środa, 20 lutego 2013

IX Windą do piekła


-Nie! Nie zgadzam się!-Yaten zionął ogniem nad głowami braci.
Gdy tylko usłyszał, że szatyn ma zamiar ugościć Theę w ich apartamencie, ze wszystkich sił próbował wyperswadować mu ten pomysł. Bolała go myśl, że tajemniczy oraz skryty w sobie Taiki coraz lepiej czuje się na Ziemi. Srebrnowłosy wolałby trzymać się starych zasad. Chociaż ciągle przypominał zbuntowanym uparciuchom o ich obowiązkach, to powoli zdawał sobie sprawę, że zostaje w tyle.
Najbardziej zadowolony z przemiany najstarszego Kou był Seiya. Widział w tym same plusy, ale dla niego samego. Jednego upierdliwego braciszka miał z głowy, skoro urocza barmanka przysłoniła m świat. Liczył, że ten stan utrzyma się długo i będzie mógł zdobyć serce Odango. Podejrzewał również, skąd wzięły się humorki Yatena. Łatwo powiązał je z osobą Minako Aino, co uważał za trafną teorię.
-Dlaczego Taiki nie miałby zaprosić swojej znajomej. Jestem za-brunet przegryzł kawałek pizzy, uśmiechając się łobuzersko.
-Spodziewałem się tego po Tobie-najmłodszy Kou zrzucił poduszki z fotela, usadawiając się w nim wygodnie.-Coś wam wytłumaczę. Może wtedy przejrzycie na oczy. Zacznę od Ciebie Seiya. Załóżmy, że rozkochasz w sobie Usagi Tsukino i zostawi narzeczonego, tylko co potem? Księżniczka Kakyuu prędzej, czy później będzie kazała nam wracać. Finał Twojej wielkiej miłości będzie tragiczny, bo zostawisz Sailor Moon ze złamanym sercem-powiedział z przekąsem.-A Ty Taiki, randkujesz ze zwykłą, ziemską dziewczyną. Ona nie ma bladego pojęcia o istnieniu czarodziejek. Jeśli się dowie, to uzna Cię za odszczepieńca i pośle do diabła.
-Też Ci coś powiem-brązowowłosy spojrzał mu hardo w oczy.-Jesteś najzwyczajniej zazdrosny. Przestań wyładowywać swoje frustracje. Nikt Ci nie kazał być wrednym dupkiem, to wtedy Minako nie dałaby Ci kopa w tyłek!

Intensywnie zielony ognik zabłysnął w tęczówkach Yatena. Boleśnie odczuł ten cios.
-Ta pyskata dziewucha mnie obraziła! Co Ty możesz wiedzieć?! Nie będę się zabawiał w pana szarmanckiego jak Ty-dźgnął go palcem w tors.
-Nie udawaj, dobrze?-pokręcił głową.-Obaj wiemy, że usiłujesz zwrócić na siebie jej uwagę. Może Aino-san uraziła Twoje ego, ale o to Ci chodzi. Nie jesteś ideałem, więc nie wtrącaj się do mojego życia. Zaprosiłem Theę i koniec! Lepiej poukładaj swoje sprawy!-zakończył lodowato.
-Panowie, spokojnie-Seiya odsunął Taikiego na bok.-Spędzisz przyjemny wieczór z panną Aider, a my będziemy grzeczni. Mogę gotować-zażartował, próbując rozładować napięcie.
-Powiedz od razu, że chcesz ich otruć -srebrnowłosy zadrwił.

-Jeśli zniszczysz mi wieczór, to przestanę Cię traktować jak brata-rzucił ostrzegawczo, zatrzaskując za sobą drzwi do łazienki.
Yaten prychnął pod nosem i włączył telewizor, przełączając z programu na program.
-Na co czekasz?-niebieskooki wrócił z kuchni z kubkiem aromatycznej kawy.-Zaraz się zbieramy. Allan chce z nami pogadać.
-To niech gada z wami. Ja nie odczuwam takiej potrzeby, więc nie mój problem. Zresztą, oglądam-wskazał na ekran.
-Seiya uniósł brwi do góry w zdziwieniu.
-Od kiedy oglądasz telenowele? Zrobiłeś się strasznie wrażliwy.
-Co w tym złego? To nawet nie wymaga głębszego myślenia. Tamta blondyna kocha tego gościa, ale on jest z taką piegowatą, bo zaszła z nim w ciążę. Zakładam, że będzie miał wypadek, ale przeżyje, bo uratują go dwa delfiny. Proste! Jak z Tobą-podsumował.
-Wiesz co-czarnowłosy zacisnął usta.-Nie skomentuję tego. Rusz się wreszcie!
-Bo nie wiesz jak-skwitował.-Powiedzmy, że mnie przekonałeś-podniósł się leniwie, wyrywając napój z jego rąk.-Mocna-zamlaskał.-Za mocna.
Starszy Kou zamrugał powiekami, ledwo dowierzając w tupet zielonookiego...

    ****
Minako wyrzuciła z torebki całą jej zawartość, rozpaczliwie szukając kluczy. Była przekonana, że chowała je do małej kiszonki przeznaczonej na drobiazgi. Kiedy zorientowała się, że jest w błędzie, wpadła w panikę. Chyba nic gorszego nie mogło się wydarzyć. Klucze od domu były spięte na jednym breloczku z tymi od pracy! Uklękła na podłodze, szperając w przyborach kosmetycznych oraz dokumentach. Niestety nie znalazła zguby.
-Mina-chan, jak CI idzie?-Thea weszła na zaplecze.
-Fatalnie. Nigdzie ich nie ma, co ja teraz zrobię?-blondynka załamała ręce.
-Niedobrze, szef może się wkurzyć. Nie wiem, co Ci doradzić-bursztynowłosa zmartwiła się.
-Jeśli się nie znajdą, to zapłacę. Nie potrafię sobie przypomnieć, gdzie je zostawiłam-pozbierała rozrzucone rzeczy.
Nagle rozbrzmiał dźwięk telefonu stacjonarnego i Thea pobiegła odebrać.
-Halo.
-...
-Tak, dobrze się pan dodzwonił. W czym mogę pomóc?
-...
-Z Minako Aino?-zdziwiła się wyraźnie.
Wenus wymachiwała przecząco rękoma, gdy usłyszała swoje nazwisko. Jednak jej przyjaciółka zdążyła potwierdzić i musiała przejąć rozmowę.
-Słucham-prawie warknęła do słuchawki.
-...
-O Allan, jak miło z Twojej strony, że dzwonisz-wypięła język, strzelając zeza.
-...
-Co takiego?!-pokraśniała.-Owszem, odbiorę osobiście. Dzięki i do zobaczenia-rozłączyła się.
-Twój ulubieniec?-Aider była ciekawa tajemniczego rozmówcy.
-On ma moje klucze!!!-Mina wybuchnęła z bezsilności.-Przeklęty drań!-zaszlochała.
-Przykro mi, ale to chyba lepiej, że znalazły się u niego, niż masz tracić kasę.
-Nie pojadę po wyniki do szpitala-powiedziała sama do siebie.
-Słucham?
-Nic, nic-uśmiechnęła się nienaturalnie.-Głośno myślę.
Tymczasem Allan siedział za biurkiem w gabinecie, który przejął po wuju. Dumny ze swojego postępku, położył klucze obok notatnika. Pamiętał dzień, kiedy podstępnie zabrał je właścicielce. Śmiał się w najlepsze, nie wiedząc, iż Yaten podsłuchał całą rozmowę.
Mężczyźni zderzyli się ze sobą w przejściu, a Collins znowu udawał uprzejmego. Jednak jego urok osobisty nie działała na srebrnowłosego.
-Uważaj, jak chodzisz-zlustrował go wrogo.
-Dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz?-niebieskowłosy odważył się zapytać.
-Pracujemy razem, ale to wcale nie oznacza, że muszę Cię lubić. Chyba, że masz na to jakiś paragraf-dał do zrozumienia nowemu managerowi, iż tak łatwo nie uwierzy w mdłe historyjki.
Ten nie wszczynał awantury przez wzgląd na pozostałych braci Kou. Zresztą, przyjeżdżając do Tokio miał wyznaczony cel i na pewno nie było nim lansowanie wschodzących gwiazdek. Dlatego policzył do dziesięciu, by nie ulec negatywnym emocjom.
-Świetne poczucie humoru, ale wybacz na chwilkę. Zaraz do was dołączę-zapiął marynarkę i wyszedł.
-Co za bałwan-Yaten przerzucił oczami i bez wahania zgarnął klucze należące do Miny.
Przez całe spotkanie uśmiechał się drwiąco oraz przytakiwał każdemu „genialnemu” pomysłowi na rozkręcenie kariery. Najlepsza zabawa dopiero nadchodziła i już chytrze zacierał ręce. Później z satysfakcją nasłuchiwał, jak wściekła Aino wykrzykuje obelgi pod adresem Collinsa. Bardzo przypadło mu do gustu określenie „wyrachowany kłamczuch.”
Huk poinformował o rychłym wyjściu dziewczyny i Kou także opuścił swoją kryjówkę. Zdążył zatrzymać windę, do której wsiadła, a potem odchrząknął.
Blondwłosa prawie zemdlała, bo spełniał się scenariusz z jej koszmarów.
-Ty...-syknęła.
-Dzień dobry, Aino-san-puścił do Wenus oczko, pobrzękując pękiem kluczy przed jej nosem.
Nie wykrztusiła żadnego słowa, ponieważ kabina zatrzęsła się, zatrzymując między piętrami.
-Nieee...-przerażona Mina przylgnęła plecami do ściany.
-No popatrz, los daje nam nową szansę. Cudownie, czyż nie?-zapytał przesłodzonym tonem.
-O tak, tylko że ja nie skorzystam-nerwowo wciskała wszystkie przyciski.-Niech to pudło ruszy, do diabła!
-Nie histeryzuj-wzruszył ramionami.-Zapomniałaś o czymś-znowu zahuśtał kluczami w powietrzu.
-Oddawaj!-podskoczyła, ale schował jej własność.
-Nie ma nic za darmo-zbliżył się niebezpiecznie blisko. Serce waliło jak oszalałe, gdy poczuła jego oddech na swojej skórze.
-Najpierw grzecznie przeproś, a potem ładnie poproś-pochylił się, a ich nosy prawie się stykały.
Minako wytrzeszczyła oczy, korzystając z najstarszej metody na świecie, by uniknąć pocałunku. Kopnęła zielonookiego w jego bardzo czuły punk. Chłopak jęknął boleśnie, kurcząc się.
-Wariatka! Jesteś niebezpieczna dla otoczenia-wychrypiał.-Za nic nie oddam Ci tych przeklętych kluczy!
-Jeszcze zobaczymy!-rzuciła się na niego.-Poślę Cię prosto do piekła!
Zawiązała się szarpanina, a że Yaten był silniejszy popchnął ją. Dziewczyna ratując się, chwyciła z krawat i obije wylądowali na podłodze. Winda ruszyła i zjechała na parter, lecz byli zbyt zajęci, żeby się zorientować. Drzwi otworzył się tuż przed Seiyą i Taikim, którzy oniemieli. Ich brat leżał na szamoczącej się niczym nieoswojone zwierzątko Minie.
-Nie ruszajcie się-brunet wyjął telefon.-Super ujęcie-zrobił im zdjęcie.
Para była w szoku, ale Wenus pierwsza odzyskała świadomość. Zepchnęła go z siebie, zabierając przedmiot sporu.
-W ten sposób wykazujesz się rozsądkiem? Gratuluję-szatyn miał okazję zemścić się za poranne spięcie.
Czekał na ciętą ripostę, gdy przed wejściem zrobiło się zamieszanie. Pobiegli sprawdzić, co wywołało konsternację wśród ludzi. Srebrnowłosemu kolana się ugięły, kiedy zobaczył nieprzytomną blondynkę.
-Jak zwykle spieprzyłeś-Taiki zgromił brata, sprawdzając tętno dziewczyny.-Seiya, dzwoń po pogotowie.
-Posprzeczaliśmy się tylko! Nie chciałem, żeby coś się jej stało. Naprawdę...nie chciałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz