Trzymał
w dłoniach gitarę, która towarzyszyła mu na każdym
koncercie. Delikatnie muskał palcami struny, a jego ciemnoniebieskie
oczy iskrzyły z tęsknoty. Kiedy narodził się pomysł na wspólne
studio nagrań, nie przypuszczał, że stanie się jego drugim domem.
Miejsce powstało z miłości do muzyki, a teraz leczył w nim
zranioną duszę. Popularność jaką zdobył zespół już nie
cieszyła, chociaż utrzymywała się przez lata.
Stanął przed
ścianą, gdzie wisiała złota płyta za poprzedni album. Dalej
plakat z koncertu, na którym Mina świętowała swój
debiut. Od tamtego czasu się dorobił się zmartwień, a sukcesy
Three Lights zeszyły na dalsze tory. Zawiesił wzrok na zdjęciu,
które zrobiono podczas bankietu promującego płytę. Miał z
nim związane wspomnienia, bo spędził upojną noc z Usagi. Wtedy
jeszcze nie obwiniała go wyimaginowane zdrady i miał pewność, że
ich uczuciu nic nie zagraża.
W takim stanie zastał go Yaten, ale
nie pokusił się o kąśliwą uwagę. Zawiózł dzieci do
szkoły, a potem odwiedził Minako w szpitalu. Przez cały czas
krążyła mu po głowie informacja, którą przypadkiem
wyciągnął od Mai. Z drugiej strony, jeśli Shona nie była córką
Seiyi to i tak należało sprawdzić ten trop.
-Seiya, chciałbym
z Tobą porozmawiać-srebrnowłosy przybrał poważny
ton.
-Poczekajmy na managera, po coś nas tu zebrał. Taikiego też
jeszcze nie ma-brunet nie oderwał spojrzenia od fotografii.
-To
prywatna rozmowa, mówię poważnie. Weź się w garść, bo od
dziś czekają Cię ciężkie chwile.
-Może być gorzej, niż
jest teraz? Wątpię-zaśmiał się ironicznie.
-Usiądź do
cholery, bo naprawdę nie żartuję!-Yaten nie należał do
cierpliwych i trochę żałował, że pierwszy odkrył
prawdę.
-Dobra, słucham-Seiya usiadł na kanapie, nerwowo
stukając palcami o oparcie.
Zielonooki przysunął nogą krzesło
i usiadł naprzeciwko niego. Wziął kilka głębszych oddechów,
po pierwszy raz musiał ostrożnie dobierać słowa.
-Tylko bądź
spokojny, to jeszcze nic pewnego...
-Mów, dopóki
naprawdę jestem spokojny! Zamordowałeś kogoś, czy co?!
-Nie
wrzeszcz, bo wcale Ci nie powiem!-naburmuszył się.-No,
zaczynam-wyprostował się, jakby miał recytować wiersz na
przedstawieniu szkolnym.-Wczoraj dowiedziałem się, gdzie możemy
znaleźć medalik, który podarowała Ci księżniczka.
-Kto
go ma?!-wiadomo, że starszego Kou bardziej interesowała posiadaczka
medalika.
-Całkiem niedawno poznaliśmy dziewczynkę, która
podobno go nosi. Ta mała Shona, czy jak jej tam na imię. Mai
zauważyła kryształową gwiazdkę i dokładnie mi ją opisała. W
tym wypadku nie ma pomyłki, ale dziecko...
-To moja
córka!-czarnowłosy zacisnął drżące dłonie.
-Chwileczkę!
Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Nie możesz zachowywać
się jak wariat, przecież ona ma rodziców!
-Nic nie
rozumiesz-Seiya zaczął się śmiać, co nie spodobało się jego
bratu, bo przypominał mu obłąkanego.-Za każdym razem, gdy ją
widziałem...Tego nie da się opisać...Ja czuję...
-Cudownie!
Idąc Twoim tokiem myślenia, powinniśmy zaczepiać wszystkie
dziewczynki w Tokio, które skończyły 10 lat. Wiedziałem, że
to się źle skończy-pokręcił głową z zażenowania.
Dalszą
rozmowę przerwało wtargnięcie zdenerwowanego managera. Mężczyzna
dyszał ze złości, poprawiając pogniecioną marynarkę i rzucił
na stół gazetę. Na okładce widniało zdjęcie lidera
zespołu, a pod spodem wielkimi literami krzyczał napis informujący
o rozwodzie.
Seiya machinalnie wziął do ręki brukowiec i zalała
go fala gorąca. Rozwód?! W ogóle nie brał takiego
scenariusza pod uwagę, więc czemu dziennikarze wypisywali
kłamstwa?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?!-starszy pan nakręcał
się coraz bardziej.-Postawiłeś mnie przed faktem dokonanym, a
paparazzi szaleją przed studiem! Zaszkodzisz wizerunkowi
zespołu!
-Po pierwsze, mam problemy z żoną, ale przejściowe!
Po drugie, połowa miasta wie lepiej, co się dzieje w moim życiu
prywatnym niż ja sam! Niech to szlak!-podarł na strzępy okładkę,
a resztę wyrzucił do kosza.
Jakby emocji było mało, Taiki
dojechał wreszcie, ale dłużej zeszło mu się z wejściem do
środka. Z pomocą ochroniarza przedarł się przez tłum reporterów,
którzy koniecznie chcieli, żeby coś skomentował. Co miał
niby komentować, skoro nie był w temacie?
Zdjął płaszcz,
którego o mało nie stracił po drodze oraz wyjął z kieszeni
brązową kopertę.
-Skąd się wzięły te hieny?!-nie krył
zdegustowania.
-Seiya podobno się rozwodzi-Yaten odpowiedział z
nutką sarkazmu w głosie.
-Nie mam pojęcia, po co rozgłaszają
bzdury-brunet zrobił się markotny.
Szatyn przerzucił oczami,
drapiąc się po brodzie. Niczego tak nie potrzebowali, jak skandalu
z wielką pompą.
-Jakaś korespondencja do Ciebie-podał bratu
kopertę.-Dziwne, że zaadresowano tutaj.
Ten rozdarł papier,
wyjmując ze środka kartkę wielkości A4. Wścibski srebrnowłosy
zajrzał mu przez ramię, czytając treść pisma na
głos.
-”Powołując się na udzielone mi pełnomocnictwo, w
imieniu powoda Usagi Tsukino Kou, wnoszę o rozwiązanie przez rozwód
małżeństwa...”-przerwał i zagwizdał donośnie.-Teraz wszystko
jasne. Po prostu, poczta w tym kraju działa wolniej niż prasa.
Widać, kto zarabia więcej.
-Jadę do Usagi-muzyk zamotał się
we własnych myślach.
W przeciągu godziny spadło na niego
więcej, niż w przeciągu miesiąca. Cieszył się, że niedługo
będzie z nim córka, a ukochana Odango wylała mu na głowę
wiadro lodowatej wody. Nie dość, że się zachłysnął, to w
bonusie został mu guz.
Manager pobiegł za zdesperowanym
mężczyzną, żeby nie urządził gorszego przedstawienia.
-Rzucił
się w tłum szaleńców?!-Taiki wciąż nie wierzył w to, co
się działo.
-Był wspaniałym bratem-młodszy Kou skrzyżował
bogobojnie ręce.
-Yaten!
-No co? Teraz banda pismaków
pojedzie za nim. Już widzę te nagłówki na pierwszych
stronach: Przemoc w rodzinie Kou. Czujesz? Istnieje szansa, że płyta
sprzeda się w większym nakładzie.
-Przestań zgrywać
mądralę-ostatnią rzeczą na jaką brązowowłosy miał ochotę, to
żarty z kłopotów młodszego brata.-Trzeba go
powstrzymać.
-To nie będzie konieczne-zielonooki usłyszał huk,
dochodzący od drzwi frontowych.
Rozwścieczony Seiya przeklinał
dziennikarzy, czyhających na niego. Tym razem sława pozwoliła się
poznać od złej strony.
****
Elizjon
Ciemnogranatowe
chmury kłębiły się nad krainą snów, a gwałtowny wiatr
igrał między gałęziami drzew. Niespodziewanie piorun przedarł
się przez obłoki, rozjaśniając ciemności na moment. Pierwsze
krople deszczu odbiły się od kremowych stopni świątyni, Na ogół
we wnętrzu panowała cisza, jednak strażnicy słyszeli podniesione
głosy.
Święty ogień roztaczał wokół ciepło,
natomiast cztery postacie siedziały w sali konferencyjnej.
Białowłosy Helios oraz nieśmiała Sayuri zachowali spokój a
Risa z kamienną twarzą słuchała tłumaczeń wojowniczki o
płomiennych włosach.
-Nie będę błagała o wybaczenie, bo
postąpiłam słusznie. Wy nawet palcem nie kiwniecie, więc z jakiej
racji czepiacie się mnie?!
-Ale to my decydujemy, ile czasu
zabawisz na Ziemi! Chciałaś się odwdzięczyć Sailor Moon?!
Daliśmy Ci taką możliwość, dlatego musisz dostosować się do
naszych poleceń. Już złamałaś zakaz!
-Nie no, gratuluję
podejścia-czarodziejka zaczęła gestykulować rękoma.-Pozwólcie
robić Chibie, co mu się podoba. Na koniec wpadnie do waszego
anielskiego domku, ale kawy nie szykujcie. To na pewno nie będzie
towarzyska wizyta!
-Spokojnie, nie ma sensu się kłócić-Sayuri
chciała załagodzić kłótnię, ale Risa odepchnęła
ją.
-Nie wtrącaj się! Idź zrywać kwiatki-prychnęła
pogardliwie.
Helios pokręcił głową, bo awanturniczych i
sfrustrowanych kobiet miał powyżej uszu. Podszedł do oby pań, ale
kapłanka nie dała się zwieść jego łagodnemu obliczu i oddaliła
się na bok.
-Użyłaś mocy i tego nie cofniemy. Nie mogliśmy
przewidzieć, że Endymion będzie chciał skrzywdzić dziecko-kapłan
zawsze cenił sobie księcia Ziemi, dlatego te słowa ciężko
przeszły mu przez gardło.
-Ha! Bo co?! Jaki to on szlachetny nie
był. Widuję go codziennie i tak zadufanego w sobie prostaka w życiu
nie spotkałam!
-Nasza rozmowa schodzi do coraz niższego poziomu.
Nie wyciągniemy żadnych konsekwencji z Twojego postępku. Wkrótce
dołączę do Ciebie, więc bądź gotowa-powiedział dyplomatycznym
tonem, odwracając się plecami.
-Ruszysz swój kapłański
tyłek?!-zakpiła z niego.
Nie odpowiedział na zaczepkę,
wycofując się do sali, gdzie strzeżony był złoty kryształ.
Błękitnowłosa wiernie dotrzymała mu kroku i wraz z ich odejściem
spór uznano za zakończony.
Wojowniczka żałowała, iż w
ogóle stawiła się na wezwanie. Członkowie Rady myśleli, że
pozjadali wszystkie rozumy, dlatego wycieczka do Elizjonu nie miała
żadnych podstaw. Ona i tak musiała odgrywać na Ziemi rolę
Elzy-oddanej niani oraz studentki psychologii...
****
Mai
podskakiwała wesoło u boku zamyślonego Yatena, trzymając go za
rękę, a Seiya szedł z drugiej strony. Z jego twarzy dało się
wyczytać determinację i zawziętość. Przyjechał do szkoły,
ponieważ wyznaczył sobie dwa konkretne cele: udowodnić Usagi, że
walka z nim się nie opłaca oraz porozmawiać z panną
Amiyake.
Mężczyźni zatrzymali się na dziedzińcu, bo
srebrnowłosy czekał na syna, co dla drugiego Kou oznaczało, że
pojawi się opiekunka Shony. Niepokoił się tylko szybkim
zniknięciem Ichiro. Nie zauważył samochodu żony, więc gdzie
podział się maluch?
Zdjął ciemne okulary i poszedł rozejrzeć
się okolicach wyjścia na boisko. Rodzice często niego korzystali,
zwłaszcza w okresie wiosny lub lata. Miał szczęście, że
posłuchał intuicji, bo zobaczył jak złotowłosa schodzi po
schodach, trzymając w ręku plecak chłopca. Nie wiele myśląc
zastąpił jej drogę.
-A mama powiedziała, że dziś z Tobą nie
pojadę-Ichi rozpromienił się na widok ojca.
-Bo nie...-Tsukino
chciała potwierdzić, ale Seiya chwycił ją w tali, zasłaniając
usta ręką.
-Mama żartowała-uśmiechnął się chytrze.-Biegnij
do Mai i poczekaj na mnie. A my sobie pogadamy-szepnął do ucha
blondynki.
Zaciągnął ją na odludzie, by nikomu nie zachciało
się podsłuchiwać. Usa potykała się na żwirowej ścieżce, bo
obcasy zawadzały o drobne kamyczki.
-Co to ma znaczyć?!-rozwinął
wygniecioną kartkę papieru tuż przed jej nosem.
-Pisać
potrafisz, a czytać już nie?!-zripostowała.
-Potrafię znacznie
więcej, popatrz-podarł pismo na drobne kawałeczki, które
wiatr rozwiał i poginęły w zaroślach.
Kobieta zapowietrzyła
się, czerwieniąc po samą szyję. Natomiast brunet skorzystał z
chwili słabości, zanurzając dłoń w jej rozpuszczonych włosach.
Ich twarze znajdował się tak blisko siebie, że czuli wzajemnie
ciepły oddech. Usagi pozwoliła zahipnotyzować się głębi jego
atramentowych oczu. Działały na niego jak magnes.
-Sama nie
wierzysz w to, co robisz-powiedział zmysłowym głosem, składając
subtelny pocałunek na policzku żony.-To jeszcze nie koniec,
kochanie-wyswobodził ją ze swoich ramion i odszedł swobodnym
krokiem.
Usie zebrało się na płacz. Nadal czuła dreszcze na
całym ciele.
„Boże, jeszcze chwila i...pocałowałabym
go!”-przestraszyła się pożądania, które na nowo w nie
rozbudził.
Seiya również inaczej zakończyłby to
spotkanie, właściwie pocałunek widział w namiętnej odsłonie.
Jednak dał nauczkę ukochanej, aby zrozumiała co traci. Za brak
zaufania należała się kara.
Dołączył do Yatena oraz
rozgadanych dzieciaków. Rozczochrał złotą czuprynę
Ichiego, dosuwając suwak granatowej kurtki chłopca.
-Tata,
robisz mi obciach!
-Bo nie chcę, żebyś się przeziębił?
-Ja
jestem samodzielny.
-No tak, nie da się ukryć-zachował
powagę.
Przed oczami mignęła mu burza jasnych loków i
zwrócił uwagę na smukłą sylwetkę dziewczyny w czarnym
płaszczyku.
-Elzo, zaczekaj!-krzyknął głośno.
Odwróciła
się natychmiast, nie puszczając ręki podopiecznej.
-Coś się
stało? Trochę się spieszymy-zmrużyła czekoladowe
tęczówki.
-Chciałbym porozmawiać, ale nie przy małej-nie
mógł oderwać wzroku od dziewczynki.
Blondynka poprosiła
Shonę, aby siadła na ławce i muzyk mógł swobodnie
powiedzieć, co mu leży na sercu.
-Prawda jest taka, że
potrzebuję Twojej pomocy. Nie odmawiaj, przyjdź jutro do
studia.
-Nie wiem...Po szkole odrabiam lekcje z Shoną i do
wieczora spędzamy czas razem...
-Dostosuję się, proszę-nie
interesowała go inna odpowiedź, niż twierdząca.
-Dobrze, będę
o 11:00-zerknęła na mężczyznę zagadkowo, żegnając się
skinieniem głowy.
Srebrnowłosy ukradkiem przyglądał się
opiekunce i zaintrygowała go.
-Czy ona Ci kogoś nie
przypomina?-stanął ramię w ramię z Seiyą.-Emanuje od niej silna
energia. Księżniczka powinna ją poznać.
-Nie wolno nam jej
spłoszyć. Ona zajmuje się moją córką.
Yaten ugryzł
się w język, ale według niego sprawy potoczy się niewłaściwym
torem...
****
Minako
przekręcała się z boku na bok, bo godziny w szpitalu wydłużały
się w nieskończoność. Czuła się dobrze, a nie chcieli wypisać
jej do domu. Ami zasłaniała się dotychczasowymi badaniami, co
wzbudzało podejrzenia u Wenus. Jednak najdziwniejsze było
zachowanie Yatena. Wolała, żeby przestał obchodzić się z nią
jak z jajkiem.
„Ostatni raz wygłupiał się tak, kiedy byłam w
ciąży.”-poprawiła poduszkę.
Cały dzień spała albo jadła,
a nie było z kim zamienić zdania. Nagła troska męża bardziej
przeszkadzała, co dawało jeden wniosek: na przyszłość nie warto
chorować.
Przetarła podkrążone oczy, gdy usłyszała dziecięcy
śmiech, który rozpoznałaby wszędzie. Zielonooki przywiózł
jej najdroższe psotniki.
Mai pierwsza wbiegła na salę,
wdrapując się na łóżko i tuląc do mamy.
-Jedna dla
Ciebie, druga dla mnie-wyjęła ulubione krówki.
-Tata
powiedział, że mogę wybrać prezent.
-Dziękuję-Mina była
wzruszona.
Hiro też przyniósł upominek, ale to on kupił
żółtą różę w imieniu synka.
-Mamo wracaj do
domu, bo tacie nie wychodzi gotowanie-oparł główkę na
ramieniu kobiety.
-Tylko bez takich, dobrze?-mężczyzna pogroził
palcem.-Dasz głodnemu ojcu cukierka?-zwrócił się do
córki.
-Nie.
-Nie kochasz tatusia?
-A Ty mnie
kochasz?-zamrugała rzęsami.
-Oczywiście, że tak.
-Miłość
wymaga poświęceń-zachichotała, chowając się za plecami
blondynki.
-Tak bardzo za wami tęskniłam-Aino zaczęła się
śmiać.
Cała czwórka była zajęta sobą, a para
intensywnie ciemnych oczu podglądała ich zza uchylonych drzwi.
Najwidoczniej wyrzuty sumienia same poniosły ją w stronę
szpitala.
Zasłoniła czarne włosy chustką i zrobiła kilka
kroków do tyłu, czując się jak intruz, lecz wpadła na
pielęgniarkę.
-Pomóc
pani?
-Nie...Nie, dziękuję-zbladła, wpadając w panikę.
Ruszyła
biegiem do wyjścia. Nie liczyła już na wybaczenie, zawiodła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz