wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział XVII

Im dłużej piszę to opowiadanie, tym bardziej jestem skłonna, żeby miało więcej rozdziałów. Jakoś się tak za bardzo przywiązałam i za dużo widzę scen, które chciałabym opisać. Ech, teraz nawet nie jestem wstanie powiedzieć, ile będzie mieć ostatecznie rozdziałów:) Chociaż najdziwniejsze jest to, że epilog mam rozpisany. Wariactwo :D :D :D

Ten rozdział dedykuję Minie - na poprawę samopoczucia ;)

  Pierwszy dzień grudnia okazał się dla mieszkańców Tokio dość łaskawy. Lekki mrozek szczypał w policzki, lecz na ulicach wciąż dominowały odcienie szarości. Jeszcze nie panowała świąteczna atmosfera, ale siedząca na parapecie Usagi już rozmyślała o pierwszej gwiazdce, podziwiając przy okazji nocną panoramę miasta. Srebrny sierp księżyca harmonizował się z blaskiem latarni, oświetlając całą stolicę. Tsukino podkuliła kolana, opierając na nich brodę, a długi śnieżnobiały szlafrok zsunął się z jej zgrabnych nóg, dotykając końcem podłogi. Byłoby piękniej, gdyby ludzie mieszkający pod jednym dachem nie udawali, że są sobie kompletnie obcy. Przez rok planowała idealny, świąteczny wieczór, tylko teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Ikuko ciągle chodziła nadąsana, dlatego też ciężko było wyobrazić sobie luźną, rodzinną pogawędkę. Wahała się, czy dzwonić do taty i prosić go, by przyjechał razem z Shingo. Jakoś nie za specjalnie chciała tłumaczyć, co doprowadziło do ochłodzenia stosunków miedzy nią, a mamą. Strach pomyśleć, jaka byłaby reakcja pani Tsukino na wieść, iż Chibiusa jest córką Mamoru. Kobieta znała wygodniejszą część prawdy. Nikt nie zamierzał robić z Rei potwora, a oficjalnie małżeństwo Kou zaopiekowało się różowowłosą ze względu na przyjaźń z Hino. Skłamali, iż nie znają biologicznego ojca, ale to rzeczywiście było dla dobra dziewczynki.

  Blondynka oparła głowę o ścianę, machinalnie przykładając dłoń do zimnej szyby. Zapatrzyła się w jeden punkt i wzdrygnęła się nagle, gdyż zobaczyła odbicie Seiyi, a potem poczuła jego ciepłą rękę na swoim kolanie. Zawsze lubiła ten wyjątkowy dotyk, więc gdy odwróciła się, posyłając mu śmiech zarezerwowany wyłącznie dla niego, spodziewała się uścisku. Potrzebowała tego i tylko on mógł jej pomóc. JednaK zdziwiła się, kiedy od razu ją pocałował, obejmując biodra i przyciągając do siebie tak, by nie było między nimi nawet milimetra odstępu.
  Ściągnął z niej szlafrok i uniósł do góry, nadal żarliwie całując. Koronkowa, czarna koszulka podniosła się jeszcze wyżej, lecz złotowłosa nie mogła skupić się na niczym innym, poza przystojnym mężczyzną, któremu raczej nie dało się odmówić.
  Opadli oboje na łóżko, a Usa pomogła brunetowi zdjąć podkoszulek, który wylądował na dywanie. Robiło się coraz przyjemniej, bo Seiya obdarował pieszczotami szyję ukochanej, schodząc niżej językiem. Natomiast Tsukino odpływała przez napływającą rozkosz i czar prysł, ponieważ ktoś zapukał. Para zastygła, a granatowooki położył palec na ustach żony.
- Usagi, śpisz?! - odezwał się głos Ikuko.
Kou uśmiechnął się łobuzersko, zabraniając błękitnookiej mówić.
- Śpi jak zabita! - odkrzyknął.
- Na pewno?!
Parsknął ze śmiechu, chowając twarz w pościel. Co jego teściowa konkretnie miała na myśli? Czyżby w jej słowniku istniało kilka definicji „śpi jak zabita”? Jakby się uprzeć, to przed tym można by było rozpatrzeć „drzemie” lub „śpi jak suseł”, a po tym to zostaje już chyba tylko „śpiączka”.
- Osobiście sprawdzałem! - śmiał się dalej.
Tsukino wtuliła się w męża, hamując chichot.
- Aha...To dobranoc! - granatowowłosa poddała się i zostawiła ich w spokoju.
- Na pewno będzie – oparł cicho, Lustrując złotowłosą pożądliwym wzrokiem.
- Co Ty wyprawiasz? - zapytała, jeżdżąc palcami po jego torsie.
- Nie podobają Ci się moje przeprosiny? - zsunął ramiączko jej bielizny.
- Czekam na punkt programu – znowu odpłynęła, czując jego dłonie na swoich pośladkach...
  Wąska smuga porannego światła padła na nagie ciała śpiącej pary. Kobieta przebudziła się z błogim uśmiechem i żałowała, iż noc minęła tak szybko. Pocałowała ukochanego tak, by go nie obudzić, a potem wyślizgnęła się z łóżka. Przynajmniej ze strony Seiyi pojawiło się zielone światło, dlatego nie musiała się martwić, że będą skłóceni.
  Odświeżona zeszła do kuchni, schylając się do lodówki po mleko. Rozstawiała na stole talerze, gdy długowłosy oplótł jej talię silnymi rękoma i zakołysali się, chichrając donośnie. Zrelaksowana Usa przylgnęła do niego plecami, wdychając zapach żelu pod prysznic. Dawno nie było w ich domu leniwego, a zarazem przepełnionego czułością ranka.
- Chcesz, żebym pogadał z Twoją mamą? - zapytał po chwili przyjemnego milczenia, bawiąc się włosami blondynki.
- Zrobimy to razem, dobrze? - wykręciła się przodem, uwieszając się mu na szyi.
- Dla Ciebie wszystko – śmiał się w duchu z siebie samego, gdyż czuł się jak nastolatek i radość, która go rozpierała od środka, była porównywalna do tej sprzed kilkunastu lat, kiedy Sailor Moon wybrała jego.
Rodzeństwo Kou przyszło na śniadanie, zastając rodziców przytulonych oraz wpatrzonych w siebie jak w obrazek. Kroki dzieciaków wyrwały ich z krainy marzeń, a rozbawiony Ichiro szturchał siostrę.
- Młody, z czego się cieszysz? - muzyk udawał, że jest zły.
- Z niczego – chłopiec zapchał buzię czekoladowymi kulkami. - Ale w nocy ktoś jęczał. Jakby go coś bolało – wyjaśnił, nabierając na łyżkę kolejną porcję.
Tsukino wypuściła szklankę prosto do wody, a piana rozprysła wokół zlewu. Prawie zapadła się pod ziemię, czerwona po samą szyję. Z kolei brunet uśmiechnął się pod nosem, widząc zawstydzoną żonę.
- Mam nadzieję, że nic Cię nie bolało, Odango – szepnął do niej i oberwał mokrą pięścią w brzuch.
- Ichi-chan, do szkoły! - błękitnooka starała się ukryć zażenowanie.
- Nie skończyłem jeść – chłopiec oburzył się. - Otou-san!
- Młody, bez dyskusji.
Mały Kou liczył, że tata weźmie jego stronę. W końcu poczłapał przebrać się, chociaż obowiązek pójścia do szkoły był dla 10-latka najgorszą atrakcją dnia.
Lider Three Lights wykorzystał wyjście synka i powiedział coś Usie na ucho, zerkając na nieobecną duchem Shonę.
- Chcieliśmy z Tobą porozmawiać – usiadł razem z żoną na przeciw córki.
- Hę? - dziewczynka ocknęła się z zamyślenia.
- Nie może być tak, że Ty przed nami ukrywasz prawdę lub my przed Tobą – zaczął spokojnie, bo nie chciał, by jego słowa brzmiały karcąco.
- Tata ma rację. Musimy rozwiązać pewne sprawy, zanim zajdą za daleko.
- O co właściwie chodzi? - brunetka odstawiła szklankę z sokiem.
- Sprawdziłem, że ani razu nie byłaś na angielskim. Przedwczoraj przyjechałem po Ciebie wcześniej i widziałem jak wychodzisz ze szkoły, a potem idziesz na przystanek autobusowy. Dojechałaś na osiedle studenckie i kręciłaś się tam. Nie mam pojęcia, czego szukałaś, ale nam należą się wyjaśnienia.
12-latka skuliła się, mimo iż dotarło do niej, że kłamać dłużej nie może. Najlepiej było przestać dusić przykrości w środku.
- Próbowałam odnaleźć Elzę – nareszcie przeszło jej to przez gardło.
Małżeństwo popatrzyło na siebie w szoku.
- Po co? - błękitnooką zabolało, że pierworodna wolała byłą nianię.
- Słyszałaś moją rozmowę z babcią? - czarnowłosy odgadł bez problemu.
Mała pokręciła twierdząco głową.
- Chciałam usłyszeć jej zdanie. Ona obiecała, że nigdy nie skłamie i...Musiałam z nią pogadać.
- Dlaczego? - Tsukino załamał się głos.
- Bo was kocham i chcę z wami zostać.

****
  Zziębnięta Minako stała przed szkoła, pocierając zmarznięte dłonie jedna o drugą. Czekała na Yatena, aż w końcu zaczęła maszerować, by choć trochę się ogrzać, gdy ktoś dotknął jej pleców. Była zaskoczona, że widzi akurat Akane i nie mogła też powiedzieć, żeby lubiła tę dziewczynę. Raczej obojętność przeważała w odnoszeniu się do niej i może dlatego ambitna nastolatka próbowała za wszelką cenę zwrócić uwagę swojej idolki.

- Konnichiwa, Minako-san – zaszczebiotała, nachalnie przysuwając się do Wenus.
- Witaj, Akane-chan. Co Ty tu robisz?
Zielonowłosa nie chodziła do liceum w którym pracowała, więc to było co najmniej podejrzane.
- Przyszłam do chłopaka – szarpnęła za ramię ognistowłosego i kobieta dopiero zauważyła jego obecność, rozpoznając zarazem swojego ucznia.
- Arata-kun, nie spodziewałam się.
- Sensei... - młodzieniec zawstydził się.
- W porządku, taki żart. No, nie tkwijcie tu tak. Zbierajcie się już.
- A pani? - 18-latka znacznie bardziej zainteresowała się nią, niż domniemanym amantem.
- Yaten zaraz przyjedzie. Nie martw się.
  Hattori przestała się uśmiechać na wzmiankę o srebrnowłosym. On zawsze działał na nią niczym zimny prysznic i szczerze go nienawidziła. Jego profesjonalizm wręcz raził, uwydatniając przy tym jej opieszałość oraz brak doświadczenia. Zupełnie inaczej pracowało się z Seiyą, ponieważ on miał luźniejsze podejście. Natomiast młodszy Kou wydawał polecenia z prędkością karabinu maszynowego. Wyżej, niżej, głośniej, ciszej. Brakowało tylko skacz, leż, turlaj się i szczekaj. Praca z nim była cholernie trudna. Satysfakcjonowała chyba tych najwytrwalszych, ale Kou zawsze musiał coś poprawić. Nawet jego ślubna ledwo zniosła mordercze treningi i chociaż efekt przerósł oczekiwania, ona skreśliła ze swojej listy bycie piosenkarką.
  Młodziutka Akane z uporem podeszła do sprawy i na początku znosiła humory muzyka. Podobno cel uświęca środki, a jej zamarzyły się bliższe relacje z Aino. Fantazje na te,at przyjaźni z gwiazdą przerodziły się w chore urojenia.
- Mogę panią zaprosić na kawę? - srebrzystooka nie znała umiaru w podlizywaniu się i blondynka poczuła się osaczona.
Ze strachem w oczach wypatrywała samochodu męża. Niestety on nie nadjeżdżał, a on test na asertywność oblała z kretesem.
- Teraz? Wiesz...Śpieszę się...
- No to jutro.
- Jutro odbieram dzieci ze szkoły. Potem zakupy i dzień z głowy.
- Odwiedzę panią w domu. Nie widzę problemu – zawzięcie rzucała nowe pomysły i błękitnooka nabrała powietrza.
Na jej szczęście zatrąbił klakson, a zielonooki wybawca pomachał do niej.
- Trzymajcie się dzieciaki! - pognała do auta.
Yaten pocałował żonę w rękę i zamienili parę słów, nim odjechali.
- Nie pasują do siebie – licealistka doszła do fatalnego wniosku.
- Pogięło Cię? - Arata schował ręce do kieszeni, pociągając nosem.
Jemu zimno również dało się we znaki.
- Nie pytałam o zdanie! Dzwoń! - wepchnęła mu komórkę.
- Do kogo? Odbija Ci coraz bardziej – czerwonowłosy miał powoli dość spółki z koleżanką.
- A do kogo dzwoniłeś ostatnio?! No dalej! Płacę i wymagam! Nie chcesz być asystentem gwiazdy? Jak zostanę sławna, to nie zapomnę o Tobie.
Póki co, to jestem asystentem wariatki.

****
  Fala gorąca uderzyła w zmarzniętą dziewczynę, kiedy wbiegła do kancelarii, trzaskając drzwiami z impetem i aż dziw, że ściana nie pękła. Berthier była zajęta swoim ulubionym zajęciem, czyli oglądaniem świeżo pomalowanych paznokci. Dzięki temu czajnik nie był okupowany, więc można było naparzyć herbaty na zapas, a potem przykleić pupę do kaloryfera. Odkąd ogrzewanie w skromnej kawalerce blondynki regularnie nawalało, w akcie desperacji grzała się, gdzie popadło. W ostateczności mogła zwalić się na głowę Fumiko i zająć na kilka nocy kanapę. Ewentualnie, gdyby nowy „pan idealny” odbywał nocny dyżur, zagościłaby w sypialni. Z drugiej strony nie chciała wchodzić facetowi w paradę, podczas tak zwanego okresu próbnego. Ponoć w skali od 1 do 10 miał wysokie 20, ale wolała nie wiedzieć na podstawie czego jej przyjaciółka przyznawała punkty. Zresztą, abstynencja wcale nie była zła. Czy na tej ziemi tylko mężczyźni sprawiali, iż kobiety bujały w obłokach? Przecież istniały nie najgorsze zamienniki, na przykład alkohol. Zdecydowanie tańszy do kupienia, niż utrzymanie niejednego samca. No i butelka drogiego, czerwonego wina nie zadawała zbędnych pytań, typu: „Co na obiad?” albo „Mam jeszcze czyste koszule?” Prawniczka uznawała regułę, że na głupie pytania, są głupie odpowiedzi. Miłośnika domowych obiadków wysyłała do McDonalda, a brudne koszule radziła oddawać do secondhandów. W dodatku po ostatniej, wielkiej miłości spuściła uczucia w kanał i została zdeklarowaną feministką. Najchętniej każdemu facetowi wsadziłaby petardę w rozporek.

  Ayane do woli korzystała z grzejnika, kiedy z gabinetu Kunzite wyszła rycząca 40-tka z uśmiechem droższym, niż diamenty i brylanty razem wzięte. Jej biodra w obcisłych spodniach kołysały się tam i z powrotem, a ściśnięta czarnym gorsetem talia wyglądała, jakby ją ktoś przez pomyłkę wstawił w obce ciało. Piersi rozmiaru D wypłynęły z przyciasnego wdzianka, dlatego blondynka zerknęła dla porównania na swój dekolt, a potem zasunęła do końca sweter. No cóż, trzeba było zainwestować w push-up.
  Klientka przeszła obok niej i od razu wyczuła, że kaszmirowa apaszka wokół jej szyi musiała brać kąpiel w drogich perfumach. Imada kojarzyła ten zapach, lecz wiedziała, iż nigdy nie sięgnie do półki na której stały. Na widok ceny portfel sam wyskakiwał z torebki.
  Zamożna paniusia wyszła i fiołkowooka zębami otworzyła saszetkę kawy 3w1. Kunzite stanął przed nią, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Kolejna szczęśliwie rozwiedziona, a przede wszystkim obrzydliwie bogata? - zapytała ironicznie.
- Jak zobaczysz kwotę, którą przelała na konto kancelarii, to też ją polubisz.
- Ha! Jeśli starczy na ratę mojego kredytu, to mogę się do niej zwracać per księżna Diana – wlała wrzątek do szklanki.
- Co Ty taka kłująca? Masz okres, czy co?
- Słuchaj, kolego – położyła ręce na biodrach, tupiąc nogą. - Ja nie mieszkam z mamusią, która mi sprząta i podstawia pod nos przetarte przez sito zupki.
- To się wprowadź do mnie. Mamusia się ucieszy.
- Jestem lesbijką.
- To się nie ucieszy. Dobra – klepnął długowłosą w ramię. - Ayane, teraz na poważnie. Masz szansę wykazać się i zostać pracownicą numer jeden.
- Wystawisz mnie na aukcji internetowej?
- Nie zgadłaś! - dał jej pstryczka w nos. - Yamato Diamand zgłosił się dziś do nas i nie wyobraża sobie, by ktokolwiek inny prowadził jego sprawę, poza Tobą!
Usta dziewczyny wygięły się w dół.
- Nie ma mowy – wymamrotała oschle, łapiąc za szklankę.
- Słucham?! - białowłosy modlił się, żeby się przesłyszał.
- Nie i koniec! Na ile języków mam Ci to przetłumaczyć?!
- To chyba Ty czegoś nie zrozumiałaś. Obowiązuje Cię umowa, czyż nie?! W dodatku fuksem trafia Ci się prościzna! Jakiś spadek, czy coś. Dziewczyno, kretyn by nie odmówił!
- Super, to konik Berthier!
- Konik? Ja nie mam żadnego konia – niebieskowłosa zrobiła minę słodkiej idiotki.
- Skądś Ty ją wytrzasnął? - Imada przerzuciła oczami.
- Mniejsza o to! Ayane, mówię do Ciebie...
- Nie zgadzam się.
- Myśl o kancelarii.
- Właśnie to robię. Dlatego pan Yamato dostanie profesjonalną poradę od Berthier.
- On chce Ciebie! - mężczyzna był gotowy upaść przed nią na kolana, aby tylko się zgodziła.
- Ja też dużo rzeczy chcę. Na przykład nowy samochód. Od mojego gruchota niedługo nawet taczki będą szybsze. W końcu wypożyczę sobie wielbłąda.
- To też kosztowny wydatek – Berthier zawzięcie równała paznokcie pilniczkiem.
- Widzisz? Nawet na wielbłąda mnie nie stać, chociaż tańszy w utrzymaniu. Żarłby trawę pod blokiem i administrator nie płaciłby ogrodnikowi.
- Do jasnej cholery! Przestańcie obie! Imada, ostrzegam Cię. Jutro masz spotkanie z Yamato.
- A zobacz, co ja na to – Chou wyprostowała środkowy palec i z dzikim chichotem uciekła do siebie.
Zahamowała w progu, ponieważ w środku porozstawiane były kwiaty. Wszędzie, gdzie sięgał wzrok stały frezje. W życiu kilka razy odebrało jej mowę, a tym momencie totalnie zgłupiała.
- Co u licha? - wypowiedziała półszeptem.
Na biurku leżał bilecik, ale po otwarciu go niewiele się zmieniło. Na karteczce wydrukowano tylko „U”.

13 komentarzy:

  1. Fragmencik z Usagi i Seiyą gorący. Normalnie dostałam wypieków :D Najważniejsze, że oni się pogodzili i oby pokonali resztę przeszkód. O Minako to jestem przerażona. Akane to naprawde wariatka! Co z tego wyjdzie? Gdzie ona dzwoniła?! Ostatnia cześć bomba! Chou jak jest sobą to wymiata. Kocham ją ale to wiesz. Wiem kim jest U! :D Dawaj go prędzej! Jedno pytanie mam. Kiedy Kimi Dake Wo?
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie kolejny rozdział częściowo Cię ucieszy;)
      A co do KDW. Minaa była chora i dlatego się to wydłuża. Ostatni rozdział pisałam ja i nie chcę ciągle narzucać mojej koncepcji ;) Zresztą, jak piszemy obie to obie ;) No i ja uwielbiam KDW oczami Miny ;)

      Usuń
    2. ja też uwielbiam ale nie da się przyspieszyć?
      To ty wrzuć rozdział tu ;D Tu też dawno nic nie było :p

      Usuń
    3. Ale żeś teraz dała! ;D Dawno rozdziału nie było ;D

      Usuń
  2. Postaram się nie palnąć nic głupiego :) Nie wiem jak dajesz rade pisać tak długie rozdziały i regularnie je dodajesz. Jakościowo są świetne i jeden przebija drugi. Tu juz na wstępie podnosisz ciśnienie. Chyba nie oparłabym się Seiyi jak mnie by tak przepraszał :D Zazdroszczę Usagi, bo za męża prawdziwe ciacho. Dobrze, że Diamand wolny.
    W drugim fragmencie mam podobne odczucia co poprzedniczka. Coś złego wydarzy się u Minako i Yatena :( A ty potrafisz namieszać.
    Na końcu się odprężyłam. Z ręką na sercu przyznaję, że czyta się ciebie jak dobrą kobiecą literaturę. Naprawdę. Opisy lekkie, szczegółowe, zabawne. Nic, dodać, nic ująć. Kunzite jest fajny, lubie go u ciebie. Dialogi wisienka na torcie.
    "- Widzisz? Nawet na wielbłąda mnie nie stać, chociaż tańszy w utrzymaniu. Żarłby trawę pod blokiem i administrator nie płaciłby ogrodnikowi.
    - Do jasnej cholery! Przestańcie obie! Imada, ostrzegam Cię. Jutro masz spotkanie z Yamato.
    - A zobacz, co ja na to – Chou wyprostowała środkowy palec i z dzikim chichotem uciekła do siebie." - tekst rozdziału. A końcówka zaskakująca. Kim jest U? To na pewno nie Di. Chyba, że coś poplątałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się ciesz, póki on jest wolny ;D Żartuję, a przez przypadek jeszcze coś zdradzę. Wszystko nabiera rumieńców, no i liczę, że nie zawiodę końcem. W każdym bądź razie będę się starać, ale każdemu nie dogodzę choćby nie wiem co :)
      Nic nie poplątałaś i jeszcze nie możesz wiedzieć, kim jest "U". Chociaż...Nieee, nie powiem! Hihihi:D Trzeba czekać. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ja też się zachwycam dopracowaniem Twoich rozdziałów:)
    I zastanawiam coś Ty z tym Di wymyśliła… Wydawało mi się na początku, że może od niego te kwiaty, a tu proszę… U. :D
    A z Seiyą i Usagi to już myślałam, że Ikuko zacznie im pod kołdrę zaglądać;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha:D To Seiya zostałby wtedy mordercą i poszedłby do kicia, bo udusiłby babę gołymi rękoma :D

      Usuń
  4. Usagi i Seiya kawaiiiii!!! ;D Nie mogłam się o nich naczytać ale Ikuko to trzeba przytrzeć nosa :p Jak dla mnie to opowiadanie może mieć i 100 rozdziałów. Świetne jest.
    Ostatnia część zajefajna i dziewczyno ty rymujesz! :D Diamand się parł na Ayane ale kwiaty to i dla mnie są zaskoczeniem. Tajemniczy U...Pani adwokat ma więcej adoratorów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 100 rozdziałów?! O Jezu :D Chyba bym się siwych włosów przy tym dochowała:D Na pewno chcę się streścić, ale w ilu, to dokładnie nie mogę sprecyzować.
      A Diamanda, to tak do końca nie nazwałabym adoratorem. On jest zaintrygowany Chou i tu nie ma mowy o miłości. A czy będzie, to się okaże ;) Natomiast "U" to zdecydowanie adorator, a nawet więcej ;)

      Usuń
  5. ja tak samo jak Sylwia zacieram ręce na pana U :D :D :D
    Diamand jest fajny i nic mu nie brakuje ale my będziemy piszczeć jak pojawi się U. Rozdział fenomenalny i nie wiem co dodać żeby sie nie powtarzać :)
    Syrenka

    OdpowiedzUsuń
  6. lubie gdy w opowiadaniu nie wszystko podane jest czytelnikowi jak na tacy :) Wkręciłam się na maksa i nie mogę się doczekać jak rozwiąże sie każdy wątek. Dla mnie też kwiaty były w stylu Di a tu jakiś U ;D Zaskakujesz. Co ty wymyśliłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekać i czytać;D Nic ze mnie nie wyciągniecie ;) :D

      Usuń