Jednorazówka
nawiązująca do opowiadania "Ile można..."
W tle Usagi/Seiya oraz Ami/Taiki
W
mieszkaniu od rana mieszały się zapachy płynu do mycia szyb oraz
innych detergentów. Radosna muzyka dudniła po katach i to
właśnie jej dźwięki podrażniły wrażliwe ucho śpiącego
muzyka. Chłopak pochrapywał smacznie na szerokim łożu i
przekręcił się na drugi bok, macając dłonią prawą stronę
łóżka, która okazała się pusta. Brakowało
miękkiego, ciepłego ciała witającego go codziennie. Zdziwił się,
więc wstał powoli, niedbale naciągając spodnie.
Ruszył
prosto do kuchni, skąd dochodziły hałasy.Uśmiechnął się na
widok Miny wirującej w rytm muzyki oraz ubranej tylko w jego
koszulę. W jednej ręce trzymała płyn, a w drugiej ściereczkę i
czyściła blat. Chciał ją zaskoczyć, dlatego odszedł dyskretnie.
Wybrał niewłaściwy moment, ponieważ blondynka odwróciła
się, naciskając akurat na dozownik i celnie trafiła ukochanemu w
oczy. Ten odskoczył, pojękując boleśnie oraz odkręcił kran,
przemywając twarz.
- Cholera jasna, kobieto! - rzucił ręcznik
na stół. - Mścisz się za ostanie dwa lata?! Przecież
powiedziałem, że Cię kocham!
-
Przepraszam, zrobiłam to niechcący - Wenus uśmiechnęła się
pobłażliwie i podarowała mu buziaka w policzek.-Zdejmij spodnie.
Kou
rozszerzył oczy w zdumieniu, ale pomysł narzeczonej bardzo mu się
spodobał.
-
Chcesz to zrobić w kuchni? To takie podniecające - powiedział
uwodzicielskim tonem.
-
Nieee, masz brudne spodnie. Trzeba je uprać - wskazała placem na
poplamione nogawki.
Czar
prysł, a srebrnowłosemu mina zrzedła. W wyobraźni zupełnie
inaczej widział finał tej rozmowy. Wystarczyło zerwać z Minako
koszulę i sytuacja potoczyłaby się dalej.
-
To ja zdejmę spodnie, ale najpierw zajmiemy się czymś fajniejszym.
Co Ty na to? - sunął dłonią wzdłuż bioder dziewczyny.
-
Nie, weź coś na wstrzymanie - odsunęła się, ocierając się o
niego.
-
No to ulżyj mi w cierpieniu - rozłożył szeroko ramiona.
Mina
zachichotała, lecz uwielbiała denerwować zielonookiego. Kochała
jego charakter i nie przeszkadzały jej drobne uszczypliwości.
Planowała rzucić mu małe wyzwanie, ale oboje usłyszeli donośny
dzwonek u drzwi.
Blondynka
sprawdziła przez wizjer, kto postanowił złożyć im wizytę i
szybko wpuściła gościa. Zapłakana Ami Mizuno głośno pociągała
nosem, a po jej zaczerwienionych policzkach spływały łzy. Nie
wydusiła z siebie nawet słówka, tylko od razu uwiesiła się
przyjaciółce na szyi.
-
Zostawił mnieee... - zaszlochała.
-
Kto? - Wenus zdziwiła się.
-
Taiki! - padała piskliwa odpowiedź.
Niczego
nieświadomy Yaten wyszedł na korytarz, prezentując umięśniony
tors. Gdy niebieskowłosa ujrzała go w pełnej krasie, znowu
wybuchła płaczem. Dlatego Aino popchnęła ją w kierunku pokoju
gościnnego, a sama doprowadziła się do porządku i zaparzyła
kawę. Nie bardzo wiedziała jak się zachować, więc czekała aż
dziewczyna nabierze ochoty na zwierzenia.
-Jak
mógł mi to zrobić?! - Mizuno ściskała w ręku zmiętoloną
chusteczkę. - W liceum odrabialiśmy razem lekcje. Czytałam jego
wiersze, słuchałam piosenek i co mam z tego?!
Zakłopotana
Minako wzruszyła ramionami.
-
No właśnie! Nic! Czy Ty wiesz, co chciałam mu podarować na
gwiazdkę?
Blondynka
pokręciła przecząco głową, a Ami wygrzebała z torebki szalik w
granatowo-białe paski.
-
Ła...Ładny... - tyle zdołała wykrztusić gospodyni, ponieważ za
futryną stał trzęsący się ze śmiechu Yaten.
-
Odszedł do jakiejś...Rudej lafiryndy! - przyszła lekarka
kontynuowała swój lament. - Wiesz, co powiedział na koniec?!
Że wspólne zainteresowania nie wystarczą, by utrzymać
związek, bo on szuka czegoś głębszego. Dwa lata mnie zwodził -
wysmarkała nos. - A miało być tak pięknie...
Wenus
do późnego popołudnia robiła za pocieszycielkę i wreszcie
pozbyła się przyjaciółki z domu. Wysłuchiwanie żali było
ponad jej siły, więc poszła się posilić, bo nie zdążyła zjeść
śniadania. Srebrnowłosy właśnie odgrzewał obiad, kiedy opadła
wycieńczona na krzesło.
-
Też dostanę taki pasiasty kubraczek na święta? -z apytał
kąśliwie.
-
Nie-bąknęła, odwracając się do niego plecami.
-
No to chociaż bokserki.
-
A niech Cię, Kou! - chwyciła za jabłko, które leżało na
paterze i wycelowała w chłopaka.
****
Niestety
para nie pozbyła się uciążliwej towarzyszki, która jeszcze
przez 3 dni wypłakiwała się w ramię blondwłosej, zużywając
przy tym tonę chusteczek higienicznych. Yaten przeważnie schodził
im z drogi i ze stoperami w uszach oglądał telewizję. Gdzieś w
środku tliły się w nim resztki grzeczności, więc tolerował brak
narzeczonej u jego boku.
Pewnego wieczoru wrócił z
nagrania, ale nic nie wskazywało, iż dom nawiedziła kolejna plaga
egipska. Z sypialni biło ciepłe pomarańczowo-czerwone światło, a
Minako stanęła w wejściu ubrana w czarny, kusy szlafroczek. W
dłoniach trzymała kieliszki oraz butelkę wina, uśmiechając się
zalotnie.
-
Zaczyna mi się to podobać-zdjął marynarkę, która
wylądowała na podłodze. - Nareszcie sami - sprytnie wsunął ręce
pod koszulkę dziewczyny.
Mokrymi
pocałunkami pieścił jej dekolt, schodząc coraz niżej, gdy w
uszach rozbrzmiał mu alarmujący dźwięk.
-
No ku*wa mać! - z trudem oderwał się od ukochanej. - Nie otwieraj!
-
Może to coś ważnego - owinęła się niedbale nakryciem i pobiegła
otworzyć, stukając kapciami o panele w kolorze dębu.
Zamurował
ją widok Usagi trzymającej w ramionach Chibi-Chibi. Spuchnięte
oczy mówiły jednoznacznie, że musiała wcześniej płakać.
Wenus wzięła na ręce różowowłosą dziewczynkę i
popędziła po pomoc do zielonookiego.
-
Zajmij się nią - wcisnęła mu bratanicę. - Dowiem się, co się
stało. Wydaje mi się, że to coś poważnego.
-
Dlaczego ja?! - Kou zbuntował się.
-
Mógłbyś być odrobinę bardziej wyrozumiały - spiorunowała
chłopaka wzrokiem.
-
Cały czas jestem, co nie mała? - zwrócił się do Chibi,
siedzącej na jego kolanach.
-Chibi-Chibi!
- mała zaklaskała.
-
Gdzie zgubiłaś tatusia? Osobiście bardzo Cię lubię, ale to nie
ja powinienem być Twoją niańką.
-
Chibi? - 3-latka zamrugała powiekami, wpatrując się w niego
pytająco.
-
No to się dogadaliśmy - stwierdził z rezygnacją. - Chodź,
obejrzysz bajki.
W
tym samym czasie Usagi pochłonęła paczkę ciastek, czyli cały
zasób słodkości jakie Aino posiadała. Następnie wyciągnęła
z pudełka garść chusteczek i rozkleiła się.
-
Och Mina-chan, ja do tej pory nie wierzę w moje nieszczęście.
Wszystko było dobrze, dopóki nie wspomniałam o dzieciach.
Marzyłam o rodzeństwie dla Chibi, a wiesz co na to Seiya?
Mina
opuściła bezradnie ręce, bo już wcześniej słyszała podobną
formułkę.
-
Powiedział, że dopiero wyszliśmy z pieluch i więcej problemów
nie potrzebujemy. Problemów?! Jak on tak mógł nazwać
nasze przyszłe dzieci?! Zresztą, to koniec! Powinnam zrobić użytek
z tego... - zacisnęła place na trzonku noża. - I... - zazgrzytała
zębami.
-
Usagi-chan, uspokój się. Na pewno źle go zrozumiałaś...
-
Wszystko świetnie zrozumiałam! Miało być tak pięknie, a jestem
rozczarowana! Dobrze Ci radzę, uważaj na Yatena, bo w Twoim wypadku
jeszcze nie jest za późno.
-
Za późno? - Wenus przestraszyła się.
Wyobraźnia
zaczęła płatać jej figle, bo zobaczyła siebie oraz ukochanego w
niedalekiej przyszłości. On leżący na kanapie w ufajdanych butach
i popijający piwo, a ona w fartuszku zamiatająca podłogę. Drugi
wariant przedstawiał Yatena otoczonego wianuszkiem fanek i
machającego jej na pożegnanie.
Potrząsnęła
głową, lecz nieprzyjemne wrażenie zostało.
-
Pościelę Ci łóżko, Usagi-chan. Wierzę, że pogodzisz się
z mężem - wyprostowała się jak żołnierz na warcie, a
nieprzytomny wzrok powędrował w dal...
****
Kolorowe
światła dyskoteki migały w soczyście zielonych oczach
najmłodszego Kou, który odwrócił się w stronę baru
i jednym haustem wypił kieliszek czystej. Obok niego siedział
Seiya, a Taiki zniknął na parkiecie. Nadszedł czas na prawdziwą,
męską rozmowę, której nie dało się przeprowadzić w innym
miejscu niż klub, gdyż Usagi okupowała pokój gościnny.
-
Co się ostatnio z wami dzieje?! - srebrnowłosy zapytał prosto z
mostu. - Do mojego domu schodzą się pielgrzymki płaczących
pokutnic. Bez przerwy słyszę narzekania i posmarkania w chusteczkę.
Niedługo śmietnika mi zabraknie! Nie prowadzę domu samotnej matki,
a Minako ma się zająć mną! Jeżeli zobaczą u siebie Mizuno, to
wykopię ją przez okno i nauczy się latać. Może odfrunie ptaszyna
do ciepłych krajów.
-
Skończyłeś? - brunet poruszył się ociężale. - Nie mam
zielonego pojęcia do czego zmierzasz. Odango uciekła z domu, bo
opacznie zrozumiała mój żart. Skąd mogłem wiedzieć, że
temat dzieci jest dla niej taki drażliwy. Z przyjemnością
powiększę naszą rodzinę, tylko niech pozwoli mi to wytłumaczyć.
-
Co?! - Yaten złapał brata na kołnierz koszuli.-To ja cierpię
katusze, bo Tobie zachciało się kretyńskich dowcipów?! A
Taiki co?! Na niby rzucił Mizuno?! Tydzień psikusów sobie
urządziliście?!
-
Wyluzuj - niebieskooki uwolnił się z krępującego uścisku. -
Odango do mnie wróci, to przejściowy kryzys. W sprawie Ami
nic Ci obiecać nie mogę, bo nasz braciszek naprawdę z nią zerwał.
Mężczyźni
popatrzyli na szatyna, który tulił w ramionach bursztynowłosą
dziewczynę. Oboje zdawali się nie dostrzegać realnego świata,
jakby utknęli w innym wymiarze.
-
Może kujonka powinna wymyślić matematyczny wzór na
utrzymanie przy sobie faceta? Pffy...A miało być tak pięknie... -
zielonooki opróżnił kolejny kieliszek.
****
O
ile kryzys w związku złotowłosej i jej męża dowcipnisia
rzeczywiście był przejściowy, tak u Yatena i Minako temperatura
ostygła. Najdziwniejsze, że to ze strony Wenus wiało chłodem, bo
obchodziła narzeczonego szerokim łukiem. Raz chciał rozluźnić
atmosferę, więc powiedział, że weźmie prysznic jeżeli jego
zapach jest nie do zniesienia. Niestety tylko jemu było do śmiechu,
a Mina pod pretekstem nasilającej się migreny nocowała w drugim
pokoju.
Cierpliwość się skończyła, gdy po udanej próbie
przekroczył próg mieszkania i powitała go...zupełna cisza.
Na lodówce była przyczepiona mała, różowa karteczka,
którą zdarł oraz odczytał treść:
Muszę
poukładać pewne rzeczy. Sama już nie
wiem,
co ma sens, a co nie. Proszę, nie szukaj
mnie.
Minako
-
Jasne! Nie pozwolę robić z siebie idioty - zgniótł kartkę,
wyrzucając ją do kosza.
Od razu domyślił się, gdzie podziała
się jego zguba. Gdy jeszcze byli na etapie przyjaźni , spędzali
czas razem, ale Aino wyznała, iż często przesiaduje w parku bez
względu na pogodę.
Śnieg
poruszył delikatnie, pokrywając drzewa puszystą kołderką.
Samochody z rykiem mknęły w obie strony, a grypka dzieciaków
minęła srebrnowłosego, łapiąc w dłonie białe płatki. Chłopak
schował do kieszeni zziębnięte ręce i ruszył alejką, wydeptując
wyraźne ślady. Miał doskonały widok, dlatego zauważył smukłą,
dziewczęcą sylwetkę siedzącą na ławce. Podszedł bezszelestnie
i strzepał biały puch z jej włosów.
-
Wracamy do domu - powiedział łagodnie.
-
Nie wiem, czy to dobry pomysł po tym, co spotkało dziewczyny.
Teraz
już wiedział, co wpłynęło na zachowanie blondynki.
-
Seiya żartował, a Usagi jak zwykle źle przetworzyła dane. A Taiki
znalazł dziewczynę, przy której czuje się szczęśliwy.
Miał prawo ułożyć sobie życie po swojemu, to jakiś grzech?
Porównujesz mnie do moich braci, chociaż bardzo się różnimy.
Znamy się tyle lat, czego się boisz?
-
A jeśli nasz związek nie może się udać?! - poderwała się na
równe nogi, krążąc wokół ławki.-Dwa lata
zwlekałeś, żeby wyznać mi miłość. Może zrobiłeś to pod
wpływem presji?! Może wcale mnie nie kochasz?!
-
Czy Ty się w ogóle słyszysz?! Kobieto, przemeblowałem dla
Ciebie mieszkanie. Pozwoliłem na hodowanie kaktusów, których
nie cierpię i zaraz się przez Ciebie przeziębię, ale zrozum
jedno. Jesteś mi potrzebna, abym naprawdę mógł żyć! Mam
mówić dalej?!
W
oczach Wenus zalśniły łzy.
-
Yaten...Przepraszam! - poczuła ulgę, będąc w jego objęciach.
-
Pozbyłaś się wszelkich wątpliwości? Może zastanów się
jeszcze? Taki ze mnie tyran, że nie wiem jak to wytrzymasz -
uśmiechnął się przebiegle.
-
Paskudny jesteś! - uderzyła go pięścią w tors.
-
W gazetach piszą, że przystojny.
****
Zaledwie
tydzień dzielił mieszkańców Tokio od świąt. W sklepach
panowało zakupowe szaleństwo, a tłumy ludzi biegały z ciężkimi
torbami pełnymi prezentów. Minako także podziwiała witryny
ozdobione bombkami i światełkami, podczas gdy Yaten skutecznie
pozbywał się gości z ich domu. Najpierw odmówił szwagierce
wspólnej, świątecznej kolacji, a Ami która przyszła
przeprosić, trzasnął drzwiami przed samym nosem.
W kominku
palił się ogień, wokół którego tańczyły wesoło
iskry. Mina zastała swojego narzeczonego otulonego kocem i
zapatrzonego w płomienie.
-
Też lubię ciszę - zagadnęła.
Chłopak
drgnął nieznacznie.
-
Chodź do mnie - wyciągnął dłoń.
-
Nie-skrzyżowała ręce na piersiach. - Czekam aż dzwonek zadzwoni.
-
Wyjąłem baterie z głośnika.
Drobny
szczegół, a błyskawicznie zmienił postać rzeczy.
-
To ściągaj spodnie - przygryzła dolną wargę.
-
Znowu są brudne?
-
Tym razem nie...
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz