Minako
kończyła pakować swoje rzeczy do torby. Dostała wypis, więc
mogła opuścić więzienie, którym był dla niej szpital
przez ostatni tydzień. W jej głowie panował mętlik i nie oswoiła
się z myślą o chorobie. Musiała wrócić do domu, a potem
ustalić kierunek własnej drogi, zanim nie zdąży z najważniejszymi
sprawami...
Wenus siłowała się z suwakiem, bo bagaż
przekraczał limit, gdy Yaten wszedł do sali pogwizdując wesoło
pod nosem. Początkowo chciał wybuchnąć ze śmiechu, ale przy jego
specyficznym poczuciu humoru, niewinny żart mógł dać zapłon
karczemnej awanturze. Zwłaszcza, że Mina miała ognisty temperament
i wystarczyła iskra, aby zaprószyć płomień.
-Ptaszki
ćwierkają, że dzisiaj wychodzisz-srebrnowłosy klapnął na łóżku,
a materac ugiął się pod jego ciężarem.
-Ptaszki Ci
rozćwierkały, czy wrony wykrakały?-blondynka już z rana miała
wrogie nastawienie.
-To też ptaszki, Aino-san-wyrwał jej torbę
z rąk oraz z łatwością zasunął suwak do końca.
Dziewczyna
przyjrzała mu się nieufnie, ale podziękowała za
pomoc.
Niespodziewanie przyszedł kolejny gość, lecz tym razem
naprawdę nieproszony.
-Cześć-Alan zaprezentował się w
idealnie wyprasowanym garniturze, na co jego rywal skrzywił
się.
Przez moment zastanawiał się, czy Colins nie sypia w
pralni, bo zalatuje od niego proszkiem.
-No i nadleciał sęp-Kou
mruknął pod nosem.
-Co Ty tu robisz?-blondynka nie tak
wyobrażała sobie wyjście ze szpitala.
O ile Yatena tolerowała,
to swojej byłej sympatii wolałaby nie widywać
-Chciałem Cię
podwieźć do domu, a później zaprosić na obiad. Chyba nie
masz nic przeciwko?-zapytał, uśmiechając się czarująco.
-Tak...To
znaczy...-zmieszała się.
-Wrzuć wsteczny kolego, spóźniłeś
się-zielonooki wtrącił się.
Wstał
z wygodnego legowiska i schował ręce do kieszeni, patrząc
niebieskowłosemu hardo w oczy.
-Z czym masz problem, bo nie
rozumiem?-Alan posłał chłopakowi lodowate spojrzenie.
-To Ty
masz problem. Lepiej naucz się czytać między wierszami. Padło Ci
na słuch? Ona nie ma najmniejszej ochoty z Tobą jechać.
-Coś
Ci się pomieszało, to się nazywa nadinterpretacja. Niech Minako
zdecyduje.
-Przestańcie!-Mina rozdzieliła kłócących się
mężczyzn.-Zapomnieliście, gdzie się znajdujemy? Niszczycie spokój
chorych ludzi. Prawda jest taka, że żadnego z was nie
zapraszałam!-poczerwieniała ze złości.
-Ja byłem pierwszy,
więc każ mu wyjść-srebrnowłosy uparł się.
-Obaj stąd
wyjdziecie! Jestem dorosła i nie może mnie spotkać nic gorszego
niż...-zacięła się, bo prawie powiedziała, co jej
dolega.
-Niż?-muzyk zmarszczył podejrzliwie
brwi.
-Nieważne!-warknęła-Na co jeszcze czekacie? Do
widzenia!
Colins już otwierał usta, by jakoś wkraść się w
łaski dziewczyny, ale poczuł na ramieniu delikatny
dotyk.
-Przepraszam panów-Thea z gracją ich wyminęła, a
najmłodszy Kou prawie dostał po twarzy jej bursztynowymi
lokami.
-Dzięki Bogu-Aino wzniosła oczy ku górze.-Dopiero
mnie wypisali, a niewiele brakowało i zostałabym przyjęta z
powrotem.
-Nie
dziwię się, ktoś zatruwa tu powietrze-Aider zadarła dumnie głowę,
kręcąc nosem.-Jesteś gotowa?
-Tak, spakowałam wszystko. Możemy
iść?-blondwłosa zapytała błagalnym tonem.
-Jasne, taksówka
czeka-wzięła przyjaciółkę pod ramię i czym prędzej
wyszły.
Dwóch osobników płci przeciwnej, nie
obdarzyły nawet spojrzeniem.
****
Yaten
siedział na bujanym fotelu i udawał, że rozwiązuje krzyżówkę.
Właściwie, to szukał pretekstu do sprzeczki, ponieważ spokój
czytającego książkę Taikiego działał na niego jak czerwona
płachta na byka. Czuł dziwne ukłucie w sercu na myśl, iż tylko
jemu nic nie wychodzi. Czyżby był zazdrosny?
Szatyn właśnie
kończył czytać ostatni rozdział, kiedy jego młodszy brat zaczął
bawić się włącznikiem długopisu. Taiki skierował swoje fiołkowe
spojrzenie na natręta, ale zaraz wrócił do lektury. Dopiero
gdy „pstrykanie” nasiliło się, puściły mu nerwy.
-Uspokoisz
się?-przybrał karcący ton.
-Ćwiczę-odparł krótko, nie
porzucając denerwującej czynności.
-To zapisz się na
siłownię-powiedział opryskliwie i zamknął książkę, bo
„ukochany” braciszek wybił go z rytmu.
-Nie ćwiczę moich
mięśni, tylko Twoją cierpliwość-uśmiechnął się, odczuwając
smak zwycięstwa.
Brązowowłosy zerknął na zegarek i w
milczeniu poszedł do swojego pokoju. Dla Yaten oznaczało to koniec
dobrej zabawy, a Seiyi niestety nie było pod ręką. Z łazienki
dochodził szum wody, więc brunet zaplanował wieczorne
wyjście.
Zielonooki sposępniał i jedynym zajęciem jakie wpadło
mu do głowy, było rzucanie do celu. Idealnym celem byłby
oczywiście Alan, któremu starłby z twarzy minę lizusa. Kou
nienawidził fałszywych ludzi, dlatego trzymał się od nich z
daleka. Zważywszy na to, iż przedstawiciel tej grupy został nowym
managerem zespołu, na pewno nie było łatwo.
Taiki wrócił
do salonu, lecz w niekompletnym odzieniu. Paradował na środku
pokoju w samych spodniach z przewieszoną przez ramię koszulą.
-Ja
bym się na Twoim miejscu nie ubierał. Zobaczysz jakie będziesz
miał branie-Yaten znowu go zaczepił.
-Na szczęście nie jesteś
na moim miejscu. Aha, Alan się na Ciebie skarżył. Co on Ci takiego
zrobił?
-Przepraszam mamusiu. Obiecuję poprawę i
zadośćuczynienie. Tak mi przykro, że nie mogę powstrzymać
łez-zmienił głos na rozpaczliwy.-Masz może chusteczki?
-Strata
czasu-odwrócił się do niego plecami.
-Teraz zapytam
poważnie. Idziesz do klubu?-srebrnowłosy wywęszył dla siebie
atrakcję.
-Tak.
-Idę z Tobą!-oznajmił władczym tonem.
-Zapomnij!
Chociaż przez jeden wieczór daj Minako spokój. Thea
też się o nią martwi, a ja doskonale wiem, co sobie uroiłeś.
-A
Ty najbardziej martwisz się o tę rudą małpę-prychnął
pogardliwie.-Pić mi się chce i co? Chcesz, żebym umarł z
pragnienia.
-Jestem zapobiegliwy i w lodówce masz
napoje-zapiął koszulę, mrużąc fioletowe oczy.
-A jak się
skończą?
-Wątpię, abyś zapił się na śmierć colą. Jak
naprawdę dopadną Cię suchoty, to zostaje Ci woda w kranie.
-A
jak wyłączą?
-To Cię zamknę w kanałach!-szatyn wrzasnął i
zaczął dobijać się do łazienki.-Seiya! Ile będziesz tam
siedział?!
Brunet otworzył drzwi, ale najpierw z wnętrza
wyłoniły się pachnące opary. Następnie pokazał się urodzony
uwodziciel, który lekkim krokiem oraz z błyskiem w oku
zmienił lokum na salon. Sięgnął po perfumy stojące na półce,
dopełniając efekt.
-No nareszcie-najstarszy Kou
odetchnął.-Pilnuj go.
-Dlaczego ja?-Seiya oburzył się.-Umówiony
jestem.
Yaten zarechotał głośno, otwierając puszkę piwa,
którą zdążył przynieść.
-A z kim się umówiłeś?
Zając Ci z głowy wyskoczył, czy jej narzeczony
interweniował?-zapytał z przekąsem.
-Otóż z Odango się
umówiłem-wypiął dumnie tors.
-I ona na pewno jest tego
świadoma?-srebrnowłosy drążył temat.
-No tak...To znaczy nie
do końca...No dobra, nie ma pojęcia-poddał się.
W odpowiedzi
Taiki trzasnął drzwiami, a zielonooki po raz kolejny
zachichotał.
-To miało oznaczać, że całym sercem Cię
popiera-pociągnął łyk z puszki, a czarnowłosy zarumienił się.
****
Usa schowała szczotkę do szuflady toaletki, kiedy od strony balkonu dobiegło pukanie. Otworzyła szeroko błękitne oczy, nasłuchując dźwięków zza okna. Ostrożnie podeszła do drzwi, uchylając zasłonę i prawie zakrztusiła się ze śmiechu.
-Seiya!-wpuściła chłopaka do środka.-Jesteś niemożliwy.
-Nie wiem, czy Twój tata byłby zachwycony, gdyby o tej porze zobaczył swoją córeczkę w towarzystwie faceta. A tak w ogóle, fajne wdzianko Odango-pociągnął za rękaw różowej piżamki w serduszka.
-Zostaw-nadąsała się.-Po co przyszedłeś?
-Ale jesteś wylewna-objął ją ramieniem.-Tak się starałem żeby sprawdzić, czy u Ciebie wszystko w porządku. Jesteś okrutna-spuścił głowę.
-Oj przepraszam, nie chciałam-zawadziła kapciem o dywan i straciła równowagę.
Kou chwycił ją w pasie, przyciągając do siebie. Tsukino wbiła wzrok w jego usta i na moment odjęło jej mowę.
-Nie ułatwiasz mi-wymamrotała zakłopotana.
-Czego?-nachylił się, zniżając głos.
-Podpuszczasz mnie!-odepchnęła go, pomimo fali gorąca, która zalała jej ciało.-Jak nie spoważniejesz, to spadaj.
-Ok Odango, bez żartów-uśmiechnął się na zgodę.-Tęskniłem za Tobą, a tego mi nie zabronisz.
-I nie zamierzam, siadaj-poklepała miejsce na łóżku.
-Coś Cię gryzie, przecież widzę-popatrzył na nią z troską.
-Nic się przed Tobą nie ukryje-położyła głowę na jego kolanach.-Niestety to długa historia.
-Przecież mamy całą noc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz