W tle Serenity i Seiya
Małżeństwo,
instytucja łącząca dwoje kochających się ludzi, a może budzące
grozę więzienne kraty? Na pewno trudno jest sprecyzować jednym
zdaniem to słowo. U każdego wywołuje inne emocje i niekoniecznie
pozytywne. Zatem, ile skojarzeń, tyle samo definicji.
Gdyby
tak zadać sobie inne pytanie, mające na celu rozwikłanie
odwiecznego sporu. Jak ważne dla człowieka jest posiadanie
dokumentu, upewniającego go o zmianie stanu cywilnego? Co tak
naprawdę, akt zawarcia małżeństwa jest nam w stanie
zagwarantować? Poczucie bezpieczeństwa? Miłość, aż po kres
naszych dni? Stabilizację finansową?
Jeśli
na każde z tych pytań miałby odpowiedzieć pewien młody,
srebrnowłosy mężczyzna, to odpowiedź zawsze brzmiałaby tak samo:
NIE.
Yaten
Kou nie był typem pokornego chłopca. Nie pozwalał, by kobiety
grały mu na nosie, czy też traktowały jak zabawkę. Wiedział, iż
przyciąga je niczym magnes najdrobniejsze kawałeczki metalu. Ku
nieszczęściu niewieścich serc, przystojny generał trzymał się
jednej zasady:”Wszystko, co związane ze ślubem jest mi obce.”
Skąd takie postanowienie u młodzieńca, który dopiero
wkraczał w towarzyskie kręgi? Miała w tym swój udział
urocza, młoda dama. Jedyna przedstawicielka płci przeciwnej, której
ufał nasz bohater. Jego najlepsza przyjaciółka z
dzieciństwa-Minako. Oboje zdecydowali, że jak najdłużej pozostaną
w stanie wolnym. Jeśli się da, to nawet na zawsze.
Yaten
razem ze swoim starszym bratem Seiyą byli w drodze na Wenus. Zostali
zaproszeni na bal z okazji zakończenia lata i dostali zgodę na
wyjazd. Młodszy Kou rozmyślał podczas podróży, czy jego
przyjaciółka bardzo się zmieniła. Nie widział jej trzy
lata, ale często do siebie pisali. Godzinami śmiał się do łez,
kiedy opisywała w jaki sposób pozbyła się kolejnego
kandydata na męża. Naturalnie, uwielbiała przelotne romanse, jak
na księżniczkę planety miłości przystało. Jednak na dźwięk
słowa „ślub” dostawała zawrotów głowy.
Bracia
dotarli na miejsce i zostali godnie przyjęci przez rodziców
Miny. Władczyni nie była powściągliwą kobietą, a wręcz
przepadała za rozmową. Nawet przy kolacji raczyła gości swoimi
opowieściami, lecz srebrnowłosy zdawał się nie słuchać. Popijał
wino i obserwował słodką blondynkę, która siedziała po
przeciwnej stronie, uśmiechając się do niego dyskretnie. Wiedział,
że to był ona. Chociaż zmieniła się, wszędzie by ją poznał.
Duże, błękitne oczy ukryte pod wachlarzem jedwabistych rzęs.
Kuszące, malinowe usta oraz długie blond włosy, to były atuty,
którym nie oparłby się żaden mężczyzna.
Znał
ją na wylot, dlatego jej uśmiech nie dawał mu spokoju. Coś przed
nim ukrywała i najwyraźniej bawiła ją ta świadomość.
-
Ładną masz koleżankę - Seiya odezwał się do brata najciszej,
jak mógł.
-
Zapomnij, nie masz szans - Yaten posłał mu wrogie spojrzenie.
-
Czyżbyś był zazdrosny? Chyba jeszcze nie skorzystałeś z jej
uroków - syknął uszczypliwie.
-
Zamknij się! Minako nie jest dla Ciebie, bo ze wszystkich kobiet,
które do tej pory miałeś posiada mózg!
-
Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi - brunet nie
bardzo przejmował się uwagami brata. - Chciałbyś się założyć?
-
Nie będę się o nią zakładał, rozumiesz?! Ostrzegam Cię ,Seiya.
Nie rób niczego głupiego.
Po
kolacji bracia rozeszli się do swoich komnat, ale po kilku minutach
srebrnowłosy usłyszał pukanie. W drzwiach stał napompowany do
granic możliwości lokaj, który wręczył mu kopertę i bez
pożegnania odszedł.
Chłopak
rozwinął tajemniczą wiadomość, lecz nie był zdziwiony nadawcą.
Za
5 minut przy fontannie w ogrodzie.
M.
-
Wreszcie - stwierdził z satysfakcją.
Minako
czekała na niego przy fontannie, muskając palcami lodowatą wodę.
Wciąż była ubrana w brzoskwiniową suknię, podkreślającą jej
delikatną cerę.
-
Yaten-kun - odwróciła się, słysząc szelest trawy.
-
Dobrze Cię znów widzieć - przytuliła się.
-
Ciebie też, Mina-chan - obrócił ją wokół. -
Zmieniłaś się.
-
Ty też przystojniaku - chytry uśmieszek zagościł na jej twarzy. -
Domyślasz się, że nie ściągnęłam Cię tu z byle powodu.
-
Myślałem, że chciałaś popatrzeć w moje zniewalające oczy.
-
Ale wtedy nie byłby to byle powód - uśmiechnęła się
szerzej oraz usiadła na betonowej posadzce.
-
Dotrzymałaś obietnicy? - także usiadł.
-
Oczywiście, ale Ty chyba nie dotrzymasz - spoważniała.
-
Przestań żartować - zdenerwował się.
Na
tyle poważnie traktował ich wspólne postanowienie, że słowa
dziewczyny nie trafiały do niego.
-
Ja naprawdę nie żartuję. Usłyszałam ostatnio coś, co ma związek
z Tobą. Uznałam, że powiem Ci ze względu na naszą przyjaźń.
-
Mów, bo odchodzę od zmysłów - wytrzeszczył swe kocie
oczy.
-
Jutro jest bal, ale nie zorganizowaliśmy go tylko z okazji
zakończenia lata. Gościem honorowym będzie królowa Selene z
córką, księżniczką Serenity. Widzisz...przyjacielu.
Następczyni tronu Księżyca, to Twoja przyszła narzeczona.
Teraz
nie było wiadomo, czy to jasne światło gwiazd, czy też chłopak
pobladł. Poderwał się na równe nogi, oszołomiony nowiną.
-
Dopiero przyjechałem, a Ty usiłujesz zabawić się moim kosztem!
Nie rób tego więcej!
-
Yaten... - podtrzymała go za ramię, ale odepchnął ją. - Nigdy
nie zażartowałabym sobie z tak poważnej sprawy! Widzisz, żebym
się śmiała?!
Nie
widział i bardzo żałował. Wiele by oddał, aby w jej ochach
dostrzec chociaż iskierkę radości.
-
Jak to możliwe? - złapał się za głowę. - Przecież nie odmówię
córce królowej!
-
Właśnie, ale znajdziemy na to rozwiązanie.
****
Kou
wnikliwie przypatrywał się Serenity, która stała przy boku
matki witającej się z rodzicami Minako. Nie mógł
powiedzieć, że księżniczka nie była piękna, bo na tle
zaproszonych panien wyróżniała się urodą. Złoty
półksiężyc lśnił na jej czole, lecz nawet dla tak
atrakcyjnej dziewczyny nie zamierzał porzucać kawalerstwa.
-
Wyceniasz wroga? - Mina przystanęła po jego prawej stronie,
zasłaniając twarz wachlarzem. - Śliczna prawda?
-
Rzeczywiście, niesamowita suknia.
-
Uwielbiam Twoje poczucie humor, ale teraz bądźmy poważni...
-
Cały czas jestem - odparł surowym tonem,
Jednak
w ten sposób mógł okłamać obcych ludzi, lecz nie ją.
-
Zaraz zaczną się tańce. Poprosisz Serenity do walca, a później
mały odbijany. Będę tańczyła z Twoim bratem.
-
Co? Zaproponował Ci to?! Ostrzegałem go...
-
Tak, ale nie martw się. Potrafię o siebie zadbać. Zresztą, Twój
brat jest nawet słodki.
-
Słodki? - skrzywił się i wypiął język na znak obrzydzenia.
Zielonooki
uległ namowom Wenus i poprosił księżniczkę do tańca. Podobało
mu się, że dała się prowadzić i każdy krok stawiała z płynną
lekkością. Rumieniła się, kiedy wyłapał, iż na niego zerka.
Natomiast jej buzia spłonęła szkarłatem, gdy jej wzrok zatrzymał
się na brunecie. Yaten wyczuł, że to odpowiedni moment na zamianę
partnerów.
Teraz
w swych ramionach trzymał Minako, która łapała powietrze.
-
Umiesz o siebie zadbać, tak? - zachichotał. - Tylko mi nie zemdlej.
-
To efekt rozmowy z Twoim sprośnym braciszkiem. Módl się,
żeby księżniczka nie zwiała z krzykiem. Popatrz, cała płonie.
-
Widocznie Seiya zdążył rozgrzać ją swoim rozbuchanym
temperamentem. Rumieńce są rezultatem wymiany spojrzeń.
-
Strach pomyśleć, co by było, gdyby zostali sami - wykonała
zgrabny piruet.
-
Mina-chan,jeszcze nie jadłem kolacji.
-
Pohamuj swój apetyt. Czy czasem ręka Seiyi nie zjechała w
nieodpowiednie miejsce?
Brunet
istotnie zachowywał się zbyt śmiało, jak na salony. Jego dłoń
spoczywała na biodrach Serenity.
-
Skoro jej to nie przeszkadza - srebrnowłosy nie widział w tym nic
zdrożnego.
-
To Twoja przyszła żona - droczyła się z nim.
-
Nie zostanie nią! A Ty mi pomożesz - przycisnął partnerkę do
siebie.
-
Podtrzymaj mnie - osunęła się w jego ramiona, machając
wachlarzem.
-
Źle się czujesz?!
-
Improwizuję. Wyprowadź mnie na taras.
-
Kobieto, jesteś nieprzewidywalna.
Znaleźli
się sami na tarasie, z dala od spojrzeń gości. Mina cudownie
ozdrowiała, więc mogła wyjawić przyjacielowi swój plan.
-
Chcę Ci uratować skórę, ale musisz mnie słuchać -
zaznaczyła na wstępie.
-
Mam nadzieję, że nie masz w planach zabójstwa.
-
Nie,ale Twój brat nam się przyda. Jest kobieciarzem, co ma
wypisane na twarzy. Wystarczyłoby go odpowiednio ukierunkować i
rozkochałby w sobie księżniczkę. Przedstawisz mu to w samych
superlatywach. Na pewno ulegnie.
-J
esteś szalona, ale ja po stokroć bardziej, bo wchodzę w to...
****
Tydzień
później
Szybki
stukot obcasów huczał po całej długości korytarza. Służba
ze zdziwieniem patrzyła na rozwiane blond włosy.
Minako
wtargnęła do pokoju Yatena, lecz nie przewidziała takiego
powitania. Mężczyzna stał na środku komnaty kompletnie nagi.
-
Cholera! - tylko tyle wykrztusiła, zanim odwróciła się z
palącymi policzkami i uderzyła nosem o drzwi.
-
Gdybym Cię nie znał, to pewnie bym się obraził - odzyskał
pewność siebie oraz naciągnął spodnie. - Możesz się odwrócić,
chociaż i tak już wszystko widziałaś.
-
Daruj sobie – mruknęła. - Podobno się ubrałeś! - krzyknęła z
wyrzutem, gdy dalej prezentował umięśniony tors.
-
Nie bądź taka wstydliwa - stanął za jej plecami. - Co Cię do
mnie sprowadza?
-
To! - wyciągnęła serdeczny palec, na którym błyszczał
złoty pierścionek.
-
Ładny, skąd masz?
-
Od Twojego brata idioty! Co ten kretyn wyprawia?! Miał się zając
Serenity!
Ilość
decybeli, jaką włożyła w to zdanie, prawie obaliła
srebrnowłosego na podłogę.
-
Nie mam pojęcia, co wymyślił, ale się dowiem - rozzłościł się
nie na żarty.
-
Moi rodzice stwierdzili, że Seiya nadaje się na męża! Dobrze, nie
przeczę. Tylko czemu do licha mojego?! - tupnęła nerwowo nogą.
-
Porozmawiam z nim, ale nie histeryzuj.
Kou
sam powoli tracił jedyne koło ratunkowe, jakie miał. Nie dość,
że był w tarapatach, to dołączyła do niego Mina.
****
W
komacie Seiyi było pusto, ale jego brat rozgościł się sam. Nie
pojmował działań bruneta, bo dogadali się kilka dni temu.
Najwidoczniej niebieskooki nie rozumiał słowa „umowa”.
-
Mamy do pogadania-Yaten nie tracił czasu, gdy starszy Kou
przekroczył próg pokoju.
-
Akurat teraz? Jestem zmęczony-wyjął z kieszeni papierosa,lecz ten
wytrącił mu go z ręki i wdeptał w dywan.
-
Co jest?!
-
Oświadczyłeś się Minako! Po co?!
-
Mam ochotę się ustatkować, nie można? Wyrównamy rachunki.
Ja będę miał narzeczoną i Ty też, sprawiedliwe..
-
O czym Ty majaczysz? Jakie wyrównywanie rachunków?!
Nigdy nie spałem z Minako, rozumiesz?!
-
Chyba zbyt dosłownie je wyrównałem - Seiya powiedział na
głos to, co myślał.
-Dobrze
słyszałem?! Dosłownie?! Nie... - Yaten znalazł się w jednym ze
swoich koszmarów. - Przespałeś się z Serenity?!
-
Różnie można to nazwać...
-
Bęcwał!-zielonooki potrząsnął nim, jak kukiełką. - Ta
dziewczyna nie była Ci nic winna! To nie mi zrobiłeś na złość!
-
Puść - Seiya wyswobodził się z jego uścisku. - I tak mnie nie
zrozumiesz.
-
Więc przekonaj mnie!
-
Nie chciałem jej wykorzystać. Zakochałem się i tak wyszło. On
też mnie kocha, ale nie che sprzeciwiać się matce.
-
Nie daruję Ci tego! Odkręcisz wszystko i poślubisz kobietę, którą
kochasz. Inaczej wywołam skandal i nie sądzę, by księżniczka
Księżyca była hipokrytką i zaprzeczyła waszemu romansowi. Stoi?
-
Stoi...
****
Wenus
siedziała z otwartymi usteczkami pomiędzy swoją matką, a
złotowłosą Sere. Czuła się, jakby płynęła na puchowym,
miękkim obłoku. Seiya właśnie unieważnił ich zaręczyny, więc
mogła pozbyć się brzemienia w postaci pierścionka zaręczynowego.
-
Ciężko mi przyjąć tę wiadomość, bo liczyłam, że zostaniesz
moim zięciem - blondwłosa władczyni westchnęła ze smutkiem. -
Jednak matka Serenity aprobuje wasz związek i nie robiła przeszkód
w zerwaniu poprzednich zaręczyn i ja też nie będę. Minako, co Ty
masz do powiedzenia.
-J
a?...To znaczy... - wstała z miną cierpiącej niewiasty. - Ubolewam
nad stratą narzeczonego, ale nie mogę stać na drodze do waszego
szczęścia - załkała teatralnie.
Ucałowała
Sere w policzek, uścisnęła niedoszłego męża oraz powolnym,
dostojnym krokiem wyszła z gabinetu.
-
I jak? - Yaten czekał na nią za drzwiami.
-
Równie dobrze, jak u Cibie - uśmiechnęła się
kokieteryjnie.
Nagle
wybuchnęła perlistym śmiechem i musieli uciekać przed
zdemaskowaniem ich spisku.
****
Szli
przez łąkę porośniętą wysoką trawą. Minako z trudem
pokonywała porośniętą kwiatami ścieżkę, bo jej błękitna
suknia zaczepiała o ostre kamyki. Srebrnowłosy podał jej dłoń,
gdy wchodzili na wzniesienie. Następnie rozłożył czerwony koc w
kratkę i wyjął z kosza przekąski oraz butelkę wina. Podał
dziewczynie kieliszek i napełnił nęcącym trunkiem.
-
Za co pijemy, wspólniczko?
-
Hmmm...za wolność...
-
Zaczekaj - wstrzymał toast. - Skoro ja jestem najlepszą partią i
Ty w końcu też, to może... - przerwał zdanie, patrząc na nią
zagadkowo.
-
Nieee... - zakończyli równocześnie, a brzęk kieliszków
rozniósł się echem na łonie natury, która skryła
parę zatwardziałych singli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz