Znowu pomogły mi pewnie inspiracje, bo dzięki nim już w tygodniu nakreślił mi się cały rozdział. Jednak czasu na pisanie nie znalazłam :) Dlatego dziś spinałam się, żeby nie zawalić.
Dedykacja dla wszystkich, bo poza dziewczynami, które się udzielają nie wiem, kto jeszcze czyta :) A jak tak patrzę na statystki, to sporo Was jest. Dziękuję i pozdrawiam :)
2
godziny później
Woda
płynęła swobodnie z rozkręconego kranu, a jej szum huczał w
głowie Taikiego, który zanurzył dłonie w zimnym strumieniu,
obmywając twarz. Płomień gorejący w jego myślach stopniowo
przygasał, ale to oznaczało tylko, ze pozostawi po sobie moralne
zgliszcza. Gorycz niszczyła go od środka i gdy oparł ręce na
gładkiej powierzchni umywalki, patrząc w lustro widział człowieka,
którym nie chciał być. Zaglądając głęboko do wnętrza
własnej duszy zrozumiał, iż budował dotychczasowe szczęście na
nietrwałych fundamentach. Powinno się doprowadzać każdą sprawę
do końca, a on miał wiele pozaczynanych. Teraz wszystkie nakładały
się na siebie, tworząc wierzchołek góry lodowej, która
za chwilę miała runąć. Przynajmniej dzisiejszy dzień mógłby
okazać się złym snem, lecz dokument w złości rzucony na podłogę
był częścią rzeczywistości, i te cztery sterylne ściany nie
mogły go przed tym uchronić. Tych brudów nie wystarczyło po
prostu zmyć.
Wyszedł z łazienki, a w salonie już czekał na
niego Seiya razem z Usagi. Przy czym ona poderwała się,
przyciskając do brzucha torebkę. Oboje z ciężkim sercem patrzyli
na pozbawione wyrazu oczy szatyna. Jakby stracił ochotę do życia i
w ten sposób pokazywał to światu.
- Dzięki – mruknął
z oszukaną nutą entuzjazmu, przysiadając na brzegu niskiej ławy.
-
Już czytałem – brunet oddał bratu pogniecioną kartkę.
- A
gdzie Emi? - Blondynka była jeszcze bardziej pogubiona w paragrafach
niż oni dwaj.
Najstarszy Kou przymknął powieki, wypuszczając
ciężko powietrze. Podciągnął prawy rękaw, wykrzywiając usta w
niesmaku.
- Na pewno u Saeko. Z całej paplaniny tamtego faceta
zapamiętałem coś o jakimś kretyńskim orzeczeniu. To się w ogóle
kupy nie trzyma.
- Tu nic o tym nie piszą – granatowooki
jeszcze raz przeleciał wzrokiem sądowe pismo.
- Bo to bzdura.
Nie dam się zastraszyć i zaraz jadę po córkę.
- Słuchaj Taiki. Nie znam się na tym, ale skonsultuj się z adwokatem. W sumie
i tak musisz postarać się o dobrego. Mogę Ci kogoś polecić, bo
kiedyś zasięgałem rady.
- Co?! - Usa z oburzeniem popatrzyła
na męża.
- A co miałem robić jak Ci odbiło?! Kto się chciał
rozwodzić dwa lata temu?!
- Phi – Tsukino przekręciła
teatralnie głowę.
- Kochani – brązowowłosy przejechał
palcami po brodzie, zmęczony dotychczasowymi kłopotami. - Żadnych
rozwodów, teściowych i innych małżeńskich meandrów,
ok? Chociaż dziś.
Para zawstydziła się, bo przecież nie
chodziło o nich.
- W porządku. Seiya, Ty będziesz prowadził.
Ja się ogarnę i możemy jechać.
Pozłacana tabliczka z
napisem „Kancelaria”, na której wygrawerowane były
nazwiska właścicieli, wisiała na bocznej ścianie świeżo
wyremontowanej kamienicy. Obdrapane ściany już nie straszyły
napisami na temat poglądów młodocianych buntowników.
Natomiast potencjalni klienci mogli mieć pewność, iż po
przekroczeniu progu otrzymają poradę prawną i nikt nie skosi im
portfela.
Zmęczona, lecz dumna z siebie po wygranej rozprawie
kobieta o jasnobrązowych włosach, wybiegła ze sklepiku przy stacji
metra. Omijała sprawnie przechodniów, wdychając łapczywie
zimne powietrze. Przyspieszyła, dźwigając przewieszoną przez
ramię ciężką torbę, w jednej ręce trzymając ulubioną kawę o
smaku karmelowym, a w drugiej zapakowany obiad. Biorąc pod uwagę
czas, jaki poświęciła na przemieszczenie się z warsztatu, gdzie
była zmuszona zostawić swojego staruszka, przeklinała wyuczony
zawód. Kiedy zdecydowała się na spółkę ze znajomym
z którym studiowała, nawet nie błysnęło jej w myślach, że
na biuro wybierze taką dziurę. Bez auta dwa razy zmieniała autobus
i metro także zaliczyła do zaszczytnej listy środków
transportu. Przy tym ostatni zafundował blondynce przygodę rodem z
filmów komediowych. Zanim się rozejrzała za miejscem do
siedzenia, dwie babcie niemalże staranowały ją pakunkami, ścigając
się do jedynej, wolnej miejscówki. Można by było te
energiczne staruszki wysłać na olimpiadę, gdyż na samych schodach
osiągały lepsze prędkości, niż ich wnuki.
Popchnęła nogą drzwi i
wślizgnęła się do pachnącej wilgocią klatki schodowej. Pokonała
pierwsze piętro, nareszcie docierając do celu. Przy biurku
siedziała Berthier, szczebiocząc do słuchawki oraz trzepocząc
rzęsami, jakby rozmówca miał w magiczny sposób wyczuć
rzekomy urok. Wciśnięta w kobaltową sukienkę, żakiet w tym samym
kolorze i czarne szpilki z których stopy same krzyczały
„zdejmij mnie, nim odciski popękają”, przekładała zalotnie
nogę na nogę. Na widok koleżanki po fachu odłożyła słuchawkę,
lecz tamta uciekła do swojego gabinetu.
Z ulgą zdjęła
obciążenie, nareszcie gasząc pragnienie. Potem otworzyła szafę z
aktami, schylając się do najciemniejszego kąta.
- Ayane-chan –
mężczyzna o długich, białych włosach uśmiechnął się
zawadiacko, patrząc na pozę w jakiej zastał dziewczynę.
Ta
wyprostowała się, taszcząc potężnych rozmiarów segregator
i z hukiem upuściła go na blat sosnowego, narożnego biurka.
-
Co jest, Kunzite? - zdmuchnęła grzywkę z czoła. - Tylko nie pytaj
o kolor mojej bielizny, bo usłyszysz to samo, co wczoraj.
- No i
popatrz, od razu mnie uprzedziłaś – ujął w dłoń pasmo jej
włosów, ale szybko ją strąciła, zadzierając dumnie
głowę.
Spodziewał się takiej reakcji, lecz przyjemność
droczenia się nią była bezcenna.
- Chcesz aplikantkę? -
zapytał na poważnie.
- Która zamiast mózgu ma
arbuza? Dzięki – odparła sceptycznie, wyciągając z szuflady
stos zapisanych karteczek w różnych odcieniach.
- Dasz
sobie radę, jak zawsze – nonszalancko oparł się o biurko,
śledząc każdy ruch współpracownicy.
- Jak zawsze, to u
Ciebie wyląduje skarga, że się znęcam nad biedactwem.
- Bądź
łagodniejsza.
- Przecież ja jestem jak plasterek na ranę.
Nagle
ktoś zapukał i do środka na swych „cudownych” butach
przykuśtykała niebieskowłosa.
- Ej, mamy klienta –
wyszeptała. - Przystojny. Mogę ja?
- Furiaci, psychopaci i
podobne dziwadła do Imady – ogłosił Kunzite.
- Ha.Ha.
-
Ale sprawy spadkowe, to moja specjalność - Berthier nie chciała
odpuścić.
Wówczas Chou podeszła dyskretnie do drzwi,
wyglądając przez szparę.
- On nie wygląda na takiego, co ma
milion jenów na głowie – w sekundę wydała opinię.
-
Desperaci z depresją też Imada – białowłosy skorzystał z
nieuwagi koleżanki, upijając łyk jej kawy, a potem rozpieczętował
papierową torbę, węsząc za czymś smakowitym.
- Spadać stąd!
- wytypowana syknęła, zapinając czarną marynarkę.
Wyszła na
spotkanie z Taikim, który miał minę zagubionego we mgle
dziecka. Kiedy wyciągnęła do niego rękę, to nawet nie słyszał,
co mówi. Widział tylko poruszające się w zwolnionym tempie
usta.
- Słucham? - Potrząsnął głową, mrużąc oczy.
- W
czym mogę pomóc? - Ayane drugi raz powtórzyła
pytanie.
- Pani tu pracuje? - zmierzył ją wątpliwym
spojrzeniem.
- Nooo...Tak – teraz to ona nie wiedziała, o co
chodzi w tej dziwnej wyliczance.
Zwłaszcza, iż mężczyzna
zawiesił się i nie zapowiadało się, by wycisnęła z niego coś
więcej.
- Jeśli chce pan porozmawiać, to zapraszam – znużona
nieudanym wstępem, wskazała swój gabinet.
Szatyn zawahał
się, ale w końcu potrzebował pomocy. Prywatne odczucia względem
młodej prawniczki musiał zostawić za sobą.
Wydobył z
kieszeni kopertę z pismem w środku i podał dziewczynie, ciekawy,
czy powie mu sensowną radę.
- Wezwanie do sądu... - przeczytała
na głos. - Rozumiem, że chce pan, abym go reprezentowała.
- To
też, ale pełnomocnik teściowej poinformował mnie, że córka
zostanie u niej.
- Ma pan ograniczoną władzę, bądź dzieli ją
wspólnie z panią Mizuno?
- Żadna z tych rzeczy.
- W
takim razie nie ma nad czym dumać. Wniosek o zakaz kontaktów
z dzieckiem może złożyć osoba, która jest prawnym
opiekunem. Skoro wyłącznie pan je posiada, to dziewczynka musi
wrócić do pana. Czy aby na pewno rozmawiał pan wcześniej z
prawnikiem?
- Nie wnikam, kogo teściowa na mnie nasyła. Żadna
przyjemność, proszę mi wierzyć. A co, gdyby nie chciała oddać
mi córki? - Kou badał każdą możliwość.
- Niech ją
pan ostrzeże, że może mieć poważne problemy za przetrzymywanie
wnuczki, a w ostateczności zagrozi, że wezwie policję. W 99%
przypadków zawsze działa.
„ A
Saeko może mieścić się w 1%”
- ugryzł się w język.
- Właśnie to chciałem usłyszeć –
stwierdził z satysfakcją. - Zostawię pani mój numer
telefonu – sięgnął po leżący najbliżej długopis. - Proszę
do mnie zadzwonić, bo chciałbym z panią porozmawiać, ale w moim
domu.
- No tak. Zostało mało czasu, żeby się przygotować –
zgodziła się z nim.
- Będziemy w kontakcie – pożegnał się
i wybiegł jak na skrzydłach.
W tym samym momencie z
pomieszczenia obok wypadł Kunzite z Berthier na czele.
- No i
co?! - podekscytowana zaciskała kciuki.
- A wiecie, kto to w
ogóle był?
Oboje wlepili w Ayane wyczekujący wzrok.
-
Taiki Kou – oświeciła ich. - Tak, ten Kou.
- O rety!!! -
niebieskowłosa zapiszczała. - Wdowiec! To ja...
- Do roboty! -
Imada cisnęła w nią teczką.
- Dokładnie. No dalej. Sio, sio –
białowłosy wyprosił zawiedzioną kobietę. - Wdowiec –
przedrzeźniał głośno. - Ja jestem wolny.
- Sąd nie ma więcej
pytań – fiołkowooka rzuciła w kolegę spinaczem.
Szatyn
zyskał nowy zastrzyk energii i jeżeli Mizuno chciała wojny, to na
własne życzenie. Jej kłamstwo nie wypaliło, a na zastraszanie też
nie mógł pozwolić. Seiya zawiózł go do mieszkania
lekarki, toteż razem z bratem i Usagi weszli na górę, a on
zapukał głośno. Zamierzał dobijać się aż do skutku. Jak
przystało na szanowaną panią doktor, kobieta na pewno bała się
skandalu. Dlatego jego przypuszczenia sprawdziły się, ponieważ
usłyszał charakterystyczny odgłos przekręcanego w zamku klucza.
-
Trzy osoby na bezbronną kobietę. Tsukino, Ty też przeciwko mnie? -
zwróciła się z pretensjami do przyjaciółki zmarłej
córki. - Byłaś ważna dla Ami. Tak się jej odpłacasz? Czy
na pokaz trzymasz stronę rodziny swojego męża?
- Zapędziła
się pani w tym, co robi. Nie przyszłam się kłócić. Poza
tym, to jest przede wszystkim moja rodzina – blondynka dla otuchy
wsunęła dłoń pod ramię Seiyi, a on ucieszył się w duchu, oż w
tej chwili są razem.
- Dosyć tego. Rozmawiaj ze mną, a nie z
nimi – Taiki chciał wejść dalej, lecz Saeko przeszkodziła mu.
-
Nie zmuszaj mnie do ostateczności – stanął na przeciw niej i
nawet powieka mu nie drgnęła.
Zrobiła krok do tyłu i akurat
Emi, która rozpoznała głos taty, ominęła babcię, a sile
ręce mężczyzny pochwyciły ją do góry.
- Jednak masz
czas! - przytuliła się do niego. - Pójdę z Tobą do domu?
-
I to zaraz – pocałował mała w policzek.
- Kochanie, chodź ze
mną. Poczekamy w samochodzie – Usa zabrała bratanicę.
-
Zadowolony jesteś?! Dlaczego mi ją odbierasz?! - roztrzęsionej
kobiecie puściły nerwy. - Masz drugie dziecko! Ono Ci nie
wystarcza?!
- Czy Ty w ogóle się słyszysz?
- Taiki,
daj spokój – brunet zorientował się, że kłótnia
może obrać gorszy przebieg. - Wracajmy.
- Racja. A my spotkamy
się w sądzie – odrzekł bezuczuciowym tonem.
****
Następnego
dnia Kou rozmówił się z prawniczką i doszli do wniosku, że
do rozprawy należy mentalnie przygotować pozostałych członków
rodziny. Imada postanowiła zamienić kilka słów z Theą,
więc dostała jej adres. Muzyk uprzedził bursztynowłosą, iż może
spodziewać się wizyty i wytłumaczył, że najbliższy okres będzie
dla niego trudny.
Ayane podjechała taksówką na obrzeża
miasta i lekko zaskoczyła ją ekscentryczna posiadłość. Szła,
stawiając drobne kroki, jakby miała wejść do nawiedzonego domu.
Zbladła dopiero, gdy przywitała ją prawdziwa zjawa. Diamand Yamato
uśmiechał się triumfalnie i niejedna kobieta dałaby się pokroić
za spojrzenie ciemnofioletowych oczu, lecz ona wbiła przerażony
wzrok w swój kalendarz, a potem przeniosła je na mężczyznę.
-
Jednak potrafi pani milczeć. Cenna umiejętność.
Zamknęła
rozchylone ze zdziwienia usta, ale uczucie ciężkiej guli w gardle
rosło.
- Ależ jestem niegościnny. Zapraszam, śmiało –
praktycznie siłą wciągnął dziewczynę do przedsionka. - Zaraz
zawołam Theę. Może się pani czegoś napije? Nie? Nalegam –
mówił jak najęty, dopóki nie pojawiła się jego
kuzynka.
Puścił nadgarstek blondynki, odsuwając się na
odpowiednią odległość.
- To panią przysyła Taiki? Proszę
tędy – Aider zaprowadziła gościa do salonu.
Diamand gdzieś
znikł i spłoszona Chou rozglądała się na boki, jakby miał
rzucić się na nią z ukrycia. Bała się nawet spróbować
herbaty, chociaż pachniała przyjemnie.
Po godzinie konwersacji z
zielonooką rozluźniła się, lecz zebrane informacje nie bardzo
mogły się przydać w sprawie. Podziękowała za poświęcony czas i
założyła płaszcz, kiedy białowłosy wyrósł spod ziemi,
zakleszczając jej ramię w żelaznym uścisku.
- Panie skończyły,
więc teraz ja potrzebują pomocy – zabrał jasnowłosą do swoich
pokoi, a osłupiała Thea została z wrażeniem, iż znajduje się
ukrytej kamerze.
Na osobności nie musiał zachowywać pozorów,
a i ona wyszamotała się agresywnie, otrzepując z obrzydzeniem
ubranie.
- Odbiło Ci człowieku?! Coś się tak uczepił?! -
przylgnęła plecami do ściany.
- Spokojnie, nie gryzę –
swobodnie otworzył barek, wlewając do dwóch kieliszków
czerwone wino. - Napijesz się ze mną?
- Nie – odmówiła
kategorycznie.
- Żałuj – upił łyk, wydając pomruk rozkoszy.
- Usiąść też nie usiądziesz?
- Nie i przede wszystkim nie
przeszliśmy na Ty, Yamato-san!
Wybuchł serdecznym śmiechem,
spoglądając na dziewczynę z podziwem.
- Nie mam nic przeciwko,
abyś mówiła do mnie Diamand. Zresztą, jesteś młodsza i to
niegrzeczne – wbił jej szpilkę. - Wysłuchaj ciekawej propozycji.
Może być na stojąco jak wolisz.
- Byle szybciej – odgryzła
się.
- Potrzebuję prawnika i to pilnie.
- Zamordowałeś
kogoś?
Prychnął rozbawiony.
- Niestety nie – puścił do
niej oczko. - Wówczas nasza współpraca szybko by się
zakończyła. A ja planuję znajomość na dłuższą metę.
- Nie
zawieram znajomości w pracy – skrzyżowała ręce na piersiach.
-
Ayane, tak? - wstał i przespacerował się po pokoju, zatrzymując
za plecami Imady. - Pewne reguły można łamać – szepnął do jej
ucha, a na skórze poczuła jego ciepły oddech. - Masz jakiś
uraz albo czegoś się boisz. Nie lubisz ryzykować?
Spięła się
niczym strzała naciągnięta w łuku, ciężko przełykając gorzką
pigułkę.
Odwróciła się, żeby spojrzeć mu w oczy i nie
wiadomo, czyje tęczówki miały bardziej intensywny odcień
fioletu. Jego – emanujące rozbawieniem oraz pewnością siebie,
czy jej – iskrzące złością.
- Bardzo mi przykro, ale mam
przepełniony grafik. Jednak coś Ci doradzę – nerwowo wygrzebała
z kieszeni wizytówkę. - Zgłoś się do nich, a
profesjonalnie się Tobą zajmą. Sayonara, Yamato-sama –
wystartowała do wyjścia jak zawodowa biegaczka, po drodze o mało
nie wdeptując Thei w ziemię.
Zaniepokojona bursztynowłosa
poszła sprawdzić, co z jej kuzynem, zastając go opartego o
parapet.
- Masz ochotę na wino? - zagadnął. - Poprzedniczka
wzgardziła.
- Diamand... - jęknęła, a fotografia na stoliku
brutalnie rozjaśniła jej sytuację. - Odpuść, błagam. Póki
nie jest za późno. Rozumiesz? Odpuść!
- To po prostu...
- przeciągnął palcem po brzegu kieliszka, szukając właściwego
słowa. - Ciekawa kobieta...
Bardzo ciekawe zakończenie! :)) Słowa Di na końcu spowodowały, że czuję niedosyt i chciałabym więcej! :) Cieszę się, że chociaż u Ciebie Taiki zaczyna się jakoś ogarniać, bo u mnie... Sama wiesz. ;) Pewnie się powtarzam, ale... Dla mnie jesteś Mistrzem. Uwielbiam Cię czytać! :) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńGenialny ten rozdział! Team prawników przezabawny! Jak wpadłaś na tak ciekawe połączenie? Bardzo mi się podoba :)) Najważniejsze, że Taiki sie nie poddał i kłamstwo Mizuno miało krótkie nogi. Emi jest już z tatą i u niego jest jej miejsce. Usagi i Seiya razem się wspierali. To na plus w kryzysie ;))
OdpowiedzUsuńA Di na końcu marzenie. W twoim wykonaniu najlepszy i dostałam dreszczy jak szeptał do ucha Chou. Tylko Ty wiesz na kogo ja czekam? :))
Sylwia
Bardzo dobrze sobie zdaję sprawę na kogo czekasz ;) Na pewno się doczekasz ;)
UsuńJa siedze na wykładzie i nie moge sie skupic bo widze twój rozdział :D Z góry przepraszam za błędy ale pisze z telefonu :)) Wchłonęłam ten rozdział. Taiki wreszcie pokazał, że prawdziwy z niego facet. Od początku powinien mieć twarde zdanie i nie ulegać emocjom. Rozprawe wygra na bank.
OdpowiedzUsuńCzęść z Diamandem najlepsza. Gorąco mi sie zrobiło, naprawde :D Przerywać w takim momencie! Udusze cie!
Jak mnie udusisz to kolejnego rozdziału nie będzie ;) Żartuję :D Ogólnie cieszę się, że coraz więcej czytelniczek łaskawiej spogląda na Taikiego :)
UsuńTaiki jako postać jakoś nigdy mnie nie porywał, a u Ciebie chłopak robi się ciekawy. A jego pytanie, czy pani tu pracuje mnie rozwaliło:D
OdpowiedzUsuńGadka w kancelarii normalnie mistrzowska… Kunzite mi się szczególnie spodobał. Ten kolor bielizny to mu pewnie do fantazji potrzebny;P
No a Di… to Di. Dla mnie zawsze cudowny:)
Dla swoich fanek zawsze będzie cudowny:D Chociaż jak dla mnie, to najlepsze jest to, że czytasz, chociaż u mnie pojawia się w nietypowym wydaniu ;)
UsuńJeszcze kilka takich rozdziałów i podobnie jak koleżanka Yuumei będę nazywać cie mistrzem :D Cieszę się, że publikujesz swoją twórczość, bo nie miałabym co czytać i rzeczywistość byłaby bardziej jałowa. Za każdym razem gdy cie czytam, to coraz bardziej chcę cie poznać :) Masz cudownie rozwiniętą wyobraźnię i potrafisz ją wykorzystać.
OdpowiedzUsuńNa przykład rozmowa w kancelarii była brawurowa. Jakbym sama droczyła się z Kunzite. Scenka w metrze też realistyczna i dokładnie ją sobie wyobraziłam :D Twój Taiki jest sensowny i dostrzegam go w końcu ponieważ zawsze stał w cieniu braci. Podoba mi się, że pokazał charakter. Usagi i Seiya wspierają najdrobniejszymi gestami i to jest prawdziwe kochające się małżeństwo.
Na koniec zażalenie połączone z gratulacjami. Przez ciebie zakochuję się w Diamandzie!! Nie wierzę, że to się dzieje. Nie znosiłam go, a zrobiłaś z niego tajemniczego uwodziciela, że ja widzę jego oczy "emanujące rozbawieniem oraz pewnością siebie" i kolana mi miękną :D
Gratulacje za Ayane. Lubię te dziewczyne i ciekawa jestem na ile się z nią utożsamiasz?
Hmm... Mam nieodparte wrażenie, że nie rozumiesz słowa: "brawura". I do "koleżanek" raczej nam daleko. :)
UsuńNie miałam na myśli nic złego i nie chciałam cie obrazić. Mogłam źle się wyrazić ale nie jestem pisarką a opowiadanie Ayane jest moim ulubionym. Każdy może czasem popełnić gafę :)
UsuńHahaha:D To się w do mnie wbijaj na ciastka :D
UsuńNa ile się utożsamiam z Chou? Na pewno całkiem sporo ze mnie ma ;) Już sam, jak ja to mówię, "zapalnik" :D Wybucha tak łatwo jak i ja, ale równie szybko jej przechodzi;)
A z miłością do Di będziesz musiała sobie jakoś poradzić;)
Bardzo chętnie ;D
UsuńCo z Di zrobię......Musisz pisać mniej hot scen :D
Czekam na rozdział, pozdrawiam
uwielbiam cie kochana :)) przeczytałam i humor od razu mi się poprawił. Bałam się że Taiki da się nastraszyć, ale pomoc brata była bezcenna. Oni wszyscy trzymają się razem i w tym ich siła :)) Chyba jako jedyna jestem antyfanką Diamanda. On osacza Chou i wiesz dobrze dlaczego mi się to nie podoba ;)
OdpowiedzUsuńSyrenka
Mówisz, że osacza? Ja myślę, że go jednak polubisz ;)
UsuńPiszesz zajefajnie. Mam ogromny niedosyt bo co zobaczyła Thea? Zdenerwowała się a Di wpada w jakąś obsesję na punkcie Ayane. Dlaczego mu tak zależy? Ale tajemnicze, ale uwielbiam sama się domyślać i snuć ciąg dalszy :)))
OdpowiedzUsuńA to zadałaś bardzo dobre pytania, ale jak Ci na nie odpowiem, to nie będzie zabawy :D Dlatego musisz czytać dalej ;) Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;)
UsuńMuszę przyznać, że czytając o Ayane w pracy byłam nieco zdezorientowana, jakimś cudem biorąc Kunzite za Diamanda. To przez tą początkową wzmiankę o białych włosach chyba plus moje intelektualne wyczerpanie po kilku intensywnych dniach przepełnionych egzaminami, pracami i całą tą resztą bzdetów ;) A teraz do rzeczy.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy powinno zaniepokoić mnie pojawienie się Kunzite, choć póki co nie sprawia wrażenia groźnego dla związku Minako i Yatena, z którymi co prawda wciąż się nie spotkał, ale u Ciebie wszystko jest możliwe, więc wolę rozważyć każdą ewentualność, tak dla uzyskania spokoju ducha ;)
Cieszę się, że Taiki wziął się w garść i że Emi tak pozytywnie zareagowała na wizytę ojca. Mam nadzieję, że wszystko to sobie przemyślała i wykaże się rozsądkiem i inteligencją o którą wszyscy ją posądzają. I że spojrzy na to też z innej strony: że jej siostra przez długi czas także miała jednego rodzica i że również musi przystosować się do nowej sytuacji, co pomimo pogody ducha i radosnego usposobienia, też nie jest dla niej proste jak zasznurowanie butów czy coś w tym stylu ;)
No i na końcu niczym wisienka na torcie Diamand. Podoba mi się jego przemiana z melancholijnego i milczącego faceta w mężczyznę, który z łatwością potrafi wprawić w szybsze bicie damskie serce, ale jestem ciekawa co z Ayane i tajemniczym zdjęciem. Jesli się nie mylę, to Di miał żonę, prawda? Czyżby Imada była do niej podobna i to właśnie z tego względu chce ją zdobyć? Mam nadzieję, że jednak w głównej mierze chodzi o urocze usposobienie Imady, bo nie wiem czy przeżyłabym Di jako szaleńca ;)
Pozdrawiam,
(introwertyczna)
Hmmm...Co ja Ci mogę powiedzieć :) Na pewno tyle, że mogę Cię uspokoić jeśli chodzi o Kunzite. To akurat postać, która tu odgrywa tylko fajne tło ;) Bardzo mi pasuje do teamu Ayane i nie będę z niego robić negatywnej postaci. Jak zawsze rozegram to po mojemu i chociaż duża liczba fanów łączy go z Minako, to ja nie :D
OdpowiedzUsuńCo do Di. Szaleńcem na pewno nie jest/nie będzie ;) Z tym podobieństwem trafiłaś (w sumie po co mam z tego robić wielką tajemnicę, skoro i tak we wcześniejszym rozdziale był opis wyglądu jego żony), ale tu dużą rolę odgrywa faktycznie odgrywa usposobienie Chou. W następnych rozdziałach przewiną się na pewno epizodyczne postacie, ale do akcji wkroczy jedna, której nie znasz, ale odegra istotną rolę.
Ogólnie, to sądzę, że będziesz zadowolona z samego zakończenia. Tak myślę :D
A jak wena?
:*
I to mi się właśnie podoba. Zwłaszcza, że swego czasu sama miałam zamiar połączyć Kunzite z Minako w "Pozwól mi żyć", ale wtedy na scenę wkroczył Diamand, za Twoją sprawą zresztą, i skradł moje serce. Nie lubię jak ktoś upiera się przy jednej rzeczy, nawet nie biorąc pod uwagę faktu, że coś może być inaczej. I właśnie dlatego uwielbiam Ciebie czytać, bo zawsze czymś zaskakujesz i eksperymentujesz, tak jak z Kunzite, który jest naprawdę sympatyczny i szkoda byłoby robić z niego tego złego. Znowu ;)
UsuńW związku z Diamandem kamień spadł mi z serca. Mam dość szaleńców, więc cieszę się, że okaże się względnie normalny. ;)
Wena niby jest niby jej nie ma, ale najgorsze to brak czasu. Niedługo jednak kończę egzaminy albo będą w większych odstępach czasu, więc znajdę na czas na pisanie, a co za tym idzie - jakiś ruch na blogu ;)
;*
Prawda, że całkiem milutki z niego gość? :D W zasadzie ja nawet sama sobie umiliłam jego postać;) Minako i Yaten mają wystarczająco dużo problemów, dlatego "złego" Kunzite chcę trzymać od nich z daleka. Niech się uporają z tamtymi kłodami.
OdpowiedzUsuńHhihi :) Z Di za nic w świecie nie zrobiłabym szaleńca. Miewałam do niego różny stosunek, ale to postać którą jednak lubię. Już prędzej Mamoru mógłby postradać zmysły i wyszalałabym się, jak nie wiem :D :P Jednak, że Chiba już gryzie ziemię, a wskrzeszać go nie będę (bo wtedy Seiya dostałaby zawału, a on też problemy posiadać :D), to wątku z opętanymi nie będzie. Chociaż jak tak z boku popatrzę, to jakoś za bardzo wesołe to opoko nie jest, więc pewnie wszyscy dostaliby depresji, jakbym poleciała w stronę 'innego świata".
Oj, to dobrze, bo ja czekam cierpliwie.
:*
Mnie tez ciekawi jak sie rozegra wszystko z Choui i Di;-) spodobala mi sie ta para.a co do Taikiego to dobrze ze nie wystraszyl sie tesciowej i zabral Emi.niemoge sie doczekac kolejnego rozdzialu pozdrawiam magdzia8787
OdpowiedzUsuń