czwartek, 21 lutego 2013

Epilog

Ale to jeszcze nie koniec :)

W przedpokoju piętrzyły się równo ustawione walizki. Szafki w dziecięcych pokojach zostały prawie opróżnione, a Usa skończyła pakować rzeczy Ichiego, bo chłopiec nieustannie donosił najmniej potrzebne rupiecie. Przegrał spór z mamą i został oddelegowany do męskiego towarzystwa. Dalszy rytuał zapełniania bagaży przebiegł już bez zakłóceń.
Usagi z rozrzewnieniem zwinęła biały kocyk oraz schowała go do wózka przeznaczonego dla różowowłosej dziewczynki, którą w ramionach kołysała Ami. Shona zaglądała niebieskowłosej przez ramię, nieśmiało uśmiechając się do kilkumiesięcznego maleństwa.
-Patrzy na mnie-ucieszyła się.
-Teraz masz brata i siostrę-Mina przytuliła ją.-Jak będziesz starsza, to mama pozwoli Ci się nią zaopiekować.
-Naprawdę?
-Tak. A teraz jeśli chcesz, to mogę Cię uczesać-zaproponowała entuzjastycznie.
-Nie, dziękuję. Pani...to znaczy...-zacięła się.
Tsukino zauważyła, że mała nie potrafi wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, dlatego odpowiedziała za nią.
-Już to zrobiłam, ale Shona najładniej wygląda w rozpuszczonych włosach. Sprawdzisz, czy wszystko zabrałaś?-dała córce buziaka w policzek.
Zarumieniona brunetka ochoczo spełniła jej prośbę.
-Usagi-chan, przepraszam-Wenus miała wyrzuty sumienia, że popełniła gafę.
-To nie Twoja wina. Po prostu powoli nabiera do nas zaufania.
-Jak wam się w ogóle układa?-Mizuno położyła Chibiusę do łóżeczka.
-Każdego dnia obserwuję jakiś postęp. Już wiem, czym się interesuje i coraz częściej opowiada mi o sobie. Chyba bym się załamała, gdybym nie umiała do niej dotrzeć. Najważniejsze, że dogaduje się z Ichim-blondynka rozchmurzyła się.-A, zapomniałabym. Dzwonił Yuuichiro i macie od niego pozdrowienia.
-Co u niego?-niebieskowłosa zainteresowała się.-Nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać.
-Wydaje mi się, że lepiej. Pytał głównie o Chibiusę.
-Żal mi go-Minako wstała i wzięła od przyjaciółki ostatnią walizkę.-Daj, wyręczę Cię-pociągnęła za uchwyt, a podłoga zaskrzypiała pod ciężarem.
Zatrzymała się na środku przejścia do salonu, gdzie dzieciaki siedziały na dywanie po turecku. Mai chociaż raz w miarę grzecznie wytrzymywała przy grze w warcaby nie bijąc brata i nie kłócąc się z Emi. Natomiast Seiya odliczał ostatnie minuty w swoim gabinecie. Yaten stał oparty o biurko, stukając palcami o blat, a Taiki z rękoma schowanymi w kieszeni lustrował książki na półce. Obaj bali się zadać pytanie, które dręczyło ich odkąd dowiedzieli się o wyjeździe brata.
-Jak długa ma być ta wycieczka?-srebrnowłosy stwierdził, że nie będzie zwlekał.
-Przedłużone wakacje, a tak na serio to sam nie wiem. Musimy odpocząć, odciąć się od tego wszystkiego.
-Aż tak Ci dałem w kość?
-Oj, nie Ty-szturchnął zielonookiego.-Teraz kiedy Shona jest z nami i adopcja Chibiusy zakończyła się pomyślnie, musimy nabrać wiatru w żagle. Szukamy miejsca, gdzie będzie spokojnie.
-Wystarczy omijać szerokim łukiem Yatena-Taiki zażartował, ale młodszy Kou naburmuszył się i zaraz znalazł ciętą ripostę.
-Nie próbuj mnie naśladować, bo to nie było śmieszne. A po drugie, Yaten Kou jest jedyny i niepowtarzalny.
Seiya parsknął ze śmiechu , myśląc że będzie mu brakowało tych potyczek słownych. Wysunął szufladę oraz wyjął pęk kluczy, wręczając je dowcipnisiowi.-Zajmij się mieszkaniem.
Kocie oczy mężczyzny zamrugały podstępnie.
-Wyobrażasz sobie mnie i Taikiego urządzających imprezki?
-Jakoś nie bardzo.
-No właśnie, bo jego nie zaproszę-zarechotał złośliwie, a szatyn w odwecie spuścił mu na głowę encyklopedię, która akurat była pod ręką.
W efekcie brunet miał niezapomniane pożegnanie przed podróżą...

****
2 tygodnie później
Zapach morskiej bryzy przyjemnie koił zmysły pary, która w promieniach późnego, popołudniowego słońca spędzała czas na plaży. Spienione fale uderzały o brzeg, pozostawiając na piasku ślady białego osadu.
Usagi wsłuchana w szum wody, siedziała na kocu z zamkniętymi powiekami. Seiya leżał na brzuchu, obserwując rozbrykane dzieciaki, a potem przeciągnął się leniwie i zaczął bawić się końcami złotych włosów żony. Podskoczył jak oparzony, gdy po jego plecach spłynęły zimne krople.

-Gomenasai, Otou-san-Shona przysiadła na rozgrzanym piasku.-Okaasan, to dla Ciebie-w dłoniach trzymała zebrane muszle.
-Powiedziałaś tata i mama?-Kou był w szoku.
Dziewczynka potrząsnęła potakująco główką.
-Chodź tu!-złapał małą w pasie, a ich śmiech dosłyszeli chyba wszyscy plażowicze...

3 komentarze:

  1. Uwaaaaaaaaaaaaaaaaah~, ale słodko! Tak uroczo się skończyło! ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe opowiadanie cudowne! A w niektórych momentach nie mogłam powstrzymać się od głośnego śmiechu - a jest to dla mnie rzadkością. Super! Jutro biorę się za więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo się cieszę i pozdrawiam 😉😘

      Usuń