niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział XVI


Znowu pomogły mi pewnie inspiracje, bo dzięki nim już w tygodniu nakreślił mi się cały rozdział. Jednak czasu na pisanie nie znalazłam :) Dlatego dziś spinałam się, żeby nie zawalić.
Dedykacja dla wszystkich, bo poza dziewczynami, które się udzielają nie wiem, kto jeszcze czyta :) A jak tak patrzę na statystki, to sporo Was jest. Dziękuję i pozdrawiam :)

2 godziny później
  Woda płynęła swobodnie z rozkręconego kranu, a jej szum huczał w głowie Taikiego, który zanurzył dłonie w zimnym strumieniu, obmywając twarz. Płomień gorejący w jego myślach stopniowo przygasał, ale to oznaczało tylko, ze pozostawi po sobie moralne zgliszcza. Gorycz niszczyła go od środka i gdy oparł ręce na gładkiej powierzchni umywalki, patrząc w lustro widział człowieka, którym nie chciał być. Zaglądając głęboko do wnętrza własnej duszy zrozumiał, iż budował dotychczasowe szczęście na nietrwałych fundamentach. Powinno się doprowadzać każdą sprawę do końca, a on miał wiele pozaczynanych. Teraz wszystkie nakładały się na siebie, tworząc wierzchołek góry lodowej, która za chwilę miała runąć. Przynajmniej dzisiejszy dzień mógłby okazać się złym snem, lecz dokument w złości rzucony na podłogę był częścią rzeczywistości, i te cztery sterylne ściany nie mogły go przed tym uchronić. Tych brudów nie wystarczyło po prostu zmyć.
  Wyszedł z łazienki, a w salonie już czekał na niego Seiya razem z Usagi. Przy czym ona poderwała się, przyciskając do brzucha torebkę. Oboje z ciężkim sercem patrzyli na pozbawione wyrazu oczy szatyna. Jakby stracił ochotę do życia i w ten sposób pokazywał to światu.
- Dzięki – mruknął z oszukaną nutą entuzjazmu, przysiadając na brzegu niskiej ławy.
- Już czytałem – brunet oddał bratu pogniecioną kartkę.
- A gdzie Emi? - Blondynka była jeszcze bardziej pogubiona w paragrafach niż oni dwaj.
Najstarszy Kou przymknął powieki, wypuszczając ciężko powietrze. Podciągnął prawy rękaw, wykrzywiając usta w niesmaku.
- Na pewno u Saeko. Z całej paplaniny tamtego faceta zapamiętałem coś o jakimś kretyńskim orzeczeniu. To się w ogóle kupy nie trzyma.
- Tu nic o tym nie piszą – granatowooki jeszcze raz przeleciał wzrokiem sądowe pismo.
- Bo to bzdura. Nie dam się zastraszyć i zaraz jadę po córkę.
- Słuchaj Taiki. Nie znam się na tym, ale skonsultuj się z adwokatem. W sumie i tak musisz postarać się o dobrego. Mogę Ci kogoś polecić, bo kiedyś zasięgałem rady.
- Co?! - Usa z oburzeniem popatrzyła na męża.
- A co miałem robić jak Ci odbiło?! Kto się chciał rozwodzić dwa lata temu?!
- Phi – Tsukino przekręciła teatralnie głowę.
- Kochani – brązowowłosy przejechał palcami po brodzie, zmęczony dotychczasowymi kłopotami. - Żadnych rozwodów, teściowych i innych małżeńskich meandrów, ok? Chociaż dziś.
Para zawstydziła się, bo przecież nie chodziło o nich.
- W porządku. Seiya, Ty będziesz prowadził. Ja się ogarnę i możemy jechać.

  Pozłacana tabliczka z napisem „Kancelaria”, na której wygrawerowane były nazwiska właścicieli, wisiała na bocznej ścianie świeżo wyremontowanej kamienicy. Obdrapane ściany już nie straszyły napisami na temat poglądów młodocianych buntowników. Natomiast potencjalni klienci mogli mieć pewność, iż po przekroczeniu progu otrzymają poradę prawną i nikt nie skosi im portfela.
  Zmęczona, lecz dumna z siebie po wygranej rozprawie kobieta o jasnobrązowych włosach, wybiegła ze sklepiku przy stacji metra. Omijała sprawnie przechodniów, wdychając łapczywie zimne powietrze. Przyspieszyła, dźwigając przewieszoną przez ramię ciężką torbę, w jednej ręce trzymając ulubioną kawę o smaku karmelowym, a w drugiej zapakowany obiad. Biorąc pod uwagę czas, jaki poświęciła na przemieszczenie się z warsztatu, gdzie była zmuszona zostawić swojego staruszka, przeklinała wyuczony zawód. Kiedy zdecydowała się na spółkę ze znajomym z którym studiowała, nawet nie błysnęło jej w myślach, że na biuro wybierze taką dziurę. Bez auta dwa razy zmieniała autobus i metro także zaliczyła do zaszczytnej listy środków transportu. Przy tym ostatni zafundował blondynce przygodę rodem z filmów komediowych. Zanim się rozejrzała za miejscem do siedzenia, dwie babcie niemalże staranowały ją pakunkami, ścigając się do jedynej, wolnej miejscówki. Można by było te energiczne staruszki wysłać na olimpiadę, gdyż na samych schodach osiągały lepsze prędkości, niż ich wnuki.
  Popchnęła nogą drzwi i wślizgnęła się do pachnącej wilgocią klatki schodowej. Pokonała pierwsze piętro, nareszcie docierając do celu. Przy biurku siedziała Berthier, szczebiocząc do słuchawki oraz trzepocząc rzęsami, jakby rozmówca miał w magiczny sposób wyczuć rzekomy urok. Wciśnięta w kobaltową sukienkę, żakiet w tym samym kolorze i czarne szpilki z których stopy same krzyczały „zdejmij mnie, nim odciski popękają”, przekładała zalotnie nogę na nogę. Na widok koleżanki po fachu odłożyła słuchawkę, lecz tamta uciekła do swojego gabinetu.
  Z ulgą zdjęła obciążenie, nareszcie gasząc pragnienie. Potem otworzyła szafę z aktami, schylając się do najciemniejszego kąta.
- Ayane-chan – mężczyzna o długich, białych włosach uśmiechnął się zawadiacko, patrząc na pozę w jakiej zastał dziewczynę.
Ta wyprostowała się, taszcząc potężnych rozmiarów segregator i z hukiem upuściła go na blat sosnowego, narożnego biurka.
- Co jest, Kunzite? - zdmuchnęła grzywkę z czoła. - Tylko nie pytaj o kolor mojej bielizny, bo usłyszysz to samo, co wczoraj.
- No i popatrz, od razu mnie uprzedziłaś – ujął w dłoń pasmo jej włosów, ale szybko ją strąciła, zadzierając dumnie głowę.
Spodziewał się takiej reakcji, lecz przyjemność droczenia się nią była bezcenna.
- Chcesz aplikantkę? - zapytał na poważnie.
- Która zamiast mózgu ma arbuza? Dzięki – odparła sceptycznie, wyciągając z szuflady stos zapisanych karteczek w różnych odcieniach.
- Dasz sobie radę, jak zawsze – nonszalancko oparł się o biurko, śledząc każdy ruch współpracownicy.
- Jak zawsze, to u Ciebie wyląduje skarga, że się znęcam nad biedactwem.
- Bądź łagodniejsza.
- Przecież ja jestem jak plasterek na ranę.
Nagle ktoś zapukał i do środka na swych „cudownych” butach przykuśtykała niebieskowłosa.
- Ej, mamy klienta – wyszeptała. - Przystojny. Mogę ja?
- Furiaci, psychopaci i podobne dziwadła do Imady – ogłosił Kunzite.
- Ha.Ha.
- Ale sprawy spadkowe, to moja specjalność - Berthier nie chciała odpuścić.
Wówczas Chou podeszła dyskretnie do drzwi, wyglądając przez szparę.
- On nie wygląda na takiego, co ma milion jenów na głowie – w sekundę wydała opinię.
- Desperaci z depresją też Imada – białowłosy skorzystał z nieuwagi koleżanki, upijając łyk jej kawy, a potem rozpieczętował papierową torbę, węsząc za czymś smakowitym.
- Spadać stąd! - wytypowana syknęła, zapinając czarną marynarkę.
Wyszła na spotkanie z Taikim, który miał minę zagubionego we mgle dziecka. Kiedy wyciągnęła do niego rękę, to nawet nie słyszał, co mówi. Widział tylko poruszające się w zwolnionym tempie usta.
- Słucham? - Potrząsnął głową, mrużąc oczy.
- W czym mogę pomóc? - Ayane drugi raz powtórzyła pytanie.
- Pani tu pracuje? - zmierzył ją wątpliwym spojrzeniem.
- Nooo...Tak – teraz to ona nie wiedziała, o co chodzi w tej dziwnej wyliczance.
Zwłaszcza, iż mężczyzna zawiesił się i nie zapowiadało się, by wycisnęła z niego coś więcej.
- Jeśli chce pan porozmawiać, to zapraszam – znużona nieudanym wstępem, wskazała swój gabinet.
Szatyn zawahał się, ale w końcu potrzebował pomocy. Prywatne odczucia względem młodej prawniczki musiał zostawić za sobą. 
  Wydobył z kieszeni kopertę z pismem w środku i podał dziewczynie, ciekawy, czy powie mu sensowną radę.
- Wezwanie do sądu... - przeczytała na głos. - Rozumiem, że chce pan, abym go reprezentowała.
- To też, ale pełnomocnik teściowej poinformował mnie, że córka zostanie u niej.
- Ma pan ograniczoną władzę, bądź dzieli ją wspólnie z panią Mizuno?
- Żadna z tych rzeczy.
- W takim razie nie ma nad czym dumać. Wniosek o zakaz kontaktów z dzieckiem może złożyć osoba, która jest prawnym opiekunem. Skoro wyłącznie pan je posiada, to dziewczynka musi wrócić do pana. Czy aby na pewno rozmawiał pan wcześniej z prawnikiem?
- Nie wnikam, kogo teściowa na mnie nasyła. Żadna przyjemność, proszę mi wierzyć. A co, gdyby nie chciała oddać mi córki? - Kou badał każdą możliwość.
- Niech ją pan ostrzeże, że może mieć poważne problemy za przetrzymywanie wnuczki, a w ostateczności zagrozi, że wezwie policję. W 99% przypadków zawsze działa.
A Saeko może mieścić się w 1%” - ugryzł się w język.
- Właśnie to chciałem usłyszeć – stwierdził z satysfakcją. - Zostawię pani mój numer telefonu – sięgnął po leżący najbliżej długopis. - Proszę do mnie zadzwonić, bo chciałbym z panią porozmawiać, ale w moim domu.
- No tak. Zostało mało czasu, żeby się przygotować – zgodziła się z nim.
- Będziemy w kontakcie – pożegnał się i wybiegł jak na skrzydłach.
W tym samym momencie z pomieszczenia obok wypadł Kunzite z Berthier na czele.
- No i co?! - podekscytowana zaciskała kciuki.
- A wiecie, kto to w ogóle był?
Oboje wlepili w Ayane wyczekujący wzrok.
- Taiki Kou – oświeciła ich. - Tak, ten Kou.
- O rety!!! - niebieskowłosa zapiszczała. - Wdowiec! To ja...
- Do roboty! - Imada cisnęła w nią teczką.
- Dokładnie. No dalej. Sio, sio – białowłosy wyprosił zawiedzioną kobietę. - Wdowiec – przedrzeźniał głośno. - Ja jestem wolny.
- Sąd nie ma więcej pytań – fiołkowooka rzuciła w kolegę spinaczem.

  Szatyn zyskał nowy zastrzyk energii i jeżeli Mizuno chciała wojny, to na własne życzenie. Jej kłamstwo nie wypaliło, a na zastraszanie też nie mógł pozwolić. Seiya zawiózł go do mieszkania lekarki, toteż razem z bratem i Usagi weszli na górę, a on zapukał głośno. Zamierzał dobijać się aż do skutku. Jak przystało na szanowaną panią doktor, kobieta na pewno bała się skandalu. Dlatego jego przypuszczenia sprawdziły się, ponieważ usłyszał charakterystyczny odgłos przekręcanego w zamku klucza.
- Trzy osoby na bezbronną kobietę. Tsukino, Ty też przeciwko mnie? - zwróciła się z pretensjami do przyjaciółki zmarłej córki. - Byłaś ważna dla Ami. Tak się jej odpłacasz? Czy na pokaz trzymasz stronę rodziny swojego męża?
- Zapędziła się pani w tym, co robi. Nie przyszłam się kłócić. Poza tym, to jest przede wszystkim moja rodzina – blondynka dla otuchy wsunęła dłoń pod ramię Seiyi, a on ucieszył się w duchu, oż w tej chwili są razem.
- Dosyć tego. Rozmawiaj ze mną, a nie z nimi – Taiki chciał wejść dalej, lecz Saeko przeszkodziła mu.
- Nie zmuszaj mnie do ostateczności – stanął na przeciw niej i nawet powieka mu nie drgnęła.
Zrobiła krok do tyłu i akurat Emi, która rozpoznała głos taty, ominęła babcię, a sile ręce mężczyzny pochwyciły ją do góry.
- Jednak masz czas! - przytuliła się do niego. - Pójdę z Tobą do domu?
- I to zaraz – pocałował mała w policzek.
- Kochanie, chodź ze mną. Poczekamy w samochodzie – Usa zabrała bratanicę.
- Zadowolony jesteś?! Dlaczego mi ją odbierasz?! - roztrzęsionej kobiecie puściły nerwy. - Masz drugie dziecko! Ono Ci nie wystarcza?!
- Czy Ty w ogóle się słyszysz?
- Taiki, daj spokój – brunet zorientował się, że kłótnia może obrać gorszy przebieg. - Wracajmy.
- Racja. A my spotkamy się w sądzie – odrzekł bezuczuciowym tonem.


****
  Następnego dnia Kou rozmówił się z prawniczką i doszli do wniosku, że do rozprawy należy mentalnie przygotować pozostałych członków rodziny. Imada postanowiła zamienić kilka słów z Theą, więc dostała jej adres. Muzyk uprzedził bursztynowłosą, iż może spodziewać się wizyty i wytłumaczył, że najbliższy okres będzie dla niego trudny.
  Ayane podjechała taksówką na obrzeża miasta i lekko zaskoczyła ją ekscentryczna posiadłość. Szła, stawiając drobne kroki, jakby miała wejść do nawiedzonego domu. Zbladła dopiero, gdy przywitała ją prawdziwa zjawa. Diamand Yamato uśmiechał się triumfalnie i niejedna kobieta dałaby się pokroić za spojrzenie ciemnofioletowych oczu, lecz ona wbiła przerażony wzrok w swój kalendarz, a potem przeniosła je na mężczyznę.
- Jednak potrafi pani milczeć. Cenna umiejętność.
Zamknęła rozchylone ze zdziwienia usta, ale uczucie ciężkiej guli w gardle rosło.
- Ależ jestem niegościnny. Zapraszam, śmiało – praktycznie siłą wciągnął dziewczynę do przedsionka. - Zaraz zawołam Theę. Może się pani czegoś napije? Nie? Nalegam – mówił jak najęty, dopóki nie pojawiła się jego kuzynka.
Puścił nadgarstek blondynki, odsuwając się na odpowiednią odległość.
- To panią przysyła Taiki? Proszę tędy – Aider zaprowadziła gościa do salonu.
Diamand gdzieś znikł i spłoszona Chou rozglądała się na boki, jakby miał rzucić się na nią z ukrycia. Bała się nawet spróbować herbaty, chociaż pachniała przyjemnie.
  Po godzinie konwersacji z zielonooką rozluźniła się, lecz zebrane informacje nie bardzo mogły się przydać w sprawie. Podziękowała za poświęcony czas i założyła płaszcz, kiedy białowłosy wyrósł spod ziemi, zakleszczając jej ramię w żelaznym uścisku.
- Panie skończyły, więc teraz ja potrzebują pomocy – zabrał jasnowłosą do swoich pokoi, a osłupiała Thea została z wrażeniem, iż znajduje się ukrytej kamerze.
Na osobności nie musiał zachowywać pozorów, a i ona wyszamotała się agresywnie, otrzepując z obrzydzeniem ubranie.
- Odbiło Ci człowieku?! Coś się tak uczepił?! - przylgnęła plecami do ściany.
- Spokojnie, nie gryzę – swobodnie otworzył barek, wlewając do dwóch kieliszków czerwone wino. - Napijesz się ze mną?
- Nie – odmówiła kategorycznie.
- Żałuj – upił łyk, wydając pomruk rozkoszy. - Usiąść też nie usiądziesz?
- Nie i przede wszystkim nie przeszliśmy na Ty, Yamato-san!
Wybuchł serdecznym śmiechem, spoglądając na dziewczynę z podziwem.
- Nie mam nic przeciwko, abyś mówiła do mnie Diamand. Zresztą, jesteś młodsza i to niegrzeczne – wbił jej szpilkę. - Wysłuchaj ciekawej propozycji. Może być na stojąco jak wolisz.
- Byle szybciej – odgryzła się.
- Potrzebuję prawnika i to pilnie.
- Zamordowałeś kogoś?
Prychnął rozbawiony.
- Niestety nie – puścił do niej oczko. - Wówczas nasza współpraca szybko by się zakończyła. A ja planuję znajomość na dłuższą metę.
- Nie zawieram znajomości w pracy – skrzyżowała ręce na piersiach.
- Ayane, tak? - wstał i przespacerował się po pokoju, zatrzymując za plecami Imady. - Pewne reguły można łamać – szepnął do jej ucha, a na skórze poczuła jego ciepły oddech. - Masz jakiś uraz albo czegoś się boisz. Nie lubisz ryzykować?
Spięła się niczym strzała naciągnięta w łuku, ciężko przełykając gorzką pigułkę.
  Odwróciła się, żeby spojrzeć mu w oczy i nie wiadomo, czyje tęczówki miały bardziej intensywny odcień fioletu. Jego – emanujące rozbawieniem oraz pewnością siebie, czy jej – iskrzące złością.
- Bardzo mi przykro, ale mam przepełniony grafik. Jednak coś Ci doradzę – nerwowo wygrzebała z kieszeni wizytówkę. - Zgłoś się do nich, a profesjonalnie się Tobą zajmą. Sayonara, Yamato-sama – wystartowała do wyjścia jak zawodowa biegaczka, po drodze o mało nie wdeptując Thei w ziemię.
Zaniepokojona bursztynowłosa poszła sprawdzić, co z jej kuzynem, zastając go opartego o parapet.
- Masz ochotę na wino? - zagadnął. - Poprzedniczka wzgardziła.
- Diamand... - jęknęła, a fotografia na stoliku brutalnie rozjaśniła jej sytuację. - Odpuść, błagam. Póki nie jest za późno. Rozumiesz? Odpuść!
- To po prostu... - przeciągnął palcem po brzegu kieliszka, szukając właściwego słowa. - Ciekawa kobieta...


21 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe zakończenie! :)) Słowa Di na końcu spowodowały, że czuję niedosyt i chciałabym więcej! :) Cieszę się, że chociaż u Ciebie Taiki zaczyna się jakoś ogarniać, bo u mnie... Sama wiesz. ;) Pewnie się powtarzam, ale... Dla mnie jesteś Mistrzem. Uwielbiam Cię czytać! :) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny ten rozdział! Team prawników przezabawny! Jak wpadłaś na tak ciekawe połączenie? Bardzo mi się podoba :)) Najważniejsze, że Taiki sie nie poddał i kłamstwo Mizuno miało krótkie nogi. Emi jest już z tatą i u niego jest jej miejsce. Usagi i Seiya razem się wspierali. To na plus w kryzysie ;))
    A Di na końcu marzenie. W twoim wykonaniu najlepszy i dostałam dreszczy jak szeptał do ucha Chou. Tylko Ty wiesz na kogo ja czekam? :))
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze sobie zdaję sprawę na kogo czekasz ;) Na pewno się doczekasz ;)

      Usuń
  3. Ja siedze na wykładzie i nie moge sie skupic bo widze twój rozdział :D Z góry przepraszam za błędy ale pisze z telefonu :)) Wchłonęłam ten rozdział. Taiki wreszcie pokazał, że prawdziwy z niego facet. Od początku powinien mieć twarde zdanie i nie ulegać emocjom. Rozprawe wygra na bank.
    Część z Diamandem najlepsza. Gorąco mi sie zrobiło, naprawde :D Przerywać w takim momencie! Udusze cie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mnie udusisz to kolejnego rozdziału nie będzie ;) Żartuję :D Ogólnie cieszę się, że coraz więcej czytelniczek łaskawiej spogląda na Taikiego :)

      Usuń
  4. Taiki jako postać jakoś nigdy mnie nie porywał, a u Ciebie chłopak robi się ciekawy. A jego pytanie, czy pani tu pracuje mnie rozwaliło:D
    Gadka w kancelarii normalnie mistrzowska… Kunzite mi się szczególnie spodobał. Ten kolor bielizny to mu pewnie do fantazji potrzebny;P
    No a Di… to Di. Dla mnie zawsze cudowny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla swoich fanek zawsze będzie cudowny:D Chociaż jak dla mnie, to najlepsze jest to, że czytasz, chociaż u mnie pojawia się w nietypowym wydaniu ;)

      Usuń
  5. Jeszcze kilka takich rozdziałów i podobnie jak koleżanka Yuumei będę nazywać cie mistrzem :D Cieszę się, że publikujesz swoją twórczość, bo nie miałabym co czytać i rzeczywistość byłaby bardziej jałowa. Za każdym razem gdy cie czytam, to coraz bardziej chcę cie poznać :) Masz cudownie rozwiniętą wyobraźnię i potrafisz ją wykorzystać.
    Na przykład rozmowa w kancelarii była brawurowa. Jakbym sama droczyła się z Kunzite. Scenka w metrze też realistyczna i dokładnie ją sobie wyobraziłam :D Twój Taiki jest sensowny i dostrzegam go w końcu ponieważ zawsze stał w cieniu braci. Podoba mi się, że pokazał charakter. Usagi i Seiya wspierają najdrobniejszymi gestami i to jest prawdziwe kochające się małżeństwo.
    Na koniec zażalenie połączone z gratulacjami. Przez ciebie zakochuję się w Diamandzie!! Nie wierzę, że to się dzieje. Nie znosiłam go, a zrobiłaś z niego tajemniczego uwodziciela, że ja widzę jego oczy "emanujące rozbawieniem oraz pewnością siebie" i kolana mi miękną :D
    Gratulacje za Ayane. Lubię te dziewczyne i ciekawa jestem na ile się z nią utożsamiasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Mam nieodparte wrażenie, że nie rozumiesz słowa: "brawura". I do "koleżanek" raczej nam daleko. :)

      Usuń
    2. Nie miałam na myśli nic złego i nie chciałam cie obrazić. Mogłam źle się wyrazić ale nie jestem pisarką a opowiadanie Ayane jest moim ulubionym. Każdy może czasem popełnić gafę :)

      Usuń
    3. Hahaha:D To się w do mnie wbijaj na ciastka :D
      Na ile się utożsamiam z Chou? Na pewno całkiem sporo ze mnie ma ;) Już sam, jak ja to mówię, "zapalnik" :D Wybucha tak łatwo jak i ja, ale równie szybko jej przechodzi;)
      A z miłością do Di będziesz musiała sobie jakoś poradzić;)

      Usuń
    4. Bardzo chętnie ;D
      Co z Di zrobię......Musisz pisać mniej hot scen :D
      Czekam na rozdział, pozdrawiam

      Usuń
  6. uwielbiam cie kochana :)) przeczytałam i humor od razu mi się poprawił. Bałam się że Taiki da się nastraszyć, ale pomoc brata była bezcenna. Oni wszyscy trzymają się razem i w tym ich siła :)) Chyba jako jedyna jestem antyfanką Diamanda. On osacza Chou i wiesz dobrze dlaczego mi się to nie podoba ;)
    Syrenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że osacza? Ja myślę, że go jednak polubisz ;)

      Usuń
  7. Piszesz zajefajnie. Mam ogromny niedosyt bo co zobaczyła Thea? Zdenerwowała się a Di wpada w jakąś obsesję na punkcie Ayane. Dlaczego mu tak zależy? Ale tajemnicze, ale uwielbiam sama się domyślać i snuć ciąg dalszy :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to zadałaś bardzo dobre pytania, ale jak Ci na nie odpowiem, to nie będzie zabawy :D Dlatego musisz czytać dalej ;) Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;)

      Usuń
  8. Muszę przyznać, że czytając o Ayane w pracy byłam nieco zdezorientowana, jakimś cudem biorąc Kunzite za Diamanda. To przez tą początkową wzmiankę o białych włosach chyba plus moje intelektualne wyczerpanie po kilku intensywnych dniach przepełnionych egzaminami, pracami i całą tą resztą bzdetów ;) A teraz do rzeczy.
    Zastanawiam się czy powinno zaniepokoić mnie pojawienie się Kunzite, choć póki co nie sprawia wrażenia groźnego dla związku Minako i Yatena, z którymi co prawda wciąż się nie spotkał, ale u Ciebie wszystko jest możliwe, więc wolę rozważyć każdą ewentualność, tak dla uzyskania spokoju ducha ;)
    Cieszę się, że Taiki wziął się w garść i że Emi tak pozytywnie zareagowała na wizytę ojca. Mam nadzieję, że wszystko to sobie przemyślała i wykaże się rozsądkiem i inteligencją o którą wszyscy ją posądzają. I że spojrzy na to też z innej strony: że jej siostra przez długi czas także miała jednego rodzica i że również musi przystosować się do nowej sytuacji, co pomimo pogody ducha i radosnego usposobienia, też nie jest dla niej proste jak zasznurowanie butów czy coś w tym stylu ;)
    No i na końcu niczym wisienka na torcie Diamand. Podoba mi się jego przemiana z melancholijnego i milczącego faceta w mężczyznę, który z łatwością potrafi wprawić w szybsze bicie damskie serce, ale jestem ciekawa co z Ayane i tajemniczym zdjęciem. Jesli się nie mylę, to Di miał żonę, prawda? Czyżby Imada była do niej podobna i to właśnie z tego względu chce ją zdobyć? Mam nadzieję, że jednak w głównej mierze chodzi o urocze usposobienie Imady, bo nie wiem czy przeżyłabym Di jako szaleńca ;)

    Pozdrawiam,
    (introwertyczna)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm...Co ja Ci mogę powiedzieć :) Na pewno tyle, że mogę Cię uspokoić jeśli chodzi o Kunzite. To akurat postać, która tu odgrywa tylko fajne tło ;) Bardzo mi pasuje do teamu Ayane i nie będę z niego robić negatywnej postaci. Jak zawsze rozegram to po mojemu i chociaż duża liczba fanów łączy go z Minako, to ja nie :D

    Co do Di. Szaleńcem na pewno nie jest/nie będzie ;) Z tym podobieństwem trafiłaś (w sumie po co mam z tego robić wielką tajemnicę, skoro i tak we wcześniejszym rozdziale był opis wyglądu jego żony), ale tu dużą rolę odgrywa faktycznie odgrywa usposobienie Chou. W następnych rozdziałach przewiną się na pewno epizodyczne postacie, ale do akcji wkroczy jedna, której nie znasz, ale odegra istotną rolę.

    Ogólnie, to sądzę, że będziesz zadowolona z samego zakończenia. Tak myślę :D

    A jak wena?
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to mi się właśnie podoba. Zwłaszcza, że swego czasu sama miałam zamiar połączyć Kunzite z Minako w "Pozwól mi żyć", ale wtedy na scenę wkroczył Diamand, za Twoją sprawą zresztą, i skradł moje serce. Nie lubię jak ktoś upiera się przy jednej rzeczy, nawet nie biorąc pod uwagę faktu, że coś może być inaczej. I właśnie dlatego uwielbiam Ciebie czytać, bo zawsze czymś zaskakujesz i eksperymentujesz, tak jak z Kunzite, który jest naprawdę sympatyczny i szkoda byłoby robić z niego tego złego. Znowu ;)

      W związku z Diamandem kamień spadł mi z serca. Mam dość szaleńców, więc cieszę się, że okaże się względnie normalny. ;)

      Wena niby jest niby jej nie ma, ale najgorsze to brak czasu. Niedługo jednak kończę egzaminy albo będą w większych odstępach czasu, więc znajdę na czas na pisanie, a co za tym idzie - jakiś ruch na blogu ;)

      ;*

      Usuń
  10. Prawda, że całkiem milutki z niego gość? :D W zasadzie ja nawet sama sobie umiliłam jego postać;) Minako i Yaten mają wystarczająco dużo problemów, dlatego "złego" Kunzite chcę trzymać od nich z daleka. Niech się uporają z tamtymi kłodami.

    Hhihi :) Z Di za nic w świecie nie zrobiłabym szaleńca. Miewałam do niego różny stosunek, ale to postać którą jednak lubię. Już prędzej Mamoru mógłby postradać zmysły i wyszalałabym się, jak nie wiem :D :P Jednak, że Chiba już gryzie ziemię, a wskrzeszać go nie będę (bo wtedy Seiya dostałaby zawału, a on też problemy posiadać :D), to wątku z opętanymi nie będzie. Chociaż jak tak z boku popatrzę, to jakoś za bardzo wesołe to opoko nie jest, więc pewnie wszyscy dostaliby depresji, jakbym poleciała w stronę 'innego świata".

    Oj, to dobrze, bo ja czekam cierpliwie.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie tez ciekawi jak sie rozegra wszystko z Choui i Di;-) spodobala mi sie ta para.a co do Taikiego to dobrze ze nie wystraszyl sie tesciowej i zabral Emi.niemoge sie doczekac kolejnego rozdzialu pozdrawiam magdzia8787

    OdpowiedzUsuń