Yaten
snuł się po mieszkaniu jak cień, ubrany w stare luźne dresy, a
rozsunięta do połowy bluza odsłaniała jego wyrzeźbiony tors. Szedł
na boso po zimnej podłodze wąskiego korytarza, skąd poczłapał do
kuchni i usiadłszy niedbale przy stole, ukrył twarz w dłoniach.
Gdy tylko słońce ukazało pierwsze purpurowe blaski na poranny
niebie, w całym domu i prawdopodobnie na osiedlu też, było słychać
postękiwanie Seiyi. Srebrnowłosy miał serdecznie dość głupiego
przezwiska „Odango”, które boleśnie huczało mu w uszach.
Dlaczego akurat teraz brunet musiał zgubić teksty z dedykacją dla
panny Tsukino? Zwykły przypadek, czy pech prześladujący ostatnio
najmłodszego z braci Kou? On sam postawił na drugą opcję, marząc
o rychłej przeprowadzce.
Zmienił pozycję, huśtając się na
krześle oraz czekając aż woda na kawę będzie gotowa. W końcu
elektryczny czajnik wydał charakterystyczny dźwięk, a gorąca para
unosiła się nad szafką. Chłopak wlał do kubka wodę, która
zabarwiła się na brązowo, mieszając energicznie łyżeczką.
-Yaten,
otwórz drzwi!-Taiki krzyknął donośnie, przez co zielonooki
o mało nie poparzył się.
-Spadaj!
Gosposię sobie zatrudnij!-odkrzyknął rozzłoszczony.
-Przysięgam,
że załatwię Ci dożywotni zakaz wstępu do klubu, jeśli nie
otworzysz tych cholernych drzwi!
Takiemu argumentowi ciężko było
się przeciwstawić, bo wtedy srebrnowłosy straciłby darmową
rozrywkę-gnębienie Minako.
Ostatecznie uznał, iż ma sporo do
stracenia, dlatego pofatygował się do wyjścia. Stanął z
wymuszonym uśmiechem przed gościem, a ręce schował w kieszeniach,
by nie korciło go ich użyć, bo miałby ku temu powód.
Niespodziewanym przybyszem był Alan, który wystroił się jak
na niedzielną mszę w swój tradycyjny, markowy
garnitur.
-Witaj, nie przeszkadzam?-ukłonił się
nonszalancko.
-Skoro wiesz, to po co pytasz?-gospodarz przerzucił
oczami.-Tak w ogóle, to pomyliłeś adres.
Zbity z tropu
Collins, skrzywił się lekko.
-Nie mieszkacie tu?
-Mieszkamy,
ale klub seniora jest dwie przecznice dalej-odparł z nieopisaną
satysfakcją.
-Słuchaj Yaten, nie przyszedłem się kłócić.
Właściwie, to mam sprawę dla Ciebie-niebieskowłosego nie
zniechęciła postawa muzyka.-Mogę wejść?
-Nie-chłopak zrobił krok do
przodu, zatrzymując się na progu.
-Dobrze, więc zapytam wprost.
Mógłbyś mi podać adres Minako? Chciałbym się z nią
spotkać.
Kou zacisnął usta w wąską linię, a od środka
zalewała go żółć. Czego człowiek, który ślepym
trafem został managerem najpopularniejszego zespołu w Japonii,
chciał od Minako Aino?!
-Nie mam pojęcia, gdzie ona mieszka i
nie interesuje mnie to-powiedział lodowatym tonem, ze niejednej
osobie zmiękłyby kolana.-Sayonara!-trzasnął drzwiami, aż echo
dotarło do sąsiadów na niższym piętrze.
Wrócił
roztrzęsiony do kuchni, gdzie Taiki przywłaszczył sobie jego
napój.
-Kto
to był?-szatyn zapytał, przekręcając stronę gazety.
-Listonosz.
-I
co przyniósł?
-Wezwanie
do prokuratury. Jestem podejrzany o morderstwo.
-Kogo?-rozbawiony
fiołkowooki zamrugał brwiami.
-Ciebie!-warknął, wyrywając
bratu swój kubek.
-Nie moja wina, że codziennie wstajesz z
łóżka lewą nogą!-odgryzł się włączając radio, skąd
popłynęły informacje podawane przez spikera.
****
Zatłoczony
autobus zatrzymał się na przystanku autobusowym, a Minako
ledwo dopchała się do wyjścia, dźwigając siatki z zakupami. Z
przyjemnością wytargałaby za uszy nastolatków, którzy
nawet nie drgnęli żeby przepuścić wysiadających. Niedawno sama
chodziła do liceum, ale nie zachowywała się tak egoistycznie.
Najwidoczniej ludzka mentalność zmieniała się szybciej, niż pory
roku.
Blondynka położyła torby na ławce, aby odpocząć
chwilkę. W godzinach południowych alejkami spacerowały starsze
panie, wymieniając się ploteczkami. Grupka rowerzystów w
kaskach na głowach przemknęła ścieżką i dziewczyna rozmarzyła
się. Dawniej uprawiała sport, a siatkówka wiele dla niej
znaczyła, bo zawsze triumfowała na boisku jako najlepsza
zawodniczka. Szkoda, że już nie mogła do tego wrócić...
Sięgnęła
po zakupy, lecz jej ręka przecięła powietrze.
-Uważaj, bo Cię
okradną.
Mina podskoczyła do góry, słysząc głos
należący do Yatena. Chłopak bezszelestnie zagarnął jej własność
i myślała, że zaraz dojdzie do publicznej awantury. Jednak
uśmiechnął się do niej przyjaźnie, co spowodowało uśpienie
czujności u wojowniczki z Wenus. Nigdy nie widziała łagodnego
blasku, bijącego z jego kocich oczu.
-Co Ty wyprawiasz?-zapytała,
wykonując niezidentyfikowane ruchy oraz podejrzliwie zerkając na
boki.
-Próbuję
się pogodzić, a Ty co? Zgubiłaś coś?
-Nie, szukam
tępych narzędzi-wypaliła z zaskoczenia.
-Do licha, Aino-san.
Sama jesteś tępa-Kou załamał się, ponieważ jego starania
zostały źle odebrane.
-Tak się ze mną godzisz?! Prostak i
bałwan! Oddawaj, co moje!-stanęła w pozycji bojowej.
-Możesz się
uspokoić?! Niestety nie zauważyłaś, ale naprawdę przychodzę w
pokoju. Posłuchaj, odprowadzę Cię do domu, bo sama tych toreb do
jutra nie dotargasz.
-To Ty mnie posłuchaj, wielki wodzu
dobrodzieju. Zapisz się do wolontariatu, jasne?-wzięła ręce pod
boki.
-A co Ty na to, jak Ci powiem, że Alan był dziś u mnie i
poprosił o Twój adres-srebrnowłosy zmienił taktykę.
-Co?! Chyba mu nie
dałeś?!
-A wyglądam na idiotę?
-Jakby się
zastanowić...-podrapała się po brodzie.
-Koniec dyskusji,
Aino-san! Idziemy do Ciebie!-zielonooki wziął dziewczynę pod ramię
i jakimś cudem dotarli celu, szamocząc się przez większość
drogi.
Wenus zawstydziła się, gdyż w jej mieszkaniu panował
delikatnie mówiąc nieład. Nie spotykała się z
przyjaciółkami, jedyną bliską osobą stała się dla niej
Thea, toteż nie spodziewała się gości.
Rzuciwszy
reklamówki w kąt, pozbierała leżące na sofie oraz fotelach
ubrania i zwinęła je w kłębek, upychając w szafce. Dzięki temu
Yaten mógł usiąść, zamiast sterczeć jak część
umeblowania, gdy jasnowłosa zniknęła pod pretekstem przygotowania
herbaty. Nawet ta czynność przerosła jej możliwości, ponieważ
wszystkie szklani leżały brudne w zlewie. Jedynym ratunkiem był
nowy serwis, który dostała na urodziny od Mako, a aktualnie
pełnił funkcję ozdobną.
Już prawie
wszystko było gotowe, gdy zakasłał tuż za jej plecami.
-Fajny,
taki sam masz na sobie?-zamachał przed nosem blondynki czerwonym
stanikiem.
-Hentaaai!!!-poczerwieniała, odpychając go.-Kto Ci
pozwolił dotykać moją bieliznę.
-Leżał na środku pokoju, to
Ci przyniosłem. Chyba ładnie z mojej strony? Z tym też Ci mogę
pomóc-udał niewiniątko.
-Weź cukier i jazda!
Mina
miała wrażenie, iż powtarza się ostatnia historia, tylko teraz
zielonooki zachowywał się podejrzanie miło.
-Aino-san, powiedz
mi szczerze-swobodnie rozpoczął rozmowę.-Jak długo znasz
Alana?
-Poznaliśmy się dość dawno temu, jak jeszcze mieszkałam
w Anglii, a dalsza część opowieści nie jest istotna-wbiła wzrok
w filiżankę z herbatą.
-Podobał Ci się...
-Ej, to
przesłuchanie?! Podobał mi się, czas przeszły! Myślał, ze
zginęłam w pożarze. Zresztą, i tak wolał
Katarinę-wyszeptała.
Yatenowi zrobiło się głupio, do dopiero
zdał sobie sprawę, że temat Collinsa to bolesny fakt z przeszłości
Minako. Jego naprawdę musiała kochać.
-Przepraszam, zapędziłem
się-wyraził skruchę.
-W porządku. Do czego zmierzasz
właściwie?
-Nie lubię tego wypucowanego elegancika, ale to
żadna nowość. Uważam, że Twój były przyjaciel coś
ukrywa. Jak wytłumaczysz jego nagłe zainteresowanie Twoją osobą?
Wybacz, jesteś atrakcyjna i w ogóle, ale jak dla mnie Alan
jest typowym wyzyskiwaczem.
-Bardzo Ci dziękuję za komplement.
Jestem atrakcyjna i w ogóle, wow!-prychnęła pod
nosem.
-Doskonale wiesz ,o co mi chodzi! Słuchaj, w jaki sposób
dowiedział się, że żyjesz?-muzyk zadał kluczowe pytanie, które
obudziło w dziewczynie sporo wątpliwości.
-Hmmm...Nie był
zdziwiony, kiedy po raz pierwszy spotkałam go w klubie-Wenus
zasępiła się.-Wyglądało to raczej tak...Jakby na mnie czekał!
-A
jednak mam rację! Trzeba go zdemaskować i Ty mi pomożesz.
-Ja?!
Niby jak?! Nikt Ci nie uwierzy, że się przyjaźnimy.
-Lepiej-po
twarzy najmłodszego Kou przemknął przebiegły uśmieszek.-Będziemy
udawać parę.
-Że co?!-Mina opadła ciężko na fotel, a jej
klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie.
-Aino-san...
-No
śmiało, dobij mnie-zamknęła oczy, czekając na ostateczny
cios.
-Naprawdę ładnie wyglądasz w krótkich włosach.
-Boże!
-Wczuwam
się w rolę, a Ty nic mi nie pomagasz.
****
Taiki
usiadł przy stoliku w zacisznej cukierni, w której pierwszy
raz był z Theą, gdy odkupił jej telefon. Spodobał mi się domowy
klimat miejsca, dlatego też umówili się na spotkanie zanim
dziewczyna zacznie zmianę w klubie. Kuszący zapach wypieków
unosił się znad lady, ale szaty postanowił poczekać z zamówieniem
na swoją towarzyszkę. Lubił obserwować jak jej szmaragdowe oczy
lśniły z podekscytowania, gdy mogła wybrać za nich dwoje. Nic tak
nie dodawało jej uroku, jak burza niesfornych, bursztynowych loków
okalających śliczną buzię. Ona jedyna poruszyła jego serce,
które drżało za każdym razem, kiedy widział ją z daleka i
posyłała mu uśmiech.
Sprawdził godzinę, ale pozostało
jeszcze kilka minut. Rozejrzał się wokół i wówczas
rozpoznał Ami Mizuno, siedzącą w głębi sali oraz pochłoniętą
rozmową. Obecność niebieskowłosej nie wywołała w nim
zdziwienia, ale mężczyzna czule gładzący jej dłoń już tak.
Przecież Mamoru Chiba był narzeczonym Usagi, a Seiya na pewno
wiedziałby, gdyby się rozstali. Czy istniało jakieś logiczne
wytłumaczenie?
Kou przysunął się bliżej okna, żeby para nie
zorientowała się, iż ma świadka swojej schadzki. Nagle Chiba
wstał, zapinając marynarkę oraz pocałował Mizuno w policzek i
wyszedł. Chłopak zdecydował się zaryzykować, więc dosiadł się
do przyjaciółki.
-Witaj Ami, co za zbieg okoliczności. Co
u Ciebie słychać?
-Nic nowego. Za dwa tygodnie rozpoczyna się
rok akademicki i właściwie tylko tym żyję. Znajomy dużo mi
opowiadał, bo sam studiuje medycynę. Zresztą, zaoferował mi
pomoc.
-A jakiego rodzaju jest ta pomoc? No, chyba że Mamoru
wobec każdej z was jest taki wylewny. Tsukino-san nie ma nic
przeciwko, że jej narzeczony trzyma Cię za rękę?
Mizuno
pobladła i w pierwszej chwili nie wiedziała, co odpowiedzieć.
-Nie
wtrącaj się, Taiki. Nie prosiłam Cię o radę. Poza tym, najpierw
mi udowodnij, że spotykam się z Mamoru. Twoje słowo przeciwko
mojemu.
-Nie poznaję Cię.
Zapomniałaś już, jak zabraniałyście Seiyi widywać się z
Usagi?! A teraz co?! Odbijasz jej faceta i chyba całkiem Ci z tym
dobrze. Co z Twoimi zasadami?!
-Pilnuj swojego nosa. Nawet gdybyś
poleciał z tym do Usagi, to nie uwierzyłaby Ci. Jestem jej
najlepszą przyjaciółką.
-Nie wiem, czym sobie zasłużyła
na taką przyjaciółkę. Uważaj Ami, stąpasz po cienkim
lodzie.
-Taiki-kun-Thea pojawiła się w odpowiednim momencie,
gdyż brązowowłosy ledwo panował nad nerwami.-Nie przedstawisz
mnie?
-Naturalnie, przepraszam-podniósł się i objął
dziewczynę w pasie.-Thea, moja dziewczyna. A to Ami, koleżanka z
liceum.
Obie podały sobie
ręce, chociaż Aider zrobiła to z rezerwą.|
-Thea, co byś
powiedziała na zmianę lokalu? Tu wcale nie jest tak fajnie, jak mi
się wydawało-Kou wolał trzymać się z daleka od Mizuno, by do
końca nie zepsuła mu dnia.
-Ale...
-Nie daj się prosić.
Chodź, to niespodzianka-wyprowadził ukochaną na zewnątrz, nawet
się za siebie nie oglądając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz