środa, 29 stycznia 2014

Rozdział XVIII


Sylwia - mówisz i masz ;) Chociaż naprawdę ryknęłam śmiechem, że "tu dawno nie było rozdziału". Masz poczucie humoru, oj masz :D
Ten rozdział długi i możecie się śmiać, że jakieś tasiemce tworzę, no ale...Tak wychodzi :D ;) Jak dacie radę, to miłego czytania ;)

  Było późne popołudnie i Taiki siedział w swoim gabinecie, a niewielki, umieszczony na środku sufitu, szklany żyrandol oświetlał jego przygarbioną sylwetkę. Zamiast oprzeć się na wygodnym skórzanym fotelu, pochylił się nad biurkiem mahoniowej barwy, podpierając się łokciami. Po rozmowie z prawniczką czuł się jak porzucony chłopiec, pozostawiony na łaskę i niełaskę losu. Z całej górnolotnej paplaniny zrozumiał tyle, że najlepiej by było, gdyby w ogóle się nie odzywał. Tego proszę nie mówić, tamtego też nie. Nie unosić się i nie wdawać w dyskusje z teściową. Może powinien zakleić sobie usta taśmą lub klejem? Znając Saeko, to na pewno nie będzie powściągliwa, więc po jego adresem na pewno padnie kilkadziesiąt epitetów od których podskoczy mu ciśnienie. Jak w takim przypadku zachować spokój, nawet nie próbując się bronić? Z jednej strony będzie musiał trzymać nerwy na wodzy, gdyż z drugiej zasiądą ludzie w śmiesznych ciuchach z zamiarem pozbawienia oraz przegrzebania jego prywatności. Przy okazji zrobią mu wodę z mózgu i spróbują udowodnić, że jest stukniętym artystą, który żyje w świecie iluzji, a co za tym idzie, nie potrafi zaopiekować się dzieckiem. Domyślał się, iż Mizuno zechce pokazać, że to Ami głównie opiekowała się Emi. Zresztą, ona nigdy nie traktowała go jak myślącego człowieka, gdyż według niej jego rola zakończyła się na spłodzeniu dziecka. Rzadko tracił panowanie nad sobą, ale wcześniejsze problemy nie uderzały bezpośrednio w niego. Kiedyś mógł zlekceważyć głupkowate psikusy Seiyi i pyskate odzywki Yatena.
  Zgasił duże światło, włączając małą lampkę w rogu biurka. Zastanawiał się, czy się nie napić, a potem po prostu usnąć. Zapomnieć na kilka godzin. Nie czuć. Nie istnieć dla świata...
  Odwrócił się w lewo i zdrętwiał. Emi wpatrywała się w niego ogromnymi, szklącymi się oczyma. Nie wiadomo, ile czasu przyglądała się mu, jednak sam fakt jej milczenia budził niepokój.
- Co się stało? - wyciągnął do rękę do córki.
Złapała kurczowo za jego nadgarstek, jeszcze szerzej otwierając oczy. Nigdy nie wyglądała na tak przerażoną.
- Jak się poprawię, to mnie nie oddasz?! - zapiszczała. - Ja naprawdę nic nie mam do Mizuki. Przysięgam, że już więcej niczego nie zepsuję i nie będę kłamać!
Zaniemówił. Samo słowo "oddasz” szczególnie nim wstrząsnęło, ale wiedział komu może to zawdzięczać. Dziewczynka nie wpadłaby na coś takiego, żałując za niewłaściwe zachowanie. Akurat ten pomysł z pewnością powstał przy ingerencji babci. Z tą kobietą chyba nie dało się po dobroci. Zupełnie jakby spierał się pozbawioną szarych komórek smarkulą, która tupnęła nóżką, bo natychmiast musiała dostać zabawkę.
- Chodź do mnie – wziął małą na kolana, jak za dawnych, dobrych czasów. - Brakuje Ci czegoś? - zapytał, gładząc jej niebieską czuprynę.
- Tylko mamy.
- A z kim byłoby Ci najlepiej?
- Z Tobą – oparła główkę o jego tors, bawiąc się guzikami koszuli.
- Pamiętaj, że zawsze będziemy razem- połaskotał ją i odrobina śmiechu rozluźniła atmosferę. - Nic się nie zmieniło, dlatego nie masz się czego bać. Trochę ostatnio narozrabiałaś, ale przecież Cię kocham.
Do 10-latki późno dotarło, iż sprawiała przykrość tacie. Z nikim nie czuła się bezpiecznie, a wtulając się brązowowłosego zrozumiała, że nigdy nie miała powodów, by mu nie ufać.
- Jutro odwiedzam Mizuki – powiedział, wkraczając na pole minowe. - Pojedziesz ze mną?
- No dobra – zgodziła się, nareszcie robiąc krok do przodu.
Kou przytulił ją, lecz nie odezwał się, żeby nie niszczyć chwili. Coś zaczęło się dziać i pomimo przeklętego procesu, zbliżającego się wielkimi krokami, to było ważniejsze.
- Chodź królewno. Zagramy razem – wziął niebieskowłosą na ręce.
- Nie umiem.
- Najwyższy czas się nauczyć.
- Poczekaj! - krzyknęła, kiedy znaleźli się na korytarzu.
Poprawiła odstający kołnierzyk marynarki fiołkowookiego i uśmiechnęła się promiennie.
- Teraz dobrze.

Następnego dnia
  W posesji Diamanda od rana krzątała się Thea, odkurzając, ścierając kurze oraz poprawiając poduszki. Pan domu nie wykazał żadnego zainteresowania, bo jak wymyślił, to nie on spodziewał się gości, a od sprzątania jest sprzątaczka. Chodził po domu krokiem zwiedzającego wystawę w muzeum i popalał papierosa, rozsiewając wszędzie smród tytoniu. Dopiero kuzynka prysnęła w niego mgiełką odświeżacza, co rozdrażniło go, więc celowo wywalił peta do wazonu. Przed wejściem na górę pacnął ją gazetą w czoło, posyłając jej sypiące fioletowymi piorunami spojrzenie.
  Zignorowała kuzyna, sprawdzając czy czegoś nie przeoczyła. Denerwowała się, że Taiki przyprowadzi swoją córkę. Głupio brzmiało, ale przyjeżdżając do Tokio nie miała nawet w połowie takich „wielkich” planów. Była zaskoczona, gdy Kou zadzwonił zapytać, czy nie miałaby nic przeciwko, jeśli zabrałby Emi. Upłynęło kilka sekund, nim wpadła na dobrą odpowiedź. Oczywiście zgodziła się, lecz odniosła wrażenie, iż jej głos był kompletnie obcy. Niby naturalny, ale brakowało przekonania, bo sama nie wierzyła w to, co mówi. Powinna wrzeszczeć wniebogłosy, że zdurniał do reszty?! Po cholerę chce ją na siłę zapoznawać z obcym dzieckiem?! Przecież ta mała mogła naopowiadać sobie przeróżnych historii i nabrać pretensji do Mizuki. Chociaż ona nic się nie skarżyła, bursztynowłosej coś podpowiadało, że pierwsze spotkanie z przyrodnią siostrą nie było takie super jak twierdziła.
  Thei od zawsze się wydawało, iż jej córka zachowuje się znacznie dojrzalej, niż ona sama. Jedna martwiła się o drugą, więc często osobiste porażki ukrywały przed sobą. Zresztą, 12-latka nie była „zniszczonym” przez nadopiekuńczość dzieckiem.
  Usłyszała w kuchni dzwonek i pospiesznie ściągnęła fartuch. Przejrzała się w dużym lustrze, wiszącym na ścianie w przedpokoju. Wyprostowała zieloną tunikę, która odsłaniała prawe ramię i otrzepała granatowe dżinsy. Po czym przywitała przystojnego muzyka oraz...Jak się okazało, wyjątkowo wystraszoną 10-latkę. Uczepioną płaszcza taty, niczym mała małpka.
- Cześć, jestem Thea – spięta Aider wyciągnęła do Emi dłoń, ale tamta przylgnęła do Taikiego.
- Jest trochę nieśmiała – szatyn pocieszył ją.
Zaraz przybiegła Mizuki, więc zielonooka mogła się odprężyć. Z córką u boku było łatwiej. Ręce miała lepkie od potu, bo zjadały ją nerwy.
- Podać wam coś? - zmieszała się.
- Nie, jedliśmy wcześniej. Wpadliśmy w odwiedziny, a nie żeby was objadać.
- To ja pokażę jej mój pokój – starsza dziewczynka przejęła inicjatywę, jednak niebieskowłosa drgnęła jak spłoszony zajączek.
Odnalazła wesołe spojrzenie rodzica, które wręcz zachęcało do skorzystania z zaproszenia. Niepewnie podeszła do szatynki, lecz w jej wykonaniu to tak, jakby przepłynęła cały basen. Zdążyła tylko rozchylić usta, a już była na schodach.
Nagle wyrósł przed nimi białowłosy mężczyzna i Emi zdawało się, że stoi przed nią dwu metrowy olbrzym.
- Wiesz, gdzie nie wolno Ci wchodzić? - zwrócił się do Mizuki.
- Gabinet, pracownia i sypialnia – wyrecytowała śpiewająco.
- Brawo – przytaknął, omijając siostry.
Złapał za skórzaną kurtkę, pogwizdując pod nosem.
- Wychodzisz?! - Thea wzburzyła się i wyszła na zestresowaną mamuśkę, pilnującą synusia.
- Mam sporo rzeczy na głowie. Sayonara, Taiki-san – wyszedł, nie czekając na odpowiedź.
Nawet wiem jakich.” - bursztynowłosa klapnęła na sofie.
W końcu co mogła zrobić? Pogrozić Diamandowi paluszkiem, zamknąć na klucz i wypuścić dopiero, kiedy zacznie żałować za grzechy?
Stary, głupi koń! Będzie teraz bawił się w zgadywanki i latał za jakąś panną po Tokio.
- Hej, żyjesz? - fiołkowooki przerwał jej wewnętrzny monolog.
- T...Tak! Przepraszam. Ty masz większe kłopoty, a to...Szczeniackie wybryki. Niepotrzebnie się przejmuję.
- Nie gniewasz się...Wiesz za co – wskazał na górę, gdzie nie zapowiadało się, by dziewczynki miały bombardować się nawzajem lalkami Barbie.
- Dla mnie najważniejsza jest Mizuki. Widzę, że ona pragnie kontaktu z wami. Jeśli chodzi o Emi...Nie chcę być złą wiedźmą na miotle, która zabiera jej tatę. Ja walczę o szczęście mojego dziecka, ale zdaję sobie sprawę, co się działo wokół Twojej córki dotychczas. Teraz teściowa wycięła Ci numer, że aż słów brakuje. Podejrzewam, że to wszystko nasza wina...
- Thea... - wszedł jej w zdanie. - Saeko postradała rozum i tu nic nie da szukanie winnego.
- Możesz na nas liczyć – dotknęła jego ręki, lecz szybko cofnęła swoją dłoń, odruchowo poprawiając włosy i usiłując ukryć rumieńce na policzkach.

****
  W tym samym czasie Ayane Imada złożyła Yatenowi wizytę, przekonując się na własnej skórze, iż ma do czynienia z twardym gościem. Zorientowała się, że specjalnie kazał się jej od nowa przedstawić, bo rzekomo nie dosłyszał. Wreszcie wycedziła przez zaciśnięte zęby formułkę o moralności oraz zwykłej braterskiej pomocy i usadziła dzikiego zwierza. Upewniła się, że nie skompromituje Taikiego w czasie rozprawy. 
  Między paroma docinkami poprzysiągł, iż w sądzie będzie potulny jak baranek i przeuroczy jak nowo narodzony szczeniaczek. W życiu nie słyszała głupszych zapewnień, ale widocznie świetnie bawił się jej kosztem, udając w przerysowany sposób przyjaznego. Fiołkowe oczy dziewczyny niczym skaner prześwietliły go i stwierdziła, iż ocieka cynizmem. Gdyby dłużej posiedziała w jego towarzystwie, to rzuciłaby się mu do gardła, dusząc jak kanarka. Na koniec przypomniała tylko, że srebrnowłosy dostanie wezwanie do sądu.
  Kou trzasnął drzwiami, zwycięsko wznosząc ręce do góry, ponieważ pozbył się natrętnej dziewuchy. Zabrał się za obiad, który mu przerwano, a po godzinie do domu wróciła Minako z dziećmi. Yaten zdążył zasnąć na sofie w salonie i okulary zabawnie opadły mu na nos, co nie odebrało mu uroku. Przebudził się, gdy poczuł miękkie wargi na policzku.
- Słaba gra wstępna, Aino-san – przeciągnął się leniwie.
Blondynka uśmiechnęła się figlarnie, bo dawno tak się do niej nie odzywał, czyli miał dobry humor.
-Godziny Ci się poprzestawiały. Jak chcesz cokolwiek zaczynać, to później – zażartowała, wyjmując z siatki jabłka.
- Nuda. Bądź spontaniczna.
- Ha! Ty ledwo patrzysz na oczy, więc nie udawaj luzaka – zabrała mu okulary, chowając je do etui.
Usiadła obok i oparła głowę na jego ramieniu.
- Była tu jakaś siksa z ADHD – zgarnął kosmyk włosów z czoła Miny.
- No i co?
- Mam zeznawać w sprawie Taikiego.
- To chyba dobrze.
- Pewnie! Wreszcie powiem tej starej rurze, co o niej myślę.
- Kto to jest stara rura? - Mai wychyliła się zza oparcia sofy.
- Bab...
- Yaten!!! - Wenus nie mogła pozwolić, by zielonooki skończył. - Taka zepsuta część. Idź się pobawić! - pozbyła się córki. - Kou, kiedy Ty wydoroślejesz?!
Przysunął się bliżej, patrząc jej głęboko w oczy.
- Przecież Cię to pociąga. Przyznaj się, że dałabyś się pokroić, żebym się nie zmieniał.
- Tak. Życie z normalnym człowiekiem byłoby beznadziejne. Codziennie się zastanawiam, o co możesz się przychrzanić. To takie ekscytujące.
- Widzisz jak wspaniale na Ciebie działam? Mówisz prawie jak ja, ale prawie to duża różnica. Dlatego choćbym chciał, nie mogę się zmienić. A teraz, co powiesz na kąpiel?
Błękitnooka nie mogła się nadziwić, że mąż potrafi ją jeszcze zaskoczyć, poza bogatym słownictwem. Przez lata widziała wiele jego twarzy, a tu proszę – nowa.
- Dużo piany i coś ekstra! - zagryzła dolną wargę.
- Ekstra, to masz mnie – zdjął koszulę i cisnął prosto w nią.
- Zboczeniec!
- Najprzystojniejszy według...Jakiegoś gównianego rankingu.

****
  Berthier od godziny wisiała na służbowej linii z okręconym wokół palca wskazującego kablem telefonu. Jeżeli tyle czasu zajmowało jej umówienie spotkania, to rzeczywiście biła rekord Guinessa. Szkoda tylko, że zapomniała to zgłosić. 
  Może i nie była zbyt bystra, czy lotna jakby pracodawca tego chciał, ale jakoś zawsze wypływała na wierzch. Dziwnym trafem umiała wydedukować zachowanie bardziej doświadczonej koleżanki. Nie pomyliła się, gdy po długiej medytacji w czterech ścianach, Imada wystrzeliła stamtąd jak fajerwerki w Sylwestra i trafiła prosto do gabinetu Kunzite. Niebieskowłosa wypięła język za jej plecami, marząc, by tamta chociaż raz zaplątała się o sznurówki czerwonych trampek, w których biegała po biurze i zaliczyła glebę.
  Na szczęście z koordynacją Ayane było lepiej, niż z ubogą wiedzą próżnej sekretarki. Swoim zwyczajem nie zapukała, tylko wtargnęła do włości białowłosego.
- Dobra! Nawet dziecko Ci urodzę, ale odwołaj to spotkanie!
- Nie wiem, czy jestem gotowy na bycie ojcem – mężczyzna o jasnych, znacznie krótszych włosach obrócił się na obrotowym krześle, lecz to nie był jej współpracownik.
- No żesz skurczybyk! - niemalże podskoczyła, a Diamand trząsł się ze śmiechu, jednocześnie taksując dziewczynę wzrokiem i zatrzymując spojrzenie na biodrach, idealnie podkreślonych czarnymi rurkami.
Wpuszczony w spodnie biały golf uwydatniał płaski brzuch, a czarna marynarka dopełniała całości. Wściekły wyraz twarzy jasnowłosej wcale go nie nie odpychał, wręcz przeciwnie. Gdyby tylko ścięła włosy...
- Czego chcesz?! - warknęła, więc musiał przestać fantazjować.
- Kunzite-san była tak miły, że pozwolił mi tu zaczekać. Byliśmy umówieni – wstał, chcąc sprawdzić reakcję blondynki. - Przecież nie gryzę – stał teraz na przeciw niej z ogromnym poczuciem władzy, że ta drobna istota jest na wyciągniecie ręki.
- Nie z takimi jak Ty sobie radziłam – zapyskowała, podtrzymując kontakt wzrokowy.
- Zatem współpraca będzie się nam idealnie układać – nie zamierzał przegrać tej rundy.
- A co by było, gdybym tu nie pracowała?
- Ale pracujesz.
- Pytałam czysto hipotetycznie – przewróciła oczyma, że ledwie dały radę wrócić na miejsce.
- Wówczas poradziłbym sobie...
- Cudownie!
- ...z odnalezieniem Twojego właściwego miejsca pracy – dokończył, a jej zrzedła mina.
Droczenie się z panem Yamato na początku było dobrą rozgrzewką przed trudnym dniem. Jednak stało się męczące, gdyż on nawet nie śnił ustąpić. Trafiła kosa na kamień i nie znalazła sposobu, by pozbyć się zbędnego balastu. Ostatecznie mogła skopać mu tyłek, lecz wtedy to sama potrzebowałaby adwokata.
- No to się zwolnię! - skłamała.
- Nie możesz. Kunzite-san powiedział, że obowiązuje Cię 3-miesięczny zakaz pracy u konkurencji. Jak spłacisz kredyt? - Diamand wyciągnął asa z rękawa.
- Co Ci jeszcze powiedział Kunzite-san?! Mój rozmiar buta?! Grupę krwi?! Czy może datę urodzin?! Istnieje jakaś rzecz, której o mnie nie wiesz?!
- To proponuję omówić przy następnej okazji – stwierdził arogancko.
- Ok! - sapnęła ciężko. - Zajmę się Twoją sprawą. Zadowolony?!
- Zazwyczaj cieszę się z efektów. Może być.
- Jezu... - jęknęła rozpaczliwie.
- Już Ci mówiłem jak mam na imię.
W samą porę wrócił Kunzite, zaniepokojony, iż cenny klient może zawisnąć na suficie przy pomocy wyprutych żywcem jelit.
- Imada zabawiała naszego gościa. Jak miło! - z udawanym entuzjazmem poklepał koleżankę po plecach.
W dosłownym tłumaczeniu miało to oznaczać: „Żyjesz pan?!”
- Owszem, dogadaliśmy się – fioletowooki wyjął z kieszeni paczkę Malboro i nie pytając nikogo o zdanie, uszczęśliwił się kolejną porcją nikotyny.
Natomiast Chou postanowiła się ulotnić.
- Numer telefonu – głos dręczyciela zatrzymał ją w połowie drogi.
- Masz wizytówkę kancelarii – zasyczała u kresu wytrzymałości.
- Według Ciebie będę dzwonił do sekretarki i prosił, żeby podała Ci słuchawkę lub w razie twojej nieobecności notowała moje plecenia?
- Świetny żart! - drugi białowłosy postanowił interweniować, gdyż fiołkowooka zrobiła się sina ze złości. - Imada się spieszy – wypchnął ją za próg. - Berthier naturalnie przekaże panu numer. Dołączy też nasz wizytówki.
- Wystarczy to, o co prosiłem.
Podminowana Ayane zmieniła trampki na botki, by najszybciej ewakuować się z biura. Naciągnęła czapkę „uszatkę” i zatrzymała się przy biurku niebieskowłosej.
- Sprawdź mi, kto reprezentuje Mizuno. Musiała za kasę znaleźć jakiegoś frajera – wyszła, nim tamta zapytała jak ma to właściwie zrobić.

****
  Wykończona Chou dotarła wieczorem pod mieszkanie przyjaciółki i prawie wyczołgała się z taksówki. Kierowca oskubał ją ze wszystkich drobnych, więc było jej obojętne, czy na klatce schodowej zostanie napadnięta. Musiałaby oddać bandycie ciastka, które upiekła dzień wcześniej. Taka była z niej milionerka.
  Fumiko sprawdziła przez wizjer, kto ją nawiedził i prychnęła ze śmiechu na żenującą minę prawniczki. Przyjęła słodkości jako wałówkę, pozwalając jasnowłosej na zanurkowanie w jej łóżku. Sama zaczęła przygotowywać gorącą czekoladę, bo przeczuwała wieczór gorzkich zażaleń. Przynajmniej raz w tygodniu urządzały sobie sesję, która miała uwolnić je od złej energii.
  Rozłożona plackiem Imada delektowała się ciepłem, gdy pod poduszką wymacała spory kawałek materiału. Była przekonana, że to piżama z nadrukiem postaci z kreskówki. Jednak po rozłożeniu jej oczom ukazały się granatowe męskie bokserki w zieloną kratkę. Zapomniała o zmęczeniu, rycząc dziko ze śmiechu.
- Fumi-chan, to nie mój rozmiar – przyłożyła gatki do siebie, lecz zielonowłosa wyrwała je, wciskając przyjaciółce kubek z napojem.
Usadowiła się na bujanym fotelu, podkulając nogi.
- Wyglądasz strasznie – zdmuchnęła gorącą parę.
- Taaa. I nie będę tego zwalać na postrzelonego szefa. Dziwaka, który się do mnie przyczepił, bo przecież taka zajebista jestem. No i świra wysyłającego mi kwiaty anonimowo oraz wdowca szarpiącego się z teściową o córkę – owinęła się kołdrą.
- Chwila – Yoshida odstawiła kubek na podłogę. - Szef, czyli Kunzite, a reszta?
- Ten drugi, to białowłosy maniak dla którego od dziś pracuję. Trzeciego na oczy nie widziałam, poza kopcem frezji zawalających mój gabinet. 
- Na pewno się nie podpisał? - nie dowierzała.
Za dobrze wiedziała, jaka Chou potrafi być roztargniona.
- No...Było „U”.
Głuptasie. To...Ech...” - odwróciła głowę, aby nie dać po sobie poznać, że dla niej pan od kwiatów to żadna niespodzianka.
- A czwarty?
- Taiki Kou. Wiesz, ten piosenkarz. Prowadzę jego sprawę.
- Serio?! - brązowooka zeskoczyła z fotela, siadając na podłodze. - Uwielbiam piosenki Three Lights! Ale Ci się poszczęściło.
- Nooo – potwierdziła sarkastycznym mruknięciem.
- Aya-chan, uszy do góry. Ja i Saphir zapraszamy Cię jutro na imprezę.
Ja? Z nimi? Jako kto? Szofer, czy może asystentka. Na jedno by wyszło.” - „ucieszyła się” na myśl, iż całą noc spędzi z zakochaną parą, przyssaną do siebie jak dwie pijawki.
- Aha – burknęła.
Fumiko mrugnęła ostrzegawczo, by nie próbowała szukać wymówki, gdy jej telefon wydał krótki dźwięk, migając żółtym światłem. Odebrała sms-a i momentalnie nastrój prysł. Nie miała pojęcia, która część ciała swędzi ją bardziej, ale Ayane nie mogła być w tej chwili w jej mieszkaniu!
- Chou... - bawiła się nerwowo warkoczem. - Zmiana planów...
- Romeo przyjeżdża? Nie ma sprawy, zmywam się.
Yoshidzie ulżyło, że przyjaciółka łatwo połknęła haczyk oraz nie wywęszyła kłamstwa. Po jej wyjściu modliła się do wszystkiego w co wierzyła, aby Imada nie wpadła na tego, kogo naprawdę się spodziewała. Miała wrażenie, iż upływają godziny i dostanie obłędu. Tylko jeden facet mógł wywołać tyle szumu.
  Już z pierwszym dźwiękiem dzwonka wpuściła blondyna, niczym tajny agent sprawdzając korytarz.
- Ona tu była! Rozumiesz?! - naskoczyła na niego.
- Nie minęliśmy się, więc nie histeryzuj – podał jej płaszcz, swobodnie wchodząc dalej.
- Wysłałeś jej kwiaty.
- Domyśliła się, że są ode mnie? - w jego szmaragdowych tęczówkach zamigotały iskierki nadziei.
- Nie! Inaczej poderżnęłaby Ci gardło. 5 lat, to kawał czasu. Nie sądzisz?
- Racja... - odparł lakonicznie, a dziewczyna podsunęła mu pod nos talerz z ciastkami.
- Chcesz? Chou robiła. Chociaż tyle będziesz z niej miał.
- A Ty nadal nie umiesz gotować.
- Usui Takumi!!!

25 komentarzy:

  1. Będę pierwsza. :D
    Uwierz mi za te tasiemce to mam Cię ochotę mocno przytulić. Zacznę od końca, bo tam się pojawił Usuiii. Pewnie nie tylko ja cieszę się, że tu też pojawił się przystojny blondyn. Z nim Chou będzie miała wesoło. :D A widzę, że jak Emi chce to potrafi. Dużo prościej byłoby gdyby więcej fochów już nie stroiła, a babcia nie gadała jej tylu bzdur. Na rozprawie oczywiście trzymam kciuki za Taikiego. Jeju już chcę następny rozdział...
    "- Chcesz? Chou robiła. Chociaż tyle będziesz z niej miał.
    - A Ty nadal nie umiesz gotować.
    - Usui Takumi!!!"
    Piękne zakończenie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. a to dobrze że cie rozbawiłam :D Ciągle poprawiasz mi humor rozdziałami a to rewanż ;)
    Jestem tak rozanielona ostatnią częścią, że lepszego koma napiszę jutro. Bosko! Minaa ma racje, piękne zakończenie.
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam wcześniej czasu ale musze ci powiedzieć, że przeczytałam ten rozdział kilka razy i nasycić się nie mogę.

      Usuń
    2. Spokojnie, oddychaj :) :D Żartowałam :)
      Ale mówiłam, że będziesz zadowolona ;)

      Usuń
  3. Cud i mód! Zamiast Fumiko to zacznę histeryzować bo jest kto? Usuiiii!!! Chłopak miał wejście. On nie da sobie odebrać Chou i będzie gorrrąco! Też cie normalnie wyściskam za ten rozdział i już chcę następny. Błagam Plisss :d :d
    Syrenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, za tydzień będzie. Wykończona jestem i muszę zregenerować siły :)

      Usuń
  4. Scenka Emi z Taikim taka urocza, że jak nie mam za grosz instynktu rodzicielskiego to aż się ciepło na ser duchu robi:)
    U Yatena i Miny chyba dobrze:D Życzę im jak najlepiej, ale… Akane:/
    A Di co po głowie chodzi… Eh, chyba sama do tego nie dojdę:/ Jeszcze Usui:D… Jaaaa, ale się narobiło;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym instynktem to mnie rozwaliłaś :D
      Oj, z Di to na pewno nic nie wymyślisz :) Pokomplikowałam nieźle, ale zobaczysz. Jako, że jesteś jego fanką, to może Ci się to nie spodobać :)

      Usuń
    2. Tylko mi go nie ubij;P

      Usuń
    3. Nieee! :D W żadnym wypadku. Nikogo na pewno nie uśmiercę :) To będzie zakończenie jak zwykle w moim stylu. Przy "Postaw Vabank" dziewczyny nie trafiły z końcówką i tu myślę, że też wam się nie uda :D Chyba...:D

      Usuń
  5. Zaczne po kolei, bo tak pięknie napisałaś, że komentarz musi być porządny ;)
    Rozczuliłam się czytając pierwszy fragment. Taiki jest bardzo dobrym ojcem, kochającym, opiekuńczym i troskliwym. Sąd musiałby zwariować jeśli odebrałby mu opiekę nad Emi. Zgodzę sie z poprzedniczką, że mała jak chce to potrafi. Uczuć nie da się oszukać, a ona kocha tate i z nim chce być. Babci też potrzebuje, ale nie tak jak Saeko sobie wyobraża. Jej brakuje rozumu, bo nie widzi, że wyrywa małą dziewczynkę ze środowiska w którym sie dobrze czuje i jest kochana. To smutne i straszne :( Nie miałabym nic przeciwko gdyby Thea i Taiki ze sobą byli. Oni też zasługują na szczęście.
    Minako i Yaten to małżeństwo, które nigdy się nie nudzi. Oni to mistrzostwo świata w twoim wykonaniu i jak ktoś się przyczepi, że do siebie nie pasują to odsyłam prosto na tego bloga. Oni są zakochani po uszy i pokazujesz to bez zbędnych ozdobników.
    Ayane to postać w 100% autentyczna, że mogłabym ją poznać gdyby istniała. Di zacięcie walczy, ale to typ zdobywcy. Szkoda tylko, że pojawiła się przeszkoda. Ten Usui to poważne zamiary ma i to może być długa walka. Tylko niech krew się nie poleje ;)
    Co dodać jeszcze...Jakość świetna, dialogi rewelacyjne. Napisz książkę i ją wydaj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi :) Nie, ja i pisanie książek?! Coś tu nie bardzo :D Ale to i tak miły komplement.
      No...Usui to Ci powiem bardzo poważna sprawa. Oj nie wiem, czy się krew nie poleje :D

      Usuń
    2. A dlaczego nie? Masz smykałkę, talent, pomysły, wyobraźnię. Jakbyś trafiła w dobre ręce. Ja kupiłabym twoją ksiażke ;)
      To poważna sprawa ten Usui. Mam się bać? :d

      Usuń
  6. " - Była tu jakaś siksa z ADHD – zgarnął kosmyk włosów z czoła Miny.
    - No i co?
    - Mam zeznawać w sprawie Taikiego.
    - To chyba dobrze.
    - Pewnie! Wreszcie powiem tej starej rurze, co o niej myślę.
    - Kto to jest stara rura? - Mai wychyliła się zza oparcia sofy.
    - Bab...
    - Yaten!!! " Powalił mnie ten dialog. Cała część z Minako i Yatenem jest superowa. Kocham ich i u Ciebie są tacy jak powinni być. Teraz podkręciłaś temperaturę, że u każdej pary coś się wydarzy i cały czas snuje domysły co to może być. Weny kochana :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję. Ja się najbardziej cieszę, że przemawiają do Ciebie M/Y ;)

      Usuń
  7. Kunzite to dobry numer. Di musi mu dobrze płacić, bo ot tak nie powiedziałby mu wszystkiego o Ayane.Współczuje jej :)
    Dobrze, że Emi się opamiętała. Taikiemu bedzie łatwiej. A nową postać kojarzę, to ciacho jest. Same przystojniaki u ciebie! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nieodparte wrażenie, że z kolejnymi rozdziałami zamiast cokolwiek się wyjaśnić, staje się jeszcze bardziej poplątane. Niczym słuchawki, czego szczerze nienawidzę.
    Pod ostatnim postem nawet starałam się zgadywać kim może być tajemniczy "U". Teraz widzę, że nawet za milion lat bym tego nie odgadła. Mniemam, iż jest to całkiem nowa postać, o której wspominałaś niedawno. Tak? ;) Zastanawia mnie, co wyniknie z tego nowo powstałego trójkąta, zwłaszcza, że każdy z nich ma wyjątkowo gorący temperament. Przede wszystkim Diamand i Ayane, o Usumi jeszcze nie mogę tego powiedzieć. Wlasnie, jak o Diamandzie mowa. Kocham Cię za scenę w kancelarii i tekst o rodzeniu dzieci, który miał być przeznaczony dla Kunzite. Zresztą, lubię tego faceta w Twoim wydaniu, naprawdę. Jest tak niesamowicie sympatyczny, że aż chce się go zaprosić na rodzinny obiad.

    "Przebudził się, gdy poczuł miękkie wargi na policzku.
    - Słaba gra wstępna, Aino-san – przeciągnął się leniwie." - za to również Cię kocham. Takiego Yatena pokochałam i za takim tęskniłam, choć następne zdanie informujące o tym, że odezwał się do Miny w taki sposób, ponieważ miał dobry humor, nieco mnie zasmuciła. Wiem, że ostatnio jest dla niej wsparciem, ale czasami mam dość tego humorzastego faceta. Oby w tym związku było już tylko lepiej, bo są oni moją pierwszą prawdziwą miłością.

    Cieszy mnie fakt, iż Emi porzuciła swoje alter ego rozwrzeszczanego i rozpieszczonego bachora i na powrót stała się dziewczynką, którą można pokochać, gdy tylko na to pozwoli. Nie mam pojęcia, co nawygadywała jej babka, ale z pewnością powinno się ją za to powiesić. I to za uszy, co by bolało bardziej. Może i nie skrzywdziła dziewczynki fizycznie i chciała dla niej jak najlepiej, przynajmniej we własnym mniemaniu, ale niewątpliwie wyrządziła jej pewne krzywdy emocjonalne. Już samo to, że dziewczynka boi się, że zostanie odesłana od ojca za złe lub niepożądane przez niego zachowanie. Aż serce się kraje. Czego nie potrafię znieść, to krzywdzenia dzieci i zwierząt. Ani jedne ani drugie nie potrafią się bronić i często opowiedzieć o własnej krzywdzie. Dlatego też nie lubię babki dziewczynki. Za to, co zrobiła jej samej oraz Taikiemu, który również znalazł się w nowej sytuacji, gdy po śmierci Ami musiał na nowo odbudować swój świat i znaleźć w nim miejsce dla jeszcze jednej córki. I, nawiasem mówiąc, uwielbiam Mizuki. Jest taka ciepła i otwarta. Oby siostry się polubiły.
    A Imada niech utrze nosa wrednej Saeko ;)

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi :) Poplątałam, poplątałam:) Ale żeby potem rozplątać ;) Moja w tym głowa, żebyście się niczego nie domyśliły :D
      Tak, Usui to właśnie ta nowa postać. Czyli już mamy całe trio: Ayane, Usui'a i Fumiko :) Oni pojawiają się w opowiadaniu, które piszę z Miną i stąd kilka czytelniczek odgadło ;)

      Relacjami Minako i Yatena nie musisz się martwić (poza Akane naturalnie). To zdanie jest odczuciem Miny, bo ona była przyzwyczajona, że zwracał się do niej "Aino-san", a jak są małżeństwem od tylu lat, to gdzieś się to zatarło. On w zasadzie będzie dla niej wielkim wsparciem i się nie ugnie. Zwłaszcza, że po następnym rozdziale zacznie coś podejrzewać i naprawdę w końcowych scenach spisze się na medal.

      Tak. Scena z Taikim i Emi była dla mnie najtrudniejsza. Samej mi się chciało płakać, ale to ich na nowo do siebie zbliżyło. Bo przed śmiercią Ami naprawdę łączyły ich silne więzy i Saeko się przekona, że tego nie da się rozerwać. Taiki to bardzo ciepły facet. Emi zawsze była jego oczkiem w głowie, a Mizuki od razu podbiła jego serce. Ma teraz dwie królewny i to mu daje siłę, żeby nie poddawać się;)

      Ach, Imada to jeszcze nawywija ;) :*

      Usuń
    2. Nie widzisz tego, ale właśnie szczerzę się jak głupia do monitora komputera, czytając o przyszłym zachowaniu Yatena. Czuję, że ten facet na nowo podbije moje serce, utwierdzając mnie w przekonaniu, że to miłość na całe życie ;)

      ;*

      Usuń
    3. Ja tym bardziej się cieszę :D Pewnie jeszcze nie raz tu nawywijam, ale nie na tyle, by skrzywdzić Minako i Yatena ;) :*

      Usuń
  9. Zapraszam na smak-uczucia.onet, gdzie pojawił się nowy rozdział ; )
    OOoooo i nowy u Ciebie, a ja nie wiedziałam :( przeczytałam a komentarz dłuższy się pojawi jak tylko znajdę chwilkę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana co z rozdziałem? :/ Nic sie nie pojawia co mnie martwi :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w porządku. Po prostu mam dużo pracy i nie wyrabiam się, dlatego będę zmuszona pisać rozdział na raty. Nie wiem, kiedy go opublikuję, ale obiecuję, że będzie długi.
      Jak masz jakieś pytania, to możesz pisać na maila. Zawsze szybciej odpowiem, bo pocztę prędzej sprawdzę, niż tu wejdę :)

      Usuń
  11. Twój blog został nominowany do L.B.A. Więcej informacji na mojej stronie.

    http://zgubione-serce.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-awans.html

    OdpowiedzUsuń