czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział XIV


Powiem tak. Mam nadzieję, że to będzie mała niespodzianka z okazji Nowego Roku :) Od razu chciałam podziękować osobom, dzięki którym ten rozdział w ogóle ujrzał światło dzienne. Mam na myśli naturalnie niezastąpioną Yuumei oraz Minę. Sylwię i Syrenkę - od Was chyba największą burę dostałam, ale w tym co mi napisałyście było sporo prawdy. Chcę żebyście wiedziały, że nikomu nie chciałam zrobić na złość. 
Usagi Kou, która jak się okazało jest ze mną od początku jak jeszcze publikowałam na wordpress. Arigatou kochana :) 
Dziękuję też pozostałym dziewczynom, które też później dołączyły, bo to dla mnie ogromne wsparcie, bo piszecie niesamowite komentarze :*

  Rozwścieczony szatyn pocałował klamkę od mieszkania Saeko, a na koniec uderzył ręką w drzwi. Przed apartamentowcem nie było auta kobiety, ale łudził się, że zastanie ją oraz jego córkę. Gdzie tym razem mogła zabrać małą? Pokazywała jej lepszy świat? Nonsens! Buntowała przy każdej, nadarzającej się okazji. Niestety tę sytuację sprowokowała Emi i o to miał największy żal. 10-letnia dziewczynka chciała mu pokazać, że pod nikogo się nie podstosuje. Nie wiedział, czy ma się śmiać, czy może płakać. Zabrakło Ami i wszystko bezpowrotnie się posypało. Dał się podejść jakby sam był niepełnoletni, lecz szykowały się ogromne zmiany. Dotychczasowe metody wychowawcze zawiodły, czyli potrzebowały reanimacji. Możliwe, iż w którymś momencie przedobrzył, a poszczególne czynniki też się ku temu przysłużyły. Utrata matki, zaczepki ze strony rówieśników oraz babcia, której podejście było równie dziecinne, co kapryśne zachowanie wnuczki.
  Przyspieszonym tempem zszedł na dół, lecz nie miał pomysłu na dalsze poszukiwania. Mogły być wszędzie. Jeżdżenie za nimi po Tokio przypominałoby szukanie igły w stogu siana. Najrozsądniej było zaczekać na kontakt, o ile w ogóle był w planach...
  Mijał kolejne skrzyżowania, ale dość wcześnie opuścił studio, dlatego nie wbił się w godziny szczytu. Czekając na czerwonym świetle zastanawiał się, czemu nie może jak inni, normalni ojcowie dogadać się z córką. Wyjść z nią na spacer, pomóc przy odrabianiu lekcji, zabrać po szkole do kina. Może nie pasował do tej roli? A co, jeżeli się pomylił i nie powinien razem z braćmi zostawiać Kinmoku? W końcu to jemu ciągle coś nie wychodziło albo to społeczeństwo samo chciało go wykopać z hukiem.
  Przejeżdżał obok jednego z popularniejszych w centrum bistro. Na parkingu rozpoznał samochód teściowej. Takich marek w stolicy na pewno było mnóstwo, ale on pamiętał numery rejestracyjne. Na więcej dowodów nie miał co liczyć, toteż skręcił gwałtownie, a dopiero potem pomyślał, iż mógł spowodować wypadek. Kilka pojazdów zatrąbiło za nim i jakiś facet posłał mu wiązankę przekleństw przez uchyloną szybę. Nawet nie zareagował, bo jeden zamiar błądził w jego głowie.
W środku czas spędzała garstka osób. Jakaś para oraz starsze panie, więc nie trudno było znaleźć Emi i jej babcię.
- Cieszę się, że dobrze się bawisz – Taiki położył dłoń na oparciu krzesła, na którym siedziała dziewczynka.
- Otou-san... - spuściła głowę, bawiąc się falbankami od spódniczki.
Doskonale wiedziała po czyjej stronie leży wina, a trochę przekoloryzowała całą historię, kiedy ją opowiadała. Mimo to, wciąż uważała się za poszkodowaną.
- Taiki, właśnie miała do Ciebie dzwonić, ale...
- Masz świetny refleks – Kou przerwał teściowej. - Lekcje skończyły się 3 godziny temu, lecz to tylko drobny szczegół. Przecież mnie w ogóle nie obchodzi, co moje dziecko robi po szkole. Sama poszła, to sama przyjdzie. Jest prawie dorosła, prawda? - rzucił ironicznie.
- O co się tak złościsz? - nawet Mizuno była zaskoczona jego wybuchem.
Dotąd ona wymuszała na nim swoje własne zdanie, a teraz jakby zamienili się rolami.
- A to nie wiesz? Czy udajesz? Emi nie pochwaliła Ci się, co ze mną rano ustaliła? Chyba, że jestem przewrażliwiony, bo po prostu zapomniała. Kochanie, może teraz powiesz prawdę? - podniósł głos, a na policzkach dziewczynki zakwitły rumieńce w kolorze dojrzałej wiśni.
- Uspokój się. Na pewno zaszła pomyłka – Saeko broniła wnuczkę.
- Wychodzimy – zarządził, a mała posłała babci błagalne spojrzenie.
- Posłuchaj, Taiki. Akurat Ty jesteś najmniej odpowiednią osobą, by kogoś pouczać. Po tym, co usłyszałam...
- Niby co takiego?! - przeniósł obie ręce na stolik, patrząc pewnie w oczy niebieskowłosej.- Czy ja ingeruję w Twoje życie osobiste?! Nigdy też nie dałem Ci prawa, abyś wtrącała się w moje. Nie jestem Twoją własnością i nie będziesz mi dyktowała, co mam robić. A czy ja kiedykolwiek pytałem, dlaczego Twoje małżeństwo się rozpadło?
Kobieta opadła na oparcie, nie mogąc oderwać wzroku od zięcia. Po raz pierwszy tak dogłębnie ktoś nią poruszył
- Nie każdy jest ideałem – dodał zgryźliwie. - Żegnam! - pociągnął małą za sobą, siłą prowadząc do wyjścia.
Ledwo nadążała, próbując dorównać mu kroku. Niestety nie zrozumiała, iż jej niewinne gierki mogą źle się skończyć.
  Wyskoczyła z auta, gdy mężczyzna zatrzymał się, aby otworzyć garaż. Przekonana do swoich racji, chciała dać brązowowłosemu nauczkę oraz pokazać mu, że przecież może ją stracić, jeśli będzie niesprawiedliwy. Jemu należała się kara za kłamstwo. Udawał dobrego tatę, ponieważ znalazł sobie nową rodzinę. Jednak babcia miała rację, a ona go broniła na darmo.
- Pozwoliłem Ci iść na górę?! - usłyszała za plecami i w pierwszym odruchu zadrżała.
Dawny tata nigdy nie krzyczał.
0dwróciła się przodem, mając zaciętą minę. Chciała krzyczeć, że ją zawiódł najbardziej na świecie.
- Wytłumacz mi, dlaczego to zrobiłaś? - zapytał spokojniejszym tonem.
- Po co mam Ci przeszkadzać? Zawadzam tylko.
- Emi, co się ostatnio z Tobą dzieje? - szatyn usiadł, gdyż większość energii stracił na Saeko. - Kto Ci takich głupot naopowiadał?
- Sama widzę. Nie jestem najważniejsza.
Dobiła go podwójnie. Przez cały czas stawał na głowie, żeby nie czuła się zaniedbana.
- W takim razie, kto ma być dla mnie najważniejszy? Co?
- Szukałeś innego dziecka.
Był w szoku. Mała źle interpretowała jego słowa. Jakby słuchała wyłącznie tego, co chciała, a reszta kompletnie do niej nie docierała. Przeraził się, że problem zamiast zniknąć, to rozrastał się, a on nie panował nad tym.
- Nic podobnego się nie działo – delikatnie objął ramiona dziewczynki, mówiąc bardzo powoli. - Masz siostrę i nie możesz tej wiadomości potraktować jak żart. Nikt też nie robi Ci na złość, ponieważ obie będziecie dla mnie najważniejsze. Nie mniej, nie więcej, tylko zawsze tak samo. No i chciałbym, abyś wreszcie poznała Mizuki. Co Ty na to?
- Nie muszę – 10-latka wyszamotała się z jego objęć, jakby parzyły.
- Nie unikniesz spotkania, więc lepiej będzie jak dojdzie do niego w miarę szybko.
- Zapisałam się na dodatkowe zajęcia! - zaczęła zmyślać na poczekaniu.
- Z czego?
- Z matematyki!
- Nie będzie tragedii, jeżeli jedne opuścisz – zlekceważył protesty córki.
- Nie zdam testu! - tupnęła nogą.
- Znam Twoje oceny. Nic Ci nie zaszkodzi. Nie bądź uparta.
- To ja naprawdę nie zdam! Przekonasz się! - zagroziła, cofając się w stronę schodów.
Kou chcąc zatrzymać ją, złapał za nadgarstek, ale nie ścisnął za mocno, gdyż zdołała się wyswobodzić. Uciekła z piskiem, lecz nie gonił jej. Oboje musieli ochłonąć i chyba pobyć w oddzielnych pomieszczeniach...


****
  „Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Nawet jeśli mnie nie zobaczysz, to będę starała się znaleźć jak najbliżej Ciebie. Możesz mi zaufać, bo nigdy Cię nie oszukam. Jeżeli będziesz potrzebować pomocy, to po prostu zawołaj.
  Siedząc na długiej przerwie w szkole, Shona wspominała słowa byłej opiekunki. Elza – drobna blondynka o oczach barwy ciepłego bursztynu, opiekowała się nią jak rodzona matka. Nigdy nie zapomniała, jak cieszyła się na sam dźwięk głosu tej przebojowej dziewczyny. Przy niej nawet nie bała się Mamoru, a jego zakazy wydawały się głupie. Podziwiała dzielną studentkę psychologii, iż potrafiła postawić się mężczyźnie i ukrywała przed nim, że do domu wracały później niż kazał. Dzięki niej grała na ukochanych skrzypcach, zdobyła więcej przyjaciół oraz uwierzyła w siebie.
  Tęsknota za Elzą nasiliła się, gdy brunetka przypadkiem usłyszała rozmowę Ikuko i Seiyi. Chciała z nim po prostu posiedzieć w gabinecie, ponieważ lubiła dotrzymywać mu towarzystwa. Często pokazywał jej swoje teksty i pytał, czy nie zmieniłaby czegoś, gdyby była autorką. Wtedy też czekała aż wróci z pracy, lecz trafiła na środek konwersacji z granatowowłosą. Może była za mała by zrozumieć wątpliwości pani Tsukino, lecz przestraszyła się, iż naprawdę nie należy do rodziny Kou. Mimo to, pragnęła być jej częścią.
- Onee-chan! Onee-chan! Onee-chaaan! - Ichi szarpał siostrę za rękaw, aż wyrwał ją z głębokiej zadumy.
- Co się stało? - dziewczynka popatrzyła na umorusaną buzię brata, który opróżniał swoje bento ze smakołyków.
- Nic nie zjadłaś – wyseplenił.
- Nie mam apetytu – 12-latka odparła markotnie.
- Otwórz szeroko usta – chłopiec nabrał w pałeczki ładnie uformowany klopsik, usiłując ją nakarmić.
- Daj spokój – odchyliła się, chociaż jego gest był słodki.
Uwielbiała tego malucha i na myśl, że jednak mogą nie być spokrewnieni , kurczył się jej żołądek.
- Ichi-chan – zagryzła dolną wargę. - Co byś zrobił, jeśli okazałoby się, że nie jesteśmy rodzeństwem?
Chłopiec parsknął śmiechem, krztusząc się, dlatego szybko popił. Dla niego to był dowcip.
- Nic, bo jesteśmy – schował pudełko po skończonym śniadaniu.
- A skąd ta pewność? - granatowooka drążyła temat.
- Tata wie najlepiej. Nigdy się na nim nie zawiodłem. Pamiętam jak rodzice się pokłócili i nie mieszkali razem, to obiecał, że znowu będziemy razem. Sprawdziło się! Proste, no nie?
Pewnie tak. Zresztą, Elza też nie pchałaby jej w obce ramiona. Nie zaszkodziłoby ją dla pewności zapytać, tylko dokąd się przeprowadziła? Shona nie mogła wiedzieć, iż dzielił je wszechświat.
- Spełnisz moją prośbę? - dziewczynka wpadła na niemądry pomysł.
- Jasne!
- Jak przyjedzie mama, to kryj mnie. Powiedz, że...Że zostałam na dodatkowym angielskim, ok?
- A dlaczego? - blondynek zrobił się podejrzliwy.
- To niespodzianka.
- Supeeer!
  Nieświadomy ukrytego podtekstu Ichiro zgodził się na układ. Kiedy wybiegł na przeciw Usagi, która czekała na szkolnym parkingu, z uśmiechem na ustach wyrecytował tekst o zajęciach pozalekcyjnych. Błękitnooka łatwo połknęła haczyk, ponieważ jej pierworodna nie była asem z każdego przedmiotu. W końcu miała po kim dziedziczyć tę niechlubną zdolność. Ona sama niegdyś traktowała szkołę niczym zło konieczne, toteż na tle jej „osiągnięć”, Shona bardzo dzielnie się spisywała. W pogotowiu zawsze czekał Seiya i również starał się najlepiej jak umiał.
  Złotowłosa spędziła popołudnie na zakupach z synem. Przez bieganie od sklepu do sklepu oraz marudzenie chłopca napuchła jej głowa. Buty też założyła nieodpowiednie jak na taką wyprawę, więc ledwo dowlekła się do mieszkania, obładowana papierowymi torbami. W ogóle nie zwróciła uwagi na godzinę, gdyż straciła poczucie czasu. Położyła obolałe stopy na pufie, gdy Ikuko przeszkodziła w odpoczynku.
- Nie przywiozłaś Shony?
Usa ze stoickim spokojem podniosła się do pozycji siedzącej, lecz mrok za oknami przyspieszył jej tętno. Żadne lekcje nie trwały tak długo.
- Mamo! - wpadła w panikę.
- Zapomniałaś ją odebrać? - Tsukino nie wierzyła, że dorosła kobieta może być tak nieodpowiedzialna.
- Nie! Została dłużej w szkole i miała wrócić sama. Boże, co teraz?!
A jeżeli ktoś ją porwał?! Od nowa będziemy przechodzić przez ten koszmar!
- Nie denerwuj się – granatowowłosa przytuliła córkę. - Na pewno wszystko skończy się dobrze.
Blondynka nie umiała myśleć racjonalnie, więc nie obeszłoby się bez powiadomienia Seiyi. Jedynie on mógłby coś zaradzić, chociaż przejął się podobnie jak jego żona. Od razu rzucił pracę i przyjechał. Kiedy zobaczył teściową, która zachowuje się normalnie, to zwalił na nią winę.
- No i brawo! Stało się to, co przeczuwałem!
- Seiya, co Ty mówisz?! - Usagi płakała, dygocząc na całym ciele.
- Shona uciekła od nas przez niedorzeczne insynuacje Twojej matki! Co jeszcze jej nagadałaś?! - doskoczył do Ikuko.
- Rozumiem Twoje wzburzenie, ale nie wyżywaj się na mnie. Sugerujesz, że chciałam pozbyć się małej? Mam swoje domysły, lecz nie posunęłabym się do czegoś potwornego. Ciekawe, czy rzucałbyś podobne oskarżenia, gdyby wyszło, że nie jest wasza.
- Przykro mi, ale Cię rozczaruję! To. Jest. Nasze. Dziecko. Próbujesz nam wmówić, że zwariowaliśmy?! A za fałszywe badania celowo zapłaciłem – prychnął cynicznie.
- Badania badaniami, a ja wiem swoje – kobieta zawzięła się.
- No nie! Ja się chyba przesłyszałem! - złapał się za głowę.
- Seiya! - blondwłosa krzyknęła rozpaczliwie, odciągając męża od matki. - Co robimy?
- Jadę jej szukać. Chyba, że sam nic nie wskóram, to zgłoszę zaginięcie na policji – był zdeterminowany i każdy w tej chwili bałby się stanąć mu na drodze.
Już zakładał kurtkę, gdy trzaśnięcie drzwiami postawiło go na baczność.
- Tadaima!
Małżeństwo równocześnie porwało dziewczynkę w objęcia, niemalże wyszarpując ją sobie z rąk.
- Gdzie Ty się podziewałaś?! - Usagi dostała histerii i potrząsała nią. - Wiesz jak się martwiliśmy?!
- Ja...Ja zagadałam się z koleżanką...
- Czy jest coś, co chcesz nam powiedzieć? - Kou dla otuchy dotknął jej dłoni.
- Nie...To znaczy tak! Będę częściej zostawać na angielskim.
- Podaj godzinę o której będziesz kończyć. Ja albo mama Cię odbierzemy.
- Nie trzeba.
- Trzeba! - Usa pomogła córce zdjąć płaszczyk.
Była równie przerażona, co w dniu w którym odkryła pustą kołyskę. Wtedy nawet nie mogła sobie wyobrazić, iż Shona zamierzała urzeczywistnić swój plan, kryjąc się pod gorliwą chęcią edukacji.

****
  Stłuczone szyby zastąpiły nowe, lecz zburzonego spokoju Minako nie udało się naprawić. Przypomniała sobie o przepowiedni i płakała przez sen. Nie wytłumaczyła Yatenowi co ją trapi, ponieważ bała się, że ją wyśmieje. On przenigdy nie uwierzyłby we wróżby jakiejś cyganki. Jeszcze nazwałby ja przebierańcem i pognałby na cztery wiatry. Szkoda, że nie miała go przy swoim boku, kiedy wpadła na tajemniczą wróżkę. Na pewno nie zgodziłby się, aby poświęcała jej choćby minutę. Przynajmniej nie wpadałby w paranoję na widok potłuczonego szkła.
  Wenus potraktowała wybite okna jak przestrogę. Wystraszyła się na tyle, że postanowiła wziąć zwolnienie lekarskie co najmniej na tydzień, lecz srebrnowłosy skutecznie wyperswadował żonie ten pomysł. Użył mocnego argumentu, gdyż przypomniał o ich umowie. Skoro on przystał na niewtrącanie się, to ona powinna wykonywać swoje obowiązki, a nie przed nimi uciekać. Co innego, jeżeli nie potrafiła im sprostać, to najlepiej gdyby zrezygnowała. Tym oto sposobem wszedł blondynce na ambicje, raz na zawsze rozwiązując dylemat. Zadzwonił tylko po taksówkę i Mina pędziła aż się kurzyło na swoich markowych szpilkach.
  Kou wzmocnił ochronę domu. Możliwe, iż dzieciaki z pobliskiego osiedla zrobiły im psikusa albo to było włamanie i złodziej został spłoszony. Mógł godzinami rozważać każdą poszlakę, tylko wróciłby do punktu wyjścia. Zainstalowanie alarmu było rozsądnym podejściem.
  W południe zaszczycił go niecodzienny gość – Artemis. Wysłany na przeszpiegi przez Lunę, lecz tego oczywiście nie dodał, bo niby przypadkiem znalazł się w pobliżu. Pomimo starań nie wyciągnął nic od mało rozmownego męża Minako. Za to skorzystał z wycieczki na miasto, ponieważ łudził się, że pod wpływem luźnej atmosfery, mężczyzna stanie się bardziej wylewny. Niestety muzyk poszedł na łatwiznę, bo zabrał swoje pociechy do sklepu zoologicznego w nadziei, że sobie zafundował wakacje, gdyż dzieciaki nie będą go zadręczać.
  Artemis skrył się za regałami z karmą dla rybek, podczas gdy piekielna parka rozpoczęła zwiedzanie. Natomiast Yaten rozmarzył się, kiedy jego księżniczka zatrzymała się przy klatce z chomikiem, ale wyobraźnia wyprowadziła go na manowce.
- Kupmy boa i do tego chomika – Mai przejechała palcem po metalowym pręcie. - Jak się roztyje, to nakarmimy nim węża.
- Albo wyłapiemy wszystkie koty na osiedlu i starczy na dłużej – Hiro zawtórował siostrze.
Koty?!” - Artemisowi zjeżyło się futro, a potem czmychnął, ekspresem odnajdując drogę do domu Usy i Seiyi.

  Przez skąpane w jesiennym słońcu ulice Tokio wracała z pracy zgrabna blondynka. Niosąc w dłoniach bukiet czerwonych róż, wąchała ich słodką woń. Jednak Yaten umiał być spontaniczny, a od bardzo dawna nie sprawił jej przyjemności.
  Aino wbiegła do sypialni dzielonej wspólnie z mężem i objęła go w pasie, kiedy właśnie przeszukiwał szafę. Obrócił się przodem, całując ją w usta, zadowolony z poprawy jej humoru.
- Co to? - zauważył kwiaty na łóżku.
- Nie krępuj się – przekomarzała się z nim. - Wiem, że są od Ciebie.
- Skarbie – ujął jej twarz w dłonie. - Wykupię Ci cała kwiaciarnię, jeżeli zapragniesz. Zresztą, nie wypierałbym się, gdybym kupił Ci prezent. Ten bukiet nie jest ode mnie.
Przygnębiona Mina pogrzebała wcześniejsze myśli.
- Bardzo Ci się podobają? - srebrnowłosy spojrzał z ukosa na niewinne kwiatki.
- Teraz mi nie zależy – błękitnooka odparła ponuro.
- No to nic nikomu po tym wiechciu – wywalił bukiet do kosza.


13 komentarzy:

  1. No widzisz? Tak ma być! Wystarczyło porządnie ci nagadać aż dotarło. Nie umiem opisac jak bardzo się cieszę na ten rozdział. Uzależniłam się od Twoich opowiadań i to się nie zmieni. Na serio byłyśmy złe gdy chciałaś przestać publikować bardzo nieładnie :)
    Rozdział jest bombowy :D Lubie gdy Taiki jest wkurzony bo widać, że stanowczy charakter. Dobrze rozprawił się z Saeko. U Seiyi też nie lepiej . Przestraszyłam się, że Shona uciekła. Gdzie ona sie podziewała? Szukała Galaxi? Bo Elza to Galaxia dobrze pamiętam? A to było zajefajne:D "- Kupmy boa i do tego chomika – Mai przejechała palcem po metalowym pręcie. - Jak się roztyje, to nakarmimy nim węża.
    - Albo wyłapiemy wszystkie koty na osiedlu i starczy na dłużej – Hiro zawtórował siostrze.
    „Koty?!” - Artemisowi zjeżyło się futro, a potem czmychnął, ekspresem odnajdując drogę do domu Usy i Seiyi." Jesteś najlepsza ;)
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze pamiętasz :) Elza to Galaxia :) No i zobaczysz później ;)

      Usuń
  2. Strzeliłam na ciebie focha i to dużego, ale już sie odbraziłam :) Chciałaś przerwać jedyne opoko, które śledzę i to w momencie, kiedy wprowadziłaś nowych bohaterów. Narobiłaś ludziom apetytu, ponieważ te postacie są autentyczne i niektórzy mogą się z nimi utożsamiać. Dlaczego chciałaś odebrać nam wspaniałą przygodę z SM? Nie mogę tego zrozumieć. Zobacz ile ludzi komentowało twoje posty. Nawet gdy komuś się to nie podoba to trudno, bo jesteśmy my. Nie musisz robić wrażenia na każdym lub na dzieciakach z podstawówki czy gimnazjum. Na co ci to? Jak masz zły dzień to zostaw na chwilę pisanie a nie rzucasz bloga. Nie musisz wrzucać 5 czy 10 postów w miesiacu. Ważne, że piszesz i treść jest wciągająca.
    Rozdział przeczytałam kilka razy. Zastanawiam sie czy nie zwiastujesz nam pojawienia się Galaxi. Ona jako pozytywna postać podobała mi się w Gwieździe nadziei. Już prawie u każdej z par dzieje się nie za dobrze. Akcja coraz ciekawsza :D Pozdrawiam i życzę weny. Nie poddawaj się za szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i chwała, że rozdział jest! Czekałyśmy aż się doczekałyśmy. Było warto ponieważ chcę wiedzieć jak zakończą się losy moich ulubionych bohaterów. Robi się niebezpiecznie. Jak tak dalej będzie się psuć, to związki Minako/Yaten i Seiya/Usagi mogą rozpaść. Zawsze znajdzie się ktoś, kto chce im zaszkodzić :/ No i szkoda małej Shony. Jest z prawdziwymi rodzicami i znowu musi przeżywać, że ją opuszczą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za miłe słowa. :)
    Ty za bardzo kochasz pisać, żeby przestać, więc o to się nie martwię. A nawet nie zdajesz sobie sprawę jak wielką radość sprawiasz czytelnikom publikując swoje opowiadania, które są po prostu genialne! Wiem, że się powtarzam ale nie przestaniesz mnie nigdy zaskakiwać swoimi pomysłami :D
    Co do rozdziału to chyba się domyślam kto wysłał Minako te kwiaty ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ufff, co za ulga:)
    Bardzooo się cieszę, że zostawisz nam tego bloga i będziesz dalej pisać, a etap braku wiary we własne możliwości masz już- mam nadzieję- daleko za sobą… Inaczej- spodziewaj się wyklejanych literami z gazet liścików z pogróżkam;P;P;P
    Naprawdę superrrrr, że dalej piszesz:)
    W ogóle uwielbiam tę rodzinę- wszystkie dzieci, ciotki i wujki:)
    A fragment z wężem, kotem i chomikiem też uważam za bezcenny;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w sumie to też jest mój ulubiony fragment :))))

      Usuń
  6. Taiki wreszcie wziął sprawy w swoje ręce z czego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona. Idealnie rozpoczęty nowy rok ;) Szkoda tylko, że później nieco odpuścił, ponieważ ja bym małej zrobiła takie przyjęcie z powodu jej zachowania, że popamiętałaby na naprawdę długo. Mam chociaż nadzieję, że babcia w końcu zrozumie, ze nie ma prawa wtrącać się w ich życie i da im wreszcie spokój. Chciałabym, żeby wreszcie coś mu się ułożyło, bo wygląda na to, że ostatnio jest najbardziej pokrzywdzony z całej trójki Gwiazd.

    Nie rozumiem tych dzieci, naprawdę. Wiem, że maja takie, a nie inne charaktery i zamiast powiedzieć, co im leży na sercu, wolą kombinować swoje, ale szkoda, że Shona (mam nadzieję, że dobrze napisałam, nie mam pamięci do imion, zwłaszcza tych japońskich i często muszę sobie u Ciebie to wszystko odświeżać ^^) nie poszła do Seiyi ze swoim problemem, zwłaszcza, że ma z nim tak dobry kontakt. Oby tylko nic wyjątkowo głupiego nie strzeliło jej do głowy, Bo że szczególnie mądre to nie będzie, to raczej wiem ;)

    No i jeszcze mój ulubiony duet (choć muszę Ci szczerze wyznać, że ostatnimi czasy coraz bardziej ciągnie mnie do Diamanda. Ale Yatena wciąż kocham!). Czy ja mam wrażenie, że Ciebie uszczęśliwia, gdy oni mają na głowie pełno trosk, problemów i co drugi krok wdeptują w bagno? Taki fetysz czy jak? ;) A tak poważnie, to aż nie mogę sie doczekać, co tak do końca wykombinowałaś z całą tą klątwą ;)

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak, to w dalszym ciągu jest dopiero początek problemów Taikiego i nic łatwe nie będzie. No na pewno zobaczysz dalej jak będziesz czytać;)

      Bo dzieci już tak czasem kombinują. Gdyby padło na Ichiro, to na pewno wygadałby wszystko jak na spowiedzi. Mai na pewno też. Shona jest...Jakby to najtrafniej określić...Najbardziej 'zahukana" z nich wszystkich, ale to duży wpływ Mamoru. Ale obiecuję, że nie potraktuję tego przypadku zbyt drastycznie. Akurat ta mała dużo przeszła, a ma dopiero 12 lat :)

      Nie powiedziałabym, że mi to sprawia przyjemność :) Raczej jest ciekawiej :D No i z tą klątwą jak już wcześniej wspominałam, to powiesicie mnie na suchej gałęzi :D :D :D

      Di oczywiście też będzie, bo wątek się rozkręca ;)

      Buziaki :* :* :*

      Usuń
    2. Byleby Minako wciąż była z Yatenem. Resztę wybaczę, serio. A jeśli nie, to, cóż... znajdę Cię :D
      Di <3

      ;*

      Usuń
    3. Hahaha:D A to masz jak w banku:D Przenigdy bym ich nie rozdzieliła. Za bardzo ich kocham, bo pasują do siebie, a jak komuś się nie podobają, to cóż...Trudno ;D :P I tak o nich pisać będę, hihihi.

      :*

      Usuń
  7. widze że zmadrzałaś i rozdział jest :D Nie chciałam się wykłócać bo to była twoja decyzja, ale cieszę się, że wróciłaś. Wierne fanki zawsze czekają na każdy rozdział ;) Uparta Ikuko nie ustapiła i to nie koniec jej sprzeczek. Najlepiej jak by wyjechała i dała spokój Usagi i Seiyi. Im należy się szczęście.
    Tekstu z wężem i z chomikiem to nic nie pobije. Biedny Artemis :D x3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super! Super! Ale radość! Ja klaszczę jak dzieciak że znowu piszesz:D
    Szkoda, że bohaterowie nie mają powodów do radości ale mam nadzieję, że nie będą już tak cierpieć. Lubie Usagi i Seiye i nie chcę żeby się rozstali przez Ikuko.
    Pozdrawiam Syrenka

    OdpowiedzUsuń