Jakoś napisałam :) Jeszcze czuję się jakaś rozbita po weekendzie, ale pisania sobie nie odmówiłam. Zwłaszcza o M/Y :)
PS; to jeszcze nie koniec trójkąta U/M/A ;)
Pozdrawiam i z dedykacją dla prawdziwych fanów SM :)
Przez
dłuższą chwilę Yaten wpatrywał się w twarz Minako, jakby
próbował z niej wyczytać jakiś znak, świadczący o
kiepskim żarcie. Lustrował każde, nawet najmniejsze drgnięcie,
ale jej błękitne tęczówki zadrżały pod wpływem jego
zawiedzionego spojrzenia. Klęczał, zaciskając ręce na
nadgarstkach blondwłosej, a w myślach przewijał cały film z
Alanem w roli głównej. Tyle emocji wybuchło równocześnie
i rozpacz wraz ze złością prowadziły ze sobą walkę o
pierwszeństwo. Nie tak miała wyglądać rozgrywka z Colinsem.
Srebrnowłosy
przypomniał sobie jak zostawił marynarkę w biurze. Odgłos kroków
na klatce schodowej odbijał się w jego głowie równie mocno,
co świadomość porażki. Dał się podejść jak małe dziecko z
tak błahego powodu. Jeden moment zapomnienia i cały plan legł w
gryzach. W dodatku gwiazda do transformacji trafiła w ręce idioty,
który nie miał bladego pojęcia z czym się w ogóle
zetknął. Nienawiść do managera dodatkowo rozpalała informacja o
szantażu. Ataku wymierzonego w Minako nie zamierzał podarować. Był
gotowy zmierzyć się z przeciwnikiem, lecz ona nie powinna służyć
za kartę przetargową. Przynajmniej nabrał pewności, że
sympatyczny przyjaciel z Anglii to zwykła gnida, łaknąca pieniędzy
oraz sensacji.
-
Zabiję go teraz i miejmy to z głowy! - chłopak podniósł
się raptownie niesiony napływem furii.
Założył
energicznie spodnie i wyszarpał z szuflady koszulę, przy okazji
wywalając kilka bluzek na podłogę. Ubrał się niedbale, nie
zapinając wszystkich guzików. Schował do kieszeni portfel
oraz klucze od samochodu, a potem ruszył w kierunku drzwi. Stanowczo
za długo był uprzejmy dla niebieskowłosego.
Kiedy
położył dłoń na klamce, Aino oplotła go w pasie rękoma i
wyglądało na to, że nie ruszy się dopóki ten nie zawróci.
Oboje zastygli w niewygodnej pozycji.
-
Co Ty wyprawiasz?! Minako, oszalałaś?!
-
Nie pójdziesz teraz do niego! Siłą się takich spraw nie
załatwia! - blondynka krzyknęła błagalnym tonem.
-
Nie chcę się z Tobą szarpać, więc puść!
-
Nie!
Kou
odchylił się i zauważył, że Mina zawzięcie zaciska powieki,
wbijając palce w jego tors. Uspokoił się, bo wiedział, iż nie
wygra z upartą wojowniczką. Musiałby ją odepchnąć, a wtedy
znienawidziłby samego siebie. Może błękitnooka miała rację i
powinien obrać nową strategię, zamiast pozbywać się nic
niewartej kanalii, a później żałować.
Odwrócił
się, przyciągając ją na tyle blisko, by ich ciała mogły się
stykać. Złość wciąż tliła się w jego wnętrzu, lecz nie dał
po sobie poznać. Wenus rozpoznała chytry uśmieszek, do którego
zdążyła się przyzwyczaić oraz przepełniony pasją wzrok, pod
wpływem którego traciła pewność siebie i była trafiona.
-
Co proponujesz? Nie chcesz, żebym zrównał z ziemią tego
palanta. Czemu? Nadal Ci się podoba?
-
Oszalałeś?! To co ja niby z Tobą robię? Sypiam dla sportu?! Ty...
- nim zdążyła skończyć, wplótł palce w jej krótkie
włosy i pocałował łapczywie.
-
Uwielbiam, gdy jesteś taka wkurzona – skradł jej jeszcze jednego
całusa. - Musisz się nauczyć, kiedy żartuję.
-
Następnym razem skąpię Ci tyłek – obrażona blondwłosa
wymamrotała pod nosem.
-
Do następnego razu zapomnisz, a ja Ci w tym pomogę. Teraz mamy inne
zmartwienie – Kou stanął za plecami Wenus, całując jej ramię,
a wzdłuż kręgosłupa poczuła przyjemny dreszcz.
-
Co chcesz zrobić?
-
Pojedziemy do moich braci.
Takiego
scenariusza Mina chyba najmniej się spodziewała i jeszcze bardziej
bała się spotkania z Taikim. Jeżeli doradzał Yatenowi powrót
na ojczystą planetę, to było jednoznaczne, iż nie podobał nu się
ich związek. Akurat teraz nie chciała patrzeć w oczy najstarszemu
z braci Kou...
****
W
życiu Usagi Tsukino znanej przez swoje przyjaciółki także
jako Czarodziejka z Księżyca, nadszedł wreszcie czas, że mogła
udowodnić, iż jest nie tylko odważna, ale również twarda i
zdecydowana. Kiedy stała u szczytu schodów na przeciw Mamoru,
ani razu nie spuściła wzroku. Nawet gdy mówiła mu, że chce
zakończyć ich związek. Sam Chiba prędzej spodziewał się
przedwczesnego opadu śniegu, niż zerwania zaręczyn. Zresztą,
nigdy nie wziął pod uwagę tego, że głupiutka blondynka może
sama podejmować decyzje. Przecież to on wprowadził ją do lepszego
świata, by mogła poznać uczonych o których istnieniu
wcześniej nie wiedziała. Od samego początku miał własne
wyobrażenie na temat ich związku, a niewdzięczna smarkula zaczęła
pokazywać pazurki, co też nie było do niej podobne.
Ikuko
niosła tacę z herbatą i ciastkami, gdy pisk jej córki
wprawił fundamenty domu w drganie. Zaskoczona widokiem kłócącej
się pary, od razu zawróciła z brząkającymi szklankami,
jakimś cudem nie ulewając ani kropli. Rozbawiony Shingo zamknął
się w swoim pokoju, chociaż chętnie by posłuchał, co jego
siostra sądzi o tym ponuraku. Luna i Artemis stali na środku, nie
wiedząc po czyjej stronie się opowiedzieć.
-
Co Ty dziewczyno wygadujesz?! Kolejny kaprys?! To nie bajka, więc
skończ żartować! - Mamoru kipiał ze złości.
-
Usagi- chan, nie wygłupiaj się. Nie możesz niszczyć przyszłości,
bo taką akurat masz ochotę – czarna kotka jednak poparła zdanie
ziemskiego księcia.
-
Wasza trójka jest dokładnie taka sama! Dla was było dobrze,
gdy się nie buntowałam i nie miałam własnego zdania, co nie?! -
Usa wgarnęła im całą prawdę.
-
Usako, nie wygłupiaj się – brunet oparł się o poręcz schodów,
a drugą rękę schował do kieszeni spodni.
-
Niby na temat czego możesz mieć własne zdanie? Przecież Ty nawet
sama nie potrafisz wybrać maskotki, bo pół dnia zastanawiasz
się nad kolorem – prychnął ironicznie.
Złotowłosa
nie mogła znieść, że znowu mówił do niej z wyższością.
Był dorosłym mężczyzną, a zachowywał się jak podły gnojek i
nienawidziła sposobu w jaki przechwalał się.
Nie
było sensu, żeby przedłużać niekomfortową sytuację. Tsukino
wyprostowała się sztywno, teatralnie zdejmując pierścionek z
serdecznego palca i rzuciła nim prosto w byłego narzeczonego.
Niebieskooki zalał się purpurą po samą szyję, gdy złote
kółeczko odbiło się od jego torsu, a potem zatoczyło krąg
na jasnych panelach, zatrzymując się tuż pod komodą. Natomiast
oba koty usiadły z wrażenia z rozchylonymi lekko pyszczkami.
-
Jeszcze będziesz tego żałować, ale może być za późno! -
mężczyzna zagryzł dolną wargę i chyba liczył na skruchę ze
strony dziewczyny.
-
Jeszcze w życiu nie byłam niczego tak pewna! - odpowiedziała
zuchwale. - Mamoru, wyjdź. Kłótnia nic nie da.
-
Słucham?!
-
To co słyszysz. I pozdrów Ami – dodała z przekąsem,
krzyżując ręce na piersiach.
-
Co? Ale jak...
-
Nie rozumie pan? Córka wyraziła się jasno. Proszę opuścić
nasz dom – pan Tsukino w samą porę wrócił do domu, a Usa
z wdzięcznością spojrzała na tatę.
Wreszcie
czuła, że ma wsparcie.
Chibie
nie pozostało nic innego jak wynieść się z domu, gdzie był
niepożądanym gościem. Szerokim łukiem ominął niedoszłego
teścia i kiedy zamykał za sobą drzwi, to nie miał żadnych
wątpliwości, iż Serenity i Endymiona nie łączyła już nawet
przyszłość. Raczej niewarta wspominania przeszłość.
Blondynka
od razu przytuliła się do rodzica, a poczucie ulgi ogarnęło jej
ciało. W końcu postawiła się człowiekowi, który próbował
za wszelką cenę sterować jej życiem i wygrała.
-
Usagi, co się stało?
-
Już po wszystkim, tato - błękitnooka odetchnęła.
Nagle
ktoś zapukał i przestraszyła się, że porzucony mężczyzna
wrócił ją zwymyślać. Jednak Kenji
wziął na siebie ostateczne rozprawienie się z nim.
Na
szczęście intruzem okazał się być Seiya, którego
rozbiegany wzrok odruchowo szukał Usagi, gdy tylko wszedł do
środka.
-
Odango, wszystko w porządku?! Widziałem Mamoru – zdenerwowany
doskoczył do ukochanej.
-
Rozstaliśmy się, ale żyję – zażartowała. - A Ciebie co
sprowadza?
-
Chciałem Cię gdzieś zabrać, ale w tym wypadku...
-
Seiya, zerwałam z facetem, a nie skaleczyłam się w paluszek. Nie
muszę leżeć i kurować się łóżeczku.
Kou
był pod wrażeniem, że Tsukino ma taki silny charakter. Dawniej
pewnie by rozpaczała, ale on kochał ją ze wszystkimi wadami.
-
Idźcie dzieciaki. Nie marnujcie dnia na zmartwienia – tata Usy
poklepał czarnowłosego po plecach.
Blondwłosa
przebrała się i po kilku minutach siedziała na miejscu pasażera w
sportowym aucie. Obserwowała świat przez otwarte okno, rozkoszując
się ciepłym podmuchem wiatru, który delikatnie muskał jej
skórę. Pożółkłe liście wirowały na brukowanych
chodnikach, ale jesień wyjątkowo łagodnie obchodziła się
mieszkańcami Tokio.
Dziewczyna
zerknęła dyskretnie zerkała na swojego przyjaciela i trochę
zazdrościła mu pogodnego usposobienia. Tyle razy odrzucała jego
zaloty, że gdyby była nim, to posłałby taką beznadzieją pannę
do diabła. Nigdy nie zawodził. Nigdy nie krytykował. Dzięki niemu
czuła się wyjątkowa, ponieważ sprytnie zamieniał niepowodzenia
na jej korzyść. Dlaczego była taka ślepa?
Auto
zatrzymało się na parkingu przed nowocześnie urządzonym
budynkiem. Na dole mieściła się kawiarnia, gdzie pod pasiastymi
parasolami kilka osób jadło lunch, popijając aromatyczną
kawę.
-
Spójrz w górę – Kou zdjął ciemne okulary,
wskazując okna na najwyższym piętrze.
-
No i?
-
Na górze mieści się studio, które chciałbym kupić –
oznajmił z dumą.
-
A co ja mam z tym wspólnego?
-
Chciałbym, żebyś rzuciła okiem. Jestem ciekawy, czy Ci się
spodoba.
-
Ale ja się na tym nie znam.
-
Ufam kobiecej intuicji.
Para
już wchodziła na klatkę schodową, lecz zatrzymał ich dziewczęcy
głos.
-
Seiya Kou?! To naprawdę Ty?
Muzyk
odwrócił się, ale nie miał pojęcia kim mogła być
dziewczyna o srebrzystych tęczówkach, której fioletowe
włosy spływały kaskadami po plecach.
-
Tak, ale...Ale raczej się nie znamy – odparł zmieszany.
-
Teraz się poznamy. Yummei Konoe – nieznajoma uścisnęła dłoń
chłopaka. - Jestem przewodniczącą oficjalnego fan clubu Three
Lights. Dowiedziałam się, że zespół wznawia działalność.
Mam farta, że Cię spotkałam.
Usagi
zmierzyła atrakcyjną Yuu od stóp po sam czubek głowy.
Zmarszczyła brwi, robiąc zaciętą minę i wzięła czarnowłosego
pod ramię.
-
Trochę się spieszymy – warknęła niczym lwica, broniąca swojego
terytorium, co spodobało się Seiyi.
-
Ale nie aż tak bardzo – udał zainteresowanego. - Chciałaś o coś
zapytać?
-
Słuchajcie, skoro nie macie czasu to umówimy się na inny
termin. Przeprowadziłabym z Tobą pierwszy wywiad po długiej
przerwie. Dam Ci moją wizytówkę, ok?
-
Jasne, dzięki.
-
To do zobaczenia – Konoe pomachała im i zadowolona, że miała
szczęście, wtopiła się tłum przechodniów.
Naburmuszona
Usa wykręciła się pięcie, nie zważając na przyjaciela.
-
Odango, chyba nie jesteś zazdrosna – Kou droczył się z nią.
-
Musiałbyś się bardziej postarać.
- Nie
ma problemu.
****
Kilka
godzin później
Ucieszony
brunet kręcił się po kuchni z ogromnymi słuchawkami na uszach,
poruszając rytmicznie biodrami. Wlał wrzącą wodę do szklanki,
która zabarwiła się na bursztynowo. Taiki przyglądał
się mu ze smętną miną, ponieważ opuchlizna po zetknięciu z
yatenową pięścią jeszcze nie zmalała. Poza tym chciał się
skontaktować z Kakyuu, lecz księżniczka nie odpowiadała na jego
wezwania. Martwił się, że na Kinmoku mogło wydarzyć się coś
złego i władczyni potrzebowała pomocy, chociaż panował pokój.
Entuzjazm
Seiyi niestety nie udzielił się starszemu Kou. Potrzebował rady od
kogoś dopowiedzianego, bo według niego Yaten po prostu się
pogubił. Kiedy ktoś bez pukania wkroczył do apartamentu muzyków
i niegrzecznym gościem był właśnie marnotrawny braciszek, Taiki
miał nieodpartą ochotę wyrównać rachunki. Jednak obecność
odrobinę zlęknionej Minako ostudziła jego zapędy.
-
Jest pilna sprawa – srebrnowłosy przeszedł do konkretów.
Naturalnie
wieść o utracie gwiazdy do transformacji najgorzej zniósł
szatyn. Dostał idealną okazję, by wytknąć zielonookiemu
najdrobniejsze potknięcia. Pewnie znosu by się poszarpali, ale Mina
wraz z Seiyą trzymali rękę na pulsie. Ktoś musiał pilnować
porządku.
-
Trzeba grać na zwłokę, zanim opracujemy dobry plan – najstarszy
Kou postanowił. - Minako, staraj się uważać przy Thei, żeby
przypadkiem nic nie wygadać.
-
Oszukujesz swoją wiewiórkę? Nie ładnie, a przecież jesteś
taki uczciwy – Yaten dogryzł mu.
- Skończ już, dobra?
- Skończ już, dobra?
-
A nie jest tak? - prowokował dalej. - Minako i Tsukino wiedzą kim
jesteśmy, bo dzielą ten sam los. Aider-san raczej nie jest z tych,
co wierzą w krasnale i wróżki. Powiedz jej prawdę, a
zacznie ganiać Cię z czosnkiem.
Wenus
kopnęła ukochanego w kostkę, ale nie pomogło.
-
Milczysz, bo wiesz, że mam rację.
Aino
po raz kolejny szturchnęła chłopaka.
-
Kochanie, to naprawdę nie boli. Zrobisz sobie krzywdę – prztyknął
ją w nos i kontynuował dalej. - A co nam da zabawa w kotka i myszkę
z tym kretynem. Inaczej bym to załatwił.
-
Tak ja ze mną?
-
Ty jeszcze nieźle wyglądasz!
-
Ej, odpuście obaj! - Seiya stracił cierpliwość. - W takim
momencie rzucacie w siebie błotem? To żenujące.
-
Ja nawet nie zacząłem – najmłodszy Kou udał niewiniątko. -
Jeśli już, to wolałbym trafić w Alana. Jak coś robić to z
pożytkiem dla siebie i społeczeństwa.
-
Rany, zamknijcie się wreszcie – zmęczona Minako spuściła głowę.
- Chcę mieć to za sobą – wstała od stołu, idąc do dawnego
pokoju Yatena.
Przysiadła
na brzegu łóżka oraz zgodnie z ustaleniami znalazła w
kontaktach numer Colinsa. Natomiast srebrnowłosy ukucnął, kładąc
ręce na jej kolanach i patrzył jak nerwowo nacisnęła zieloną
słuchawkę. Z bijącym sercem wsłuchała się w sygnał, aż
niebieskowłosy odebrał.
-
Tak...To ja – powiedziała drżącym głosem.
-...
-
Owszem, namyśliłam się – ledwo łapała powietrze, aby tylko się
nie zdradzić.
-...
-
Będę jutro wieczorem.
Allan, największa gnida społeczeństwa, chyba nadeszła pora by wreszcie zapłacił za wszystko, co uczynił. Nie wspomnę, że z pewnością nie były to dobre uczynki, a w niebie nie będą za nie czekały na niego 72 (czy ile tam) dziewice xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie momenty Minako z Yatenem, ich przekomarzania, uściski, wsparcie, którym Yaten ją obdarza i zaufanie ze strony Minako. To po prostu sprawia, że mam na twarzy uśmiech.
I, brawo, Bunny. Nie wątpiłam w to, że da sobie radę z Mamoru, bo to było wiadome, w końcu nie jest Czarodziejką jedynie z nazwy, ale nie byłam pewna reakcji rodziny. Ale taka postawa wymaga jedynie niskiego pokłonu (;
Pozdrawiam,
Tak, Usagi musiała pokazać, że stać ją na walkę o samą siebie. Nie znoszę, gdy jest płaczliwa ;)
UsuńNormalnie czytasz w moich myślach :D a w poprzedni rozdziale chciałam zapytać kiedy będzie jakiś wątek pomiędzy U/S ale stwierdziłam że cierpliwie poczetam ;)) oczywiście zerwanie z Kluchą w wojowniczym stylu bardzo mi się podobało i ta zazdrość o Seiyę genialna! :D no to akcja z Allanem nam się rozkręca ciekawa jestem co wymyślisz w kolejnym rozdziale jak dojdzie do ich konfrontacji :)) pozdrawiam Hefima :)
OdpowiedzUsuńP.S tak sobie myślę, że w sumie bym się nie zdziwiła jak by i Thea okazała się jakąś wojowniczką :P hehe ;)
Nie, Thea żadną wojowniczką nie jest:) nic z tych rzeczy :)
Usuńrozdział super jestem bardzo ciekawa jak rozegra się cała akcja z Allenem :) a zerwanie zaręczyn przez Usę super wreszcie pokazała Mamrotowi że nie jest popychadłem tylko prawdziwą księżniczką i wojowniczką czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :))) fanka 12
OdpowiedzUsuńJak zawsze rozdzial superowy! Mianko i Yatena uwielbiam !caly czas moglabym czytac o nich non stop!teraz nie moge sie doczekac konfrontacji Gwiazd z Alanem. mam nadzieje ze dokopia temu dupkowi... a co do Usy to dobrze ze z Mamoru zerwala on byl za bardzo wyniosly i taki samolubny. teraz z Seya bedzie szczesliwa magdzia8787
OdpowiedzUsuńBuuu rozdzial sie popsul. Nie widze konca
OdpowiedzUsuńMagu
Witaj. Wybacz, że odpisuję dopiero teraz. Pewnie już nawet nie zaglądasz na tego bloga, ale może ktoś jeszcze przeczyta moją odp. Dopiero od niedawna powróciłam do pisania i aktywności tu. Poprawiłam i powinno już być widać resztę rozdziału.
Usuńja tez nie widze, ale w między czasie możecie wbić też do mnie robot xavery 123
OdpowiedzUsuń