wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział IX




Przeznaczenie-jedno słowo, a wzbudza tyle emocji. Czy rzeczywiście los każdego człowieka jest odgórnie zaplanowany i nieodwracalnie przypieczętowany? Czy naprawdę nie możemy decydować o własnym losie? Przecież większość ludzi nigdy nie zastanawia się nad tym, tylko biegnie z prądem, łapiąc w garści to, co niesie życie. Chyba, czasem warto zaryzykować
    Te pytania od lat nurtowały Hotaru Tomoe, najmłodszą z wojowniczek, która z małej dziewczynki wyrosła na piękną, dojrzałą dziewczynę. Przede wszystkim, posiadała własne zdanie i nie bała się o nim mówić głośno. Głębia jej ciemnych oczu już nie wyrażała smutku, lecz zrozumienie i upór. Tym bardziej, że zdała sobie sprawę w jak ogromnym błędzie była, stając po stronie swoich opiekunek. Jednego bała się najbardziej, czy nie było za późno na pojednanie?

    Jej księżniczka była najlepszym dowodem obalenia wszystkich teorii, przy których outer senshi twardo obstawiały. Wybrała miłość oraz szczęście w czystej postaci, a tego Mamoru nie był w stanie jej zapewnić. Panna Tomoe zbyt uważnie obserwowała niedoszłego księcia Ziemi i upewniła się, iż daleko mu było do ideału, ale wtedy nikt jej nie słuchał.
    Czarodziejka z Saturna ciężko przeżyła rozstanie z Usagi, którą kochała nad życie. Była zaskoczona jej dedycją, lecz w żadnym wypadku nie zamierzała potępiać. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że będzie musiała zerwać z nią kontakt na długie lata. W końcu, tyle dobrego zrobiła dla całego świata, a Haruka i pozostałe czarodziejki niesprawiedliwie odwróciły się do niej plecami.
-Hotaru...
   Długowłosa brunetka usłyszała za sobą cichy, lecz stanowczy głos. Jednak nie odpowiedziała, tylko dalej siedziała przy fortepianie i delikatnie muskała palcami klawisze.
-Hotaru!-blondynka podniosła głos.
   Zauważyła, że dziewczyna napięła swoje ciało, niczym strunę i westchnęła. Wówczas odwróciła się, obdarzając ją beznamiętnym wzrokiem.
-Co się stało, Ru?
-Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie?
-Dobrze wiesz, czym-odpowiedziała chłodno.
Kobieta uniosła brew do góry, bo szybko domyśliła się powodu.
-Możesz ją odwiedzić, jeśli chcesz-rzuciła od niechcenia.
-Udzielasz mi pozwolenia? Przypominam Ci, że jestem dorosła.
-A ja Ci przypominam, że to my Cię wychowałyśmy.
-Przestańcie!
    Setsuna pojawiła się nagle. Już od dłuższego czasu nie tolerowała sprzeczek między Uranem, a Saturnem oraz sama miała coraz większe wątpliwości, co do ich wspólnych poczynań. Przyszłość zaczęła się zmieniać, zanim Seiya wrócił na Ziemię, a one nie miały na nic wpływu, jak mogło im się wydawać.
    Hotaru zmieniła miejsce i usiadła obok zielonowłosej, dotykając łagodnie jej dłoni. Natomiast Tenoh spojrzała na nie z góry oraz nerwowo poprawiła jasną marynarkę.
-Uważacie, że źle postąpiłyśmy?! Nie bądźcie śmieszne! Miałyśmy ją chronić, żeby stała się Wieczną Królową, a ona co?! Spieprzyła wszystko, więc nie mam żądnych wyrzutów sumienia!
-A powinnaś!-brunetka poderwała się energicznie.-Usagi jest dobra i nigdy nie chciała się z nami rozstawać! Odsunęłyśmy się od niej i jakim kosztem?! Zyskałaś coś?! Już nie kochasz naszej księżniczki, jak kiedyś?!
Tym razem Uran odwróciła się tyłem, zaciskając pięści.
-Owszem, kochałam ją, ale jako księżniczkę, a nie żonę tego...tego zera!
-Jak możesz?!-dziewczyna cała drżała, a Meio próbowała ją uspokoić.-Nie masz pojęcia, jaki jest Seiya! Nie miałam okazji poznać go lepiej, a w jego oczach widziałam miłość. Czy, to nie jest najważniejsze?! Obwiniasz go o zło całego świata, a to Gwiezdne Czarodziejki wytrwały u boku Usagi, gdy zagrażała nam Galaxia. O, co tak naprawdę masz żal?! A, może jesteś zazdrosna?!
Kobieta wytrzeszczyła na brunetkę oczy. Była zszokowana jej słowami.
-Tak! Jesteś zazdrosna, bo wolała jego, a nie Ciebie!
    Ostatnie słowa przechyliły czarę goryczy i Haruka wymierzyła swojej podopiecznej siarczysty policzek. Zaskoczona Setsuna zasłoniła ją, lecz ta odsunęła ją na bok mimo, iż wciąż trzymała się za piekący policzek.
-Nigdy nie mów w ten sposób!
-Bo prawda boli najbardziej?-Saturn wyrzuciła z siebie ostatni żal i wybiegła z pokoju.
-Przesadziłaś-Pluton pokręciła głową.-Nie traktuj jej w ten sposób, bo po części ma rację.
-Bzdura! Prawda jest jedna i o nią walczyłyśmy. Nic nie poradzę, że ktoś jest niedojrzały i nieodpowiedzialny. Zamierzam bronić tej planety, ale nie będę interweniować w sprawach prywatnych małżeństwa Kou. Poza tym, potrzebujemy mocy wszystkich wojowniczek, a brakuje Jowisza. Trzeba ją odnaleźć.
-Wiem, sama się tym zajmę. Już zdobyłam jej adres-powiedziała spokojniejszym tonem.

****
     Od kilku dni prawie całe miasto żyło jednym wydarzeniem-castingiem na wokalistkę zespołu Three Lights. Młode dziewczęta, pragnące ogrzać się w blasku sławy oraz fleszy fotoreporterów od rana ustawiały się w kilkunastometrowej kolejce. Każda liczyła na wygraną, a przy okazji na autograf swoich idoli.
    Seiya, Yaten i Takiki zajechali czarną limuzyną pod klub „Paradise”. Ochrona wpuściła ich tylnym wejściem, żeby paparazzi nie narzucali się gwiazdom. Bracia spokojnie udali się do garderoby, aby przygotować się przesłuchań. Jedynie Yaten sprawiał wrażenie zezłoszczonego i ciągle przeganiał stylistki z kąta w kąt.

-Bąk Cię ugryzł w tyłek?-Seiya miał dość fochów brata.
-Pilnuj, żeby Ciebie nie ugryzł. Nie wiem, co mi odbiło, że zgodziłem się na to idiotyczne przedsięwzięcie. Totalna głupota!-grzmiał w całym pomieszczeniu.-Dobra, kobieto! Zostaw wreszcie moje włosy!-warknął na przestraszoną fryzjerkę.-Wyglądam, jak Paris Hilton!
-Szczególnie z profilu-brunet parsknął ze śmiechu.-Ok, koniec upiększana. Czas na pracę.
    Mężczyźni zeszli do dużej sali i zasiedli na wygodnych fotelach tuż przed sceną. Najbardziej skupiony był Taiki, który zdążył opracować listę pytań, według niego niezbędnych. Z kolei lider zespołu wręcz tryskał dobrym nastrojem i na luzie rozglądał się wokół. Tylko srebrnowłosy miał minę z cyklu: „Odczepcie się, bo zabiję!”
   Wreszcie na scenie pojawiła się młodziutka uczestniczka i ku zgrozie pozostałych, najmłodszy Kou odchrząknął oraz zabrał głos.
-Dobrze Umi, ile masz lat?
-Piętnaście-odpowiedziała z dumą.
-Nie powinnaś być czasem w szkole?-lustrował ją swoimi kocimi oczami.
-Ja...to znaczy...
-Zamierzasz poświęcić szkołę dla kariery?-świetnie wczuł się w rolę przesłuchującego.
-Nie...ja...
-On tylko żartował-brunet uśmiechnął się zachęcająco i kopnął brata pod stolikiem.-Możesz śpiewać, co przygotowałaś?
-”Todokanu Omoi”
-Samobój na pierwszy ogień-zielonooki mruknął pod nosem, czego na szczęście nie dosłyszała zestresowana dziewczyna.
    Już po godzinie występów cała trójka miała nietęgie miny, a Yaten prawie walił głową w stolik lub stukał palcami o szklankę. Nikomu nie szczędził ostrych uwag, co kończyło się płaczem kolejnych nastolatek. Ostatecznie manager zespołu zarządził przerwę w obawie o dalsze losy castingu.
-Jak się trzymacie?
-Bywało gorzej-Taiki uśmiechnął się gorzko.
-Yaten?
-Przy tym, co przed chwilą usłyszałem, to nawet „U la la la” wydaje się całkiem fajne-bąknął, pijąc wodę do dna.
Seiya milczał oraz intensywnie nad czymś dumał. W jego głowie zagościł pewien pomysł, ale powstrzymał się od powiedzenia go na głos.
-Chyba znalazłem rozwiązanie naszego problemu, ale to później. Najpierw skończmy ten cyrk, a Ty-zagadnął w stronę wybrednego brata.-Chociaż udawaj, że Ci się podoba.
-Nic nie poradzę, że szczerość to moja najmocniejsza strona.
-Chyba jedyna...
    Na dalsze sprzeczki nie było czasu, ponieważ na scenie pojawiła się następna aspirująca piosenkarka. Niestety jej głos również nie zachwycił szanownego jury. Za kulisami aż wrzało od pisków, a temperatura sięgała zenitu. Większość pretendentek przyjechała z rodzinami lub przyjaciółmi, toteż ochronie trudno było zapanować nad rosnącym tłumem.
-Błagam Cię, Yaten-szatyn przerzucił oczami.-Rozumiem, że cierpisz, ale mógłbyś to mniej uzewnętrzniać.
-Przecież on całe życie jest krzywiony, jakby jadł bułkę z bananem i popijał tanią whisky.
-Wiesz co, Twoje błyskotliwe metafory już dawno straciły ważność, a ja i tak zdania nie zmienię. Żadna z nich się nie nadaje! Trudno, od biedy Ty nawdychasz się helu i będziesz robił za chórek.
Po tych słowach na sali zgasło światło, a na korytarzu wybuchła panika.
-Jak mi przykro-srebrnowłosy wstał i z ulgą rozpiął marynarkę.-Na dziś koniec.
-Najpierw wysłuchasz naszej piosenki!
   Na scenie rozbłysło delikatne, złote światło, bijące od dwóch zakapturzonych postaci. Obie stały tyłem do siebie, a długie szare płaszcze spowite srebrną mgiełką, sięgały do ziemi. Nagle, jedna z nich zdjęła kaptur, odsłaniając lśniące, pomarańczowe włosy, które zalotnie przełożyła za ucho.
-Chyba się jeszcze nie przedstawiałam. Jestem Cabire, władam snami i emocjami.
-A ja, jestem Misao-zielonowłosa również odsłoniła swe oblicze.-Pod moją kontrolą cała fauna tej planety może obrócić się przeciwko wam. Chyba domyślacie się, czego od was chcemy?-uśmiechnęła się chytrze, przegryzając dolną wargę.
-No, na pewno nie autograf.
-Nudzisz się?!-Seiya syknął na Yatena.-Ja je zatrzymam, a wy spadajcie.
-Jasne! Bardzo szlachetna postawa! Normalnie, Robin Hood w garniturku od Versace!
-Na ziemię, idioci!-Taiki pociągnął braci za sobą i minimalnie uniknęli ataku.
   Stolik przy którym siedzieli, roztrzaskał się na drobne kawałeczki. Elfki nie traciły czasu i formowały coraz to silniejsze ataki, demolując przy tym salę. Bracia doczołgali się do wyjścia ewakuacyjnego, lecz brunet wpadł na Harukę w stroju czarodziejki.
-Znowu Ty?!-wrzasnął wściekły.
Ta niewiele myśląc, chwyciła go za koszulę oraz przycisnęła do ściany.
-Słuchaj, Kou! Mam w dupie, co się z Tobą stanie! Gdyby nie było tu tylu niewinnych osób, to nawet bym nie splunęła. A teraz wybacz, bo znowu muszę posprzątać po „super” gwiazdach.
    Blondynka dołączyła do walczącej Setsuny, a Seiya wpadł w szał. Chciał walczyć i przy okazji przytrzeć nosa Uranowi, lecz brak mocy skutecznie uniemożliwił jego zamiary. Nie podejrzewał, że kiedyś pożałuje tej straty.
-Słyszycie?-zielonooki poruszył się niespokojnie i zbliżył do drzwi, za którymi outerki toczyły walkę.-To, chyba Usagi!-z ledwością dostrzegł skrzydła przy mundurku Czarodziejki z Księżyca.-Oczywiście, że ona! Znowu prawi swoje morały. Cholera, gdybym był demonem, to padłbym od samej jej paplaniny.
Starszy Kou nie mógł dłużej czekać i pobiegł do żony. Na szczęście było już po wszystkim, a Usagi stała w jednym miejscu, trzymając berło w wyciągniętej dłoni. Jej oddech uspokoił się dopiero, gdy znalazła się w silnych ramionach ukochanego.

****
Crown”
    Usagi czekała na przyjaciółki, popijając wolno kawę. Zamówiła też czekoladowe ciastko, lecz mimo wielkiej ochoty, nadal stało nietknięte. Złotowłosa żyła poprzednim dniem, kiedy przy pomocy outerek pokonała demona. Doskonale pamiętała, że nie potrafiła wykrztusić słowa, gdy Michiru przybiegła po nią z informacją, iż wróg zaatakował, a jej pomoc jest niezbędna.
Chyba nie wyszłam z wprawy.”-pomyślała, lecz znowu się zasępiła.

Haruka miała takie zimne spojrzenie. Ona naprawdę mnie nienawidzi.
-Usagi-chan!-Minako usiadła obok przyjaciółki i przytuliła ją.
Ami i Rei zajęły wolne miejsca na przeciw. Z ich twarzy można było odczytać, że już wiedziały o wczorajszej walce.
-Yaten powiedział mi, co się stało. Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
-Tak...chyba tak...
-Nic nie rozumiem, jak przemieniłaś się w czarodziejkę?-niebieskowłosa musiała rozwiać wątpliwości.
-Zaraz zrozumiesz.
Usa sięgnęła po torebkę oraz wyłożyła na stolik pałeczki do transformacji, co wywołało niezręczną ciszę, którą przerwała Mina.
-Oddały je?!
-Jak widzisz.
-Dziwne uczucie-Ami wzięła swoja pałeczkę do ręki.
-Musiało to kiedyś nastąpić-Hino stwierdziła bez emocji.-Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Błękitnooka zerknęła wnikliwie na brunetkę. Postanowiła zaryzykować i przeprowadzić z nią rozmową, nawet przy świadkach.
-Rei, dlaczego Yaten jest wobec Ciebie negatywnie nastawiony? Odniosłam wrażenie, że w sprawę zamieszany jest także Seiya.
-Nie wiem, o czym mówisz-odparła zdawkowo.
-Na pewno? Może rozmawiałaś o czymś z moim mężem?
-Nieee...Nie mam pojęcia, czemu on histeryzuje. Może ma gorsze dni?-wzruszyła ramionami.-Jeśli nie będzie wam przeszkadzać, to już pójdę. Muszę zajrzeć do świątyni.
-Tak, nie ma sprawy-Usagi powiedziała z niechęcią i chmurnie patrzyła, jak Mars opuszcza kawiarnię.
-Nie martw się, Usagi-chan. Porozmawiam z nim, pewnie znowu przesadził.
-Nie, Mina-chan. Nie chodzi o specyficzny charakter Twojego męża. Poznałam go na tyle dobrze i wiem, że bardzo Cię kocha. Tak naprawdę martwi się o nas wszystkich, dlatego nie zamierzam bagatelizować jego słów. Rei coś przed nami ukrywa...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz