Usagi
zdążyła pochłonąć połowę czekoladowych babeczek, które
przygotowała Mako, a jej oczy łapczywie zerkały na pozostałe.
Oblizała palce z resztek polewy, natomiast Kino upiła z satysfakcją
upiła łyk herbaty. Chociaż dobrze znała możliwości swojej
przyjaciółki, które poznała jeszcze za szkolnych
czasów. Panna Tsukino nigdy nie przeszła obojętnie obok
słodyczy, a jako mężatka nie zmieniła upodobań.
Spotkanie
wojowniczek tylko z boku wyglądało na towarzyskie, ponieważ Ami
siedziała nadąsana na fotelu w gustownie urządzonym salonie. Po
raz pierwszy wyglądała, jakby wszystkie nieszczęścia świata
dopadły ją naraz. Nawet nie tknęła ciasta, które wciąż
leżało na talerzyku, jedynie kusząc złotowłosą. Hotaru również
nie garnęła się do rozmowy i większe zainteresowanie wykazywała
pianinem stojącym pod oknem. W tym przypadku podzielała pasję
Taikiego, więc z przyjemnością zagrałaby sama. Jej delikatne
dłonie idealnie dopasowałby się do klawiszy instrumentu, a zgrabne
palce zagrałby ulubione dźwięki. Niestety musiała odłożyć
przyjemności na bok, bo zebrały się w domu Mizuno, aby poważnie
porozmawiać. Tylko jedna rzecz nie dawała im spokoju-Minako miała
wyłączony telefon, co raczej się jej nie zdarzało. Usagi
próbowała skontaktować się z Yatenem, ale rozłączył się.
Dlatego nie miały żadnego kontaktu z Wenus.
-Nadal nie mogę
uwierzyć, że Rei była w stanie tak kłamać-Usa oparła się na
sofie, czując błogą sytość.
-Tyle razy się Cię
ostrzegałyśmy -Tomoe przysiadła się do swojej
księżniczki.-Dobrze, że Seiya tak bardzo się starał. Inaczej
zniszczyłabyś waszą rodzinę.
-Wiem-Tsukino zawstydziła
się.-Nie chcę myśleć, co by było gdyby. Wszystko jest na swoim
miejscu-uniosła rękę, na której lśniła obrączka.-Tylko
córeczki brakuje mi do szczęścia. Chciałabym ją przytulić
albo chociaż zobaczyć z bliska. Jest naprawdę śliczna...Oj,
przepraszam. Mówię ciągle o sobie. Ami-chan, Ty za to
wydajesz się nieobecna. Co się stało?
Niebieskowłosa wzruszyła
ramionami, a jej zły nastrój pogłębił się.
-Zachowuje
się tak od dłuższego czasu-Mako zmartwił się.
-Masz problemy
w pracy?-Saturn także usiłowała coś z niej wyciągnąć, ale z
marnym skutkiem.
-Jak będzie chciała, to powie-brązowowłosa
szepnęła dyskretnie.-Teraz skupimy się na wrogu, a Seiya rozprawi
się z Mamoru i odzyskacie małą.
-Co?!-blondynka wstała z
wrażenia.-Co wspólnego ma Mamoru z moim dzieckiem?!
-My to
potrafimy dotrzymać tajemnicy-Hotaru przerzuciła wzrok.
-Czego
jeszcze nie wiem?!
-A może tak Seiya Ci wyjaśni?-Jowisz skuliła
się.
-Mako, sprawdzasz moją cierpliwość? Nie pokłócę
się z Seiyą, bo domyślam się, że jak zwykle próbuje mnie
chronić. Skoro już wygadałaś, to powiedz resztę.
-Nie
będziesz zachwycona-szatynka zaczęła się wiercić
niespokojnie.-No bo...No bo Mamoru ma Twoją córkę.
Usagi
zamrugała oczami, rozchylając szeroko malinowe usta. Poczuła, jak
traci grunt pod nogami, a dobry humor prysł niczym bańka
mydlana.
-Koniec! Po prostu koniec!-załamała się.-Całe życie
ufałam innym i wierzyłam, że w każdym człowieku drzemie dobro.
Znowu była naiwna, ale nie daruję mu tego! Nie miał prawa odbierać
mi dziecka i usłyszy, co o nim myślę! Najwidoczniej za wszelką
cenę chciał zostać władcą Kryształowego Tokio, ale zamiast tego
stracił rozum. Wiem, gdzie pracuje i jadę do niego-chwyciła
torebkę oraz płaszcz, lecz przyjaciółki zawróciły
ją siłą.
-Obiecałaś Seiyi, że nie będziesz się wtrącać.
On na pewno działa w tej sprawie-brunetka przemówiła
kobiecie do rozsądku.
-Jestem wściekła, że dałam się tak
oszukać! Ale masz rację-przyznała z trudem.-Jednak nie ręczę za
siebie, jak spotkam go na swojej drodze.
Wojowniczki
uśmiechnęły się pobłażliwie, gdy Hotaru zachwiała się, a jej
intensywnie fioletowe spojrzenie zrobiło się na kilka sekund puste.
Mizuno przestraszyła się, że dziewczyna straci przytomność, lecz
szybko wróciła do normalnego stanu.
-Wyczuwam obcą
aurę-odezwała się słabym głosem.-Ktoś się zjawi albo już tu
jest.
Zwiększyły czujność w obawie, iż zaskoczy je
niebezpieczeństwo.
-Nie obawiajcie się.
Odwróciły
się, a Usa od razu rozpoznała białowłosego strażnika z
Elizjonu.
-Heliosie...-postawiła krok do przodu.
-Witaj,
Serenity-ukłonił się ze czcią.-Wybacz, że nie używam Twojego
ziemskiego imienia. Przybyłem, aby Cię ostrzec. Wasz wróg
dopiero uderzy i wtedy przejdziesz ostateczną próbę. Kiedy
nadejdzie czas, spotkamy się wszyscy o świcie na wieży.
-Nie
rozumiem...
-Zrozumiesz-cofnął się i znikł, nie pozostawiając
żadnych dowodów , iż nie był tylko częścią ich
wyobraźni.
-Świt, to bardzo silna pora dnia-Saturn wzięła
sobie do serca słowa kapłana.-Należy rozszyfrować jego
wiadomość.
-Nie strasz-Kino zatrwożyła się.
-Najgorsze, że
nie przydam się w walce. Straciłam pałeczkę do transformacji-Ami
wyznała, co było przyczyną jej zmartwienia.
****
-Gdzie
Mizuno-san?! Nie próbuj jej przede mną ukrywać!
Yaten
wbiegł do studia z prędkością światła, sapiąc jak
rozwścieczone zwierzę i zatrzymał się tuż przed obliczem Taikiego. Ten zdjął nonszalancko okulary, mierząc
kipiącego ze złości brata. Dla kontrastu jego fiołkowe oczy
emanowały spokojem oraz ciepłem, podczas gdy z oczu młodszego Kou
sypały błyskawice.
-Co Cię znowu ugryzło?-szatyn zapytał,
ignorując napad histerii srebrnowłosego.
-Minako dowiedziała
się o dziecku, bo Twojej przemądrzałej żonce zachciało się
urlopu! Wiersze razem pisaliście?!
-Zacznę z Tobą rozmawiać
jak przestaniesz krzyczeć, to po pierwsze. A po drugie, ile Ty masz
lat, żebym musiał Ci tłumaczyć na jakich zasadach działa
kłamstwo? Wnioskuję, że noc spędziłeś na kanapie.
-Nie,
Minako wyniosłą się do gościnnego-prychnął pod nosem.
-No to
chociaż spałeś na wygodnym łóżku. Coś jeszcze?-uniósł
pytająco brwi.
Zielonooki poczuł się dotknięty, ale jego cięty
język nie ucierpiał.
-Tak! Doprowadź do porządku tego
tam!-wskazał palcem bruneta-Za bardzo uzewnętrznia to, co robił w
nocy.
Seiya siedział z rękoma założonymi za głową,
przygryzając koniec ołówka. Jego rozmarzony wzrok błądził
po suficie, a myśli zostały przy złotowłosej kobiecie, którą
pieszczotliwie zwał Odango.
Yaten szturchnął go na tyle mocno,
że muzyk jęknął.
-Ty i Twoje humory-mruknął niezadowolony,
ponieważ mu przerwano taki piękny sen.
-Jak się nie wyspałeś,
to wypij kawę-oznajmił dobitnie.
-Nie zwracaj na niego
uwagi-Taiki „delikatnie” przesunął rozjuszonego brata.-Powiedz,
co załatwiłeś w sprawie małej.
-Rozmawiałem z adwokatem
i...-uśmiechnął się podstępnie.-Shona wróci do nas już
na zawsze. Kwestia dni i pan Chiba będzie oglądał świat w kratkę.
Galaxia twierdzi, że przestraszył się po naszym włamie i z
pewnością coś kombinuje, ale ja będę pierwszy.
-Gratuluję.
Mam nadzieję, że wkrótce odetchniemy.
-Oby...oby...
****
Granatowe
niebo rozświetlał wąski sierp księżyca, odbijając się od okien
sypialni dla gości. Minako siedziała na podłodze, a ciężar ciała
oparła o łóżko. Jej głowa leżała swobodnie na brzegu, a
kłykcie palców pobielały od zaciskania materiału zsuniętej
pościeli. Już wiedziała, czemu spojrzenie Ami było pełne
litości, gdy leżała w szpitalu. Dlaczego najbliższe osoby
zdecydowały za nią? Dlaczego Yaten w ogóle chciał, żeby
nie dowiedziała się o ich dziecku? Było częścią jej, więc
pragnęła o nim pamiętać, jeśli nie mogła go poznać. Przecież
teraz cierpiała jeszcze bardziej, a w dodatku czuła się obco we
własnym domu.
-Będziesz wokół mnie chodził na
palcach?-dosłyszała niewyraźny szmer.
Nie musiała
zgadywać, że to jej mąż.
-Sprawdzałem...
-Czy nie
zwariowałam? Oddaj mnie do domu wariatów, będziesz miał z
głowy-zakpiła.
Zdenerwował się i w ułamku sekundy pokonał
dzielącą ich odległość, siadając naprzeciw
Wenus.
-Minako...Przepraszam-przyciągnął ją za ramiona.-Nie
miałem innego wyjścia, to było najlepsze rozwiązanie.
-Dla
kogo?-oczy blondynki zaszkliły się.-Dla Ciebie? Bo na pewno nie dla
mnie.
-Mina...-głos zaczął mu się łamać.-Właśnie tego
chciałem uniknąć. Nie rozumiesz, że mi na Tobie zależy? Mogę
mieć pretensje wyłącznie do samego siebie, bo nie zdążyłem
obronić Cię przed atakiem Hino.
-Rei...-Aino westchnęła.
-Ona
już...-srebrnowłosy nie dokończył, bo położyła palec na jego
miękkich wargach.
-Nie chcę o niej rozmawiać-wsunęła się w
jego ramiona.-Nie chcę myśleć o niczym. Przynajmniej nie
dziś-przymknęła powieki.
-Dlaczego tu jest ciemno?-Mai stanęła
w progu, ubrana w niebieską piżamkę.
-Powinnaś dawno spać-Kou
zdziwił się, ponieważ zostawił córkę w pokoju, gdy już
sapała.
Dziewczynka drobnymi kroczkami podeszła do rodziców,
ciągnąc za sobą maskotkę.
-Hiro mnie nastraszył-posadziła
pluszaka obok kolan Yatena oraz wdrapała się na łóżko.
Nacisnęła
na włącznik lampki i żółte światło rzuciło przyjemny
blask na pomieszczenie. Zeszła z powrotem na podłogę, przypatrując
się mamie.
-Płakałaś?
-Nie, skarbie.
-Przeziębiłaś
się?
-Może troszeczkę.
-Zmarzniesz i zarazisz
tatę-srebrnowłosa wykręciła się i ściągnęła koc z
fotela.
Usadowiła się na kolanach Miny, a głowę oparła o tors
zielonookiego, próbując ich okryć.
-Zostajesz z
nami?-wzmocnił uścisk, zmniejszając przestrzeń pomiędzy nim oraz
żoną i swoją pociechą.
-Tak, nie będę spała
sama-uśmiechnęła się w ten niezwykły sposób, który
zmiękczał serce surowego rodzica.
****
Seiya usiadł na
widowni w ostatnim rzędzie, bo nie chciał speszyć córki
swoją obecnością. Z drugiej strony mógł ją wspierać tak
ważnym dniu, więc w napięciu wyczekiwał na rozpoczęcie
konkursu.
Sala szkoły muzycznej zapełniła się po brzegi rodzi
cami oraz opiekunami dzieci, które brały udział w
rywalizacji. Dla bruneta najważniejsza była Shona, a od Galaxi
dowiedział się, iż dziewczynka nie rozstaje się ze skrzypcami,
które jej kupił. Podobno ćwiczyła, kiedy Mamoru wychodził
do pracy. Natomiast jej nauczycielka twierdziła, że ma duże szanse
by wygrać.
Kou niecierpliwił się, ponieważ kilkoro przyszłych
wirtuozów miało swój występ za sobą. Wyprostował
się, gdy na scenie pojawiła się czarnowłosa dziesięciolatka.
Nawet bez badań, które potwierdziły jego ojcostwo, nie miał
wątpliwości, że w jej żyłach płynie ta sama krew. Wyniki
stanowiły niezbity dowód dla sądu, a sprytna opiekunka
pomogła mu go dostarczyć.
Shona w skupieniu ułożyła
odpowiednio instrument, unosząc smyczek, który jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki wprawił struny w
drganie i publiczność usłyszała czystą melodię. Seiya przyznał,
że jak na tak młodą osóbkę mała gra zaskakująco dobrze.
„Skromnie” pomyślał, że odziedziczyła talent po nim i na
koniec z dumą bił brawo.
Po ogłoszeniu werdyktu przedostał się
przez tłum i podszedł do Shony, która tryskała radością,
czytając dyplom za otrzymane wyróżnienie.
-Jak dla mnie,
powinnaś wygrać-położył rękę na jej ramieniu.-W końcu ja się
na tym znam.
-Cieszę się, że w ogóle mogłam
wystąpić-odparła skromnie.-Gdzie Elza?
-Zaraz
przyjdzie-rozejrzał się w poszukiwaniu zgrabnej blondynki, a widok
przy drzwiach wywołał u niego dreszcze.
Mamoru gestykulował
nerwowo rękoma, a dziewczyna patrzyła na niego jak na szaleńca. Po
czym oboje wyszli na zewnątrz.
-Pójdziesz do koleżanek?
Zobacz, są ciastka i sok. Na pewno zgłodniałaś-Seiya odwrócił
uwagę dziewczynki od wejścia.
-Jasne-pobiegła cieszyć się
poczęstunkiem, a mężczyzna podążył za parą.
Już po kilku
metrach dosłyszał awanturę.
-Zwalniam Cię! Bezczelna i
zakłamana dziewucha!
-O rany, ale się
przestraszyłam-zadrwiła.-Nie jestem psem, aby merdać ogonem na
zawołanie.
-Ale płaciłem Ci za wykonywanie poleceń!
-Normalnie
kokosy zbiłam na tej pensyjce-znowu go wyśmiała.-Nic mi nie możesz
zrobić-skrzyżowała ręce na piersiach.
-Chcesz się
przekonać?-zagroził.
-Może tak grzeczniej. Rozmawiasz z
kobietą-Seiya wyszedł zza rogu, skąd podsłuchiwał
kłótnię.
Początkowo Mamoru był zdezorientowany
nadejściem swojego rywala, ale opanował się.
-Kou-san, już nie
romansujesz z Rei?-zapytał z przekąsem.
-Zamknij się Chiba,
tylko na tyle Cię stać? A Ty idź do małej-zwrócił się do
Elzy.
-A, to wy się znacie. Zamieniłeś Hino na młodszą, dobre
posunięcie-niedoszły książę Ziemi próbował go
sprowokować.
Seiya zacisnął zęby, a ręce schowane w
kieszeniach zwinął w pięści.
-Naprawdę sądzisz, że na
niewiele mnie stać?-Chiba zbliżył się do bruneta pewnym
krokiem.-Mam Ci powiedzieć, jaką satysfakcję czułem, kiedy Ciebie
wręcz ściskało, bo porwali Ci dzieciaka?
Kou pokręcił głową
i bez namysłu uderzył Mamoru, wkładając w cios całą nienawiść
jaką żywił do starszego mężczyzny.
Ten zatoczył się, ale
zdołał utrzymać się na nogach. Wytarł krew z rozciętej wargi,
uśmiechając się cynicznie.
-Nie rób niczego
głupiego-Elza uczepiła się kurczowo ramienia muzyka.
-Nie
będzie ze mnie drwił! Nie ujdzie mu bezkarnie, że odebrał mi
córkę!
-Co z tego, że nie jestem jej ojcem?!-krzyknął
pogardliwie.-Udowodnij!
-Nie jesteś moim tatą?
Zarówno
Seiya jak i blondynka zaniemówili, kiedy zorientowali się, iż
świadkiem tej sceny jest mała dziewczynka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz