- Nie!
Nie! I jeszcze raz nieee! - wrzaski Yatena rozchodziły się po całej
kuchni.
- Kochanie, nie pytam o zgodę, tylko Cię
informuję - zadowolona Minako dopięła ostatni guzik nowego żakietu
i z zachwytem spojrzała w lustro.-Nic na to nie poradzę, że Rei
przyjeżdża tak nagle.
- A ja mam pracującą sobotę! Co innego,
gdy dzieci wpadają na chwilę po szkole, ale jak Ty sobie wyobrażasz
cały dzień spędzony w studio?!-srebrnowłosy nie ustępował.
- Na
pewno dacie sobie radę - z amknęła mu usta soczystym buziakiem i
sprytnie wymknęła się za drzwi.
Mężczyzna stał przez chwilę
w osłupieniu, aż z pokoju wybiegły dzieci. Hiro wdrapał się na
podwyższone krzesło przy blacie i spojrzał na załamanego
ojca.
- Tata wyluzuj, będzie dobrze - poklepał go po ramieniu.
- Im
bardziej mnie o tym zapewniasz, tym mniej w to wierzę-zwiesił
głowę.
Zielonookiemu nie pozostało nic innego, jak
zabrać pociechy ze sobą. Niestety ,to również nie było
takie proste. Dwójka brzdąców pokłóciła się
o siedzenie na przodzie, więc bite pół godziny miał z
głowy.
- Czy przy mamie też się tak zachowujecie?
- Nie - mały
odpowiedział spokojnie. - Mama nie pozwala nam siedzieć z przodu.
- A
co ja przed chwilą powiedziałem?! - wrzasnął bliski ataku
furii.
- Nie to-Mai stwierdziła z miną niewiniątka. - Powiedziałeś,
że któreś z nas ma ustąpić -wzruszyła ramionami.
- Oboje
na tył! - wskazał palcem, a maluchy pospiesznie wykonały polecenie.
Sam oparł się o samochód.
- Zwariuję - westchnął
ciężko.
Cała trójka sukcesywnie dotarła
na miejsce. Ku uciesze muzyka drzwi były już otwarte, więc nie
musiał szamotać się z kluczami. Rodzeństwo też skorzystało z
okazji i jako pierwsze wbiegło do środka. Na szczęście zdążył
ich dogonić oraz mocno przytrzymał za ręce. Następnie pociągnął
za sobą, mijając Taikiego. Usadził łobuziaki na sofie i zmierzył
badawczym wzrokiem.
- No dobra - zaczął ostrzegawczo. - Nie ruszać
się, nie kombinować, a przede wszystkim, nie próbować się
pozabijać.
- A... - Mai usiłowała coś powiedzieć.
- Nie!
- Ale
ja...
- Nie!
- Dlaczego nie mogę iść do łazienki?! - dziewczynka
krzyknęła, prawie płacząc.
Srebrnowłosy wytrzeszczył oczy i
znowu spuścił głowę.
- Idź...-szepnął zrezygnowany.
- Czy
Ty czasem nie przesadzasz? - Taiki usiadł obok Hiro oraz przybił z
nim piątkę. - To tylko dzieci.
Yaten nic nie
odpowiedział na tę zaczepkę. Naburmuszył się jedynie i poszedł
sprawdzić sprzęt. Po drodze natknął się na Emi, która
tradycyjnie siedziała z nosem w książce. Na dźwięk jego kroków
uniosła głowę i obdarzyła go przenikliwym spojrzeniem. Kou
uśmiechnął się pod nosem, jakby dostał olśnienia oraz wyciągnął
do bratanicy dłoń.
- Co Ty wyprawiasz?! - szatyn zdziwił się na
widok niezadowolonej córki, stojącej obok Yatena.
- Problem
się rozwiązał. Emi rzuci na nich okiem.
- Naprawdę w to
wierzysz?
Nagle niebieskowłosa pokręciła głową z
dezaprobatą.
- Mężczyźni zawsze dojrzewają wolniej, niż
kobiety - skwitowała.
- Jesteś pewny, że ona ma 8 lat? - zielonooki
zapytał z opadniętą szczęką.
- Teraz już nie.
****
W
związku z weekendem w „Crown” było wyjątkowo tłoczno. Dlatego
Usagi z ledwością znalazł wolny stolik. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że zjawiła się pierwsza. Dopiero gdy kątem oka
zerknęła na zegarek zrozumiała, iż jest wcześnie. Tyle lat nie
wiedziała przyjaciółki, toteż z napięciem wyczekiwała jej
nadejścia. Doskonale pamiętała moment, gdy żegnał się na
lotnisku. Obie płakały, ale Rei koniecznie chciała zaryzykować.
Zdecydowała się na wyjazd, ponieważ chciała znaleźć swoje
miejsce. Po walce z Galaxią wszyscy układali sobie życia na nowo.
Początkowo Hino była skupiona na pracy w świątyni, ale powoli
przestało jej to wystarczać. Wtedy też nawiązała kontakt z
Yuuichiro, a właściwie on dał znać, że mieszka w Kanadzie. Nawet
prosił, żeby go odwiedziła.
Tamte plany
pokrzyżowało nagłe pojawienie się Trzech Gwiazd. Chłopcy wrócili
z innymi zamiarami, niż za pierwszym razem. No i zostali. Usagi
największe wsparcie miała właśnie w brunetce. Prawie wszyscy
odwrócili się od niej, kiedy wybrała Seiyę. Prawie wszyscy,
bo nie Rei. Ona kazała jej walczyć o szczęście i nie pozwoliła z
niego zrezygnować.
-Usagi-chan-blondynka usłyszała ciepły głos
i odwróciła się do tyłu.
-Rei...-powiedziała
wzruszona.
-Znowu się grzebiesz, no przytul mnie
wreszcie!-brunetka zaśmiała się perliście oraz rozłożyła
ramiona.
Na reakcję Tsukino nie trzeba było długo
czekać, gdyż uwiesił się przyjaciółce na szyi. W tym
samym czasie na miejsce dotarła Minako i Ami. Z równym
utęsknieniem przywitały się Rei i zaczęły podziwiać jej wygląd.
Jak zwykle miała długie, rozpuszczone włosy, lecz strój
bardziej kobiecy. Czerwona sukienka przed kolana oraz biały
płaszczyk dodawał jej uroku. Z kolei wesoły blask w oczach
świadczył, iż naprawdę jest szczęśliwa.
-Minako, gdzie masz
swoje łobuziaki?-Mars zapytała po długiej relacji o swoim
dotychczasowym życiu.
-Są z Yatenem, wolałam nie ryzykować.
-Na
pewno się ucieszył-Ami dodała z przekąsem.
-Nic na to nie
poradzę, że oboje mają mój temperament-blondynka próbowała
się bronić.
-A Ty Usagi, czemu nie przyprowadziłaś Amayi? Tak
bardzo chciałam ją zobaczyć.
Usa momentalnie posmutniała.
-No
tak...nic nie wiesz...-zaczęła cicho.
-Czego nie wiem?
-Porwali
ją...
-Co?!-Hino spojrzała na nią z przerażeniem.-Szukaliście
jej? Jak długo, to trwa?! Czemu nic o tym nie wiem?!-pytała
wzburzona.
-Czasem lepiej nie wiedzieć...Tym bardziej, że czas
nie zawsze leczy rany...Dwa miesiące temu minęło równe
dziesięć lat, kiedy widziałam ją po raz ostatni...-powiedziała
głosem pełnym goryczy, a jej wzrok stawał się coraz bardziej
mętny.
-Ale...-brunetka chciała jeszcze coś powiedzieć, lecz
poczuła, jak Ami ściska jej rękę.
Przez chwilę zapanowała
nieprzyjemna cisza, ale Mina postanowiła ją przerwać.
-Rei-chan,
chyba powinnaś nam coś wyjaśnić.
-Tak, masz rację. Trochę to
skomplikowane i nie wiem, jak zareagujecie...-stwierdziła
niepewnie.-No dobrze, od jakiegoś czasu miewam tajemnicze wizje.
Początkowo nie przejęłam się tym, bo myślałam, że to
jednorazowa sytuacja. Niestety teraz mam je regularnie i wszystko
widzę coraz wyraźniej. Poza tym, aura ziemi uległa zmianie. Myślę,
że to czyjaś zasługa.
-To niemożliwe-Merkury pokręciła
głową.-Zniszczyłyśmy naszych wrogów. Zresztą, po tylu
latach nowy atak? Nonsens.
-Niekoniecznie-Rei upierała się przy
swoim.-Atak może nie dotyczyć bezpośrednio nas. Owszem, mogę też
mylić, ale warto mieć się na baczności. Chociaż, wizja martwi
mnie o wiele bardziej. Za każdym razem widzę dziecko w kałuży
krwi, a towarzyszy temu okrutny śmiech. Zrozumcie, nigdy nie byłam
tak przerażona.
-Spokojnie-Minako położyła jej dłoń na
ramieniu.-Na pewno da się to jakoś wyjaśnić.
-Chyba będziemy
musiały pogadać z naszymi muzykami-dodała niebieskowłosa.
-O
ile oni zechcą rozmawiać ze sobą-wtrąciła Tsukino. Nikt nie
zauważył, że pod stołem zaciskała dłonie na chusteczce.
****
Tymczasem,
Yaten i Taiki prawie skończyli korygowanie dźwięku. Każdy był
skupiony na pracy, a dzieciaki siedziały w pokoju obok.
-Całkiem
nieźle poszło-powiedział zadowolony szatyn, upijając łyk
wody.
-Zgadzam się, ale co z wokalem-Yaten rzucił
chłodno.
-Seiya pozbiera się i wróci po
weekendzie.
-Oczywiście! Urażona duma nie pozwala mu pracować,
a my mamy czekać, aż łaskawie mu przejdzie!
-Spójrzmy
prawdzie w oczy, przesadziłeś-Taiki wyraźnie podkreślił ostatnie
słowo.
-Mówię, co myślę-odpowiedział sucho.-Chyba na
dziś wystarczy-uniósł dumnie głowę,podnosząc się z
miejsca.
-Uciekasz, Yaten-brat nie chciał mu odpuścić.
-Skoro
tak uważasz-uśmiechnął się gorzko i trzasnął drzwiami.
****
Srebrnowłosy
prowadził auto, gdy Mai krzyknęła piskliwie, że Ichiro spaceruje
samotnie chodnikiem. Kou był w szoku, kiedy zorientował się, iż
jego córka mówi prawdę.
„Rewelacyjnie! Jednego
dzieciaka im porwali, a drugi robi sobie piesze wycieczki po centrum
miasta.”-pomyślał wkurzony do granic możliwości.
Natychmiast
zawrócił samochód, aby znaleźć wolne miejsce do
zaparkowania.
Natomiast mały Kou szedł spokojnie,
mijając wystawy sklepowe. W ręku trzymał komiks, po który
niepostrzeżenie wymknął się z domu. Z kolei Seiya od rana
siedział w gabinecie, więc nawet nie zwrócił uwagi, iż
Uasgi wyszła na spotkanie, zostawiając go samego z synkiem.
Rezolutny maluch postanowił iść po upragniony zakup i szybko
wrócić.
-Cześć mały-wysoki brunet zaszedł mu
drogę.
Chłopiec cofnął się do tyłu, widząc obcą osobę.
-Co
tu robisz sam? Mogę zabrać Cię do domu.
-Sam trafię-błękitnooki
odmówił stanowczo. Nie spodobało mu się, że mężczyzna
natarczywie na niego patrzył.
-Nie wygłupiaj się. Chcę Ci
pomóc.
-Chiba-san!-Yaten pojawił się nagle i zasłonił
bratanka.-Bawisz się w dobrego Samarytanina?-zapytał z sarkazmem
oraz zdjął okulary, mierząc go zimnym wzrokiem.
„Bezczelny i
próżny, jak zwykle.”-pomyślał o bracie swojego
wroga.
-Miło Cię widzieć, Yaten-kun. To takie dziwne, że
chciałem pomóc?
-Nie wiem, czy dziwne. Jednak stanowczo do
Ciebie nie pasuje-Kou nie próbował wysilać się na przyjazny
ton.
Mamoru zacisnął zęby, żeby nie dać się
sprowokować.
-Był sam, myślałem...
-Ale już nie jest!
Schowaj swoją pomoc głęboko w kieszeń albo skieruj ją do
potrzebujących. Na nas już czas-pociągnął Ichiego za
kurtkę.
„Jak nie dziś, to później. Mam czas”-Chiba
uśmiechnął się zagadkowo i odprowadził wzrokiem małego
blondaska.
****
Po
weekendzie sytuacja wróciła do normy. Seiya pogodził się z
Yatenem dzięki przygodzie syna. Mały wędrownik dostał szlaban, a
protesty na nic się zdały. Rei zakwaterowała się w hotelu,
ponieważ dla pewności wolała zostać w Tokio przez najbliższy
tydzień.
Beztroska Minako zdążyła zapomnieć o
ostrzeżeniu przyjaciółki i umówiła się z mężem na
mieście. Kiedy dostrzegła z daleka, że ten idzie powoli, pomachała
mu radośnie. Już chciała pobiec na drugą stronę, gdy dziwny
„świst” ogłuszył ją zupełnie i poczuła ucisk w klatce
piersiowej. Blondynka upadła na chodnik, a przerażony Yaten
błyskawicznie zjawił się obok niej. Wokół pary pojawiły
się kłęby dymu, a z nich wyłoniło się zielone straszydło o
czerwonych włosach. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu, a naszych
bohaterów sparaliżowało. Dopiero, jak demon wycelował w
nich strumień metalowych kolców, Yaten zwinnie uskoczył
zasłaniając żonę.
-Co to, do cholery?-blondynka nie mogła się
otrząsnąć.
-Na moje oko, demon.
-Załatwimy go!-krzyknęła
zdecydowanie.
-Ej, ej! Coś Ci się pomyliło. Czym chcesz go
załatwić?! Tuszem do rzęs?!
-Zwariowałeś?! Kosztował
majątek!
Mężczyzna przewrócił oczami.
-A mówi
ci coś słowo „wiać”?-zapytał, spoglądając na bestię, która
odkryła ich kryjówkę.
-Nawet nie wiesz, jak
wiele...-niebieskooka pozwoliła, aby chwycił jej dłoń i pędem
rzucili się do ucieczki.
W końcu Yaten nie słyszał ani
hałasu, ani żadnych kroków za nimi. Skręcił między
budynki oraz zasłonił Minako usta, przyciskając ją swoim ciałem
do muru. Nasłuchiwał przez chwilę, aż wyjrzał na ulicę i ku
jego zaskoczeniu było pusto.
-Brutal!-Wenus warknęła, gdy
pozwolił jej oddychać.
-Przecież lubisz, jak jestem
brutalny-uśmiechnął się chytrze.
Kobieta spąsowiała na
twarzy i spiorunowała go wzrokiem.
-Teraz Ci do śmiechu, a co z
demonem? Tak po prostu znikł?-rozejrzała się z niepokojem po
ulicy.
-Nie wiem, Mina-chan. Chyba będziemy musieli ogłosić
alarm-stwierdził i przytulił ukochaną.
****
Chiba
krążył nerwowo po swoim gabinecie, kiedy niespodziewanie
zmaterializowała się przed nim tajemnicza istota. Siedząc na jego
biurku, ściągnęła kaptur od szarego płaszcza odsłaniając burzę
pomarańczowych włosów. Uśmiechnęła się zalotnie, a
czerwone oczy lśniły z podekscytowania.
-Nastraszyłaś ich?
-Blondyna i przystojniak o zielonych oczach zwiewali, aż się kurzyło-powiedziała, oglądając sobie paznokcie.
-Nie obchodzi mnie Yaten i ta kretynka Minako!-wrzasnął wściekły.
-Ale Sakamae-sama tak.
-Cabire!-rzucił się na czarodziejkę i chwycił za szyję, dociskając do ściany. Jednak szybko puścił, bo nagle opadł z sił.
-Trzymaj łapy przy sobie!-Cabire uwolniła się z jego uścisku oraz uniosła w powietrzu.-Służę tylko mojej Pani, a Twoje zdanie mnie nie obchodzi. Mam mieć na oku całą rodzinę Kou, a Ty szukasz ich słabych punktów. Moja iluzja zadziałała, więc czekam na dalsze wskazówki-zakończyła i znikła równie zaskakująco jak się pojawiła.
-Nastraszyłaś ich?
-Blondyna i przystojniak o zielonych oczach zwiewali, aż się kurzyło-powiedziała, oglądając sobie paznokcie.
-Nie obchodzi mnie Yaten i ta kretynka Minako!-wrzasnął wściekły.
-Ale Sakamae-sama tak.
-Cabire!-rzucił się na czarodziejkę i chwycił za szyję, dociskając do ściany. Jednak szybko puścił, bo nagle opadł z sił.
-Trzymaj łapy przy sobie!-Cabire uwolniła się z jego uścisku oraz uniosła w powietrzu.-Służę tylko mojej Pani, a Twoje zdanie mnie nie obchodzi. Mam mieć na oku całą rodzinę Kou, a Ty szukasz ich słabych punktów. Moja iluzja zadziałała, więc czekam na dalsze wskazówki-zakończyła i znikła równie zaskakująco jak się pojawiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz