czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXXIII


Sobotnie popołudnie zapowiadało się leniwie oraz spokojnie dla mieszkańców Tokio. Błękitne chmury piętrzyły się nad wieżowcami, a samotni spacerowicze błądzili od sklepu do sklepu. W godzinach szczytu kierowcy utknęli w korkach, a tłumy pasażerów czekały na przystankach autobusowych. 
Pośród nieznanych twarzy Rei szła powoli, patrząc przed siebie wzrokiem pełnym żalu. Im bliżej była parku, tym bardziej chciała zawrócić. Bała się spotkania z Seiyą, bo wiedziała, że nie odważy się spojrzeć mu w oczy. W ogóle zaskoczył ją propozycją spotkania, po tym jak zniszczyła jego związek z Usagi. O czym mógł z nią teraz rozmawiać? Na pewno nie o pogodzie. Właściwie spodziewała się awantury, ale już była na tyle zmęczona rozmyślaniem, że zaczęła traktować to obojętnie. Już nic nie miała do stracenia...
„Może wcale nie jest za późno? Gdybym tak wyznała Seiyi prawdę i poprosiła go o pomoc...Nonsens, zbyt wiele się wydarzyło, żebym miała śmiałość prosić go o cokolwiek.”
Zorientowawszy się, iż dotarła do celu, rozejrzała się wokół. Znalazła zaciszny kącik i przysiadła na ławce. Wygładziła dłońmi granatową sukienkę, która wystawała spod jasnego płaszcza, gdy przed jej obliczem pojawił się srebrnowłosy mężczyzna.
-Romantyczna sceneria, prawda?
Hino zbladła, bo nie oczekiwała, że sam Yaten przybędzie na spotkanie.
-Nie boję się Ciebie-wydukała.
-No i dobrze. Przecież nie gryzę.
Próbowała uskoczyć w bok, lecz Kou uprzedził ruch brunetki, blokują jej drogę ucieczki.
-Dokąd to? Jeszcze nie pogadaliśmy, a chyba masz coś do powiedzenia-podszedł na tyle blisko, że Mars dostała dreszczy.
-Nie muszę Ci się tłumaczyć! 
-Jemu nie, ale mnie powinnaś-Yuuichiro wyszedł z ukrycia.
Rei poczuła nieprzyjemną suchość w ustach. Opadła ociężale na ławkę, trzymając się za ledwo widoczny brzuszek. Wiatr zerwał się gwałtownie, bawiąc się jej włosami, które zasłoniły przestraszoną twarz.
-Dlaczego przyjechałeś?
-Myślę, że to pytanie nie jest na miejscu-w ciemnych oczach szatyna zalśniła iskra zwodu.-Jeśli chcesz zachować odrobinę godności, to powiedz prawdę. Należy mi się wyjaśnienie za wszystkie lata. Jak się okazuje, żyłem w kłamstwie, bo Tobie było wygodniej.
-Yuuichiro...
Cichy szloch rozniósł się echem po parku akurat, gdy Usagi szła pod ramię z Hotaru i Mako. Nie wyglądało to na zwykłą przechadzkę zważywszy na zły nastrój blondynki, która szarpała się z przyjaciółkami.
-Po co mnie tu przyprowadziłyście?- Czy nie możecie zrozumieć, że wolałam zostać w domu?-skrzywiła się.
-Spokojnie, Usagi-chan. Nie ściągnęłyśmy Cię tu z byle powodu. Spróbuj nie robić hałasu, bo zniszczysz cały plan-Mako postawiła ją do pionu.
-Jaki plan?! To...To przecież...Ya...-na szczęście nie zdążyła krzyknąć, ponieważ Saturn zatkała jej buzię.
We trzy schowały się, podsłuchując wyznanie Sailor Mars.
-Ja naprawdę nie wiem, czemu zgodziłam się na propozycję Mamoru.
Tsukino poruszyła się nerwowo na dźwięk imienia byłego narzeczonego.
-Myślałam, że moje uczucia zostały odwzajemnione. Przez chwilę było pięknie, ale za późno zorientowałam się, że wpakowałam się w chorą sytuację. On chciał się tylko zemścić na was, a nie wyjechać ze mną. Przysięgam, że nigdy nie chciałam skrzywdzić Usagi!-Rei powstrzymywała się od łez.-Pocałowałam wtedy Seiyę, a on nawet nie zdążył zareagować.
-Dziennikarzom też nagadałaś bzdur i nie liczyłaś się z konsekwencjami-Yaten był niewzruszony.-Kto jest ojcem dziecka?
-Ja też mam prawo wiedzieć-Yuuichiro nie spuszczał wzroku z kapłanki.
-To nieistotne, poradzę sobie.
-Nie obchodzi mnie to, mów!-zielonooki zacisnął ręce w pięści.
-Mamoru!
Usa nie wytrzymała dłużej, a cały żal trzymany dotąd w jej zranionym sercu wypłynął na zewnątrz i wybiegła zza drzewa pełna złości.
-Kto Ci pozwolił tak kłamać?!-potrząsnęła ognistą wojowniczką.-Dlaczego właśnie Ty musiałaś zranić mnie najbardziej?!
-Tsukino-san, przestań-srebrnowłosy chwycił szwagierkę w pasie.-Chcesz być sławniejsza, niż Twój mąż?
-Ty też nie wiesz, co teraz czuję!
-Ale wiem, co czuł mój brat, gdy nie dałaś mu szansy na wytłumaczenie! Zabierzcie ją-zwrócił się do Hotaru i Mako, które stały w milczeniu. 
Hino już większego poczucia winy mieć nie mogła. Bezpowrotnie zaprzepaściła szansę na odzyskanie przyjaciółki, a dodatkowo skompromitowała się przed byłym ukochanym.
Kumada usiadł obok niej, splatając ze sobą palce, a łokcie oparł na kolanach. Wyglądał, jakby myślał nad czymś intensywnie.
-Co dalej?-odezwał się, lecz nawet nie spojrzał na brunetkę.
-Nie wiem, ale wybacz mi...

Usagi tak mocno stawiała kroki w drodze powrotnej, że ziemia się trzęsła. Na płacz już nie miała siły, bo i tak nie przyniósłby skutku. Jedyną osobą, która mogła ją teraz uspokoić był Seiya, ale bardzo się pomyliła. Minęła się z muzykiem na klatce schodowej , a na powitanie rzucił po prostu „cześć” i patrzyła jak koniec jego kucyka znika za rogiem budynku.
-Olał mnie! Widziałyście?!
-Nie będzie się ciągle przed Tobą płaszczył. Teraz Ty daj mu czas, tak będzie sprawiedliwie-Kino odważyła się na prawdziwe, lecz bolesne słowa.
-Lepiej byłoby pogodzić się od razu.
-Nic nie jest łatwe, a już na pewno nie wtedy, gdy robisz to z pośpiechu. Najpierw ochłoń i przemyśl, co chcesz mu powiedzieć. My się zbieramy-Tomoe pożegnała się ze swoją Księżniczką i razem z szatynką opuściły apartament małżeństwa Kou.
Tsukino od dziwnej strony zabrała się za uwalnianie negatywnej energii. W zdenerwowaniu zaczęła zmywać szklanki, włączając te, które były czyste. Wycierając talerze stłukła kilka, bo Seiya spóźniał się z małym. Kiedy dotarło do niej, że z pewnością zabrał ich synka na miasto i nie zjedzą wspólnie obiadu, zamknęła się w sypialni.
Długo nie zniosła przytłaczającej ciszy, więc znowu pobiegła sprzątać i brunet zastał ją z mopem w ręku, jak wściekle wciskała go w najciemniejsze zakamarki. Jednak nie zamierzał robić za pocieszyciela i bez wyrzutów sumienia zajął się Ichim, póki jego żonie nie przejdzie mania czystości.
Wieczorem złotowłosa popadła w jeszcze większą frustrację, ponieważ Kou ignorował ją zupełnie. Gdy w domu zgasły światła, wyszła do kuchni po szklankę wody, ale potknęła się o książkę, która musiała spaść ze stolika. Syknęła rozdrażniona i zamiast zaspokoić pragnienie, odniosła zgubę do gabinetu. Pisnęła głośno, gdy okazało się, iż ktoś jest w śrosku.
-Co Ty tu robisz?-odetchnęła z ulgą, bo niespodziewanym intruzem był Seiya.
Siedział przy biurku pochylony nad albumem, a światło lampki otulało zieloną poświatą połowę wnętrza.
-To wciąż mój gabinet. Koszula, którą masz na sobie też jest moja.
Usa poczerwieniała oraz gwałtownie rozpięła guziki. Zwinęła koszulę w kłębek, rzucając ją na środek pokoju i została w samej bieliźnie.
-Szybka jesteś, Odango-wyprostował się, taksując blondynkę wzrokiem.-Proponujesz mi coś?-uśmiechnął się zadziornie i podszedł powoli, opierając ręce o ścianę, a kobieta znieruchomiała.

Znowu zatraciła się w jego ciemnoniebieskim, elektryzującym spojrzeniu. Wspięła się delikatnie na palcach, by dosięgnąć ust czarnowłosego, lecz odchylił się.
-Nie tak prędko-chwycił jej nadgarstki, unosząc je do góry.
Zadrżała, kiedy poczuła mokre pocałunki na szyi, które potem obsypały dekolt. Oddech blondynki stawał się nierówny i przyspieszony. Wyswobodziła ręce, przyciągając go do siebie i zasmakowała ust, za którymi tak bardzo tęskniła. Pozwoliła, aby rozpiął koronkowy stanik, a ich języki złączyły się w namiętnym tańcu. Bariery, jakie dzieliły parę kochanków przez długie tygodnie, przestały istnieć. Spełnienie, którego doznali, wymazało z pamięci każdą, nawet najmniejszą przykrość...
Tej nocy księżyc oświetlił nagie cała zakochanych. Seiya leżał na szerokim fotelu, przeczesując złote włosy Usy, a ona przytulona do jego torsu, wsłuchiwała się w bicie serca.
-Brakowało mi tego-mruknęła przeciągle.
-Od kiedy jesteś taka bezpośrednia?
-Odkąd sypiam z Tobą-zahaczyła o zmysłowe wargi mężczyzny.
-Może powinniśmy czasem poudawać, że się rozstajemy?
-Nie ma mowy! Ale...Seiya!-Tsukino przypomniała sobie o ważnej rzeczy.-Rozprawa w sądzie...Po jutrze...
Muzyk zatrząsł się ze śmiechu.
-A który sąd da Ci teraz rozwód?
-Mam nadzieję, że żaden-schowała twarz w ramionach męża.-A tak w ogóle, to ciasno tu.
-Przytyłaś, Odango...

Biały obrus okrył gładki blat mahoniowego stołu w salonie, a Usagi poprawiła nawierzchnię jednym ruchem ręki. Pomimo deszczowej aury za oknem, w jej duszy zapanowała nieopisana radość. Tera nie miała żadnych wątpliwości-nic nie było w stanie zniszczyć związku z Seiyą. Zawiodła się na Rei, ale prawdziwi przyjaciele stali po jej stronie.
-Mam Ci coś ważnego do powiedzenia-Kou złączył ich dłonie.
-Może zaczekaj z tym, aż zjemy śniadanie.
-Nie, to najlepszy moment. Póki Ichiro jeszcze śpi. Usiądź, proszę-poprowadził ją do sypialni i wyjął z kieszeni zdjęcie, podając je blondynce.-Pamiętasz, co Ci kiedyś obiecałem? Dotrzymałem słowa.
Obuszkiem palca wodziła po fotografii, bo postać ciemnowłosej dziewczynki miała znajome rysy.
-Widziałam ją wcześniej, to...
-Nasza córka-odparł z przeświadczeniem w głosie.
-Seiya...Ale jak?! Trzeba...Trzeba coś zrobić! Natychmiast! Chcę ją odzyskać!-Usagi biegała w panice po pokoju, a jej myśli były coraz chaotyczniejsze.
-Pozwól doprowadzić mi sprawę do końca. Czy możesz mi zaufać?
-Tak.

****
Minako wysiadła z taksówki i z lekkością pokonała stopnie schodów, które prowadziły do szpitalnej recepcji. Tego dnia wypadły jej badania kontrolne, ale Yaten był zmuszony stawić się w studiu, dlatego przyjechała sama. Szczerze powiedziawszy nie bała się, ponieważ Ami miała ją wspierać. Była pełna nadziei, a w umiejętnościach niebieskowłosej pokładała wiarę. Zresztą, tryskała zdrowiem, więc nie przewidywała niemiłych niespodzianek.
Informacja jaką Wenus otrzymała na dzień dobry, popsuła jej dobry humor. Mizuno poszła na urlop, a wszystkich pacjentów przepisano do doktora Chiby. Mogła przełożyć wizytę, lecz zebrała się na odwagę.
„Jest lekarzem, a ja zwykłą pacjentką. Lepiej mieć to z głowy.”-doszła do ostatecznego wniosku.
Mamoru właśnie czytał kartę Aino, gdy ta przekroczyła próg gabinetu. Nie znosił jej jeszcze za czasów narzeczeństwa z Usagi. Była nie tylko niedojrzała, ale już samym śmiechem potrafiła doprowadzić człowieka do szaleństwa. Przeliczył się myśląc, iż nigdy więcej nie zobaczy irytującej Wenus.
-Witaj Minako. Cieszę się, że Cię widzę-zabrzmiał tak przekonywająco, że Mina uśmiechnęła się nieśmiało.-Wydajesz się być w świetnej formie. Szybko doszłaś do siebie po wypadku-ze złością pomyślał o nieudanej walce Cabire i Misao.
-Naprawdę nie odczuwam dolegliwości. Ami martwiła się o mój kręgosłup, ale niepotrzebnie-stwierdziła beztrosko.
-Zaraz się upewnimy-zmarszczył czoło.-Gdybyś szukała pomocy, to możesz się do mnie zgłosić.
-Pomocy?
-Jestem pełen podziwu wobec Twojej determinacji i zdaję sobie sprawę, że trudno pozbierać się po bolesnej stracie.
-Stracie? Mamoru, o czym Ty mówisz?-odsunęła się na dystans.
-Nie musisz udawać przed lekarzem. Straciłaś dziecko...
-Słu...Słucham?!-cofnęła się, wpadając na drzwi.
-Minako, co się dzieje?
- Nic...Ja...Ja muszę stąd wyjść-odszukała klamkę.
-Nie zbadałem Cię. Zawołam pielęgniarkę...
-Nie! Innym razem-wybiegła, prawie potykając się o próg.
Takiego przebiegu wizyty nawet Mamoru się nie spodziewał.

****
Yaten wymienił chyba sto powodów, dla których jego żona nie mogła wziąć udziału w teledysku. Manager w końcu ustąpił, ale zapowiedział, że później wrócą do tematu.
Srebrnowłosy wrócił usatysfakcjonowany, toteż postanowił wypytać Minę o rezultat badań.
Nie spodobał mu się podejrzany spokój, a otwarte szeroko drzwi od tarasu przy ulewnym deszczu, tylko dolały oliwy do ognia. Wenus siedziała na ogrodowej huśtawce w strugach wody. Cienka bluzeczka przylgnęła przylgnęła do jej ciała, w włosy lepiły się do policzków.
-Co Ty wyprawiasz? Jesteś cala mokra!-przyklęknął przed nią.
Zauważył wokół błękitnych tęczówek czerwone ślady.
-Mina-chan, odezwij się!
Znowu brak odpowiedzi.
Wziął ją na ręce, nie widząc innego rozwiązania i zaniósł do domu.
-Przebierz się!-wyrzucił z szafy suche ubrania.
-Ile razy Cię pytałam, czy czegoś przede mną nie ukrywasz?-zaczęła mówić pozbawionym emocji głosem.
Zielonooki zastygł w bezruchu.
-Skąd wiesz?!-krew w nim zawrzała.
-A więc to prawda!-zeskoczyła z łóżka.-Jak długo planowałeś robić ze mnie idiotkę?!
-Mizuno Ci powiedziała, tak?!
-Gratuluję! Udała wam się zmowa milczenia!
-Mina-chan, posłuchaj...
-Nie zbliżaj się do mnie-wyminęła go, szlochając.-A, to nie Ami raczyła mnie poinformować-wykręciła się na pięcie i wyszła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz