Z góry przepraszam za opóźnienie. Niestety nie mam czasu w tygodniu na pisanie, dlatego piszę na raty w weekendy. Ten rozdział miał być dłuższy, ale nie dałam rady. Inaczej znowu bym go nie opublikowała :/ Część, która była zaplanowana na teraz pojawi się w następnym rozdziale ;)
Dziękuję za wszystkie wiadomości, bo są bardzo motywujące ;) Miłej niedzieli :D
Różowowłosa
dziewczynka siedziała na podłodze pośrodku przestronnego salonu,
pracowicie wywlekając taśmę ze starej kasety VHS. Nie wiadomo
jakim cudem w drobne rączki Chibiusy dostał się film z prywatnych
zbiorów Seiyi, ale mała była tak skupiona na swoim zajęciu,
że nawet Luna z Artemisem w rytm jej ruchów kiwali łepkami,
jak figurki na przedniej szybie samochodu. Góra śliskich
nitek rosła z minuty na minutę, aż mała napotkała na opór
i zniecierpliwiona rzuciła kasetę, która odbiła się od
ściany, pękając w kilku miejscach.
Zwabiony hałasem brunet
wyszedł z kuchni z kanapką w ręku, a za jego ciężką do opisania
minę niejedna fanka dałaby się pokroić. Zobaczyć swojego idola w
zwykłej sytuacji, w dodatku z dwuletnim dzieckiem, mogło być
bezcenne. Zwłaszcza, iż Seiya był mężczyzną, który
rzadko tracił dobry humor i zawsze wykazywał mnóstwo
cierpliwości. Otwarcie przyznawał, że w nim też drzemie małe
dziecko, więc wspólna zabawa z jego pociechami nie stanowiła
problemu. Takie życie było dla niego stworzone i gdyby miał
zrezygnować z bycia gwiazdą dla rodziny, to zrobiłby to bez
mrugnięcia okiem.
Wziął na ręce zachwyconą ze swoich poczynań
Chibiusę, idąc do sypialni. Zmora Ikuko zapuściła się w miasto,
dlatego jej zmienne nastroje miał z głowy co najmniej na dwie
godziny. Rano posłała mu naładowane złością spojrzenie i jeśli
miałoby takie działanie, jak promienie słońca na wampiry, to
pewnie zamieniłby się w proch. Przynajmniej gdzieś o tym
słyszał.
Na szerokim, małżeńskim łożu Usagi spała głęboko
pogrążona we śnie. Przykryła się kocem tylko do pasa, a ręce
podłożyła pod poduszkę, leżąc na prawym boku. Uśmiechnięty
brunet pochylił się nad nią razem z Chibi, obserwując zabawne
miny, jakie jego żona robi przez sen. Jedna nie przewidział jednego
– 2-latka zaklaskała i złapała Usę za pasmo złotych włosów,
szarpiąc z całej siły. Ta zerwała się pod wpływem rażącego
bólu, a granatowooki dostał gęsiej skórki. Szybko
wyplątał jej włosy z dłoni dziewczynki oraz posadził ją z
drugiej strony łóżka.
- Gomene, Odango. Nie miałem
pojęcia...
- Że dla zabawy nasza córka będzie udawać
fryzjera? - dokończyła za niego, masując obolałe miejsce. -
Wreszcie znalazłeś skuteczny sposób, żeby mnie obudzić.
Nie stosuj go zbyt często, ok?
- Odango... - pocałował ją
krótko, ale żarliwie. - Gniewasz się jeszcze?
- Już nie
– na jej ustach zakwitł błogi uśmiech. - Nie pojechałeś do
studia?
- Dziś sobie odpuściliśmy – położył głowę na
kolanach blondynki, wzdychając. - Coś wisi w powietrzu, tylko
ciężko mi rozgryźć, co może się wydarzyć.
- Też masz
dziwne przeczucia? Niedobrze... - posmutniała. - Może to ma związek
ze sprawą Taikiego? Bardzo bym chciała, aby wszystko rozegrało się
na jego korzyść. Zasłużył na szczęście.
- Będzie dobrze –
powiedział przekonywającym tonem. - Poleciłem mu odpowiednią
prawniczkę. Sam kiedyś skorzystałem z jej porady.
- Doprawdy? -
uniosła w zaciekawieniu brwi.
- Tak i nie żałuję. Zapytała w
prost, czy kocham żonę.
- I co? - wkręciła się.
-
Odpowiedź jest oczywista. Najlepsze jest to, co powiedziała na
temat pozwu.
- Czyli?
- Porwij to pan w cholerę i ratuj
małżeństwo.
Tsukino wybuchła perlistym śmiechem mimo, iż
wtedy rozpaczała po kątach. Pamiętała, jak Seiya dosłownie
potraktował radę pani mecenas, rozrywając na drobne kawałeczki
sądowe pismo. Było między nimi gorąco, niestety w mało
pozytywnym znaczeniu. Podejrzewała go o zdradę z najlepszą
przyjaciółką i teraz wstydziła się, że wierzyła w te
wszystkie bzdury.
- Cicho! - poklepała chichrającego się męża
po plecach. - Słyszysz? Chyba ktoś przyszedł.
- Ja otworzę –
zaoferował się na ochotnika.
- Poczekaj, zejdę z Tobą.
Zostawię Chibiusę pod okiem Luny, bo muszę zabrać się za obiad.
Zresztą, to może być Hotaru. Ostatnio często do nas wpada.
Kou
otworzył zasuwkę i szarpnął za klamkę. Pierwsze, co zobaczył,
to eleganckie skórzane kozaki na wysokim obcasie. Szary
płaszcz o klasycznym kroju, kończący się długością przed
kolanami, a na końcu burza jasnych loków sięgających do
ramion oraz bursztynowe tęczówki.
- Boże! - krzyknął
zszokowany.
- Rany, awansowałam! - Elza zaszczebiotała,
wymijając osłupiałego gospodarza.
Od razu rozgościła się,
lecz za jej plecami rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.
Obróciła się na pięcie, widząc oniemiałą Sailor Moona, a
na parkiecie pozostałości po szklance.
- Cholera, czy wy wszyscy
na mój widok musicie coś tłuc? Chociaż...Wcześniej ludzie
uciekali albo padali na kolana – podrapała się po brodzie. -
Nieważne. Ja z prywatną misją – rzuciła swoim odzieniem w
czarnowłosego, wybierając najwygodniejszy fotel w salonie.
Para
dołączyła do nie, nie wierząc, iż w ich domu znowu jest Galaxia.
Chyba byłaby bardziej wiarygodna, gdyby pojawiła się w naturalnej
postaci.
- Przestańcie się gapić na mnie jak na małpę w
cyrku. Ej, przecież mnie znacie! - spodziewała się innego
powitania.
- No to...Ten...Jak tam jest? - Seiya zakasłał.
-
Gdzie? Na górze? A to nie wiem – zakpiła. - Nieźle się tu
zadomowiłeś, skoro udajesz idiotę.
- Uspokójcie się – Usagi
chciała załagodzić kłótnię, nim się zdążyła
zaostrzyć. - Seiyi chodziło o coś zupełnie innego. Zapewne o
Heliosa.
- Jasne – dziewczyna ugryzła się język, by nie
sypnąć nic prowokującego. - U tamtej trójki po staremu.
Dwie kapłanki ciągle się ze sobą spierają, a białowłosy anioł
udaje, że jest wspaniale. Jak w rodzinie.
- Aha – straciła
wątek. - A... - nie skończyła, gdyż zaskoczył ją odgłos
kroków.
Do środka wbiegła Shona i rozpromieniała na
widok byłej opiekunki.
- Elza! - przytuliła się do niej. -
Prosiliście, żeby przyjechała dla mnie?! Kocham was! - ucałowała
w policzek Usę, a potem Seiyę.
- Widzicie jaki wam PR robię?
-
Odango, to się źle skończy – muzyk wyszeptał. - Niech ją tylko
Twoja matka zobaczy.
Jak na zawołanie pojawiła się Ikuko,
nieprzychylnie lustrując gościa.
- Sama się przedstawię –
odstawiła zakupy. - Ikuko Tsukino. Matka Usagi, a pani?
- Elza
Amiyake. Opiekowałam się pani wnuczką.
Kobieta wyprostowała
się na te słowa.
- Świetnie się składa, ponieważ mam coś z
panią do omówienia.
****
Pierwsze
płatki śniegu wirowały na wietrze, a Minako wyszła z drogerii z
niewielką torebeczką w ręku, która skrywała nowe perfumy.
Powąchała jeszcze nadgarstek, wyraźnie zadowolona z zakupu i
ruszyła w drogę powrotną. W między czasie zatrzymała się przed
sklepem jubilerskim, oglądając świecidełka. Nie żeby wydać
niepotrzebnie pieniądze, ale by zwyczajnie nacieszyć oczy. Jak
każda kobieta lubiła biżuterię, lecz nie przywiązywała uwagi do
posiadanej ilości. Miała kilka ulubionych kompletów, jednak
do szkoły nie wypadało chodzić obwieszonym jak choinka.
Odwróciła
się od wystawy, wpadają na...Wyszczerzoną do granic lizusostwa
Akane.
- Minako-san, tak się cieszę – przybrała nieśmiałą
minę.
Po kobiecie trudno trudno było stwierdzić, aby tryskała
szczęściem z kolejnego „przypadkowego” spotkania.
-
Och...Jak się masz? - zerknęła na zegarek.
- Dobrze, a pani?
-
W porządku. Spieszę się do domu – starała się nie utrzymywać
kontaktu wzrokowego z nastolatką.
- Odprowadzę panią. W sumie
nic ciekawego nie mam do roboty.
Minie nie chciało się z nią
spierać. Straciłaby tylko czas, a przy furtce rozstaną się i
będzie po kłopocie. Szła kompletnie wyłączona z rozmowy, czy też
monologu zielonowłosej. Śmiała się, iż niegdyś przyjaciółki
uważały ją za pleciugę sezonu i nikt jej na pewno nie
prześcignie w plotkowaniu. Najwidoczniej były w błędzie. Szkoda,
że się z nimi nie założyła.
Szła z nadzieją, iż każdy
krok skraca jej mękę, gdy zza rogu wyłoniła się postać o której
zapomniała, a teraz drżała ze strachu. Nie mogła się ruszyć
pomimo, że pragnęła uciec.
- Minako-san, co się dzieje? To
tylko cyganka – Hattori mierzyła obie z ukosa.
Dla Aino to
oznaczało powrót do koszmaru. Chłód ogarnął całe
jej ciało, bo od stojącej przed nią kobiety otrzymała wróżbę
przez którą nie przespała wiele nocy.
- Pamiętasz mnie?
- czarnowłosa zbliżyła się do niej, zapinając wełnianą narzutę
pod szyją, a ciężka fioletowa suknia zaszeleściła. Wenus
zmroziło krew w żyłach, jakby sama śmierć po nią przyszła.
-
To jakaś pomyłka, przepraszam – próbowała ominąć
wróżkę, lecz poczuła uścisk na ramieniu.
- Mogę Ci
pomóc. Jeżeli teraz się nie zdecydujesz, to potem będzie za
późno.
Powiało groźbą, dlatego przerażona blondynka
pogubiła się i zapowiadało się, że znowu da się omamić.
-
To nie przypadek, że znowu się spotykamy. Przeznaczenie znowu
postawiło mnie na Twojej drodze i boisz się tego, co mogę Ci
powiedzieć. Dam Ci wskazówkę, ale jak ją wykorzystasz, to
już Twoja sprawa. Jeżeli w ogóle Ci zależy, aby odzyskać
spokój. Powinnaś myśleć głównie o własnym
bezpieczeństwie.
Przynęta zadziałała, gdyż błękitnooka
zbladła i przestała szukać okazji do ucieczki.
- Proszę mówić
– odparła drżącym głosem.
- Mądry wybór –
zielonooka brunetka wzięła ją pod ramię. - Całe zło, które
do tej pory Cię dotknęło działo się przez mężczyznę. On
będzie ciągnął Cię na dno i ktoś mu w tym pomoże. Jeżeli z
nim nie skończysz, to skażesz się na wieczne cierpienie. Później
stanie się to, co Ci wcześniej przepowiedziałam – zakończyła
złowrogo.
- O jakiego mężczyznę pani chodzi?!
- O
srebrnowłosego – pochyliła się, akcentując każdą sylabę.
Tego
było już za wiele. Jedynie męża mogła utożsamić z tym opisem,
lecz to musiała być pomyłka.
Wykręciła się i nie zważając
na nic, popędziła w dobrze znanym kierunku.
- To było genialne!
- podekscytowana Akane zacierała ręce. - Jutro się rozliczymy.
-
Ostatni raz urządziłam dla Ciebie teatrzyk na ulicy.
- Spoko.
Muszę lecieć!
Ledwo dogoniła złotowłosą, starając się
powstrzymać śmiech. Nawet nie zdawała sobie sprawy, iż igra z
ludzkimi uczuciami. Udawała pocieszycielkę, a że Aino nie chciała
zostać sama, pozwoliła 18-latce by jej towarzyszyła. Mało tego,
wpuściła ją do domu, co było następnym błędem.
Srebszystooka
czekała w kuchni z podstępną minką przyklejoną do twarzy.
Znudzona wyjęła z kieszeni dżinsów gumę do żucia, gdy
ktoś szarpną za rękaw jej bluzy. Spuściła głowę w dół,
dopiero zauważając Mai.
- Ja też mam – dziewczynka wyjęła z
buzi zaśliniony kawałek. - Mogę się podzielić.
- Nie, nie!
Dzięki – zemdliło ją.
- To nie. A co pani tu robi? - mała
rozpoczęła serię ciekawskich pytań.
- Czekam na Twoją mamę.
-
A ile pani ma lat?
- Na ile wyglądam, kochanie? - postanowiła
przypodobać się również dziecku.
- Trzydzieści.
- Trzydzieści.
Na tym zakończyło się zawieranie przyjaźni.
10-latka wybiegła dumna z żartu, a licealistce ulżyło.
„Nie
cierpię dzieci. Są głupie i śmierdzą.” - zeskoczyła z
taboretu.
Otworzyła jedną szafkę, a potem drugą oraz zajrzała
do tej nad okapem.
- Może Ci podpowiem, skoro czegoś
szukasz.
Podskoczyła do góry na dźwięk głosy Yatena.
Stał oparty o futrynę, ubrany w biały podkoszulek i szare, dresowe
spodnie. W prawej dłoni trzymał nadgryzione jabłko, które
zaraz wyrzucił do kosza.
- Yaten-san... - zacięła się pod
wpływem jego surowego spojrzenia.
- Daruj sobie – zgasił jej
odwagę.
- Ale...
- Nie podoba mi się, że tu jesteś. Z łaski
swojej zabierz stąd swoje cztery litery, a do wyjścia na pewno
trafisz. Moja kuchnia, to nie studio nagrań. Tym bardziej nic tu po
Tobie, dotarło?
Nie musiał dwa razy powtarzać. Dziewczyna
czmychnęła w podskokach, obiecując w myślach rychły odwet.
Kiedy
zielonooki pozbył się intruza, postanowił zaczekać na żonę. Ta
odświeżyła się oraz przebrała i zdziwiła się, że nie zastała
gościa. Przy stole siedział Yaten, popijając kawę.
- Gdzie
Akane?
- Poszła robić to, co dziewczęta w jej wieku. Odrabiać
lekcje – wycedził. - Mina, co Ty o niej wiesz, że zapraszasz do
nas?
- Po prostu mnie odprowadziła. Chciała być grzeczna za
przysługę – usiłowała ominąć temat wróżby.
- Jeśli
potrzebujesz ochroniarza, trzeba było zadzwonić do mnie, a nie
korzystać z usług małolaty. Ona wygrała konkurs na nagranie
płyty, a nie przyjaciela rodziny.
Wykład muzyka zabrzmiał jak
kara dla niegrzecznej córeczki, lecz Wenus dręczyło
sumienie. Wcześniej nie wyznała prawdy i teraz problemy
nawarstwiały się.
- Jesteś jakaś przestraszona. Co się
stało?
- Eee...To co zawsze, szkoła – skłamała.
- Ech,
Aino-san – wstał i ukucnął przed blondynką, otaczając jej ręce
swoimi dłońmi. - Bez tajemnic, ok?
- Ok – spięła się.
-
Powiedz mi, co ta Akane się do Ciebie tak przyczepiła?
- Uczę
jej chłopaka – uważała, że chociaż w jednym nie kłamie.
-
To ciekawe... - Kou zmarszczył brwi.
Dalszej części swoich
przemyśleń nie zdradził. Jednak zdobytą informację postanowił
dokładnie sprawdzić.
****
Z
lokalnego radia rozbrzmiewały cogodzinne wiadomości, a Chou weszła
do kancelarii mając słuchawki w uszach. Powiesiła kurtkę na
wieszaku, podśpiewując pod nosem, gdy Berthier z niesmakiem
spoglądała na dyskotekowe ruchy koleżanki. Wrzuciła do szuflady
kolorowe pisemko, które czytała przed kilkoma minutami i
nawinęła na palec pasmo ciemnoniebieskich włosów, podczas
gdy blondynka wlała do szklanki sok, a potem zdjęła słuchawki.
Upiła kilka łyków, wiercąc się niespokojnie.
Niespodziewanie pokonała odległość dzielącą ją od biurka i
machnęła na nie czarną teczkę. Reakcję kobiety przewidziała z
łatwością, gdyż tamta zrobiła minę, jakby ktoś kazał jej
zmienić oponę w samochodzie.
- Z tej magicznej teczuszki dowiesz
się, czyją sprawę poprowadzisz – Imada ironizowała,
gestykulując. - Jednak się zlituję i Ci podpowiem. Napad na
kantor, a Ty być po stronie oskarżonego. Łatwo go poznać, bo
siedzi w kiciu – pisnęła entuzjastycznie.
- A dlaczego ja?! -
niebieskooka obruszyła się, patrząc na dokumentację z
obrzydzeniem.
- Trzeba było brać Yamato jak Ci kazałam! Kunzite
ma pozaczynane sprawy i nie może ich zawalić. Ja mam na głowie
Taikiego Kou, plus wspomnianego wcześniej prześladowcę. Dopiero co
wróciłam z sądu od tej babki, co się procesuje z lokatorami
o czynsz. Mam wymieniać dalej?!
- Ale...
- Ale, to Ty zostaw w
spokoju – Ayane zamaszystym krokiem ruszyła do swojego gabinetu i
przekonała się, iż powinna była pozwolić nielubianej
współpracownicy na dokończenie zdania.
Wówczas
dowiedziałaby się, kto cierpliwie czekał na nią, a to
zdecydowanie nie był mile widziany gość.
Gdy tylko znalazła
się w środku, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Stopy
praktycznie ugrzęzły w jednym punkcie na widok przystojnego
blondyna, siedzącego na krześle. Jak zwykle bił od niego spokój,
którego niegdyś nie mogła zrozumieć. Wielokrotnie
starała się odnaleźć źródło jego silnego charakteru i to
chyba ta niezwykła równowaga była kluczem.
Teraz chętnie
zamieniłaby się z kimś miejscami, ponieważ nie potrafiła
opanować drżenia rąk. Czuła jak mięśnie karku napinają się, a
słowa giną w pamięci nim zdążyła je poskładać. Przecież ten
mężczyzna od 5 lat mieszkał na innym kontynencie! Może to był
tylko sen? Usui Takumi nie mógł tak po prostu przyjść do
kancelarii w której pracowała!
- Witaj Chou – odezwał
się, rozwiewając nadzieje dziewczyny.
- Czego. Ode mnie. Chcesz?
- przesunęła się automatycznie w drugi koniec pomieszczenia.
-
Wróciłem – padła krótka odpowiedź.
To nie była
radosna nowina. Ich rozstanie było piekłem dla obojga. Masa kłótni
oraz nieustanne rozdrapywanie ran.
- I przyszedłeś mi to
oznajmić? Podaj to do gazety, śmiało! Codziennie czytam prasę. Po
co się fatygowałeś?!
-Wróciłem dla Ciebie.
Zacisnęła
mocno wargi, czując słony smak w ustach. Kiedyś prawie się
pozabijali, bo nie mogli dojść do porozumienia, a dziś zwyczajnie
mówił, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.
- No nie
wierzę – przybrała teatralną postawę. - Dzwoniłam do Ciebie,
czy pisałam z prośbą o przyjazd? Cholera! Właśnie sobie
przypomniałam, że nie posiadam Twojego numeru, ani adresu. No co za
pech.
- Nic się nie zmieniłaś – pokręcił głową, podnosząc
się.
- Wyjdź stąd – wskazała palcem drzwi. - Nie chcę
awantury, a sama Twoja obecność mnie prowokuje.
- Odrzucasz
ugodę?
- Co Ty chrzanisz?! Nie procesujemy się, więc nie
zwracaj się do mnie w ten sposób – skrzyżowała ręce na
piersiach.
- I tu się mylisz kochanie – uśmiechnął się
podstępnie. - Reprezentuję Saeko Mizuno. Zaskoczona?
Fiołkowooka
wstrzymała oddech. To był dla niej policzek. Miała zmierzyć się
w sądzie z byłym facetem?!
Poczerwieniała nagle, zwijając obie
dłonie w pięści.
- Naopowiadałeś mojemu klientowi, że
kurator zabierze mu córkę! Jakim prawem?!
- Tak? Udowodnij
mi – udawał niewiniątko.
- Ty gnido! - prawniczka doskoczyła
do szafki na której stał mały, czerwony wazonik i chwyciła
go. - Wynoś się! - cisnęła nim w blondyna, lecz odchylił się i
trafiła w ścianę.
- Co tu się dzieje?! - Kunzite nie czekał z
interwencją, gdyż wojenne hałasy huczały w całej kamienicy.
-
Każ mu wyjść, bo inaczej go zatłukę! - długowłosa kipiała ze
złości, uderzając pięścią w blat biurka.
Lekko
zdezorientowany prawnik przerzucał wzrok raz na nią, a potem na
byłego kolegę ze studiów.
- Usui, wyjdź – powiedział
ozięble. - My tu pracujemy.
Takumi skinął głową i przed
wyjściem spojrzał na Chou. W jego szmaragdowych tęczówkach
odbijała się skrucha, że aż ścisnęło ją od środka.
- Co
wam dobiło? - białowłosy próbował się czegoś
dowiedzieć.
Znał Ayane oraz Usui'a z czasów studenckich,
kiedy byli nierozłączni. Tam gdzie pojawiała się ona, on nie
odstępował jej na krok, wręcz depcząc po piętach. Na roku
plotkowano o nich, ponieważ zielonooki był typem chłopaka
otoczonego wianuszkiem dziewcząt, lecz skutecznie je odstraszał.
Żadna go nie skusiła i wiernie towarzyszył tej jedynej. Ponoć
parą zostali już w liceum, a przyjaźnili się wyłącznie z
dziewczyną o długim, jasnozielonym warkoczu. Później bajka
się skończyła, gdyż książę znikł w tajemniczych
okolicznościach i słuch po nim zaginął.
- Po co Ci to do
wiadomości? - uklękła, szlochając. - Tak go lubiłam – wzięła
do ręki kawałek szkła. - Auć! - skaleczyła się w mały palec.
-
Imada, dzieciak z Ciebie – pomógł jej wstać.- Chodź,
doktor Kunzite Cię wyleczy - objął ją ramieniem.
- Nic Ci w
testamencie nie zapiszę – pociągnęła nosem.
- Rozliczysz się
w naturze.
- To jest mobbing!
- Podaj mnie do sądu.
nareszcie kochana! Już myślalam że nigdy nie wstawisz rozdziału :( Ciesze się że nas nie zostawiłaś pomimo tylu obowiązków :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem po co przyszła Glaxia. Nie podobało mi się zachowanie Ikuko. Ona chce rządzić życiem córki i może Galaxia da jej popalić :d
Jestem w szoku że wróżkę napuściła Akane! Dałam się nabrać że to prawdziwa wróżba! Jak mogłaś tak mnie wkręcić? :d Oby Yaten zdemaskował wredną smarkulę ona nie zasłużyła na nagrywanie płyty.
Kochany Usui na koniec :) Szkoda że rozstał się z Chou w złych okolicznościach. Liczę że się pogodzą. Kunzite na koniec był najlepszy. Czekam na kolejny rozdział i ściskam gorąco ;)
Sylwia
No co ta Akane jedna wyprawią hę?! No i jeszcze ta wróżko-oszustka! Zasiała ziarno niezgody kurde w związku M&Y i mnie wkurzyła na maksa -.- Czekam na kolejny rozdział i weny życzę! :)
OdpowiedzUsuńPs. Mai wymiata XD
Miło Cię tu widzieć :)
UsuńNa twoje rozdziały warto czekać są super. Często tu zaglądałam i czytałam wcześniejsze rozdziały i jednorazówki. Nie wyobrażam sobie, że mogłabyś nie skończyć opowiadania. Wydałabym to na twoim miejscu ;)
OdpowiedzUsuńMam takie same odczucia jak dziewczyny. Wściekłam się na Akane, że zrobiła coś okrutnego M&Y. Oni tworzą rodzinę, a gówniara się nudzi, szuka zemsty i rujnuje ich związek! Nie rozdzielaj ich! Minako nie może wierzyć w głupie przepowiednie. Liczę na intuicję Yatena i oby powstrzymał Akane.
Ikuko też mogłaby się opamiętać. Ona już nie wie, kogo zadręczać spiskowymi teoriami. U&S są szczęśliwi, mają fajne dzieciaki, co ona chce? Seiya jest słodkim tatą. Podziwiam go, że tak traktuje Chibiusę, a ona jest córką Mamoru. Nie jej wina, że miała takiego ojca, ale trzeba być niesamowitym człowiekiem by zachować się tak jak on.
Ostatnia część mocna. W życiu bym nie wpadła, że Usui odważy się iść do pracy Ayane. No i będą rywalizować ze sobą. To będzie starcie tytanów. Przestraszyłam się jak Chou walnęła w niego wazonem. Myślałam, że na serio go zabije :)
Czekam na kolejny boski rozdział. Całusy :)))))
A Ty mnie znowu zawstydzasz :) Dzięki za wsparcie ;)
UsuńNie zawstydzam. Komentuje :d
UsuńMai to słodka dziewczynka. Ona jest idealnym dzieckiem Miny i Yatena. Nie ma drugiego takiego dziecka, a jak dla mnie dzieci sailorek w twoim wykonaniu sa jedyne. Ja już zawsze będę sobie wyobrażać tylko je jako jedyną latorośl dziewczyn.
OdpowiedzUsuńKrew się we mnie buzuje! Akane to podła oszustka! Ja nie wiem, co ty dalej wymyśliłaś ale się boję. Przerażasz mnie, ale oczywiście pisz ;)
Rany Boskieeeeeeeeee jak ja nie znoszę tej Akane;P Ja bym chyba wprowadziła tutaj jakąś epidemie i zrobiła z niej pierwszy pozazwierzęcy przypadek zachorowania;P… Jeszcze grzebie po szafkach i napuszcza cyganko- wróżki. Grzebania po szafkach nienawidzę, a takie cyganko-wróżki coś strasznie do mnie lgną i się ich boję;P
OdpowiedzUsuńW ogóle Kunzite u Ciebie bardzo lubię:)
A za Usui trzymam kciuki… Niby coś tu z Diamandem kombinujesz i aż mnie skręca co, ale ja mam swoje umyślone pai ringi i chociaż kocham Di to przy Chou widzę głównie Usui:)
Ach...Zobaczysz co z tego wyniknie:) Mi się to rozwiązanie podoba :D
UsuńW końcu postanowiłam skomentować :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Twojej twórczości to chyba nigdy nie będę miała dosyć, mało które opowiadanie mnie tak wciąga. Co za głupia Akane, z chęcią nakopałabym jej do tyłka -.- Mnie też podoba się jak Seiya traktuje Chibiusę, i że tak ją zaakceptował. Niesamowity człowiek, nie ma co :)
Ja z kolei cieszę się, że mnie czytasz. Fajnie, że ktoś ze "starej" grupy blogowiczek wciąż ze mną jest ;)
UsuńLenka jest ze mna i Sylwią w team Usui! I dobrze! :d
OdpowiedzUsuńChou nie ładnie rzucać w ukochanego wazonem :dSyrenka
wstałam powtarzać materiał przed testem i znalazłam się tu :d tez brakuje mi czasu i rozumiem cie :) rozdział prze fajny tylko też nienawidzę Akane :( jak można być tak złośliwym? powinna dostać zasłużoną karę, a scena w kancelarii świetna :) pewnie będzie jeszcze ostrzej jak Ayane i Usui byli wczesniej parą. Di mu wszedł w parade :)
OdpowiedzUsuńHej! Już w porządku u ciebie? :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie niekoniecznie...
Usuń