Stalowo
błękitne chmury snuły się powoli na niebie, a jesienny wiatr
rozrzucał pożółkłe liście na ulicach. Po nocnej ulewie
charakterystyczna woń mokrej trawy drażniła nozdrza. Rozpędzone
auta wjeżdżały w kałuże, nie zważając na przechodniów.
Ofiarą
niefortunnego wypadku została młoda, jasnowłosa dziewczyna. Nie
zdążyła wykazać się refleksem i jej błękitne dżinsy pokryły
się jasnymi plamami. Rozłożyła bezradnie ręce, a przechodząca
obok grupka nastolatków zaśmiała się z nieszczęścia
blondynki. Nadjechał kolejny samochód i wbiegła na trawnik ,
unikając darmowej kąpieli błotnej. W końcu o jedną za dużo już
miała. Dodatkowo irytowała ją perspektywa rozmowy z Seiyą Kou. Co
mogło się wydarzyć, że zachciało mu się pogawędki? Dziwnie się
zachowywał, kiedy prosił o spotkanie, więc musiał mieć ważny
powód. Tylko nie przygotowała się mentalnie, stąd pojawiły
się wątpliwości, iż mógłby ją czymś zaskoczyć.
Dotarła
przed strzeżony budynek i zanim otworzyła usta, ochroniarz odezwał
się pierwszy.
-Pani Amiyake?-popatrzył na nią
podejrzliwie.
-Tak-wzięła ręce pod boki.
-Pan Kou czeka,
zapraszam-przepuścił dziewczynę, wskazując drogę.
„Zapisy
jak do Królowej Elżbiety, a ja taka nie ubrana.”-prychnęła
pod nosem i zapukała do drzwi.
Naturalnie otworzył
podekscytowany Seiya, który zlustrował gościa od góry
do dołu, zatrzymując wzrok na plamach.
-Nie pytaj,
dobrze?-zaznaczyła ostrzegawczo.-Niektórzy do transportu
używają komunikacji miejskiej albo własnych nóg.
Brunet
grzecznie posłuchał i wziął jej kurteczkę, odkładając na
wieszak. Naprawdę starał się być uprzejmy, musiał wypaść
przekonująco. Jeśli zraziłby do siebie opiekunkę córki, to
nie miałby gdzie szukać przemocy.
Natomiast Elzie nie spodobała
się obecność Yatena oraz Taikiego. Szatyn ukłonił się
nonszalancko, a drugi z braci uśmiechnął ironicznie. Poza tym,
wyczuwała tajemniczą aurę, panującą w pomieszczeniu. Zwiększyła
czujność, zaciskając dłonie na kolanach. Po raz drugi odmówiła
herbaty oraz poczęstunku, który proponował muzyk. Poprosiła,
aby od razy wyjawił przyczynę spotkania.
-Dobrze, powiem
wprost-przełknął nerwowo ślinę.-Uważam, a nawet jestem
przekonany, że dziewczynka, którą się opiekujesz jest moją
córką.
-Aha...-mruknęła, wbijając wzrok w
podłogę.
-Mówię poważnie, skąd ta mina?
-Dlaczego
tak sądzisz?-uniknęła odpowiedzi na jego pytanie.
-Dziesięć
lat temu...
-Znam historię-machnęła ręką.-Wiem, że Twoja
córka została porwana. Jakie masz dowody, że Shona to Twoje
dziecko?
-Gdybyś pozwoliła mi skończyć, to zrozumiałabyś.
Mała nosi medalik, który podarowałem córeczce. Nie
wierzę, że trafił do niej przypadkiem. Dlatego cała nadzieja w
Tobie-jego oczy ożywiły się.
Elza zmieszała się, a jej
tęczówki przygasły. Zbyt wiele od niej wymagali, a w jawny
sposób nie mogła pomóc.
-Nie jestem Ci potrzebna,
jeśli doszedłeś tak daleko-podniosła się z fotela.-Wybacz, muszę
iść-pobiegła po kurtkę.
Wówczas stało się coś, czego
bracia nie przewidzieli. Srebrnowłosy pierwszy uniósł głowę
do góry, bo wyczuł energię księżniczki. Różowy
motylek zatoczył koło nad przerażoną blondynką. Iskrzące
drobinki rozprysły wokół, następnie rażące światło
oślepiło całą czwórkę. Kakyuu przybrała postawę godną
władczyni, uśmiechając się znacząco.
-Dlaczego się
ukrywasz?-patrzyła na Elzę, jakby znała ją od lat.
Ta schowała
ręce w kieszeniach spodni, a jej usta wykrzywił się w bolesnym
grymasie. Zaczęła wypowiadać formułę w obcym języku i złota
poświata otoczyła smukłą sylwetkę opiekunki. Nawet Taiki myślał,
że śni. Silny strumień mocy opadł, a Trzy Gwiazdy przekonały
się, co znaczy przewrotność losu. Przed nimi ukazała się
wojowniczka w złotej zbroi o długich, ognistych włosach-legendarna
Galaxia we własnej osobie.
Mężczyźni
ustawili się pozycji gotowej do walki, lecz czerwonowłosa
powstrzymała ich.
-Zaczekajcie! Ona nie ma złych
zamiarów-zasłoniła własnym ciałem Galaxię.
-Była
naszym wrogiem i co?! Wpadła na ciasteczka?!-Yaten nie wierzył w
dobre intencje kobiety.-Przez cały czas się ukrywała, więc mogła
knuć po kątach. Przecież wiemy, do czego jest zdolna.
-Niech
udowodni, że jej obecność nie jest złym zwiastunem-szatyn
wyniośle spojrzał na wojowniczkę.-Zniszczyła naszą planetę,
zabijała bez żadnych skrupułów. Na koniec znowu znalazła
się wśród nas, po co?
-Nie zaatakowała was do tej
pory-Kakyuu upierała się dalej.-Dzięki Sailor Moon już nie ma w
niej zła. Zresztą, zorientowałabym się. Pozwólmy, żeby
sama wytłumaczyła.
Galaxia zrównała się z władczynią
planety pachnących oliwek i ze zmieszaną miną patrzyła na
muzyków.
-Wszystko, co powiedziała wasza księżniczka
jest prawdę. Nie zrobiłam i nie zrobię nikomu krzywdy. Moja wizyta
na Ziemi nie ma nic wspólnego z żadnym konfliktem. Wykonuję
misję.
-Jaką?!-w Seiyi coś pękło. Powoli domyślał się
prawdziwego celu i prawie trafił.-Kręcisz się wokół tej
małej, co utwierdza mnie w przekonaniu, że to moja córka!
Nie zajmowałabyś się zwykłym dzieckiem, prawda?! Od kiedy wiesz?!
Na co ta szopka?! No odpowiedz!
-Prosiłam, żebyś spuścił z
tonu!-księżniczka próbowała go przystopować.
-W
porządku, rozumiem. Ma prawo być wściekły, ale ja naprawdę nie
mogłam nic powiedzieć. Strzegę bezpieczeństwa Shony.
-Ułatwisz
mi z nią kontakt, nie odpuszczę! Poza tym, nie obejdzie się bez
spotkania z człowiekiem, który prawnie jest jej
ojcem.
Galaxia czuła jak zalewa ją fala zimnego potu. Przysiadła
na brzegu kanapy oraz postanowiła wyznać najgorszy szczegół
historii.
-Widzisz...No nie będziesz zachwycony-poczerwieniała.-W
świetle prawa opiekunem dziewczynki jest...Mamoru Chiba...-zamknęła
oczy, czekając na wybuch gniewu.
Czarnowłosy ukrył twarz w
dłoniach. Minęło kilka minut zanim doszedł do siebie. Jego
tęczówki pociemniały, a Yaten z Taikim już wiedzieli, że
kolejne problemy zbliżają się wielkimi krokami.
-Mam z kimś do
pogadania, który idzie ze mną?
-Obaj-srebrnowłosy
poklepał go po plecach.-Może wtedy nikogo nie zabijesz.
Haruka założyła
wygodne dresy i zawiązała sznurówki adidasów.
Szykowała się na trening, a później miała spędzić czas z
Michiru. Korzystały z okazji, że Hotaru zmienił się plan na
uczelni i zajęcia kończyła wieczorem. Natomiast Setsuna umówiła
się z narzeczonym.
Blondynka szła do łazienki, gdy usłyszała
dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się gości, dlatego pomyślała,że
morskowłosa mogła czegoś zapomnieć. Pobiegła otworzyć, bo
dzwonienie nasilił się, doprowadzając ją do irytacji. Szarpnęła
za klamkę i widok braci Kou sprawił, iż wiele emocji przemknęło
przez lico wojowniczki. Złość, nienawiść, zaskoczenie,
ciekawość, chociaż chęć wykorzystania nowych chwytów też
się przewinęła. Z kolei Seiya nie czekał na łaskawe zaproszenie,
bo prawdopodobnie zeszłoby się do gwiazdki, toteż sam udzielił
sobie pozwolenia.
Tenoh zazgrzytała zębami oraz kopnęła nogą
w drzwi . Opara się o nie, a jej postawa raczej nie była
przyjacielska.
-Zbliża się koniec świata, że rujnujecie dobrze
zapowiadający się dzień?
-Mam pilną
sprawę-brunet wysunął się na przód.
-Tak się składa,
że tracisz czas. Idę biegać, więc do widzenia-kiwnęła głową w
stronę drzwi.
-Mięśnie Ci nie zwiotczeją jak pobiegasz
później. Nie wyjdę, dopóki nie porozmawiamy i lepiej
nie kłam.
-To Ty mnie posłuchaj. Nie znoszę Cię, ale nie
jestem kłamczuchą! Mów o co chodzi i spadaj! Nie pozwolę
się obrażać własnym domu.
-Świetnie! Zadam Ci proste pytanie.
Masz kontakt z Mamoru?
-A co Ci do tego? Stęskniłeś się
nagle?-uśmiechnęła się podstępnie.
-Nie przyszliśmy tu dla
przyjemności, Tenoh-san-Yaten trzymał rację brata. Zacznij
rozmawiać normalnie, to szybciej stąd wyjdziemy.
Haruka doszła
do wniosku, iż zielonooki ma rację, więc zmieniła zdanie.
-Nie
utrzymywałyśmy kontaktu z Mamoru. Jako ostanie dowiedziałyśmy
się, że wyjechał do Stanów i tyle-wzruszyła
ramionami..
-Nie kryjesz go przypadkiem?-Seiya nie odpuszczał, a
Taiki na wszelki wypadek zacisnął rękę na ramieniu brata.-Twój
chodzący ideał nie opuścił Tokio tak prędko! Powiedziałyście
mu o ciąży Usagi?! Na początku wiedziałyście tylko wy i
pozostałe dziewczyny. Dlatego Chiba został! Naprawdę oddane z was
przyjaciółki-zakończył pogardliwie.
-Co Ty bredzisz
Kou?!-ominęła go, podchodząc do stolika, gdzie stała butelka z
wodą. Nalała napój do szklanki oraz upiła łyk.-Opowiadasz
głupoty.
-Głupoty?! Spróbuj wytłumaczyć sensownie,
dlaczego Mamoru ma moją córkę!
Kobieta zakrztusiła się,
prawie wypuszczając szklankę. Wsparła rękę na komodzie,
przerzucając przestraszony wzrok na mężczyzn.
-Nie wierzę...Po
prostu, nie wierzę...-wyszeptała.
-Klepki opadły?! Postaw się
na moim miejscu. Rozumiem, że chciał się odegrać na mnie, tylko
czemu w ten sposób?! Przede wszystkim, skrzywdził Usagi. Tyle
mam z jego chorej miłości!
-Seiya, dość-szatyn łagodnie
zaprotestował.-Ona mówi prawdę. W jej interesie leży dobro
Ziemi, to wojowniczka. Chodźmy już.
Muzycy zostawili blondynkę
samą. Wizja nieskazitelnego człowieka, jakim według niej był
Mamoru, runęła niczym domek z kart.
Tymczasem bracia zatrzymali
się przed blokowiskiem. Seiya zaczerpnął świeżego powietrza, a
wiatr rozwiał jego ciemne włosy. Po kolejnym odkryciu pogubił się
trochę, ale miał wsparcie najbliższych. Chociaż brakowało tej
najważniejszej...
-Co teraz?-Yaten popatrzyła na niego z
zaciekawieniem.-Słowa nam nie wystarczą. Potrzebujesz namacalnych
dowodów, dzięki którym na dobre odzyskasz
małą.
-Zdobędę je-odparł, spoglądając w dal.
Nie
wiadomo, czy już miał gotowy pomysł, czy dopiero obmyślał, jak
uporządkować cały ten bałagan...
****
Wieczór
Brązowowłosy
mężczyzna o fiołkowych oczach nacisnął włącznik od światła.
Ciepła poświata nadała salonowi rozgrzewający klimat, gdy za
oknami temperatura nie zachęcała do wyjścia. Założył okulary do
czytania oraz sięgnął po tomik poezji, który dostał od
Ami. Długo nie przebywał w świecie, który od zawsze go
fascynował, bo przed nosem mignęły mu niebieskie loki spięte
białą wstążką. Poczuł drobne rączki oplatające jego ramiona
oraz rozgrzaną skórę na swoim policzku.
-Tatusiu,
czytasz?-Emi wtuliła się w niego mocniej.
-Tak, chcesz mi
potowarzyszyć?-wciągnął dziewczynkę na kanapę i wylądowała na
miękkich poduszkach, chichocząc radośnie.-Dlaczego nie
śpisz?-objął córeczkę ramieniem.
-Nie chciałam być
sama.
-Nie jesteś sama, masz mnie i mamę-odgarnął niesforny
kosmyk z jej czoła.
-Ale to prawda, że nikt się ze mną nie
bawi-posmutniała.
-Nie wolno Ci tak mówić-uniósł
delikatnie jej podbródek.-To od Ciebie zależy, czy będziesz
miała przyjaciół. Na pewno jest ktoś, kogo
lubisz.
Niebieskowłosa przytaknęła nieśmiało.
-Tak, ale
jest starsza i nie będzie chciała przyjaźnić się ze mną.
-Chodź
księżniczko-wziął ja na kolana.-Możesz mi powiedzieć na
ucho.
Emi wyszeptała nazwisko wymarzonej koleżanki.
-Jestem
przekonany, że coś da się zrobić-uśmiechnął się
dyskretnie.
-Naprawdę?!
-A jak myślisz?!
-Ty nigdy nie
kłamiesz, tatusiu-rozpogodziła się.-Zagrałbyś dla
mnie?-spojrzała tęsknie na fortepian.
Taiki nie potrafił
odmówić ukochanej córeczce. Cieszył się, że
otworzyła się przed nim. Zresztą, taj dawno nie prosiła go, żeby
zagrał ich ulubiony utwór.
Ułożył sprawne palce na
białych klawiszach i uwolnił pojedyncze dźwięki. Każdy następny
ton coraz głośniej rozbrzmiewał w jego duszy. W końcu muzykę
zawsze uważał za nieodłączną część swojego życia. Nawet Emi
wydawało się, że jej tata czaruje. Z zapartym tchem śledziła
każdy ruch dłoni, które płynęły po klawiaturze.
Zastanawiała się, czy kiedyś będzie w stanie grać równie
dobrze.
Z satysfakcją zakończył występ, bo znalazł wspólna
pasję z córką. Tego nikt nie mógł mu odebrać.
-Ja
tak nie umiem- dotknęła rączką mahoniowej obudowy.
-Nauczę
Cię-przyciągnął małą, aby usiadła.
Wspólnymi siłami
stworzyli nową melodię i kiedy Ami wróciła do domu, to
pomyślała, że jej mąż komponuje. Ogromne było zdziwienie
lekarki, gdy zobaczyła swoją pociechę siedzącą przy
instrumencie. Dlatego bezszelestnie skryła się w kąciku, by
nacieszyć się niecodziennym widokiem. Późno zorientowała
się, iż za jej plecami stoi Kakyuu.
-Jesteś z nich
dumna-zagadnęła.
-Oczywiście, to moja rodzina-Mizuno wykręciła
się na pięcie, dając czerwonowłosej do zrozumienia, że nie
przepada za nią.
Księżniczka Kinmoku po raz kolejny doszła do
tego samego wniosku-niepotrzebnie ingerowała w życie Gwiazd...
****
Rei oparła czoło
o zimne kafelki w łazience. Serce stopniowo wracało do normalnego
rytmu, ale w głowie miała jeszcze większy mętlik. Mozolnie wyszła
na balkon, a zimne powietrze orzeźwiło jej umysł.
„Muszę
porozmawiać z Mamoru. Wszystko dzieje się w złym momencie. Co
zrobię, jeśli mi nie uwierzy albo w najgorszym wypadku
zostawi?”
Zeszła na dół na miękkich nogach. Chiba
ostro tłumaczył coś Elzie, ale gdy zobaczył bladą jak płótno
Hino, wyprosił dziewczynę. Nie znosił wysłuchiwać żali, jednak
spodziewał się, że wkrótce pozbędzie się irytującej
kochanki.
-Źle wyglądasz. Jesteś
chora?
-Niezupełnie...-próbowała uniknąć jego
wzroku.
-Nie rozumiem. Możesz jaśniej? Nie mam czasu na
dziecinne gierki!
Przestraszyła się podniesionego głosu, kuląc
niczym małe dziecko. Nie było sensu prowokować Mamoru, więc
zebrała się na odwagę.
-Jestem w ciąży!-wykrzyczała mu
prosto w twarz.
Blondynka podsłuchująca za drzwiami
wytrzeszczyła oczy i mało brakowało, by wybuchnęła śmiechem.
Sprawca odmiennego stanu Czarodziejki z Marsa znieruchomiał. Liczył,
że to głupi żart.
-Ze mną?-spojrzał niechętnie na brzuch
kobiety.
-A niby z kim?! Tylko na tyle Cię stać?!
Wykręcił
się do niej plecami oraz zacisnął pięści. Nie podejrzewał, iż
w takiej chwili wymyśli korzystne dla siebie rozwiązanie. Odwrócił
się, jakby wcześniej nic się nie stało i przytulił szlochającą
Rei.
-Przepraszam, byłem w szoku-udał skruszonego.-Wiesz, nasze
dziecko może nam pomóc.
-O co Ci chodzi?-odsunęła się
od niego.
-Dziennikarze na pewno chcą wiedzieć, czemu Seiya
rozwodzi się z żoną. My, a raczej Ty dasz im odpowiedź.
-Co?!
Przecież Seiya nie jest ojcem!
-Ale tylko my o tym
wiemy-pogładził brunetkę po policzku.-Bądź cierpliwa-pocałował
ją w czoło i wyszedł.
Nadeszła chwila, w której
pożałowała, iż posłuchała uczuć, wiążąc się z Mamoru.
Wpakowała się w toksyczny związek i obawiała się, że już nie
może się wycofać. Zablokowała sobie każdą drogę ucieczki z
objęć szaleńca. Na co zdały się obietnice o miłości, skoro
teraz chciał wykorzystać nienarodzone dziecko.
-Mój Boże,
co robić? To jakiś koszmar. Nie zniosę tego!-usiadła przy stole,
oddychając głęboko.
Była prawie pewna, że już nie chce
wyjechać ani spędzić życia z człowiekiem pozbawionym uczuć oraz
zasad. Musiała pomyśleć o istotce, którą nosiła pod
sercem.
-Czego się spodziewałaś?-Elza sięgnęła po jabłko i
usiadła naprzeciw kapłanki.-Nie słuchaj go, póki nie jest
za późno.
-Czego chcesz?! Kim Ty w ogóle
jesteś?!-zdenerwowała się.
-Twoim sumieniem...
Hino
poderwała się do ucieczki, a jasnowłosa ugryzła soczysty
owoc.
-Pięknie Kou, zrobią z Ciebie tatusia. Uświadomię Cię
jako pierwsza, niech stracę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz