wtorek, 19 lutego 2013

II Do dwóch razy sztuka


    Minako od samego rana siedziała w Crown i męczyła się z deserem, który postawiła jej Mako. Zarówno ona, jak i Rei nie bardzo wiedziały, co mogą zrobić by pocieszyć przyjaciółkę. Nie chciała im zdradzić, czemu smutek nie schodził z jej warzy. Były przyzwyczajone do roześmianej, beztroskiej i patrzącej na świat przez różowe okulary Miny. Obecny obrazek zupełnie do niej nie pasował, tylko co nakreśliło go w szarych barwach?
    Prawda była taka, że dziewczyna ogromnie przezywała rozmowę o pracę sprzed dwóch dni. Do tej pory telefon milczał, więc układała w głowie najgorsze scenariusze.
    „Jestem taka beznadziejna, że nawet do roznoszenia drinków się nie nadaję.”-sama sprawiła sobie przykrość.
    Marzyła o pracy w ekskluzywnym klubie w centrum miasta. Miejsce spotkań całej śmietanki towarzyskiej, a dodatkowo okazja do sprawdzenia umiejętności. Tylko jak miała je sprawdzić, jeśli nie chcieli dać jej szansy. Trudno było przełknąć pierwszą porażkę, lecz płacz nad rozlanym mlekiem także na niewiele się zdawał.
    Zmiażdżyła wuzetkę srebrnym widelczykiem, rozmazując krem na talerzyku. Wizja straconej przyszłości stawała się coraz bardziej realna. Z każdym ruchem reki widziała zamykające się przed nią drzwi.
    -Mina-chan, odezwij się wreszcie. Stało się coś?-Mako nie mogła znieść męczącej ciszy.
    -Nie oddzwonili...
    -Kto?
    -Po rozmowie kwalifikacyjnej-powiedziała jeszcze ciszej, niż poprzednio.
    -Musisz być przygotowana, że w życiu nie zawsze odniesiesz sukces-Rei jak zwykle była szczera.
    -Rej...-szatynka oburzyła się.-Nie poprawisz jej w ten sposób humoru.
    -Wiem, ale musi być przygotowana na takie sytuacje. Życie to nie bajka-zadarła głowę i upiła łyk soku pomarańczowego.
    -Zauważyłam...-blondynka wzięła do ręki telefon w nadziei, że stanie się cud.
    -Jesteś bardzo blada, robiłaś badania?-Kino zmieniła temat.
    -Tak, niedługo powinnam mieć wyniki. Zresztą, to penie nic poważnego.
    -Rozchmurz się wreszcie! Na jednej rozmowie świat się nie kończy. Daj mi ten telefon-Hino wyciągnęła dłoń po własność Miny, ale ta zareagowała jakby miała zostać okradziona.
    -Nie! Może zadzwonią!
    Wenus mogła rzec, iż posiada zdolności telepatyczne. Po kilku sekundach komórka zadźwięczała i dziewczęta podskoczyły ze strachu, jak na dźwięk bomby zegarowej.
    -No odbierz!-brunetka rozzłościła się, widząc wahanie przyjaciółki.
    Najpierw rozpaczała z barku odpowiedzi, a teraz zastanawiała się, czy w ogóle odebrać. Wreszcie przycisnęła zieloną słuchawkę.
    -Halo.
    -...
    Jej źrenice rozszerzyły się momentalnie.
    -Tak, naturalnie-nawet głos miała drżący.
    Rei I Mako spodziewały się katastrofy.
    -Dziękuję za informację. Do zobaczenia!-rozłączyła się.-Taaak!!!-poderwała się w euforii.-Ja się zbieram!
    -Ale Minako, kto dzwonił?!-brązowowłosa próbowała wydobyć z niej jakąś informację.
    -Później wam powiem. Na razie!-założyła sweterek i popędziła, aż się kurzyło.
    Jedyny ślad jaki po niej został, to niedokończony deser.
    -Pfy! Ona nigdy nie dorośnie-kapłanka pokręciła głową z niezadowolenia.


    ****
    Z metra wynurzył się tłum zdesperowanych ludzi. Wszyscy gnali prosto przed siebie, by dotrzeć do głównego punktu, jakim było wyjście z tej dżungli. Gdyby doczepić do sufitu liny to połowa mknęła nad schodami, niczym Tarzan po dzikich pnączach.
    Taiki umówił się na spotkanie z byłym managerem zespołu. Nie wiedział, ile czasu zajmie im pobyt na Ziemi,lecz nic nie tracił reaktywując zespół.
    Chyba jednak popełnił błąd, wybierając metro jako najszybszy środek transportu. Ledwo postawił nogę na stopniu, a już ktoś go popchnął lub dźgnął łokciem w żebra. Zanim dotarł na miejsce, został poturbowany przez starszą panią. Właściwie, to przez jej zakupy. Doświadczył najboleśniejszej przygody w swoim życiu. Na koniec doznał nokautu od atrakcyjnej nieznajomej. Dziewczyna wpadła na niego, jak tornado i oboje przewrócili się na peron.
    Kou sięgnął po okulary, które trochę ucierpiały na upadku. Natomiast dziewczyna zbierała części zniszczonego telefonu.
    -Pomogę Ci-ukucnął obok.
    Burza bursztynowych loków zasłaniała jej twarz, wzbudzając w nim ciekawość.
    -To moja wina-wymamrotała niewyraźnie i uniosła głowę.
    Chłopak zastygł pod wpływem jej hipnotyzującego spojrzenia. Pierwsze, co przeszło mu przez myśl to, że nigdy nie widział tak pięknych, szmaragdowych oczu. Jeśli kiedykolwiek miałby porównać nadzieję do jakiegoś koloru, to mogłaby mieć barwę jej oczu.
    -Hej, wszystko w porządku?-pomachała mu ręką przed nosem.
    -Nie...to znaczy, tak-otrząsnął się z letargu.
    -Chyba nieźle Cię poturbowałam-podniosła się, a on poszedł w jej ślady.
    -Nic mi nie jest. Zagapiłem się...
    -Daj spokój-żachnęła się.-Obije wiemy, że to moja wina. Zdziwiłabym się, gdybym na kogoś nie wpadła. Zapamiętaj sobie, jestem specjalistką od kłopotów-uśmiechnęła się serdecznie.
    Szatyn może i nie był mistrzem w prowadzeniu rozmów z nieznajomymi, lecz oczarowała go bezpośredniość zielonookiej dziewczyny. Po raz pierwszy czuł się niczym nieskrępowany.
    -Mogę wiedzieć, jak ma na imię specjalistka od kłopotów?
    -Thea-uścisnęła jego dłoń.
    -Miło poznać, Taiki Kou.
    -No nie wiem, czy Tobie akurat było miło-zmarszczyła zabawnie nosek.-Całe szczęście, że nie biegłam szybciej, bo inaczej zafundowałabym Ci wizytę w szpitalu. Wybacz, ale muszę zadać Ci pytanie. Twoje nazwisko już gdzieś słyszałam, podpowiesz mi?
    „Pocieszna istota. Nie ma pojęcia kim jestem. Gdzie ona się uchowała?”-nie dowierzał.
    -Powiedzmy, że grałem kiedyś w zespole.
    -A, pan gwiazdor.
    -Niekoniecznie. Słuchaj, chciałbym odkupić Ci telefon. Masz teraz czas?
    Najbardziej odpowiedzialny z barci Kou zapomniał, ze był umówiony. Czyżby oczy figlarnej Thei miały aż taką moc?
    -Nie musisz kupować mi nowego telefonu. W zasadzie, to powinnam odkupić Ci okulary.
    -Nie będziemy się spierać. Potraktuj to, jako prezent.
    -Dajesz prezenty nieznajomym? Masz gest-poprawiła wdzięcznie włosy.
    -Znam Twoje imię i wiem, w czym się specjalizujesz. Na dobry początek wystarczy-uśmiechnął się zachęcająco.
    -Nie ma sprawy-zachichotała.-Zostajemy przy Twoim, ale teraz nie ma czasu. Spieszę się do pracy, ale poczekaj...-wyjęła z kieszeni brązowego płaszczyka wizytówkę.-Tu pracuję i codziennie wieczorem możesz mnie spotkać, więc do następnego!-kiwnęła głową na pożegnanie i zniknęła mu z oczu.
    „Aj! Spotkanie!”-dostał nagłego olśnienia i wsiadł do pierwszego pociągu, który nadjechał.


    ****
    Jeszcze przed kilkoma godzinami Minako za priorytet obrała sobie skok z mostu, a co za tym szło, zakończenie jej marnego żywotu na ziemskim padole.
    Teraz spacerkiem szła przez centrum miasta i świat znów wydawał się kolorowy. Jej kandydatura została rozpatrzona pozytywnie. Dzięki temu zniknęły wyimaginowane przeszkody oraz tryskała humorem.
    Zatrzymała się przed sklepową wystawą i przyjrzała własnemu odbiciu.
    „Ale mam sińce pod oczami. Powinnam wcześniej chodzić spać. Od jutra będzie to trudne do wykonania, lecz praca jest najważniejsza.”-przytaknęła dumnie. „Schudłam ostatnio...Jeszcze lepiej! Zmieszczę się w strój roboczy.”-obróciła się na jednej nodze, poprawiając rozpinany sweter i dziarskim krokiem poszła dalej.
    Uszła tylko kilka metrów, ponieważ na horyzoncie zawitał wróg numer jeden.
    -Aino-san, no proszę-Yaten parsknął ironicznie ze śmiechu.
    -Yaten-kun-westchnęła ciężko i przerzuciła wzrok na witrynę sklepu wędkarskiego.
    Atrapa okonia uwieszonego na haku pobudziła jej wyobraźnię. Zamysł, w którym srebrnowłosy był nabity na pal, cudownie dodawał odwagi.
    -Jestem tak brzydki, że nie możesz na mnie patrzeć? Czy faktycznie wybierasz się na ryby?
    -Nie, ale jesteś na tyle niemiły, że nie odczuwam potrzeby podtrzymania dalszej rozmowy.
    -A Ty jesteś bezczelna i ktoś musi nauczyć Cię rezonu!-zrobił krok do przodu.
    -I to masz być niby Ty?!-przełknęła głośno ślinę.
    -Ktoś musi!-powtórzył.
    Już dzieliła ich niebezpieczna odległość, a srebrnowłosy wyglądał na zdeterminowanego.
    -Ej, spokojnie!-Seiya wyskoczył ze sklepu muzycznego, stając między awanturnikami.-Miłość różna ma odcienie, ale żeby tak na ulicy?
    -Zdurniałeś?!-wrzasnęli równocześnie.
    Przynajmniej w jednym doszli do porozumienia.
    -Trzymaj swojego agresywnego brata w kagańcu. Przeciwko wściekliźnie są szczepionki-Mina zwróciła się do bruneta.
    -Ty...-gdyby nie starszy Kou, posypałaby się wiązanka przekleństw.
    -Wiesz, Mina-chan. W domu mamy dla niego specjalny kojec, ale czasem trzeba go wyprowadzić na świeże powietrze.
    -Róbcie to częściej, bo zdziczał-odpysknęła.
    -Zamknijcie się, bo stracę nad sobą panowanie. A ty-wskazał na Wenus.-Zejdź mi z oczu!
    -Jasne, że zejdę! Nie chcę się zarazić-prychnęła pogardliwie, wymijając braci szerokim łukiem.
    -Jasna cholera!-Yaten kopnął puszkę, która leżała na chodniku.
    -Co Cię napadło?! Musiałeś się z nią kłócić?!
    -Sama zaczęła. Widziałeś jak pyskowała.
    -Trzeba było zostać w sklepie. Minako przeszłaby niezauważona i po krzyku.
    -W kawiarni też zachowała się paskudnie.
    -Pierwszy ją sprowokowałeś.
    -Idź do diabła!-zielonooki zawrócił na parking, złorzecząc pod nosem.

    Taiki odkąd wrócił do domu był zapatrzony w wizytówkę, którą dostał od nowej znajomej. Powinien zaprzątać sobie głowę wznowieniem działalności zespołu, lecz żadna dziewczyna nie zrobiła na nim takiego wrażenia. Zaprzyjaźnił się z Ami i łączył go z nią szczególna więź, ale na jej widok serce nie przyspieszało w zawrotnym tempie. Niebieskowłosa była jego pokrewną duszą i w jej towarzystwie czul się komfortowo. Miał z kim porozmawiać oraz dzielić zainteresowania. Zwłaszcza, iż nieśmiała Merkury była typem intelektualistki. Jednak nie przeszło mu przez myśl, że ich relacje mogłyby iść do przodu.
    „Na Kinmoku nie miałbym takich dylematów.”-rozłożył nogi na fotelu.
    -Modlisz się ?! Od kiedy jesteś taki religijny?!-Yaten wykrzyczał mu wprost do ucha.
    Brązowowłosy prawie spadł na podłogę, ale w ostatniej chwili złapał równowagę.
    -Co go ugryzło?!
    -Aino-sannn-Seiya złożył ręce i pokłonił się przed starszym bratem.-Pogryźli się nawzajem.
    -Przejmujesz się opinią Minako? Nie poznaję Cię, Yaten.
    -Nie przejmuję się opinią tej kretynki! Niepotrzebnie ze mną zadarła!-uderzył pięścią w szklaną ławę.
    -Zadarła? Czyli co?-fioletowooki był już znużony jego ciągłym narzekaniem.
    -Czyli wjechała na ambicje-brunet otworzył puszkę coli i usiadł na kanapie. Jak najdalej od Yatena.-Nasz małolat tak się wpienił, że prawie rozebrał ją n ulicy. Szkoda, że im przeszkodziłem.
    -Szkoda, szkoda. Radzę Ci dobrze. Pilnuj swojego Króliczka, bo Ci zrobi kic, kic i nawet nie zorientujesz się kiedy.
    Kąśliwa uwaga poskutkowała, ponieważ niebieskooki zakrztusił się napojem i odechciało mu się żartów.
    -Zapomnijcie przez chwilę o Czarodziejkach-Taiki wpadł na genialny pomysł.-Co byście powiedzieli na drinka? Wyskoczymy jutro wieczorem.
    -Ja nie widzę przeszkód-Seiya zgodził się od razu.
    -Czemu nie. Ja zamawiam całą butelkę brandy. „A na Minako Aino i tak się zemszczę.-uśmiechnął się złośliwie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz