sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział XV

I tak oto dzięki mobilizacji Yuu uwinęłam się  z następnym rozdziałem :) Di pojawi się w kolejnym, bo jak zorientujecie się przy końcówce, czas na zmiany i burzę z piorunami ;)

-Cholera, sprałbym na kwaśne jabłko! Tak bym jej skórę przetrzepał, że od razu osiągnęłaby nirvanę! - Yaten wyraził swoje zdanie, co do zachowania bratanicy.

Taiki żalił się, że musiał czekać z podjęciem decyzji do weekendu, bo mała spierała się z nim, iż nie chce poznać siostry. Był rozdarty między obie dziewczynki, a Thei nie uprzedził o zaistniałej sytuacji, bo jeszcze spakowałaby Mizuki i wywiozłaby ją do Francji. Za bardzo się przywiązał, aby w ogóle do tego dopuścić. Zresztą, był przekonany, że gdy tylko Emi ją pozna, to z pewnością zmieni nastawienie. Na pewno od dawna chciała się z kimś zaprzyjaźnić i ta zaciekła obrona przed nieznanym była do usprawiedliwienia. Niebieskowłosa była nieśmiała, więc z trudem zawierała nowe znajomości. Tak to sobie tłumaczył.
  Jednak „bezbronna” 10-latka wcale nie była taka nieporadna, ponieważ dotychczasowe sprzeciwy dokładnie zaplanowała. Nigdy nikt nic jej nie kazał, aż nagle zmuszali ją by zaakceptowała kogoś, kto mógł ukraść wszystko, co znaczyło dla niej wiele. Zawzięcie nie pozwalała, żeby zburzono barierę, za którą uciekła po śmierci matki.
- Swoje dzieci też bijesz? - Seiya zapytał sceptycznie.
- Nie muszę. Pojmują wszystko w lot – srebrnowłosy zamachnął rękoma w górze, jakby nie było nic bardziej oczywistego.
Niestety jego „grzeczniutka” córunia przygwoździła do podłogi wygłoszony przed sekundą pogląd, ganiając zdesperowanego Artemisa. Biedak nie mógł złapać tchu, a błękitnooka przyspieszała, jakby ładowała baterie w biegu.
- Księżniczko, zostaw kotka!
- Nie!
Brunet uniósł brwi na odpowiedź 'idealnego' dziecka, podczas gdy jego brat udawał, iż ma to pod kontrolą. Natomiast biały kocur spalał kalorie, uprawiając jogging.
Najstarszy z braci odpiął guzik przy kołnierzyku, odprężając się i pogrążył się we własnych myślach. Na godzinę 15:00 był umówiony z Theą, by odebrać córkę i zabrać ją do siebie. Do tego czasu najmłodsza latorośl była pod opieką Usagi, mając dzięki temu sposobność na zabawę z Shoną.
- Ludzie, żyjecie?! - zielonooki nie wytrzymał sztywnej atmosfery i uderzył pustym kubkiem w stolik.
Obaj mężczyźni spojrzeli na niego równocześnie, nie kryjąc oburzenia.
- Jego wychowuje 10-letnie dziecko, a z Tobą co? Ktoś wskrzesił Mamoru?
- Uważaj, bo wykraczesz – granatowookiemu nie uśmiechało się stanąć oko w oko z byłym narzeczonym Usy, czy nawet jego duchem. - teraz Ikuko wtrąca trzy grosze tam, gdzie jej nie proszą. Kazałem Odango, by przeprowadziła z matką poważną rozmowę – dodał szybko.
- Nakrzyczałeś na swojego Zająca?! Wooow! Robisz postępy – najmłodszy Kou popatrzył na niego z udawanym podziwem. - Taiki, bierz przykład z Seiyi! Postaw się wreszcie córce! - wybuchł gromkim śmiechem, łapiąc się za brzuch.
- Cudownie, że Ty nie masz problemów – fiołkowooki przyciął bratu.
- Mi tylko wybijają okna dla picu.
- Co?! - tamci znowu się zsynchronizowali.
- Ale wy dzisiaj zgodni. Jak nie możecie się rozchmurzyć, to strzelcie sobie coś na rozluźnienie – skwitował.
Chyba nic nie mogło bardziej rozluźnić nastroju, niż rozpaczliwe odgłosy Artemisa w tle. W końcu pofatygował się, by zatrzymać małe tornado.
- Dlaczego nie pilnujesz siostry? - zapytał po raz tysięczny swojego pierworodnego.
- Bo się z nią bawię – Hiro z sadystyczną minką szykował ostre nożyczki. - Jednak fajnie mieć młodsze rodzeństwo – podpuszczał rodzica.
- Dobra, kot jest wasz – muzyk obrócił się na pięcie jak automat.
Dopiero Seiya zlitował się nad wycieńczonym futrzakiem i w ostatniej chwili złapał go na ręce, gdyż Mai już miała zakleszczyć dłoń na ogonie. Zaniósł przeszczęśliwego kociaka do swojego auta.
- Posiedzisz w samochodzie, tu będziesz bezpieczny – otworzył drzwi czarnego lamborghini.
- Wykończę się na starość – Artemis wyciągnął się na długości siedzenia.
- Nie Ty jeden – lider Three Lights usiadł na fotelu kierowcy.
- Ochroniarz nie pomyśli, że zwariowałeś, bo gadasz do kota?
- Za długo dla nas pracuje.
Faktycznie, mężczyzna o krępej budowie nie poświecił nawet ułamka sekundy swojemu pracodawcy.
- Poza tym, nie za to mu płacę. Jedni gadają do psa, to ja mogę do kota.

****
  Taiki przeskoczył kałużę, przebiegając przez ulicę. Poprawił rozwiązany pod szyją szalik i ruszył ścieżką prowadzącą do posesji Diamanda. Dzień wcześniej rozważał ścięcie włosów, bo jak przyglądał się własnemu odbiciu w lustrze, to nie widział poważnego człowieka ani ojca dorastających dziewczynek. Chciał przekonać Theę do osiedlenia się na stale w Tokio. Potem odrzucił ten zamysł, ponieważ o zmianie wizerunku nie decydował sam. Fryzura nie mogła mieć także wpływu na miejsce czyjegoś zamieszkania.

  Aider przywitała szatyna przyjaźnie, co była miłą odmianą po tygodniu warczenia na siebie. Zadała mu kilka grzecznych pytań na bezpieczne tematy i po schodach zbiegła Mizuki, dźwigając na plecach wypchany po brzegi plecak. Zaczęła tańczyć wokół mężczyzny, podśpiewując radośnie. Na koniec objęła go w pasie na powitanie, śmiejąc się na cały głos, że nawet bursztynowłosa rozpogodziła się. Jej córka była szczęśliwa. Diamand mógł mieć rację i małej potrzebny był tata. Musiała wyjść na straszną frustratkę, a z obecnego punktu widzenia wsparcie ze strony biologicznego ojca było cenne. Zwłaszcza, iż miał doświadczenie i tylko głupi odmówiłby pomocy. Zresztą, zostało w nim coś z tamtego chłopaka, który tak ją zauroczył.
- Umiesz śpiewać? - dziewczynka wzięła szatyna za rękę, podskakując u jego boku.
- Umiem. Mama Ci nie powiedziała?
- Tak, ale chciałam sprawdzić, czy się przyznasz. Zaśpiewasz mi coś?
- Na pewno, tylko później.
Kou odkrył, iż przy zielonookiej czuje się lekko na duszy. Udzielił się mu jej nastrój, dlatego wierzył, że może być już tylko lepiej.
  Usagi wybiegła na spotkanie szwagra, gdy przez okno ujrzała skręcające auto. Nie mogła się doczekać, by poznać nową bratanicę i była pozytywnie zaskoczona, kiedy 12-latka pierwsza wyciągnęła do niej rękę.
- Chyba do mamy jesteś podobna – Usa przykucnęła, łaskocząc ją.
- Moja mama jest bardzo ładna, proszę pani – brązowowłosa wyprostowała się dumnie, jakby mówiła o najpiękniejszej kobiecie świata.
- Oczywiście – oczarowana Tsukino przytaknęła. - Zwracaj się do mnie ciociu, jeśli chcesz.
- Chcę!
Uczepiona ramienia Shony Emi stała w progu, podglądając scenę na zewnątrz. Nie spodobało się jej, że przyrodnia siostra zdobywa życzliwość wszystkich wokół.
- Znam ją. Chodzi do równoległej klasy – brunetka rozpoznała koleżankę ze szkoły. - Jest fajna.
To wcale nie usatysfakcjonowało jej kuzynki, a wręcz odwrotnie. Była przekonana, że zostanie odstawiona na boczny tor.
- Shona, idziemy! - blondynka zawołała córkę, a niebieskowłosa wycofała się i zaczęła zgarniać ze stołu podręczniki oraz zeszyty.
Chciała zaszyć się w kącie, odrabiając lekcje, naiwnie licząc, iż ominie ją oficjalne przedstawienie..
- Emi, nie czas na wygłupy – Kou przeczuwał, co się święci. - Ktoś chciałby się przywitać.
Nie zdążył skończyć, ponieważ 12-latka była szybsza i podbiegła do młodszej dziewczynki, zabierając jej książki o odkładając z powrotem na stół.
- Jestem Mizuki, a Ty?
Niebieskooka znieruchomiała, czując odrętwienie na całym ciele.
- Potrafisz mówić?
- Tak i nie zadaję głupich pytań. Potrafię też tworzyć rozbudowane zdania – mała próbowała się odegrać.
- No to się dogadamy – dostała odwrotną odpowiedź, niż się spodziewała, a Kou na nowo zaczął oddychać.
Nie mógł przełknąć śliny, kiedy usłyszał pyskate odzywki 10-latki.
- Może coś zjemy? - zagadnął.
Córka Thei dała sobie spokój z naburmuszoną siostrą, bo jej bystre spojrzenie wypatrzyło idealne miejsce na mały drobiazg. Sięgnęła do plecaka, wydobywając z wnętrza szklaną kulę w środku której znajdowała się figurka dziewczynki, grającej na skrzypcach.
- Jak potrząśniesz, to będą się sypać płatki śniegu – podała ją Taikiemu. - Postawisz tam? - wskazała na komodę.
- Oczywiście – zgodził się. - Teraz zjecie obiad. Nie chcę, by Twoja mama pomyślała, że Cię głodzę – puścił do małej oczko.- Emi?
Córka Ami nadal tkwiła przed schodami, pragnąc wybudzić się z koszmaru, który przeżywała.
- Odniosę rzeczy do mojego pokoju i zaraz wrócę – odeszła krokiem skazanego na śmierć.
Dla niej nic się nie zmieniło. Na górze o mało się nie rozpłakała, ale obiecała do nich dołączyć. Z zaczerwienionymi oczami zeszła na dół, a z kuchni wydobywał się zapach apetycznej zupy. Wiedziała, iż nie mogli jej usłyszeć, więc na palcach podeszła do komody. Zdjęła kulę od Mizuki, obracając nią na wszystkie strony. Kiedyś też dostała podobną od mamy. Druga taka w jej domu nie była potrzebna, zwłaszcza przyniesiona przez obcego. Powoli rozluźniła palce, a figurka wymsknęła się z uścisku, rozbijając się o podłogę. Odłamki szkła rozprysły się na boki i przezroczysty płyn wyciekł, formując zacieki. Zamrugała nieprzytomnie powiekami, jakby dopiero zrozumiała, co uczyniła.
Kou wyszedł sprawdzić przyczynę hałasu i unieruchomiło go na widok zniszczonego prezentu.
- To niechcący! Przysięgam! - spanikowała, a potem uciekła.
Starsza dziewczynka ominęła mężczyznę, schylając się nad bałaganem.
- To nic, posprzątam.
- Mizuki, zostaw – Taiki był wściekły na samego siebie. - Jeszcze się skaleczysz. Dokończ obiad, a ja zaraz przyjdę. Dobrze?
- Hai.
Upewnił się, że zielonooka na pewno go posłuchała i zdeterminowany ruszył rozmówić się z drugą pociechą. Ta ściskała na kolanach poduszkę, gdy wszedł.
- Wstań! - krzyknął ostro.
Podniosła się niemrawo, jakby była przyklejona do łóżka.
- Dziś przekroczyłaś granice! Posłuchaj uważnie moja panno, bo nie jesteś pępkiem świata. Nie będę tolerował Twoich wyskoków. Jeżeli nie liczysz się z innymi po dobroci, to nauczysz się ich szanować według nowych zasad. Od jutra ze szkoły wracasz prosto do domu. Oddasz mi telefon, który upiła Ci babcia. Żadnych dodatkowych zajęć, czy fakultetów. Osobiście będę sprawdzał Twoje lekcje i przepytywał z bieżącego materiału. Jeszcze jedno. Za godzinę odwożę Mizuki, zejdziesz do nas i przeprosisz ją.

****
  Usagi wyłączyła z gniazdka żelazko i złożyła w kostkę wyprasowane ubrania. Jej matka wyszła na spacer z Chibiusą, więc mogła spokojnie poukładać rozkołysane myśli. Pragnęła, by cała rodzina trzymała się razem, tylko Ikuko coś się poprzestawiało. Blondynka próbowała porozmawiać z nią, ale ciągle rezygnowała, gdy już miał nadejść ten moment. Mimo to, prędzej czy później musiało to nastąpić. Chyba, że między granatowowłosą, a Seiyą zapanowałaby ugoda, co było wątpliwe i ulotne jak puszczony na wiatr latawiec.

Stanęła na niewielkim taborecie, otwierając szafkę z kilkunastoma puszkami o różnej wielkości. Nie mogła znaleźć tej z kawą i szperała głębiej, aż strąciła słoik w kształcie jabłka.
Jestem beznadziejna. Zamiast wziąć się w garść, chowam głowę w piasek. Boję się, jakbym chodziła do liceum. Baka!” - uderzyła się w czoło.
To nie były czasy, kiedy ukrywała pod bluzką niezaliczony sprawdzian. Teraz powinna rozliczyć się sama ze sobą, gdyż nie mogła oblać najważniejszego egzaminu.
  Szła z czystymi ubraniami do pokoju dzieciaków, gdy zimne powietrze musnęła jej ramiona. Nie pamiętała, czy zostawiła otwarty taras, lecz wiatr tamtędy znalazł drogę do środka. Zauważyła coś podejrzanego przez mlecznobiałą firanę, dlatego zaczęła się skradać. Rozłożyła ręcznik w pogotowiu i licząc w pamięci do trzech, rzuciła się z piskiem na intruza.
- Na litość boską! - Seiya zdjął z głowy nakrycie, którym został zaatakowany, patrząc w szeroko otwarte oczy, siedzącej okrakiem na nim Usy.
- Co Ty tu robisz?! - straciła równowagę, opadając na jego tors.
- Mieszkam – palnął bezsensownie.
- Nie o to pytam! Powinieneś być w pracy.
- A kto mnie może zwolnić? Yaten? Sam sobie wyznaczam grafik.
- Przestraszyłeś mnie i ... - pociągnęła nosem. - Znowu paliłeś! - machała ręką, jakby miała odegnać zły zapach.
- Gdybym nie był wkurzony, to bym nie musiał.
- Seiya...Co znowu? - zapytała zmęczonym głosem.
- Na szczęście nic nowego. Kiedy porozmawiasz z matką? Odango, to nie będzie normalny dom, jeśli atmosfera będzie się psuć Jakoś trzeba to przerwać, rozumiesz?
Brunet chciał nastraszyć żonę, aby zmusić ją do działania. Nie dodał, że rano teściowa spojrzała na niego wilkiem.
Błękitnooka spuściła wzrok, bawiąc się guzikiem od jego koszuli.
- Czekam na odpowiedni moment – wydukała.
- Ekhmm... - ktoś za plecami pary odchrząknął i okazało się, iż pani Tsukino jest zgorszona ich dwuznaczną pozą.
- Jest biały dzień i moglibyście zachowywać pozory. Przygotuję obiad – wyszła teatralnym krokiem.
- Wracam do studia. Niedługo nie będę mógł Cię dotknąć bez jej zgody – Kou zwinął się, nie żegnając się z ukochaną.

****
  Pomarańczowa lampka przy czajniku bezprzewodowym zamigała i Taiki zaparzył kawę. Zamieszał czarnej barwy ciecz, mogąc delektować się napojem przez najbliższą godzinę. Tyle czasu zostało do odebrania Emi ze szkoły, co od kilku dni konsekwentnie realizował. Kontrolował małą i zdawało mu się, iż dzięki zaostrzonym regułom kłótnie ustały.

  Otworzył kupioną w kiosku gazetę, unosząc filiżankę do ust, gdy znajomy dźwięk dzwonka zakłócił harmonijny spokój. Wpuścił do przedpokoju przystojnego blondyna o szmaragdowych tęczówkach, których blask skrywał się za okularami. Ubrany w markowy garnitur, idealnie prezentujący się na jego wysportowanej sylwetce, rozejrzał się po wnętrzu, kładąc skórzany neseser na podręcznym stoliku.
- Moje nazwisko Usui Takumi – odezwał się aksamitnym głosem. - Reprezentuję panią Mizuno Saeko i na jej prośbę informuję, iż wnosi o pobawienie pana prawa do opieki nad małoletnią Kou Emi.
Przy ostatnim zdaniu muzyk poczuł się tak, jakby dostał obuchem w głowę.
- Do czasu rozpoczęcia rozprawy, a także jej zakończenia, za postanowieniem kuratora dziewczynka zostanie pod opieką pani Mizuno – prawnik podsunął fioletowookiemu dokument, którego litery zlały się w nieczytelne zygzaki...


18 komentarzy:

  1. Hah... Emi zaszalała. Idealnie oddajesz charakter Mizuki. Bardzo mnie ciekawi, jak sobie z tym wszystkim poradzi Taiki i cieszę się, że tak dobrze Cię mobilizuję. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale przyładowałaś z tą opieką rodzicielską No, ale nasz Taiki robi się coraz bardziej stanowczy, więc 3mam kciuki za chłopaka, żeby sobie poradził:)
    No, a przyczajona Usa czyhająca ze swoim morderczym ręcznikiem na pałętającego się po domu intruza, którym- ku jej wielkiemu zdziwieniu- okazuje się być jej mąż…Świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś chciałam trochę rozładować napięcie miedzy Usą i Seiyą, ale przez Ikuko znowu powiało chłodem :)

      Usuń
  3. Jupi! Rozdział! :D Ale namieszałaś kobieto. Zbieram szczeke z podłogi. U Seiyi i Usagi coraz gorzej. Ikuko sama mam ochotę spakować i pomóc jej się wynieść. A Taiki to totalnie się załamie. Saeko chce mu odebrać córke!
    I tu musze cie ucałować Usui-kun! Piszcze jak małolata :D Kocham go! :*****
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na Diamanda i jego elektryzującą rozmowę z Ayane. Teraz oni wysuwają się na prowadzenie w rankingu moich ulubionych par :)
    Już się ucieszyłam, że Taiki zebrał rozpuszczoną Emi twardą ręką i to on zaczął wychowywać ją, a nie jak to powiedział Yaten "Jego wychowuje 10-letnie dziecko...". Rozumiem bezstresowe wychowanie, ale wszystko ma umiar, a ona nie miała umiaru w niczym.
    " Jeżeli nie liczysz się z innymi po dobroci, to nauczysz się ich szanować według nowych zasad." - Wyjął mi to prosto z ust. Mała dziewczynka, która jest straszną egoistką. Rozpieszczona do granic możliwości. Nie wszyscy jedynacy są tacy, ale do niej ręce opadały. Mizuki bardzo lubię. On jest dobrym przykładem, że można nie mieć rodzeństwa i ojca, a jest uroczym dzieckiem.
    Usagi nie może tchórzyć. To dorosła kobieta i nie tylko Seiya powinien dźwigać na swoich barkach ciężar utrzymania rodziny w całości. On ciągle się stara i gdyby nie szukał córki uparcie przez lata, to Usagi dalej by rozpaczała, a Mamoru śmiałby się z ich nieszczęścia. Seiya i tak delikatnie postępuje z Ikuko. Tej pani podziękujemy.
    Na ostatni fragment patrzę z wytrzeszczem. Nie wierzę! To się naprawdę dzieje?! Saeko musiała to planować. Nie mam słów do jej występku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się naprawdę dzieje, ale jak odpisałam Introwertycznej, to jest niewyjaśnione do końca. Chociaż podoba mi się wasza reakcja :D Czyli mogę mieszać dalej ;)

      Usuń
  5. Mai jest słodka. Kocham te dziewczynke. Ma w sobie tyle radości co jej mama :) Zmartwiłaś mnie, bo to nie szykuje się burza z piorunami tylko jakieś tsunami. Tak jak dziewczyny nie mogę się pozbierać po końcówce. Mocna, naprawde mocna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, przełknęłam cały początek i środek, byłam dumna z Taikiego, który postawił się córce (co brzmi naprawdę idiotycznie z tego względu, że to on jest ojcem, ale co tam, mała terrorystka w domu, to zupełnie inne zasady), ale końcowka sprawiła, że musiałam przetrzeć porządnie oczy i sprawdzić czy aby na pewno zdolałam się obudzić. Cóż, tym, że Saeko nie odpusciła nie jestem zdziwiona, ale najbardziej dziwi mnie rzekome postanowienie kuratora. Nie jestem jakoś przekonana do tego postanowienia, ponieważ to Taiki jest jej ojcem, a więc jedynym opiekunem i jak na mój rozumek, to właśnie on powinien sprawować opiekę nad małą do czasu zakończenia rozprawy. Ale cóż, moja znajomość prawa pochodzi z nielicznych wykładów i różnorakich seriali, ale tak czy siak, ten wątek akurat mocno mi nie pasuje.
    Czekam na Diamanda, pamiętaj ;*
    Może mnie zainspiruje do napisania czegoś, bo ostatnio z tym u mnie kiepsko. Powiedz mi, jak Ty to robisz, że ciągle piszesz i to tak dobrze, hm? ;)

    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu masz rację. To Taiki jest prawnym opiekunem Emi, a nie walnięta Saeko. Tyle tylko, że ona już ima się wszystkiego. Zwłaszcza kłamstwa. Pierwszy szok musi minąć i to rzekome postanowienie wyjaśni się w następnym rozdziale. Celowo przerwałam w tym momencie, a protesty jak najbardziej wskazane ;) Więcej tłumaczyła nie będę, bo zdradzę Ci cały rozdział :D :D :D W każdym bądź razie od jednej strony ten wątek zostanie sprostowany. Mizuno na pewno nie będzie uprawiać samowolki, chociaż sprawa faktycznie się odbędzie. To na tyle.
      A Diamand jak najbardziej tak. On bardzo wskazany w kolejnym rozdziale :D
      No faktycznie ostatnio dużo pisałam. W zasadzie na obu blogach, ale na tamtym już moja kolej minęła i mogłam temu poświęcić czas. Nie wiem, czy dobrze mi to idzie (bo jak ja bym miała to oceniać...Uuuu, lepiej nie ;D ). Są osoby, które bardzo mnie motywują. Wbijają się na pocztę często i ciężko im nie ulec, by czegoś nie naskrobać. Kolejny też postaram się w miarę szybko, by nie zostawiać ludzi w niepewności i z niedopowiedzianą końcówką ;)

      :*

      Usuń
    2. Powinnam Cię za to znienawidzić. A przynajmniej za częstotliwość i jakość pisanych i publikowanych tekstów. Ale nie zrobię tego, ponieważ to własnie u Ciebie jest mój ukochany Diamand. Wolałabym nie zadzierać z jego Twórczynią ;)
      Buziaki ;*

      Usuń
    3. Hahaha:D nO I jest Yaten ;) A znienawidzona też nie chcę być :D ;)

      Buziaki :*

      Usuń
  7. Ja błądze w chmurach bo pojawił się Usui :D x3 nic już z siebie nie wycisne :D
    Syrenka

    OdpowiedzUsuń
  8. może Saeko chce go nastraszyć? Ona jest nienormalna i nie zdziwiłabym się gdy by narobiła hałasu o nic. Czekam w takim razie na wyjaśnienie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. doskonałe jest to powiadanie. Czytam od początku i nadziwić się nie moge że można stworzyć dopracowane fanfiction w świetnym stylu. Masz unikalny styl. Lekki, wypracowany, dobre tło, dopasowane dialogi, oddany charakter postaci, nowi stworzeni bohaterowie. Na pewno nie wymieniłam wszystkiego ale podziwiam cie za wyobraźnie. Wątek z procesem może być wciągający i czekam kiedy wyjaśnisz końcówkę. Przerywać w takim momencie no wiesz?
    Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję bardzo za taką miłą opinię. Cieszę się, gdy ktoś docenia moją pracę. Na weekend powinnam dodać rozdział i powinien być w miarę długi przez wzgląd na końcówkę z tego rozdziału no rozwinięcie wcześniejszych wątków. Baw się dobrze :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. 39 yrs old Programmer III Murry Portch, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Do it yourself. Took a trip to Tyre and drives a Ferrari 500 TRC. przeczytaj

    OdpowiedzUsuń