Minako
od samego rana siedziała w Crown i męczyła się z deserem, który
postawiła jej Mako. Zarówno ona, jak i Rei nie bardzo
wiedziały, co mogą zrobić by pocieszyć przyjaciółkę.
Nie chciała im zdradzić, czemu smutek nie schodził z jej warzy.
Były przyzwyczajone do roześmianej, beztroskiej i patrzącej na
świat przez różowe okulary Miny. Obecny obrazek zupełnie
do niej nie pasował, tylko co nakreśliło go w szarych
barwach?
Prawda była taka, że dziewczyna ogromnie przezywała
rozmowę o pracę sprzed dwóch dni. Do tej pory telefon
milczał, więc układała w głowie najgorsze scenariusze.
„Jestem
taka beznadziejna, że nawet do roznoszenia drinków się nie
nadaję.”-sama sprawiła sobie przykrość.
Marzyła o pracy w
ekskluzywnym klubie w centrum miasta. Miejsce spotkań całej
śmietanki towarzyskiej, a dodatkowo okazja do sprawdzenia
umiejętności. Tylko jak miała je sprawdzić, jeśli nie chcieli
dać jej szansy. Trudno było przełknąć pierwszą porażkę, lecz
płacz nad rozlanym mlekiem także na niewiele się
zdawał.
Zmiażdżyła wuzetkę srebrnym widelczykiem, rozmazując
krem na talerzyku. Wizja straconej przyszłości stawała się coraz
bardziej realna. Z każdym ruchem reki widziała zamykające się
przed nią drzwi.
-Mina-chan, odezwij się wreszcie. Stało się
coś?-Mako nie mogła znieść męczącej ciszy.
-Nie
oddzwonili...
-Kto?
-Po rozmowie kwalifikacyjnej-powiedziała
jeszcze ciszej, niż poprzednio.
-Musisz być przygotowana, że w
życiu nie zawsze odniesiesz sukces-Rei jak zwykle była
szczera.
-Rej...-szatynka oburzyła się.-Nie poprawisz jej w ten
sposób humoru.
-Wiem, ale musi być przygotowana na takie
sytuacje. Życie to nie bajka-zadarła głowę i upiła łyk soku
pomarańczowego.
-Zauważyłam...-blondynka wzięła do ręki
telefon w nadziei, że stanie się cud.
-Jesteś bardzo blada,
robiłaś badania?-Kino zmieniła temat.
-Tak, niedługo powinnam
mieć wyniki. Zresztą, to penie nic poważnego.
-Rozchmurz się
wreszcie! Na jednej rozmowie świat się nie kończy. Daj mi ten
telefon-Hino wyciągnęła dłoń po własność Miny, ale ta
zareagowała jakby miała zostać okradziona.
-Nie! Może
zadzwonią!
Wenus mogła rzec, iż posiada zdolności
telepatyczne. Po kilku sekundach komórka zadźwięczała i
dziewczęta podskoczyły ze strachu, jak na dźwięk bomby
zegarowej.
-No odbierz!-brunetka rozzłościła się, widząc
wahanie przyjaciółki.
Najpierw rozpaczała z barku
odpowiedzi, a teraz zastanawiała się, czy w ogóle odebrać.
Wreszcie przycisnęła zieloną słuchawkę.
-Halo.
-...
Jej
źrenice rozszerzyły się momentalnie.
-Tak, naturalnie-nawet
głos miała drżący.
Rei I Mako spodziewały się
katastrofy.
-Dziękuję za informację. Do zobaczenia!-rozłączyła
się.-Taaak!!!-poderwała się w euforii.-Ja się zbieram!
-Ale
Minako, kto dzwonił?!-brązowowłosa próbowała wydobyć z
niej jakąś informację.
-Później wam powiem. Na
razie!-założyła sweterek i popędziła, aż się kurzyło.
Jedyny
ślad jaki po niej został, to niedokończony deser.
-Pfy! Ona
nigdy nie dorośnie-kapłanka pokręciła głową z niezadowolenia.
****
Z
metra wynurzył się tłum zdesperowanych ludzi. Wszyscy gnali
prosto przed siebie, by dotrzeć do głównego punktu, jakim
było wyjście z tej dżungli. Gdyby doczepić do sufitu liny to
połowa mknęła nad schodami, niczym Tarzan po dzikich
pnączach.
Taiki umówił się na spotkanie z byłym
managerem zespołu. Nie wiedział, ile czasu zajmie im pobyt na
Ziemi,lecz nic nie tracił reaktywując zespół.
Chyba
jednak popełnił błąd, wybierając metro jako najszybszy środek
transportu. Ledwo postawił nogę na stopniu, a już ktoś go
popchnął lub dźgnął łokciem w żebra. Zanim dotarł na
miejsce, został poturbowany przez starszą panią. Właściwie, to
przez jej zakupy. Doświadczył najboleśniejszej przygody w swoim
życiu. Na koniec doznał nokautu od atrakcyjnej nieznajomej.
Dziewczyna wpadła na niego, jak tornado i oboje przewrócili
się na peron.
Kou sięgnął po okulary, które trochę
ucierpiały na upadku. Natomiast dziewczyna zbierała części
zniszczonego telefonu.
-Pomogę Ci-ukucnął obok.
Burza
bursztynowych loków zasłaniała jej twarz, wzbudzając w nim
ciekawość.
-To moja wina-wymamrotała niewyraźnie i uniosła
głowę.
Chłopak zastygł pod wpływem jej hipnotyzującego
spojrzenia. Pierwsze, co przeszło mu przez myśl to, że nigdy nie
widział tak pięknych, szmaragdowych oczu. Jeśli kiedykolwiek
miałby porównać nadzieję do jakiegoś koloru, to mogłaby
mieć barwę jej oczu.
-Hej, wszystko w porządku?-pomachała mu
ręką przed nosem.
-Nie...to znaczy, tak-otrząsnął się z
letargu.
-Chyba nieźle Cię poturbowałam-podniosła się, a on
poszedł w jej ślady.
-Nic mi nie jest. Zagapiłem się...
-Daj
spokój-żachnęła się.-Obije wiemy, że to moja wina.
Zdziwiłabym się, gdybym na kogoś nie wpadła. Zapamiętaj sobie,
jestem specjalistką od kłopotów-uśmiechnęła się
serdecznie.
Szatyn może i nie był mistrzem w prowadzeniu rozmów
z nieznajomymi, lecz oczarowała go bezpośredniość zielonookiej
dziewczyny. Po raz pierwszy czuł się niczym nieskrępowany.
-Mogę
wiedzieć, jak ma na imię specjalistka od kłopotów?
-Thea-uścisnęła
jego dłoń.
-Miło poznać, Taiki Kou.
-No nie wiem, czy
Tobie akurat było miło-zmarszczyła zabawnie nosek.-Całe
szczęście, że nie biegłam szybciej, bo inaczej zafundowałabym
Ci wizytę w szpitalu. Wybacz, ale muszę zadać Ci pytanie. Twoje
nazwisko już gdzieś słyszałam, podpowiesz mi?
„Pocieszna
istota. Nie ma pojęcia kim jestem. Gdzie ona się uchowała?”-nie
dowierzał.
-Powiedzmy, że grałem kiedyś w zespole.
-A, pan
gwiazdor.
-Niekoniecznie. Słuchaj, chciałbym odkupić Ci
telefon. Masz teraz czas?
Najbardziej odpowiedzialny z barci Kou
zapomniał, ze był umówiony. Czyżby oczy figlarnej Thei
miały aż taką moc?
-Nie musisz kupować mi nowego telefonu. W
zasadzie, to powinnam odkupić Ci okulary.
-Nie będziemy się
spierać. Potraktuj to, jako prezent.
-Dajesz prezenty
nieznajomym? Masz gest-poprawiła wdzięcznie włosy.
-Znam Twoje
imię i wiem, w czym się specjalizujesz. Na dobry początek
wystarczy-uśmiechnął się zachęcająco.
-Nie ma
sprawy-zachichotała.-Zostajemy przy Twoim, ale teraz nie ma czasu.
Spieszę się do pracy, ale poczekaj...-wyjęła z kieszeni
brązowego płaszczyka wizytówkę.-Tu pracuję i codziennie
wieczorem możesz mnie spotkać, więc do następnego!-kiwnęła
głową na pożegnanie i zniknęła mu z oczu.
„Aj!
Spotkanie!”-dostał nagłego olśnienia i wsiadł do pierwszego
pociągu, który nadjechał.
****
Jeszcze
przed kilkoma godzinami Minako za priorytet obrała sobie skok z
mostu, a co za tym szło, zakończenie jej marnego żywotu na
ziemskim padole.
Teraz spacerkiem szła przez centrum miasta i
świat znów wydawał się kolorowy. Jej kandydatura została
rozpatrzona pozytywnie. Dzięki temu zniknęły wyimaginowane
przeszkody oraz tryskała humorem.
Zatrzymała się przed
sklepową wystawą i przyjrzała własnemu odbiciu.
„Ale mam
sińce pod oczami. Powinnam wcześniej chodzić spać. Od jutra
będzie to trudne do wykonania, lecz praca jest
najważniejsza.”-przytaknęła dumnie. „Schudłam
ostatnio...Jeszcze lepiej! Zmieszczę się w strój
roboczy.”-obróciła się na jednej nodze, poprawiając
rozpinany sweter i dziarskim krokiem poszła dalej.
Uszła tylko
kilka metrów, ponieważ na horyzoncie zawitał wróg
numer jeden.
-Aino-san, no proszę-Yaten parsknął ironicznie ze
śmiechu.
-Yaten-kun-westchnęła ciężko i przerzuciła wzrok
na witrynę sklepu wędkarskiego.
Atrapa okonia uwieszonego na
haku pobudziła jej wyobraźnię. Zamysł, w którym
srebrnowłosy był nabity na pal, cudownie dodawał odwagi.
-Jestem
tak brzydki, że nie możesz na mnie patrzeć? Czy faktycznie
wybierasz się na ryby?
-Nie, ale jesteś na tyle niemiły, że
nie odczuwam potrzeby podtrzymania dalszej rozmowy.
-A Ty jesteś
bezczelna i ktoś musi nauczyć Cię rezonu!-zrobił krok do
przodu.
-I to masz być niby Ty?!-przełknęła głośno
ślinę.
-Ktoś musi!-powtórzył.
Już dzieliła ich
niebezpieczna odległość, a srebrnowłosy wyglądał na
zdeterminowanego.
-Ej, spokojnie!-Seiya wyskoczył ze sklepu
muzycznego, stając między awanturnikami.-Miłość różna
ma odcienie, ale żeby tak na ulicy?
-Zdurniałeś?!-wrzasnęli
równocześnie.
Przynajmniej w jednym doszli do
porozumienia.
-Trzymaj swojego agresywnego brata w kagańcu.
Przeciwko wściekliźnie są szczepionki-Mina zwróciła się
do bruneta.
-Ty...-gdyby nie starszy Kou, posypałaby się
wiązanka przekleństw.
-Wiesz, Mina-chan. W domu mamy dla niego
specjalny kojec, ale czasem trzeba go wyprowadzić na świeże
powietrze.
-Róbcie to częściej, bo
zdziczał-odpysknęła.
-Zamknijcie się, bo stracę nad sobą
panowanie. A ty-wskazał na Wenus.-Zejdź mi z oczu!
-Jasne, że
zejdę! Nie chcę się zarazić-prychnęła pogardliwie, wymijając
braci szerokim łukiem.
-Jasna cholera!-Yaten kopnął puszkę,
która leżała na chodniku.
-Co Cię napadło?! Musiałeś
się z nią kłócić?!
-Sama zaczęła. Widziałeś jak
pyskowała.
-Trzeba było zostać w sklepie. Minako przeszłaby
niezauważona i po krzyku.
-W kawiarni też zachowała się
paskudnie.
-Pierwszy ją sprowokowałeś.
-Idź do
diabła!-zielonooki zawrócił na parking, złorzecząc pod
nosem.
Taiki odkąd wrócił do domu był zapatrzony w
wizytówkę, którą dostał od nowej znajomej. Powinien
zaprzątać sobie głowę wznowieniem działalności zespołu, lecz
żadna dziewczyna nie zrobiła na nim takiego wrażenia.
Zaprzyjaźnił się z Ami i łączył go z nią szczególna
więź, ale na jej widok serce nie przyspieszało w zawrotnym
tempie. Niebieskowłosa była jego pokrewną duszą i w jej
towarzystwie czul się komfortowo. Miał z kim porozmawiać oraz
dzielić zainteresowania. Zwłaszcza, iż nieśmiała Merkury była
typem intelektualistki. Jednak nie przeszło mu przez myśl, że ich
relacje mogłyby iść do przodu.
„Na Kinmoku nie miałbym
takich dylematów.”-rozłożył nogi na fotelu.
-Modlisz
się ?! Od kiedy jesteś taki religijny?!-Yaten wykrzyczał mu
wprost do ucha.
Brązowowłosy prawie spadł na podłogę, ale w
ostatniej chwili złapał równowagę.
-Co go
ugryzło?!
-Aino-sannn-Seiya złożył ręce i pokłonił się
przed starszym bratem.-Pogryźli się nawzajem.
-Przejmujesz się
opinią Minako? Nie poznaję Cię, Yaten.
-Nie przejmuję się
opinią tej kretynki! Niepotrzebnie ze mną zadarła!-uderzył
pięścią w szklaną ławę.
-Zadarła? Czyli co?-fioletowooki
był już znużony jego ciągłym narzekaniem.
-Czyli wjechała
na ambicje-brunet otworzył puszkę coli i usiadł na kanapie. Jak
najdalej od Yatena.-Nasz małolat tak się wpienił, że prawie
rozebrał ją n ulicy. Szkoda, że im przeszkodziłem.
-Szkoda,
szkoda. Radzę Ci dobrze. Pilnuj swojego Króliczka, bo Ci
zrobi kic, kic i nawet nie zorientujesz się kiedy.
Kąśliwa
uwaga poskutkowała, ponieważ niebieskooki zakrztusił się napojem
i odechciało mu się żartów.
-Zapomnijcie przez chwilę
o Czarodziejkach-Taiki wpadł na genialny pomysł.-Co byście
powiedzieli na drinka? Wyskoczymy jutro wieczorem.
-Ja nie widzę
przeszkód-Seiya zgodził się od razu.
-Czemu nie. Ja
zamawiam całą butelkę brandy. „A na Minako Aino i tak się
zemszczę.-uśmiechnął się złośliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz