czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXIII


-Poroniła...-Ami dokończyła, spuszczając głowę.
Yaten znieruchomiał, kompletnie nie rozumiał słów, które z trudem do niego dotarły, zostawiając głęboką ranę na sercu. Nie miał pojęcia, że Minako była w ciąży! Zresztą, zachowywał się normalnie i na pewno powiedziałaby mu o swoim wyjątkowym stanie. Zawsze czytał w niej, jak w otwartej księdze. Widział, kiedy kłamie albo coś ukrywa. Nic się ostatnio nie działo, zauważyłby...Zatem, oboje byli nieświadomi szczęścia, które utracili zanim zaczęli się nim cieszyć.
Usiadł powoli na szpitalnym krześle. Nie wiedział, co powiedzieć, nie reagował na wołanie Taikiego. Nie potrzebował niczyjego współczucia, zwłaszcza najstarszego z braci. Co on niby wiedział o starcie? Całe jego życie było poukładane, harmonijne, wręcz idealne. Zawsze postępował według zasad, nawet skończył uniwersytet. Czy ten facet miał wady? Możliwe, ale w tym momencie nie nadawał się na pocieszyciela.
Srebrnowłosy poderwał się raptownie z miejsca i wybiegł na zewnątrz. Dłużej już nie był w stanie znieść szpitalnej atmosfery, charakterystycznego zapachu, który nie pozwalał mu oddychać. Poczuł dłoń brata na ramieniu, ale strącił ją momentalnie. Emocje wiązały mu gardło albo wybrały inną drogę by wypłynąć. Oczy stawały się mokre, więc wytarł je rękawem. Wygrzebał w kieszeni papierosy i zapalniczkę, a po chwili na wietrze unosił się szary dym.
Szatyn wciąż milczał, bacznie obserwując załamanego Yatena. Jego reakcja wydawała mu się dziwna, dlatego wolał pilnować, żeby nie zrobił czegoś głupiego.
-Gdzie są dzieci?-zielonooki przełam ciszę.
-Nie martw się, Seiya i Mako pogonili Misao. Dzieciom nic się nie stało, są pod opieką naszego brata.
Mężczyzna kiwnął głową, zaciągając się. Nadal wpatrywał się w dal pustym wzrokiem.
-Yaten, ona żyje-Taiki postanowił zrobić krok do przodu.-Gdybyś był na jej miejscu, to zrobiłbyś to samo.

-Bo powinienem być na jej miejscu! Co z tego, że znowu posiadamy swoje moce, skoro okazały się bezużyteczne!
-Co Ty mówisz?!-brązowowłosy potrząsnął młodszym bratem.-Dzięki tym bezużytecznym mocom Seiya uratował nie tylko swojego syna, ale także Twoje dzieci! Wyobraź sobie, że musiałbyś spojrzeć Minako w oczy i powiedzieć jej, że Mai i Hiro stała się krzywda! Co wtedy?! Twoja żona wie jakie ryzyko wiąże się z byciem czarodziejką.
-Śmierć mojego dziecka nazywasz ryzykiem?!-chwycił go za końce marynarki.-Słyszysz w ogóle, co mówisz?!
-Tak!-wyswobodził się z silnego uścisku.-Zrozum, nie cofniemy czasu! Teraz jesteś rozgoryczony, ale Minako się poświęciła i dzięki temu maluchy są z nami.
Yaten rzucił niedopałek na ziemię, przydeptując go butem. Spuścił głowę, lecz miał swoje zdanie. Nigdy nie mówił tego głośno, ale nie podobało mu się, że Mina przyjęła z powrotem pałeczkę do transformacji. On i jego bracia mogli stanąć w obronie Ziemi. Wróg miał porachunki z nimi, a nie z czarodziejkami. Przeklinał w myślach, że sprawy potoczyły się w ten sposób. Przed oczami ciągle widział Sailor Mars, która wymierza atak w rozpędzoną Wenus.
-Zapłaci mi za to-powiedział pod nosem.
-Co?
-Rei Hino pożałuje, że ze mną zadarła. Nie wiem, ile zajmie mi to czasu, ale zapłaci za całe zło, które nam wyrządziła!
-Uspokój się!-Taikiemu nie podobała się chęć zemsty.-Co na tym zyskasz? Popatrz na Seiyę, on nie widział swojej córki od lat. Nie wiadomo, czy w ogóle ją odnajdzie, a nigdy nie słyszałem słowa o zemście.
-Wiesz jaka jest różnica?! Nikt nie odbierze mu nadziei, że kiedyś ją odnajdzie! Nikt nie powiedział mu wprost, że jego dziecko nie żyje! Nie będę stał z boku i przytakiwał jak osioł, że wszystko jest w porządku, bo do cholery nie jest! Ciągle mi zarzucacie, że jestem bezczelny. Możliwe, ale to się czasem nazywa szczerość! Dlatego twierdzę, że Hino to zdrajczyni! Seiya już płaci za swoją głupotę i nie zdziwię się, gdy kolejna niespodzianka spadnie mu na głowę, zostawiając guza!
Szatyn chciał coś powiedzieć, ale młodszy Kou nie pozwolił mu się trącić.
-Nie praw mi kazań! Porady też są zbyteczne, bo do tej pory jakoś mi nie pomagały! A teraz wybacz, wracam do żony-zakończył ostro i zawrócił do budynku.

Z kolei Taiki był w szoku, ale uznał, iż nie zaszkodzi mieć na oku awanturniczego brata. Dlatego odczekał chwilę i też wrócił do środka.
****
Mako siedziała w salonie nad filiżanką kawy. Wcześniej nie miała okazji zawitać w domu Minako, chociaż wolałaby aby okoliczności byłby przyjemniejsze. Po skończonej walce, a raczej odwrocie wroga, pomogła Seiyi z dziećmi i poinformowała Usagi o całym zajściu. Spodziewała się, że jej przyjaciółka zdenerwuje się, ale ta wrzeszczała do słuchawki jak opętana. Kiedy dowiedziała się, że Seiya jest z małym, to wściekła się bardziej. Obwiniała niewinnego mężczyznę o najgorsze, a potem rozłączyła się. Kino wytrzeszczyła oczy i odłożyła słuchawkę. Rozumiała, że Usa przeszła załamanie, ale zmiana w heterę na obcasach nie była dobrym posunięciem.
Kobieta usłyszała dzwonek do drzwi i pobiegła otworzyć. Ledwo zdążyła je uchylić, a wpadły na nią z taką siłą, że cudem utrzymała się na nogach.
-Gdzie moje dziecko?!-Tsukino z miną wściekłego psa rzuciła torebkę na stół.
-Nie krzycz, Ichi śpi-szatynka pokręciła głową.-Co się z Tobą dzieje?
-Nie wyjdę stąd bez synka! Nie zostanie pod jednym dachem z tym...z tym...
-Ten, którego imię tak trudno Ci wypowiedzieć jest jego ojcem. Mam takie same prawa-brunet wyszedł z sypialni i oparł się o ścianę.
Nie chciał, żeby mały słyszał krzyki, więc mówił bardzo spokojnie.
-Później rozstrzygniemy jakie masz prawo!
-Usagi-chan, przestań!-Mako nie wytrzymała.-Chodź ze mną-wzięła rozzłoszczoną blondynkę pod ramię, a mężczyźnie posłała porozumiewawcze spojrzenie.
-Co Ty wyprawiasz?!-wrzasnęła, kiedy zostały same.-Seiya uratował waszego syna. Waszego! Rozumiesz?! Nie widziałaś, co się tam stało. Minako jest w szpitalu, bo Rei ją zaatakowała...

-Rei?!-Usa aż wstała z wrażenia.-O czym Ty mówisz?!
-Przykro mi Usagi-chan, ale Rei przeszła na stronę wroga. Pewnie nie uwierzyłabym, gdybym nie była świadkiem, ale taka jest prawda.
Złotowłosa zamyśliła się, po czym jej oczy zalśniły zimnym blaskiem.
-Jeżeli kochanka mojego męża walczy po złej stronie, to myślisz, że on...
-Na litość boską, oszalałaś?!-szatynka załamała ręce.-Cierpisz, ale nie masz pewności, że był jakiś romans.
-Wiem, co widziałam!
-Albo zobaczyłaś coś, co ktoś chciał Ci pokazać-Mako zasugerowała spisek.
Nie jedną noc spędziła na samotnych przemyśleniach i jak dla niej, nie było żadnej zdrady tylko intryga. Komuś zależało na rozstaniu pary, a Rei była częścią układanki.
-Nie rób mi wody z mózgu.-Usagi nie dała sobie nic wytłumaczyć.-Już postanowiłam.
-Co postanowiłaś?
-Złożyłam pozew o rozwód.
-Powiedz, że żartujesz!-brązowowłosa krążyła nerwowo po kuchni.-Dlaczego nie poradziłaś się mnie lub Ami?! Myślałam, że jesteś dorosłą kobietą.
-Nie oceniaj mnie. Nie będę żyła z człowiekiem, który kłamie i zdradza!-głos jej zadrżał przy ostatnim słowie.
-Ciągle mówisz o zdradzie, a co jeśli jej nie było?! Czemu nawet Minako i Hotaru są po stronie Seiyi?!

-Może rzucił na nie urok?-odpowiedziała kąśliwie.
-Wiesz co?!-Kino straciła cierpliwość.-Na Ciebie pewnie też rzucił urok. Wcale się w nim nie zakochałaś i wychodzi, że nie warto było ryzykować dla miłości, która tak naprawdę nie istniała! Trzeba było zostać z Mamoru! Mam rację, co nie?
Złotowłosa przełknęła ślinę, a jej policzki poczerwieniały. Mimo, iż miała zranione serce, to ono nadal należało do czarnowłosego muzyka. Jednak rozum podpowiadał, że przez ostatnie lata była zwykłą zabawką.
-Wyjdę stąd, zanim któraś z nas powie coś, czego będzie żałować. Wrócę po Ichiego później.
Kou, który w tym czasie był w pokoju gościnnym, nie słyszał rozmowy, ale huk drzwi wyjściowych już tak. Pokręcił głową z niezadowolenia i popatrzył na śpiącego syna. Coraz gorzej czuł się z myślą, że mały najbardziej ucierpi na rozstaniu.
Chłopiec przekręcił się na łóżku i otworzył oczy. Zaspany wzrok przeniósł na siedzącego przed nim ojca.
-Wróciłeś?-zapytał zachrypniętym głosikiem, rozglądając się po ścianach.-Czemu nie jesteśmy w domu, tylko u Mai i Hiro? Jesteś moim tatą.
-Chodź do mnie-Seiya przyciągnął małego, opierając brodę o jego główkę.-Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy, dla mamy też.
Ichi nie odpowiedział, tylko skubał smętnie końce poszewki.
-Ej, młody!-połaskotał go i dopiero wtedy usłyszał cichy śmiech.
-Dlaczego się pokłóciliście? Chcę, żeby było jak dawniej.
-To skomplikowane-odparł wymijająco.
-Zawsze tak mówicie, bo myślicie, że nic nie rozumiem.
-Obiecuję, że wszystko wróci do normy.
-No to umowa!-mały rozrabiaka wyciągnął prawą.
-Umowa-brunet zachował powagę.
Dotarło do niego, że ma dla kogo walczyć. Jeśli dziesięć lat temu podbił serce złotowłosej Odango, to odzyska ją teraz. Udowodni, że ich wspólny los był od dawna zapisany w gwiazdach...

****
Dziewczyna o długich, kruczoczarnych włosach stała z rękoma schowanymi w kieszeniach i z zażenowaniem patrzyła na scenę, którą właściwie sama wywołała. Cieszyła się, że na parkingu nie kręciła się za wiele osób, bo inaczej byłyby świadkami przedstawienia dramatycznego. Dwie kobiety szarpały się z krótkowłosą blondynką, która usiłowała uciec do auta, gdy zyskiwała przewagę. Zapierała się ze wszystkich sił, byleby nie zrobić paru centymetrów do przodu.
-I co ja mu powiem?! Cześć Kou, jak miło Cię widzieć! Miło? Właśnie niemiło!-Haruka oparła się o drzwi auta.
-Wystarczy dzień dobry-Setsuna pouczyła ją.
-Dobry też nie jest!
-Haruka!-nawet Michiru zmęczył upór ukochanej.

-Naprawdę nie mogę mu przywalić?
-Nie!!!-wszystkie try obstąpiły nieprzejednaną wojowniczkę.
-Od rozwalonego nosa jeszcze nikt nie umarł-obraziła się po raz setny.
-Koniec dziecinady! Idziemy!-Hotaru przejęła dowodzenie.

Takie przekomarzanie mogło trwać w nieskończoność, a ratowanie Ziemi nie mogło czekać. Dlatego dotarły przed wrota posiadłości Yatena. Natomiast szamocząca się niczym dzikie zwierze towarzyszka, zamilkła wreszcie. Była na przegranej pozycji, więc robiąc z siebie wariatkę przed marnym grajkiem, za którego uważała Seiyę, postawiłoby ją w znacznie gorszym świetle. Dlatego wyprostowała się i z pychą wymalowaną na twarzy, jak drzwi się otwierają, a długowłosy mężczyzna ma minę jakby dostał niestrawności.
-Boże, widzisz i nie grzmisz-wzniósł oczy ku górze.
-To będzie kulturalna rozmowa-Kaio pomagała ugodowo ręką.
-Sory, nie wiem gdzie Yaten trzyma świece. Mogą być znicze?
-Zapłoną, ale na Twoim grobie!-Tenoh warknęła, gotowa rzucić się na niego z pięściami.
-Ona tylko żartuje-Saturn nadepnęła jej na nogę.-Możemy?
-Jasne, ale trzymaj tatusia na smyczy.
Gdyby Meio nie zareagowała, popychając blondynkę, to muzyk poczułby prawy sierpowy. Na szczęście outerki nauczyły się przewidywać niekontrolowane odruchy Urana.
-Jeśli przyszłyście powiedzieć jaką jestem świnią, chamem i draniem, to szkoda waszego czasu. Tylko ja zam prawdę, ale to na pewno macie gdzieś.
-Seiya, ja Ci wierzę-Hotaru położyła mu dłoń na ramieniu, dodając otuchy.-Masz moje wsparcie, ale dziś jesteśmy tu w innej sprawie.

-Tak, wiemy do czego doszło z Rei, ale...-zielonowłosa chciała przejść do głównego punktu, ale tylko zdenerwowała bruneta.
-Co wiesz?! Nie masz bladego pojęcia, co się stało! Streszczajcie się, bo jestem sam z dziećmi.
Kobieta przerzuciła oczami, rezygnując z niebezpiecznego tematu. Pozwoliła, żeby Tomoe wyjaśniła cel ich wizyty.
-Posłuchaj, chcemy Ci pomóc szukać córki. Sam sobie nie poradzisz, ale musimy nauczyć się współpracować. Proszę, zgódź się-spojrzała błagalnie w jego ciemnogranatowe oczy.
-Ostatnia pomoc wyszła mi bokiem. Jestem krok od rozwodu, a Minako leży w szpitalu.
-Co?! Ale jak?!
-Nie mam siły na kolejne wyjaśnienia. Mako pojechała sprawdzić w jakim jest stanie. Wróci, to się dowiesz się reszty-odpowiedział niechętnie.
Odwrócił nerwowo głowę, bo usłyszał hałas i gromadka dzieciaków zbiegła z góry. Mai nawet nie zdziwiła obecność gości i uwiesiła się mężczyźnie na szyi, uśmiechając się szeroko. Ichiro usiadł obok ojca, Hiro skrzyżował ręce, patrząc nieufnie, a Emi schowała się za jego plecami.
-Wujku, gdzie jest mama?-srebrnowłosa wtuliła się w muzyka.
-Niedługo ją zobaczysz-wolał, żeby jego brat sam wytłumaczył swoim dzieciom, co się wydarzyło.
Dla Haruki był to niecodzienny widok. Miała okazję zobaczyć pociechy czarodziejek o przeżyła lekki szok. Od razu zgadła, że chłopczyk o błękitnych oczach to syn Usagi. Wydawał się uroczy i chętnie by się nim zaopiekowała, gdyby nie drobny szczegół-to był również syn Seiyi. Tego nie mogła zaakceptować. Siedziała jak na szpilkach i przestraszyła się, kiedy Mai odważyła się do niej podejść.
-Ma pani jakieś cukierki?
Chyba tylko Uranowi nie było do śmiechu, bo morskowłosa zasłoniła usta, a Setsuna chichotała. Może to był pierwszy krok do przełamania lodów?

****
Na dywanie poniewierały się niedbale porozrzucane ubrania. Poprzewracane kieliszki leżały na stoliku, a na dnie butelki widniały resztki alkoholu. Pokój wyglądał tak, jakby odbyła się w nim impreza, ale tylko jedna osoba miała powód do świętowania. Kiedy kilka godzin wcześniej Rei zalewała się łzami, że prawdopodobnie zabiła swoją przyjaciółkę. Mamoru słuchał jej z przyklejonym do twarzy ironicznym uśmieszkiem. Początkowo chciał posłać ją do diabła, gdy wyznała, że dzieci są bezpieczne. Jednak wieść o krzywdzie Minako znacznie poprawiła mu humor. Jeśli została unicestwiona, to przestanie węszyć i problem z głowy. Poza tym, Yaten dostanie nauczkę i nie będzie zadzierał nosa.
Usatysfakcjonowany Chiba widział same korzyści w ostatnim ataku. Tylko jęcząca żałośnie Hino drażniła go coraz bardziej, lecz była mu potrzebna. Przypomniał sobie, że kobieta ma słabą głowę i zrobił jej mocnego drinka, a potem następnego...
Rozmowa zamieniła się w pijacki bełkot i uciszył ją pocałunkiem. Brunetka straciła kontrolę nad własnym ciałem, oddając każdy pocałunek. Pozwoliła, by pozbawił ją garderoby, a krzyki towarzyszące ich miłosnemu uniesieniu dotarły nawet do kuchni. Dlatego Elza wściekła się i wybiegła z domu. Do odebrania Shony ze szkoły zostały dwie godziny, ale lepiej było błąkać się po ulicy, niż wysłuchiwać jak zdrajca Mamoru zabawia się w najlepsze.
„Jak długo to jeszcze potrwa?”-pomyślała, zatrzymując się przed sklepem muzycznym.
Na wystawie dostrzegła najnowszą płytę Trzech Gwiazd.
„Kou, jak mogę Ci powiedzieć, że ona jest blisko?”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz