środa, 20 lutego 2013

XIII Pakt pojednania


Yaten snuł się po mieszkaniu jak cień, ubrany w stare luźne dresy, a rozsunięta do połowy bluza odsłaniała jego wyrzeźbiony tors. Szedł na boso po zimnej podłodze wąskiego korytarza, skąd poczłapał do kuchni i usiadłszy niedbale przy stole, ukrył twarz w dłoniach. Gdy tylko słońce ukazało pierwsze purpurowe blaski na poranny niebie, w całym domu i prawdopodobnie na osiedlu też, było słychać postękiwanie Seiyi. Srebrnowłosy miał serdecznie dość głupiego przezwiska „Odango”, które boleśnie huczało mu w uszach. Dlaczego akurat teraz brunet musiał zgubić teksty z dedykacją dla panny Tsukino? Zwykły przypadek, czy pech prześladujący ostatnio najmłodszego z braci Kou? On sam postawił na drugą opcję, marząc o rychłej przeprowadzce.
Zmienił pozycję, huśtając się na krześle oraz czekając aż woda na kawę będzie gotowa. W końcu elektryczny czajnik wydał charakterystyczny dźwięk, a gorąca para unosiła się nad szafką. Chłopak wlał do kubka wodę, która zabarwiła się na brązowo, mieszając energicznie łyżeczką.
-Yaten, otwórz drzwi!-Taiki krzyknął donośnie, przez co zielonooki o mało nie poparzył się.

-Spadaj! Gosposię sobie zatrudnij!-odkrzyknął rozzłoszczony.
-Przysięgam, że załatwię Ci dożywotni zakaz wstępu do klubu, jeśli nie otworzysz tych cholernych drzwi!
Takiemu argumentowi ciężko było się przeciwstawić, bo wtedy srebrnowłosy straciłby darmową rozrywkę-gnębienie Minako.
Ostatecznie uznał, iż ma sporo do stracenia, dlatego pofatygował się do wyjścia. Stanął z wymuszonym uśmiechem przed gościem, a ręce schował w kieszeniach, by nie korciło go ich użyć, bo miałby ku temu powód. Niespodziewanym przybyszem był Alan, który wystroił się jak na niedzielną mszę w swój tradycyjny, markowy garnitur.
-Witaj, nie przeszkadzam?-ukłonił się nonszalancko.
-Skoro wiesz, to po co pytasz?-gospodarz przerzucił oczami.-Tak w ogóle, to pomyliłeś adres.
Zbity z tropu Collins, skrzywił się lekko.
-Nie mieszkacie tu?
-Mieszkamy, ale klub seniora jest dwie przecznice dalej-odparł z nieopisaną satysfakcją.
-Słuchaj Yaten, nie przyszedłem się kłócić. Właściwie, to mam sprawę dla Ciebie-niebieskowłosego nie zniechęciła postawa muzyka.-Mogę wejść?
-Nie-chłopak zrobił krok do przodu, zatrzymując się na progu.
-Dobrze, więc zapytam wprost. Mógłbyś mi podać adres Minako? Chciałbym się z nią spotkać.
Kou zacisnął usta w wąską linię, a od środka zalewała go żółć. Czego człowiek, który ślepym trafem został managerem najpopularniejszego zespołu w Japonii, chciał od Minako Aino?!
-Nie mam pojęcia, gdzie ona mieszka i nie interesuje mnie to-powiedział lodowatym tonem, ze niejednej osobie zmiękłyby kolana.-Sayonara!-trzasnął drzwiami, aż echo dotarło do sąsiadów na niższym piętrze.
Wrócił roztrzęsiony do kuchni, gdzie Taiki przywłaszczył sobie jego napój.

-Kto to był?-szatyn zapytał, przekręcając stronę gazety.
-Listonosz.
-I co przyniósł?

-Wezwanie do prokuratury. Jestem podejrzany o morderstwo.
-Kogo?-rozbawiony fiołkowooki zamrugał brwiami.
-Ciebie!-warknął, wyrywając bratu swój kubek.
-Nie moja wina, że codziennie wstajesz z łóżka lewą nogą!-odgryzł się włączając radio, skąd popłynęły informacje podawane przez spikera.

****
Zatłoczony autobus zatrzymał się na przystanku autobusowym, a Minako ledwo dopchała się do wyjścia, dźwigając siatki z zakupami. Z przyjemnością wytargałaby za uszy nastolatków, którzy nawet nie drgnęli żeby przepuścić wysiadających. Niedawno sama chodziła do liceum, ale nie zachowywała się tak egoistycznie. Najwidoczniej ludzka mentalność zmieniała się szybciej, niż pory roku.
Blondynka położyła torby na ławce, aby odpocząć chwilkę. W godzinach południowych alejkami spacerowały starsze panie, wymieniając się ploteczkami. Grupka rowerzystów w kaskach na głowach przemknęła ścieżką i dziewczyna rozmarzyła się. Dawniej uprawiała sport, a siatkówka wiele dla niej znaczyła, bo zawsze triumfowała na boisku jako najlepsza zawodniczka. Szkoda, że już nie mogła do tego wrócić...
Sięgnęła po zakupy, lecz jej ręka przecięła powietrze.
-Uważaj, bo Cię okradną.
Mina podskoczyła do góry, słysząc głos należący do Yatena. Chłopak bezszelestnie zagarnął jej własność i myślała, że zaraz dojdzie do publicznej awantury. Jednak uśmiechnął się do niej przyjaźnie, co spowodowało uśpienie czujności u wojowniczki z Wenus. Nigdy nie widziała łagodnego blasku, bijącego z jego kocich oczu.
-Co Ty wyprawiasz?-zapytała, wykonując niezidentyfikowane ruchy oraz podejrzliwie zerkając na boki.

-Próbuję się pogodzić, a Ty co? Zgubiłaś coś?
-Nie, szukam tępych narzędzi-wypaliła z zaskoczenia.
-Do licha, Aino-san. Sama jesteś tępa-Kou załamał się, ponieważ jego starania zostały źle odebrane.
-Tak się ze mną godzisz?! Prostak i bałwan! Oddawaj, co moje!-stanęła w pozycji bojowej.

-Możesz się uspokoić?! Niestety nie zauważyłaś, ale naprawdę przychodzę w pokoju. Posłuchaj, odprowadzę Cię do domu, bo sama tych toreb do jutra nie dotargasz.
-To Ty mnie posłuchaj, wielki wodzu dobrodzieju. Zapisz się do wolontariatu, jasne?-wzięła ręce pod boki.
-A co Ty na to, jak Ci powiem, że Alan był dziś u mnie i poprosił o Twój adres-srebrnowłosy zmienił taktykę.

-Co?! Chyba mu nie dałeś?!
-A wyglądam na idiotę?
-Jakby się zastanowić...-podrapała się po brodzie.
-Koniec dyskusji, Aino-san! Idziemy do Ciebie!-zielonooki wziął dziewczynę pod ramię i jakimś cudem dotarli celu, szamocząc się przez większość drogi.
Wenus zawstydziła się, gdyż w jej mieszkaniu panował delikatnie mówiąc nieład. Nie spotykała się z przyjaciółkami, jedyną bliską osobą stała się dla niej Thea, toteż nie spodziewała się gości.

Rzuciwszy reklamówki w kąt, pozbierała leżące na sofie oraz fotelach ubrania i zwinęła je w kłębek, upychając w szafce. Dzięki temu Yaten mógł usiąść, zamiast sterczeć jak część umeblowania, gdy jasnowłosa zniknęła pod pretekstem przygotowania herbaty. Nawet ta czynność przerosła jej możliwości, ponieważ wszystkie szklani leżały brudne w zlewie. Jedynym ratunkiem był nowy serwis, który dostała na urodziny od Mako, a aktualnie pełnił funkcję ozdobną.
Już prawie wszystko było gotowe, gdy zakasłał tuż za jej plecami.
-Fajny, taki sam masz na sobie?-zamachał przed nosem blondynki czerwonym stanikiem.
-Hentaaai!!!-poczerwieniała, odpychając go.-Kto Ci pozwolił dotykać moją bieliznę.
-Leżał na środku pokoju, to Ci przyniosłem. Chyba ładnie z mojej strony? Z tym też Ci mogę pomóc-udał niewiniątko.
-Weź cukier i jazda!
Mina miała wrażenie, iż powtarza się ostatnia historia, tylko teraz zielonooki zachowywał się podejrzanie miło.
-Aino-san, powiedz mi szczerze-swobodnie rozpoczął rozmowę.-Jak długo znasz Alana?
-Poznaliśmy się dość dawno temu, jak jeszcze mieszkałam w Anglii, a dalsza część opowieści nie jest istotna-wbiła wzrok w filiżankę z herbatą.
-Podobał Ci się...
-Ej, to przesłuchanie?! Podobał mi się, czas przeszły! Myślał, ze zginęłam w pożarze. Zresztą, i tak wolał Katarinę-wyszeptała.
Yatenowi zrobiło się głupio, do dopiero zdał sobie sprawę, że temat Collinsa to bolesny fakt z przeszłości Minako. Jego naprawdę musiała kochać.
-Przepraszam, zapędziłem się-wyraził skruchę.
-W porządku. Do czego zmierzasz właściwie?
-Nie lubię tego wypucowanego elegancika, ale to żadna nowość. Uważam, że Twój były przyjaciel coś ukrywa. Jak wytłumaczysz jego nagłe zainteresowanie Twoją osobą? Wybacz, jesteś atrakcyjna i w ogóle, ale jak dla mnie Alan jest typowym wyzyskiwaczem.
-Bardzo Ci dziękuję za komplement. Jestem atrakcyjna i w ogóle, wow!-prychnęła pod nosem.
-Doskonale wiesz ,o co mi chodzi! Słuchaj, w jaki sposób dowiedział się, że żyjesz?-muzyk zadał kluczowe pytanie, które obudziło w dziewczynie sporo wątpliwości.
-Hmmm...Nie był zdziwiony, kiedy po raz pierwszy spotkałam go w klubie-Wenus zasępiła się.-Wyglądało to raczej tak...Jakby na mnie czekał!
-A jednak mam rację! Trzeba go zdemaskować i Ty mi pomożesz.
-Ja?! Niby jak?! Nikt Ci nie uwierzy, że się przyjaźnimy.
-Lepiej-po twarzy najmłodszego Kou przemknął przebiegły uśmieszek.-Będziemy udawać parę.
-Że co?!-Mina opadła ciężko na fotel, a jej klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie.
-Aino-san...
-No śmiało, dobij mnie-zamknęła oczy, czekając na ostateczny cios.
-Naprawdę ładnie wyglądasz w krótkich włosach.

-Boże!
-Wczuwam się w rolę, a Ty nic mi nie pomagasz.

****
Taiki usiadł przy stoliku w zacisznej cukierni, w której pierwszy raz był z Theą, gdy odkupił jej telefon. Spodobał mi się domowy klimat miejsca, dlatego też umówili się na spotkanie zanim dziewczyna zacznie zmianę w klubie. Kuszący zapach wypieków unosił się znad lady, ale szaty postanowił poczekać z zamówieniem na swoją towarzyszkę. Lubił obserwować jak jej szmaragdowe oczy lśniły z podekscytowania, gdy mogła wybrać za nich dwoje. Nic tak nie dodawało jej uroku, jak burza niesfornych, bursztynowych loków okalających śliczną buzię. Ona jedyna poruszyła jego serce, które drżało za każdym razem, kiedy widział ją z daleka i posyłała mu uśmiech.
Sprawdził godzinę, ale pozostało jeszcze kilka minut. Rozejrzał się wokół i wówczas rozpoznał Ami Mizuno, siedzącą w głębi sali oraz pochłoniętą rozmową. Obecność niebieskowłosej nie wywołała w nim zdziwienia, ale mężczyzna czule gładzący jej dłoń już tak. Przecież Mamoru Chiba był narzeczonym Usagi, a Seiya na pewno wiedziałby, gdyby się rozstali. Czy istniało jakieś logiczne wytłumaczenie?
Kou przysunął się bliżej okna, żeby para nie zorientowała się, iż ma świadka swojej schadzki. Nagle Chiba wstał, zapinając marynarkę oraz pocałował Mizuno w policzek i wyszedł. Chłopak zdecydował się zaryzykować, więc dosiadł się do przyjaciółki.
-Witaj Ami, co za zbieg okoliczności. Co u Ciebie słychać?
-Nic nowego. Za dwa tygodnie rozpoczyna się rok akademicki i właściwie tylko tym żyję. Znajomy dużo mi opowiadał, bo sam studiuje medycynę. Zresztą, zaoferował mi pomoc.
-A jakiego rodzaju jest ta pomoc? No, chyba że Mamoru wobec każdej z was jest taki wylewny. Tsukino-san nie ma nic przeciwko, że jej narzeczony trzyma Cię za rękę? 
Mizuno pobladła i w pierwszej chwili nie wiedziała, co odpowiedzieć.
-Nie wtrącaj się, Taiki. Nie prosiłam Cię o radę. Poza tym, najpierw mi udowodnij, że spotykam się z Mamoru. Twoje słowo przeciwko mojemu.

-Nie poznaję Cię. Zapomniałaś już, jak zabraniałyście Seiyi widywać się z Usagi?! A teraz co?! Odbijasz jej faceta i chyba całkiem Ci z tym dobrze. Co z Twoimi zasadami?!
-Pilnuj swojego nosa. Nawet gdybyś poleciał z tym do Usagi, to nie uwierzyłaby Ci. Jestem jej najlepszą przyjaciółką.
-Nie wiem, czym sobie zasłużyła na taką przyjaciółkę. Uważaj Ami, stąpasz po cienkim lodzie.
-Taiki-kun-Thea pojawiła się w odpowiednim momencie, gdyż brązowowłosy ledwo panował nad nerwami.-Nie przedstawisz mnie?
-Naturalnie, przepraszam-podniósł się i objął dziewczynę w pasie.-Thea, moja dziewczyna. A to Ami, koleżanka z liceum.

Obie podały sobie ręce, chociaż Aider zrobiła to z rezerwą.|
-Thea, co byś powiedziała na zmianę lokalu? Tu wcale nie jest tak fajnie, jak mi się wydawało-Kou wolał trzymać się z daleka od Mizuno, by do końca nie zepsuła mu dnia.
-Ale...
-Nie daj się prosić. Chodź, to niespodzianka-wyprowadził ukochaną na zewnątrz, nawet się za siebie nie oglądając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz