-Nie!
Nie zgadzam się!-Yaten zionął ogniem nad głowami braci.
Gdy
tylko usłyszał, że szatyn ma zamiar ugościć Theę w ich
apartamencie, ze wszystkich sił próbował wyperswadować mu
ten pomysł. Bolała go myśl, że tajemniczy oraz skryty w sobie
Taiki coraz lepiej czuje się na Ziemi. Srebrnowłosy wolałby
trzymać się starych zasad. Chociaż ciągle przypominał
zbuntowanym uparciuchom o ich obowiązkach, to powoli zdawał sobie
sprawę, że zostaje w tyle.
Najbardziej zadowolony z przemiany
najstarszego Kou był Seiya. Widział w tym same plusy, ale dla niego
samego. Jednego upierdliwego braciszka miał z głowy, skoro urocza
barmanka przysłoniła m świat. Liczył, że ten stan utrzyma się
długo i będzie mógł zdobyć serce Odango. Podejrzewał
również, skąd wzięły się humorki Yatena. Łatwo powiązał
je z osobą Minako Aino, co uważał za trafną teorię.
-Dlaczego
Taiki nie miałby zaprosić swojej znajomej. Jestem za-brunet
przegryzł kawałek pizzy, uśmiechając się
łobuzersko.
-Spodziewałem się tego po Tobie-najmłodszy Kou
zrzucił poduszki z fotela, usadawiając się w nim wygodnie.-Coś
wam wytłumaczę. Może wtedy przejrzycie na oczy. Zacznę od Ciebie
Seiya. Załóżmy, że rozkochasz w sobie Usagi Tsukino i
zostawi narzeczonego, tylko co potem? Księżniczka Kakyuu prędzej,
czy później będzie kazała nam wracać. Finał Twojej
wielkiej miłości będzie tragiczny, bo zostawisz Sailor Moon ze
złamanym sercem-powiedział z przekąsem.-A Ty Taiki, randkujesz ze
zwykłą, ziemską dziewczyną. Ona nie ma bladego pojęcia o
istnieniu czarodziejek. Jeśli się dowie, to uzna Cię za
odszczepieńca i pośle do diabła.
-Też Ci coś
powiem-brązowowłosy spojrzał mu hardo w oczy.-Jesteś
najzwyczajniej zazdrosny. Przestań wyładowywać swoje frustracje.
Nikt Ci nie kazał być wrednym dupkiem, to wtedy Minako nie dałaby
Ci kopa w tyłek!
Intensywnie
zielony ognik zabłysnął w tęczówkach Yatena. Boleśnie
odczuł ten cios.
-Ta pyskata dziewucha mnie obraziła! Co Ty
możesz wiedzieć?! Nie będę się zabawiał w pana szarmanckiego
jak Ty-dźgnął go palcem w tors.
-Nie udawaj, dobrze?-pokręcił
głową.-Obaj wiemy, że usiłujesz zwrócić na siebie jej
uwagę. Może Aino-san uraziła Twoje ego, ale o to Ci chodzi. Nie
jesteś ideałem, więc nie wtrącaj się do mojego życia.
Zaprosiłem Theę i koniec! Lepiej poukładaj swoje sprawy!-zakończył
lodowato.
-Panowie, spokojnie-Seiya odsunął Taikiego na
bok.-Spędzisz przyjemny wieczór z panną Aider, a my będziemy
grzeczni. Mogę gotować-zażartował, próbując rozładować
napięcie.
-Powiedz od razu, że chcesz ich otruć -srebrnowłosy
zadrwił.
-Jeśli
zniszczysz mi wieczór, to przestanę Cię traktować jak
brata-rzucił ostrzegawczo, zatrzaskując za sobą drzwi do
łazienki.
Yaten prychnął pod nosem i włączył telewizor,
przełączając z programu na program.
-Na co
czekasz?-niebieskooki wrócił z kuchni z kubkiem aromatycznej
kawy.-Zaraz się zbieramy. Allan chce z nami pogadać.
-To niech
gada z wami. Ja nie odczuwam takiej potrzeby, więc nie mój
problem. Zresztą, oglądam-wskazał na ekran.
-Seiya uniósł
brwi do góry w zdziwieniu.
-Od kiedy oglądasz telenowele?
Zrobiłeś się strasznie wrażliwy.
-Co w tym złego? To nawet
nie wymaga głębszego myślenia. Tamta blondyna kocha tego gościa,
ale on jest z taką piegowatą, bo zaszła z nim w ciążę.
Zakładam, że będzie miał wypadek, ale przeżyje, bo uratują go
dwa delfiny. Proste! Jak z Tobą-podsumował.
-Wiesz
co-czarnowłosy zacisnął usta.-Nie skomentuję tego. Rusz się
wreszcie!
-Bo nie wiesz jak-skwitował.-Powiedzmy, że mnie
przekonałeś-podniósł się leniwie, wyrywając napój
z jego rąk.-Mocna-zamlaskał.-Za mocna.
Starszy Kou zamrugał
powiekami, ledwo dowierzając w tupet zielonookiego...
****
Minako
wyrzuciła z torebki całą jej zawartość, rozpaczliwie szukając
kluczy. Była przekonana, że chowała je do małej kiszonki
przeznaczonej na drobiazgi. Kiedy zorientowała się, że jest w
błędzie, wpadła w panikę. Chyba nic gorszego nie mogło się
wydarzyć. Klucze od domu były spięte na jednym breloczku z tymi
od pracy! Uklękła na podłodze, szperając w przyborach
kosmetycznych oraz dokumentach. Niestety nie znalazła
zguby.
-Mina-chan, jak CI idzie?-Thea weszła na
zaplecze.
-Fatalnie. Nigdzie ich nie ma, co ja teraz
zrobię?-blondynka załamała ręce.
-Niedobrze, szef może się
wkurzyć. Nie wiem, co Ci doradzić-bursztynowłosa zmartwiła
się.
-Jeśli się nie znajdą, to zapłacę. Nie potrafię sobie
przypomnieć, gdzie je zostawiłam-pozbierała rozrzucone
rzeczy.
Nagle rozbrzmiał dźwięk telefonu stacjonarnego i Thea
pobiegła odebrać.
-Halo.
-...
-Tak, dobrze się pan
dodzwonił. W czym mogę pomóc?
-...
-Z Minako
Aino?-zdziwiła się wyraźnie.
Wenus wymachiwała przecząco
rękoma, gdy usłyszała swoje nazwisko. Jednak jej przyjaciółka
zdążyła potwierdzić i musiała przejąć
rozmowę.
-Słucham-prawie warknęła do słuchawki.
-...
-O
Allan, jak miło z Twojej strony, że dzwonisz-wypięła język,
strzelając zeza.
-...
-Co takiego?!-pokraśniała.-Owszem,
odbiorę osobiście. Dzięki i do zobaczenia-rozłączyła
się.
-Twój ulubieniec?-Aider była ciekawa tajemniczego
rozmówcy.
-On ma moje klucze!!!-Mina wybuchnęła z
bezsilności.-Przeklęty drań!-zaszlochała.
-Przykro mi, ale to
chyba lepiej, że znalazły się u niego, niż masz tracić
kasę.
-Nie pojadę po wyniki do szpitala-powiedziała sama do
siebie.
-Słucham?
-Nic, nic-uśmiechnęła się
nienaturalnie.-Głośno myślę.
Tymczasem Allan siedział za
biurkiem w gabinecie, który przejął po wuju. Dumny ze
swojego postępku, położył klucze obok notatnika. Pamiętał
dzień, kiedy podstępnie zabrał je właścicielce. Śmiał się w
najlepsze, nie wiedząc, iż Yaten podsłuchał całą
rozmowę.
Mężczyźni zderzyli się ze sobą w przejściu, a
Collins znowu udawał uprzejmego. Jednak jego urok osobisty nie
działała na srebrnowłosego.
-Uważaj, jak chodzisz-zlustrował
go wrogo.
-Dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz?-niebieskowłosy
odważył się zapytać.
-Pracujemy razem, ale to wcale nie
oznacza, że muszę Cię lubić. Chyba, że masz na to jakiś
paragraf-dał do zrozumienia nowemu managerowi, iż tak łatwo nie
uwierzy w mdłe historyjki.
Ten nie wszczynał awantury przez
wzgląd na pozostałych braci Kou. Zresztą, przyjeżdżając do
Tokio miał wyznaczony cel i na pewno nie było nim lansowanie
wschodzących gwiazdek. Dlatego policzył do dziesięciu, by nie
ulec negatywnym emocjom.
-Świetne poczucie humoru, ale wybacz na
chwilkę. Zaraz do was dołączę-zapiął marynarkę i wyszedł.
-Co
za bałwan-Yaten przerzucił oczami i bez wahania zgarnął klucze
należące do Miny.
Przez całe spotkanie uśmiechał się
drwiąco oraz przytakiwał każdemu „genialnemu” pomysłowi na
rozkręcenie kariery. Najlepsza zabawa dopiero nadchodziła i już
chytrze zacierał ręce. Później z satysfakcją nasłuchiwał,
jak wściekła Aino wykrzykuje obelgi pod adresem Collinsa. Bardzo
przypadło mu do gustu określenie „wyrachowany kłamczuch.”
Huk
poinformował o rychłym wyjściu dziewczyny i Kou także opuścił
swoją kryjówkę. Zdążył zatrzymać windę, do której
wsiadła, a potem odchrząknął.
Blondwłosa prawie zemdlała,
bo spełniał się scenariusz z jej
koszmarów.
-Ty...-syknęła.
-Dzień dobry,
Aino-san-puścił do Wenus oczko, pobrzękując pękiem kluczy przed
jej nosem.
Nie wykrztusiła żadnego słowa, ponieważ kabina
zatrzęsła się, zatrzymując między
piętrami.
-Nieee...-przerażona Mina przylgnęła plecami do
ściany.
-No popatrz, los daje nam nową szansę. Cudownie, czyż
nie?-zapytał przesłodzonym tonem.
-O tak, tylko że ja nie
skorzystam-nerwowo wciskała wszystkie przyciski.-Niech to pudło
ruszy, do diabła!
-Nie histeryzuj-wzruszył
ramionami.-Zapomniałaś o czymś-znowu zahuśtał kluczami w
powietrzu.
-Oddawaj!-podskoczyła, ale schował jej
własność.
-Nie ma nic za darmo-zbliżył się niebezpiecznie
blisko. Serce waliło jak oszalałe, gdy poczuła jego oddech na
swojej skórze.
-Najpierw grzecznie przeproś, a potem
ładnie poproś-pochylił się, a ich nosy prawie się
stykały.
Minako wytrzeszczyła oczy, korzystając z najstarszej
metody na świecie, by uniknąć pocałunku. Kopnęła zielonookiego
w jego bardzo czuły punk. Chłopak jęknął boleśnie, kurcząc
się.
-Wariatka! Jesteś niebezpieczna dla
otoczenia-wychrypiał.-Za nic nie oddam Ci tych przeklętych
kluczy!
-Jeszcze zobaczymy!-rzuciła się na niego.-Poślę Cię
prosto do piekła!
Zawiązała się szarpanina, a że Yaten był
silniejszy popchnął ją. Dziewczyna ratując się, chwyciła z
krawat i obije wylądowali na podłodze. Winda ruszyła i zjechała
na parter, lecz byli zbyt zajęci, żeby się zorientować. Drzwi
otworzył się tuż przed Seiyą i Taikim, którzy oniemieli.
Ich brat leżał na szamoczącej się niczym nieoswojone zwierzątko
Minie.
-Nie ruszajcie się-brunet wyjął telefon.-Super
ujęcie-zrobił im zdjęcie.
Para była w szoku, ale Wenus
pierwsza odzyskała świadomość. Zepchnęła go z siebie,
zabierając przedmiot sporu.
-W ten sposób wykazujesz się
rozsądkiem? Gratuluję-szatyn miał okazję zemścić się za
poranne spięcie.
Czekał na ciętą ripostę, gdy przed wejściem
zrobiło się zamieszanie. Pobiegli sprawdzić, co wywołało
konsternację wśród ludzi. Srebrnowłosemu kolana się
ugięły, kiedy zobaczył nieprzytomną blondynkę.
-Jak zwykle
spieprzyłeś-Taiki zgromił brata, sprawdzając tętno
dziewczyny.-Seiya, dzwoń po pogotowie.
-Posprzeczaliśmy się
tylko! Nie chciałem, żeby coś się jej stało. Naprawdę...nie
chciałem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz