-Oszalałeś?
Nie zgadzam się!-Ami wreszcie pokazała swoją drapieżną naturę.
Z
oczu zazwyczaj spokojnej i zrównoważonej pani doktor leciały
iskry. Na policzkach wyskoczyły palące rumieńce, a postawa była
wręcz bojowa. Dla niej przede wszystkim, liczyło się dobro
pacjenta. Natomiast wymysł Yatena był absurdalny, jak on to sobie
wyobrażał?! Nie miał prawa zmuszać jej do kłamstwa.
-Nie
interesuje mnie Twoje zdanie!-srebrnowłosy krzyknął jeszcze
głośniej.-Mam gdzieś bzdury, które wciskasz innym! Jesteś
przyjaciółką Minako?! Trzymaj język za zębami!
Gdy
tylko minął pierwszy szok, od razu pomyślał, że Mina nie powinna
znać prawdy. Nie chciał przysparzać żonie dodatkowego cierpienia.
Zawsze była wrażliwa i nie wyobrażał sobie jej reakcji na tak
wstrząsającą wiadomość. Sam się jeszcze nie pozbierał, dlatego
obawiał się, że ona tym bardziej nie da rady.
W niewielkim
pokoju lekarskim napięcie sięgało zenitu. Niebieskowłosa
współczuła szwagrowi, jednak nie mogła ustąpić.
-Minako
dowie się prawdy!-położyła nacisk na ostanie słowo, siadając za
biurkiem.-Pomożemy jej, zobaczysz. Znam świetnego psychologa...
-Co
Ty pieprzysz?!-zrzucił dokumenty, które leżały na blacie,
opierając ciężar ciała na rękach.-Sama idź do psychiatry!
Dobrze Ci radzę, siedź cicho!
-Grozisz mi?-spiorunowała go
wzrokiem.
Jednym susem pokonał odległość, która ich
dzieliła. Chwycił za poręcz obrotowego krzesełka, przyciągając
je w swoją stronę. Ami poczuła się osaczona, ale nie wierzyła,
że byłby w stanie zrobić jej krzywdę.
-Słuchaj, Mizuno-san.
Po czyjej jesteś stronie?-syknął tuż przy uchu lekarki, aż
dostała gęsiej skórki.-Chcesz zostać moim wrogiem jak
Hino?! Może powiesz, że dobrze zrobiła, co?! No odpowiedz!
Kobieta
skuliła się, bojąc coraz bardziej.
-Wyjdź stąd, nie będziemy
tak rozmawiać. Jesteś zdenerwowany-powiedziała drżącym
głosem.
-Oczywiście, że jestem!-odepchnął ją i ruszył w
kierunku drzwi.-Pamiętaj, ostrzegałem-trzasnął
drzwiami.
Pielęgniarka, która właśnie przechodziła obok
gabinetu, posłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty. Kompletnie to
na niego nie podziałało, bo akurat brakiem dobrych manier się nie
przejmował. W jego interesie leżała troska o żonę, a prawda
mogłaby jej tylko zaszkodzić.
Wszedł do sali, gdzie Wenus
została przewieziona po operacji. Niepokoił się, iż do tej pory
się nie obudziła. Chociaż zapewnili go, że to kwestia kilku
godzin. Usiadł na krześle przy łóżku i obserwował miarowy
oddech ukochanej. Czekanie doprowadzała go do szaleństwa, ale
dziękował niebiosom, że nie stało się najgorsze. Oparł głowę
o ścianę, zamykając oczy. Nie spał od dwóch dni i
zmęczenie dawało o sobie znać.
Przegapił moment, kiedy
blondynka uchyliła powieki. Początkowo nie mogła przyzwyczaić się
do rażącego światła, a spierzchnięte usta miały słony smak.
Ogarnęło ją dziwne uczucie, że jej dusza znalazła się w obcym
ciele. W głowie miała totalna pustkę, co pogłębiało poczucie
bezsilności. Rozejrzała się wokół i zobaczyła drzemiącego
męża.
-Ya...Yaten...-wypowiedziała zachrypniętym głosem.
Kou
zerwał się na równe nogi, a na jego twarzy pojawiła się
ulga.
-Jak się czujesz? Boli Cię coś?-zasypał ją
pytaniami.
-Chce mi się pić...
-Poczekaj, najpierw zawołam
lekarza.
Ami zaoszczędziła mu fatygi, ponieważ wtargnęła do
środka jak burza oraz wyprosiła go, tłumacząc, że będzie
przeszkadzał w badaniu. Z kolei zielonooki wyczuwał podstęp i
gdyby nie Mina, na pewno sprzeciwiłby się bratowej.
Nerwowo
mamrotał pod nosem, przeklinając jej głupotę.
„Prawdomówna
idiotka! Udaje świętą, a jak potrzeba nie można na nią
liczyć!”-uderzył pięścią w ścianę.
W końcu poproszono go
z powrotem na salę i natychmiast przyjrzał się badawczo blondynce.
Uśmiechała się delikatnie, czyli o niczym się nie dowiedziała.
-I
jak?-poprawił czule jej włosy.
-Ami mówi, że niedługo
wypisze mnie do domu. Podobno miałam dużo szczęścia-spojrzała
ufnie w jego oczy.
-Tak, napędziłaś nam strachu, ale szybko
wydobrzejesz-uśmiechnął się nienaturalnie.
-Na pewno wszystko
jest w porządku? Wydajesz się jakiś nieswój.
-Nie
zaprzątaj sobie tym głowy, to przez stres. Jutro przyprowadzę
dzieci, ciągle o Ciebie pytają.
Na wzmiankę o swoich
pociechach, Aino zapomniała o bólu i rozpogodziła się.
-Tak
się cieszę, że są całe i zdrowe-ścisnęła mocniej dłoń
srebrnowłosego.-Chciałabym je przytulić.
Merkury nie tryskała
optymizmem jak jej przyjaciółka, a zarazem pacjentka. Miała
wrażenie, że bierze udział w taniej komedii. Zagryzła dolną
wargę, powstrzymując się od komentarza. Żałowała, iż nie
postąpiła zgodnie z własnym sumieniem.
-Nic tu po mnie-bąknęła
chłodno.-Poproszę pielęgniarkę, żeby do Ciebie zaglądała.
Zresztą, zostawiam Cię w dobrych rękach-wykrzywiła usta i
wyszła.
Minako była zbyt słaba, aby zwrócić uwagę na
zachowanie Ami. Czuła się bezpiecznie w ramionach męża, więc
dlaczego miała mu nie wierzyć?
****
Krople deszczu
rozmazywały się na szybach, a w ich odbiciu zatraciły się
błękitne oczy małej dziewczynki. Wachlarz gęstych, długich rzęs
opadał smętnie na zaróżowione policzki. Niestety to nie
pogoda była przyczyną smutku dziecka. Mając główkę
wspartą na dłoniach, nieustannie rozmyślała o mamie, której
nie widziała już dwa dni. Nawet opakowanie ulubionych cukierków
nie uszczęśliwiłoby jej tak, jak całus od mamy.
-Mai
Kou!-srogi głos huknął na całą klasę.
Srebrnowłosa
potrząsnęła czuprynką, patrząc nieprzytomnie na
nauczycielkę.
-Znowu bujasz w obłokach! Do tablicy!
Córka
Yatena zsunęła się z krzesła, poprawiając pomarańczową
sukienkę. Powolnym krokiem podeszła do tablicy, przenosząc
błyszczące tęczówki na niezrozumiałe cyfry. Zacisnęła
palce na kredzie, lecz nie znała prawidłowego wyniku.
-Nie
potrafisz rozwiązać prostego równania?! Jak tak dalej
pójdzie, nie przepuszczę Cię do następnej
klasy-matematyczka zadarła triumfalnie głowę.
Mai zwinęła
usta w dzióbek, bo jej temperament już buzował we krwi.
Szczerość była zbyt mocną stroną dziewczynki, przez którą
wpadała w nowe kłopoty. Teraz może pohamowałaby swój
niewyparzony język, gdyby nauczycielka nie trafiła w najczulszy
punkt.
-Najwyższy czas, by Twoja matka zainteresowała się
miernymi wynikami w nauce.
Tego było stanowczo za wiele i mała
wybuchnęła gniewem.
-Stara
hi...hipo...hipo...hipotamica!-wymówiła na swój
sposób.
-Chodziło jej o hipopotamicę-Emi tradycyjnie
poprawiła kuzynkę, ale nie pomyślała, że sama ściągnie na
siebie problem.
-Obie dostaniecie nagrodę!-kobieta zaczęła
histeryzować.-Zostaniecie po lekcjach i wezmę waszych rodziców!
Nazywacie się Kou, ale to nie oznacza, że wam
odpuszczę!
-Zazdrośnica-srebrnowłosa powiedziała pod nosem,
dzięki temu nauczycielka nie zrozumiała jej słów, ale i tak
wyładowała swój gniew.
-Wracaj na miejsce! Pyskaty
dzieciak!
Groźby zostały spełnione, toteż Taiki od dobrych
trzydziestu minut siedział w gabinecie dyrektora. Natomiast Seiya
spóźnił się, bo tłumaczył przez telefon sekretarce, że
jego brat nie może przyjechać. Zanim nierozgarnięta biuralistka
pojęła, iż brunet chce wyjaśnić sprawę bratanicy, to ten
trzasnął słuchawką i przyjechał najszybciej jak się
dało.
Dzieci czekały na korytarzu i tylko Ichi powitał go
okrzykiem radości, ponieważ wśród reszty panowała ponura
atmosfera. Hiro żuł obojętnie gumę, Mai stała ze spuszczoną
głową, a Emi pociągała nosem. Nie była przyzwyczajona do złych
stopni, czy też uwag. Uważała, że niesprawiedliwie ją
potraktowano.
Szatyn skończył rozmowę i wyszedł z dziwnym
wyrazem twarzy. Do końca nie rozumiał, o co rozpętała się cała
afera, ale przeprosił nauczycielkę.
-Teraz moja kolej-Seiya był
przygotowany na długą pogadankę, ale brat powstrzymał go.
-Daj
spokój, już świeciłem oczami. Do następnego razu
wystarczy-musiał ukucnąć, bo niebieskowłosa szarpała go za rękaw
marynarki.
-Anulują mi uwagę?! Powiedziałeś, że nic nie
zrobiłam?!-zapiszczała
-Nie...-odpowiedział z ciężkim
sercem.-Nie wolno się wtrącać, gdy nauczyciel mówi. Byłaś
niegrzeczna.
-Nieprawda!!!-uwiesiła się mu na szyi, tupiąc
nóżkami.-Mówiłam, że nie chcę chodzić do tej
szkoły! To wina Mai! Niech przeprosi!
-Niby za co?!-błękitnooka
oburzyła się, a czarnowłosy przytrzymał ją za ramiona.-A kto Ci
się kazał wtrącać?! Wół książkowy!
-A Ty nie
potrafisz skleić poprawnie zdania! Matoł!
-A z Tobą nikt nie
chce się bawić!
-Ej, przestańcie!-Taiki po raz pierwszy
podniósł głos na córkę. Nigdy nie był świadkiem
popisów w jej wykonaniu.-Obie przeprosicie!
-Nie!-krzyknęły
równocześnie.
-Mówiłem,
że zamiast siostry wolę samochód. Nikt mnie nie słuchał-Hiro
wyjął z plecaka telefon i jakby nic się nie stało, włączył grę.
Braciom Kou z pewnością przydałaby się kobieca pomoc,
ale jak na złość żadnej pani nie było w pobliżu.
-Gdzie u
licha jest Yaten?!-wyższy mężczyzna zapytał z irytacją.
-No w
szpitalu. Może siwizna mu nie grozi, ale po ostatnich przejściach
wątpię, żeby wychowawczyni przeżyła starcie z nim. Jedźmy do
domu, bo to się robi żenujące. Pogadam z Mai, ale jak nic nie
wskóram, to niech Yaten stosuje własne metody. Zresztą,
Twoja Emi też aniołkiem nie jest.
Brązowowłosy poczuł się
urażony, ale zdrowy rozsądek wziął górę. Zdawał sobie
sprawę, że nie powinien bagatelizować dzisiejszego zajścia.
Gdzieś z Ami popełnili błąd...
Seiya patrzył za odchodzącym
bratem. Uznał, iż lepiej będzie jak wyjdą osobno. Cichy głos
podpowiadał mu, że ktoś od dawna szykował na ich rodzinę
zasadzkę. On sam miał walkę wpisaną w naturę-był, jest i zawsze
będzie Fighter. Wróg zadarł z niewłaściwą osobą...
****
Ile razy Misao nie
odwiedzałaby swojego mentora Endymiona, to jego gabinet był ciągle
zadymiony i cuchnący, a okna wiecznie zamknięte oraz zasłonięte
roletami. Nawet ona nie mogła znieść smrodu papierosów,
chociaż nie należała do ludzkiego gatunku. Przeklinała dzień, w
którym wysłano ją na Ziemię, gdzie musiała służyć pod
dyktando nadętego księcia. W życiu nie słyszała o jego
istnieniu, a teraz pozwalała się poniżać.
-Pomóż
Cabire! Gorączka nie spadła, a rana się nie goi. Podobno jesteś
lekarzem!
-A co będę z tego mieć?-wypuścił dym prosto w
twarz zielonowłosej.
Nienawidziła, gdy zwracał się do niej w
ten sposób. Powinien współpracować, a wyłącznie
wydawał polecenia, nie dając nic w zamian. Nie takie zasady
ustalili na początku.
-Musisz ją wyleczyć! Mamy zadanie do
wykonania!
-Coś Ci powiem-rozsiadł się władczo w fotelu.-Tak
naprawdę do niczego się nie nadajecie. Spełnisz mój
warunek, to się zastanowię.
-Jaki znowu warunek?!
-Sprowadź
na Ziemię Sakamae albo skontaktuj mnie z nią. Jeśli nie, to Cabire
niech zdycha. Nie mój problem-wzruszył obojętnie
ramionami.
Elfka zazgrzytała zębami, ale nie mogła go zmusić
do działania. Zarówno ona i jej partnerka były dla Chiby
bezwartościowe. Traktował je jak istoty niższej kategorii , więc
Misao traciła czas, błagając o pomoc.
-Pożałujesz!-pstryknęła
palcami i została po niej zielona poświata.
Brunet ucieszył
się, że pozbył się natarczywej pluskwy. Po jego głowie krążyły
zupełnie inne myśli. Planował zbliżyć się do Usagi i dać jej
ostateczną nauczkę. Rozstanie z Seiyą było początkiem zemsty, a
za wszelką cenę chciał zadać ex-narzeczonej taki sam ból,
jaki sprawiła jemu.
Uśmiechnął się ironicznie, schodząc po
schodach. Przypomniał sobie o Rei, która wpadła w jego
sidła. Udowodniła, że zakochana kobieta głupieje z
miłości.
„Przynajmniej w łóżku nie jest najgorsza, bo
rozumu nie ma za grosz.”-trafnie posumował.
Stopniowo dotarła
do niego czysta oraz dźwięczna melodia. Oblicze mężczyzny
spochmurniało, ponieważ wiedział skąd wzięła początek-Shona
ćwiczyła grę na skrzypcach.
-Zabroniłem smarkuli bezsensownego
brzdąkania!-zrezygnował z obiadu i popędził na górę.
Gwałtownie
otworzył drzwi, aż dziewczynka przestraszyła się. Wyrwał
instrument z jej drobnych rączek, a potem tłukł nim o podłogę na
oczach dziecka. Nie przestał, dopóki nie zostały z niego
tylko części.
Gra na skrzypcach była pasją ciemnowłosej,
dzięki nim przenosiła się w świat marzeń, który
zniszczono w ułamku sekundy.
-Teraz zapamiętasz, że w tym domu
nie marnuje się czasu na
głupoty!
-Prze...Przepraszam-załkała.-Ale...Ale konkurs...
-Od
jutra nie chodzisz do szkoły muzycznej!
-Proszę,
tato...-przymknęła powieki.
Mamoru wpadł w amok i uniósł
prawą rękę do góry. Nie wykonał uderzenia, bo coś
sparaliżowało jego ruchy i krzyknął przeraźliwie, upadając na
podłogę. Jego ciało nie dawało żadnych znaków życia, a
Shona rozpłakała się.
-Kochanie, chodź do mnie-Elza stała w
progu z potarganą fryzurą.
Wyglądała, jakby przebiegła
maraton. Aizawa wpadła w ramiona opiekunki, szukając w nich
schronienia.
-Dlaczego tata się
nie rusza?
-Źle się poczuł, nie bój się-pocałowała
małą w czoło.
„No to sobie nagrabiłam.”-podejrzewała,
jakie będą skutki użycia mocy, chociaż otrzymała wyraźny zakaz.
****
Czasami cisza
działa kojąco na zmysły, czasem jest najlepszym lekiem na złość.
Chaos dnia codziennego przemija, a problemy nagle wydają się
banalne. Ściany domu stają się azylem, którego nie chcemy
opuszczać.
Yaten wrócił późnym wieczorem do
swojego azylu. Światła były wszędzie pogaszone, więc jego brat
zajął się dziećmi. Miał wyrzuty sumienia, że brunet nie spędza
tego czasu z żoną oraz Ichim. Obiecał, iż odwdzięczy się, gdy
Minako wyjdzie ze szpitala. Zaplanował pewnego rodzaju konfrontację,
której szczegóły trzymał w tajemnicy. Los rodziny Kou
zleżał w dużym stopniu od osoby, której nie znał, ale
słyszał, że to uczciwy oraz porządny człowiek. Dlatego miał
zamiar zadzwonić do niego i porozmawiać bardzo
otwarcie...
Srebrnowłosy zapalił małą lampkę na komodzie oraz
usiadł na kanapie. Rozluźnił krawat, odpinając kilka guzików
koszuli. Mina nie pozwoliła, aby nocował w szpitalu i ze względu
na jej stan nie spierał się. Rzeczywiście był wykończony, a o
gorącej kąpieli wręcz marzył. Nawet nie zauważył, kiedy
przysnął w salonie.
Nie zdążył zapaść w głęboki sen, bo
poczuł dotyk na szyi. Złapał intruza za nadgarstek i z
niedowierzaniem odkrył, że...to Mai.
-Dlaczego jeszcze nie
śpisz?-wziął ją na kolana.
-Słyszałam jak zamykasz drzwi.
Chciałam zapytać o mamę, a potem zobaczyłam Twój medalik.
Już widziałam podobny, ups!-zasłoniła buzię
dłonią.
-Podobny?
-Nic nie powiem, to tajemnica-zaparła
się.
-Z tatą też możesz mieć tajemnicę, prawda? Nikomu nie
wydam naszego sekretu. Chyba, że chodzi o medalik wujka
Taikiego.
-No...Nieee...Tamten jest ładniejszy, a gwiazda mieni
się w różnych kolorach.
-A u kogo zauważyłaś taki
medalik?-pytał dalej.
-U mojej koleżanki Shony. Chodzi z
głupkiem Hiro do klasy.
-Jak powinnaś powiedzieć na
brata-zmarszczył brwi.
-Głupek?-położyła paluszek na
ustach.
Yaten odpuścił prawienie morałów, bo w jeden
wieczór nie załagodziłby konfliktu między rodzeństwem.
Poza tym, przytłoczyła go informacja o odnalezieniu bratanicy. W
całej galaktyce nie było drugiej takiej gwiazdy, więc to musiała
być Amaya. Tylko jak miał przekazać nowinę Seiyi, żeby ten nie
podniósł alarmu w Tokio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz