestety jej głos
również nie zachwycił szanownego jury. Za kulisami aż
wrzało od pisków, a temperatura sięgała zenitu. Większość
pretendentek przyjechała z rodzinami lub przyjaciółmi, toteż
ochronie trudno było zapanować nad rosnącym tłumem.
-Błagam
Cię, Yaten-szatyn przerzucił oczami.-Rozumiem, że cierpisz, ale
mógłbyś to mniej uzewnętrzniać.
-Przecież on całe
życie jest krzywiony, jakby jadł bułkę z bananem i popijał tanią
whisky.
-Wiesz co, Twoje błyskotliwe metafory już dawno straciły
ważność, a ja i tak zdania nie zmienię. Żadna z nich się nie
nadaje! Trudno, od biedy Ty nawdychasz się helu i będziesz robił
za chórek.
Po tych słowach na sali zgasło światło, a na
korytarzu wybuchła panika.
-Jak mi przykro-srebrnowłosy wstał i
z ulgą rozpiął marynarkę.-Na dziś koniec.
-Najpierw
wysłuchasz naszej piosenki!
Na scenie rozbłysło
delikatne, złote światło, bijące od dwóch zakapturzonych
postaci. Obie stały tyłem do siebie, a długie szare płaszcze
spowite srebrną mgiełką, sięgały do ziemi. Nagle, jedna z nich
zdjęła kaptur, odsłaniając lśniące, pomarańczowe włosy, które
zalotnie przełożyła za ucho.
-Chyba się jeszcze nie
przedstawiałam. Jestem Cabire, władam snami i emocjami.
-A ja,
jestem Misao-zielonowłosa również odsłoniła swe
oblicze.-Pod moją kontrolą cała fauna tej planety może obrócić
się przeciwko wam. Chyba domyślacie się, czego od was
chcemy?-uśmiechnęła się chytrze, przegryzając dolną wargę.
-No,
na pewno nie autograf.
-Nudzisz się?!-Seiya syknął na
Yatena.-Ja je zatrzymam, a wy spadajcie.
-Jasne! Bardzo szlachetna
postawa! Normalnie, Robin Hood w garniturku od Versace!
-Na
ziemię, idioci!-Taiki pociągnął braci za sobą i minimalnie
uniknęli ataku.
Stolik przy którym siedzieli,
roztrzaskał się na drobne kawałeczki. Elfki nie traciły czasu i
formowały coraz to silniejsze ataki, demolując przy tym salę.
Bracia doczołgali się do wyjścia ewakuacyjnego, lecz brunet wpadł
na Harukę w stroju czarodziejki.
-Znowu Ty?!-wrzasnął
wściekły.
Ta niewiele myśląc, chwyciła go za koszulę oraz
przycisnęła do ściany.
-Słuchaj, Kou! Mam w dupie, co się z
Tobą stanie! Gdyby nie było tu tylu niewinnych osób, to
nawet bym nie splunęła. A teraz wybacz, bo znowu muszę posprzątać
po „super” gwiazdach.
Blondynka dołączyła do
walczącej Setsuny, a Seiya wpadł w szał. Chciał walczyć i przy
okazji przytrzeć nosa Uranowi, lecz brak mocy skutecznie
uniemożliwił jego zamiary. Nie podejrzewał, że kiedyś pożałuje
tej straty.
-Słyszycie?-zielonooki poruszył się niespokojnie i
zbliżył do drzwi, za którymi outerki toczyły walkę.-To,
chyba Usagi!-z ledwością dostrzegł skrzydła przy mundurku
Czarodziejki z Księżyca.-Oczywiście, że ona! Znowu prawi swoje
morały. Cholera, gdybym był demonem, to padłbym od samej jej
paplaniny.
Starszy Kou nie mógł dłużej czekać i pobiegł
do żony. Na szczęście było już po wszystkim, a Usagi stała w
jednym miejscu, trzymając berło w wyciągniętej dłoni. Jej oddech
uspokoił się dopiero, gdy znalazła się w silnych ramionach
ukochanego.
****
„Crown”
Usagi
czekała na przyjaciółki, popijając wolno kawę. Zamówiła
też czekoladowe ciastko, lecz mimo wielkiej ochoty, nadal stało
nietknięte. Złotowłosa żyła poprzednim dniem, kiedy przy pomocy
outerek pokonała demona. Doskonale pamiętała, że nie potrafiła
wykrztusić słowa, gdy Michiru przybiegła po nią z informacją, iż
wróg zaatakował, a jej pomoc jest niezbędna.
„Chyba nie
wyszłam z wprawy.”-pomyślała, lecz znowu się zasępiła.
„Haruka
miała takie zimne spojrzenie. Ona naprawdę mnie
nienawidzi.”
-Usagi-chan!-Minako usiadła obok przyjaciółki
i przytuliła ją.
Ami i Rei zajęły wolne miejsca na przeciw. Z
ich twarzy można było odczytać, że już wiedziały o wczorajszej
walce.
-Yaten powiedział mi, co się stało. Jak się czujesz?
Wszystko w porządku?
-Tak...chyba tak...
-Nic nie rozumiem,
jak przemieniłaś się w czarodziejkę?-niebieskowłosa musiała
rozwiać wątpliwości.
-Zaraz zrozumiesz.
Usa sięgnęła po
torebkę oraz wyłożyła na stolik pałeczki do transformacji, co
wywołało niezręczną ciszę, którą przerwała
Mina.
-Oddały je?!
-Jak widzisz.
-Dziwne uczucie-Ami wzięła
swoja pałeczkę do ręki.
-Musiało to kiedyś nastąpić-Hino
stwierdziła bez emocji.-Nic nie dzieje się bez
przyczyny.
Błękitnooka zerknęła wnikliwie na brunetkę.
Postanowiła zaryzykować i przeprowadzić z nią rozmową, nawet
przy świadkach.
-Rei, dlaczego Yaten jest wobec Ciebie negatywnie
nastawiony? Odniosłam wrażenie, że w sprawę zamieszany jest także
Seiya.
-Nie wiem, o czym mówisz-odparła zdawkowo.
-Na
pewno? Może rozmawiałaś o czymś z moim mężem?
-Nieee...Nie
mam pojęcia, czemu on histeryzuje. Może ma gorsze dni?-wzruszyła
ramionami.-Jeśli nie będzie wam przeszkadzać, to już pójdę.
Muszę zajrzeć do świątyni.
-Tak, nie ma sprawy-Usagi
powiedziała z niechęcią i chmurnie patrzyła, jak Mars opuszcza
kawiarnię.
-Nie martw się, Usagi-chan. Porozmawiam z nim, pewnie
znowu przesadził.
-Nie, Mina-chan. Nie chodzi o specyficzny
charakter Twojego męża. Poznałam go na tyle dobrze i wiem, że
bardzo Cię kocha. Tak naprawdę martwi się o nas wszystkich,
dlatego nie zamierzam bagatelizować jego słów. Rei coś
przed nami ukrywa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz