czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXVI



Stalowo błękitne chmury snuły się powoli na niebie, a jesienny wiatr rozrzucał pożółkłe liście na ulicach. Po nocnej ulewie charakterystyczna woń mokrej trawy drażniła nozdrza. Rozpędzone auta wjeżdżały w kałuże, nie zważając na przechodniów.
Ofiarą niefortunnego wypadku została młoda, jasnowłosa dziewczyna. Nie zdążyła wykazać się refleksem i jej błękitne dżinsy pokryły się jasnymi plamami. Rozłożyła bezradnie ręce, a przechodząca obok grupka nastolatków zaśmiała się z nieszczęścia blondynki. Nadjechał kolejny samochód i wbiegła na trawnik , unikając darmowej kąpieli błotnej. W końcu o jedną za dużo już miała. Dodatkowo irytowała ją perspektywa rozmowy z Seiyą Kou. Co mogło się wydarzyć, że zachciało mu się pogawędki? Dziwnie się zachowywał, kiedy prosił o spotkanie, więc musiał mieć ważny powód. Tylko nie przygotowała się mentalnie, stąd pojawiły się wątpliwości, iż mógłby ją czymś zaskoczyć.
Dotarła przed strzeżony budynek i zanim otworzyła usta, ochroniarz odezwał się pierwszy.
-Pani Amiyake?-popatrzył na nią podejrzliwie.
-Tak-wzięła ręce pod boki.
-Pan Kou czeka, zapraszam-przepuścił dziewczynę, wskazując drogę.
„Zapisy jak do Królowej Elżbiety, a ja taka nie ubrana.”-prychnęła pod nosem i zapukała do drzwi.
Naturalnie otworzył podekscytowany Seiya, który zlustrował gościa od góry do dołu, zatrzymując wzrok na plamach.
-Nie pytaj, dobrze?-zaznaczyła ostrzegawczo.-Niektórzy do transportu używają komunikacji miejskiej albo własnych nóg.
Brunet grzecznie posłuchał i wziął jej kurteczkę, odkładając na wieszak. Naprawdę starał się być uprzejmy, musiał wypaść przekonująco. Jeśli zraziłby do siebie opiekunkę córki, to nie miałby gdzie szukać przemocy.
Natomiast Elzie nie spodobała się obecność Yatena oraz Taikiego. Szatyn ukłonił się nonszalancko, a drugi z braci uśmiechnął ironicznie. Poza tym, wyczuwała tajemniczą aurę, panującą w pomieszczeniu. Zwiększyła czujność, zaciskając dłonie na kolanach. Po raz drugi odmówiła herbaty oraz poczęstunku, który proponował muzyk. Poprosiła, aby od razy wyjawił przyczynę spotkania.
-Dobrze, powiem wprost-przełknął nerwowo ślinę.-Uważam, a nawet jestem przekonany, że dziewczynka, którą się opiekujesz jest moją córką.
-Aha...-mruknęła, wbijając wzrok w podłogę.
-Mówię poważnie, skąd ta mina?
-Dlaczego tak sądzisz?-uniknęła odpowiedzi na jego pytanie.
-Dziesięć lat temu...
-Znam historię-machnęła ręką.-Wiem, że Twoja córka została porwana. Jakie masz dowody, że Shona to Twoje dziecko?
-Gdybyś pozwoliła mi skończyć, to zrozumiałabyś. Mała nosi medalik, który podarowałem córeczce. Nie wierzę, że trafił do niej przypadkiem. Dlatego cała nadzieja w Tobie-jego oczy ożywiły się.
Elza zmieszała się, a jej tęczówki przygasły. Zbyt wiele od niej wymagali, a w jawny sposób nie mogła pomóc.
-Nie jestem Ci potrzebna, jeśli doszedłeś tak daleko-podniosła się z fotela.-Wybacz, muszę iść-pobiegła po kurtkę.
Wówczas stało się coś, czego bracia nie przewidzieli. Srebrnowłosy pierwszy uniósł głowę do góry, bo wyczuł energię księżniczki. Różowy motylek zatoczył koło nad przerażoną blondynką. Iskrzące drobinki rozprysły wokół, następnie rażące światło oślepiło całą czwórkę. Kakyuu przybrała postawę godną władczyni, uśmiechając się znacząco.
-Dlaczego się ukrywasz?-patrzyła na Elzę, jakby znała ją od lat.
Ta schowała ręce w kieszeniach spodni, a jej usta wykrzywił się w bolesnym grymasie. Zaczęła wypowiadać formułę w obcym języku i złota poświata otoczyła smukłą sylwetkę opiekunki. Nawet Taiki myślał, że śni. Silny strumień mocy opadł, a Trzy Gwiazdy przekonały się, co znaczy przewrotność losu. Przed nimi ukazała się wojowniczka w złotej zbroi o długich, ognistych włosach-legendarna Galaxia we własnej osobie.

Mężczyźni ustawili się pozycji gotowej do walki, lecz czerwonowłosa powstrzymała ich.
-Zaczekajcie! Ona nie ma złych zamiarów-zasłoniła własnym ciałem Galaxię.
-Była naszym wrogiem i co?! Wpadła na ciasteczka?!-Yaten nie wierzył w dobre intencje kobiety.-Przez cały czas się ukrywała, więc mogła knuć po kątach. Przecież wiemy, do czego jest zdolna.
-Niech udowodni, że jej obecność nie jest złym zwiastunem-szatyn wyniośle spojrzał na wojowniczkę.-Zniszczyła naszą planetę, zabijała bez żadnych skrupułów. Na koniec znowu znalazła się wśród nas, po co?
-Nie zaatakowała was do tej pory-Kakyuu upierała się dalej.-Dzięki Sailor Moon już nie ma w niej zła. Zresztą, zorientowałabym się. Pozwólmy, żeby sama wytłumaczyła.
Galaxia zrównała się z władczynią planety pachnących oliwek i ze zmieszaną miną patrzyła na muzyków.
-Wszystko, co powiedziała wasza księżniczka jest prawdę. Nie zrobiłam i nie zrobię nikomu krzywdy. Moja wizyta na Ziemi nie ma nic wspólnego z żadnym konfliktem. Wykonuję misję.
-Jaką?!-w Seiyi coś pękło. Powoli domyślał się prawdziwego celu i prawie trafił.-Kręcisz się wokół tej małej, co utwierdza mnie w przekonaniu, że to moja córka! Nie zajmowałabyś się zwykłym dzieckiem, prawda?! Od kiedy wiesz?! Na co ta szopka?! No odpowiedz!
-Prosiłam, żebyś spuścił z tonu!-księżniczka próbowała go przystopować.
-W porządku, rozumiem. Ma prawo być wściekły, ale ja naprawdę nie mogłam nic powiedzieć. Strzegę bezpieczeństwa Shony.

-Ułatwisz mi z nią kontakt, nie odpuszczę! Poza tym, nie obejdzie się bez spotkania z człowiekiem, który prawnie jest jej ojcem.
Galaxia czuła jak zalewa ją fala zimnego potu. Przysiadła na brzegu kanapy oraz postanowiła wyznać najgorszy szczegół historii.
-Widzisz...No nie będziesz zachwycony-poczerwieniała.-W świetle prawa opiekunem dziewczynki jest...Mamoru Chiba...-zamknęła oczy, czekając na wybuch gniewu.
Czarnowłosy ukrył twarz w dłoniach. Minęło kilka minut zanim doszedł do siebie. Jego tęczówki pociemniały, a Yaten z Taikim już wiedzieli, że kolejne problemy zbliżają się wielkimi krokami.
-Mam z kimś do pogadania, który idzie ze mną?
-Obaj-srebrnowłosy poklepał go po plecach.-Może wtedy nikogo nie zabijesz.


Haruka założyła wygodne dresy i zawiązała sznurówki adidasów. Szykowała się na trening, a później miała spędzić czas z Michiru. Korzystały z okazji, że Hotaru zmienił się plan na uczelni i zajęcia kończyła wieczorem. Natomiast Setsuna umówiła się z narzeczonym.
Blondynka szła do łazienki, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się gości, dlatego pomyślała,że morskowłosa mogła czegoś zapomnieć. Pobiegła otworzyć, bo dzwonienie nasilił się, doprowadzając ją do irytacji. Szarpnęła za klamkę i widok braci Kou sprawił, iż wiele emocji przemknęło przez lico wojowniczki. Złość, nienawiść, zaskoczenie, ciekawość, chociaż chęć wykorzystania nowych chwytów też się przewinęła. Z kolei Seiya nie czekał na łaskawe zaproszenie, bo prawdopodobnie zeszłoby się do gwiazdki, toteż sam udzielił sobie pozwolenia.
Tenoh zazgrzytała zębami oraz kopnęła nogą w drzwi . Opara się o nie, a jej postawa raczej nie była przyjacielska.
-Zbliża się koniec świata, że rujnujecie dobrze zapowiadający się dzień?

-Mam pilną sprawę-brunet wysunął się na przód.
-Tak się składa, że tracisz czas. Idę biegać, więc do widzenia-kiwnęła głową w stronę drzwi.
-Mięśnie Ci nie zwiotczeją jak pobiegasz później. Nie wyjdę, dopóki nie porozmawiamy i lepiej nie kłam.
-To Ty mnie posłuchaj. Nie znoszę Cię, ale nie jestem kłamczuchą! Mów o co chodzi i spadaj! Nie pozwolę się obrażać własnym domu.
-Świetnie! Zadam Ci proste pytanie. Masz kontakt z Mamoru?
-A co Ci do tego? Stęskniłeś się nagle?-uśmiechnęła się podstępnie.
-Nie przyszliśmy tu dla przyjemności, Tenoh-san-Yaten trzymał rację brata. Zacznij rozmawiać normalnie, to szybciej stąd wyjdziemy.
Haruka doszła do wniosku, iż zielonooki ma rację, więc zmieniła zdanie.
-Nie utrzymywałyśmy kontaktu z Mamoru. Jako ostanie dowiedziałyśmy się, że wyjechał do Stanów i tyle-wzruszyła ramionami..
-Nie kryjesz go przypadkiem?-Seiya nie odpuszczał, a Taiki na wszelki wypadek zacisnął rękę na ramieniu brata.-Twój chodzący ideał nie opuścił Tokio tak prędko! Powiedziałyście mu o ciąży Usagi?! Na początku wiedziałyście tylko wy i pozostałe dziewczyny. Dlatego Chiba został! Naprawdę oddane z was przyjaciółki-zakończył pogardliwie.
-Co Ty bredzisz Kou?!-ominęła go, podchodząc do stolika, gdzie stała butelka z wodą. Nalała napój do szklanki oraz upiła łyk.-Opowiadasz głupoty.
-Głupoty?! Spróbuj wytłumaczyć sensownie, dlaczego Mamoru ma moją córkę!
Kobieta zakrztusiła się, prawie wypuszczając szklankę. Wsparła rękę na komodzie, przerzucając przestraszony wzrok na mężczyzn.
-Nie wierzę...Po prostu, nie wierzę...-wyszeptała.
-Klepki opadły?! Postaw się na moim miejscu. Rozumiem, że chciał się odegrać na mnie, tylko czemu w ten sposób?! Przede wszystkim, skrzywdził Usagi. Tyle mam z jego chorej miłości!
-Seiya, dość-szatyn łagodnie zaprotestował.-Ona mówi prawdę. W jej interesie leży dobro Ziemi, to wojowniczka. Chodźmy już.
Muzycy zostawili blondynkę samą. Wizja nieskazitelnego człowieka, jakim według niej był Mamoru, runęła niczym domek z kart.
Tymczasem bracia zatrzymali się przed blokowiskiem. Seiya zaczerpnął świeżego powietrza, a wiatr rozwiał jego ciemne włosy. Po kolejnym odkryciu pogubił się trochę, ale miał wsparcie najbliższych. Chociaż brakowało tej najważniejszej...
-Co teraz?-Yaten popatrzyła na niego z zaciekawieniem.-Słowa nam nie wystarczą. Potrzebujesz namacalnych dowodów, dzięki którym na dobre odzyskasz małą.
-Zdobędę je-odparł, spoglądając w dal.
Nie wiadomo, czy już miał gotowy pomysł, czy dopiero obmyślał, jak uporządkować cały ten bałagan...

****

Wieczór
Brązowowłosy mężczyzna o fiołkowych oczach nacisnął włącznik od światła. Ciepła poświata nadała salonowi rozgrzewający klimat, gdy za oknami temperatura nie zachęcała do wyjścia. Założył okulary do czytania oraz sięgnął po tomik poezji, który dostał od Ami. Długo nie przebywał w świecie, który od zawsze go fascynował, bo przed nosem mignęły mu niebieskie loki spięte białą wstążką. Poczuł drobne rączki oplatające jego ramiona oraz rozgrzaną skórę na swoim policzku.
-Tatusiu, czytasz?-Emi wtuliła się w niego mocniej.
-Tak, chcesz mi potowarzyszyć?-wciągnął dziewczynkę na kanapę i wylądowała na miękkich poduszkach, chichocząc radośnie.-Dlaczego nie śpisz?-objął córeczkę ramieniem.
-Nie chciałam być sama.
-Nie jesteś sama, masz mnie i mamę-odgarnął niesforny kosmyk z jej czoła.
-Ale to prawda, że nikt się ze mną nie bawi-posmutniała.
-Nie wolno Ci tak mówić-uniósł delikatnie jej podbródek.-To od Ciebie zależy, czy będziesz miała przyjaciół. Na pewno jest ktoś, kogo lubisz.
Niebieskowłosa przytaknęła nieśmiało.
-Tak, ale jest starsza i nie będzie chciała przyjaźnić się ze mną.
-Chodź księżniczko-wziął ja na kolana.-Możesz mi powiedzieć na ucho.
Emi wyszeptała nazwisko wymarzonej koleżanki.
-Jestem przekonany, że coś da się zrobić-uśmiechnął się dyskretnie.
-Naprawdę?!
-A jak myślisz?!
-Ty nigdy nie kłamiesz, tatusiu-rozpogodziła się.-Zagrałbyś dla mnie?-spojrzała tęsknie na fortepian.
Taiki nie potrafił odmówić ukochanej córeczce. Cieszył się, że otworzyła się przed nim. Zresztą, taj dawno nie prosiła go, żeby zagrał ich ulubiony utwór.
Ułożył sprawne palce na białych klawiszach i uwolnił pojedyncze dźwięki. Każdy następny ton coraz głośniej rozbrzmiewał w jego duszy. W końcu muzykę zawsze uważał za nieodłączną część swojego życia. Nawet Emi wydawało się, że jej tata czaruje. Z zapartym tchem śledziła każdy ruch dłoni, które płynęły po klawiaturze. Zastanawiała się, czy kiedyś będzie w stanie grać równie dobrze.
Z satysfakcją zakończył występ, bo znalazł wspólna pasję z córką. Tego nikt nie mógł mu odebrać.
-Ja tak nie umiem- dotknęła rączką mahoniowej obudowy.
-Nauczę Cię-przyciągnął małą, aby usiadła.
Wspólnymi siłami stworzyli nową melodię i kiedy Ami wróciła do domu, to pomyślała, że jej mąż komponuje. Ogromne było zdziwienie lekarki, gdy zobaczyła swoją pociechę siedzącą przy instrumencie. Dlatego bezszelestnie skryła się w kąciku, by nacieszyć się niecodziennym widokiem. Późno zorientowała się, iż za jej plecami stoi Kakyuu.
-Jesteś z nich dumna-zagadnęła.
-Oczywiście, to moja rodzina-Mizuno wykręciła się na pięcie, dając czerwonowłosej do zrozumienia, że nie przepada za nią.
Księżniczka Kinmoku po raz kolejny doszła do tego samego wniosku-niepotrzebnie ingerowała w życie Gwiazd...

****
Rei oparła czoło o zimne kafelki w łazience. Serce stopniowo wracało do normalnego rytmu, ale w głowie miała jeszcze większy mętlik. Mozolnie wyszła na balkon, a zimne powietrze orzeźwiło jej umysł.
„Muszę porozmawiać z Mamoru. Wszystko dzieje się w złym momencie. Co zrobię, jeśli mi nie uwierzy albo w najgorszym wypadku zostawi?”
Zeszła na dół na miękkich nogach. Chiba ostro tłumaczył coś Elzie, ale gdy zobaczył bladą jak płótno Hino, wyprosił dziewczynę. Nie znosił wysłuchiwać żali, jednak spodziewał się, że wkrótce pozbędzie się irytującej kochanki.
-Źle wyglądasz. Jesteś chora?
-Niezupełnie...-próbowała uniknąć jego wzroku.
-Nie rozumiem. Możesz jaśniej? Nie mam czasu na dziecinne gierki!
Przestraszyła się podniesionego głosu, kuląc niczym małe dziecko. Nie było sensu prowokować Mamoru, więc zebrała się na odwagę.
-Jestem w ciąży!-wykrzyczała mu prosto w twarz.
Blondynka podsłuchująca za drzwiami wytrzeszczyła oczy i mało brakowało, by wybuchnęła śmiechem. Sprawca odmiennego stanu Czarodziejki z Marsa znieruchomiał. Liczył, że to głupi żart.
-Ze mną?-spojrzał niechętnie na brzuch kobiety.
-A niby z kim?! Tylko na tyle Cię stać?!
Wykręcił się do niej plecami oraz zacisnął pięści. Nie podejrzewał, iż w takiej chwili wymyśli korzystne dla siebie rozwiązanie. Odwrócił się, jakby wcześniej nic się nie stało i przytulił szlochającą Rei.
-Przepraszam, byłem w szoku-udał skruszonego.-Wiesz, nasze dziecko może nam pomóc.
-O co Ci chodzi?-odsunęła się od niego.
-Dziennikarze na pewno chcą wiedzieć, czemu Seiya rozwodzi się z żoną. My, a raczej Ty dasz im odpowiedź.
-Co?! Przecież Seiya nie jest ojcem!
-Ale tylko my o tym wiemy-pogładził brunetkę po policzku.-Bądź cierpliwa-pocałował ją w czoło i wyszedł. 
Nadeszła chwila, w której pożałowała, iż posłuchała uczuć, wiążąc się z Mamoru. Wpakowała się w toksyczny związek i obawiała się, że już nie może się wycofać. Zablokowała sobie każdą drogę ucieczki z objęć szaleńca. Na co zdały się obietnice o miłości, skoro teraz chciał wykorzystać nienarodzone dziecko.
-Mój Boże, co robić? To jakiś koszmar. Nie zniosę tego!-usiadła przy stole, oddychając głęboko.
Była prawie pewna, że już nie chce wyjechać ani spędzić życia z człowiekiem pozbawionym uczuć oraz zasad. Musiała pomyśleć o istotce, którą nosiła pod sercem.
-Czego się spodziewałaś?-Elza sięgnęła po jabłko i usiadła naprzeciw kapłanki.-Nie słuchaj go, póki nie jest za późno.
-Czego chcesz?! Kim Ty w ogóle jesteś?!-zdenerwowała się.
-Twoim sumieniem...
Hino poderwała się do ucieczki, a jasnowłosa ugryzła soczysty owoc.
-Pięknie Kou, zrobią z Ciebie tatusia. Uświadomię Cię jako pierwsza, niech stracę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz