-Poroniła...-Ami
dokończyła, spuszczając głowę.
Yaten znieruchomiał,
kompletnie nie rozumiał słów, które z trudem do niego
dotarły, zostawiając głęboką ranę na sercu. Nie miał pojęcia,
że Minako była w ciąży! Zresztą, zachowywał się normalnie i na
pewno powiedziałaby mu o swoim wyjątkowym stanie. Zawsze czytał w
niej, jak w otwartej księdze. Widział, kiedy kłamie albo coś
ukrywa. Nic się ostatnio nie działo, zauważyłby...Zatem, oboje
byli nieświadomi szczęścia, które utracili zanim zaczęli
się nim cieszyć.
Usiadł powoli na szpitalnym krześle. Nie
wiedział, co powiedzieć, nie reagował na wołanie Taikiego. Nie
potrzebował niczyjego współczucia, zwłaszcza najstarszego z
braci. Co on niby wiedział o starcie? Całe jego życie było
poukładane, harmonijne, wręcz idealne. Zawsze postępował według
zasad, nawet skończył uniwersytet. Czy ten facet miał wady?
Możliwe, ale w tym momencie nie nadawał się na
pocieszyciela.
Srebrnowłosy poderwał się raptownie z miejsca i
wybiegł na zewnątrz. Dłużej już nie był w stanie znieść
szpitalnej atmosfery, charakterystycznego zapachu, który nie
pozwalał mu oddychać. Poczuł dłoń brata na ramieniu, ale strącił
ją momentalnie. Emocje wiązały mu gardło albo wybrały inną
drogę by wypłynąć. Oczy stawały się mokre, więc wytarł je
rękawem. Wygrzebał w kieszeni papierosy i zapalniczkę, a po chwili
na wietrze unosił się szary dym.
Szatyn wciąż milczał,
bacznie obserwując załamanego Yatena. Jego reakcja wydawała mu się
dziwna, dlatego wolał pilnować, żeby nie zrobił czegoś
głupiego.
-Gdzie są dzieci?-zielonooki przełam ciszę.
-Nie
martw się, Seiya i Mako pogonili Misao. Dzieciom nic się nie stało,
są pod opieką naszego brata.
Mężczyzna kiwnął głową,
zaciągając się. Nadal wpatrywał się w dal pustym
wzrokiem.
-Yaten, ona żyje-Taiki postanowił zrobić krok do
przodu.-Gdybyś był na jej miejscu, to zrobiłbyś to samo.
-Bo powinienem być
na jej miejscu! Co z tego, że znowu posiadamy swoje moce, skoro
okazały się bezużyteczne!
-Co Ty mówisz?!-brązowowłosy
potrząsnął młodszym bratem.-Dzięki tym bezużytecznym mocom
Seiya uratował nie tylko swojego syna, ale także Twoje dzieci!
Wyobraź sobie, że musiałbyś spojrzeć Minako w oczy i powiedzieć
jej, że Mai i Hiro stała się krzywda! Co wtedy?! Twoja żona wie
jakie ryzyko wiąże się z byciem czarodziejką.
-Śmierć mojego
dziecka nazywasz ryzykiem?!-chwycił go za końce marynarki.-Słyszysz
w ogóle, co mówisz?!
-Tak!-wyswobodził się z
silnego uścisku.-Zrozum, nie cofniemy czasu! Teraz jesteś
rozgoryczony, ale Minako się poświęciła i dzięki temu maluchy są
z nami.
Yaten rzucił niedopałek na ziemię, przydeptując go
butem. Spuścił głowę, lecz miał swoje zdanie. Nigdy nie mówił
tego głośno, ale nie podobało mu się, że Mina przyjęła z
powrotem pałeczkę do transformacji. On i jego bracia mogli stanąć
w obronie Ziemi. Wróg miał porachunki z nimi, a nie z
czarodziejkami. Przeklinał w myślach, że sprawy potoczyły się w
ten sposób. Przed oczami ciągle widział Sailor Mars, która
wymierza atak w rozpędzoną Wenus.
-Zapłaci mi za to-powiedział
pod nosem.
-Co?
-Rei Hino pożałuje, że ze mną zadarła. Nie
wiem, ile zajmie mi to czasu, ale zapłaci za całe zło, które
nam wyrządziła!
-Uspokój się!-Taikiemu nie podobała się
chęć zemsty.-Co na tym zyskasz? Popatrz na Seiyę, on nie widział
swojej córki od lat. Nie wiadomo, czy w ogóle ją
odnajdzie, a nigdy nie słyszałem słowa o zemście.
-Wiesz jaka
jest różnica?! Nikt nie odbierze mu nadziei, że kiedyś ją
odnajdzie! Nikt nie powiedział mu wprost, że jego dziecko nie żyje!
Nie będę stał z boku i przytakiwał jak osioł, że wszystko jest
w porządku, bo do cholery nie jest! Ciągle mi zarzucacie, że
jestem bezczelny. Możliwe, ale to się czasem nazywa szczerość!
Dlatego twierdzę, że Hino to zdrajczyni! Seiya już płaci za swoją
głupotę i nie zdziwię się, gdy kolejna niespodzianka spadnie mu
na głowę, zostawiając guza!
Szatyn chciał coś powiedzieć,
ale młodszy Kou nie pozwolił mu się trącić.
-Nie praw mi
kazań! Porady też są zbyteczne, bo do tej pory jakoś mi nie
pomagały! A teraz wybacz, wracam do żony-zakończył ostro i
zawrócił do budynku.
Z kolei Taiki był
w szoku, ale uznał, iż nie zaszkodzi mieć na oku awanturniczego
brata. Dlatego odczekał chwilę i też wrócił do środka.
****
Mako siedziała w
salonie nad filiżanką kawy. Wcześniej nie miała okazji zawitać w
domu Minako, chociaż wolałaby aby okoliczności byłby
przyjemniejsze. Po skończonej walce, a raczej odwrocie wroga,
pomogła Seiyi z dziećmi i poinformowała Usagi o całym zajściu.
Spodziewała się, że jej przyjaciółka zdenerwuje się, ale
ta wrzeszczała do słuchawki jak opętana. Kiedy dowiedziała się,
że Seiya jest z małym, to wściekła się bardziej. Obwiniała
niewinnego mężczyznę o najgorsze, a potem rozłączyła się. Kino
wytrzeszczyła oczy i odłożyła słuchawkę. Rozumiała, że Usa
przeszła załamanie, ale zmiana w heterę na obcasach nie była
dobrym posunięciem.
Kobieta usłyszała dzwonek do drzwi i
pobiegła otworzyć. Ledwo zdążyła je uchylić, a wpadły na nią
z taką siłą, że cudem utrzymała się na nogach.
-Gdzie moje
dziecko?!-Tsukino z miną wściekłego psa rzuciła torebkę na
stół.
-Nie krzycz, Ichi śpi-szatynka pokręciła
głową.-Co się z Tobą dzieje?
-Nie wyjdę stąd bez synka! Nie
zostanie pod jednym dachem z tym...z tym...
-Ten, którego
imię tak trudno Ci wypowiedzieć jest jego ojcem. Mam takie same
prawa-brunet wyszedł z sypialni i oparł się o ścianę.
Nie
chciał, żeby mały słyszał krzyki, więc mówił bardzo
spokojnie.
-Później rozstrzygniemy jakie masz
prawo!
-Usagi-chan, przestań!-Mako nie wytrzymała.-Chodź ze
mną-wzięła rozzłoszczoną blondynkę pod ramię, a mężczyźnie
posłała porozumiewawcze spojrzenie.
-Co Ty
wyprawiasz?!-wrzasnęła, kiedy zostały same.-Seiya uratował
waszego syna. Waszego! Rozumiesz?! Nie widziałaś, co się tam
stało. Minako jest w szpitalu, bo Rei ją zaatakowała...
-Rei?!-Usa aż
wstała z wrażenia.-O czym Ty mówisz?!
-Przykro mi
Usagi-chan, ale Rei przeszła na stronę wroga. Pewnie nie
uwierzyłabym, gdybym nie była świadkiem, ale taka jest
prawda.
Złotowłosa zamyśliła się, po czym jej oczy zalśniły
zimnym blaskiem.
-Jeżeli kochanka mojego męża walczy po złej
stronie, to myślisz, że on...
-Na litość boską,
oszalałaś?!-szatynka załamała ręce.-Cierpisz, ale nie masz
pewności, że był jakiś romans.
-Wiem, co widziałam!
-Albo
zobaczyłaś coś, co ktoś chciał Ci pokazać-Mako zasugerowała
spisek.
Nie jedną noc spędziła na samotnych przemyśleniach i
jak dla niej, nie było żadnej zdrady tylko intryga. Komuś zależało
na rozstaniu pary, a Rei była częścią układanki.
-Nie rób
mi wody z mózgu.-Usagi nie dała sobie nic wytłumaczyć.-Już
postanowiłam.
-Co postanowiłaś?
-Złożyłam pozew o
rozwód.
-Powiedz, że żartujesz!-brązowowłosa krążyła
nerwowo po kuchni.-Dlaczego nie poradziłaś się mnie lub Ami?!
Myślałam, że jesteś dorosłą kobietą.
-Nie oceniaj mnie. Nie
będę żyła z człowiekiem, który kłamie i zdradza!-głos
jej zadrżał przy ostatnim słowie.
-Ciągle mówisz o
zdradzie, a co jeśli jej nie było?! Czemu nawet Minako i Hotaru są
po stronie Seiyi?!
-Może rzucił na
nie urok?-odpowiedziała kąśliwie.
-Wiesz co?!-Kino straciła
cierpliwość.-Na Ciebie pewnie też rzucił urok. Wcale się w nim
nie zakochałaś i wychodzi, że nie warto było ryzykować dla
miłości, która tak naprawdę nie istniała! Trzeba było
zostać z Mamoru! Mam rację, co nie?
Złotowłosa przełknęła
ślinę, a jej policzki poczerwieniały. Mimo, iż miała zranione
serce, to ono nadal należało do czarnowłosego muzyka. Jednak rozum
podpowiadał, że przez ostatnie lata była zwykłą zabawką.
-Wyjdę
stąd, zanim któraś z nas powie coś, czego będzie żałować.
Wrócę po Ichiego później.
Kou, który w tym
czasie był w pokoju gościnnym, nie słyszał rozmowy, ale huk drzwi
wyjściowych już tak. Pokręcił głową z niezadowolenia i
popatrzył na śpiącego syna. Coraz gorzej czuł się z myślą, że
mały najbardziej ucierpi na rozstaniu.
Chłopiec przekręcił się
na łóżku i otworzył oczy. Zaspany wzrok przeniósł
na siedzącego przed nim ojca.
-Wróciłeś?-zapytał
zachrypniętym głosikiem, rozglądając się po ścianach.-Czemu nie
jesteśmy w domu, tylko u Mai i Hiro? Jesteś moim tatą.
-Chodź
do mnie-Seiya przyciągnął małego, opierając brodę o jego
główkę.-Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy, dla mamy
też.
Ichi nie odpowiedział, tylko skubał smętnie końce
poszewki.
-Ej, młody!-połaskotał go i dopiero wtedy usłyszał
cichy śmiech.
-Dlaczego się pokłóciliście? Chcę, żeby
było jak dawniej.
-To skomplikowane-odparł wymijająco.
-Zawsze
tak mówicie, bo myślicie, że nic nie rozumiem.
-Obiecuję,
że wszystko wróci do normy.
-No to umowa!-mały rozrabiaka
wyciągnął prawą.
-Umowa-brunet zachował powagę.
Dotarło
do niego, że ma dla kogo walczyć. Jeśli dziesięć lat temu podbił
serce złotowłosej Odango, to odzyska ją teraz. Udowodni, że ich
wspólny los był od dawna zapisany w gwiazdach...
****
Dziewczyna o
długich, kruczoczarnych włosach stała z rękoma schowanymi w
kieszeniach i z zażenowaniem patrzyła na scenę, którą
właściwie sama wywołała. Cieszyła się, że na parkingu nie
kręciła się za wiele osób, bo inaczej byłyby świadkami
przedstawienia dramatycznego. Dwie kobiety szarpały się z
krótkowłosą blondynką, która usiłowała uciec do
auta, gdy zyskiwała przewagę. Zapierała się ze wszystkich sił,
byleby nie zrobić paru centymetrów do przodu.
-I co ja mu
powiem?! Cześć Kou, jak miło Cię widzieć! Miło? Właśnie
niemiło!-Haruka oparła się o drzwi auta.
-Wystarczy dzień
dobry-Setsuna pouczyła ją.
-Dobry też nie jest!
-Haruka!-nawet
Michiru zmęczył upór ukochanej.
-Naprawdę nie
mogę mu przywalić?
-Nie!!!-wszystkie try obstąpiły
nieprzejednaną wojowniczkę.
-Od rozwalonego nosa jeszcze nikt
nie umarł-obraziła się po raz setny.
-Koniec dziecinady!
Idziemy!-Hotaru przejęła dowodzenie.
Takie
przekomarzanie mogło trwać w nieskończoność, a ratowanie Ziemi
nie mogło czekać. Dlatego dotarły przed wrota posiadłości
Yatena. Natomiast szamocząca się niczym dzikie zwierze towarzyszka,
zamilkła wreszcie. Była na przegranej pozycji, więc robiąc z
siebie wariatkę przed marnym grajkiem, za którego uważała
Seiyę, postawiłoby ją w znacznie gorszym świetle. Dlatego
wyprostowała się i z pychą wymalowaną na twarzy, jak drzwi się
otwierają, a długowłosy mężczyzna ma minę jakby dostał
niestrawności.
-Boże, widzisz i nie grzmisz-wzniósł oczy
ku górze.
-To będzie kulturalna rozmowa-Kaio pomagała
ugodowo ręką.
-Sory, nie wiem gdzie Yaten trzyma świece. Mogą
być znicze?
-Zapłoną, ale na Twoim grobie!-Tenoh warknęła,
gotowa rzucić się na niego z pięściami.
-Ona tylko
żartuje-Saturn nadepnęła jej na nogę.-Możemy?
-Jasne, ale
trzymaj tatusia na smyczy.
Gdyby Meio nie zareagowała, popychając
blondynkę, to muzyk poczułby prawy sierpowy. Na szczęście outerki
nauczyły się przewidywać niekontrolowane odruchy Urana.
-Jeśli
przyszłyście powiedzieć jaką jestem świnią, chamem i draniem,
to szkoda waszego czasu. Tylko ja zam prawdę, ale to na pewno macie
gdzieś.
-Seiya, ja Ci wierzę-Hotaru położyła mu dłoń na
ramieniu, dodając otuchy.-Masz moje wsparcie, ale dziś jesteśmy tu
w innej sprawie.
-Tak, wiemy do
czego doszło z Rei, ale...-zielonowłosa chciała przejść do
głównego punktu, ale tylko zdenerwowała bruneta.
-Co
wiesz?! Nie masz bladego pojęcia, co się stało! Streszczajcie się,
bo jestem sam z dziećmi.
Kobieta przerzuciła oczami, rezygnując
z niebezpiecznego tematu. Pozwoliła, żeby Tomoe wyjaśniła cel ich
wizyty.
-Posłuchaj, chcemy Ci pomóc szukać córki.
Sam sobie nie poradzisz, ale musimy nauczyć się współpracować.
Proszę, zgódź się-spojrzała błagalnie w jego
ciemnogranatowe oczy.
-Ostatnia pomoc wyszła mi bokiem. Jestem
krok od rozwodu, a Minako leży w szpitalu.
-Co?! Ale jak?!
-Nie
mam siły na kolejne wyjaśnienia. Mako pojechała sprawdzić w jakim
jest stanie. Wróci, to się dowiesz się reszty-odpowiedział
niechętnie.
Odwrócił nerwowo głowę, bo usłyszał hałas
i gromadka dzieciaków zbiegła z góry. Mai nawet nie
zdziwiła obecność gości i uwiesiła się mężczyźnie na szyi,
uśmiechając się szeroko. Ichiro usiadł obok ojca, Hiro skrzyżował
ręce, patrząc nieufnie, a Emi schowała się za jego
plecami.
-Wujku, gdzie jest mama?-srebrnowłosa wtuliła się w
muzyka.
-Niedługo ją zobaczysz-wolał, żeby jego brat sam
wytłumaczył swoim dzieciom, co się wydarzyło.
Dla Haruki był
to niecodzienny widok. Miała okazję zobaczyć pociechy czarodziejek
o przeżyła lekki szok. Od razu zgadła, że chłopczyk o błękitnych
oczach to syn Usagi. Wydawał się uroczy i chętnie by się nim
zaopiekowała, gdyby nie drobny szczegół-to był również
syn Seiyi. Tego nie mogła zaakceptować. Siedziała jak na szpilkach
i przestraszyła się, kiedy Mai odważyła się do niej podejść.
-Ma
pani jakieś cukierki?
Chyba tylko Uranowi nie było do śmiechu,
bo morskowłosa zasłoniła usta, a Setsuna chichotała. Może to był
pierwszy krok do przełamania lodów?
****
Na dywanie
poniewierały się niedbale porozrzucane ubrania. Poprzewracane
kieliszki leżały na stoliku, a na dnie butelki widniały resztki
alkoholu. Pokój wyglądał tak, jakby odbyła się w nim
impreza, ale tylko jedna osoba miała powód do świętowania.
Kiedy kilka godzin wcześniej Rei zalewała się łzami, że
prawdopodobnie zabiła swoją przyjaciółkę. Mamoru słuchał
jej z przyklejonym do twarzy ironicznym uśmieszkiem. Początkowo
chciał posłać ją do diabła, gdy wyznała, że dzieci są
bezpieczne. Jednak wieść o krzywdzie Minako znacznie poprawiła mu
humor. Jeśli została unicestwiona, to przestanie węszyć i problem
z głowy. Poza tym, Yaten dostanie nauczkę i nie będzie zadzierał
nosa.
Usatysfakcjonowany Chiba widział same korzyści w ostatnim
ataku. Tylko jęcząca żałośnie Hino drażniła go coraz bardziej,
lecz była mu potrzebna. Przypomniał sobie, że kobieta ma słabą
głowę i zrobił jej mocnego drinka, a potem następnego...
Rozmowa
zamieniła się w pijacki bełkot i uciszył ją pocałunkiem.
Brunetka straciła kontrolę nad własnym ciałem, oddając każdy
pocałunek. Pozwoliła, by pozbawił ją garderoby, a krzyki
towarzyszące ich miłosnemu uniesieniu dotarły nawet do kuchni.
Dlatego Elza wściekła się i wybiegła z domu. Do odebrania Shony
ze szkoły zostały dwie godziny, ale lepiej było błąkać się po
ulicy, niż wysłuchiwać jak zdrajca Mamoru zabawia się w
najlepsze.
„Jak długo to jeszcze potrwa?”-pomyślała,
zatrzymując się przed sklepem muzycznym.
Na wystawie dostrzegła
najnowszą płytę Trzech Gwiazd.
„Kou, jak mogę Ci powiedzieć,
że ona jest blisko?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz