niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział XIX

Z góry przepraszam za opóźnienie. Niestety nie mam czasu w tygodniu na pisanie, dlatego piszę na raty w weekendy. Ten rozdział miał być dłuższy, ale nie dałam rady. Inaczej znowu bym go nie opublikowała :/ Część, która była zaplanowana na teraz pojawi się w następnym rozdziale ;) 
Dziękuję za wszystkie wiadomości, bo są bardzo motywujące ;) Miłej niedzieli :D

  Różowowłosa dziewczynka siedziała na podłodze pośrodku przestronnego salonu, pracowicie wywlekając taśmę ze starej kasety VHS. Nie wiadomo jakim cudem w drobne rączki Chibiusy dostał się film z prywatnych zbiorów Seiyi, ale mała była tak skupiona na swoim zajęciu, że nawet Luna z Artemisem w rytm jej ruchów kiwali łepkami, jak figurki na przedniej szybie samochodu. Góra śliskich nitek rosła z minuty na minutę, aż mała napotkała na opór i zniecierpliwiona rzuciła kasetę, która odbiła się od ściany, pękając w kilku miejscach.
  Zwabiony hałasem brunet wyszedł z kuchni z kanapką w ręku, a za jego ciężką do opisania minę niejedna fanka dałaby się pokroić. Zobaczyć swojego idola w zwykłej sytuacji, w dodatku z dwuletnim dzieckiem, mogło być bezcenne. Zwłaszcza, iż Seiya był mężczyzną, który rzadko tracił dobry humor i zawsze wykazywał mnóstwo cierpliwości. Otwarcie przyznawał, że w nim też drzemie małe dziecko, więc wspólna zabawa z jego pociechami nie stanowiła problemu. Takie życie było dla niego stworzone i gdyby miał zrezygnować z bycia gwiazdą dla rodziny, to zrobiłby to bez mrugnięcia okiem.
  Wziął na ręce zachwyconą ze swoich poczynań Chibiusę, idąc do sypialni. Zmora Ikuko zapuściła się w miasto, dlatego jej zmienne nastroje miał z głowy co najmniej na dwie godziny. Rano posłała mu naładowane złością spojrzenie i jeśli miałoby takie działanie, jak promienie słońca na wampiry, to pewnie zamieniłby się w proch. Przynajmniej gdzieś o tym słyszał.
  Na szerokim, małżeńskim łożu Usagi spała głęboko pogrążona we śnie. Przykryła się kocem tylko do pasa, a ręce podłożyła pod poduszkę, leżąc na prawym boku. Uśmiechnięty brunet pochylił się nad nią razem z Chibi, obserwując zabawne miny, jakie jego żona robi przez sen. Jedna nie przewidział jednego – 2-latka zaklaskała i złapała Usę za pasmo złotych włosów, szarpiąc z całej siły. Ta zerwała się pod wpływem rażącego bólu, a granatowooki dostał gęsiej skórki. Szybko wyplątał jej włosy z dłoni dziewczynki oraz posadził ją z drugiej strony łóżka.
- Gomene, Odango. Nie miałem pojęcia...
- Że dla zabawy nasza córka będzie udawać fryzjera? - dokończyła za niego, masując obolałe miejsce. - Wreszcie znalazłeś skuteczny sposób, żeby mnie obudzić. Nie stosuj go zbyt często, ok?
- Odango... - pocałował ją krótko, ale żarliwie. - Gniewasz się jeszcze?
- Już nie – na jej ustach zakwitł błogi uśmiech. - Nie pojechałeś do studia?
- Dziś sobie odpuściliśmy – położył głowę na kolanach blondynki, wzdychając. - Coś wisi w powietrzu, tylko ciężko mi rozgryźć, co może się wydarzyć.
- Też masz dziwne przeczucia? Niedobrze... - posmutniała. - Może to ma związek ze sprawą Taikiego? Bardzo bym chciała, aby wszystko rozegrało się na jego korzyść. Zasłużył na szczęście.
- Będzie dobrze – powiedział przekonywającym tonem. - Poleciłem mu odpowiednią prawniczkę. Sam kiedyś skorzystałem z jej porady.
- Doprawdy? - uniosła w zaciekawieniu brwi.
- Tak i nie żałuję. Zapytała w prost, czy kocham żonę.
- I co? - wkręciła się.
- Odpowiedź jest oczywista. Najlepsze jest to, co powiedziała na temat pozwu.
- Czyli?
- Porwij to pan w cholerę i ratuj małżeństwo.
Tsukino wybuchła perlistym śmiechem mimo, iż wtedy rozpaczała po kątach. Pamiętała, jak Seiya dosłownie potraktował radę pani mecenas, rozrywając na drobne kawałeczki sądowe pismo. Było między nimi gorąco, niestety w mało pozytywnym znaczeniu. Podejrzewała go o zdradę z najlepszą przyjaciółką i teraz wstydziła się, że wierzyła w te wszystkie bzdury.
- Cicho! - poklepała chichrającego się męża po plecach. - Słyszysz? Chyba ktoś przyszedł.
- Ja otworzę – zaoferował się na ochotnika.
- Poczekaj, zejdę z Tobą. Zostawię Chibiusę pod okiem Luny, bo muszę zabrać się za obiad. Zresztą, to może być Hotaru. Ostatnio często do nas wpada.
Kou otworzył zasuwkę i szarpnął za klamkę. Pierwsze, co zobaczył, to eleganckie skórzane kozaki na wysokim obcasie. Szary płaszcz o klasycznym kroju, kończący się długością przed kolanami, a na końcu burza jasnych loków sięgających do ramion oraz bursztynowe tęczówki.
- Boże! - krzyknął zszokowany.
- Rany, awansowałam! - Elza zaszczebiotała, wymijając osłupiałego gospodarza.
Od razu rozgościła się, lecz za jej plecami rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Obróciła się na pięcie, widząc oniemiałą Sailor Moona, a na parkiecie pozostałości po szklance.
- Cholera, czy wy wszyscy na mój widok musicie coś tłuc? Chociaż...Wcześniej ludzie uciekali albo padali na kolana – podrapała się po brodzie. - Nieważne. Ja z prywatną misją – rzuciła swoim odzieniem w czarnowłosego, wybierając najwygodniejszy fotel w salonie.
Para dołączyła do nie, nie wierząc, iż w ich domu znowu jest Galaxia. Chyba byłaby bardziej wiarygodna, gdyby pojawiła się w naturalnej postaci.
- Przestańcie się gapić na mnie jak na małpę w cyrku. Ej, przecież mnie znacie! - spodziewała się innego powitania.
- No to...Ten...Jak tam jest? - Seiya zakasłał.
- Gdzie? Na górze? A to nie wiem – zakpiła. - Nieźle się tu zadomowiłeś, skoro udajesz idiotę.
- Uspokójcie się – Usagi chciała załagodzić kłótnię, nim się zdążyła zaostrzyć. - Seiyi chodziło o coś zupełnie innego. Zapewne o Heliosa.
- Jasne – dziewczyna ugryzła się język, by nie sypnąć nic prowokującego. - U tamtej trójki po staremu. Dwie kapłanki ciągle się ze sobą spierają, a białowłosy anioł udaje, że jest wspaniale. Jak w rodzinie.
- Aha – straciła wątek. - A... - nie skończyła, gdyż zaskoczył ją odgłos kroków.
Do środka wbiegła Shona i rozpromieniała na widok byłej opiekunki.
- Elza! - przytuliła się do niej. - Prosiliście, żeby przyjechała dla mnie?! Kocham was! - ucałowała w policzek Usę, a potem Seiyę.
- Widzicie jaki wam PR robię?
- Odango, to się źle skończy – muzyk wyszeptał. - Niech ją tylko Twoja matka zobaczy.
Jak na zawołanie pojawiła się Ikuko, nieprzychylnie lustrując gościa.
- Sama się przedstawię – odstawiła zakupy. - Ikuko Tsukino. Matka Usagi, a pani?
- Elza Amiyake. Opiekowałam się pani wnuczką.
Kobieta wyprostowała się na te słowa.
- Świetnie się składa, ponieważ mam coś z panią do omówienia.

****
  Pierwsze płatki śniegu wirowały na wietrze, a Minako wyszła z drogerii z niewielką torebeczką w ręku, która skrywała nowe perfumy. Powąchała jeszcze nadgarstek, wyraźnie zadowolona z zakupu i ruszyła w drogę powrotną. W między czasie zatrzymała się przed sklepem jubilerskim, oglądając świecidełka. Nie żeby wydać niepotrzebnie pieniądze, ale by zwyczajnie nacieszyć oczy. Jak każda kobieta lubiła biżuterię, lecz nie przywiązywała uwagi do posiadanej ilości. Miała kilka ulubionych kompletów, jednak do szkoły nie wypadało chodzić obwieszonym jak choinka.
  Odwróciła się od wystawy, wpadają na...Wyszczerzoną do granic lizusostwa Akane.
- Minako-san, tak się cieszę – przybrała nieśmiałą minę.
Po kobiecie trudno trudno było stwierdzić, aby tryskała szczęściem z kolejnego „przypadkowego” spotkania.
- Och...Jak się masz? - zerknęła na zegarek.
- Dobrze, a pani?
- W porządku. Spieszę się do domu – starała się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z nastolatką.
- Odprowadzę panią. W sumie nic ciekawego nie mam do roboty.
Minie nie chciało się z nią spierać. Straciłaby tylko czas, a przy furtce rozstaną się i będzie po kłopocie. Szła kompletnie wyłączona z rozmowy, czy też monologu zielonowłosej. Śmiała się, iż niegdyś przyjaciółki uważały ją za pleciugę sezonu i nikt jej na pewno nie prześcignie w plotkowaniu. Najwidoczniej były w błędzie. Szkoda, że się z nimi nie założyła.
  Szła z nadzieją, iż każdy krok skraca jej mękę, gdy zza rogu wyłoniła się postać o której zapomniała, a teraz drżała ze strachu. Nie mogła się ruszyć pomimo, że pragnęła uciec.
- Minako-san, co się dzieje? To tylko cyganka – Hattori mierzyła obie z ukosa.
Dla Aino to oznaczało powrót do koszmaru. Chłód ogarnął całe jej ciało, bo od stojącej przed nią kobiety otrzymała wróżbę przez którą nie przespała wiele nocy.
- Pamiętasz mnie? - czarnowłosa zbliżyła się do niej, zapinając wełnianą narzutę pod szyją, a ciężka fioletowa suknia zaszeleściła. Wenus zmroziło krew w żyłach, jakby sama śmierć po nią przyszła.
- To jakaś pomyłka, przepraszam – próbowała ominąć wróżkę, lecz poczuła uścisk na ramieniu.
- Mogę Ci pomóc. Jeżeli teraz się nie zdecydujesz, to potem będzie za późno.
Powiało groźbą, dlatego przerażona blondynka pogubiła się i zapowiadało się, że znowu da się omamić.
- To nie przypadek, że znowu się spotykamy. Przeznaczenie znowu postawiło mnie na Twojej drodze i boisz się tego, co mogę Ci powiedzieć. Dam Ci wskazówkę, ale jak ją wykorzystasz, to już Twoja sprawa. Jeżeli w ogóle Ci zależy, aby odzyskać spokój. Powinnaś myśleć głównie o własnym bezpieczeństwie.
Przynęta zadziałała, gdyż błękitnooka zbladła i przestała szukać okazji do ucieczki.
- Proszę mówić – odparła drżącym głosem.
- Mądry wybór – zielonooka brunetka wzięła ją pod ramię. - Całe zło, które do tej pory Cię dotknęło działo się przez mężczyznę. On będzie ciągnął Cię na dno i ktoś mu w tym pomoże. Jeżeli z nim nie skończysz, to skażesz się na wieczne cierpienie. Później stanie się to, co Ci wcześniej przepowiedziałam – zakończyła złowrogo.
- O jakiego mężczyznę pani chodzi?!
- O srebrnowłosego – pochyliła się, akcentując każdą sylabę.
Tego było już za wiele. Jedynie męża mogła utożsamić z tym opisem, lecz to musiała być pomyłka.
  Wykręciła się i nie zważając na nic, popędziła w dobrze znanym kierunku.
- To było genialne! - podekscytowana Akane zacierała ręce. - Jutro się rozliczymy.
- Ostatni raz urządziłam dla Ciebie teatrzyk na ulicy.
- Spoko. Muszę lecieć!
Ledwo dogoniła złotowłosą, starając się powstrzymać śmiech. Nawet nie zdawała sobie sprawy, iż igra z ludzkimi uczuciami. Udawała pocieszycielkę, a że Aino nie chciała zostać sama, pozwoliła 18-latce by jej towarzyszyła. Mało tego, wpuściła ją do domu, co było następnym błędem.
  Srebszystooka czekała w kuchni z podstępną minką przyklejoną do twarzy. Znudzona wyjęła z kieszeni dżinsów gumę do żucia, gdy ktoś szarpną za rękaw jej bluzy. Spuściła głowę w dół, dopiero zauważając Mai.
- Ja też mam – dziewczynka wyjęła z buzi zaśliniony kawałek. - Mogę się podzielić.
- Nie, nie! Dzięki – zemdliło ją.
- To nie. A co pani tu robi? - mała rozpoczęła serię ciekawskich pytań.
- Czekam na Twoją mamę.
- A ile pani ma lat?
- Na ile wyglądam, kochanie? - postanowiła przypodobać się również dziecku.
- Trzydzieści.

Na tym zakończyło się zawieranie przyjaźni. 10-latka wybiegła dumna z żartu, a licealistce ulżyło.
Nie cierpię dzieci. Są głupie i śmierdzą.” - zeskoczyła z taboretu.
Otworzyła jedną szafkę, a potem drugą oraz zajrzała do tej nad okapem.
- Może Ci podpowiem, skoro czegoś szukasz.
Podskoczyła do góry na dźwięk głosy Yatena. Stał oparty o futrynę, ubrany w biały podkoszulek i szare, dresowe spodnie. W prawej dłoni trzymał nadgryzione jabłko, które zaraz wyrzucił do kosza.
- Yaten-san... - zacięła się pod wpływem jego surowego spojrzenia.
- Daruj sobie – zgasił jej odwagę.
- Ale...
- Nie podoba mi się, że tu jesteś. Z łaski swojej zabierz stąd swoje cztery litery, a do wyjścia na pewno trafisz. Moja kuchnia, to nie studio nagrań. Tym bardziej nic tu po Tobie, dotarło?
Nie musiał dwa razy powtarzać. Dziewczyna czmychnęła w podskokach, obiecując w myślach rychły odwet.
Kiedy zielonooki pozbył się intruza, postanowił zaczekać na żonę. Ta odświeżyła się oraz przebrała i zdziwiła się, że nie zastała gościa. Przy stole siedział Yaten, popijając kawę.
- Gdzie Akane?
- Poszła robić to, co dziewczęta w jej wieku. Odrabiać lekcje – wycedził. - Mina, co Ty o niej wiesz, że zapraszasz do nas?
- Po prostu mnie odprowadziła. Chciała być grzeczna za przysługę – usiłowała ominąć temat wróżby.
- Jeśli potrzebujesz ochroniarza, trzeba było zadzwonić do mnie, a nie korzystać z usług małolaty. Ona wygrała konkurs na nagranie płyty, a nie przyjaciela rodziny.
Wykład muzyka zabrzmiał jak kara dla niegrzecznej córeczki, lecz Wenus dręczyło sumienie. Wcześniej nie wyznała prawdy i teraz problemy nawarstwiały się.
- Jesteś jakaś przestraszona. Co się stało?
- Eee...To co zawsze, szkoła – skłamała.
- Ech, Aino-san – wstał i ukucnął przed blondynką, otaczając jej ręce swoimi dłońmi. - Bez tajemnic, ok?
- Ok – spięła się.
- Powiedz mi, co ta Akane się do Ciebie tak przyczepiła?
- Uczę jej chłopaka – uważała, że chociaż w jednym nie kłamie.
- To ciekawe... - Kou zmarszczył brwi.
Dalszej części swoich przemyśleń nie zdradził. Jednak zdobytą informację postanowił dokładnie sprawdzić.

****
  Z lokalnego radia rozbrzmiewały cogodzinne wiadomości, a Chou weszła do kancelarii mając słuchawki w uszach. Powiesiła kurtkę na wieszaku, podśpiewując pod nosem, gdy Berthier z niesmakiem spoglądała na dyskotekowe ruchy koleżanki. Wrzuciła do szuflady kolorowe pisemko, które czytała przed kilkoma minutami i nawinęła na palec pasmo ciemnoniebieskich włosów, podczas gdy blondynka wlała do szklanki sok, a potem zdjęła słuchawki. Upiła kilka łyków, wiercąc się niespokojnie. Niespodziewanie pokonała odległość dzielącą ją od biurka i machnęła na nie czarną teczkę. Reakcję kobiety przewidziała z łatwością, gdyż tamta zrobiła minę, jakby ktoś kazał jej zmienić oponę w samochodzie.
- Z tej magicznej teczuszki dowiesz się, czyją sprawę poprowadzisz – Imada ironizowała, gestykulując. - Jednak się zlituję i Ci podpowiem. Napad na kantor, a Ty być po stronie oskarżonego. Łatwo go poznać, bo siedzi w kiciu – pisnęła entuzjastycznie.
- A dlaczego ja?! - niebieskooka obruszyła się, patrząc na dokumentację z obrzydzeniem.
- Trzeba było brać Yamato jak Ci kazałam! Kunzite ma pozaczynane sprawy i nie może ich zawalić. Ja mam na głowie Taikiego Kou, plus wspomnianego wcześniej prześladowcę. Dopiero co wróciłam z sądu od tej babki, co się procesuje z lokatorami o czynsz. Mam wymieniać dalej?!
- Ale...
- Ale, to Ty zostaw w spokoju – Ayane zamaszystym krokiem ruszyła do swojego gabinetu i przekonała się, iż powinna była pozwolić nielubianej współpracownicy na dokończenie zdania.
Wówczas dowiedziałaby się, kto cierpliwie czekał na nią, a to zdecydowanie nie był mile widziany gość.
  Gdy tylko znalazła się w środku, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Stopy praktycznie ugrzęzły w jednym punkcie na widok przystojnego blondyna, siedzącego na krześle. Jak zwykle bił od niego spokój, którego niegdyś nie mogła zrozumieć. Wielokrotnie starała się odnaleźć źródło jego silnego charakteru i to chyba ta niezwykła równowaga była kluczem.
  Teraz chętnie zamieniłaby się z kimś miejscami, ponieważ nie potrafiła opanować drżenia rąk. Czuła jak mięśnie karku napinają się, a słowa giną w pamięci nim zdążyła je poskładać. Przecież ten mężczyzna od 5 lat mieszkał na innym kontynencie! Może to był tylko sen? Usui Takumi nie mógł tak po prostu przyjść do kancelarii w której pracowała!
- Witaj Chou – odezwał się, rozwiewając nadzieje dziewczyny.
- Czego. Ode mnie. Chcesz? - przesunęła się automatycznie w drugi koniec pomieszczenia.
- Wróciłem – padła krótka odpowiedź.
To nie była radosna nowina. Ich rozstanie było piekłem dla obojga. Masa kłótni oraz nieustanne rozdrapywanie ran.
- I przyszedłeś mi to oznajmić? Podaj to do gazety, śmiało! Codziennie czytam prasę. Po co się fatygowałeś?!
-Wróciłem dla Ciebie.
Zacisnęła mocno wargi, czując słony smak w ustach. Kiedyś prawie się pozabijali, bo nie mogli dojść do porozumienia, a dziś zwyczajnie mówił, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.
- No nie wierzę – przybrała teatralną postawę. - Dzwoniłam do Ciebie, czy pisałam z prośbą o przyjazd? Cholera! Właśnie sobie przypomniałam, że nie posiadam Twojego numeru, ani adresu. No co za pech.
- Nic się nie zmieniłaś – pokręcił głową, podnosząc się.
- Wyjdź stąd – wskazała palcem drzwi. - Nie chcę awantury, a sama Twoja obecność mnie prowokuje.
- Odrzucasz ugodę?
- Co Ty chrzanisz?! Nie procesujemy się, więc nie zwracaj się do mnie w ten sposób – skrzyżowała ręce na piersiach.
- I tu się mylisz kochanie – uśmiechnął się podstępnie. - Reprezentuję Saeko Mizuno. Zaskoczona?
Fiołkowooka wstrzymała oddech. To był dla niej policzek. Miała zmierzyć się w sądzie z byłym facetem?!
Poczerwieniała nagle, zwijając obie dłonie w pięści.
- Naopowiadałeś mojemu klientowi, że kurator zabierze mu córkę! Jakim prawem?!
- Tak? Udowodnij mi – udawał niewiniątko.
- Ty gnido! - prawniczka doskoczyła do szafki na której stał mały, czerwony wazonik i chwyciła go. - Wynoś się! - cisnęła nim w blondyna, lecz odchylił się i trafiła w ścianę.
- Co tu się dzieje?! - Kunzite nie czekał z interwencją, gdyż wojenne hałasy huczały w całej kamienicy.
- Każ mu wyjść, bo inaczej go zatłukę! - długowłosa kipiała ze złości, uderzając pięścią w blat biurka.
Lekko zdezorientowany prawnik przerzucał wzrok raz na nią, a potem na byłego kolegę ze studiów.
- Usui, wyjdź – powiedział ozięble. - My tu pracujemy.
Takumi skinął głową i przed wyjściem spojrzał na Chou. W jego szmaragdowych tęczówkach odbijała się skrucha, że aż ścisnęło ją od środka.
- Co wam dobiło? - białowłosy próbował się czegoś dowiedzieć.
Znał Ayane oraz Usui'a z czasów studenckich, kiedy byli nierozłączni. Tam gdzie pojawiała się ona, on nie odstępował jej na krok, wręcz depcząc po piętach. Na roku plotkowano o nich, ponieważ zielonooki był typem chłopaka otoczonego wianuszkiem dziewcząt, lecz skutecznie je odstraszał. Żadna go nie skusiła i wiernie towarzyszył tej jedynej. Ponoć parą zostali już w liceum, a przyjaźnili się wyłącznie z dziewczyną o długim, jasnozielonym warkoczu. Później bajka się skończyła, gdyż książę znikł w tajemniczych okolicznościach i słuch po nim zaginął.
- Po co Ci to do wiadomości? - uklękła, szlochając. - Tak go lubiłam – wzięła do ręki kawałek szkła. - Auć! - skaleczyła się w mały palec.
- Imada, dzieciak z Ciebie – pomógł jej wstać.- Chodź, doktor Kunzite Cię wyleczy - objął ją ramieniem.
- Nic Ci w testamencie nie zapiszę – pociągnęła nosem.
- Rozliczysz się w naturze.
- To jest mobbing!
- Podaj mnie do sądu.

15 komentarzy:

  1. nareszcie kochana! Już myślalam że nigdy nie wstawisz rozdziału :( Ciesze się że nas nie zostawiłaś pomimo tylu obowiązków :)
    Ciekawa jestem po co przyszła Glaxia. Nie podobało mi się zachowanie Ikuko. Ona chce rządzić życiem córki i może Galaxia da jej popalić :d
    Jestem w szoku że wróżkę napuściła Akane! Dałam się nabrać że to prawdziwa wróżba! Jak mogłaś tak mnie wkręcić? :d Oby Yaten zdemaskował wredną smarkulę ona nie zasłużyła na nagrywanie płyty.
    Kochany Usui na koniec :) Szkoda że rozstał się z Chou w złych okolicznościach. Liczę że się pogodzą. Kunzite na koniec był najlepszy. Czekam na kolejny rozdział i ściskam gorąco ;)
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. No co ta Akane jedna wyprawią hę?! No i jeszcze ta wróżko-oszustka! Zasiała ziarno niezgody kurde w związku M&Y i mnie wkurzyła na maksa -.- Czekam na kolejny rozdział i weny życzę! :)
    Ps. Mai wymiata XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Na twoje rozdziały warto czekać są super. Często tu zaglądałam i czytałam wcześniejsze rozdziały i jednorazówki. Nie wyobrażam sobie, że mogłabyś nie skończyć opowiadania. Wydałabym to na twoim miejscu ;)
    Mam takie same odczucia jak dziewczyny. Wściekłam się na Akane, że zrobiła coś okrutnego M&Y. Oni tworzą rodzinę, a gówniara się nudzi, szuka zemsty i rujnuje ich związek! Nie rozdzielaj ich! Minako nie może wierzyć w głupie przepowiednie. Liczę na intuicję Yatena i oby powstrzymał Akane.
    Ikuko też mogłaby się opamiętać. Ona już nie wie, kogo zadręczać spiskowymi teoriami. U&S są szczęśliwi, mają fajne dzieciaki, co ona chce? Seiya jest słodkim tatą. Podziwiam go, że tak traktuje Chibiusę, a ona jest córką Mamoru. Nie jej wina, że miała takiego ojca, ale trzeba być niesamowitym człowiekiem by zachować się tak jak on.
    Ostatnia część mocna. W życiu bym nie wpadła, że Usui odważy się iść do pracy Ayane. No i będą rywalizować ze sobą. To będzie starcie tytanów. Przestraszyłam się jak Chou walnęła w niego wazonem. Myślałam, że na serio go zabije :)
    Czekam na kolejny boski rozdział. Całusy :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mai to słodka dziewczynka. Ona jest idealnym dzieckiem Miny i Yatena. Nie ma drugiego takiego dziecka, a jak dla mnie dzieci sailorek w twoim wykonaniu sa jedyne. Ja już zawsze będę sobie wyobrażać tylko je jako jedyną latorośl dziewczyn.
    Krew się we mnie buzuje! Akane to podła oszustka! Ja nie wiem, co ty dalej wymyśliłaś ale się boję. Przerażasz mnie, ale oczywiście pisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rany Boskieeeeeeeeee jak ja nie znoszę tej Akane;P Ja bym chyba wprowadziła tutaj jakąś epidemie i zrobiła z niej pierwszy pozazwierzęcy przypadek zachorowania;P… Jeszcze grzebie po szafkach i napuszcza cyganko- wróżki. Grzebania po szafkach nienawidzę, a takie cyganko-wróżki coś strasznie do mnie lgną i się ich boję;P

    W ogóle Kunzite u Ciebie bardzo lubię:)

    A za Usui trzymam kciuki… Niby coś tu z Diamandem kombinujesz i aż mnie skręca co, ale ja mam swoje umyślone pai ringi i chociaż kocham Di to przy Chou widzę głównie Usui:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach...Zobaczysz co z tego wyniknie:) Mi się to rozwiązanie podoba :D

      Usuń
  6. W końcu postanowiłam skomentować :)
    Wspaniały rozdział! Twojej twórczości to chyba nigdy nie będę miała dosyć, mało które opowiadanie mnie tak wciąga. Co za głupia Akane, z chęcią nakopałabym jej do tyłka -.- Mnie też podoba się jak Seiya traktuje Chibiusę, i że tak ją zaakceptował. Niesamowity człowiek, nie ma co :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei cieszę się, że mnie czytasz. Fajnie, że ktoś ze "starej" grupy blogowiczek wciąż ze mną jest ;)

      Usuń
  7. Lenka jest ze mna i Sylwią w team Usui! I dobrze! :d
    Chou nie ładnie rzucać w ukochanego wazonem :dSyrenka

    OdpowiedzUsuń
  8. wstałam powtarzać materiał przed testem i znalazłam się tu :d tez brakuje mi czasu i rozumiem cie :) rozdział prze fajny tylko też nienawidzę Akane :( jak można być tak złośliwym? powinna dostać zasłużoną karę, a scena w kancelarii świetna :) pewnie będzie jeszcze ostrzej jak Ayane i Usui byli wczesniej parą. Di mu wszedł w parade :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Już w porządku u ciebie? :)

    OdpowiedzUsuń