czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXIV


-Oszalałeś? Nie zgadzam się!-Ami wreszcie pokazała swoją drapieżną naturę.
Z oczu zazwyczaj spokojnej i zrównoważonej pani doktor leciały iskry. Na policzkach wyskoczyły palące rumieńce, a postawa była wręcz bojowa. Dla niej przede wszystkim, liczyło się dobro pacjenta. Natomiast wymysł Yatena był absurdalny, jak on to sobie wyobrażał?! Nie miał prawa zmuszać jej do kłamstwa.
-Nie interesuje mnie Twoje zdanie!-srebrnowłosy krzyknął jeszcze głośniej.-Mam gdzieś bzdury, które wciskasz innym! Jesteś przyjaciółką Minako?! Trzymaj język za zębami!
Gdy tylko minął pierwszy szok, od razu pomyślał, że Mina nie powinna znać prawdy. Nie chciał przysparzać żonie dodatkowego cierpienia. Zawsze była wrażliwa i nie wyobrażał sobie jej reakcji na tak wstrząsającą wiadomość. Sam się jeszcze nie pozbierał, dlatego obawiał się, że ona tym bardziej nie da rady.
W niewielkim pokoju lekarskim napięcie sięgało zenitu. Niebieskowłosa współczuła szwagrowi, jednak nie mogła ustąpić.
-Minako dowie się prawdy!-położyła nacisk na ostanie słowo, siadając za biurkiem.-Pomożemy jej, zobaczysz. Znam świetnego psychologa...
-Co Ty pieprzysz?!-zrzucił dokumenty, które leżały na blacie, opierając ciężar ciała na rękach.-Sama idź do psychiatry! Dobrze Ci radzę, siedź cicho!
-Grozisz mi?-spiorunowała go wzrokiem.
Jednym susem pokonał odległość, która ich dzieliła. Chwycił za poręcz obrotowego krzesełka, przyciągając je w swoją stronę. Ami poczuła się osaczona, ale nie wierzyła, że byłby w stanie zrobić jej krzywdę.
-Słuchaj, Mizuno-san. Po czyjej jesteś stronie?-syknął tuż przy uchu lekarki, aż dostała gęsiej skórki.-Chcesz zostać moim wrogiem jak Hino?! Może powiesz, że dobrze zrobiła, co?! No odpowiedz!
Kobieta skuliła się, bojąc coraz bardziej.
-Wyjdź stąd, nie będziemy tak rozmawiać. Jesteś zdenerwowany-powiedziała drżącym głosem.
-Oczywiście, że jestem!-odepchnął ją i ruszył w kierunku drzwi.-Pamiętaj, ostrzegałem-trzasnął drzwiami.
Pielęgniarka, która właśnie przechodziła obok gabinetu, posłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty. Kompletnie to na niego nie podziałało, bo akurat brakiem dobrych manier się nie przejmował. W jego interesie leżała troska o żonę, a prawda mogłaby jej tylko zaszkodzić.
Wszedł do sali, gdzie Wenus została przewieziona po operacji. Niepokoił się, iż do tej pory się nie obudziła. Chociaż zapewnili go, że to kwestia kilku godzin. Usiadł na krześle przy łóżku i obserwował miarowy oddech ukochanej. Czekanie doprowadzała go do szaleństwa, ale dziękował niebiosom, że nie stało się najgorsze. Oparł głowę o ścianę, zamykając oczy. Nie spał od dwóch dni i zmęczenie dawało o sobie znać.
Przegapił moment, kiedy blondynka uchyliła powieki. Początkowo nie mogła przyzwyczaić się do rażącego światła, a spierzchnięte usta miały słony smak. Ogarnęło ją dziwne uczucie, że jej dusza znalazła się w obcym ciele. W głowie miała totalna pustkę, co pogłębiało poczucie bezsilności. Rozejrzała się wokół i zobaczyła drzemiącego męża.
-Ya...Yaten...-wypowiedziała zachrypniętym głosem.

Kou zerwał się na równe nogi, a na jego twarzy pojawiła się ulga.
-Jak się czujesz? Boli Cię coś?-zasypał ją pytaniami.
-Chce mi się pić...
-Poczekaj, najpierw zawołam lekarza.
Ami zaoszczędziła mu fatygi, ponieważ wtargnęła do środka jak burza oraz wyprosiła go, tłumacząc, że będzie przeszkadzał w badaniu. Z kolei zielonooki wyczuwał podstęp i gdyby nie Mina, na pewno sprzeciwiłby się bratowej.
Nerwowo mamrotał pod nosem, przeklinając jej głupotę.
„Prawdomówna idiotka! Udaje świętą, a jak potrzeba nie można na nią liczyć!”-uderzył pięścią w ścianę.
W końcu poproszono go z powrotem na salę i natychmiast przyjrzał się badawczo blondynce. Uśmiechała się delikatnie, czyli o niczym się nie dowiedziała.
-I jak?-poprawił czule jej włosy.
-Ami mówi, że niedługo wypisze mnie do domu. Podobno miałam dużo szczęścia-spojrzała ufnie w jego oczy.
-Tak, napędziłaś nam strachu, ale szybko wydobrzejesz-uśmiechnął się nienaturalnie.
-Na pewno wszystko jest w porządku? Wydajesz się jakiś nieswój.
-Nie zaprzątaj sobie tym głowy, to przez stres. Jutro przyprowadzę dzieci, ciągle o Ciebie pytają.
Na wzmiankę o swoich pociechach, Aino zapomniała o bólu i rozpogodziła się.
-Tak się cieszę, że są całe i zdrowe-ścisnęła mocniej dłoń srebrnowłosego.-Chciałabym je przytulić.
Merkury nie tryskała optymizmem jak jej przyjaciółka, a zarazem pacjentka. Miała wrażenie, że bierze udział w taniej komedii. Zagryzła dolną wargę, powstrzymując się od komentarza. Żałowała, iż nie postąpiła zgodnie z własnym sumieniem.
-Nic tu po mnie-bąknęła chłodno.-Poproszę pielęgniarkę, żeby do Ciebie zaglądała. Zresztą, zostawiam Cię w dobrych rękach-wykrzywiła usta i wyszła.
Minako była zbyt słaba, aby zwrócić uwagę na zachowanie Ami. Czuła się bezpiecznie w ramionach męża, więc dlaczego miała mu nie wierzyć?

****
Krople deszczu rozmazywały się na szybach, a w ich odbiciu zatraciły się błękitne oczy małej dziewczynki. Wachlarz gęstych, długich rzęs opadał smętnie na zaróżowione policzki. Niestety to nie pogoda była przyczyną smutku dziecka. Mając główkę wspartą na dłoniach, nieustannie rozmyślała o mamie, której nie widziała już dwa dni. Nawet opakowanie ulubionych cukierków nie uszczęśliwiłoby jej tak, jak całus od mamy.
-Mai Kou!-srogi głos huknął na całą klasę.
Srebrnowłosa potrząsnęła czuprynką, patrząc nieprzytomnie na nauczycielkę.
-Znowu bujasz w obłokach! Do tablicy!
Córka Yatena zsunęła się z krzesła, poprawiając pomarańczową sukienkę. Powolnym krokiem podeszła do tablicy, przenosząc błyszczące tęczówki na niezrozumiałe cyfry. Zacisnęła palce na kredzie, lecz nie znała prawidłowego wyniku.
-Nie potrafisz rozwiązać prostego równania?! Jak tak dalej pójdzie, nie przepuszczę Cię do następnej klasy-matematyczka zadarła triumfalnie głowę.
Mai zwinęła usta w dzióbek, bo jej temperament już buzował we krwi. Szczerość była zbyt mocną stroną dziewczynki, przez którą wpadała w nowe kłopoty. Teraz może pohamowałaby swój niewyparzony język, gdyby nauczycielka nie trafiła w najczulszy punkt.
-Najwyższy czas, by Twoja matka zainteresowała się miernymi wynikami w nauce.
Tego było stanowczo za wiele i mała wybuchnęła gniewem.
-Stara hi...hipo...hipo...hipotamica!-wymówiła na swój sposób.
-Chodziło jej o hipopotamicę-Emi tradycyjnie poprawiła kuzynkę, ale nie pomyślała, że sama ściągnie na siebie problem.
-Obie dostaniecie nagrodę!-kobieta zaczęła histeryzować.-Zostaniecie po lekcjach i wezmę waszych rodziców! Nazywacie się Kou, ale to nie oznacza, że wam odpuszczę!
-Zazdrośnica-srebrnowłosa powiedziała pod nosem, dzięki temu nauczycielka nie zrozumiała jej słów, ale i tak wyładowała swój gniew.
-Wracaj na miejsce! Pyskaty dzieciak!
Groźby zostały spełnione, toteż Taiki od dobrych trzydziestu minut siedział w gabinecie dyrektora. Natomiast Seiya spóźnił się, bo tłumaczył przez telefon sekretarce, że jego brat nie może przyjechać. Zanim nierozgarnięta biuralistka pojęła, iż brunet chce wyjaśnić sprawę bratanicy, to ten trzasnął słuchawką i przyjechał najszybciej jak się dało.
Dzieci czekały na korytarzu i tylko Ichi powitał go okrzykiem radości, ponieważ wśród reszty panowała ponura atmosfera. Hiro żuł obojętnie gumę, Mai stała ze spuszczoną głową, a Emi pociągała nosem. Nie była przyzwyczajona do złych stopni, czy też uwag. Uważała, że niesprawiedliwie ją potraktowano.
Szatyn skończył rozmowę i wyszedł z dziwnym wyrazem twarzy. Do końca nie rozumiał, o co rozpętała się cała afera, ale przeprosił nauczycielkę.
-Teraz moja kolej-Seiya był przygotowany na długą pogadankę, ale brat powstrzymał go.
-Daj spokój, już świeciłem oczami. Do następnego razu wystarczy-musiał ukucnąć, bo niebieskowłosa szarpała go za rękaw marynarki.
-Anulują mi uwagę?! Powiedziałeś, że nic nie zrobiłam?!-zapiszczała
-Nie...-odpowiedział z ciężkim sercem.-Nie wolno się wtrącać, gdy nauczyciel mówi. Byłaś niegrzeczna.
-Nieprawda!!!-uwiesiła się mu na szyi, tupiąc nóżkami.-Mówiłam, że nie chcę chodzić do tej szkoły! To wina Mai! Niech przeprosi!
-Niby za co?!-błękitnooka oburzyła się, a czarnowłosy przytrzymał ją za ramiona.-A kto Ci się kazał wtrącać?! Wół książkowy!
-A Ty nie potrafisz skleić poprawnie zdania! Matoł!
-A z Tobą nikt nie chce się bawić!
-Ej, przestańcie!-Taiki po raz pierwszy podniósł głos na córkę. Nigdy nie był świadkiem popisów w jej wykonaniu.-Obie przeprosicie!
-Nie!-krzyknęły równocześnie.

-Mówiłem, że zamiast siostry wolę samochód. Nikt mnie nie słuchał-Hiro wyjął z plecaka telefon i jakby nic się nie stało, włączył grę.
Braciom Kou z pewnością przydałaby się kobieca pomoc, ale jak na złość żadnej pani nie było w pobliżu.
-Gdzie u licha jest Yaten?!-wyższy mężczyzna zapytał z irytacją.
-No w szpitalu. Może siwizna mu nie grozi, ale po ostatnich przejściach wątpię, żeby wychowawczyni przeżyła starcie z nim. Jedźmy do domu, bo to się robi żenujące. Pogadam z Mai, ale jak nic nie wskóram, to niech Yaten stosuje własne metody. Zresztą, Twoja Emi też aniołkiem nie jest.
Brązowowłosy poczuł się urażony, ale zdrowy rozsądek wziął górę. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien bagatelizować dzisiejszego zajścia. Gdzieś z Ami popełnili błąd... 
Seiya patrzył za odchodzącym bratem. Uznał, iż lepiej będzie jak wyjdą osobno. Cichy głos podpowiadał mu, że ktoś od dawna szykował na ich rodzinę zasadzkę. On sam miał walkę wpisaną w naturę-był, jest i zawsze będzie Fighter. Wróg zadarł z niewłaściwą osobą...

****
Ile razy Misao nie odwiedzałaby swojego mentora Endymiona, to jego gabinet był ciągle zadymiony i cuchnący, a okna wiecznie zamknięte oraz zasłonięte roletami. Nawet ona nie mogła znieść smrodu papierosów, chociaż nie należała do ludzkiego gatunku. Przeklinała dzień, w którym wysłano ją na Ziemię, gdzie musiała służyć pod dyktando nadętego księcia. W życiu nie słyszała o jego istnieniu, a teraz pozwalała się poniżać.
-Pomóż Cabire! Gorączka nie spadła, a rana się nie goi. Podobno jesteś lekarzem!
-A co będę z tego mieć?-wypuścił dym prosto w twarz zielonowłosej.
Nienawidziła, gdy zwracał się do niej w ten sposób. Powinien współpracować, a wyłącznie wydawał polecenia, nie dając nic w zamian. Nie takie zasady ustalili na początku.
-Musisz ją wyleczyć! Mamy zadanie do wykonania!
-Coś Ci powiem-rozsiadł się władczo w fotelu.-Tak naprawdę do niczego się nie nadajecie. Spełnisz mój warunek, to się zastanowię.
-Jaki znowu warunek?!
-Sprowadź na Ziemię Sakamae albo skontaktuj mnie z nią. Jeśli nie, to Cabire niech zdycha. Nie mój problem-wzruszył obojętnie ramionami.
Elfka zazgrzytała zębami, ale nie mogła go zmusić do działania. Zarówno ona i jej partnerka były dla Chiby bezwartościowe. Traktował je jak istoty niższej kategorii , więc Misao traciła czas, błagając o pomoc.
-Pożałujesz!-pstryknęła palcami i została po niej zielona poświata.
Brunet ucieszył się, że pozbył się natarczywej pluskwy. Po jego głowie krążyły zupełnie inne myśli. Planował zbliżyć się do Usagi i dać jej ostateczną nauczkę. Rozstanie z Seiyą było początkiem zemsty, a za wszelką cenę chciał zadać ex-narzeczonej taki sam ból, jaki sprawiła jemu.
Uśmiechnął się ironicznie, schodząc po schodach. Przypomniał sobie o Rei, która wpadła w jego sidła. Udowodniła, że zakochana kobieta głupieje z miłości.
„Przynajmniej w łóżku nie jest najgorsza, bo rozumu nie ma za grosz.”-trafnie posumował.
Stopniowo dotarła do niego czysta oraz dźwięczna melodia. Oblicze mężczyzny spochmurniało, ponieważ wiedział skąd wzięła początek-Shona ćwiczyła grę na skrzypcach.
-Zabroniłem smarkuli bezsensownego brzdąkania!-zrezygnował z obiadu i popędził na górę.
Gwałtownie otworzył drzwi, aż dziewczynka przestraszyła się. Wyrwał instrument z jej drobnych rączek, a potem tłukł nim o podłogę na oczach dziecka. Nie przestał, dopóki nie zostały z niego tylko części. 
Gra na skrzypcach była pasją ciemnowłosej, dzięki nim przenosiła się w świat marzeń, który zniszczono w ułamku sekundy.
-Teraz zapamiętasz, że w tym domu nie marnuje się czasu na głupoty!
-Prze...Przepraszam-załkała.-Ale...Ale konkurs...
-Od jutra nie chodzisz do szkoły muzycznej!
-Proszę, tato...-przymknęła powieki.
Mamoru wpadł w amok i uniósł prawą rękę do góry. Nie wykonał uderzenia, bo coś sparaliżowało jego ruchy i krzyknął przeraźliwie, upadając na podłogę. Jego ciało nie dawało żadnych znaków życia, a Shona rozpłakała się.
-Kochanie, chodź do mnie-Elza stała w progu z potarganą fryzurą.
Wyglądała, jakby przebiegła maraton. Aizawa wpadła w ramiona opiekunki, szukając w nich schronienia.

-Dlaczego tata się nie rusza?
-Źle się poczuł, nie bój się-pocałowała małą w czoło.
„No to sobie nagrabiłam.”-podejrzewała, jakie będą skutki użycia mocy, chociaż otrzymała wyraźny zakaz.

****
Czasami cisza działa kojąco na zmysły, czasem jest najlepszym lekiem na złość. Chaos dnia codziennego przemija, a problemy nagle wydają się banalne. Ściany domu stają się azylem, którego nie chcemy opuszczać.
Yaten wrócił późnym wieczorem do swojego azylu. Światła były wszędzie pogaszone, więc jego brat zajął się dziećmi. Miał wyrzuty sumienia, że brunet nie spędza tego czasu z żoną oraz Ichim. Obiecał, iż odwdzięczy się, gdy Minako wyjdzie ze szpitala. Zaplanował pewnego rodzaju konfrontację, której szczegóły trzymał w tajemnicy. Los rodziny Kou zleżał w dużym stopniu od osoby, której nie znał, ale słyszał, że to uczciwy oraz porządny człowiek. Dlatego miał zamiar zadzwonić do niego i porozmawiać bardzo otwarcie...
Srebrnowłosy zapalił małą lampkę na komodzie oraz usiadł na kanapie. Rozluźnił krawat, odpinając kilka guzików koszuli. Mina nie pozwoliła, aby nocował w szpitalu i ze względu na jej stan nie spierał się. Rzeczywiście był wykończony, a o gorącej kąpieli wręcz marzył. Nawet nie zauważył, kiedy przysnął w salonie.
Nie zdążył zapaść w głęboki sen, bo poczuł dotyk na szyi. Złapał intruza za nadgarstek i z niedowierzaniem odkrył, że...to Mai.
-Dlaczego jeszcze nie śpisz?-wziął ją na kolana.
-Słyszałam jak zamykasz drzwi. Chciałam zapytać o mamę, a potem zobaczyłam Twój medalik. Już widziałam podobny, ups!-zasłoniła buzię dłonią.
-Podobny?
-Nic nie powiem, to tajemnica-zaparła się.
-Z tatą też możesz mieć tajemnicę, prawda? Nikomu nie wydam naszego sekretu. Chyba, że chodzi o medalik wujka Taikiego.
-No...Nieee...Tamten jest ładniejszy, a gwiazda mieni się w różnych kolorach.
-A u kogo zauważyłaś taki medalik?-pytał dalej.
-U mojej koleżanki Shony. Chodzi z głupkiem Hiro do klasy.
-Jak powinnaś powiedzieć na brata-zmarszczył brwi.
-Głupek?-położyła paluszek na ustach.
Yaten odpuścił prawienie morałów, bo w jeden wieczór nie załagodziłby konfliktu między rodzeństwem. Poza tym, przytłoczyła go informacja o odnalezieniu bratanicy. W całej galaktyce nie było drugiej takiej gwiazdy, więc to musiała być Amaya. Tylko jak miał przekazać nowinę Seiyi, żeby ten nie podniósł alarmu w Tokio? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz