wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział XVI



-Usagi-chan, błagam! No zgódź się!-Minako spędziła całe przedpołudnie w domu przyjaciółki na bezowocnych próbach wyciągnięcia jej na zakupy.
Tonący brzytwy się chwyta i blondynka rozpaczliwie szukała wsparcia, ale szansa na zyskanie go malała z minuty na minutę. Usa sama nie widziała się w roli mediatorki między wrzeszczącym Yatenem, a piszczącą Miną na środku centrum handlowego. Dlatego krążyła po mieszkaniu, potrząsając przecząco głową. Problem w tym, iż uparta zawodniczka zdawała się nie zauważać negatywnej odpowiedzi. Podążała krok w krok za gospodynią, wyliczając niezliczone argumenty, które miały ją przekonać, że jej obecność jest niezbędna. Jedyny plus, jaki Tsukino miała z tej wizyty, to wymyta na błysk podłoga w kuchni oraz ugotowany na czas obiad.
-Mina-chan, nawet gdybyś wyszorowała za mnie kafelki w łazience i tak nie pójdę-nadal trwała przy swojej decyzji.
„Naważyła sobie piwa, więc niech sama je wypije.”-pomyślała o całej sytuacji z dystansem.
Rozłożyła na desce do prasowania białą koszulę i włączyła żelazko.
-Ja to zrobię!-Mina próbowała wyszarpać z jej rąk żelazko.-Uwinę się i będziemy mogły iść!
-Zrozum wreszcie, że nigdzie nie pójdę!
Przepychankę przerwało wejście Ichiego. Chłopiec wrócił ze szkoły i chyba nie spodziewał się dodatkowych atrakcji w domu. Jego matka ciągnęła za kabel od żelazka, a ciotka zaciskała dłoń na uchwycie. Obie zaprzestały „walki”, gdy zerknęły na chłopca.
-Ichi, dziecko drogie!-Aino potrząsnęła nim, łapiąc za wątłe ramiona.-Powiedz coś mamie! Przemów jej do rozsądku!
-Ciocia źle się czuje?-cofnął się do tyłu.
„Nie! Jestem zdesperowana!”-krzyczała w myślach.
-Ja...ja mam...strasznie dużo zadane!
Mały Kou załapał, że jeśli chce ratować skórę, to musi działać i zwiał do pokoju.
-Jaki pilny uczeń-Seiya wychylił nos zza kremowej kanapy.
Do tej pory leżał przed telewizorem, przełączając z programu na program i udawał, że go nie ma. Trochę się zawiódł wynikiem zakładu, ale też współczuł szwagierce. Chociaż potrzeby w niesieniu pomocy za specjalnie nie odczuwał.
-Co tak śmierdzi?-zaniepokoił się.-Jakby się coś paliło...
-Aj! Koszulaaa!!!-złotowłosa oderwała buchające parą żelazko od pozostałości materiału.
Wielka dziura świeciła na samym środku pleców. Brunet wcale nie rozpaczał po stracie, tylko podszedł i przełożył przez głowę spalony frak.
-Na kaftan się nadaje-zażartował.
-Chyba bezpieczeństwa-Usa skarciła go.-Co ja z tym teraz zrobię?
-Już wiem! Seiya ze mną pójdzie!-Minako wynalazła kolejną alternatywę.-Przy okazji odkupię zniszczoną koszulę-przyklasnęła.
Kou poczuł się, jak zwierze złapane w potrzask. Teraz jego mózg pracował na najwyższych obrotach.
-Ale...wiesz...Tak w ogóle...Ja właściwie nie potrzebuję nowej koszuli. Ta nawet mi się nie podobała.
-Nie krępuj się. Z przyjemnością naprawię szkodę.
-Ja...znaczy się...Muszę zbroić pranie! Tyle się nazbierało przez tydzień...
Usagi wzięła ręce pod boki, patrząc na męża podejrzliwie.
-Taak? Pranie, powiadasz? W takim razie, nie krępuj się-zacytowała słowa przyjaciółki.-Liczę, że po moim powrocie wszystko będzie skończone.
-Po...powrocie?-zająknął się.
-Mój przystojny mąż robi pranie, a jego seksowna żona idzie na zakupy-zaszczebiotała i dała się wyprowadzić przeszczęśliwej blondynce.
Seiya stał przed drzwiami, jak słup soli. Nie bardzo zorientowany w tym, co przed chwilą zaszło.
-Ale wdepnąłeś, tata-Ichi wyszedł z pokoju, trzymając piłkę pod pachą.-Idę grać sam! Pantoflarz!
Blondynek wyminął ojca i trzasnął mu drzwiami przed samym nosem. Muzyk został sam w pustym domu, ze stertą prania, ale z ugotowanym obiadem.

W tym samym czasie Yaten czekał na żonę przed domem. Podejrzewał, że będzie chciała wykręcić się od wspólnych zakupów, lecz nie brał pod uwagę odstąpienia od zakładu. Choćby miała błagać go na kolanach.
Przeciągnął na swoją stronę dzieciaki i mały podstęp z przekupstwem opłacił się. Mai już siedziała w aucie, wiercąc się z niecierpliwości.
-Kiedy jedziemy?-wychyliła główkę przez okno.
-Zaraz, uspokój się-zbył małą.
Gorzej było z Hiro, bo chłopiec nie chciał mieć wycieczki po sklepach z damską odzieżą. Przed wszystkim, podróż obok młodszej siostry nie napawała go radością.
-Wracam do domu!-srebrnowłosy maluch przybrał buntowniczą postawę i ruszył w kierunku domu.
-A Ty dokąd?-Kou złapał syna za kaptur od bluzy oraz przykucnął, aby zrównać się z nim.
-Jak się umawialiśmy?
-Ale, to sklep dla bab! Jam nie ktoś zobaczy ze szkoły, to umrę ze wstydu!
-Nie umrzesz ze wstydu, bo nikogo znajomego nie spotkasz. Obiecałem Ci coś, tak?
-Nooo, taaak-maluch spojrzał chmurnie na ojca.
-Więc wracaj do auta-poklepał go po plecach.
Zadowolonego wyrazu twarzy nie był w stanie zetrzeć nawet widok Usagi. Domyślał się, że Minako będzie asekurował się na każdy z możliwych sposobów. Właściwie, to mogłaby zabrać do kompletu Mai i nie widziałby różnicy.
„Obie będą uciekały, gdzie pieprz rośnie.”-podrzucił kluczyki do góry i wyszedł im na przeciw.
-Usagi będzie pilnowała Twojej cnoty?-nachylił się nad żoną i szepną jej do ucha.-Nici z seksu w przebieralni.
Ta poczerwieniał po same uszy oraz cisnęła w niego torebką. Niestety 10 lat to za mało, by oswoić się z jego poczuciem humoru.
Yaten celowo wybrał sklep w drugim końcu miasta. Mniejszy tłum, zaufana i sprawdzona obsługa oraz najważniejsze-tu nikogo nie raziły w oczy wybryki dzieciaków.
-Nie jest źle-Usagi wymieniła spojrzenie z Minako.
Zielonooki nie usłyszał uwagi i wysunął się na przód. Ekspedientki od razu rozpoznały gwiazdora, więc ustawiły się na baczność.
-W czym możemy pomóc teraz?
-Dziękuję, żona zda się na mój gust-posłał sympatycznym paniom szarmancki uśmiech.
-Teraz? Można wiedzieć. Po co tu przyjeżdżasz?-Wenus skrzywiła się.
-Jakbyś nie zauważyła, to w drugiej części są męskie ubrania. Gdzie ma jeździć po krawat, do Paryża?!
-Nie kłóćcie się!-złotowłosa syknęła na parę.-Wybacz Yaten-kun, ale Twój urok osobisty może przestać działać szybciej, niż mylisz. Sprzedawczynie dziwnie na nas patrzą-zniżyła głos.
-Nie ma w tym nic dziwnego. Jestem na zakupach z dwoma kobietami. Pewnie się zastanawiają, która z was jest moją zoną, a która kochanką.
Biedna odeszła z podkulonym ogonem, siadając przed przymierzalnią pomiędzy Mai, która przeżuwała kolejnego cukierka i grającym na telefonie Hiro. Natomiast dla Minako miała zacząć się prawdziwa gehenna. Jej mąż, jak prawdziwy zakupoholik ściągał z wieszaków sukienki oraz siłą wepchnął ją do przebieralni.
„Czyżby przeczuwał żałobę? Zamorduję go! Zamorduję!-ze łzami w oczach patrzyła na swoje odbicie w lustrze. „Każda jest obrzydliwie czarna! Obrzydliwie długa! I ma obrzydliwie długi rękaw! To jakiś koszmar.”
Kotara rozsunęła się i błękitnooka wyprostowała się, jak kij od szczotki, zaciskając ręce oraz szczekając zębami. Sailor Moon odebrało mowę, a dzieciaki odwróciły się tyłem. Ostatecznie Hiro odważył się odezwać.
-Oglądałem wczoraj „Rodzinę Adamsów”. Mamo, jest gorzej.
Niepozorny brzdąc dolał oliwy do ognia, bo Wenus wybuchnęła głośnym płaczem. Przebrała się w tempie, w jakim kierowca rajdowy dociera do mety, a yatenowe kreacje wyrzuciła na środek sklepu i oddalił się z miejsca zdarzenia.
Srebrnowłosy musiał przyjąć do wiadomości, że przesadził. Udało mu się zatrzymać żonę jeszcze przed wyjściem ze sklepu.
-Spokojnie...tylko żartowałem...
-Ża...żartowałeś?! Może kabaret załóż?! Jakoś mi nie jest do śmiechu!-drżała na całym ciele z nerwów.
-Chodź, wybierzemy razem strój na koncert-podał jej chusteczkę.
Wytarła zapłakane oczy oraz wysmarkała ceremonialnie nos, oddając chustkę właścicielowi.
Muzyk mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i na znak zgody pozwolił wybrać jej kilka sukienek. Usagi doszła do wniosku, iż były to najgorsze zakupy w jej życiu. Teraz ona wyjadała cukierki od Mai i marzyła, aby ten koszmar wreszcie się skończył. Ciężko jej było uwierzyć, że dwa wulkany energii dojdą do porozumienia.
Wreszcie Minako zaprezentowała się w krótkiej, czerwonej sukience z frędzelkami i odkrytymi plecami.
-Co to jest?!-mężczyzna posiniał ze złości.
-Coś, co ludzie zazwyczaj mają z tyłu. Plecy!-zakołysała rytmicznie biodrami.
-Zdejmij...to...-zaczął mówić bardzo powoli.-Zanim...porwę tę szmatę na drobne kawałeczki!-wystrzelił jak z karabinu maszynowego.
-Co jest nie tak?! W tym sklepie nie ma nic odpowiedniego.
-Ta!-wskazał palcem i cztery pary oczu patrzyły na wystawę, jak na objawienie.

-Srebrna? Nie do twarzy mi w tym kolorze.
-To bardzo twarzowy kolor! Przymierzysz!-uparł się.
Efekt nie okazał się tragiczny, jak się tego spodziewała. Sukienka była krótka i ładnie eksponowała talię. Mieniła się w świetle, co Yatenowi skojarzyła się z blaskiem gwiazd.
-Bierzemy!-zadecydował.
-Mina-chan!-Usa zachichotała.-Wyglądasz dobrze. Przypomnij sobie wcześniejsze sukienki.
To podziałało niczym kubeł zimnej wody. Potulnie poszła za mężem do kasy i klamka zapadła. Tylko na całym wydarzeniu powstała mała rysa, bo skoro już były problemy, to co dalej?


****
Ami siedziała wieczorem na werandzie, otulona białym kocem. Dzisiejszy dzień nadszarpnął jej nerwy, ale nie to zabolało ją najbardziej. Świadomość, że kłótnię sprowokował Mamoru, sprawiła jej przykrość. Kiedyś uważała go za przyjaciela, a obecnie zabrakło jej słów, by zrozumieć powody jego zachowania. Patrzył na nią z taką nienawiścią, że dostała dreszczy. Gdyby nie ordynator, doszłoby do awantury przy pacjentach.
„Dlaczego tak się zmienił? Czy w ogóle można zmienić w tak krótkim czasie? Niemożliwe. Nie ten Mamoru, którego znałam.”
-Ami...
Niebieskowłosa nie poruszyła się. Wciąż zapatrzona w rozgwieżdżone niebo, analizowała postępowanie Chiby.
-Ami!-Taiki był zmuszony podnieść głos.
-Przepraszam, zamyśliłam się-poprawiła potargane przez wiatr włosy.
-Widzę, że coś Cię trapi. Zamieniam się w słuch-wsunął się pod koc, kładąc rękę na jej talii.
-Mamoru...-spuściła głowę.
-Znowu on?! Zauważyłem, że ostatnio Twoje problemy jedno mają imię. Sam załatwię sprawę!
-Nie, daj spokój. Jedna z pacjentek przełożyła kartę do mnie i wyskoczył z pretensjami, że buntuję ludzi przeciwko niemu.
Wtuliła się w męża mocniej. Potrzebowała ciepła, które od niego biło. Tak drogiego i ukochanego. Tylko przy nim czuła się bezpieczna.
-Odpuszczę i sytuacja się powtórzy, tak?-szatyn nie chciał bagatelizować sprawy.
-Ordynator rozmawiał z nami i wyjaśnił nieporozumienie.
-Nieporozumienie? Tak to się teraz nazywa?
-Taiki...-przybliżyła swoją twarz bliżej, a ich usta dzieliły milimetry.
Światło księżyca spłynęła na nich, zostawiając srebrzystą poświatę. Gdyby nie wyczuli czyjejś obecności, pewnie przypieczętowaliby ten moment pocałunkiem.
-Księżniczka?-Kou z trudem oderwał się od żony.
-Przepraszam, chciałam z wami porozmawiać-czerwonowłosa speszyła się.-Czekam w salonie.
-Dostanę zawału, jeśli ona nie przestanie tego robić-Ami od dłuższego czasu był rozdrażniona pomieszkiwaniem Kakyuu w jej domu. Chociaż nie chciała tego okazywać.
Wolałaby, żeby władczyni Kinmoku zniknęła z jej życia równie szybko, jak się pojawiła.
-Później porozmawiamy, chodź-blask jego fioletowych oczu zmiękczył jej serce i z wysiłkiem spełniła życzenie gościa.
Księżniczka sprawiała wrażenie poddenerwowanej, kiedy do niej dołączyli.
-Chciałam was zapytać, co wiecie o Mamoru Chibie.
Oboje nie widzieli sensu dyskutować na temat człowieka, za którym nie przepadali.
-Pracuję z mim w szpitalu. To były narzeczony Usagi-Mizuno odparła chłodnym tonem.
-Na pewno nie jest naszym przyjacielem po tym, jak Seiya sprzątnął mu dziewczynę sprzed nosa.-Taiki dorzucił od siebie.
-Nie to miałam na myśli. Obserwowałam go ostatnio i...-potrząsnęła głową.-nie podoba mi się jego aura. Jest mroczna, całkowicie pozbawiona jasnej, dobrej energii.
-Co radzisz, księżniczko?-Kou poważnie potraktował słowa ognistowłosej.-Powinniśmy mieć go na oku?
-Owszem, koniecznie uważajcie na niego. Zamierzam lepiej przyjrzeć się jego osobie. On wzbudza we mnie niepokój...


****
Mamoru siedział w swoim gabinecie odkąd wrócił ze szpitala. Liczył, że Cabire raczy zdać mu sprawozdanie z ostatniego ataku. Jednak nie spieszyła się ze złożeniem mu wizyty, Misao zresztą też.
Zaklął pod nosem, bo doskonale wiedział, czemu elfki nie pokazały się od wczoraj. Poniosły klęskę i to było oczywiste.
-Dwie nieudolne pluskwy Sakamae-powiedział na głos.-Niepotrzebnie zdałem się na ich pomoc. Zatrzymałem się w martwym punkcie!-rzucił telefonem o podłogę.-Albo Sakamae zjawi się na Ziemi, albo sam rozprawię się z Seiyą Kou! I Rei mi w tym pomoże. Mam nad nim przewagę i wtedy się przekona, że w złą godzinę staną na mojej drodze.
Chiba był przekonany, że późnym wieczorem powinien być sam w domu. Miał pecha, bo blondwłosa postać przechodziła obok gabinetu i słyszała całą wypowiedź. Osunęła się po ścianie, zakrywając dłonią usta.
„Endymion zdradził! To on sprowadził wroga na Ziemię!”-Elza ze wszystkich sił starała się nie krzyczeć. „Jak mogła tego nie zauważyć?!”
Uciekła do pokoju Shony,aby ochłonąć. Potrzebowała rady od swoich zwierzchników...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz