poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział I

  No, ten poprawiony :)


Seiya siedział w studiu nagrań razem z Taikim i Yatenem,ponieważ od jakiegoś czasu pracowali nad nową płytą. Poza tym, mieli w planach kolejny koncert. Mimo upływu lat, zespół nie stracił swojej popularności,a wręcz zyskał nowych fanów. Zresztą, Trzy Gwiazdy komponowały muzykę także dla zespołów, które udało im się wypromować oraz nadal z nimi współpracowały. Wszyscy starali się dać z siebie wszystko, lecz brunet znowu zawiesił wzrok na jednym punkcie, milcząc od dobrych kilkunastu minut.
Bracia popatrzyli na siebie znacząco, bo doskonale wiedzieli, co było powodem tego zachowania. Zdawali sobie sprawę, że Seiya bardzo się stara, aby Usagi nie widziała go w takim stanie. Chciał ją wspierać, ale za każdym razem gdy trafiał na trop córki, a ten okazywał się fałszywy, wpadał w szał lub milczał jak zaklęty. Nie mógł pokazać słabości w domu, nie przy niej. W końcu był jeszcze Ichiro, który potrzebował obojga rodziców.
  Yaten zerknął nerwowo na zegarek, ponieważ wyczekiwał nadejścia dzieci. Cała gromadka najpierw do nich przychodziła po szkole, wówczas lider zespołu miał o wiele lepszy humor. Minęło parę minut i do drzwi ktoś zapukał. Trzy Gwiazdy zobaczyły niebieską czuprynkę Emi, która od razu przytuliła się do taty.
-Zaraz przyjdę, bo muszę coś przeczytać, dobrze?
-Pewnie słonko-szatyn ucałował małą.
Dziewczynka posłała mu promienny uśmiech oraz pobiegła do pokoju obok.
-Po prostu anioł, a nie dziecko. Taiki, zamień się chociaż na weekend-Yaten zaczepił dumnego tatę.
-Śnij dalej.
-Przy mojej dwójce nie doczekam nawet emerytury.
-Chciałbym mieć takie problemy, jak Ty-Seiya odezwał się nagle.
Zielonooki zmieszał się, bo nie potrafił postawić się w sytuacji brata. Szczególnie, iż kochał swoje diablęta najbardziej na świecie. Zamierzał go przeprosić, ale do środka wbiegły srebrnowłose maluchy, krzycząc oraz piszcząc w wniebogłosy. Plecaki wylądowały w kącie i dzieci wpadły wprost w ramiona Yatena, który prawie wbił się w kanapę.
-Jeśli chcecie mieć tatusia, to dajcie mu oddychać-wychrypiał ledwo.
Mai odskoczyła na bok,a w jej ślady poszedł Hiro.
-No, tak lepiej-odetchnął świeżym powietrzem.-Jak było w szkole?
Rodzeństwo spojrzało na siebie z ukosa.
-Co znowu?-zmarszczył brwi.-Mówcie i tak się dowiem.
-Zgubiłam zwierzątko klasowe!-Mai krzyknęła w strachu.-I musimy je odkupić-dodała.
-Chyba Ty musisz-brat uderzył ją w ramie.
-Spokój!-Yaten usadził dzieci po przeciwnych stronach.-No dobra, kupimy tego zwierzaka, to i tak nic w porównaniu z wybitym oknem-ucieszył się, że nie będzie musiał przepraszać komitetu rodzicielskiego z Panią Dyrektor oraz wychowawczynią na czele.
-Przecież to on wybił okno!-niebieskooka wskazała na brata.
-Powiedziałem, koniec kłótni! Wracamy do Twojego problemu, co właściwie mam kupić?
-Szczura-odpowiedziała.
-Sz..szczura?-mężczyzna skrzywił się.
-No, taki puchaty z dłuuugim ogonem-mała zademonstrowała przed nosem ojca.
-Błagam, nie kończ-ten spuścił głowę w rozpaczy, a Seiya po raz pierwszy tego dnia zaczął się śmiać.-Nie mogliście sobie kupić kanarka?!
-Obawiam się, że po kanarku zostały by tylko piórka-Taiki dorzucił z lekkim uśmieszkiem.
-Uważaj, bo Ty pójdziesz ganiać gryzonie-srebrnowłosy warknął w jego stronę.
-Nie chcę Cię pozbawiać tego niezwykłego doświadczenia-odpowiedział spokojnie i wrócił do pisania tekstu.
Kiedy rodzeństwo Kou zajęło się lekcjami i przez chwilę zapanował spokój, do towarzystwa dołączył Ichiro. Był cały zdyszany, więc klapnął obok Hiro, przy tym niechcący strącił jego rzeczy. Impulsywny maluch potrząsnął głową, lecz opamiętał się, nie chcąc podpaść ojcu.
-Jestem głodny- Ichi westchnął ciężko.
-Łatwiej cię ubierać, niż żywić-brunet odpowiedział synowi.
-Rosnę-chłopiec odpowiedział z rozbierającą szczerością.
-Podobnie jest z Usagi, tylko u niej to głód ciągle rośnie-srebrnowłosy musiał wtrącić swoje zdanie.
-Ej, ja tylko żartowałem, a wy od razu z takimi tekstami. Jeszcze zobaczymy, dzieciaki...-uśmiechnął się łobuzersko.-Co powiecie na lody?!
-Taaak!!!
-I kogo kochacie najbardziej?!
-Wujka!!!
-Lizusy-Ichiro mruknął pod nosem, przewracając oczami. 
****
  Wśród tłumu na lotnisku w Tokio można było dostrzec wysokiego, przystojnego bruneta, który w jednej ręce trzymał walizkę. U jego boku tuptała mała, śliczna dziewczynka o ciemnoniebieskich oczach oraz czarnych włosach, które były spięte białą wstążką w luźną kitkę.  Mężczyzna patrzył zimnym wzrokiem przed siebie i przyspieszył kroku, chociaż dziecko najwyraźniej nie nadążało za jego tempem. Jednak ten kompletnie zwracał uwagi na protesty córki. Naturalnie na pierwszy rzut oka wyglądali na ojca i córkę, lecz pozory mylą. Tym bardziej, że Mamoru Chiba nigdy nie był wylewny wobec Shony. Zawsze tajemniczy, zapracowany i chłodny w obyciu, oddawał małą pod opiekę kolejnych niań. Dokładnie taki sam schemat miał zaplanowany na teraz. Sprawy związane z mieszkaniem załatwił jeszcze, gdy był w stanach. Pozostało tylko zatrudnić nianię, która miała zająć się jego największym problemem.
  Chiba wepchnął Shone do taksówki, a sam schował bagaż do środka. Po piętnastu minutach dojechali pod wynajęty dom. Dziewczynka pierwsza wbiegła na teren posesji, rozglądając się wokół z podziwem.
-Przestań się grzebać! Zawsze są z Tobą problemy-Mamoru szturchnął ją w ramie.
-Przepraszam, tato.
-Nie przepraszaj, tylko zacznij spełniać moje oczekiwania. Same utrapienia z Tobą!
-Ale ja...
-Koniec dyskusji!
Shona miała oczy pełne łez, ale bala się rozpłakać. Przecież ojciec nie lubił, jak się mazała. Wręcz tego nie cierpiał. Wtedy zawsze krzyczał, wymawiając każde jej niepowodzenie w szkole.
-Idź na górę. Pierwszy pokój po prawej jest twój.
Przytaknęła głową twierdząco i niechętnie ruszyła na górę. Jej nowy pokój był znacznie większy od poprzedniego. Jednak nie zależało jej na tym, bo miała zupełnie inne marzenie. Ponad wszystko pragnęła, aby Mamoru poświęcił jej chociaż chwilę. Nigdy nie spędzali razem czasu, dlatego dziewczynka z zazdrością patrzyła na uśmiechniętych rówieśników, trzymających mamę lub tatę za rękę. Podczas gdy, ona musiała zadowolić się towarzystwem opiekunki.
-Dlaczego mama odeszła?-mała przykucnęła w kącie.-Czy to naprawdę moja wina? Tata powiedział, że przeze mnie nie może z nią być-westchnęła ciężko.
Przysunęła w swoją stronę torbę i wyjęła starego miśka, którego miała od najmłodszych lat. Przytuliła go z całej siły, lecz nie mogła powstrzymać narastającego smutku.
****
  Późnym popołudniem Seiya wrócił razem z synem do domu, a właściwie ledwo włóczył nogami za rozbrykanym chłopcem. Poza lodami zahaczyli jeszcze o centrum handlowe i ciężko było upilnować całą gromadkę.
Brunet zdjął kurtkę i ruszył do kuchni, lecz zatrzymał się przy wejściu. Na jego twarzy zagościł ciepłu uśmiech, gdyż widok ukochanej zawsze poruszał jego serce.

Usagi zmywała naczynia, więc nie zauważyła powrotu męża. Dopiero, kiedy objął ją czule i plecami przylgnęła do jego torsu, westchnęła błogo.
-Uwielbiam Twój zapach-szepnął zmysłowo oraz musnął jej szyję.
-Gdzie mały rozbójnik?-zapytała i odwróciła się w jego stronę.
-Dewastuje swój pokój, ale ma jeszcze mój telefon-uśmiechnął się chytrze, łapczywie całując żonę.
-Nic nie widzę!-odskoczyli od siebie, gdy usłyszeli dziecięcy pisk.
Ichiro chichotał, zasłaniając oczy rękoma.
-Czy Ty się kiedyś zmęczysz?-Seiya ukucnął przed synem i rozczochrał jego fryzurę.
-Ja nie, ale Twój telefon się rozładował-chłopiec wyjął z kieszeni niedoszłą zabawkę.
Kou pokręcił głową i znienacka chwycił rozrabiakę, przerzucając go przez ramię.
-Robimy bitwę! Uprzedzam, że mama jest w mojej drużynie!
Blondynka z rozbawieniem patrzyła, jak obaj znikają za drzwiami pokoju. Zdjęła fartuszek i przez chwilę oparła się o stół, bo znowu ogarnęło ją dziwne uczucie niepokoju. Od niedawna miewała niezrozumiała leki, ale nie rozmawiała o tym z Seiyą. Nie miała zamiaru go martwić. Poza tym, znalazła jeszcze inny powód-on też coś ukrywał.
Kochany, czemu mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego?”-pomyślała. W końcu potrząsnęła głową, aby wrócić do rzeczywistości, a przede wszystkim dołączyć do najważniejszych mężczyzn w jej życiu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz