Sylwia - mówisz i masz ;) Chociaż naprawdę ryknęłam śmiechem, że "tu dawno nie było rozdziału". Masz poczucie humoru, oj masz :D
Ten rozdział długi i możecie się śmiać, że jakieś tasiemce tworzę, no ale...Tak wychodzi :D ;) Jak dacie radę, to miłego czytania ;)
Było
późne popołudnie i Taiki siedział w swoim gabinecie, a
niewielki, umieszczony na środku sufitu, szklany żyrandol oświetlał
jego przygarbioną sylwetkę. Zamiast oprzeć się na wygodnym
skórzanym fotelu, pochylił się nad biurkiem mahoniowej
barwy, podpierając się łokciami. Po rozmowie z prawniczką czuł
się jak porzucony chłopiec, pozostawiony na łaskę i niełaskę
losu. Z całej górnolotnej paplaniny zrozumiał tyle, że
najlepiej by było, gdyby w ogóle się nie odzywał. Tego
proszę nie mówić, tamtego też nie. Nie unosić się i nie
wdawać w dyskusje z teściową. Może powinien zakleić sobie usta
taśmą lub klejem? Znając Saeko, to na pewno nie będzie
powściągliwa, więc po jego adresem na pewno padnie kilkadziesiąt
epitetów od których podskoczy mu ciśnienie. Jak w
takim przypadku zachować spokój, nawet nie próbując
się bronić? Z jednej strony będzie musiał trzymać nerwy na
wodzy, gdyż z drugiej zasiądą ludzie w śmiesznych ciuchach z
zamiarem pozbawienia oraz przegrzebania jego prywatności. Przy
okazji zrobią mu wodę z mózgu i spróbują udowodnić,
że jest stukniętym artystą, który żyje w świecie iluzji,
a co za tym idzie, nie potrafi zaopiekować się dzieckiem. Domyślał
się, iż Mizuno zechce pokazać, że to Ami głównie
opiekowała się Emi. Zresztą, ona nigdy nie traktowała go jak
myślącego człowieka, gdyż według niej jego rola zakończyła się
na spłodzeniu dziecka. Rzadko tracił panowanie nad sobą, ale
wcześniejsze problemy nie uderzały bezpośrednio w niego. Kiedyś
mógł zlekceważyć głupkowate psikusy Seiyi i pyskate
odzywki Yatena.
Zgasił duże światło, włączając małą
lampkę w rogu biurka. Zastanawiał się, czy się nie napić, a
potem po prostu usnąć. Zapomnieć na kilka godzin. Nie czuć. Nie
istnieć dla świata...
Odwrócił się w lewo i zdrętwiał.
Emi wpatrywała się w niego ogromnymi, szklącymi się oczyma. Nie
wiadomo, ile czasu przyglądała się mu, jednak sam fakt jej
milczenia budził niepokój.
- Co się stało? - wyciągnął
do rękę do córki.
Złapała kurczowo za jego nadgarstek,
jeszcze szerzej otwierając oczy. Nigdy nie wyglądała na tak
przerażoną.
- Jak się poprawię, to mnie nie oddasz?! -
zapiszczała. - Ja naprawdę nic nie mam do Mizuki. Przysięgam, że
już więcej niczego nie zepsuję i nie będę kłamać!
Zaniemówił.
Samo słowo "oddasz” szczególnie nim wstrząsnęło, ale
wiedział komu może to zawdzięczać. Dziewczynka nie wpadłaby na
coś takiego, żałując za niewłaściwe zachowanie. Akurat ten
pomysł z pewnością powstał przy ingerencji babci. Z tą kobietą
chyba nie dało się po dobroci. Zupełnie jakby spierał się
pozbawioną szarych komórek smarkulą, która tupnęła
nóżką, bo natychmiast musiała dostać zabawkę.
- Chodź
do mnie – wziął małą na kolana, jak za dawnych, dobrych czasów.
- Brakuje Ci czegoś? - zapytał, gładząc jej niebieską
czuprynę.
- Tylko mamy.
- A z kim byłoby Ci najlepiej?
- Z
Tobą – oparła główkę o jego tors, bawiąc się guzikami
koszuli.
- Pamiętaj, że zawsze będziemy razem- połaskotał ją
i odrobina śmiechu rozluźniła atmosferę. - Nic się nie zmieniło,
dlatego nie masz się czego bać. Trochę ostatnio narozrabiałaś,
ale przecież Cię kocham.
Do 10-latki późno dotarło, iż
sprawiała przykrość tacie. Z nikim nie czuła się bezpiecznie, a
wtulając się brązowowłosego zrozumiała, że nigdy nie miała
powodów, by mu nie ufać.
- Jutro odwiedzam Mizuki –
powiedział, wkraczając na pole minowe. - Pojedziesz ze mną?
-
No dobra – zgodziła się, nareszcie robiąc krok do przodu.
Kou
przytulił ją, lecz nie odezwał się, żeby nie niszczyć chwili.
Coś zaczęło się dziać i pomimo przeklętego procesu,
zbliżającego się wielkimi krokami, to było ważniejsze.
-
Chodź królewno. Zagramy razem – wziął niebieskowłosą na
ręce.
- Nie umiem.
- Najwyższy czas się nauczyć.
-
Poczekaj! - krzyknęła, kiedy znaleźli się na korytarzu.
Poprawiła
odstający kołnierzyk marynarki fiołkowookiego i uśmiechnęła się
promiennie.
- Teraz dobrze.
Następnego
dnia
W posesji Diamanda od
rana krzątała się Thea, odkurzając, ścierając kurze oraz
poprawiając poduszki. Pan domu nie wykazał żadnego
zainteresowania, bo jak wymyślił, to nie on spodziewał się gości,
a od sprzątania jest sprzątaczka. Chodził po domu krokiem
zwiedzającego wystawę w muzeum i popalał papierosa, rozsiewając
wszędzie smród tytoniu. Dopiero kuzynka prysnęła w niego
mgiełką odświeżacza, co rozdrażniło go, więc celowo wywalił
peta do wazonu. Przed wejściem na górę pacnął ją gazetą
w czoło, posyłając jej sypiące fioletowymi piorunami
spojrzenie.
Zignorowała kuzyna, sprawdzając czy czegoś nie
przeoczyła. Denerwowała się, że Taiki przyprowadzi swoją córkę.
Głupio brzmiało, ale przyjeżdżając do Tokio nie miała nawet w
połowie takich „wielkich” planów. Była zaskoczona, gdy
Kou zadzwonił zapytać, czy nie miałaby nic przeciwko, jeśli
zabrałby Emi. Upłynęło kilka sekund, nim wpadła na dobrą
odpowiedź. Oczywiście zgodziła się, lecz odniosła wrażenie, iż
jej głos był kompletnie obcy. Niby naturalny, ale brakowało
przekonania, bo sama nie wierzyła w to, co mówi. Powinna
wrzeszczeć wniebogłosy, że zdurniał do reszty?! Po cholerę chce
ją na siłę zapoznawać z obcym dzieckiem?! Przecież ta mała
mogła naopowiadać sobie przeróżnych historii i nabrać
pretensji do Mizuki. Chociaż ona nic się nie skarżyła,
bursztynowłosej coś podpowiadało, że pierwsze spotkanie z
przyrodnią siostrą nie było takie super jak twierdziła.
Thei
od zawsze się wydawało, iż jej córka zachowuje się
znacznie dojrzalej, niż ona sama. Jedna martwiła się o drugą,
więc często osobiste porażki ukrywały przed sobą. Zresztą,
12-latka nie była „zniszczonym” przez nadopiekuńczość
dzieckiem.
Usłyszała w kuchni dzwonek i pospiesznie ściągnęła
fartuch. Przejrzała się w dużym lustrze, wiszącym na ścianie w
przedpokoju. Wyprostowała zieloną tunikę, która odsłaniała
prawe ramię i otrzepała granatowe dżinsy. Po czym przywitała
przystojnego muzyka oraz...Jak się okazało, wyjątkowo wystraszoną
10-latkę. Uczepioną płaszcza taty, niczym mała małpka.
-
Cześć, jestem Thea – spięta Aider wyciągnęła do Emi dłoń,
ale tamta przylgnęła do Taikiego.
- Jest trochę nieśmiała –
szatyn pocieszył ją.
Zaraz przybiegła Mizuki, więc zielonooka
mogła się odprężyć. Z córką u boku było łatwiej. Ręce
miała lepkie od potu, bo zjadały ją nerwy.
- Podać wam coś? -
zmieszała się.
- Nie, jedliśmy wcześniej. Wpadliśmy w
odwiedziny, a nie żeby was objadać.
- To ja pokażę jej mój
pokój – starsza dziewczynka przejęła inicjatywę, jednak
niebieskowłosa drgnęła jak spłoszony zajączek.
Odnalazła
wesołe spojrzenie rodzica, które wręcz zachęcało do
skorzystania z zaproszenia. Niepewnie podeszła do szatynki, lecz w
jej wykonaniu to tak, jakby przepłynęła cały basen. Zdążyła
tylko rozchylić usta, a już była na schodach.
Nagle wyrósł
przed nimi białowłosy mężczyzna i Emi zdawało się, że stoi
przed nią dwu metrowy olbrzym.
- Wiesz, gdzie nie wolno Ci
wchodzić? - zwrócił się do Mizuki.
- Gabinet, pracownia
i sypialnia – wyrecytowała śpiewająco.
- Brawo –
przytaknął, omijając siostry.
Złapał za skórzaną
kurtkę, pogwizdując pod nosem.
- Wychodzisz?! - Thea wzburzyła
się i wyszła na zestresowaną mamuśkę, pilnującą synusia.
-
Mam sporo rzeczy na głowie. Sayonara, Taiki-san – wyszedł, nie
czekając na odpowiedź.
„Nawet
wiem jakich.” -
bursztynowłosa klapnęła na sofie.
W końcu co mogła zrobić?
Pogrozić Diamandowi paluszkiem, zamknąć na klucz i wypuścić
dopiero, kiedy zacznie żałować za grzechy?
„Stary,
głupi koń! Będzie teraz bawił się w zgadywanki i latał za jakąś
panną po Tokio.”
-
Hej, żyjesz? - fiołkowooki przerwał jej wewnętrzny monolog.
-
T...Tak! Przepraszam. Ty masz większe kłopoty, a to...Szczeniackie
wybryki. Niepotrzebnie się przejmuję.
- Nie gniewasz się...Wiesz
za co – wskazał na górę, gdzie nie zapowiadało się, by
dziewczynki miały bombardować się nawzajem lalkami Barbie.
-
Dla mnie najważniejsza jest Mizuki. Widzę, że ona pragnie kontaktu
z wami. Jeśli chodzi o Emi...Nie chcę być złą wiedźmą na
miotle, która zabiera jej tatę. Ja walczę o szczęście
mojego dziecka, ale zdaję sobie sprawę, co się działo wokół
Twojej córki dotychczas. Teraz teściowa wycięła Ci numer,
że aż słów brakuje. Podejrzewam, że to wszystko nasza
wina...
- Thea... - wszedł jej w zdanie. - Saeko postradała
rozum i tu nic nie da szukanie winnego.
- Możesz na nas liczyć –
dotknęła jego ręki, lecz szybko cofnęła swoją dłoń, odruchowo
poprawiając włosy i usiłując ukryć rumieńce na policzkach.
****
W
tym samym czasie Ayane Imada złożyła Yatenowi wizytę, przekonując
się na własnej skórze, iż ma do czynienia z twardym
gościem. Zorientowała się, że specjalnie kazał się jej od nowa
przedstawić, bo rzekomo nie dosłyszał. Wreszcie wycedziła przez
zaciśnięte zęby formułkę o moralności oraz zwykłej braterskiej
pomocy i usadziła dzikiego zwierza. Upewniła się, że nie
skompromituje Taikiego w czasie rozprawy.
Między paroma
docinkami poprzysiągł, iż w sądzie będzie potulny jak baranek i
przeuroczy jak nowo narodzony szczeniaczek. W życiu nie słyszała
głupszych zapewnień, ale widocznie świetnie bawił się jej
kosztem, udając w przerysowany sposób przyjaznego. Fiołkowe
oczy dziewczyny niczym skaner prześwietliły go i stwierdziła, iż
ocieka cynizmem. Gdyby dłużej posiedziała w jego towarzystwie, to
rzuciłaby się mu do gardła, dusząc jak kanarka. Na koniec
przypomniała tylko, że srebrnowłosy dostanie wezwanie do sądu.
Kou
trzasnął drzwiami, zwycięsko wznosząc ręce do góry,
ponieważ pozbył się natrętnej dziewuchy. Zabrał się za obiad,
który mu przerwano, a po godzinie do domu wróciła
Minako z dziećmi. Yaten zdążył zasnąć na sofie w salonie i
okulary zabawnie opadły mu na nos, co nie odebrało mu uroku.
Przebudził się, gdy poczuł miękkie wargi na policzku.
- Słaba
gra wstępna, Aino-san – przeciągnął się leniwie.
Blondynka
uśmiechnęła się figlarnie, bo dawno tak się do niej nie odzywał,
czyli miał dobry humor.
-Godziny Ci się poprzestawiały. Jak
chcesz cokolwiek zaczynać, to później – zażartowała,
wyjmując z siatki jabłka.
- Nuda. Bądź spontaniczna.
- Ha!
Ty ledwo patrzysz na oczy, więc nie udawaj luzaka – zabrała mu
okulary, chowając je do etui.
Usiadła obok i oparła głowę na
jego ramieniu.
- Była tu jakaś siksa z ADHD – zgarnął kosmyk
włosów z czoła Miny.
- No i co?
- Mam zeznawać w
sprawie Taikiego.
- To chyba dobrze.
- Pewnie! Wreszcie powiem
tej starej rurze, co o niej myślę.
- Kto to jest stara rura? -
Mai wychyliła się zza oparcia sofy.
- Bab...
- Yaten!!! -
Wenus nie mogła pozwolić, by zielonooki skończył. - Taka zepsuta
część. Idź się pobawić! - pozbyła się córki. - Kou,
kiedy Ty wydoroślejesz?!
Przysunął się bliżej, patrząc jej
głęboko w oczy.
- Przecież Cię to pociąga. Przyznaj się, że
dałabyś się pokroić, żebym się nie zmieniał.
- Tak. Życie
z normalnym człowiekiem byłoby beznadziejne. Codziennie się
zastanawiam, o co możesz się przychrzanić. To takie ekscytujące.
-
Widzisz jak wspaniale na Ciebie działam? Mówisz prawie jak
ja, ale prawie to duża różnica. Dlatego choćbym chciał,
nie mogę się zmienić. A teraz, co powiesz na kąpiel?
Błękitnooka
nie mogła się nadziwić, że mąż potrafi ją jeszcze zaskoczyć,
poza bogatym słownictwem. Przez lata widziała wiele jego twarzy, a
tu proszę – nowa.
- Dużo piany i coś ekstra! - zagryzła
dolną wargę.
- Ekstra, to masz mnie – zdjął koszulę i
cisnął prosto w nią.
- Zboczeniec!
- Najprzystojniejszy
według...Jakiegoś gównianego rankingu.
****
Berthier
od godziny wisiała na służbowej linii z okręconym wokół
palca wskazującego kablem telefonu. Jeżeli tyle czasu zajmowało
jej umówienie spotkania, to rzeczywiście biła rekord
Guinessa. Szkoda tylko, że zapomniała to zgłosić.
Może i nie
była zbyt bystra, czy lotna jakby pracodawca tego chciał, ale jakoś
zawsze wypływała na wierzch. Dziwnym trafem umiała wydedukować
zachowanie bardziej doświadczonej koleżanki. Nie pomyliła się,
gdy po długiej medytacji w czterech ścianach, Imada wystrzeliła
stamtąd jak fajerwerki w Sylwestra i trafiła prosto do gabinetu
Kunzite. Niebieskowłosa wypięła język za jej plecami, marząc, by
tamta chociaż raz zaplątała się o sznurówki czerwonych
trampek, w których biegała po biurze i zaliczyła glebę.
Na
szczęście z koordynacją Ayane było lepiej, niż z ubogą wiedzą
próżnej sekretarki. Swoim zwyczajem nie zapukała, tylko
wtargnęła do włości białowłosego.
- Dobra! Nawet dziecko Ci
urodzę, ale odwołaj to spotkanie!
- Nie wiem, czy jestem gotowy
na bycie ojcem – mężczyzna o jasnych, znacznie krótszych
włosach obrócił się na obrotowym krześle, lecz to nie był
jej współpracownik.
- No żesz skurczybyk! - niemalże
podskoczyła, a Diamand trząsł się ze śmiechu, jednocześnie
taksując dziewczynę wzrokiem i zatrzymując spojrzenie na biodrach,
idealnie podkreślonych czarnymi rurkami.
Wpuszczony w spodnie
biały golf uwydatniał płaski brzuch, a czarna marynarka dopełniała
całości. Wściekły wyraz twarzy jasnowłosej wcale go nie nie
odpychał, wręcz przeciwnie. Gdyby tylko ścięła włosy...
-
Czego chcesz?! - warknęła, więc musiał przestać fantazjować.
-
Kunzite-san była tak miły, że pozwolił mi tu zaczekać. Byliśmy
umówieni – wstał, chcąc sprawdzić reakcję blondynki. -
Przecież nie gryzę – stał teraz na przeciw niej z ogromnym
poczuciem władzy, że ta drobna istota jest na wyciągniecie ręki.
-
Nie z takimi jak Ty sobie radziłam – zapyskowała, podtrzymując
kontakt wzrokowy.
- Zatem współpraca będzie się nam
idealnie układać – nie zamierzał przegrać tej rundy.
- A co
by było, gdybym tu nie pracowała?
- Ale pracujesz.
- Pytałam
czysto hipotetycznie – przewróciła oczyma, że ledwie dały
radę wrócić na miejsce.
- Wówczas poradziłbym
sobie...
- Cudownie!
- ...z odnalezieniem Twojego właściwego
miejsca pracy – dokończył, a jej zrzedła mina.
Droczenie się
z panem Yamato na początku było dobrą rozgrzewką przed trudnym
dniem. Jednak stało się męczące, gdyż on nawet nie śnił
ustąpić. Trafiła kosa na kamień i nie znalazła sposobu, by
pozbyć się zbędnego balastu. Ostatecznie mogła skopać mu tyłek,
lecz wtedy to sama potrzebowałaby adwokata.
- No to się zwolnię!
- skłamała.
- Nie możesz. Kunzite-san powiedział, że
obowiązuje Cię 3-miesięczny zakaz pracy u konkurencji. Jak
spłacisz kredyt? - Diamand wyciągnął asa z rękawa.
- Co Ci
jeszcze powiedział Kunzite-san?! Mój rozmiar buta?! Grupę
krwi?! Czy może datę urodzin?! Istnieje jakaś rzecz, której
o mnie nie wiesz?!
- To proponuję omówić przy następnej
okazji – stwierdził arogancko.
- Ok! - sapnęła ciężko. -
Zajmę się Twoją sprawą. Zadowolony?!
- Zazwyczaj cieszę się
z efektów. Może być.
- Jezu... - jęknęła
rozpaczliwie.
- Już Ci mówiłem jak mam na imię.
W
samą porę wrócił Kunzite, zaniepokojony, iż cenny klient
może zawisnąć na suficie przy pomocy wyprutych żywcem jelit.
-
Imada zabawiała naszego gościa. Jak miło! - z udawanym entuzjazmem
poklepał koleżankę po plecach.
W dosłownym tłumaczeniu miało
to oznaczać: „Żyjesz pan?!”
- Owszem, dogadaliśmy się –
fioletowooki wyjął z kieszeni paczkę Malboro i nie pytając nikogo
o zdanie, uszczęśliwił się kolejną porcją nikotyny.
Natomiast
Chou postanowiła się ulotnić.
- Numer telefonu – głos
dręczyciela zatrzymał ją w połowie drogi.
- Masz wizytówkę
kancelarii – zasyczała u kresu wytrzymałości.
- Według
Ciebie będę dzwonił do sekretarki i prosił, żeby podała Ci
słuchawkę lub w razie twojej nieobecności notowała moje
plecenia?
- Świetny żart! - drugi białowłosy postanowił
interweniować, gdyż fiołkowooka zrobiła się sina ze złości. -
Imada się spieszy – wypchnął ją za próg. - Berthier
naturalnie przekaże panu numer. Dołączy też nasz wizytówki.
-
Wystarczy to, o co prosiłem.
Podminowana Ayane zmieniła trampki
na botki, by najszybciej ewakuować się z biura. Naciągnęła
czapkę „uszatkę” i zatrzymała się przy biurku
niebieskowłosej.
- Sprawdź mi, kto reprezentuje Mizuno. Musiała
za kasę znaleźć jakiegoś frajera – wyszła, nim tamta zapytała jak ma to właściwie zrobić.
****
Wykończona
Chou dotarła wieczorem pod mieszkanie przyjaciółki i prawie
wyczołgała się z taksówki. Kierowca oskubał ją ze
wszystkich drobnych, więc było jej obojętne, czy na klatce
schodowej zostanie napadnięta. Musiałaby oddać bandycie ciastka,
które upiekła dzień wcześniej. Taka była z niej
milionerka.
Fumiko sprawdziła przez wizjer, kto ją nawiedził i
prychnęła ze śmiechu na żenującą minę prawniczki. Przyjęła
słodkości jako wałówkę, pozwalając jasnowłosej na
zanurkowanie w jej łóżku. Sama zaczęła przygotowywać
gorącą czekoladę, bo przeczuwała wieczór gorzkich zażaleń.
Przynajmniej raz w tygodniu urządzały sobie sesję, która
miała uwolnić je od złej energii.
Rozłożona plackiem Imada
delektowała się ciepłem, gdy pod poduszką wymacała spory kawałek
materiału. Była przekonana, że to piżama z nadrukiem postaci z
kreskówki. Jednak po rozłożeniu jej oczom ukazały się
granatowe męskie bokserki w zieloną kratkę. Zapomniała o
zmęczeniu, rycząc dziko ze śmiechu.
- Fumi-chan, to nie mój
rozmiar – przyłożyła gatki do siebie, lecz zielonowłosa wyrwała
je, wciskając przyjaciółce kubek z napojem.
Usadowiła
się na bujanym fotelu, podkulając nogi.
- Wyglądasz strasznie –
zdmuchnęła gorącą parę.
- Taaa. I nie będę tego zwalać na
postrzelonego szefa. Dziwaka, który się do mnie przyczepił,
bo przecież taka zajebista jestem. No i świra wysyłającego mi kwiaty
anonimowo oraz wdowca szarpiącego się z teściową o córkę
– owinęła się kołdrą.
- Chwila – Yoshida odstawiła kubek
na podłogę. - Szef, czyli Kunzite, a reszta?
- Ten drugi, to
białowłosy maniak dla którego od dziś pracuję. Trzeciego
na oczy nie widziałam, poza kopcem frezji zawalających mój
gabinet.
- Na pewno się nie podpisał? - nie dowierzała.
Za
dobrze wiedziała, jaka Chou potrafi być roztargniona.
-
No...Było „U”.
„Głuptasie. To...Ech...” -
odwróciła głowę, aby nie dać po sobie poznać, że dla
niej pan od kwiatów to żadna niespodzianka.
- A czwarty?
-
Taiki Kou. Wiesz, ten piosenkarz. Prowadzę jego sprawę.
-
Serio?! - brązowooka zeskoczyła z fotela, siadając na podłodze. -
Uwielbiam piosenki Three Lights! Ale Ci się poszczęściło.
-
Nooo – potwierdziła sarkastycznym mruknięciem.
- Aya-chan,
uszy do góry. Ja i Saphir zapraszamy Cię jutro na
imprezę.
„Ja? Z nimi? Jako kto? Szofer, czy może
asystentka. Na jedno by wyszło.” - „ucieszyła się” na
myśl, iż całą noc spędzi z zakochaną parą, przyssaną do
siebie jak dwie pijawki.
- Aha – burknęła.
Fumiko mrugnęła
ostrzegawczo, by nie próbowała szukać wymówki, gdy
jej telefon wydał krótki dźwięk, migając żółtym
światłem. Odebrała sms-a i momentalnie nastrój prysł. Nie
miała pojęcia, która część ciała swędzi ją bardziej,
ale Ayane nie mogła być w tej chwili w jej mieszkaniu!
- Chou...
- bawiła się nerwowo warkoczem. - Zmiana planów...
-
Romeo przyjeżdża? Nie ma sprawy, zmywam się.
Yoshidzie ulżyło,
że przyjaciółka łatwo połknęła haczyk oraz nie
wywęszyła kłamstwa. Po jej wyjściu modliła się do wszystkiego w
co wierzyła, aby Imada nie wpadła na tego, kogo naprawdę się
spodziewała. Miała wrażenie, iż upływają godziny i dostanie
obłędu. Tylko jeden facet mógł wywołać tyle szumu.
Już
z pierwszym dźwiękiem dzwonka wpuściła blondyna, niczym tajny
agent sprawdzając korytarz.
- Ona tu była! Rozumiesz?! -
naskoczyła na niego.
- Nie minęliśmy się, więc nie histeryzuj
– podał jej płaszcz, swobodnie wchodząc dalej.
- Wysłałeś
jej kwiaty.
- Domyśliła się, że są ode mnie? - w jego
szmaragdowych tęczówkach zamigotały iskierki nadziei.
-
Nie! Inaczej poderżnęłaby Ci gardło. 5 lat, to kawał czasu. Nie
sądzisz?
- Racja... - odparł lakonicznie, a dziewczyna podsunęła
mu pod nos talerz z ciastkami.
- Chcesz? Chou robiła. Chociaż
tyle będziesz z niej miał.
- A Ty nadal nie umiesz gotować.
-
Usui Takumi!!!
Będę pierwsza. :D
OdpowiedzUsuńUwierz mi za te tasiemce to mam Cię ochotę mocno przytulić. Zacznę od końca, bo tam się pojawił Usuiii. Pewnie nie tylko ja cieszę się, że tu też pojawił się przystojny blondyn. Z nim Chou będzie miała wesoło. :D A widzę, że jak Emi chce to potrafi. Dużo prościej byłoby gdyby więcej fochów już nie stroiła, a babcia nie gadała jej tylu bzdur. Na rozprawie oczywiście trzymam kciuki za Taikiego. Jeju już chcę następny rozdział...
"- Chcesz? Chou robiła. Chociaż tyle będziesz z niej miał.
- A Ty nadal nie umiesz gotować.
- Usui Takumi!!!"
Piękne zakończenie. :D
a to dobrze że cie rozbawiłam :D Ciągle poprawiasz mi humor rozdziałami a to rewanż ;)
OdpowiedzUsuńJestem tak rozanielona ostatnią częścią, że lepszego koma napiszę jutro. Bosko! Minaa ma racje, piękne zakończenie.
Sylwia
Nie miałam wcześniej czasu ale musze ci powiedzieć, że przeczytałam ten rozdział kilka razy i nasycić się nie mogę.
UsuńSpokojnie, oddychaj :) :D Żartowałam :)
UsuńAle mówiłam, że będziesz zadowolona ;)
Cud i mód! Zamiast Fumiko to zacznę histeryzować bo jest kto? Usuiiii!!! Chłopak miał wejście. On nie da sobie odebrać Chou i będzie gorrrąco! Też cie normalnie wyściskam za ten rozdział i już chcę następny. Błagam Plisss :d :d
OdpowiedzUsuńSyrenka
Ech, za tydzień będzie. Wykończona jestem i muszę zregenerować siły :)
UsuńScenka Emi z Taikim taka urocza, że jak nie mam za grosz instynktu rodzicielskiego to aż się ciepło na ser duchu robi:)
OdpowiedzUsuńU Yatena i Miny chyba dobrze:D Życzę im jak najlepiej, ale… Akane:/
A Di co po głowie chodzi… Eh, chyba sama do tego nie dojdę:/ Jeszcze Usui:D… Jaaaa, ale się narobiło;P
Z tym instynktem to mnie rozwaliłaś :D
UsuńOj, z Di to na pewno nic nie wymyślisz :) Pokomplikowałam nieźle, ale zobaczysz. Jako, że jesteś jego fanką, to może Ci się to nie spodobać :)
Tylko mi go nie ubij;P
UsuńNieee! :D W żadnym wypadku. Nikogo na pewno nie uśmiercę :) To będzie zakończenie jak zwykle w moim stylu. Przy "Postaw Vabank" dziewczyny nie trafiły z końcówką i tu myślę, że też wam się nie uda :D Chyba...:D
UsuńZaczne po kolei, bo tak pięknie napisałaś, że komentarz musi być porządny ;)
OdpowiedzUsuńRozczuliłam się czytając pierwszy fragment. Taiki jest bardzo dobrym ojcem, kochającym, opiekuńczym i troskliwym. Sąd musiałby zwariować jeśli odebrałby mu opiekę nad Emi. Zgodzę sie z poprzedniczką, że mała jak chce to potrafi. Uczuć nie da się oszukać, a ona kocha tate i z nim chce być. Babci też potrzebuje, ale nie tak jak Saeko sobie wyobraża. Jej brakuje rozumu, bo nie widzi, że wyrywa małą dziewczynkę ze środowiska w którym sie dobrze czuje i jest kochana. To smutne i straszne :( Nie miałabym nic przeciwko gdyby Thea i Taiki ze sobą byli. Oni też zasługują na szczęście.
Minako i Yaten to małżeństwo, które nigdy się nie nudzi. Oni to mistrzostwo świata w twoim wykonaniu i jak ktoś się przyczepi, że do siebie nie pasują to odsyłam prosto na tego bloga. Oni są zakochani po uszy i pokazujesz to bez zbędnych ozdobników.
Ayane to postać w 100% autentyczna, że mogłabym ją poznać gdyby istniała. Di zacięcie walczy, ale to typ zdobywcy. Szkoda tylko, że pojawiła się przeszkoda. Ten Usui to poważne zamiary ma i to może być długa walka. Tylko niech krew się nie poleje ;)
Co dodać jeszcze...Jakość świetna, dialogi rewelacyjne. Napisz książkę i ją wydaj ;)
Hihihi :) Nie, ja i pisanie książek?! Coś tu nie bardzo :D Ale to i tak miły komplement.
UsuńNo...Usui to Ci powiem bardzo poważna sprawa. Oj nie wiem, czy się krew nie poleje :D
A dlaczego nie? Masz smykałkę, talent, pomysły, wyobraźnię. Jakbyś trafiła w dobre ręce. Ja kupiłabym twoją ksiażke ;)
UsuńTo poważna sprawa ten Usui. Mam się bać? :d
" - Była tu jakaś siksa z ADHD – zgarnął kosmyk włosów z czoła Miny.
OdpowiedzUsuń- No i co?
- Mam zeznawać w sprawie Taikiego.
- To chyba dobrze.
- Pewnie! Wreszcie powiem tej starej rurze, co o niej myślę.
- Kto to jest stara rura? - Mai wychyliła się zza oparcia sofy.
- Bab...
- Yaten!!! " Powalił mnie ten dialog. Cała część z Minako i Yatenem jest superowa. Kocham ich i u Ciebie są tacy jak powinni być. Teraz podkręciłaś temperaturę, że u każdej pary coś się wydarzy i cały czas snuje domysły co to może być. Weny kochana :))))
A dziękuję. Ja się najbardziej cieszę, że przemawiają do Ciebie M/Y ;)
UsuńKunzite to dobry numer. Di musi mu dobrze płacić, bo ot tak nie powiedziałby mu wszystkiego o Ayane.Współczuje jej :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Emi się opamiętała. Taikiemu bedzie łatwiej. A nową postać kojarzę, to ciacho jest. Same przystojniaki u ciebie! :D
Co nie? Ja się samymi ciachami otaczam :D
UsuńMam nieodparte wrażenie, że z kolejnymi rozdziałami zamiast cokolwiek się wyjaśnić, staje się jeszcze bardziej poplątane. Niczym słuchawki, czego szczerze nienawidzę.
OdpowiedzUsuńPod ostatnim postem nawet starałam się zgadywać kim może być tajemniczy "U". Teraz widzę, że nawet za milion lat bym tego nie odgadła. Mniemam, iż jest to całkiem nowa postać, o której wspominałaś niedawno. Tak? ;) Zastanawia mnie, co wyniknie z tego nowo powstałego trójkąta, zwłaszcza, że każdy z nich ma wyjątkowo gorący temperament. Przede wszystkim Diamand i Ayane, o Usumi jeszcze nie mogę tego powiedzieć. Wlasnie, jak o Diamandzie mowa. Kocham Cię za scenę w kancelarii i tekst o rodzeniu dzieci, który miał być przeznaczony dla Kunzite. Zresztą, lubię tego faceta w Twoim wydaniu, naprawdę. Jest tak niesamowicie sympatyczny, że aż chce się go zaprosić na rodzinny obiad.
"Przebudził się, gdy poczuł miękkie wargi na policzku.
- Słaba gra wstępna, Aino-san – przeciągnął się leniwie." - za to również Cię kocham. Takiego Yatena pokochałam i za takim tęskniłam, choć następne zdanie informujące o tym, że odezwał się do Miny w taki sposób, ponieważ miał dobry humor, nieco mnie zasmuciła. Wiem, że ostatnio jest dla niej wsparciem, ale czasami mam dość tego humorzastego faceta. Oby w tym związku było już tylko lepiej, bo są oni moją pierwszą prawdziwą miłością.
Cieszy mnie fakt, iż Emi porzuciła swoje alter ego rozwrzeszczanego i rozpieszczonego bachora i na powrót stała się dziewczynką, którą można pokochać, gdy tylko na to pozwoli. Nie mam pojęcia, co nawygadywała jej babka, ale z pewnością powinno się ją za to powiesić. I to za uszy, co by bolało bardziej. Może i nie skrzywdziła dziewczynki fizycznie i chciała dla niej jak najlepiej, przynajmniej we własnym mniemaniu, ale niewątpliwie wyrządziła jej pewne krzywdy emocjonalne. Już samo to, że dziewczynka boi się, że zostanie odesłana od ojca za złe lub niepożądane przez niego zachowanie. Aż serce się kraje. Czego nie potrafię znieść, to krzywdzenia dzieci i zwierząt. Ani jedne ani drugie nie potrafią się bronić i często opowiedzieć o własnej krzywdzie. Dlatego też nie lubię babki dziewczynki. Za to, co zrobiła jej samej oraz Taikiemu, który również znalazł się w nowej sytuacji, gdy po śmierci Ami musiał na nowo odbudować swój świat i znaleźć w nim miejsce dla jeszcze jednej córki. I, nawiasem mówiąc, uwielbiam Mizuki. Jest taka ciepła i otwarta. Oby siostry się polubiły.
A Imada niech utrze nosa wrednej Saeko ;)
Pozdrawiam ;*
Hihihi :) Poplątałam, poplątałam:) Ale żeby potem rozplątać ;) Moja w tym głowa, żebyście się niczego nie domyśliły :D
UsuńTak, Usui to właśnie ta nowa postać. Czyli już mamy całe trio: Ayane, Usui'a i Fumiko :) Oni pojawiają się w opowiadaniu, które piszę z Miną i stąd kilka czytelniczek odgadło ;)
Relacjami Minako i Yatena nie musisz się martwić (poza Akane naturalnie). To zdanie jest odczuciem Miny, bo ona była przyzwyczajona, że zwracał się do niej "Aino-san", a jak są małżeństwem od tylu lat, to gdzieś się to zatarło. On w zasadzie będzie dla niej wielkim wsparciem i się nie ugnie. Zwłaszcza, że po następnym rozdziale zacznie coś podejrzewać i naprawdę w końcowych scenach spisze się na medal.
Tak. Scena z Taikim i Emi była dla mnie najtrudniejsza. Samej mi się chciało płakać, ale to ich na nowo do siebie zbliżyło. Bo przed śmiercią Ami naprawdę łączyły ich silne więzy i Saeko się przekona, że tego nie da się rozerwać. Taiki to bardzo ciepły facet. Emi zawsze była jego oczkiem w głowie, a Mizuki od razu podbiła jego serce. Ma teraz dwie królewny i to mu daje siłę, żeby nie poddawać się;)
Ach, Imada to jeszcze nawywija ;) :*
Nie widzisz tego, ale właśnie szczerzę się jak głupia do monitora komputera, czytając o przyszłym zachowaniu Yatena. Czuję, że ten facet na nowo podbije moje serce, utwierdzając mnie w przekonaniu, że to miłość na całe życie ;)
Usuń;*
Ja tym bardziej się cieszę :D Pewnie jeszcze nie raz tu nawywijam, ale nie na tyle, by skrzywdzić Minako i Yatena ;) :*
UsuńZapraszam na smak-uczucia.onet, gdzie pojawił się nowy rozdział ; )
OdpowiedzUsuńOOoooo i nowy u Ciebie, a ja nie wiedziałam :( przeczytałam a komentarz dłuższy się pojawi jak tylko znajdę chwilkę :)
Kochana co z rozdziałem? :/ Nic sie nie pojawia co mnie martwi :/
OdpowiedzUsuńWszystko w porządku. Po prostu mam dużo pracy i nie wyrabiam się, dlatego będę zmuszona pisać rozdział na raty. Nie wiem, kiedy go opublikuję, ale obiecuję, że będzie długi.
UsuńJak masz jakieś pytania, to możesz pisać na maila. Zawsze szybciej odpowiem, bo pocztę prędzej sprawdzę, niż tu wejdę :)
Twój blog został nominowany do L.B.A. Więcej informacji na mojej stronie.
OdpowiedzUsuńhttp://zgubione-serce.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-awans.html