poniedziałek, 18 lutego 2013

Wolność

Paring: Mianko/Yaten
W tle Serenity i Seiya



  Małżeństwo, instytucja łącząca dwoje kochających się ludzi, a może budzące grozę więzienne kraty? Na pewno trudno jest sprecyzować jednym zdaniem to słowo. U każdego wywołuje inne emocje i niekoniecznie pozytywne. Zatem, ile skojarzeń, tyle samo definicji.
  Gdyby tak zadać sobie inne pytanie, mające na celu rozwikłanie odwiecznego sporu. Jak ważne dla człowieka jest posiadanie dokumentu, upewniającego go o zmianie stanu cywilnego? Co tak naprawdę, akt zawarcia małżeństwa jest nam w stanie zagwarantować? Poczucie bezpieczeństwa? Miłość, aż po kres naszych dni? Stabilizację finansową?
  Jeśli na każde z tych pytań miałby odpowiedzieć pewien młody, srebrnowłosy mężczyzna, to odpowiedź zawsze brzmiałaby tak samo: NIE.
  Yaten Kou nie był typem pokornego chłopca. Nie pozwalał, by kobiety grały mu na nosie, czy też traktowały jak zabawkę. Wiedział, iż przyciąga je niczym magnes najdrobniejsze kawałeczki metalu. Ku nieszczęściu niewieścich serc, przystojny generał trzymał się jednej zasady:”Wszystko, co związane ze ślubem jest mi obce.” Skąd takie postanowienie u młodzieńca, który dopiero wkraczał w towarzyskie kręgi? Miała w tym swój udział urocza, młoda dama. Jedyna przedstawicielka płci przeciwnej, której ufał nasz bohater. Jego najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa-Minako. Oboje zdecydowali, że jak najdłużej pozostaną w stanie wolnym. Jeśli się da, to nawet na zawsze.
  Yaten razem ze swoim starszym bratem Seiyą byli w drodze na Wenus. Zostali zaproszeni na bal z okazji zakończenia lata i dostali zgodę na wyjazd. Młodszy Kou rozmyślał podczas podróży, czy jego przyjaciółka bardzo się zmieniła. Nie widział jej trzy lata, ale często do siebie pisali. Godzinami śmiał się do łez, kiedy opisywała w jaki sposób pozbyła się kolejnego kandydata na męża. Naturalnie, uwielbiała przelotne romanse, jak na księżniczkę planety miłości przystało. Jednak na dźwięk słowa „ślub” dostawała zawrotów głowy.
  Bracia dotarli na miejsce i zostali godnie przyjęci przez rodziców Miny. Władczyni nie była powściągliwą kobietą, a wręcz przepadała za rozmową. Nawet przy kolacji raczyła gości swoimi opowieściami, lecz srebrnowłosy zdawał się nie słuchać. Popijał wino i obserwował słodką blondynkę, która siedziała po przeciwnej stronie, uśmiechając się do niego dyskretnie. Wiedział, że to był ona. Chociaż zmieniła się, wszędzie by ją poznał. Duże, błękitne oczy ukryte pod wachlarzem jedwabistych rzęs. Kuszące, malinowe usta oraz długie blond włosy, to były atuty, którym nie oparłby się żaden mężczyzna.
Znał ją na wylot, dlatego jej uśmiech nie dawał mu spokoju. Coś przed nim ukrywała i najwyraźniej bawiła ją ta świadomość.
- Ładną masz koleżankę - Seiya odezwał się do brata najciszej, jak mógł.
- Zapomnij, nie masz szans - Yaten posłał mu wrogie spojrzenie.
- Czyżbyś był zazdrosny? Chyba jeszcze nie skorzystałeś z jej uroków - syknął uszczypliwie.
- Zamknij się! Minako nie jest dla Ciebie, bo ze wszystkich kobiet, które do tej pory miałeś posiada mózg!
- Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi - brunet nie bardzo przejmował się uwagami brata. - Chciałbyś się założyć?
- Nie będę się o nią zakładał, rozumiesz?! Ostrzegam Cię ,Seiya. Nie rób niczego głupiego.
Po kolacji bracia rozeszli się do swoich komnat, ale po kilku minutach srebrnowłosy usłyszał pukanie. W drzwiach stał napompowany do granic możliwości lokaj, który wręczył mu kopertę i bez pożegnania odszedł.
Chłopak rozwinął tajemniczą wiadomość, lecz nie był zdziwiony nadawcą.
Za 5 minut przy fontannie w ogrodzie.
M.
- Wreszcie - stwierdził z satysfakcją.
Minako czekała na niego przy fontannie, muskając palcami lodowatą wodę. Wciąż była ubrana w brzoskwiniową suknię, podkreślającą jej delikatną cerę.
- Yaten-kun - odwróciła się, słysząc szelest trawy.
- Dobrze Cię znów widzieć - przytuliła się.
- Ciebie też, Mina-chan - obrócił ją wokół. - Zmieniłaś się.
- Ty też przystojniaku - chytry uśmieszek zagościł na jej twarzy. - Domyślasz się, że nie ściągnęłam Cię tu z byle powodu.
- Myślałem, że chciałaś popatrzeć w moje zniewalające oczy.
- Ale wtedy nie byłby to byle powód - uśmiechnęła się szerzej oraz usiadła na betonowej posadzce.
- Dotrzymałaś obietnicy? - także usiadł.
- Oczywiście, ale Ty chyba nie dotrzymasz - spoważniała.
- Przestań żartować - zdenerwował się.
Na tyle poważnie traktował ich wspólne postanowienie, że słowa dziewczyny nie trafiały do niego.
- Ja naprawdę nie żartuję. Usłyszałam ostatnio coś, co ma związek z Tobą. Uznałam, że powiem Ci ze względu na naszą przyjaźń.
- Mów, bo odchodzę od zmysłów - wytrzeszczył swe kocie oczy.
- Jutro jest bal, ale nie zorganizowaliśmy go tylko z okazji zakończenia lata. Gościem honorowym będzie królowa Selene z córką, księżniczką Serenity. Widzisz...przyjacielu. Następczyni tronu Księżyca, to Twoja przyszła narzeczona.
Teraz nie było wiadomo, czy to jasne światło gwiazd, czy też chłopak pobladł. Poderwał się na równe nogi, oszołomiony nowiną.
- Dopiero przyjechałem, a Ty usiłujesz zabawić się moim kosztem! Nie rób tego więcej!
- Yaten... - podtrzymała go za ramię, ale odepchnął ją. - Nigdy nie zażartowałabym sobie z tak poważnej sprawy! Widzisz, żebym się śmiała?!
Nie widział i bardzo żałował. Wiele by oddał, aby w jej ochach dostrzec chociaż iskierkę radości.
- Jak to możliwe? - złapał się za głowę. - Przecież nie odmówię córce królowej!
- Właśnie, ale znajdziemy na to rozwiązanie.
****
  Kou wnikliwie przypatrywał się Serenity, która stała przy boku matki witającej się z rodzicami Minako. Nie mógł powiedzieć, że księżniczka nie była piękna, bo na tle zaproszonych panien wyróżniała się urodą. Złoty półksiężyc lśnił na jej czole, lecz nawet dla tak atrakcyjnej dziewczyny nie zamierzał porzucać kawalerstwa.
- Wyceniasz wroga? - Mina przystanęła po jego prawej stronie, zasłaniając twarz wachlarzem. - Śliczna prawda?
- Rzeczywiście, niesamowita suknia.
- Uwielbiam Twoje poczucie humor, ale teraz bądźmy poważni...
- Cały czas jestem - odparł surowym tonem,
Jednak w ten sposób mógł okłamać obcych ludzi, lecz nie ją.
- Zaraz zaczną się tańce. Poprosisz Serenity do walca, a później mały odbijany. Będę tańczyła z Twoim bratem.
- Co? Zaproponował Ci to?! Ostrzegałem go...
- Tak, ale nie martw się. Potrafię o siebie zadbać. Zresztą, Twój brat jest nawet słodki.
- Słodki? - skrzywił się i wypiął język na znak obrzydzenia.
Zielonooki uległ namowom Wenus i poprosił księżniczkę do tańca. Podobało mu się, że dała się prowadzić i każdy krok stawiała z płynną lekkością. Rumieniła się, kiedy wyłapał, iż na niego zerka. Natomiast jej buzia spłonęła szkarłatem, gdy jej wzrok zatrzymał się na brunecie. Yaten wyczuł, że to odpowiedni moment na zamianę partnerów.
Teraz w swych ramionach trzymał Minako, która łapała powietrze.
- Umiesz o siebie zadbać, tak? - zachichotał. - Tylko mi nie zemdlej.
- To efekt rozmowy z Twoim sprośnym braciszkiem. Módl się, żeby księżniczka nie zwiała z krzykiem. Popatrz, cała płonie.
- Widocznie Seiya zdążył rozgrzać ją swoim rozbuchanym temperamentem. Rumieńce są rezultatem wymiany spojrzeń.
- Strach pomyśleć, co by było, gdyby zostali sami - wykonała zgrabny piruet.
- Mina-chan,jeszcze nie jadłem kolacji.
- Pohamuj swój apetyt. Czy czasem ręka Seiyi nie zjechała w nieodpowiednie miejsce?
Brunet istotnie zachowywał się zbyt śmiało, jak na salony. Jego dłoń spoczywała na biodrach Serenity.
- Skoro jej to nie przeszkadza - srebrnowłosy nie widział w tym nic zdrożnego.
- To Twoja przyszła żona - droczyła się z nim.
- Nie zostanie nią! A Ty mi pomożesz - przycisnął partnerkę do siebie.
- Podtrzymaj mnie - osunęła się w jego ramiona, machając wachlarzem.
- Źle się czujesz?!
- Improwizuję. Wyprowadź mnie na taras.
- Kobieto, jesteś nieprzewidywalna.
Znaleźli się sami na tarasie, z dala od spojrzeń gości. Mina cudownie ozdrowiała, więc mogła wyjawić przyjacielowi swój plan.
- Chcę Ci uratować skórę, ale musisz mnie słuchać - zaznaczyła na wstępie.
- Mam nadzieję, że nie masz w planach zabójstwa.
- Nie,ale Twój brat nam się przyda. Jest kobieciarzem, co ma wypisane na twarzy. Wystarczyłoby go odpowiednio ukierunkować i rozkochałby w sobie księżniczkę. Przedstawisz mu to w samych superlatywach. Na pewno ulegnie.
-J esteś szalona, ale ja po stokroć bardziej, bo wchodzę w to...
****
Tydzień później
  Szybki stukot obcasów huczał po całej długości korytarza. Służba ze zdziwieniem patrzyła na rozwiane blond włosy.
Minako wtargnęła do pokoju Yatena, lecz nie przewidziała takiego powitania. Mężczyzna stał na środku komnaty kompletnie nagi.
- Cholera! - tylko tyle wykrztusiła, zanim odwróciła się z palącymi policzkami i uderzyła nosem o drzwi.
- Gdybym Cię nie znał, to pewnie bym się obraził - odzyskał pewność siebie oraz naciągnął spodnie. - Możesz się odwrócić, chociaż i tak już wszystko widziałaś.
- Daruj sobie – mruknęła. - Podobno się ubrałeś! - krzyknęła z wyrzutem, gdy dalej prezentował umięśniony tors.
- Nie bądź taka wstydliwa - stanął za jej plecami. - Co Cię do mnie sprowadza?
- To! - wyciągnęła serdeczny palec, na którym błyszczał złoty pierścionek.
- Ładny, skąd masz?
- Od Twojego brata idioty! Co ten kretyn wyprawia?! Miał się zając Serenity!
Ilość decybeli, jaką włożyła w to zdanie, prawie obaliła srebrnowłosego na podłogę.
- Nie mam pojęcia, co wymyślił, ale się dowiem - rozzłościł się nie na żarty.
- Moi rodzice stwierdzili, że Seiya nadaje się na męża! Dobrze, nie przeczę. Tylko czemu do licha mojego?! - tupnęła nerwowo nogą.
- Porozmawiam z nim, ale nie histeryzuj.
Kou sam powoli tracił jedyne koło ratunkowe, jakie miał. Nie dość, że był w tarapatach, to dołączyła do niego Mina.
****
  W komacie Seiyi było pusto, ale jego brat rozgościł się sam. Nie pojmował działań bruneta, bo dogadali się kilka dni temu. Najwidoczniej niebieskooki nie rozumiał słowa „umowa”.
- Mamy do pogadania-Yaten nie tracił czasu, gdy starszy Kou przekroczył próg pokoju.
- Akurat teraz? Jestem zmęczony-wyjął z kieszeni papierosa,lecz ten wytrącił mu go z ręki i wdeptał w dywan.
- Co jest?!
- Oświadczyłeś się Minako! Po co?!
- Mam ochotę się ustatkować, nie można? Wyrównamy rachunki. Ja będę miał narzeczoną i Ty też, sprawiedliwe..
- O czym Ty majaczysz? Jakie wyrównywanie rachunków?! Nigdy nie spałem z Minako, rozumiesz?!
- Chyba zbyt dosłownie je wyrównałem - Seiya powiedział na głos to, co myślał.
-Dobrze słyszałem?! Dosłownie?! Nie... - Yaten znalazł się w jednym ze swoich koszmarów. - Przespałeś się z Serenity?!
- Różnie można to nazwać...
- Bęcwał!-zielonooki potrząsnął nim, jak kukiełką. - Ta dziewczyna nie była Ci nic winna! To nie mi zrobiłeś na złość!
- Puść - Seiya wyswobodził się z jego uścisku. - I tak mnie nie zrozumiesz.
- Więc przekonaj mnie!
- Nie chciałem jej wykorzystać. Zakochałem się i tak wyszło. On też mnie kocha, ale nie che sprzeciwiać się matce.
- Nie daruję Ci tego! Odkręcisz wszystko i poślubisz kobietę, którą kochasz. Inaczej wywołam skandal i nie sądzę, by księżniczka Księżyca była hipokrytką i zaprzeczyła waszemu romansowi. Stoi?
- Stoi...
****
  Wenus siedziała z otwartymi usteczkami pomiędzy swoją matką, a złotowłosą Sere. Czuła się, jakby płynęła na puchowym, miękkim obłoku. Seiya właśnie unieważnił ich zaręczyny, więc mogła pozbyć się brzemienia w postaci pierścionka zaręczynowego.
- Ciężko mi przyjąć tę wiadomość, bo liczyłam, że zostaniesz moim zięciem - blondwłosa władczyni westchnęła ze smutkiem. - Jednak matka Serenity aprobuje wasz związek i nie robiła przeszkód w zerwaniu poprzednich zaręczyn i ja też nie będę. Minako, co Ty masz do powiedzenia.
-J a?...To znaczy... - wstała z miną cierpiącej niewiasty. - Ubolewam nad stratą narzeczonego, ale nie mogę stać na drodze do waszego szczęścia - załkała teatralnie.
Ucałowała Sere w policzek, uścisnęła niedoszłego męża oraz powolnym, dostojnym krokiem wyszła z gabinetu.
- I jak? - Yaten czekał na nią za drzwiami.
- Równie dobrze, jak u Cibie - uśmiechnęła się kokieteryjnie.
Nagle wybuchnęła perlistym śmiechem i musieli uciekać przed zdemaskowaniem ich spisku.
****
  Szli przez łąkę porośniętą wysoką trawą. Minako z trudem pokonywała porośniętą kwiatami ścieżkę, bo jej błękitna suknia zaczepiała o ostre kamyki. Srebrnowłosy podał jej dłoń, gdy wchodzili na wzniesienie. Następnie rozłożył czerwony koc w kratkę i wyjął z kosza przekąski oraz butelkę wina. Podał dziewczynie kieliszek i napełnił nęcącym trunkiem.
- Za co pijemy, wspólniczko?
- Hmmm...za wolność...
- Zaczekaj - wstrzymał toast. - Skoro ja jestem najlepszą partią i Ty w końcu też, to może... - przerwał zdanie, patrząc na nią zagadkowo.
- Nieee... - zakończyli równocześnie, a brzęk kieliszków rozniósł się echem na łonie natury, która skryła parę zatwardziałych singli.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz