poniedziałek, 18 lutego 2013

A Miało Być Tak Pięknie...

Jednorazówka nawiązująca do opowiadania "Ile można..."
W tle Usagi/Seiya oraz Ami/Taiki



  W mieszkaniu od rana mieszały się zapachy płynu do mycia szyb oraz innych detergentów. Radosna muzyka dudniła po katach i to właśnie jej dźwięki podrażniły wrażliwe ucho śpiącego muzyka. Chłopak pochrapywał smacznie na szerokim łożu i przekręcił się na drugi bok, macając dłonią prawą stronę łóżka, która okazała się pusta. Brakowało miękkiego, ciepłego ciała witającego go codziennie. Zdziwił się, więc wstał powoli, niedbale naciągając spodnie.
  Ruszył prosto do kuchni, skąd dochodziły hałasy.Uśmiechnął się na widok Miny wirującej w rytm muzyki oraz ubranej tylko w jego koszulę. W jednej ręce trzymała płyn, a w drugiej ściereczkę i czyściła blat. Chciał ją zaskoczyć, dlatego odszedł dyskretnie. Wybrał niewłaściwy moment, ponieważ blondynka odwróciła się, naciskając akurat na dozownik i celnie trafiła ukochanemu w oczy. Ten odskoczył, pojękując boleśnie oraz odkręcił kran, przemywając twarz.
- Cholera jasna, kobieto! - rzucił ręcznik na stół. - Mścisz się za ostanie dwa lata?! Przecież powiedziałem, że Cię kocham!

- Przepraszam, zrobiłam to niechcący - Wenus uśmiechnęła się pobłażliwie i podarowała mu buziaka w policzek.-Zdejmij spodnie.
Kou rozszerzył oczy w zdumieniu, ale pomysł narzeczonej bardzo mu się spodobał.
- Chcesz to zrobić w kuchni? To takie podniecające - powiedział uwodzicielskim tonem.
- Nieee, masz brudne spodnie. Trzeba je uprać - wskazała placem na poplamione nogawki.
Czar prysł, a srebrnowłosemu mina zrzedła. W wyobraźni zupełnie inaczej widział finał tej rozmowy. Wystarczyło zerwać z Minako koszulę i sytuacja potoczyłaby się dalej.
- To ja zdejmę spodnie, ale najpierw zajmiemy się czymś fajniejszym. Co Ty na to? - sunął dłonią wzdłuż bioder dziewczyny.
- Nie, weź coś na wstrzymanie - odsunęła się, ocierając się o niego.
- No to ulżyj mi w cierpieniu - rozłożył szeroko ramiona.
Mina zachichotała, lecz uwielbiała denerwować zielonookiego. Kochała jego charakter i nie przeszkadzały jej drobne uszczypliwości. Planowała rzucić mu małe wyzwanie, ale oboje usłyszeli donośny dzwonek u drzwi.
Blondynka sprawdziła przez wizjer, kto postanowił złożyć im wizytę i szybko wpuściła gościa. Zapłakana Ami Mizuno głośno pociągała nosem, a po jej zaczerwienionych policzkach spływały łzy. Nie wydusiła z siebie nawet słówka, tylko od razu uwiesiła się przyjaciółce na szyi.
- Zostawił mnieee... - zaszlochała.
- Kto? - Wenus zdziwiła się.
- Taiki! - padała piskliwa odpowiedź.
Niczego nieświadomy Yaten wyszedł na korytarz, prezentując umięśniony tors. Gdy niebieskowłosa ujrzała go w pełnej krasie, znowu wybuchła płaczem. Dlatego Aino popchnęła ją w kierunku pokoju gościnnego, a sama doprowadziła się do porządku i zaparzyła kawę. Nie bardzo wiedziała jak się zachować, więc czekała aż dziewczyna nabierze ochoty na zwierzenia.
-Jak mógł mi to zrobić?! - Mizuno ściskała w ręku zmiętoloną chusteczkę. - W liceum odrabialiśmy razem lekcje. Czytałam jego wiersze, słuchałam piosenek i co mam z tego?!
Zakłopotana Minako wzruszyła ramionami.
- No właśnie! Nic! Czy Ty wiesz, co chciałam mu podarować na gwiazdkę?
Blondynka pokręciła przecząco głową, a Ami wygrzebała z torebki szalik w granatowo-białe paski.
- Ła...Ładny... - tyle zdołała wykrztusić gospodyni, ponieważ za futryną stał trzęsący się ze śmiechu Yaten.
- Odszedł do jakiejś...Rudej lafiryndy! - przyszła lekarka kontynuowała swój lament. - Wiesz, co powiedział na koniec?! Że wspólne zainteresowania nie wystarczą, by utrzymać związek, bo on szuka czegoś głębszego. Dwa lata mnie zwodził - wysmarkała nos. - A miało być tak pięknie...
Wenus do późnego popołudnia robiła za pocieszycielkę i wreszcie pozbyła się przyjaciółki z domu. Wysłuchiwanie żali było ponad jej siły, więc poszła się posilić, bo nie zdążyła zjeść śniadania. Srebrnowłosy właśnie odgrzewał obiad, kiedy opadła wycieńczona na krzesło.
- Też dostanę taki pasiasty kubraczek na święta? -z apytał kąśliwie.
- Nie-bąknęła, odwracając się do niego plecami.
- No to chociaż bokserki.
- A niech Cię, Kou! - chwyciła za jabłko, które leżało na paterze i wycelowała w chłopaka.
****
  Niestety para nie pozbyła się uciążliwej towarzyszki, która jeszcze przez 3 dni wypłakiwała się w ramię blondwłosej, zużywając przy tym tonę chusteczek higienicznych. Yaten przeważnie schodził im z drogi i ze stoperami w uszach oglądał telewizję. Gdzieś w środku tliły się w nim resztki grzeczności, więc tolerował brak narzeczonej u jego boku.
  Pewnego wieczoru wrócił z nagrania, ale nic nie wskazywało, iż dom nawiedziła kolejna plaga egipska. Z sypialni biło ciepłe pomarańczowo-czerwone światło, a Minako stanęła w wejściu ubrana w czarny, kusy szlafroczek. W dłoniach trzymała kieliszki oraz butelkę wina, uśmiechając się zalotnie.

- Zaczyna mi się to podobać-zdjął marynarkę, która wylądowała na podłodze. - Nareszcie sami - sprytnie wsunął ręce pod koszulkę dziewczyny.
Mokrymi pocałunkami pieścił jej dekolt, schodząc coraz niżej, gdy w uszach rozbrzmiał mu alarmujący dźwięk.
- No ku*wa mać! - z trudem oderwał się od ukochanej. - Nie otwieraj!
- Może to coś ważnego - owinęła się niedbale nakryciem i pobiegła otworzyć, stukając kapciami o panele w kolorze dębu.
Zamurował ją widok Usagi trzymającej w ramionach Chibi-Chibi. Spuchnięte oczy mówiły jednoznacznie, że musiała wcześniej płakać. Wenus wzięła na ręce różowowłosą dziewczynkę i popędziła po pomoc do zielonookiego.
- Zajmij się nią - wcisnęła mu bratanicę. - Dowiem się, co się stało. Wydaje mi się, że to coś poważnego.
- Dlaczego ja?! - Kou zbuntował się.
- Mógłbyś być odrobinę bardziej wyrozumiały - spiorunowała chłopaka wzrokiem.
- Cały czas jestem, co nie mała? - zwrócił się do Chibi, siedzącej na jego kolanach.
-Chibi-Chibi! - mała zaklaskała.
- Gdzie zgubiłaś tatusia? Osobiście bardzo Cię lubię, ale to nie ja powinienem być Twoją niańką.
- Chibi? - 3-latka zamrugała powiekami, wpatrując się w niego pytająco.
- No to się dogadaliśmy - stwierdził z rezygnacją. - Chodź, obejrzysz bajki.
W tym samym czasie Usagi pochłonęła paczkę ciastek, czyli cały zasób słodkości jakie Aino posiadała. Następnie wyciągnęła z pudełka garść chusteczek i rozkleiła się.
- Och Mina-chan, ja do tej pory nie wierzę w moje nieszczęście. Wszystko było dobrze, dopóki nie wspomniałam o dzieciach. Marzyłam o rodzeństwie dla Chibi, a wiesz co na to Seiya?
Mina opuściła bezradnie ręce, bo już wcześniej słyszała podobną formułkę.
- Powiedział, że dopiero wyszliśmy z pieluch i więcej problemów nie potrzebujemy. Problemów?! Jak on tak mógł nazwać nasze przyszłe dzieci?! Zresztą, to koniec! Powinnam zrobić użytek z tego... - zacisnęła place na trzonku noża. - I... - zazgrzytała zębami.
- Usagi-chan, uspokój się. Na pewno źle go zrozumiałaś...
- Wszystko świetnie zrozumiałam! Miało być tak pięknie, a jestem rozczarowana! Dobrze Ci radzę, uważaj na Yatena, bo w Twoim wypadku jeszcze nie jest za późno.
- Za późno? - Wenus przestraszyła się.
Wyobraźnia zaczęła płatać jej figle, bo zobaczyła siebie oraz ukochanego w niedalekiej przyszłości. On leżący na kanapie w ufajdanych butach i popijający piwo, a ona w fartuszku zamiatająca podłogę. Drugi wariant przedstawiał Yatena otoczonego wianuszkiem fanek i machającego jej na pożegnanie.
Potrząsnęła głową, lecz nieprzyjemne wrażenie zostało.
- Pościelę Ci łóżko, Usagi-chan. Wierzę, że pogodzisz się z mężem - wyprostowała się jak żołnierz na warcie, a nieprzytomny wzrok powędrował w dal...
****
  Kolorowe światła dyskoteki migały w soczyście zielonych oczach najmłodszego Kou, który odwrócił się w stronę baru i jednym haustem wypił kieliszek czystej. Obok niego siedział Seiya, a Taiki zniknął na parkiecie. Nadszedł czas na prawdziwą, męską rozmowę, której nie dało się przeprowadzić w innym miejscu niż klub, gdyż Usagi okupowała pokój gościnny.
- Co się ostatnio z wami dzieje?! - srebrnowłosy zapytał prosto z mostu. - Do mojego domu schodzą się pielgrzymki płaczących pokutnic. Bez przerwy słyszę narzekania i posmarkania w chusteczkę. Niedługo śmietnika mi zabraknie! Nie prowadzę domu samotnej matki, a Minako ma się zająć mną! Jeżeli zobaczą u siebie Mizuno, to wykopię ją przez okno i nauczy się latać. Może odfrunie ptaszyna do ciepłych krajów.

- Skończyłeś? - brunet poruszył się ociężale. - Nie mam zielonego pojęcia do czego zmierzasz. Odango uciekła z domu, bo opacznie zrozumiała mój żart. Skąd mogłem wiedzieć, że temat dzieci jest dla niej taki drażliwy. Z przyjemnością powiększę naszą rodzinę, tylko niech pozwoli mi to wytłumaczyć.
- Co?! - Yaten złapał brata na kołnierz koszuli.-To ja cierpię katusze, bo Tobie zachciało się kretyńskich dowcipów?! A Taiki co?! Na niby rzucił Mizuno?! Tydzień psikusów sobie urządziliście?!
- Wyluzuj - niebieskooki uwolnił się z krępującego uścisku. - Odango do mnie wróci, to przejściowy kryzys. W sprawie Ami nic Ci obiecać nie mogę, bo nasz braciszek naprawdę z nią zerwał.
Mężczyźni popatrzyli na szatyna, który tulił w ramionach bursztynowłosą dziewczynę. Oboje zdawali się nie dostrzegać realnego świata, jakby utknęli w innym wymiarze.
- Może kujonka powinna wymyślić matematyczny wzór na utrzymanie przy sobie faceta? Pffy...A miało być tak pięknie... - zielonooki opróżnił kolejny kieliszek.
****
  O ile kryzys w związku złotowłosej i jej męża dowcipnisia rzeczywiście był przejściowy, tak u Yatena i Minako temperatura ostygła. Najdziwniejsze, że to ze strony Wenus wiało chłodem, bo obchodziła narzeczonego szerokim łukiem. Raz chciał rozluźnić atmosferę, więc powiedział, że weźmie prysznic jeżeli jego zapach jest nie do zniesienia. Niestety tylko jemu było do śmiechu, a Mina pod pretekstem nasilającej się migreny nocowała w drugim pokoju.
Cierpliwość się skończyła, gdy po udanej próbie przekroczył próg mieszkania i powitała go...zupełna cisza. Na lodówce była przyczepiona mała, różowa karteczka, którą zdarł oraz odczytał treść:


Muszę poukładać pewne rzeczy. Sama już nie

wiem, co ma sens, a co nie. Proszę, nie szukaj
mnie.
Minako
- Jasne! Nie pozwolę robić z siebie idioty - zgniótł kartkę, wyrzucając ją do kosza.
Od razu domyślił się, gdzie podziała się jego zguba. Gdy jeszcze byli na etapie przyjaźni , spędzali czas razem, ale Aino wyznała, iż często przesiaduje w parku bez względu na pogodę.

Śnieg poruszył delikatnie, pokrywając drzewa puszystą kołderką. Samochody z rykiem mknęły w obie strony, a grypka dzieciaków minęła srebrnowłosego, łapiąc w dłonie białe płatki. Chłopak schował do kieszeni zziębnięte ręce i ruszył alejką, wydeptując wyraźne ślady. Miał doskonały widok, dlatego zauważył smukłą, dziewczęcą sylwetkę siedzącą na ławce. Podszedł bezszelestnie i strzepał biały puch z jej włosów.
- Wracamy do domu - powiedział łagodnie.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł po tym, co spotkało dziewczyny.
Teraz już wiedział, co wpłynęło na zachowanie blondynki.
- Seiya żartował, a Usagi jak zwykle źle przetworzyła dane. A Taiki znalazł dziewczynę, przy której czuje się szczęśliwy. Miał prawo ułożyć sobie życie po swojemu, to jakiś grzech? Porównujesz mnie do moich braci, chociaż bardzo się różnimy. Znamy się tyle lat, czego się boisz?
- A jeśli nasz związek nie może się udać?! - poderwała się na równe nogi, krążąc wokół ławki.-Dwa lata zwlekałeś, żeby wyznać mi miłość. Może zrobiłeś to pod wpływem presji?! Może wcale mnie nie kochasz?!
- Czy Ty się w ogóle słyszysz?! Kobieto, przemeblowałem dla Ciebie mieszkanie. Pozwoliłem na hodowanie kaktusów, których nie cierpię i zaraz się przez Ciebie przeziębię, ale zrozum jedno. Jesteś mi potrzebna, abym naprawdę mógł żyć! Mam mówić dalej?!
W oczach Wenus zalśniły łzy.
- Yaten...Przepraszam! - poczuła ulgę, będąc w jego objęciach.
- Pozbyłaś się wszelkich wątpliwości? Może zastanów się jeszcze? Taki ze mnie tyran, że nie wiem jak to wytrzymasz - uśmiechnął się przebiegle.
- Paskudny jesteś! - uderzyła go pięścią w tors.
- W gazetach piszą, że przystojny.
****
  Zaledwie tydzień dzielił mieszkańców Tokio od świąt. W sklepach panowało zakupowe szaleństwo, a tłumy ludzi biegały z ciężkimi torbami pełnymi prezentów. Minako także podziwiała witryny ozdobione bombkami i światełkami, podczas gdy Yaten skutecznie pozbywał się gości z ich domu. Najpierw odmówił szwagierce wspólnej, świątecznej kolacji, a Ami która przyszła przeprosić, trzasnął drzwiami przed samym nosem.
  W kominku palił się ogień, wokół którego tańczyły wesoło iskry. Mina zastała swojego narzeczonego otulonego kocem i zapatrzonego w płomienie.
- Też lubię ciszę - zagadnęła.
Chłopak drgnął nieznacznie.
- Chodź do mnie - wyciągnął dłoń.
- Nie-skrzyżowała ręce na piersiach. - Czekam aż dzwonek zadzwoni.
- Wyjąłem baterie z głośnika.
Drobny szczegół, a błyskawicznie zmienił postać rzeczy.
- To ściągaj spodnie - przygryzła dolną wargę.
- Znowu są brudne?
- Tym razem nie...


KONIEC


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz