„I
ślubuję Ci miłość, wierność...”. A
co to właściwie jest miłość? Przyspieszone tętno? Serce
trzepoczące w piersiach niczym skrzydła uwięzionego w klatce
ptaka? Może przyjemne uczucie motylków w brzuchu
To z
pewnością oznaki zauroczenia bądź zakochania, ale czy na pewno
miłości? Najtrudniej odpowiedzieć na to pytanie, gdy każdy z tych
objawów przeminie i zostajemy w kropce.Wierność - o ile
każda kobieta bardzo dobrze zrozumie znaczenie tego słowa, to jej
partner może mieć już znaczy problem. W zasadzie męski tok
myślenia nie jest skomplikowany. Gdyby zapytać któregoś z
panów, czym jest dla niego wierność, to definicja raczej
odbiegałaby od tematu. Następny „filozof” po wyjątkowo długim
namyśle stwierdziłby, że nie istnieje coś takiego w żadnym
słowniku. Kolejny zapytany mógłby wylądować na intensywnej
terapii, bo to przecież takie kontrowersyjne.-”I
nie opuszczę Cię aż do śmierci...”-blondwłosa
nastolatka wypowiedziała na głos magiczną sekwencję, ale
zabrzmiało to mało entuzjastycznie.
-A
kto powiedział, że muszę tak długo czekać?!-zsunęła z
serdecznego palca pierścionek.
Uniosła
złote kółeczko do góry, a jego forma zrównała
się z ognistą kulą na niebie. Teraz wydawało się, że promienie
wirują wokół niego i dziewczyna na moment przestała myśleć
o przykrościach jakie ze sobą niósł .
-Pilnuj
tego pierścienia za x jenów, bo go jeszcze
zgubisz-czarnowłosy młodzieniec przysiadł na kraciastym kocu,
który zajmowała jego przyjaciółka oraz uśmiechnął
się łobuzersko.
Do
parku napływała liczna młodzież, by spędzić wolne popołudnie,
ale to nie przeszkadzało chłopakowi objąć blondynkę w pasie.
Chociaż znajomi ze szkoły plotkowali na temat dziwnej zażyłości
pary, to on nie przejmował się historyjkami wyssanymi z palca.
Nigdy nie przekroczył granicy, przecież nie chodziło mu o
rozdzielenie narzeczonych.
-Mógłbyś
przynajmniej raz odłożyć te swoje gierki na bok-Usagi rozłożyła
się na całej długości koca, a po jej twarzy przebiegł grymas
niezadowolenia.
-Kiedy
tak się dąsasz, to jesteś jeszcze bardziej pyzata-pociągnął ją
za policzek.
-Seiya!-zamachnęła
się, niechcący wypuszczając pierścionek z ręki.
Kou
bez zastanowienia sięgnął po niego i znowu zaczął żartować z
panny Tsukino.
-Czy
uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-wstał, a potem
ukłonił się.
-Pajac!-żachnęła
się, naprawę obrażając na przyjaciela.
-Odango...-uklęknął
z powrotem, przyciągając ją do siebie.-Przepraszam-oparł czoło o
jej ramię.
-Tym
razem Ci wybaczę-wtuliła się w niego swobodniej.
Przesiedzieli
kilka minut w ciszy, kiedy słońce przysłonił nieznany im cień.
-Cześć
dzieciaki! Co porabiacie?-białowłosy mężczyzna wpatrywał się w
licealistów ciemnofioletowymi tęczówkami.
-Diamand!-Usagi
znowu nie kryła zainteresowania studentem Akademii Sztuk Pięknych.
-Co
Ty tu robisz?-Seiya grymasił na widok kuzyna.
Zawsze
go denerwowało, że ten zjawia się niezapowiedzianie i wszystkie
dziewczęta wzdychają z zachwytu.
-Niezwykle
rodzinne powitanie, Seiya-kun-Diamand zasiadł na ławce naprzeciw
pary.-Wpadłem sprawdzić, jakie robisz postępy w nauce.
-Bo
to rzeczywiście Cię obchodzi-Kou prychnął pod nosem opryskliwie.
Białowłosy
uśmiechnął się, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów.
-Gdzie
się podział Twój pierścionek, Usa-chan?-od razu spostrzegł
brak błyskotki.
-Oj-dziewczyna
zawstydziła się, iż zapomniała założyć go z powrotem.-Seiya
się wygłupiał i...i jakoś mi umknęło-zwaliła winę na bruneta.
-Mówisz,
że Ci umknęło...Słaba wymówka-zaciągnął się,
wypuszczając szary dymek z ust.
-Co
się tak jej czepiasz?-młodszy chłopak zezłościł się i stanął
w obronie złotowłosej.-Safir miał Cię dość i dlatego zadręczasz
nas?!
-Akurat
się mylisz, ale masz od niego pozdrowienia. Słuchaj Usa-chan, skoro
taki masz problem z zaręczynami, to po co się zgadzałaś? Nie
rozumiem, czemu ludzie utrudniają sobie życie na siłę-westchnął
udając zmartwionego.
Tsukino
zadrżała , bo rozmowa niebezpiecznie schodziła na temat, którego
wolałaby nie poruszać.
-Muszę
was przeprosić...Mam do załatwienia coś bardzo ważnego-podniosła
się niemrawo, a że nie potrafiła kłamać, to jej buzia przybrała
kolor dojrzałej wiśni.
-A
to pech-białowłosy cudem nie wybuchnął ze śmiechu.
-To
ja Cię odprowadzę-niebieskooki nadgorliwie chciał towarzyszyć
przyjaciółce.
-Odpuść
Romeo!-kuzyn chwycił go za rękaw bluzy i klapnął z hukiem na
skrzypiące deski.
Usagi
skorzystała z zamieszania przewieszając torbę przez ramię,
pomknęła zielonymi alejkami. Ostatni raz zerknęła do tyłu, w
oddali Seiya sprzeczał się z Diamandem...
****
17-letnia
Usagi nie była zbyt częstym gościem szkolnej biblioteki, ale jak
już się pojawiała to wywoływała furorę. Uczniowie prawie mdleli
z wrażenia, a bibliotekarka zasilała się dodatkowymi porcjami
kawy, przewidując, że to nie będzie łatwa wizyta.Nastolatka
perfekcyjnie pokonała slalom, za który robiły regały z
książkami i umknęła przed wścibskimi spojrzeniami. Jej złota
czupryna zniknęła za drzwiami z tajemniczym napisem „Czytelnia”,
dla niektórych trudnym do rozszyfrowania.
Wybrała
stolik w samym rogu pomieszczenia i rozłożyła podręcznik do
fizyki. Jednak determinacja stopniowo słabła, gdy bardziej
zagłębiała się w obowiązkowe zagadnienia. Białe kartki zeszytu
pozostały niezapisane, a stan wiedzy bez zmian.
-Ohayou,
Usagi-chan!-zdyszana Ami stanęła nad przyjaciółką, która
z nudów bawiła się końcami swoich włosów.
-Ohayou!-Tsukino
drgnęła i zaczęła udawać, że pilnie rozwiązuje zadanie.
Kiedy
zdała sobie sprawę, iż niebieskowłosa milczy, odważyła się
podnieść głowę znad notatek.
-A...Ami-chan,
co się stało?-zdziwiła się, ponieważ Mizuno miała
zaczerwienione oczy.
-Pamiętasz,
że mamy przygotować prezentację na biologię?
-Taaa...Jakże
mogłabym zapomnieć? Nikt nie chciał być ze mną w parze-blondynka
pokręciła nosem.-A co? Też masz problem?
-Zaproponowałam
Taikiemu, że powinniśmy razem się za to zabrać. Gdybyśmy
połączyli nasze umiejętności, to byłby najlepszy
projekt!-krzyknęła triumfalnie, ale jej oczy zaszkliły się od
łez.
-No
i?
-Odmówił...Odmówił!
Prawie wszyscy w klasie chcieli, żebym wybrała kogoś z nich, a on
po prostu odmówił! Patrzył na mnie tak, jakby w ogóle
mu nie zależało.
-Trudno.
Dzięki temu możemy być razem-Usa zaświergotała beztrosko,
uśmiechając się szeroko.
-Nie!-Mizuno
wyprostowała się sztywno, zaciskając pięści.-Nie poddam się!
Jeszcze będzie mnie błagał, bo sam sobie nie poradzi!-wybiegła
naładowana nową energią.
Zrozpaczona
Usagi położyła głowę na stoliku, ukrywając się za książką i
pojękując bezradnie. Już nie tylko z fizyki szykowała się ocena
niedostateczna, ale także z biologi.
Nagle
ktoś zastukał palcem w okładkę i dziewczyna wychyliła się
nieznacznie, spoglądając podejrzliwie na intruza.
-Ty
jesteś Usagi Tsukino?-zapytał chłopak z ogromnymi okularami na
nosie.
-Tak.
-Seiya
Kou to Twój chłopak?
W
drobnym ciele dziewczyny zawrzała krew, choć nie potrafiła
wytłumaczyć , skąd się wziął ten gniew.
-Żartujesz
sobie?! Nie wiem od kogo masz takie informacje, ale to bzdury!
Myślisz, że nie stać mnie na kogoś lepszego?!-pozbierała swoje
rzeczy i pognała do wyjścia.
Seiya,
który był gotowy zrobić całą pracę domową za nią i
właśnie chciał zaoferować pomoc, schował się za regałem z
literaturą piękną.
-Lepszego...-wyszeptał
pogrążony w smutku.
****
Zbliżał
się wieczór i Usagi uspokoiła się po incydencie w
bibliotece. Zmieniła szkolny mundurek na koszulową bluzkę z
krótkim rękawkiem oraz szorty. Doszła do wniosku, że zrobi
Mamoru niespodziankę, bo i tak nie miała głowy do nauki. Poza tym,
musiała rozwiać wątpliwości związane ze ślubem. Im była
starsza, tym bardziej fascynacja starszym mężczyzną odchodziła w
dal. Już nawet nie chodziło o różnicę wieku, tylko o
zwyczajne zrozumienie...Przeciwieństwa się przyciągają, ale to
nie zawsze zdaje egzamin.„Przynajmniej próbowałam...”-przemknęło
jej przez myśl, gdy zmierzała do mieszkania narzeczonego.Wyjęła z
torebki klucze, które kiedyś dostała i po cichu dopasowała
odpowiedni w zamku. Weszła na paluszkach do środka, a potem zdjęła
balerinki, odstawiając je na wycieraczkę. Z pokoju dobiegał jakieś
szmery, ale rozpoznała tylko głos Chiby. Przybliżyła się do
futryny, przytulając policzek do zimnej ściany. Jeszcze nigdy nie
widziała, by Mamoru tak żartobliwie i otwarcie z kimś rozmawiał.
Najwidoczniej wreszcie mógł komuś opowiedzieć o swoich
pasjach. Wówczas Usa zrozumiała, iż dzieli ich ogromna
przepaść. W sumie nie czuła żalu, że to przy boku Saori, bo do
niej należał drugi głos, mężczyzna odżywał.
Blondynka
zapukała, aby przeszkodzić parze, a przede wszystkim podjąć
najważniejszą w życiu decyzję.
-Usako?-Mamoru
był zaskoczony wizytą narzeczonej.-Jak weszłaś?
-Musiałeś
nie słyszeć jak pukałam-skłamała.-Saori-san, miło Cię
widzieć-wyciągnęła dłoń w stronę kobiety.
-Też
się cieszę Usagi-szatynka odwzajemniła gest.-Nie chciałabym wam
przeszkadzać. Będę się zbierać, bo się zasiedziałam. Mamoru,
dziękuję za rozmowę-pożegnała się i wyszła.
-Nie
spodziewałem się Ciebie-brunet zaparzył świeżą herbatę,
podsuwając dziewczynie jej ulubione ciastka.-Nie będziesz narzekał,
że jestem za gruba? Może starasz się zagłuszyć sumienie?
-Usako,
przecież wiesz, że żartujesz. Zawsze mnie uprzedzałaś, kiedy
miałaś przyjść. Jestem trochę nieprzygotowany.
-Daj
spokój, Mamo-chan. Przed chwilą zobaczyłam, co tak naprawdę
sprawia, że jesteś szczęśliwy.
-Ale...
-Nie
przerywaj mi, proszę. Ja wiem, że Ci na mnie zależy, ale to nie
jest takie uczucie o jakie może chodzić zakochanym. Jestem Ci
wdzięczna za poświęcony mi czas, ale lepiej będzie jeśli oboje
spróbujemy poszukać właściwej drogi. Niekoniecznie
wspólnej.
Mężczyzna
zaniemówił, bo dojrzała wypowiedź Usagi była zdumiewająca.
-Nie
wiem, co powiedzieć-przeczesał dłonią włosy.-Jak mam to
rozumieć?
-Zapytam
inaczej. Kochasz mnie?
Zapadł
krępująca pauza, która właściwie wystarczyła za
odpowiedź.
-Gdybyś
mnie kochał, nie zastanawiałbyś się tak długo. Nie wiem, co
będzie później, ale na dzień dzisiejszy to najlepsze
rozwiązanie. Mamo-chan-wzięła go za rękę, wsuwając do niej
pierścionek.-Zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym.
****
Wybiegła
na ulicę czując ulgę. Opłacało się być szczerym, bo teraz
zaczynała nowy rozdział i to według swoich planów.Obróciła
się własnej osi, a potem...zderzyła z jakimś mężczyzną.
-Usa-chan,
stanowisz zagrożenie dla otoczenia-Diamand uśmiechnął się
ironicznie.
-To
Ty ciągle na mnie wpadasz-oburzyła się.
-Niech
Ci będzie mała-objął ją ramieniem.-A coś Ty taka rozanielona?
-Rozstałam
się z Mamoru.
W
oczach białowłosego zalśniły przebiegłe iskierki.
-I
co teraz?-schylił się, a jego usta znalazły tuż przy uchu
dziewczyny.-Poszukasz sobie kogoś lepszego?
Zmieszała
się, bo to przecież były jej słowa. Próbowała się
wyszarpać, lecz natarł na nią całym ciałem i przejechał palcem
po dolnej wardze.
-Gdyby
na moim miejscu był Seiya, to też byś go odepchnęła?-zniżył
zmysłowo głos oraz poluzował uścisk.
-Ej!
Przestań się ze mną droczyć!-zawstydziła się, ponieważ miała
mieszane uczucia względem przyjaciela.
W
bibliotece wykrzyczała nieprawdę, w dodatku osobie której
nie znała.
-Chodźmy
już stąd, blokujemy tylko przejście-wykręciła się na pięcie.
-Usa-chan!
Ty naprawdę jesteś szczęśliwa.
-Un-kiwnęła
potakująco głową.-Przysięgam, że już nigdy nie podejmę
pochopnie żadnej decyzji.
-Nie
przysięgaj. Dopiero udowodniłaś, że przysięgę można łatwo
złamać.
Ruszyli
drogą prowadzącą do centrum miasta. Tą samą, którą kilka
godzin wcześniej Ami Mizuno dogoniła obiekt swoich westchnień.
-Taiki-kun!
Taiki-kun!-zrównała się z chłopakiem.-Wołałam Cię, nie
słyszałeś?
-Słyszałem-odparł
chłodno, idąc wolnym krokiem.-Twoja strata.
-Wpadłam
na pomysł dotyczący prezentacji-niebieskowłosa nie dawała za
wygraną.
Szatyn
zatrzymał się i chwycił ją za ramiona, przeszywając na wylot
fiołkowym spojrzeniem.
-Ile
razy mam Ci powtarzać, że nie jestem zainteresowany? Jeśli
naprawdę jesteś inteligentna, to zejdź na ziemię.
Mizuno
patrzyła na oddalającą się postać Taikiego, ale nadzieja
narodziła się w niej na nowo, gdy zatrzymał się na przystanku
autobusowym. Dlatego ponownie podjęła walkę o jego względy.
Uśmiechała
się do niego nieśmiało, co jednak nie przyniosło oczekiwanych
rezultatów. Kou ożywił się dopiero na widok dziewczyny o
bursztynowych lokach, która w prawej ręce trzymała futerał
na skrzypce, a druga machała na powitanie. W końcu wybiegł jej
naprzeciw i przytulił, unosząc lekko do góry.
-Nie
jesteś sam?-zielonooka zainteresowała się obecnością
przelęknionej Ami.
-To
koleżanka ze szkoły.
-Naprawdę?
Nareszcie mogę poznać kogoś z Twoich znajomych. Miło mi, jestem
Thea Aider. Dziewczyna Taikiego.
-A...Ami
Mizuno...Z...Znajoma...Ja...Ja już pójdę. Gomenasai-ukłoniła
się prawie po same kolana i uciekła.
****
Następnego
dnia
Diamand
znowu szukał rozrywki w towarzystwie Usagi oraz Seiyi. Tym razem
dołączył do niego Safir, bo za nic nie chciał przepuścić okazji
podokuczania małolatom. Obaj droczyli się z parą, że białowłosy
potrzebuje modelki, która pozowałaby mu do obrazu. Sprzeciwy
młodszego bruneta rozchodziły się po całym parku.
-Usa-chan,
puściłaś doktorka kantem?-Safir zaczepił blondynkę, ciekawy jej
reakcji.
-Rozstaliśmy
się w zgodzie-odpowiedziała spokojnie, sięgając po następną
kankę czekolady.
-Mam
was dość!-Kou warknął.-Odango, zapraszam Cię na lody.
-I
nie będziesz się śmiał, że jestem za gruba?
-Przysięgam-Seiya
przybrał postawę żołnierza na warcie.
-Nie
przysięgaj, bo przysięgę między ludźmi można łatwo
złamać-zerknęła na fioletowookiego, który puścił do niej
oczko.
Szkoda , że to jednorazówka, bo śmiało można by było to rozwinąć dalej... :(
OdpowiedzUsuńOj tak dawno to pisałam 😊 Gdybym miała więcej czasu, to kto wie, może by coś z tego wyszło. Pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuń