Zimny, lecz
rześki wiatr wdarł się przez uchylone okno pokoju srebrnowłosego.
Chłopak wstał wcześniej, niż miał w zwyczaju, ponieważ męczył
go niespokojny sen. Powinien przespać wczorajszą, nieudaną
imprezę, jednak otworzył oczy z pierwszymi smugami światła, które
przegoniły widmo nocy.
Wyszedł na balkon w samych
dresie oraz białej bawełnianej koszulce. Zapalił papierosa i
zaciągnął się, kompletnie nie czując porannego chłodu. Nie
wiedział, czemu obojętność Minako tak działała mu na nerwy.
Możliwe, że przesadził na pierwszym spotkaniu, ale ona wcale nie
była lepsza. Sama szybko przejęła pałeczkę i odpierała każdy
jego atak.
Właśnie... o
to mu chodziło! By hałaśliwa i natrętna Sailor Venus dała mu
wreszcie odetchnąć. Wcześniej opędzał się od niej, jak od
natarczywej muchy.
Teraz coś
uległo zmianie, coś nie pasowało w układance.
„Po co w
ogóle ruszałem się z Kinmoku?! Zburzyłem swój
spokój... Niepotrzebnie” - przetarł oczy, wypuszczając z
ręki niedopałek.
Jeszcze nie
przyznała się otwarcie, ale odmieniona Minako podobała mu się.
Wczoraj miała ochotę potrząsnąć nią, gdy z nieopisaną
zawziętością patrzyła mu prosto w oczy, ale potem
odpysknęła pogardliwie. Naprawdę nim gardziła? Nie przejmowała
tego do wiadomości. Niby w czym był gorszy od faceta, który
zaczepił ją w klubie?
Seiya skupił się na swoim
aniele, a Taiki o dziwo flirtował z barmanką, toteż nie zauważyli
niebieskookiego mężczyzny. Najmłodszy z braci nie przyjrzał mu
się dokładnie, ale do grona przyjaciół na pewno nie
zaliczył.
Yaten drgnął
nie spokojnie, bo ogromny huk rozniósł się po jego sypialni.
Zawrócił do środka, lecz strach szybko zamienił się w
politowanie.
-
Ile razy widziałeś się z Usagi? Stanowczo za dużo skoro taka sama
z Ciebie fajtłapa - potrząsnął głową, bo widok brata
szamoczącego się z doniczkową palmą był żałosny.
Brunet oderwał
kilka liści, aż wreszcie wstał z podłogi, próbując
oczyścić ubranie z ziemi. Niestety pogorszył tylko efekt,
rozmazując czarne plamy na jasnej koszuli.
-
Hodujesz chwasty na środku pokoju?!
-
Ludożerca! Szkoda, że Cię nie połknął w całości - zielonooki
rzucił się na łóżko- Słuchaj stary, naprawdę pasujesz do
swojej królewny z Księżyca. Ona ciągle je śpi albo się
spóźnia. Ty robisz wokół siebie kosmiczny bałagan,
czyli wychodzi nam koszmarnie idealna kompozycja. Powiedz mi -
zamachał ręką - Dlaczego nawet Ty niszczysz mój spokój,
co?
-
Nawet ja? - Kou skrzyżował ręce - kto jest przede mną? Poczekaj!
Już wiem! - usiadł na krawędzi łóżka, szturchając
młodszego brata. - Aino-san, czyż nie?
-
Nieee!!! - ryknął tak, że niebieskooki zaleciał na dywan. - Mów
czego chcesz i posprzątaj ten burdel!
-
Ogarnij się. Taiki załatwił nam spotkanie z managerem, ale po
południu. Teraz sam wychodzi na miasto - Seiya odpowiedział z
wyrzutem, masując obolałe miejsce.
-
Dziś!? Chyba oszalał! Znowu mamy zabawiać się w gwiazdorów?
Kiedyś śpiewałem dla naszej księżniczki, a teraz? Dla
rozkapryszonych dziewuch, które próbują zerwać ze
mnie ubranie?! - Kpina! - srebrnowłosy ukrył twarz w poduszce.
-
Może wolałabyś, aby jakaś konkretna fanka zdarła z Ciebie
ubranie, co? Mam śmiałe podejrzenia, która. Naturalnie Mi...
-
W tej chwili się stąd wyniesiesz - Yaten zeskoczył z posłania i
bardzo kulturalnie wprowadził brata na korytarz.
Z
rozmachem zatrzymał drzwi, a po drodze rozdeptał ziemię. Jeśli
poranek rozpoczął się tragicznie, to o reszcie dnia bał się
pomyśleć...
****
Biegła na tyle szybko, na ile
wystarczyło jej sił. Wróciła do domu po czwartej nad ranem
i stwierdziła, iż brak snu jest powodem fatalnej kondycji. Już w
pracy rozbolała ją głowa, jednak dawała z siebie wszystko.
Przespała się
kilka godzin w nadziei, że zregeneruje siły, ale obudziła się w
jeszcze gorszym stanie. Po kąpieli wzięła tabletkę oraz ubrała
się na sportowo, gdyż nie zamierzała stroić się na
spotkanie z Allanem. Przystała na jego zaproszenie wyłącznie dla
świętego spokoju.
Wsiadła do autobusu i zajęła
miejsce przy oknie. Witryny sklepów oraz krzykliwe hasła
reklamowe na bilbordach migały w oczach blondynki w zaskakującym
tempie. Stalowo-błękitne niebo przestało istnieć, bo w myślach
przewijała cały wczorajszy wieczór. Najgorzej zapisało się
wspomnienie o Yatenie, któremu pastwienie się nad nią
sprawiało czystą przyjemność. Czy nie potrafił udawać, że się
po prostu nie znają?
„ Nie dość,
że sama zeszłam mu z drogi, to nagle zaczął pchać się na moją!
Co on sobie wyobraża? Może lubi, jak ludzie błagają go choćby o
skinienie nosa. Kiedyś jego gwiazda świeciła jaśniej, ale on
niszczy jej blask. Nie pozwolę sobą pomiatać i Yaten Kou pożałuje!
- uniosła triumfalnie rękę do góry.
Zarumieniłam
się, zawstydzona własnym zachowaniem. Oprzytomniała, że znajduje
się w autobusie. Jakaś staruszka posłała jej karcące spojrzenie,
więc Mina ustąpiła kobiecie miejsca, chowając się za
kasownikiem. „Marna próba dojrzałości w moim wykonaniu”
- zniosła oczy ku górze...
****
W przestronnie urządzonym
biurze na umówione spotkanie zebrali się czterej mężczyźni.
Yaten rozsiadł się wygodnie na obrotowym fotelu, a w ręku trzymał
szklankę wody. Był bardziej zaabsorbowany przeźroczystym płynem,
niż słowami managera. Sekundy dzieliły go od zaśnięcia z
otwartymi oczami, ale podniesiony głos Taikiego wyrwał go z zadumy.
-
Nie rozumiem. Przecież cieszyłeś się, że wznowimy działalność.
Nagle twierdzisz, że wycofujesz się z branży. Gdzie w tym zespół?
-
To bardzo proste - starszy pan o siwych włosach odpowiedział
zagadkowo - Nadal myślę o reaktywacji zespołu i znalazłem dla
Was świetną alternatywę. Dajcie mi chwilę - wykręcił numer
i wydał asystentce polecenie.
Do sali wszedł niebieskowłosy
mężczyzna. Stał przy byłym już managerze zespołu, a ten
poklepywał go po plecach.
-
To mój bratanek, Allan Colins - wypowiedział z dumą. -
Niedawno przyjechał z Anglii. Chciałbym, żeby to on zajął się
waszą karierą.
Po krótkiej prezentacji
nastąpiła długa pauza, którą wykorzystał Colin. Uścisnął
dłoń Seiyi, a potem Taikiego, lecz z najmłodszym z braci nie
poszło mu tak łatwo.
Srebrnowłosy
patrzył na wyciągniętą rękę z ogromną niechęcią, gdyż
chytry błysk w oczach nieznajomego nie wzbudzał w nim zaufania.
Gdyby sytuacja nie wymagała kurtuazji, to wyszedłby bez słowa.
W końcu
odwzajemnił gest, ale wykonał go z niechęcią, co szatyn
skwitował westchnieniem.
-
To dla nas niemałe zaskoczenie. Chcielibyśmy
wiedzieć, czym się do tej pory zajmowałeś. Zależy nam na
doświadczonej osobie - wyjaśnił dobitnie.
-
Nie jestem amatorem, jeśli o to Wam chodzi. W Anglii zajmowałem się
promowaniem młodych talentów. Możecie to sprawdzić.
-
W takim razie, po co przyjechałeś do Tokio? - Yaten odezwał
się po raz pierwszy. - Tak po prostu zrezygnowałeś z dobrze
płatnej posady? - w jego głosie dało się słyszeć lekką nutkę
ironii.
-
Powody osobiste - odparł nieco zmieszany.
-
Myślę, że damy Wam czas do namysłu- wuj Allana przerwał
dyskusję. -Wiecie że nie oszukałbym Was.
Nagle aparat
telefoniczny wydał z siebie alarmujący dźwięk i starszy pan
odebrał połączenie wcześniej przepraszając.
-
Tak.
-
...
-
Rozumiem. Chwileczkę, dobrze? - zasłonił słuchawkę. - Allan,
podobno byłeś z kimś umówiony.
-
Tak wuju. Przepraszam, że Cię nie uprzedziłem.
-
Nic nie szkodzi. Poproszę Twojego gościa, a sam znikam.
Złośliwy los
sprawił, że mężczyzna minął się w drzwiach z blondwłosą
Wenus. Kiedy dziewczyna zorientowała się, iż trafiła w środek
jaskini lwa zbladła. Przeklinała w myślach własną głupotę oraz
brak intuicji. Gdy dotarła pod wskazany adres, patrzyła na
wieżowiec jakby był co najmniej wieżą Elfia, a ona przyszła
ubrana w dresy i trampki.
Nerwowo skubała
końce związanych na bok włosów, kiedy Allan przedstawił ją
jako swoją przyjaciółkę. Natomiast Yaten uniósł
brew do góry, a kąciki jego ust ułożyły się na kształt
krzywego krzywego uśmiechu.
-
Minako, napijesz się czegoś? Minako! - niebieskowłosy szturchnął
ją.
-
Yyy... tak! Może być woda...
Colins wczuł się
w rolę, dlatego osobiście udał się spełnić prośbę.
-
Świeża zdobycz? - Zielonooki kąśliwie szepnął do jej ucha.
-
Raczej odgrzewana -odskoczyła od chłopaka, jak oparzona. - Zresztą,
nie Twój interes!
-
Grzeczniej, dobrze- ścisnął ramię blondynki.
Taiki chciał
ustawić brata do pionu, lecz Seiya powstrzymał go.
-
Zostaw, robi się zabawnie.
-
Naprawdę Cię to bawi?
-
Jasne! Miło wiedzieć, że nie tylko ja w tej rodzinie mam problemu
z kobietami.
Jakimś cudem
Minie udało się wyswobodzić, lecz nie przewidziała, że
zasłabnie. Kou podtrzymał ją i uniknęła upadku. Nawet jego słowa
nie docierały do niej przez moment, a przed oczami miała jedynie
czarne plamy. Szatyn również uklęknął przy niej, lecz nic
nie zaradził.
Błękitnooka
wzięła kilka głębszych wdechów i powoli odzyskała
świadomość. Przed jej nosem widniały dwie szklanki z wodą i to
nie było przewidzenie, gdyż obaj panowie wykazali się
nadgorliwością.
-
Dziękuję, odechciało mi się pić - Wenus wbiła palce w obicie
skórzanej kanapy. Wiele by oddała, żeby wtopić się w
tło. - Ja już pójdę - podniosła się chwiejnie.
-
Pomogę Ci! - znowu wyrwali się równocześnie.
Jednak
srebrnowłosy wycofał się, zaskoczony swoim zachowaniem.
-
Yaten? - Seiya z niepokojem patrzył, jak jego brat odwrócił
się do wszystkich plecami.
-
Wychodzimy. Nic tu po nas - wyszedł z dumnie podniesioną głową...
****
Następnego
dnia
Bar
jeszcze świecił pustkami, a przenikliwa cisza wypełniająca każdy
najmniejszy zakamarek sali, przyprawiła bursztynowłosą barmankę o
melancholijny nastrój. Dziewczyna przeciągnęła wzdłuż
połyskującego blatu białą ściereczkę, czując jego gładką
nawierzchnię. Jej zamglone spojrzenie mówiło, iż odpłynęła
do przyjemnych chwil. Poranek, który spędziła z przystojnym
muzykiem zajmował w jej pamięci szczególne miejsce. Jednak z
przykrością pomyślała, że zbyt pochopnie zakończyła ich
znajomość. Tak naprawdę niewiele o sobie wiedzieli i nie miała
pewności, czy szatyn odwiedzi klub.
Silne, męskie dłonie
przysłoniły świat Thei, która przestraszyła się nagłego
dotyku. Rozpoznała znajomy chichot, odpychając
żartownisia.
-Akira!-krzyknęła oburzona.
Promiennie
uśmiechnięty brunet patrzył na nią identycznymi, szmaragdowymi
oczami. Czarna koszula opinała jego umięśniony tors i mimo, iż
był młodszy, górował nad siostrą wzrostem.
-Wpadłem
sprawdzić, co porabia najpiękniejsza dziewczyna w Tokio-powiedział
beztrosko.
-W końcu powiem ochronie, żeby Cię nie
wpuszczali-pogroziła mu palcem.-Kiedy Ty spoważniejesz? Masz być
lekarzem, a zachowujesz się jak uliczny grajek.
-Nie uważasz, że
jesteśmy do siebie podobni?-objął ją ramieniem.-Swoją drogą,
byłaby z Ciebie fajna siostra oddziałowa.
Rozzłoszczona Thea
dała chłopakowi sójkę w bok.
-Ałł! Zadałaś mi cios
prosto w serce-udał mdlejącego.
-Student medycyny, a nie
odróżnia serca od żebra.
-Uwielbiam Twoje poczucie
humoru-potrząsnął głową.-Bądź dobrą siostrą i daj się
napić. Umieram z pragnienia.
-Co z pływaniem-podała
czarnowłosemu butelkę zimnego napoju, lustrując go
podejrzliwie.
-Dziś miałem trening. Za dwa miesiące są zawodu
i zamierzam obronić tytuł. Wiesz, że jestem najlepszy.
-Owszem,
ale także zbyt pewny siebie-odrzekła z przekąsem.
Utrapieniem
dla zielonookiej był nieutemperowany oraz zaborczy charakterek
brata, który nieustannie się buntował. Optymizmu nie można
mu było odmówić, bo tego akurat posiadał w nadmiarze. Poza
tym, nie skupiał energii na jednej rzeczy, tylko na kilkunastu i tak
z biegiem czasu stał się dumą rodziców.
Akira wyróżniał
się nie tylko sprawnością fizyczną, czy też inteligencją. Bez
wątpienia miał wady i jedną dość uciążliwą-spóźnialstwo.
Otóż spóźniał się dosłownie wszędzie, na
treningi, na spotkania z przyjaciółmi, a nawet randki. Jego
ostatni związek trwał stosunkowo krótko, gdyż wybranka
serca nie była wyrozumiała.
-Thea, nie musisz mnie ciągle
karcić i pilnować. Może zajmij się sobą i swoim życiem
prywatnym...
Jak na zawołanie radosny dźwięk nowego telefonu
zadźwięczał w kieszeni dziewczyny.
-Taiki? A kto to?-chłopak
wychwycił napis na wyświetlaczu.
-Nikt!-barmanka pokraśniała
na twarzy, chowając za plecami wibrujące urządzenie.
-Dobra,
nie gryź-zaśmiał się perliście.-Tylko nie daj się poderwać
byle komu. Teraz ja będę pilnował-puścił do niej oczko,
zostawiając samą.
Poczuła się jak nastolatka przyłapana na
gorącym uczynku, ale z ekscytacją nacisnęła zieloną
słuchawkę.
-Taiki?!
-...
-Sprytny jesteś. Podkradłeś
mój numer-starała się, żeby jej głos zabrzmiał
karcąco.
-...
-Spędzić ze mną dzień? Yyy...Coś się
znajdzie, tylko sprawdzę grafik.
-...
-Będziesz
wieczorem w klubie? To do zobaczenia.
Po rozłączeniu się
przejechała palcem po policzku, a z jej twarzy nie schodził
uśmiech.
-Heeej...-zrezygnowana Minako doczłapała się do
pracy.
Rzuciła torebkę w kąt i zaszyła się na
zapleczu.
-Mina-chan, wszystko ok?!
-Niekoniecznie-blondynka
wychyliła głowę z pomieszczenia.-Mężczyźni nie powinni istnieć.
Są tępi i nie dociera do nich, co się mówi. Nie wiem...Sama
wyniosę się na inną planetę.
„Ja bym się nie zgodziła”-Thea
ustawiła czyste kieliszki na tacy, pocierając dłonie z
satysfakcją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz