czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXXIV


Usagi zdążyła pochłonąć połowę czekoladowych babeczek, które przygotowała Mako, a jej oczy łapczywie zerkały na pozostałe. Oblizała palce z resztek polewy, natomiast Kino upiła z satysfakcją upiła łyk herbaty. Chociaż dobrze znała możliwości swojej przyjaciółki, które poznała jeszcze za szkolnych czasów. Panna Tsukino nigdy nie przeszła obojętnie obok słodyczy, a jako mężatka nie zmieniła upodobań.

Spotkanie wojowniczek tylko z boku wyglądało na towarzyskie, ponieważ Ami siedziała nadąsana na fotelu w gustownie urządzonym salonie. Po raz pierwszy wyglądała, jakby wszystkie nieszczęścia świata dopadły ją naraz. Nawet nie tknęła ciasta, które wciąż leżało na talerzyku, jedynie kusząc złotowłosą. Hotaru również nie garnęła się do rozmowy i większe zainteresowanie wykazywała pianinem stojącym pod oknem. W tym przypadku podzielała pasję Taikiego, więc z przyjemnością zagrałaby sama. Jej delikatne dłonie idealnie dopasowałby się do klawiszy instrumentu, a zgrabne palce zagrałby ulubione dźwięki. Niestety musiała odłożyć przyjemności na bok, bo zebrały się w domu Mizuno, aby poważnie porozmawiać. Tylko jedna rzecz nie dawała im spokoju-Minako miała wyłączony telefon, co raczej się jej nie zdarzało. Usagi próbowała skontaktować się z Yatenem, ale rozłączył się. Dlatego nie miały żadnego kontaktu z Wenus.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że Rei była w stanie tak kłamać-Usa oparła się na sofie, czując błogą sytość.
-Tyle razy się Cię ostrzegałyśmy -Tomoe przysiadła się do swojej księżniczki.-Dobrze, że Seiya tak bardzo się starał. Inaczej zniszczyłabyś waszą rodzinę.
-Wiem-Tsukino zawstydziła się.-Nie chcę myśleć, co by było gdyby. Wszystko jest na swoim miejscu-uniosła rękę, na której lśniła obrączka.-Tylko córeczki brakuje mi do szczęścia. Chciałabym ją przytulić albo chociaż zobaczyć z bliska. Jest naprawdę śliczna...Oj, przepraszam. Mówię ciągle o sobie. Ami-chan, Ty za to wydajesz się nieobecna. Co się stało?
Niebieskowłosa wzruszyła ramionami, a jej zły nastrój pogłębił się.
-Zachowuje się tak od dłuższego czasu-Mako zmartwił się.
-Masz problemy w pracy?-Saturn także usiłowała coś z niej wyciągnąć, ale z marnym skutkiem.
-Jak będzie chciała, to powie-brązowowłosa szepnęła dyskretnie.-Teraz skupimy się na wrogu, a Seiya rozprawi się z Mamoru i odzyskacie małą.
-Co?!-blondynka wstała z wrażenia.-Co wspólnego ma Mamoru z moim dzieckiem?!
-My to potrafimy dotrzymać tajemnicy-Hotaru przerzuciła wzrok.
-Czego jeszcze nie wiem?!
-A może tak Seiya Ci wyjaśni?-Jowisz skuliła się.
-Mako, sprawdzasz moją cierpliwość? Nie pokłócę się z Seiyą, bo domyślam się, że jak zwykle próbuje mnie chronić. Skoro już wygadałaś, to powiedz resztę.
-Nie będziesz zachwycona-szatynka zaczęła się wiercić niespokojnie.-No bo...No bo Mamoru ma Twoją córkę.
Usagi zamrugała oczami, rozchylając szeroko malinowe usta. Poczuła, jak traci grunt pod nogami, a dobry humor prysł niczym bańka mydlana.
-Koniec! Po prostu koniec!-załamała się.-Całe życie ufałam innym i wierzyłam, że w każdym człowieku drzemie dobro. Znowu była naiwna, ale nie daruję mu tego! Nie miał prawa odbierać mi dziecka i usłyszy, co o nim myślę! Najwidoczniej za wszelką cenę chciał zostać władcą Kryształowego Tokio, ale zamiast tego stracił rozum. Wiem, gdzie pracuje i jadę do niego-chwyciła torebkę oraz płaszcz, lecz przyjaciółki zawróciły ją siłą.
-Obiecałaś Seiyi, że nie będziesz się wtrącać. On na pewno działa w tej sprawie-brunetka przemówiła kobiecie do rozsądku.
-Jestem wściekła, że dałam się tak oszukać! Ale masz rację-przyznała z trudem.-Jednak nie ręczę za siebie, jak spotkam go na swojej drodze.
Wojowniczki uśmiechnęły się pobłażliwie, gdy Hotaru zachwiała się, a jej intensywnie fioletowe spojrzenie zrobiło się na kilka sekund puste. Mizuno przestraszyła się, że dziewczyna straci przytomność, lecz szybko wróciła do normalnego stanu.
-Wyczuwam obcą aurę-odezwała się słabym głosem.-Ktoś się zjawi albo już tu jest.
Zwiększyły czujność w obawie, iż zaskoczy je niebezpieczeństwo.
-Nie obawiajcie się.
Odwróciły się, a Usa od razu rozpoznała białowłosego strażnika z Elizjonu.
-Heliosie...-postawiła krok do przodu.
-Witaj, Serenity-ukłonił się ze czcią.-Wybacz, że nie używam Twojego ziemskiego imienia. Przybyłem, aby Cię ostrzec. Wasz wróg dopiero uderzy i wtedy przejdziesz ostateczną próbę. Kiedy nadejdzie czas, spotkamy się wszyscy o świcie na wieży.
-Nie rozumiem...
-Zrozumiesz-cofnął się i znikł, nie pozostawiając żadnych dowodów , iż nie był tylko częścią ich wyobraźni.
-Świt, to bardzo silna pora dnia-Saturn wzięła sobie do serca słowa kapłana.-Należy rozszyfrować jego wiadomość.
-Nie strasz-Kino zatrwożyła się.
-Najgorsze, że nie przydam się w walce. Straciłam pałeczkę do transformacji-Ami wyznała, co było przyczyną jej zmartwienia.
****
-Gdzie Mizuno-san?! Nie próbuj jej przede mną ukrywać!
Yaten wbiegł do studia z prędkością światła, sapiąc jak rozwścieczone zwierzę i zatrzymał się tuż przed obliczem Taikiego. Ten zdjął nonszalancko okulary, mierząc kipiącego ze złości brata. Dla kontrastu jego fiołkowe oczy emanowały spokojem oraz ciepłem, podczas gdy z oczu młodszego Kou sypały błyskawice.
-Co Cię znowu ugryzło?-szatyn zapytał, ignorując napad histerii srebrnowłosego.
-Minako dowiedziała się o dziecku, bo Twojej przemądrzałej żonce zachciało się urlopu! Wiersze razem pisaliście?!
-Zacznę z Tobą rozmawiać jak przestaniesz krzyczeć, to po pierwsze. A po drugie, ile Ty masz lat, żebym musiał Ci tłumaczyć na jakich zasadach działa kłamstwo? Wnioskuję, że noc spędziłeś na kanapie.
-Nie, Minako wyniosłą się do gościnnego-prychnął pod nosem.
-No to chociaż spałeś na wygodnym łóżku. Coś jeszcze?-uniósł pytająco brwi.
Zielonooki poczuł się dotknięty, ale jego cięty język nie ucierpiał.
-Tak! Doprowadź do porządku tego tam!-wskazał palcem bruneta-Za bardzo uzewnętrznia to, co robił w nocy.
Seiya siedział z rękoma założonymi za głową, przygryzając koniec ołówka. Jego rozmarzony wzrok błądził po suficie, a myśli zostały przy złotowłosej kobiecie, którą pieszczotliwie zwał Odango.
Yaten szturchnął go na tyle mocno, że muzyk jęknął.
-Ty i Twoje humory-mruknął niezadowolony, ponieważ mu przerwano taki piękny sen.
-Jak się nie wyspałeś, to wypij kawę-oznajmił dobitnie.
-Nie zwracaj na niego uwagi-Taiki „delikatnie” przesunął rozjuszonego brata.-Powiedz, co załatwiłeś w sprawie małej.
-Rozmawiałem z adwokatem i...-uśmiechnął się podstępnie.-Shona wróci do nas już na zawsze. Kwestia dni i pan Chiba będzie oglądał świat w kratkę. Galaxia twierdzi, że przestraszył się po naszym włamie i z pewnością coś kombinuje, ale ja będę pierwszy.
-Gratuluję. Mam nadzieję, że wkrótce odetchniemy.
-Oby...oby...
****
Granatowe niebo rozświetlał wąski sierp księżyca, odbijając się od okien sypialni dla gości. Minako siedziała na podłodze, a ciężar ciała oparła o łóżko. Jej głowa leżała swobodnie na brzegu, a kłykcie palców pobielały od zaciskania materiału zsuniętej pościeli. Już wiedziała, czemu spojrzenie Ami było pełne litości, gdy leżała w szpitalu. Dlaczego najbliższe osoby zdecydowały za nią? Dlaczego Yaten w ogóle chciał, żeby nie dowiedziała się o ich dziecku? Było częścią jej, więc pragnęła o nim pamiętać, jeśli nie mogła go poznać. Przecież teraz cierpiała jeszcze bardziej, a w dodatku czuła się obco we własnym domu. 
-Będziesz wokół mnie chodził na palcach?-dosłyszała niewyraźny szmer.
Nie musiała zgadywać, że to jej mąż.
-Sprawdzałem...
-Czy nie zwariowałam? Oddaj mnie do domu wariatów, będziesz miał z głowy-zakpiła.
Zdenerwował się i w ułamku sekundy pokonał dzielącą ich odległość, siadając naprzeciw Wenus.
-Minako...Przepraszam-przyciągnął ją za ramiona.-Nie miałem innego wyjścia, to było najlepsze rozwiązanie.
-Dla kogo?-oczy blondynki zaszkliły się.-Dla Ciebie? Bo na pewno nie dla mnie.
-Mina...-głos zaczął mu się łamać.-Właśnie tego chciałem uniknąć. Nie rozumiesz, że mi na Tobie zależy? Mogę mieć pretensje wyłącznie do samego siebie, bo nie zdążyłem obronić Cię przed atakiem Hino.
-Rei...-Aino westchnęła.
-Ona już...-srebrnowłosy nie dokończył, bo położyła palec na jego miękkich wargach.
-Nie chcę o niej rozmawiać-wsunęła się w jego ramiona.-Nie chcę myśleć o niczym. Przynajmniej nie dziś-przymknęła powieki.
-Dlaczego tu jest ciemno?-Mai stanęła w progu, ubrana w niebieską piżamkę.
-Powinnaś dawno spać-Kou zdziwił się, ponieważ zostawił córkę w pokoju, gdy już sapała.
Dziewczynka drobnymi kroczkami podeszła do rodziców, ciągnąc za sobą maskotkę.
-Hiro mnie nastraszył-posadziła pluszaka obok kolan Yatena oraz wdrapała się na łóżko.
Nacisnęła na włącznik lampki i żółte światło rzuciło przyjemny blask na pomieszczenie. Zeszła z powrotem na podłogę, przypatrując się mamie.
-Płakałaś?
-Nie, skarbie.
-Przeziębiłaś się?
-Może troszeczkę.
-Zmarzniesz i zarazisz tatę-srebrnowłosa wykręciła się i ściągnęła koc z fotela.
Usadowiła się na kolanach Miny, a głowę oparła o tors zielonookiego, próbując ich okryć.
-Zostajesz z nami?-wzmocnił uścisk, zmniejszając przestrzeń pomiędzy nim oraz żoną i swoją pociechą.
-Tak, nie będę spała sama-uśmiechnęła się w ten niezwykły sposób, który zmiękczał serce surowego rodzica.
****
Seiya usiadł na widowni w ostatnim rzędzie, bo nie chciał speszyć córki swoją obecnością. Z drugiej strony mógł ją wspierać tak ważnym dniu, więc w napięciu wyczekiwał na rozpoczęcie konkursu.
Sala szkoły muzycznej zapełniła się po brzegi rodzi cami oraz opiekunami dzieci, które brały udział w rywalizacji. Dla bruneta najważniejsza była Shona, a od Galaxi dowiedział się, iż dziewczynka nie rozstaje się ze skrzypcami, które jej kupił. Podobno ćwiczyła, kiedy Mamoru wychodził do pracy. Natomiast jej nauczycielka twierdziła, że ma duże szanse by wygrać.
Kou niecierpliwił się, ponieważ kilkoro przyszłych wirtuozów miało swój występ za sobą. Wyprostował się, gdy na scenie pojawiła się czarnowłosa dziesięciolatka. Nawet bez badań, które potwierdziły jego ojcostwo, nie miał wątpliwości, że w jej żyłach płynie ta sama krew. Wyniki stanowiły niezbity dowód dla sądu, a sprytna opiekunka pomogła mu go dostarczyć.
Shona w skupieniu ułożyła odpowiednio instrument, unosząc smyczek, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wprawił struny w drganie i publiczność usłyszała czystą melodię. Seiya przyznał, że jak na tak młodą osóbkę mała gra zaskakująco dobrze. „Skromnie” pomyślał, że odziedziczyła talent po nim i na koniec z dumą bił brawo.
Po ogłoszeniu werdyktu przedostał się przez tłum i podszedł do Shony, która tryskała radością, czytając dyplom za otrzymane wyróżnienie.
-Jak dla mnie, powinnaś wygrać-położył rękę na jej ramieniu.-W końcu ja się na tym znam.
-Cieszę się, że w ogóle mogłam wystąpić-odparła skromnie.-Gdzie Elza?
-Zaraz przyjdzie-rozejrzał się w poszukiwaniu zgrabnej blondynki, a widok przy drzwiach wywołał u niego dreszcze.
Mamoru gestykulował nerwowo rękoma, a dziewczyna patrzyła na niego jak na szaleńca. Po czym oboje wyszli na zewnątrz.
-Pójdziesz do koleżanek? Zobacz, są ciastka i sok. Na pewno zgłodniałaś-Seiya odwrócił uwagę dziewczynki od wejścia.
-Jasne-pobiegła cieszyć się poczęstunkiem, a mężczyzna podążył za parą.
Już po kilku metrach dosłyszał awanturę.
-Zwalniam Cię! Bezczelna i zakłamana dziewucha!
-O rany, ale się przestraszyłam-zadrwiła.-Nie jestem psem, aby merdać ogonem na zawołanie.
-Ale płaciłem Ci za wykonywanie poleceń!
-Normalnie kokosy zbiłam na tej pensyjce-znowu go wyśmiała.-Nic mi nie możesz zrobić-skrzyżowała ręce na piersiach.
-Chcesz się przekonać?-zagroził.
-Może tak grzeczniej. Rozmawiasz z kobietą-Seiya wyszedł zza rogu, skąd podsłuchiwał kłótnię.
Początkowo Mamoru był zdezorientowany nadejściem swojego rywala, ale opanował się.
-Kou-san, już nie romansujesz z Rei?-zapytał z przekąsem.
-Zamknij się Chiba, tylko na tyle Cię stać? A Ty idź do małej-zwrócił się do Elzy.
-A, to wy się znacie. Zamieniłeś Hino na młodszą, dobre posunięcie-niedoszły książę Ziemi próbował go sprowokować.
Seiya zacisnął zęby, a ręce schowane w kieszeniach zwinął w pięści.
-Naprawdę sądzisz, że na niewiele mnie stać?-Chiba zbliżył się do bruneta pewnym krokiem.-Mam Ci powiedzieć, jaką satysfakcję czułem, kiedy Ciebie wręcz ściskało, bo porwali Ci dzieciaka?
Kou pokręcił głową i bez namysłu uderzył Mamoru, wkładając w cios całą nienawiść jaką żywił do starszego mężczyzny.
Ten zatoczył się, ale zdołał utrzymać się na nogach. Wytarł krew z rozciętej wargi, uśmiechając się cynicznie.
-Nie rób niczego głupiego-Elza uczepiła się kurczowo ramienia muzyka.
-Nie będzie ze mnie drwił! Nie ujdzie mu bezkarnie, że odebrał mi córkę!
-Co z tego, że nie jestem jej ojcem?!-krzyknął pogardliwie.-Udowodnij!
-Nie jesteś moim tatą? 
Zarówno Seiya jak i blondynka zaniemówili, kiedy zorientowali się, iż świadkiem tej sceny jest mała dziewczynka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz