I tak oto dzięki mobilizacji Yuu uwinęłam się z następnym rozdziałem :) Di pojawi się w kolejnym, bo jak zorientujecie się przy końcówce, czas na zmiany i burzę z piorunami ;)
-Cholera,
sprałbym na kwaśne jabłko! Tak bym jej skórę przetrzepał,
że od razu osiągnęłaby nirvanę! - Yaten wyraził swoje zdanie,
co do zachowania bratanicy.
Taiki żalił się, że musiał czekać
z podjęciem decyzji do weekendu, bo mała spierała się z nim, iż
nie chce poznać siostry. Był rozdarty między obie dziewczynki, a
Thei nie uprzedził o zaistniałej sytuacji, bo jeszcze spakowałaby
Mizuki i wywiozłaby ją do Francji. Za bardzo się przywiązał, aby
w ogóle do tego dopuścić. Zresztą, był przekonany, że gdy
tylko Emi ją pozna, to z pewnością zmieni nastawienie. Na pewno od
dawna chciała się z kimś zaprzyjaźnić i ta zaciekła obrona
przed nieznanym była do usprawiedliwienia. Niebieskowłosa była
nieśmiała, więc z trudem zawierała nowe znajomości. Tak to sobie
tłumaczył.
Jednak „bezbronna” 10-latka wcale nie była
taka nieporadna, ponieważ dotychczasowe sprzeciwy dokładnie
zaplanowała. Nigdy nikt nic jej nie kazał, aż nagle zmuszali ją
by zaakceptowała kogoś, kto mógł ukraść wszystko, co
znaczyło dla niej wiele. Zawzięcie nie pozwalała, żeby zburzono
barierę, za którą uciekła po śmierci matki.
- Swoje
dzieci też bijesz? - Seiya zapytał sceptycznie.
- Nie muszę.
Pojmują wszystko w lot – srebrnowłosy zamachnął rękoma w
górze, jakby nie było nic bardziej oczywistego.
Niestety
jego „grzeczniutka” córunia przygwoździła do podłogi
wygłoszony przed sekundą pogląd, ganiając zdesperowanego
Artemisa. Biedak nie mógł złapać tchu, a błękitnooka
przyspieszała, jakby ładowała baterie w biegu.
- Księżniczko,
zostaw kotka!
- Nie!
Brunet uniósł brwi na odpowiedź
'idealnego' dziecka, podczas gdy jego brat udawał, iż ma to pod
kontrolą. Natomiast biały kocur spalał kalorie, uprawiając
jogging.
Najstarszy z braci odpiął guzik przy kołnierzyku,
odprężając się i pogrążył się we własnych myślach. Na
godzinę 15:00 był umówiony z Theą, by odebrać córkę
i zabrać ją do siebie. Do tego czasu najmłodsza latorośl była
pod opieką Usagi, mając dzięki temu sposobność na zabawę z
Shoną.
- Ludzie, żyjecie?! - zielonooki nie wytrzymał sztywnej
atmosfery i uderzył pustym kubkiem w stolik.
Obaj mężczyźni
spojrzeli na niego równocześnie, nie kryjąc oburzenia.
-
Jego wychowuje 10-letnie dziecko, a z Tobą co? Ktoś wskrzesił
Mamoru?
- Uważaj, bo wykraczesz – granatowookiemu nie
uśmiechało się stanąć oko w oko z byłym narzeczonym Usy, czy
nawet jego duchem. - teraz Ikuko wtrąca trzy grosze tam, gdzie jej
nie proszą. Kazałem Odango, by przeprowadziła z matką poważną
rozmowę – dodał szybko.
- Nakrzyczałeś na swojego Zająca?!
Wooow! Robisz postępy – najmłodszy Kou popatrzył na niego z
udawanym podziwem. - Taiki, bierz przykład z Seiyi! Postaw się
wreszcie córce! - wybuchł gromkim śmiechem, łapiąc się za
brzuch.
- Cudownie, że Ty nie masz problemów –
fiołkowooki przyciął bratu.
- Mi tylko wybijają okna dla
picu.
- Co?! - tamci znowu się zsynchronizowali.
- Ale wy
dzisiaj zgodni. Jak nie możecie się rozchmurzyć, to strzelcie
sobie coś na rozluźnienie – skwitował.
Chyba nic nie mogło
bardziej rozluźnić nastroju, niż rozpaczliwe odgłosy Artemisa w
tle. W końcu pofatygował się, by zatrzymać małe tornado.
-
Dlaczego nie pilnujesz siostry? - zapytał po raz tysięczny swojego
pierworodnego.
- Bo się z nią bawię – Hiro z sadystyczną
minką szykował ostre nożyczki. - Jednak fajnie mieć młodsze
rodzeństwo – podpuszczał rodzica.
- Dobra, kot jest wasz –
muzyk obrócił się na pięcie jak automat.
Dopiero Seiya
zlitował się nad wycieńczonym futrzakiem i w ostatniej chwili
złapał go na ręce, gdyż Mai już miała zakleszczyć dłoń na
ogonie. Zaniósł przeszczęśliwego kociaka do swojego auta.
-
Posiedzisz w samochodzie, tu będziesz bezpieczny – otworzył drzwi
czarnego lamborghini.
- Wykończę się na starość – Artemis
wyciągnął się na długości siedzenia.
- Nie Ty jeden –
lider Three Lights usiadł na fotelu kierowcy.
- Ochroniarz nie
pomyśli, że zwariowałeś, bo gadasz do kota?
- Za długo dla
nas pracuje.
Faktycznie, mężczyzna o krępej budowie nie
poświecił nawet ułamka sekundy swojemu pracodawcy.
- Poza tym,
nie za to mu płacę. Jedni gadają do psa, to ja mogę do kota.
****
Taiki
przeskoczył kałużę, przebiegając przez ulicę. Poprawił
rozwiązany pod szyją szalik i ruszył ścieżką prowadzącą do
posesji Diamanda. Dzień wcześniej rozważał ścięcie włosów,
bo jak przyglądał się własnemu odbiciu w lustrze, to nie widział
poważnego człowieka ani ojca dorastających dziewczynek. Chciał
przekonać Theę do osiedlenia się na stale w Tokio. Potem odrzucił
ten zamysł, ponieważ o zmianie wizerunku nie decydował sam.
Fryzura nie mogła mieć także wpływu na miejsce czyjegoś
zamieszkania.
Aider przywitała szatyna przyjaźnie, co była
miłą odmianą po tygodniu warczenia na siebie. Zadała mu kilka
grzecznych pytań na bezpieczne tematy i po schodach zbiegła Mizuki,
dźwigając na plecach wypchany po brzegi plecak. Zaczęła tańczyć
wokół mężczyzny, podśpiewując radośnie. Na koniec objęła
go w pasie na powitanie, śmiejąc się na cały głos, że nawet
bursztynowłosa rozpogodziła się. Jej córka była
szczęśliwa. Diamand mógł mieć rację i małej potrzebny
był tata. Musiała wyjść na straszną frustratkę, a z obecnego
punktu widzenia wsparcie ze strony biologicznego ojca było cenne.
Zwłaszcza, iż miał doświadczenie i tylko głupi odmówiłby
pomocy. Zresztą, zostało w nim coś z tamtego chłopaka, który
tak ją zauroczył.
- Umiesz śpiewać? - dziewczynka wzięła
szatyna za rękę, podskakując u jego boku.
- Umiem. Mama Ci nie
powiedziała?
- Tak, ale chciałam sprawdzić, czy się przyznasz.
Zaśpiewasz mi coś?
- Na pewno, tylko później.
Kou
odkrył, iż przy zielonookiej czuje się lekko na duszy. Udzielił
się mu jej nastrój, dlatego wierzył, że może być już
tylko lepiej.
Usagi wybiegła na spotkanie szwagra, gdy przez okno
ujrzała skręcające auto. Nie mogła się doczekać, by poznać
nową bratanicę i była pozytywnie zaskoczona, kiedy 12-latka
pierwsza wyciągnęła do niej rękę.
- Chyba do mamy jesteś
podobna – Usa przykucnęła, łaskocząc ją.
- Moja mama jest
bardzo ładna, proszę pani – brązowowłosa wyprostowała się
dumnie, jakby mówiła o najpiękniejszej kobiecie świata.
-
Oczywiście – oczarowana Tsukino przytaknęła. - Zwracaj się do
mnie ciociu, jeśli chcesz.
- Chcę!
Uczepiona ramienia Shony
Emi stała w progu, podglądając scenę na zewnątrz. Nie spodobało
się jej, że przyrodnia siostra zdobywa życzliwość wszystkich
wokół.
- Znam ją. Chodzi do równoległej klasy –
brunetka rozpoznała koleżankę ze szkoły. - Jest fajna.
To
wcale nie usatysfakcjonowało jej kuzynki, a wręcz odwrotnie. Była
przekonana, że zostanie odstawiona na boczny tor.
- Shona,
idziemy! - blondynka zawołała córkę, a niebieskowłosa
wycofała się i zaczęła zgarniać ze stołu podręczniki oraz
zeszyty.
Chciała zaszyć się w kącie, odrabiając lekcje,
naiwnie licząc, iż ominie ją oficjalne przedstawienie..
- Emi,
nie czas na wygłupy – Kou przeczuwał, co się święci. - Ktoś
chciałby się przywitać.
Nie zdążył skończyć, ponieważ
12-latka była szybsza i podbiegła do młodszej dziewczynki,
zabierając jej książki o odkładając z powrotem na stół.
-
Jestem Mizuki, a Ty?
Niebieskooka znieruchomiała, czując
odrętwienie na całym ciele.
- Potrafisz mówić?
- Tak
i nie zadaję głupich pytań. Potrafię też tworzyć rozbudowane
zdania – mała próbowała się odegrać.
- No to się
dogadamy – dostała odwrotną odpowiedź, niż się spodziewała, a
Kou na nowo zaczął oddychać.
Nie mógł przełknąć
śliny, kiedy usłyszał pyskate odzywki 10-latki.
- Może coś
zjemy? - zagadnął.
Córka Thei dała sobie spokój z
naburmuszoną siostrą, bo jej bystre spojrzenie wypatrzyło idealne
miejsce na mały drobiazg. Sięgnęła do plecaka, wydobywając z
wnętrza szklaną kulę w środku której znajdowała się
figurka dziewczynki, grającej na skrzypcach.
- Jak potrząśniesz,
to będą się sypać płatki śniegu – podała ją Taikiemu. -
Postawisz tam? - wskazała na komodę.
- Oczywiście – zgodził
się. - Teraz zjecie obiad. Nie chcę, by Twoja mama pomyślała, że
Cię głodzę – puścił do małej oczko.- Emi?
Córka Ami
nadal tkwiła przed schodami, pragnąc wybudzić się z koszmaru,
który przeżywała.
- Odniosę rzeczy do mojego pokoju i
zaraz wrócę – odeszła krokiem skazanego na śmierć.
Dla
niej nic się nie zmieniło. Na górze o mało się nie
rozpłakała, ale obiecała do nich dołączyć. Z zaczerwienionymi
oczami zeszła na dół, a z kuchni wydobywał się zapach
apetycznej zupy. Wiedziała, iż nie mogli jej usłyszeć, więc na
palcach podeszła do komody. Zdjęła kulę od Mizuki, obracając nią
na wszystkie strony. Kiedyś też dostała podobną od mamy. Druga
taka w jej domu nie była potrzebna, zwłaszcza przyniesiona przez
obcego. Powoli rozluźniła palce, a figurka wymsknęła się z
uścisku, rozbijając się o podłogę. Odłamki szkła rozprysły
się na boki i przezroczysty płyn wyciekł, formując zacieki.
Zamrugała nieprzytomnie powiekami, jakby dopiero zrozumiała, co
uczyniła.
Kou wyszedł sprawdzić przyczynę hałasu i
unieruchomiło go na widok zniszczonego prezentu.
- To niechcący!
Przysięgam! - spanikowała, a potem uciekła.
Starsza dziewczynka
ominęła mężczyznę, schylając się nad bałaganem.
- To nic,
posprzątam.
- Mizuki, zostaw – Taiki był wściekły na samego
siebie. - Jeszcze się skaleczysz. Dokończ obiad, a ja zaraz
przyjdę. Dobrze?
- Hai.
Upewnił się, że zielonooka na pewno
go posłuchała i zdeterminowany ruszył rozmówić się z
drugą pociechą. Ta ściskała na kolanach poduszkę, gdy wszedł.
-
Wstań! - krzyknął ostro.
Podniosła się niemrawo, jakby była
przyklejona do łóżka.
- Dziś przekroczyłaś granice!
Posłuchaj uważnie moja panno, bo nie jesteś pępkiem świata. Nie
będę tolerował Twoich wyskoków. Jeżeli nie liczysz się z
innymi po dobroci, to nauczysz się ich szanować według nowych
zasad. Od jutra ze szkoły wracasz prosto do domu. Oddasz mi telefon,
który upiła Ci babcia. Żadnych dodatkowych zajęć, czy
fakultetów. Osobiście będę sprawdzał Twoje lekcje i
przepytywał z bieżącego materiału. Jeszcze jedno. Za godzinę
odwożę Mizuki, zejdziesz do nas i przeprosisz ją.
****
Usagi
wyłączyła z gniazdka żelazko i złożyła w kostkę wyprasowane
ubrania. Jej matka wyszła na spacer z Chibiusą, więc mogła
spokojnie poukładać rozkołysane myśli. Pragnęła, by cała
rodzina trzymała się razem, tylko Ikuko coś się poprzestawiało.
Blondynka próbowała porozmawiać z nią, ale ciągle
rezygnowała, gdy już miał nadejść ten moment. Mimo to, prędzej
czy później musiało to nastąpić. Chyba, że między
granatowowłosą, a Seiyą zapanowałaby ugoda, co było wątpliwe i
ulotne jak puszczony na wiatr latawiec.
Stanęła na niewielkim
taborecie, otwierając szafkę z kilkunastoma puszkami o różnej
wielkości. Nie mogła znaleźć tej z kawą i szperała głębiej,
aż strąciła słoik w kształcie jabłka.
„Jestem
beznadziejna. Zamiast wziąć się w garść, chowam głowę w
piasek. Boję się, jakbym chodziła do liceum. Baka!” -
uderzyła się w czoło.
To nie były czasy, kiedy ukrywała pod
bluzką niezaliczony sprawdzian. Teraz powinna rozliczyć się sama
ze sobą, gdyż nie mogła oblać najważniejszego egzaminu.
Szła z czystymi ubraniami do pokoju dzieciaków, gdy zimne
powietrze musnęła jej ramiona. Nie pamiętała, czy zostawiła
otwarty taras, lecz wiatr tamtędy znalazł drogę do środka.
Zauważyła coś podejrzanego przez mlecznobiałą firanę, dlatego
zaczęła się skradać. Rozłożyła ręcznik w pogotowiu i licząc
w pamięci do trzech, rzuciła się z piskiem na intruza.
- Na
litość boską! - Seiya zdjął z głowy nakrycie, którym
został zaatakowany, patrząc w szeroko otwarte oczy, siedzącej
okrakiem na nim Usy.
- Co Ty tu robisz?! - straciła równowagę,
opadając na jego tors.
- Mieszkam – palnął bezsensownie.
-
Nie o to pytam! Powinieneś być w pracy.
- A kto mnie może
zwolnić? Yaten? Sam sobie wyznaczam grafik.
- Przestraszyłeś
mnie i ... - pociągnęła nosem. - Znowu paliłeś! - machała ręką,
jakby miała odegnać zły zapach.
- Gdybym nie był wkurzony, to
bym nie musiał.
- Seiya...Co znowu? - zapytała zmęczonym
głosem.
- Na szczęście nic nowego. Kiedy porozmawiasz z matką?
Odango, to nie będzie normalny dom, jeśli atmosfera będzie się
psuć Jakoś trzeba to przerwać, rozumiesz?
Brunet chciał
nastraszyć żonę, aby zmusić ją do działania. Nie dodał, że
rano teściowa spojrzała na niego wilkiem.
Błękitnooka spuściła
wzrok, bawiąc się guzikiem od jego koszuli.
- Czekam na
odpowiedni moment – wydukała.
- Ekhmm... - ktoś za plecami
pary odchrząknął i okazało się, iż pani Tsukino jest zgorszona
ich dwuznaczną pozą.
- Jest biały dzień i moglibyście
zachowywać pozory. Przygotuję obiad – wyszła teatralnym
krokiem.
- Wracam do studia. Niedługo nie będę mógł Cię
dotknąć bez jej zgody – Kou zwinął się, nie żegnając się z
ukochaną.
****
Pomarańczowa
lampka przy czajniku bezprzewodowym zamigała i Taiki zaparzył kawę.
Zamieszał czarnej barwy ciecz, mogąc delektować się napojem przez
najbliższą godzinę. Tyle czasu zostało do odebrania Emi ze
szkoły, co od kilku dni konsekwentnie realizował. Kontrolował małą
i zdawało mu się, iż dzięki zaostrzonym regułom kłótnie
ustały.
Otworzył kupioną w kiosku gazetę, unosząc filiżankę
do ust, gdy znajomy dźwięk dzwonka zakłócił harmonijny
spokój. Wpuścił do przedpokoju przystojnego blondyna o
szmaragdowych tęczówkach, których blask skrywał się
za okularami. Ubrany w markowy garnitur, idealnie prezentujący się
na jego wysportowanej sylwetce, rozejrzał się po wnętrzu, kładąc
skórzany neseser na podręcznym stoliku.
- Moje nazwisko
Usui Takumi – odezwał się aksamitnym głosem. - Reprezentuję
panią Mizuno Saeko i na jej prośbę informuję, iż wnosi o
pobawienie pana prawa do opieki nad małoletnią Kou Emi.
Przy
ostatnim zdaniu muzyk poczuł się tak, jakby dostał obuchem w
głowę.
- Do czasu rozpoczęcia rozprawy, a także jej
zakończenia, za postanowieniem kuratora dziewczynka zostanie pod
opieką pani Mizuno – prawnik podsunął fioletowookiemu dokument,
którego litery zlały się w nieczytelne zygzaki...
Hah... Emi zaszalała. Idealnie oddajesz charakter Mizuki. Bardzo mnie ciekawi, jak sobie z tym wszystkim poradzi Taiki i cieszę się, że tak dobrze Cię mobilizuję. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :))
OdpowiedzUsuńO tak ;D Niesamowite wsparcie ;)
UsuńAle przyładowałaś z tą opieką rodzicielską No, ale nasz Taiki robi się coraz bardziej stanowczy, więc 3mam kciuki za chłopaka, żeby sobie poradził:)
OdpowiedzUsuńNo, a przyczajona Usa czyhająca ze swoim morderczym ręcznikiem na pałętającego się po domu intruza, którym- ku jej wielkiemu zdziwieniu- okazuje się być jej mąż…Świetnie:)
Jakoś chciałam trochę rozładować napięcie miedzy Usą i Seiyą, ale przez Ikuko znowu powiało chłodem :)
UsuńJupi! Rozdział! :D Ale namieszałaś kobieto. Zbieram szczeke z podłogi. U Seiyi i Usagi coraz gorzej. Ikuko sama mam ochotę spakować i pomóc jej się wynieść. A Taiki to totalnie się załamie. Saeko chce mu odebrać córke!
OdpowiedzUsuńI tu musze cie ucałować Usui-kun! Piszcze jak małolata :D Kocham go! :*****
Sylwia
Czekam na Diamanda i jego elektryzującą rozmowę z Ayane. Teraz oni wysuwają się na prowadzenie w rankingu moich ulubionych par :)
OdpowiedzUsuńJuż się ucieszyłam, że Taiki zebrał rozpuszczoną Emi twardą ręką i to on zaczął wychowywać ją, a nie jak to powiedział Yaten "Jego wychowuje 10-letnie dziecko...". Rozumiem bezstresowe wychowanie, ale wszystko ma umiar, a ona nie miała umiaru w niczym.
" Jeżeli nie liczysz się z innymi po dobroci, to nauczysz się ich szanować według nowych zasad." - Wyjął mi to prosto z ust. Mała dziewczynka, która jest straszną egoistką. Rozpieszczona do granic możliwości. Nie wszyscy jedynacy są tacy, ale do niej ręce opadały. Mizuki bardzo lubię. On jest dobrym przykładem, że można nie mieć rodzeństwa i ojca, a jest uroczym dzieckiem.
Usagi nie może tchórzyć. To dorosła kobieta i nie tylko Seiya powinien dźwigać na swoich barkach ciężar utrzymania rodziny w całości. On ciągle się stara i gdyby nie szukał córki uparcie przez lata, to Usagi dalej by rozpaczała, a Mamoru śmiałby się z ich nieszczęścia. Seiya i tak delikatnie postępuje z Ikuko. Tej pani podziękujemy.
Na ostatni fragment patrzę z wytrzeszczem. Nie wierzę! To się naprawdę dzieje?! Saeko musiała to planować. Nie mam słów do jej występku.
To się naprawdę dzieje, ale jak odpisałam Introwertycznej, to jest niewyjaśnione do końca. Chociaż podoba mi się wasza reakcja :D Czyli mogę mieszać dalej ;)
UsuńMai jest słodka. Kocham te dziewczynke. Ma w sobie tyle radości co jej mama :) Zmartwiłaś mnie, bo to nie szykuje się burza z piorunami tylko jakieś tsunami. Tak jak dziewczyny nie mogę się pozbierać po końcówce. Mocna, naprawde mocna.
OdpowiedzUsuńDobra, przełknęłam cały początek i środek, byłam dumna z Taikiego, który postawił się córce (co brzmi naprawdę idiotycznie z tego względu, że to on jest ojcem, ale co tam, mała terrorystka w domu, to zupełnie inne zasady), ale końcowka sprawiła, że musiałam przetrzeć porządnie oczy i sprawdzić czy aby na pewno zdolałam się obudzić. Cóż, tym, że Saeko nie odpusciła nie jestem zdziwiona, ale najbardziej dziwi mnie rzekome postanowienie kuratora. Nie jestem jakoś przekonana do tego postanowienia, ponieważ to Taiki jest jej ojcem, a więc jedynym opiekunem i jak na mój rozumek, to właśnie on powinien sprawować opiekę nad małą do czasu zakończenia rozprawy. Ale cóż, moja znajomość prawa pochodzi z nielicznych wykładów i różnorakich seriali, ale tak czy siak, ten wątek akurat mocno mi nie pasuje.
OdpowiedzUsuńCzekam na Diamanda, pamiętaj ;*
Może mnie zainspiruje do napisania czegoś, bo ostatnio z tym u mnie kiepsko. Powiedz mi, jak Ty to robisz, że ciągle piszesz i to tak dobrze, hm? ;)
;*
I tu masz rację. To Taiki jest prawnym opiekunem Emi, a nie walnięta Saeko. Tyle tylko, że ona już ima się wszystkiego. Zwłaszcza kłamstwa. Pierwszy szok musi minąć i to rzekome postanowienie wyjaśni się w następnym rozdziale. Celowo przerwałam w tym momencie, a protesty jak najbardziej wskazane ;) Więcej tłumaczyła nie będę, bo zdradzę Ci cały rozdział :D :D :D W każdym bądź razie od jednej strony ten wątek zostanie sprostowany. Mizuno na pewno nie będzie uprawiać samowolki, chociaż sprawa faktycznie się odbędzie. To na tyle.
UsuńA Diamand jak najbardziej tak. On bardzo wskazany w kolejnym rozdziale :D
No faktycznie ostatnio dużo pisałam. W zasadzie na obu blogach, ale na tamtym już moja kolej minęła i mogłam temu poświęcić czas. Nie wiem, czy dobrze mi to idzie (bo jak ja bym miała to oceniać...Uuuu, lepiej nie ;D ). Są osoby, które bardzo mnie motywują. Wbijają się na pocztę często i ciężko im nie ulec, by czegoś nie naskrobać. Kolejny też postaram się w miarę szybko, by nie zostawiać ludzi w niepewności i z niedopowiedzianą końcówką ;)
:*
Powinnam Cię za to znienawidzić. A przynajmniej za częstotliwość i jakość pisanych i publikowanych tekstów. Ale nie zrobię tego, ponieważ to własnie u Ciebie jest mój ukochany Diamand. Wolałabym nie zadzierać z jego Twórczynią ;)
UsuńBuziaki ;*
Hahaha:D nO I jest Yaten ;) A znienawidzona też nie chcę być :D ;)
UsuńBuziaki :*
Ja błądze w chmurach bo pojawił się Usui :D x3 nic już z siebie nie wycisne :D
OdpowiedzUsuńSyrenka
może Saeko chce go nastraszyć? Ona jest nienormalna i nie zdziwiłabym się gdy by narobiła hałasu o nic. Czekam w takim razie na wyjaśnienie ;)
OdpowiedzUsuńdoskonałe jest to powiadanie. Czytam od początku i nadziwić się nie moge że można stworzyć dopracowane fanfiction w świetnym stylu. Masz unikalny styl. Lekki, wypracowany, dobre tło, dopasowane dialogi, oddany charakter postaci, nowi stworzeni bohaterowie. Na pewno nie wymieniłam wszystkiego ale podziwiam cie za wyobraźnie. Wątek z procesem może być wciągający i czekam kiedy wyjaśnisz końcówkę. Przerywać w takim momencie no wiesz?
OdpowiedzUsuńCzytelniczka
Dziękuję bardzo za taką miłą opinię. Cieszę się, gdy ktoś docenia moją pracę. Na weekend powinnam dodać rozdział i powinien być w miarę długi przez wzgląd na końcówkę z tego rozdziału no rozwinięcie wcześniejszych wątków. Baw się dobrze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń39 yrs old Programmer III Murry Portch, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Do it yourself. Took a trip to Tyre and drives a Ferrari 500 TRC. przeczytaj
OdpowiedzUsuńsad okregowy w rzeszowie wydzial cywilny rozwod
OdpowiedzUsuń