piątek, 6 września 2013

Rozdział VI


No i wracam z rozdziałem SM :) Trochę go musiałam skrócić, no ale trudno. Powieści nie piszę :D ;)
Z góry przepraszam za literówki. Odkryłam też masę we wcześniejszych rozdziałach i na pewno będę to poprawiać (nawet zaczęłam). To już chyba trzeba być mną, żeby sprawdzać i za pierwszym razem dobrze nie poprawić. Ślepota :))))
Trzask palącego się drewna w kominku mieszał się z dźwiękami skrzypiec, a migoczące wesoło iskry rzucały blask na przestronny salon należący do rodziny Kou. Na ścianie odbijał się cień malujący szczupłą sylwetkę dziewczynki, która wytrwale ćwiczyła na zajęcia w szkole muzycznej. Wylegujące się na białej sofie koty słuchały w skupieniu, zerkając na siebie porozumiewawczo. Do tej pory miały przed sobą obraz wiecznie leniwej i płaczliwej Usagi, że aż trudno było uwierzyć, iż doczekała się tak utalentowanej córki. Życie sprawiło im tyle niespodzianek, toteż szczęście byłej beksy stanowiło rekompensatę za wszystkie porażki oraz starcia z wrogiem.
Na dworze już dawno zapadł zmierzch, a jesień przygnała do Tokio zimne odcienie szarości oraz gwałtowne wiatry, które pozbawiły drzewa ostatnich liści. Seiya zasłonił roletami okna od tarasu, aby nie patrzeć na przygnębiający krajobraz i zachować ciepło domowego ogniska. Idąc korytarzem zatrzymał się przy wejściu do salonu, ale nie chciał przeszkadzać Shonie. Wiedział jak bardzo zależało jej na zdaniu egzaminów i był dumny, że jest ambitna.
Wolnym krokiem poszedł do kuchni, wciąż pamiętając, iż obiecał zajrzeć do Ichiego. Chłopiec po raz pierwszy rysował sam, a brak rozpaczliwego krzyku można było potraktować jako dobry znak. Dotąd wszystkie wysiłki kończyły się próbą nie pójścia do szkoły. Jednak nadszedł czas oduczyć małego z ciągłego wyręczania z jego obowiązków. Musiał wreszcie zrozumieć, że każdy miał jakiś słaby punkt, a bycie artystą najwidoczniej nie było jego przeznaczeniem.
Kou wlał do kubka gorącą kawę i planował popracować w swoim gabinecie, gdy usłyszał wołanie Ikuko. Przeskoczył dwa stopnie prowadzące do drzwi wyjściowych. Przystanął jak wryty, widząc Harukę, Michiru oraz Hotaru. W tym momencie nie czuł nic, chociaż outerki przywoływały większość przykrych wspomnień. Teoretycznie między nimi trwał rozejm, lecz nie był w stanie zmusić się do przełamania niewidzialnego muru, który wyrósł między nimi już przy pierwszym spotkaniu.
- Panie pytają o Ciebie i Usagi – Tsukino sprowadziła zięcia na ziemię.
- Dziękuję, mamo. Zawołaj ją – brunet powiedział chłodno.
Po odejściu teściowej nadal milczał, gapiąc się na gości jak na obce formy życia.
- Ej Kou, zapomniałeś języka w gębie? - Haruka zażartowała w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Nie. Zastanawiam się, czy Cię wpuścić. Cholera Cię wie, jak mi się odpłacisz za gościnę.
- Seiya! - Usa warknęła na męża, wpadając w objęcia przyjaciółek.
Muzyk postanowił odpuść, gdy zrozumiał jak szczęśliwa jest jego Odango. Dla niej mógł znieść całą armię wietrznych wojowniczek. Zresztą, już nie był narażony na zarzuty, iż zajął miejsce Mamoru. Nikt nie miał prawa snuć bajek o przeznaczeniu, które okazało się na tyle nietrwałe, że rozsypało się niczym domek z kart.
Jak przystało na idealną gospodynię, złotowłosa zaprosiła outerki do salonu, a potem przygotowała herbatę. Pan domu usiadł po przeciwnej stornie i chciał ratować się towarzystwem córki, ale zawstydzona brunetka uciekła do swojego pokoju. Dlatego osamotniony w przekonaniu, iż te trzy kobiety go nie znoszą, poczuł się jak intruz we własnym domu. Jedynie Hotaru nie przeszkadzała napięta atmosfera, bo pierwsza odważyła się mówić.
- Odwiedziłybyśmy was wcześniej, ale wasz powrót zbiegł się z naszym wyjazdem,
- Jakoś nie gniewamy się – granatowooki odpowiedział, patrząc w bok.
Uran zatrzęsła się ze śmiechu, gdyż zachowanie jej dawnego wroga było komiczne. Nawet Michiru zdziwiła się, że jasnowłosa nie rwie się do niego z pięściami.
- A Setsuna? - błękitnooka zainteresowała się nieobecnością czarodziejki z Plutona.
- Jest poza miastem,to pracoholiczka. Nie umie żyć bez tych swoich badań – morskowłosa machnęła ręką. - W ogóle przepraszamy za najście o tej porze, ale Hotaru chciała koniecznie zobaczyć Chibiusę. O ile to możliwe.
- Jasne! - Tsukino odstawiła filiżankę. - Chibi jest z moją mamą. Chodźmy na górę.
Tomoe poderwała się na równe nogi, gotowa pierwsza pędzić do różowowłosej dziewczynki.
- Ruka, idziesz? - Neptun zawołała swoją ukochaną.
- Innym razem. Nie bardzo znam się na dzieciach – ta wymigała się od wizyty w dziecięcym pokoju. - Pogawędzę z naszym przyjacielem – powiedziała z przekąsem.
Seiya o mało nie udławił się własną śliną, ale zachował kamienną twarz. Znowu zapadła krępująca cisza, że nawet słyszał bicie swojego serca.
- Kou, można tu gdzieś zapalić? - Tenoh zapytała obojętnym tonem głosu.
Mężczyzna wstał i bez słowa ruszył na taras. Blondynka podążała za jego krokiem, a kiedy znaleźli się na zewnątrz ich policzki owiał ostry podmuch wiatru. Srebrna tarcza księżyca odbijała się w oknach blokowiska, oświetlając parking na dole. Haruka z cynicznym uśmieszkiem malującym się na jej ustach wysunęła papierosa z paczki, podsuwając ją czarnowłosemu pod nos.
- Nie palę – mruknął gburowato.
- Siedzisz pod pantoflem kociątka? Ciekawe – kobieta zmiażdżyła jego ego i oparła się biodrami o metalową barierkę.
Urażony muzyk nerwowo wyciągnął papierosa i z niechęcią wziął od niej zapalniczkę. Sądził, iż na tym zakończą się jego katusze, lecz Uran dopiero się rozkręcała.
- Powiedz mi – zaciągnęła się. - Jak to jest wychowywać cudze dziecko?
- Znowu to samo! Mam rozumieć, że źle zrobiliśmy?! Zanim zadasz mi następne pytanie, to od razu Ci powiem, że to nie jest żaden odwet i nie zamierzam się mścić! Coś jeszcze?!
- I po co się tak pienisz? Pytałam z czystej ciekawości.
- A pod tą ciekawością kryje się chęć wbicia mi szpilki prosto w tyłek?
Krótkowłosa wybuchnęła perlistym śmiechem, rzucając na ziemię niedopałek. Przewidziała zachowanie Seiyi, chociaż teraz odkryła, iż wcale nie ma ochoty mu przyłożyć. Jednak o przyjaźni nie było mowy i przynajmniej obie strony myślały podobnie.
- Słuchaj Kou, sprawdziłeś się na twoje szczęście.
Seiya ledwo się powstrzymał, żeby nie wypiąć język złośliwej wojowniczce.
- Aha, czyli to jest wizyta kontrolna? Jakbym się nie sprawdził, to planowałaś mnie zabić, poćwiartować i wywalić do kontenera?
- Nie do końca, ale dobrze brzmi – jasnowłosa wyjęła kolejnego papierosa, korzystając z okazji, że Michiru nie ma w pobliżu. - A tak szczerze, to nie jestem Twoim wrogiem – spojrzała muzykowi prosto w oczy. - Wszyscy daliśmy zrobić się konia. Włącznie z Setsuną, która przecież jest strażniczką czasu. Przez wiele lat czułyśmy się winne, ponieważ nie dopilnowałyśmy naszych obowiązków. Bałyśmy się o Usagi, Tokio...
- Które się nie zawaliło. Dziwne, co nie?
- Nie przerywaj mi! Wierzyłyśmy w historię o Endymionie i Serenity, a Ty stanowiłeś przeszkodę. Nie widziałyśmy innego wyjścia, jak trzymać Cię z daleka od nich. Był moment, że chciałam Cię zabić – wyznała ozięble.
- Mam uciekać?
- Nie drwij, tylko wykorzystaj, że jestem gotowa na to – wyciągnęła prawą dłoń.
Seiya zmarszczył brwi, zaskoczony próbą pojednania. Prędzej spodziewał się pięści wymierzonej w jego nos.
- Na pewno niczego nie ukryłaś?
- Kou, bo się rozmyślę.
- Dobra niech stracę – brunet odwzajemnił gest i wyraźnie mu ulżyło.
- Zimno się zrobiło – zmieszana Haruka zmieniła temat, a potem wróciła do środka.
W salonie na swojego tatę czekał Ichiro, trzymając na kolanach Lunę.
- Tata, co mi obiecałeś? - chłopiec zrobił sroga minkę.
- Zapomniałem. Zaraz do Ciebie przyjdę – granatowooki przeczesał palcami włosy.
- U Ciebie zaraz, to prawie godzina – maluch upierał się przy swoim.
Do tej pory był przyzwyczajony, że rodzice poświęcali mu tyle czasu, ile chciał.
- Cześć mały – Tenoh poczochrała złotą czuprynę młodszego Kou.
- Tylko nie mały! - Ichi oburzył się, mierząc podejrzliwie obcą dla niego osobę. - Mam 10 lat!
- Poważny wiek – Uran schowała ręce do kieszeni, skrępowana obecnością synka Księżniczki.
- Młody zmykaj. Przyrzekam, że za kilka minut będę w Twoim pokoju – mężczyzna poklepał syna po plecach, ale ten nie dawał za wygraną.
- Za 5 minut!
- Za 10.
- Stoi! - blondynek popędził do wyjścia, lecz szybko zawrócił i dał Seiyi znak, by się schylił. - A tak na marginesie. To pan, czy pani? - zapytał cicho.
Kou uśmiechnął się perfidnie, odpowiadając z satysfakcją.
- Zdecydowanie pan.
Zadowolony maluch poszedł do siebie, ale jeszcze obejrzał się do tyłu, dziwnie patrząc na gościa.
- Będzie przystojny, bo podobny do mamy – niebieskooka odegrała się na gospodarzu.
Nic się nie zmienili.” - czarna kotka westchnęła, usadawiając się na wprost kominka. Z jednej strony wiedziała, że czarodziejki już nie będą walczyć z wrogiem pochodzącym z obcej planety, lecz coś nie dawało jej spokoju...

Ikuko sprzątała po wizycie outer senshi, nucąc coś pod nosem. Przez ostatni miesiąc zadomowiła się u córki i jej wizyta przedłużała się w nieskończoność. Naturalnie nikt nie miał odwagi zapytać kiedy wróci do Stanów. Ona była święcie przekonana, że jest potrzebna Usagi, która na pewno nie poradzi sobie z trójką dzieci.
Pani Tsukino włożyła naczynia do suszarki, wycierając mokre ręce. Zastanawiała się, co jeszcze mogłaby zrobić, gdy zauważyła Shonę. Dziewczynka ubrana w żółtą piżamkę szła na bosaka, niosąc futerał na skrzypce. Wówczas kobieta wpadła na genialny pomysł.
- Kochanie, chodź na chwilkę! - zawołała wnuczkę.
Ta zatrzymała się na pierwszym stopniu schodów i energicznie zawróciła. Podeszła do babci, spoglądając ufnie granatowymi tęczówkami, a długie do pasa, kruczoczarne włosy przerzuciła przez lewe ramię.
- Chciałabyś napić się gorącej czekolady? Zaraz przygotuję. Zobaczysz...
- Nie, jest za późno – brunetka od razu odmówiła.
- Nie daj się prosić. Może boisz się rodziców?
- Nie. Nigdy ich się nie bałam – Shona nie bardzo rozumiała natarczywość Ikuko.
- No to...Może coś zjesz? Nie tknęłaś kolacji.
- Nie byłam głodna. Mogę już iść?
- Tak... - kobiecie zrzedła mina.
- Oyasumi, Obaa-san.
Tsukino zmarkotniała, bo spodziewała się mile spędzonego wieczoru z wnuczką, a rozczarowała się, Gdyby Ichiro zaproponowała słodycze, to stałby pierwszy w kolejce i prosiłby o dokładkę. W ogóle pierworodna córka Usagi wydawała się zupełnie inna niż matka. Grzeczna, ułożona, chętna do nauki. W dodatku nigdy na nic nie narzekała i nie grymasiła przy jedzeniu. Zbyt idealne dziecko, czy po prostu dobrze wychowane? A jeśli to nie była dziewczynka, której wszyscy szukali? Czy po 10 latach taki cud w ogóle był możliwy?

****

Przez otwarte szeroko drzwi do klasy w której przerwę spędzała grupka uczniów, wpadało świeże powietrze. Na tablicy wciąż widniały równania nakreślone białą kredą po zajęciach matematyki. W ławce pod ścianą siedziała niebieskowłosa dziewczynka ze wzrokiem utkwionym w gruby skoroszyt i tylko jej oczy zdradzały, że jest czymś zafascynowana. Po przeciwnej stronie Mai przysiadła na brzegu ławki, przeżuwając wolno kawałki jabłka oraz skubiąc z nudów materiał spódniczki. Ogarnęła jeszcze raz wzrokiem całą klasę w poszukiwaniu towarzystwa, ale wszyscy czytali scenariusz przedstawienia. Zawiedziona zeskoczyła na podłogę, maszerując do kosza i pozbyła się ogryzki. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca, podeszła do okna. Od razu rozpoznała swojego brata, który klęczał na trawie pod drzewem, a obok niego Shona jedząca śniadanie. Ichiro stał na przeciw nich, machając żywiołowo rękoma. Musiał opowiadać coś zabawnego, ponieważ zaczęli chichotać. Córka Miny żałowała, że nie była razem z nimi, lecz przerwa dobiegała końca. Dlatego wróciła do kuzynki, wzdychając ciężko.
- Po co się tym tak przejmujesz?
Emi przeniosła mętne spojrzenie na srebrnowłosą.
- Co Ty możesz wiedzieć? - odpowiedziała równie ospale.
- Każde przedstawienie jest takie same.
- Może dla Ciebie – 10-latka zamknęła zeszyt. - Poproszę babcię i tatę, żeby pomogli mi z kostiumem. Już nie mogę się doczekać, bo wreszcie zrobimy coś razem.
Nagle przy dziewczynkach zatrzymała się fioletowowłosa uczennica, która zmierzyła je z góry. Miyuki od zawsze zadzierała nosa i nie raz dała się we znaki kolegom z klasy.
- To należy do mnie! - wyrwała notatki z rąk Emi.
Ta podniosła się z krzesła, lecz nie wiedziała jak się bronić. Natomiast jej koleżanka użyła bardzo bolesnego argumentu.
- Nie masz mamy, to jak chcesz przygotować się do występu?- zapytała ironicznie.
- Zamknij się! - Mai wrzasnęła, widząc, że niebieskowłosa nie potrafi wykrztusić nawet jednego słowa.
- Nie wtrącaj się, bo nie mówiłam do Ciebie – brązowooka zadarła dumnie głowę. - Przecież powiedziałam prawdę. Wychowawczyni jasno określiła zasady.
- Nie Twój interes! - córka Yatena nakręciła się jeszcze bardziej. - Jesteś wredna, samolubna i zazdrościsz!
Zaalarmowany dzwonkiem na lekcje Ichiro wszedł do klasy oraz zobaczył tłum skupiony wokół jego kuzynek.
- Co jest z Tobą?! Jej mama nie żyje! - usłyszał zdanie wypowiedziane z ust Miyuki i otworzył szeroko błękitne oczy.
Teraz już tylko czekał na najgorsze, gdy Emi bezsilnie opadła na krzesełko, a srebrnowłosa zwinęła dłoń w pięść i wymierzyła sprawiedliwość na swój sposób. Chłopiec zacisnął mocno powieki, kiedy padł cios...
Światło palące się na korytarzu rozjaśniało drogę wskazującą drzwi na których wisiała tabliczka z napisem „DYREKTOR”. Yaten z przewieszoną przez ramię marynarką opierał się o ścianę, stukając palcami w jej chropowatą powierzchnię. Natomiast załamany Taiki siedział na ustawionej w kącie pufie. Przygaszona Emi stała tuż przy jego ramieniu, ale teraz nie usiłowała protestować. W jej głowie nadal huczały bezlitosne słowa, że nie mam mamy i znowu odżyła w niej świadomość, iż nigdy nie zobaczy osoby, którą tak kochała. Przestało ją obchodzić głupie przedstawienie oraz oceny.
Tylko Mai zachowywała się spokojnie i nie przejmowała się karą. W gabinecie dyrektorki bywała na tyle często, że kolejny raz nie robił żadnej różnicy. Srebrnowłosy obserwował z ukosa swoją pociechę i zachciało mu się śmiać, bo w porównaniu z jego bratanicą wyglądała na zadowoloną. Zresztą, jak dla niego nawet szatyn zareagował tak, jakby ich dzieci miały iść do kryminału. Za dużo rozmów tego typu miał za sobą, żeby nie znać zakończenia tej.
Założył marynarkę i poprawił krawat, gdy jego syn pojawił się nagle.
- No nie, znowu wstyd! Tato, ona nas kompromituje!
- Dlatego chociaż Ty mnie posłuchaj i poczekaj na zewnątrz.
- A mogę Twój telefon?
- Nie przeginaj, ok?
- Tak tylko próbowałem – Hiro poczłapał przed siebie, a potem skręcił w główny hall.
Wreszcie sekretarka poprosiła braci Kou do gabinetu, gdzie spędzili ponad pół godziny. Najwidoczniej ich argumenty nie były przekonywające, gdyż obaj wyszyli zdenerwowani.
- Bardzo nam przykro, ale jesteście zawieszona na 2 tygodnie – zielonooki oznajmił „wyrok”. - Musicie też przeprosić.
- Za co?! - Mai zdziwiła się.
- Prawie rozwaliłaś tej małej nos, to mało według Ciebie? - Yaten zapytał z wyrzutem. - Jutro pojedziemy do jej rodziców i przeprosicie.
- Emi nie powinnaś była namawiać Mai do bicia – Taiki odezwał się głosem wypranym z emocji.
- To kłamstwo! Do niczego mnie nie namawiała! - srebrnowłosa odpowiedziała za kuzynkę. - Nigdzie nie pojadę.
- Bez dyskusji! - młodszy Kou upomniał córkę.
- Nie przepraszaj! - Emi odezwała się po raz pierwszy od awantury w klasie. - Ja też nie przeproszę, bo Miyuki zasłużyła za to, co powiedziała! Nie miała prawa, rozumiesz?!
Taiki czuł jak miękną pod nim kolana i sam potrzebował pomocy. Gdyby tylko mógł, przyznałby małej rację, lecz pewnych spraw nie dało się zwyczajnie ominąć. Dlatego zabrał ją do domu, by kłótnia nie urosła do znacznie większych rozmiarów.
Niebieskowłosa w ogóle nie spojrzała na tatę, kiedy wrócili do siebie. Postawiła szkolną torbę na stół, wyjmując z niej podręczniki o specjalnie rzucała nimi w blat.
- Emi, porozmawiajmy – mężczyzna uspokoił się trochę, lecz dziewczynka usiadła tyłem do niego i dawała, że czyta.
- Prosiłem o coś – nie miał wyjścia, więc delikatnie chwycił ją za ramiona, odwracając w swoją stronę.
Sam ukucnął, powoli zbierając myśli, co okazało się naprawdę trudne.
- Posłuchaj...Wiem, co się wydarzyło i...
- Nic nie wiesz! Nikomu nie kazałam bić tej idiotki, ale ulżyło mi gdy oberwała!
- Nie wolno Ci tak mówić. Pomimo, że ona była dla Ciebie podła...
- Podła?! - w oczach dziewczynki zalśniły łzy. - Kto jej pozwolił wspominać mamę?! To ja już nie mogę być taka jak inni?
We fiołkowych tęczówkach mężczyzny widniało odbicie jego córki, która płakała. Zabrakło mu słów, więc przytulił ją najmocniej jak umiał. Chociaż tyle był w stanie zrobić, ale to nie mogło wymazać z pamięci dzisiejszego dnia z pamięci.
Kołysał małą w swych objęciach, dopóki nie przestała szlochać. W tym momencie jakiś intruz nacisnął na dzwonek. Brązowowłosy zamierzał to zignorować, lecz dzwonienie nasiliło się.
- Umyj buzię – pocałował Emi w policzek i poszedł sprawdzić, czy przypadkiem nie odwiedził ich listonosz.
Zerknął przez wizjer, czując jak zalewa go zimny pot. Na schodach stała Saeko, tupiąc niecierpliwie obcasem w płytki...


14 komentarzy:

  1. Miodzio, ale w pozytywnym znaczeniu ;) Pierwsza część bardzo harmonijna i pokazałaś takie normalne życie Seiyi i Usagi. A rozmowa z Haruką genialna, bo pokazałaś jej charakter, którego mi tak brakowało. Mało kto teraz to potrafi. Ichi jest cudowny, taki prawdziwy mały Kou:D
    Bardzo żal mi małej Emi. Straciła mamę i cierpi. Niestety dzieci potrafią być okrutne i to się w rzeczywistości często zdarza. Czekam na nastepny rozdział.
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką. Strasznie podobała mi się Haruka. To było takie klimatyczne, że mam ciary :D Mai moja córa narozrabiała, ale ja bym jej kary nie wymierzyła. Broniła kuzynki i chciała dobrze. A Taiki to super tata, tylko ta wredna Saeko musiała przyjść. Nie lubię jej. A twoje literówki mi nie przeszkadzają i nie masz się przejmować. Ważne, że treść jest wartościowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie! Tak długo czekałam :( Płakać mi się zachciało pod koniec. Biedny Taiki został z Emi sam a Saeko zamiast mu pomóc, to jeszcze mu zaszkodzi. Z tego to będzie coś złego. Po co przyszła?! Dzieciaki U/S do schrupania. Shona chyba bardziej do Seyi tak myślę. Uzdolniona muzycznie i śliczna jest. A Ichi to taka mieszanka:D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Saeko pewnie znów coś knuje, co za babsko. Biedna Emi :((

    OdpowiedzUsuń
  5. Też tak uważa :( Saeko na pewno coś wykombinuje. Nachodzi biednego Taikiego i nie wiem po co. Jak chce pomóc to niech pomaga. Niepokoi mnie zachowanie Ikuko. Co ona wymyśliła? Shona miała by nie być jej wnuczką?! Co za głupota.

    OdpowiedzUsuń
  6. DObra, musiałam nadrobić kilka rozdziałów, bo albo byłam na bieżąco albo po prostu czytałam tak dawno, że należało sobie wszystko odświeżyć. I jestem. Gotowa, zwarta i oczekująca kolejnych rozdziałów.
    Kłopoty, kłopoty i jeszcze raz kłopoty. Czyli chyba dobrze, bo bohaterowie się nie nudzą, a tym samym i my - czytelnicy. Ale o czym to ja chciałam. Zastanawiam się czy nagłe ściągnięcie przez Diamanda Thei i jej córeczki, a także przepowiednia tamtej wróżki mają coś ze sobą wspólnego. Chyba, że ma to związek z Taikim. Jakoś przyszło mi to do głowy, gdy wspomniałaś o artykule w starej gazecie. Sama już nie wiem. Będę chyba musiała się z tym przespać. I czekać do następnego rozdziału (;

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak. Kłopoty to będą jeszcze większe :) Bardzo staram się, żeby nikt się nie nudził. Nie wymyślam jakiś walk i wrogów z kosmosu, chociaż to pewnie fanów SM najbardziej interesuje:)

      Usuń
    2. Cóż, mogę tylko napisać, że nie mogę się doczekaać tego, co się niedługo wydarzy.

      Może resztę fanów tak, ale niekoniecznie mnie. Jestem raczej zdania, że wszystko na temat kosmicznych walk zostało napisane, teraz pora na normalne życie, które czasami jest znacznie większym wyzwaniem niż stanie twarzą w twarz z jakimś galaktycznym potworem. (;

      ;*

      Usuń
    3. A już myślałam, że w tym temacie będę samotna :D Ja już raz kombinowałam z potworami. No, może nie tyle co z potworami, jak z istotami z obcej planety :D Stwierdziłam, że starczy tego i życie niesie ciekawsze tematy:) Zresztą, czasem jestem tak wkurzona, zmęczona albo naładowana masą przeróżnych mocji, że zdecydowanie łatwiej mi się piszę. No i jest jeszcze plus, bo mogę się wyładować :D

      Wydarzy się sporo (tak myślę). Najmniej po tyłku dostaną U/S, a pozostali bohaterowie poszarpią się trochę bardziej :D Zdradzę tylko tyle, że pojawią się jeszcze 3 nowe postacie, które bardzo lubię i mam nadzieję, że pozostali je zaakceptują :)

      Usuń
    4. Jak pisze się o normalnym życiu, to jest znacznie więcej możliwości, więcej do opowiedzenia. No bo jak po raz kolejny pisać, że wojowniczki przystąpiły do bitwy, z której po raz kolejny wyszły jako zwycięscy? Nudne; przynajmniej moim zdaniem.

      ;*

      Usuń
    5. Chyba, że by się je wszystkie w pień wykosiło bez możliwości...odrodzenia? Czy jak to tam zwą:D Zaraz wyjdę na sadystkę, ale to by było nowe :D Hihihi :D

      Usuń
    6. Ewentualnie. Koniec ery wiecznych wojowniczek :D

      Usuń
  7. Co za niespodzianka:) Zaglądałam tu i nie było nic a jak przestałam to rozdział jest:D Trzymam kciuki za Takiego i mam nadzieję, że pozbędzie się wrednej teściowej. Zachowanie Ikuko też podejrzane.
    Syrenka

    OdpowiedzUsuń
  8. I co ja mam powiedzieć?:D chyba tylko trzeba pochwalić Mai za jaja:P jestem dość temperamentna i chyba zrobiłabym tak samo... Szkoda mi trochę ludzi, którzy nie potrafią się obciąć, obronić...

    OdpowiedzUsuń