Im dłużej piszę to opowiadanie, tym bardziej jestem skłonna, żeby miało więcej rozdziałów. Jakoś się tak za bardzo przywiązałam i za dużo widzę scen, które chciałabym opisać. Ech, teraz nawet nie jestem wstanie powiedzieć, ile będzie mieć ostatecznie rozdziałów:) Chociaż najdziwniejsze jest to, że epilog mam rozpisany. Wariactwo :D :D :D
Pierwszy
dzień grudnia okazał się dla mieszkańców Tokio dość
łaskawy. Lekki mrozek szczypał w policzki, lecz na ulicach wciąż
dominowały odcienie szarości. Jeszcze nie panowała świąteczna
atmosfera, ale siedząca na parapecie Usagi już rozmyślała o
pierwszej gwiazdce, podziwiając przy okazji nocną panoramę miasta.
Srebrny sierp księżyca harmonizował się z blaskiem latarni,
oświetlając całą stolicę. Tsukino podkuliła kolana, opierając
na nich brodę, a długi śnieżnobiały szlafrok zsunął się z jej
zgrabnych nóg, dotykając końcem podłogi. Byłoby piękniej,
gdyby ludzie mieszkający pod jednym dachem nie udawali, że są
sobie kompletnie obcy. Przez rok planowała idealny, świąteczny
wieczór, tylko teraz nie miało to najmniejszego znaczenia.
Ikuko ciągle chodziła nadąsana, dlatego też ciężko było
wyobrazić sobie luźną, rodzinną pogawędkę. Wahała się, czy
dzwonić do taty i prosić go, by przyjechał razem z Shingo. Jakoś
nie za specjalnie chciała tłumaczyć, co doprowadziło do
ochłodzenia stosunków miedzy nią, a mamą. Strach pomyśleć,
jaka byłaby reakcja pani Tsukino na wieść, iż Chibiusa jest córką
Mamoru. Kobieta znała wygodniejszą część prawdy. Nikt nie
zamierzał robić z Rei potwora, a oficjalnie małżeństwo Kou
zaopiekowało się różowowłosą ze względu na przyjaźń z
Hino. Skłamali, iż nie znają biologicznego ojca, ale to
rzeczywiście było dla dobra dziewczynki.
Blondynka oparła
głowę o ścianę, machinalnie przykładając dłoń do zimnej
szyby. Zapatrzyła się w jeden punkt i wzdrygnęła się nagle, gdyż
zobaczyła odbicie Seiyi, a potem poczuła jego ciepłą rękę na
swoim kolanie. Zawsze lubiła ten wyjątkowy dotyk, więc gdy
odwróciła się, posyłając mu śmiech zarezerwowany
wyłącznie dla niego, spodziewała się uścisku. Potrzebowała tego
i tylko on mógł jej pomóc. JednaK zdziwiła się, kiedy
od razu ją pocałował, obejmując biodra i przyciągając do siebie
tak, by nie było między nimi nawet milimetra odstępu.
Ściągnął z niej szlafrok i uniósł do góry, nadal
żarliwie całując. Koronkowa, czarna koszulka podniosła się
jeszcze wyżej, lecz złotowłosa nie mogła skupić się na niczym
innym, poza przystojnym mężczyzną, któremu raczej nie dało
się odmówić.
Opadli oboje na łóżko, a Usa
pomogła brunetowi zdjąć podkoszulek, który wylądował na
dywanie. Robiło się coraz przyjemniej, bo Seiya obdarował
pieszczotami szyję ukochanej, schodząc niżej językiem. Natomiast
Tsukino odpływała przez napływającą rozkosz i czar prysł,
ponieważ ktoś zapukał. Para zastygła, a granatowooki położył
palec na ustach żony.
- Usagi, śpisz?! - odezwał się głos
Ikuko.
Kou uśmiechnął się łobuzersko, zabraniając
błękitnookiej mówić.
- Śpi jak zabita! - odkrzyknął.
-
Na pewno?!
Parsknął ze śmiechu, chowając twarz w pościel. Co
jego teściowa konkretnie miała na myśli? Czyżby w jej słowniku
istniało kilka definicji „śpi jak zabita”? Jakby się uprzeć,
to przed tym można by było rozpatrzeć „drzemie” lub „śpi
jak suseł”, a po tym to zostaje już chyba tylko „śpiączka”.
-
Osobiście sprawdzałem! - śmiał się dalej.
Tsukino wtuliła
się w męża, hamując chichot.
- Aha...To dobranoc! -
granatowowłosa poddała się i zostawiła ich w spokoju.
- Na
pewno będzie – oparł cicho, Lustrując złotowłosą pożądliwym
wzrokiem.
- Co Ty wyprawiasz? - zapytała, jeżdżąc palcami po
jego torsie.
- Nie podobają Ci się moje przeprosiny? - zsunął
ramiączko jej bielizny.
- Czekam na punkt programu – znowu
odpłynęła, czując jego dłonie na swoich pośladkach...
Wąska smuga porannego światła padła na nagie ciała śpiącej
pary. Kobieta przebudziła się z błogim uśmiechem i żałowała,
iż noc minęła tak szybko. Pocałowała ukochanego tak, by go nie
obudzić, a potem wyślizgnęła się z łóżka. Przynajmniej
ze strony Seiyi pojawiło się zielone światło, dlatego nie musiała
się martwić, że będą skłóceni.
Odświeżona zeszła
do kuchni, schylając się do lodówki po mleko. Rozstawiała
na stole talerze, gdy długowłosy oplótł jej talię silnymi
rękoma i zakołysali się, chichrając donośnie. Zrelaksowana Usa
przylgnęła do niego plecami, wdychając zapach żelu pod prysznic.
Dawno nie było w ich domu leniwego, a zarazem przepełnionego
czułością ranka.
- Chcesz, żebym pogadał z Twoją mamą? -
zapytał po chwili przyjemnego milczenia, bawiąc się włosami
blondynki.
- Zrobimy to razem, dobrze? - wykręciła się przodem,
uwieszając się mu na szyi.
- Dla Ciebie wszystko – śmiał się
w duchu z siebie samego, gdyż czuł się jak nastolatek i radość,
która go rozpierała od środka, była porównywalna do
tej sprzed kilkunastu lat, kiedy Sailor Moon wybrała
jego.
Rodzeństwo Kou przyszło na śniadanie, zastając rodziców
przytulonych oraz wpatrzonych w siebie jak w obrazek. Kroki
dzieciaków wyrwały ich z krainy marzeń, a rozbawiony Ichiro
szturchał siostrę.
- Młody, z czego się cieszysz? - muzyk
udawał, że jest zły.
- Z niczego – chłopiec zapchał buzię
czekoladowymi kulkami. - Ale w nocy ktoś jęczał. Jakby go coś
bolało – wyjaśnił, nabierając na łyżkę kolejną
porcję.
Tsukino wypuściła szklankę prosto do wody, a piana
rozprysła wokół zlewu. Prawie zapadła się pod ziemię,
czerwona po samą szyję. Z kolei brunet uśmiechnął się pod
nosem, widząc zawstydzoną żonę.
- Mam nadzieję, że nic Cię
nie bolało, Odango – szepnął do niej i oberwał mokrą pięścią
w brzuch.
- Ichi-chan, do szkoły! - błękitnooka starała się
ukryć zażenowanie.
- Nie skończyłem jeść – chłopiec
oburzył się. - Otou-san!
- Młody, bez dyskusji.
Mały Kou
liczył, że tata weźmie jego stronę. W końcu poczłapał przebrać
się, chociaż obowiązek pójścia do szkoły był dla
10-latka najgorszą atrakcją dnia.
Lider Three Lights
wykorzystał wyjście synka i powiedział coś Usie na ucho, zerkając
na nieobecną duchem Shonę.
- Chcieliśmy z Tobą porozmawiać –
usiadł razem z żoną na przeciw córki.
- Hę? -
dziewczynka ocknęła się z zamyślenia.
- Nie może być tak, że
Ty przed nami ukrywasz prawdę lub my przed Tobą – zaczął
spokojnie, bo nie chciał, by jego słowa brzmiały karcąco.
-
Tata ma rację. Musimy rozwiązać pewne sprawy, zanim zajdą za
daleko.
- O co właściwie chodzi? - brunetka odstawiła szklankę
z sokiem.
- Sprawdziłem, że ani razu nie byłaś na angielskim.
Przedwczoraj przyjechałem po Ciebie wcześniej i widziałem jak
wychodzisz ze szkoły, a potem idziesz na przystanek autobusowy.
Dojechałaś na osiedle studenckie i kręciłaś się tam. Nie mam
pojęcia, czego szukałaś, ale nam należą się
wyjaśnienia.
12-latka skuliła się, mimo iż dotarło do niej,
że kłamać dłużej nie może. Najlepiej było przestać dusić
przykrości w środku.
- Próbowałam odnaleźć Elzę –
nareszcie przeszło jej to przez gardło.
Małżeństwo popatrzyło
na siebie w szoku.
- Po co? - błękitnooką zabolało, że
pierworodna wolała byłą nianię.
- Słyszałaś moją rozmowę
z babcią? - czarnowłosy odgadł bez problemu.
Mała pokręciła
twierdząco głową.
- Chciałam usłyszeć jej zdanie. Ona
obiecała, że nigdy nie skłamie i...Musiałam z nią pogadać.
- Dlaczego? - Tsukino załamał się głos.
- Bo was
kocham i chcę z wami zostać.
****
Zziębnięta
Minako stała przed szkoła, pocierając zmarznięte dłonie jedna o
drugą. Czekała na Yatena, aż w końcu zaczęła maszerować, by
choć trochę się ogrzać, gdy ktoś dotknął jej pleców.
Była zaskoczona, że widzi akurat Akane i nie mogła też
powiedzieć, żeby lubiła tę dziewczynę. Raczej obojętność
przeważała w odnoszeniu się do niej i może dlatego ambitna
nastolatka próbowała za wszelką cenę zwrócić uwagę
swojej idolki.
- Konnichiwa, Minako-san – zaszczebiotała,
nachalnie przysuwając się do Wenus.
- Witaj, Akane-chan. Co Ty
tu robisz?
Zielonowłosa nie chodziła do liceum w którym
pracowała, więc to było co najmniej podejrzane.
- Przyszłam do
chłopaka – szarpnęła za ramię ognistowłosego i kobieta dopiero
zauważyła jego obecność, rozpoznając zarazem swojego ucznia.
-
Arata-kun, nie spodziewałam się.
- Sensei... - młodzieniec
zawstydził się.
- W porządku, taki żart. No, nie tkwijcie tu
tak. Zbierajcie się już.
- A pani? - 18-latka znacznie bardziej
zainteresowała się nią, niż domniemanym amantem.
- Yaten zaraz
przyjedzie. Nie martw się.
Hattori przestała się uśmiechać na
wzmiankę o srebrnowłosym. On zawsze działał na nią niczym zimny
prysznic i szczerze go nienawidziła. Jego profesjonalizm wręcz
raził, uwydatniając przy tym jej opieszałość oraz brak
doświadczenia. Zupełnie inaczej pracowało się z Seiyą, ponieważ
on miał luźniejsze podejście. Natomiast młodszy Kou wydawał
polecenia z prędkością karabinu maszynowego. Wyżej, niżej,
głośniej, ciszej. Brakowało tylko skacz, leż, turlaj się i
szczekaj. Praca z nim była cholernie trudna. Satysfakcjonowała
chyba tych najwytrwalszych, ale Kou zawsze musiał coś poprawić.
Nawet jego ślubna ledwo zniosła mordercze treningi i chociaż efekt
przerósł oczekiwania, ona skreśliła ze swojej listy bycie
piosenkarką.
Młodziutka Akane z uporem podeszła do sprawy i na
początku znosiła humory muzyka. Podobno cel uświęca środki, a
jej zamarzyły się bliższe relacje z Aino. Fantazje na te,at
przyjaźni z gwiazdą przerodziły się w chore urojenia.
- Mogę
panią zaprosić na kawę? - srebrzystooka nie znała umiaru w
podlizywaniu się i blondynka poczuła się osaczona.
Ze strachem
w oczach wypatrywała samochodu męża. Niestety on nie nadjeżdżał,
a on test na asertywność oblała z kretesem.
- Teraz?
Wiesz...Śpieszę się...
- No to jutro.
- Jutro odbieram
dzieci ze szkoły. Potem zakupy i dzień z głowy.
- Odwiedzę
panią w domu. Nie widzę problemu – zawzięcie rzucała nowe
pomysły i błękitnooka nabrała powietrza.
Na jej szczęście
zatrąbił klakson, a zielonooki wybawca pomachał do niej.
-
Trzymajcie się dzieciaki! - pognała do auta.
Yaten pocałował
żonę w rękę i zamienili parę słów, nim odjechali.
-
Nie pasują do siebie – licealistka doszła do fatalnego wniosku.
-
Pogięło Cię? - Arata schował ręce do kieszeni, pociągając
nosem.
Jemu zimno również dało się we znaki.
- Nie
pytałam o zdanie! Dzwoń! - wepchnęła mu komórkę.
- Do
kogo? Odbija Ci coraz bardziej – czerwonowłosy miał powoli dość
spółki z koleżanką.
- A do kogo dzwoniłeś ostatnio?!
No dalej! Płacę i wymagam! Nie chcesz być asystentem gwiazdy? Jak
zostanę sławna, to nie zapomnę o Tobie.
„Póki co,
to jestem asystentem wariatki.”
****
Fala
gorąca uderzyła w zmarzniętą dziewczynę, kiedy wbiegła do
kancelarii, trzaskając drzwiami z impetem i aż dziw, że ściana
nie pękła. Berthier była zajęta swoim ulubionym zajęciem, czyli
oglądaniem świeżo pomalowanych paznokci. Dzięki temu czajnik nie
był okupowany, więc można było naparzyć herbaty na zapas, a
potem przykleić pupę do kaloryfera. Odkąd ogrzewanie w skromnej
kawalerce blondynki regularnie nawalało, w akcie desperacji grzała
się, gdzie popadło. W ostateczności mogła zwalić się na głowę
Fumiko i zająć na kilka nocy kanapę. Ewentualnie, gdyby nowy „pan
idealny” odbywał nocny dyżur, zagościłaby w sypialni. Z drugiej
strony nie chciała wchodzić facetowi w paradę, podczas tak zwanego
okresu próbnego. Ponoć w skali od 1 do 10 miał wysokie 20,
ale wolała nie wiedzieć na podstawie czego jej przyjaciółka
przyznawała punkty. Zresztą, abstynencja wcale nie była zła. Czy
na tej ziemi tylko mężczyźni sprawiali, iż kobiety bujały w
obłokach? Przecież istniały nie najgorsze zamienniki, na przykład
alkohol. Zdecydowanie tańszy do kupienia, niż utrzymanie niejednego
samca. No i butelka drogiego, czerwonego wina nie zadawała zbędnych
pytań, typu: „Co na obiad?” albo „Mam jeszcze czyste
koszule?” Prawniczka uznawała regułę, że na głupie
pytania, są głupie odpowiedzi. Miłośnika domowych obiadków
wysyłała do McDonalda, a brudne koszule radziła oddawać do
secondhandów. W dodatku po ostatniej, wielkiej miłości
spuściła uczucia w kanał i została zdeklarowaną feministką.
Najchętniej każdemu facetowi wsadziłaby petardę w rozporek.
Ayane do woli korzystała z grzejnika, kiedy z gabinetu Kunzite
wyszła rycząca 40-tka z uśmiechem droższym, niż diamenty i
brylanty razem wzięte. Jej biodra w obcisłych spodniach kołysały
się tam i z powrotem, a ściśnięta czarnym gorsetem talia
wyglądała, jakby ją ktoś przez pomyłkę wstawił w obce ciało.
Piersi rozmiaru D wypłynęły z przyciasnego wdzianka, dlatego
blondynka zerknęła dla porównania na swój dekolt, a
potem zasunęła do końca sweter. No cóż, trzeba było
zainwestować w push-up.
Klientka przeszła obok niej i od razu
wyczuła, że kaszmirowa apaszka wokół jej szyi musiała brać
kąpiel w drogich perfumach. Imada kojarzyła ten zapach, lecz
wiedziała, iż nigdy nie sięgnie do półki na której
stały. Na widok ceny portfel sam wyskakiwał z torebki.
Zamożna
paniusia wyszła i fiołkowooka zębami otworzyła saszetkę kawy
3w1. Kunzite stanął przed nią, szczerząc zęby w szerokim
uśmiechu.
- Kolejna szczęśliwie rozwiedziona, a przede
wszystkim obrzydliwie bogata? - zapytała ironicznie.
- Jak
zobaczysz kwotę, którą przelała na konto kancelarii, to też
ją polubisz.
- Ha! Jeśli starczy na ratę mojego kredytu, to
mogę się do niej zwracać per księżna Diana – wlała wrzątek
do szklanki.
- Co Ty taka kłująca? Masz okres, czy co?
-
Słuchaj, kolego – położyła ręce na biodrach, tupiąc nogą. -
Ja nie mieszkam z mamusią, która mi sprząta i podstawia pod
nos przetarte przez sito zupki.
- To się wprowadź do mnie.
Mamusia się ucieszy.
- Jestem lesbijką.
- To się nie
ucieszy. Dobra – klepnął długowłosą w ramię. - Ayane, teraz
na poważnie. Masz szansę wykazać się i zostać pracownicą numer
jeden.
- Wystawisz mnie na aukcji internetowej?
- Nie zgadłaś!
- dał jej pstryczka w nos. - Yamato Diamand zgłosił się dziś do
nas i nie wyobraża sobie, by ktokolwiek inny prowadził jego sprawę,
poza Tobą!
Usta dziewczyny wygięły się w dół.
- Nie
ma mowy – wymamrotała oschle, łapiąc za szklankę.
-
Słucham?! - białowłosy modlił się, żeby się przesłyszał.
-
Nie i koniec! Na ile języków mam Ci to przetłumaczyć?!
-
To chyba Ty czegoś nie zrozumiałaś. Obowiązuje Cię umowa, czyż
nie?! W dodatku fuksem trafia Ci się prościzna! Jakiś spadek, czy
coś. Dziewczyno, kretyn by nie odmówił!
- Super, to konik
Berthier!
- Konik? Ja nie mam żadnego konia – niebieskowłosa
zrobiła minę słodkiej idiotki.
- Skądś Ty ją wytrzasnął? -
Imada przerzuciła oczami.
- Mniejsza o to! Ayane, mówię
do Ciebie...
- Nie zgadzam się.
- Myśl o kancelarii.
-
Właśnie to robię. Dlatego pan Yamato dostanie profesjonalną
poradę od Berthier.
- On chce Ciebie! - mężczyzna był gotowy
upaść przed nią na kolana, aby tylko się zgodziła.
- Ja też
dużo rzeczy chcę. Na przykład nowy samochód. Od mojego
gruchota niedługo nawet taczki będą szybsze. W końcu wypożyczę
sobie wielbłąda.
- To też kosztowny wydatek – Berthier
zawzięcie równała paznokcie pilniczkiem.
- Widzisz? Nawet
na wielbłąda mnie nie stać, chociaż tańszy w utrzymaniu. Żarłby
trawę pod blokiem i administrator nie płaciłby ogrodnikowi.
-
Do jasnej cholery! Przestańcie obie! Imada, ostrzegam Cię. Jutro
masz spotkanie z Yamato.
- A zobacz, co ja na to – Chou
wyprostowała środkowy palec i z dzikim chichotem uciekła do
siebie.
Zahamowała w progu, ponieważ w środku porozstawiane
były kwiaty. Wszędzie, gdzie sięgał wzrok stały frezje. W życiu
kilka razy odebrało jej mowę, a tym momencie totalnie zgłupiała.
-
Co u licha? - wypowiedziała półszeptem.
Na biurku leżał
bilecik, ale po otwarciu go niewiele się zmieniło. Na karteczce
wydrukowano tylko „U”.
Fragmencik z Usagi i Seiyą gorący. Normalnie dostałam wypieków :D Najważniejsze, że oni się pogodzili i oby pokonali resztę przeszkód. O Minako to jestem przerażona. Akane to naprawde wariatka! Co z tego wyjdzie? Gdzie ona dzwoniła?! Ostatnia cześć bomba! Chou jak jest sobą to wymiata. Kocham ją ale to wiesz. Wiem kim jest U! :D Dawaj go prędzej! Jedno pytanie mam. Kiedy Kimi Dake Wo?
OdpowiedzUsuńSylwia
W takim razie kolejny rozdział częściowo Cię ucieszy;)
UsuńA co do KDW. Minaa była chora i dlatego się to wydłuża. Ostatni rozdział pisałam ja i nie chcę ciągle narzucać mojej koncepcji ;) Zresztą, jak piszemy obie to obie ;) No i ja uwielbiam KDW oczami Miny ;)
ja też uwielbiam ale nie da się przyspieszyć?
UsuńTo ty wrzuć rozdział tu ;D Tu też dawno nic nie było :p
Ale żeś teraz dała! ;D Dawno rozdziału nie było ;D
UsuńPostaram się nie palnąć nic głupiego :) Nie wiem jak dajesz rade pisać tak długie rozdziały i regularnie je dodajesz. Jakościowo są świetne i jeden przebija drugi. Tu juz na wstępie podnosisz ciśnienie. Chyba nie oparłabym się Seiyi jak mnie by tak przepraszał :D Zazdroszczę Usagi, bo za męża prawdziwe ciacho. Dobrze, że Diamand wolny.
OdpowiedzUsuńW drugim fragmencie mam podobne odczucia co poprzedniczka. Coś złego wydarzy się u Minako i Yatena :( A ty potrafisz namieszać.
Na końcu się odprężyłam. Z ręką na sercu przyznaję, że czyta się ciebie jak dobrą kobiecą literaturę. Naprawdę. Opisy lekkie, szczegółowe, zabawne. Nic, dodać, nic ująć. Kunzite jest fajny, lubie go u ciebie. Dialogi wisienka na torcie.
"- Widzisz? Nawet na wielbłąda mnie nie stać, chociaż tańszy w utrzymaniu. Żarłby trawę pod blokiem i administrator nie płaciłby ogrodnikowi.
- Do jasnej cholery! Przestańcie obie! Imada, ostrzegam Cię. Jutro masz spotkanie z Yamato.
- A zobacz, co ja na to – Chou wyprostowała środkowy palec i z dzikim chichotem uciekła do siebie." - tekst rozdziału. A końcówka zaskakująca. Kim jest U? To na pewno nie Di. Chyba, że coś poplątałam.
No to się ciesz, póki on jest wolny ;D Żartuję, a przez przypadek jeszcze coś zdradzę. Wszystko nabiera rumieńców, no i liczę, że nie zawiodę końcem. W każdym bądź razie będę się starać, ale każdemu nie dogodzę choćby nie wiem co :)
UsuńNic nie poplątałaś i jeszcze nie możesz wiedzieć, kim jest "U". Chociaż...Nieee, nie powiem! Hihihi:D Trzeba czekać. Pozdrawiam :)
Ja też się zachwycam dopracowaniem Twoich rozdziałów:)
OdpowiedzUsuńI zastanawiam coś Ty z tym Di wymyśliła… Wydawało mi się na początku, że może od niego te kwiaty, a tu proszę… U. :D
A z Seiyą i Usagi to już myślałam, że Ikuko zacznie im pod kołdrę zaglądać;P
Hahaha:D To Seiya zostałby wtedy mordercą i poszedłby do kicia, bo udusiłby babę gołymi rękoma :D
UsuńUsagi i Seiya kawaiiiii!!! ;D Nie mogłam się o nich naczytać ale Ikuko to trzeba przytrzeć nosa :p Jak dla mnie to opowiadanie może mieć i 100 rozdziałów. Świetne jest.
OdpowiedzUsuńOstatnia część zajefajna i dziewczyno ty rymujesz! :D Diamand się parł na Ayane ale kwiaty to i dla mnie są zaskoczeniem. Tajemniczy U...Pani adwokat ma więcej adoratorów :D
100 rozdziałów?! O Jezu :D Chyba bym się siwych włosów przy tym dochowała:D Na pewno chcę się streścić, ale w ilu, to dokładnie nie mogę sprecyzować.
UsuńA Diamanda, to tak do końca nie nazwałabym adoratorem. On jest zaintrygowany Chou i tu nie ma mowy o miłości. A czy będzie, to się okaże ;) Natomiast "U" to zdecydowanie adorator, a nawet więcej ;)
ja tak samo jak Sylwia zacieram ręce na pana U :D :D :D
OdpowiedzUsuńDiamand jest fajny i nic mu nie brakuje ale my będziemy piszczeć jak pojawi się U. Rozdział fenomenalny i nie wiem co dodać żeby sie nie powtarzać :)
Syrenka
lubie gdy w opowiadaniu nie wszystko podane jest czytelnikowi jak na tacy :) Wkręciłam się na maksa i nie mogę się doczekać jak rozwiąże sie każdy wątek. Dla mnie też kwiaty były w stylu Di a tu jakiś U ;D Zaskakujesz. Co ty wymyśliłaś?
OdpowiedzUsuńCzekać i czytać;D Nic ze mnie nie wyciągniecie ;) :D
Usuń