wtorek, 25 czerwca 2013

XXII Najtrudniejsze są te najprostsze decyzje

Jakoś napisałam :) Jeszcze czuję się jakaś rozbita po weekendzie, ale pisania sobie nie odmówiłam. Zwłaszcza o M/Y :)
PS; to jeszcze nie koniec trójkąta U/M/A ;)
Pozdrawiam i z dedykacją dla prawdziwych fanów SM :)
Przez dłuższą chwilę Yaten wpatrywał się w twarz Minako, jakby próbował z niej wyczytać jakiś znak, świadczący o kiepskim żarcie. Lustrował każde, nawet najmniejsze drgnięcie, ale jej błękitne tęczówki zadrżały pod wpływem jego zawiedzionego spojrzenia. Klęczał, zaciskając ręce na nadgarstkach blondwłosej, a w myślach przewijał cały film z Alanem w roli głównej. Tyle emocji wybuchło równocześnie i rozpacz wraz ze złością prowadziły ze sobą walkę o pierwszeństwo. Nie tak miała wyglądać rozgrywka z Colinsem.
Srebrnowłosy przypomniał sobie jak zostawił marynarkę w biurze. Odgłos kroków na klatce schodowej odbijał się w jego głowie równie mocno, co świadomość porażki. Dał się podejść jak małe dziecko z tak błahego powodu. Jeden moment zapomnienia i cały plan legł w gryzach. W dodatku gwiazda do transformacji trafiła w ręce idioty, który nie miał bladego pojęcia z czym się w ogóle zetknął. Nienawiść do managera dodatkowo rozpalała informacja o szantażu. Ataku wymierzonego w Minako nie zamierzał podarować. Był gotowy zmierzyć się z przeciwnikiem, lecz ona nie powinna służyć za kartę przetargową. Przynajmniej nabrał pewności, że sympatyczny przyjaciel z Anglii to zwykła gnida, łaknąca pieniędzy oraz sensacji.
- Zabiję go teraz i miejmy to z głowy! - chłopak podniósł się raptownie niesiony napływem furii.
Założył energicznie spodnie i wyszarpał z szuflady koszulę, przy okazji wywalając kilka bluzek na podłogę. Ubrał się niedbale, nie zapinając wszystkich guzików. Schował do kieszeni portfel oraz klucze od samochodu, a potem ruszył w kierunku drzwi. Stanowczo za długo był uprzejmy dla niebieskowłosego.
Kiedy położył dłoń na klamce, Aino oplotła go w pasie rękoma i wyglądało na to, że nie ruszy się dopóki ten nie zawróci. Oboje zastygli w niewygodnej pozycji.
- Co Ty wyprawiasz?! Minako, oszalałaś?!
- Nie pójdziesz teraz do niego! Siłą się takich spraw nie załatwia! - blondynka krzyknęła błagalnym tonem.
- Nie chcę się z Tobą szarpać, więc puść!
- Nie!
Kou odchylił się i zauważył, że Mina zawzięcie zaciska powieki, wbijając palce w jego tors. Uspokoił się, bo wiedział, iż nie wygra z upartą wojowniczką. Musiałby ją odepchnąć, a wtedy znienawidziłby samego siebie. Może błękitnooka miała rację i powinien obrać nową strategię, zamiast pozbywać się nic niewartej kanalii, a później żałować.
Odwrócił się, przyciągając ją na tyle blisko, by ich ciała mogły się stykać. Złość wciąż tliła się w jego wnętrzu, lecz nie dał po sobie poznać. Wenus rozpoznała chytry uśmieszek, do którego zdążyła się przyzwyczaić oraz przepełniony pasją wzrok, pod wpływem którego traciła pewność siebie i była trafiona.
- Co proponujesz? Nie chcesz, żebym zrównał z ziemią tego palanta. Czemu? Nadal Ci się podoba? 
- Oszalałeś?! To co ja niby z Tobą robię? Sypiam dla sportu?! Ty... - nim zdążyła skończyć, wplótł palce w jej krótkie włosy i pocałował łapczywie.
- Uwielbiam, gdy jesteś taka wkurzona – skradł jej jeszcze jednego całusa. - Musisz się nauczyć, kiedy żartuję.
- Następnym razem skąpię Ci tyłek – obrażona blondwłosa wymamrotała pod nosem.
- Do następnego razu zapomnisz, a ja Ci w tym pomogę. Teraz mamy inne zmartwienie – Kou stanął za plecami Wenus, całując jej ramię, a wzdłuż kręgosłupa poczuła przyjemny dreszcz.
- Co chcesz zrobić?
- Pojedziemy do moich braci.
Takiego scenariusza Mina chyba najmniej się spodziewała i jeszcze bardziej bała się spotkania z Taikim. Jeżeli doradzał Yatenowi powrót na ojczystą planetę, to było jednoznaczne, iż nie podobał nu się ich związek. Akurat teraz nie chciała patrzeć w oczy najstarszemu z braci Kou...
****
W życiu Usagi Tsukino znanej przez swoje przyjaciółki także jako Czarodziejka z Księżyca, nadszedł wreszcie czas, że mogła udowodnić, iż jest nie tylko odważna, ale również twarda i zdecydowana. Kiedy stała u szczytu schodów na przeciw Mamoru, ani razu nie spuściła wzroku. Nawet gdy mówiła mu, że chce zakończyć ich związek. Sam Chiba prędzej spodziewał się przedwczesnego opadu śniegu, niż zerwania zaręczyn. Zresztą, nigdy nie wziął pod uwagę tego, że głupiutka blondynka może sama podejmować decyzje. Przecież to on wprowadził ją do lepszego świata, by mogła poznać uczonych o których istnieniu wcześniej nie wiedziała. Od samego początku miał własne wyobrażenie na temat ich związku, a niewdzięczna smarkula zaczęła pokazywać pazurki, co też nie było do niej podobne.
Ikuko niosła tacę z herbatą i ciastkami, gdy pisk jej córki wprawił fundamenty domu w drganie. Zaskoczona widokiem kłócącej się pary, od razu zawróciła z brząkającymi szklankami, jakimś cudem nie ulewając ani kropli. Rozbawiony Shingo zamknął się w swoim pokoju, chociaż chętnie by posłuchał, co jego siostra sądzi o tym ponuraku. Luna i Artemis stali na środku, nie wiedząc po czyjej stronie się opowiedzieć.
- Co Ty dziewczyno wygadujesz?! Kolejny kaprys?! To nie bajka, więc skończ żartować! - Mamoru kipiał ze złości.
- Usagi- chan, nie wygłupiaj się. Nie możesz niszczyć przyszłości, bo taką akurat masz ochotę – czarna kotka jednak poparła zdanie ziemskiego księcia.
- Wasza trójka jest dokładnie taka sama! Dla was było dobrze, gdy się nie buntowałam i nie miałam własnego zdania, co nie?! - Usa wgarnęła im całą prawdę.
- Usako, nie wygłupiaj się – brunet oparł się o poręcz schodów, a drugą rękę schował do kieszeni spodni.
- Niby na temat czego możesz mieć własne zdanie? Przecież Ty nawet sama nie potrafisz wybrać maskotki, bo pół dnia zastanawiasz się nad kolorem – prychnął ironicznie.
Złotowłosa nie mogła znieść, że znowu mówił do niej z wyższością. Był dorosłym mężczyzną, a zachowywał się jak podły gnojek i nienawidziła sposobu w jaki przechwalał się.
Nie było sensu, żeby przedłużać niekomfortową sytuację. Tsukino wyprostowała się sztywno, teatralnie zdejmując pierścionek z serdecznego palca i rzuciła nim prosto w byłego narzeczonego. Niebieskooki zalał się purpurą po samą szyję, gdy złote kółeczko odbiło się od jego torsu, a potem zatoczyło krąg na jasnych panelach, zatrzymując się tuż pod komodą. Natomiast oba koty usiadły z wrażenia z rozchylonymi lekko pyszczkami.
- Jeszcze będziesz tego żałować, ale może być za późno! - mężczyzna zagryzł dolną wargę i chyba liczył na skruchę ze strony dziewczyny.
- Jeszcze w życiu nie byłam niczego tak pewna! - odpowiedziała zuchwale. - Mamoru, wyjdź. Kłótnia nic nie da.
- Słucham?!
- To co słyszysz. I pozdrów Ami – dodała z przekąsem, krzyżując ręce na piersiach.
- Co? Ale jak...
- Nie rozumie pan? Córka wyraziła się jasno. Proszę opuścić nasz dom – pan Tsukino w samą porę wrócił do domu, a Usa z wdzięcznością spojrzała na tatę. 
Wreszcie czuła, że ma wsparcie.
Chibie nie pozostało nic innego jak wynieść się z domu, gdzie był niepożądanym gościem. Szerokim łukiem ominął niedoszłego teścia i kiedy zamykał za sobą drzwi, to nie miał żadnych wątpliwości, iż Serenity i Endymiona nie łączyła już nawet przyszłość. Raczej niewarta wspominania przeszłość.
Blondynka od razu przytuliła się do rodzica, a poczucie ulgi ogarnęło jej ciało. W końcu postawiła się człowiekowi, który próbował za wszelką cenę sterować jej życiem i wygrała.
- Usagi, co się stało?
- Już po wszystkim, tato - błękitnooka odetchnęła.
Nagle ktoś zapukał i przestraszyła się, że porzucony mężczyzna wrócił ją zwymyślać. Jednak Kenji wziął na siebie ostateczne rozprawienie się z nim. 
Na szczęście intruzem okazał się być Seiya, którego rozbiegany wzrok odruchowo szukał Usagi, gdy tylko wszedł do środka.
- Odango, wszystko w porządku?! Widziałem Mamoru – zdenerwowany doskoczył do ukochanej.
- Rozstaliśmy się, ale żyję – zażartowała. - A Ciebie co sprowadza?
- Chciałem Cię gdzieś zabrać, ale w tym wypadku...
- Seiya, zerwałam z facetem, a nie skaleczyłam się w paluszek. Nie muszę leżeć i kurować się łóżeczku.
Kou był pod wrażeniem, że Tsukino ma taki silny charakter. Dawniej pewnie by rozpaczała, ale on kochał ją ze wszystkimi wadami. 
- Idźcie dzieciaki. Nie marnujcie dnia na zmartwienia – tata Usy poklepał czarnowłosego po plecach. 
Blondwłosa przebrała się i po kilku minutach siedziała na miejscu pasażera w sportowym aucie. Obserwowała świat przez otwarte okno, rozkoszując się ciepłym podmuchem wiatru, który delikatnie muskał jej skórę. Pożółkłe liście wirowały na brukowanych chodnikach, ale jesień wyjątkowo łagodnie obchodziła się mieszkańcami Tokio.
Dziewczyna zerknęła dyskretnie zerkała na swojego przyjaciela i trochę zazdrościła mu pogodnego usposobienia. Tyle razy odrzucała jego zaloty, że gdyby była nim, to posłałby taką beznadzieją pannę do diabła. Nigdy nie zawodził. Nigdy nie krytykował. Dzięki niemu czuła się wyjątkowa, ponieważ sprytnie zamieniał niepowodzenia na jej korzyść. Dlaczego była taka ślepa?
Auto zatrzymało się na parkingu przed nowocześnie urządzonym budynkiem. Na dole mieściła się kawiarnia, gdzie pod pasiastymi parasolami kilka osób jadło lunch, popijając aromatyczną kawę.
- Spójrz w górę – Kou zdjął ciemne okulary, wskazując okna na najwyższym piętrze.
- No i?
- Na górze mieści się studio, które chciałbym kupić – oznajmił z dumą.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Chciałbym, żebyś rzuciła okiem. Jestem ciekawy, czy Ci się spodoba.
- Ale ja się na tym nie znam.
- Ufam kobiecej intuicji.
Para już wchodziła na klatkę schodową, lecz zatrzymał ich dziewczęcy głos.
- Seiya Kou?! To naprawdę Ty?
Muzyk odwrócił się, ale nie miał pojęcia kim mogła być dziewczyna o srebrzystych tęczówkach, której fioletowe włosy spływały kaskadami po plecach.
- Tak, ale...Ale raczej się nie znamy – odparł zmieszany.
- Teraz się poznamy. Yummei Konoe – nieznajoma uścisnęła dłoń chłopaka. - Jestem przewodniczącą oficjalnego fan clubu Three Lights. Dowiedziałam się, że zespół wznawia działalność. Mam farta, że Cię spotkałam.
Usagi zmierzyła atrakcyjną Yuu od stóp po sam czubek głowy. Zmarszczyła brwi, robiąc zaciętą minę i wzięła czarnowłosego pod ramię.
- Trochę się spieszymy – warknęła niczym lwica, broniąca swojego terytorium, co spodobało się Seiyi.
- Ale nie aż tak bardzo – udał zainteresowanego. - Chciałaś o coś zapytać?
- Słuchajcie, skoro nie macie czasu to umówimy się na inny termin. Przeprowadziłabym z Tobą pierwszy wywiad po długiej przerwie. Dam Ci moją wizytówkę, ok?
- Jasne, dzięki.
- To do zobaczenia – Konoe pomachała im i zadowolona, że miała szczęście, wtopiła się tłum przechodniów.
Naburmuszona Usa wykręciła się pięcie, nie zważając na przyjaciela.
- Odango, chyba nie jesteś zazdrosna – Kou droczył się z nią.
- Musiałbyś się bardziej postarać.

- Nie ma problemu.

****

Kilka godzin później
Ucieszony brunet kręcił się po kuchni z ogromnymi słuchawkami na uszach, poruszając rytmicznie biodrami. Wlał wrzącą wodę do szklanki, która  zabarwiła się na bursztynowo. Taiki przyglądał się mu ze smętną miną, ponieważ opuchlizna po zetknięciu z yatenową pięścią jeszcze nie zmalała. Poza tym chciał się skontaktować z Kakyuu, lecz księżniczka nie odpowiadała na jego wezwania. Martwił się, że na Kinmoku mogło wydarzyć się coś złego i władczyni potrzebowała pomocy, chociaż panował pokój.
Entuzjazm Seiyi niestety nie udzielił się starszemu Kou. Potrzebował rady od kogoś dopowiedzianego, bo według niego Yaten po prostu się pogubił. Kiedy ktoś bez pukania wkroczył do apartamentu muzyków i niegrzecznym gościem był właśnie marnotrawny braciszek, Taiki miał nieodpartą ochotę wyrównać rachunki. Jednak obecność odrobinę zlęknionej Minako ostudziła jego zapędy.
- Jest pilna sprawa – srebrnowłosy przeszedł do konkretów.
Naturalnie wieść o utracie gwiazdy do transformacji najgorzej zniósł szatyn. Dostał idealną okazję, by wytknąć zielonookiemu najdrobniejsze potknięcia. Pewnie znosu by się poszarpali, ale Mina wraz z Seiyą trzymali rękę na pulsie. Ktoś musiał pilnować porządku.
- Trzeba grać na zwłokę, zanim opracujemy dobry plan – najstarszy Kou postanowił. - Minako, staraj się uważać przy Thei, żeby przypadkiem nic nie wygadać.
- Oszukujesz swoją wiewiórkę? Nie ładnie, a przecież jesteś taki uczciwy – Yaten dogryzł mu.
- Skończ już, dobra?
- A nie jest tak? - prowokował dalej. - Minako i Tsukino wiedzą kim jesteśmy, bo dzielą ten sam los. Aider-san raczej nie jest z tych, co wierzą w krasnale i wróżki. Powiedz jej prawdę, a zacznie ganiać Cię z czosnkiem.
Wenus kopnęła ukochanego w kostkę, ale nie pomogło.
- Milczysz, bo wiesz, że mam rację.
Aino po raz kolejny szturchnęła chłopaka.
- Kochanie, to naprawdę nie boli. Zrobisz sobie krzywdę – prztyknął ją w nos i kontynuował dalej. - A co nam da zabawa w kotka i myszkę z tym kretynem. Inaczej bym to załatwił.
- Tak ja ze mną?
- Ty jeszcze nieźle wyglądasz!
- Ej, odpuście obaj! - Seiya stracił cierpliwość. - W takim momencie rzucacie w siebie błotem? To żenujące.
- Ja nawet nie zacząłem – najmłodszy Kou udał niewiniątko. - Jeśli już, to wolałbym trafić w Alana. Jak coś robić to z pożytkiem dla siebie i społeczeństwa.
- Rany, zamknijcie się wreszcie – zmęczona Minako spuściła głowę. - Chcę mieć to za sobą – wstała od stołu, idąc do dawnego pokoju Yatena.
Przysiadła na brzegu łóżka oraz zgodnie z ustaleniami znalazła w kontaktach numer Colinsa. Natomiast srebrnowłosy ukucnął, kładąc ręce na jej kolanach i patrzył jak nerwowo nacisnęła zieloną słuchawkę. Z bijącym sercem wsłuchała się w sygnał, aż niebieskowłosy odebrał.
- Tak...To ja – powiedziała drżącym głosem.
-...
- Owszem, namyśliłam się – ledwo łapała powietrze, aby tylko się nie zdradzić.
-...
- Będę jutro wieczorem.









9 komentarzy:

  1. Allan, największa gnida społeczeństwa, chyba nadeszła pora by wreszcie zapłacił za wszystko, co uczynił. Nie wspomnę, że z pewnością nie były to dobre uczynki, a w niebie nie będą za nie czekały na niego 72 (czy ile tam) dziewice xD

    Uwielbiam wszystkie momenty Minako z Yatenem, ich przekomarzania, uściski, wsparcie, którym Yaten ją obdarza i zaufanie ze strony Minako. To po prostu sprawia, że mam na twarzy uśmiech.

    I, brawo, Bunny. Nie wątpiłam w to, że da sobie radę z Mamoru, bo to było wiadome, w końcu nie jest Czarodziejką jedynie z nazwy, ale nie byłam pewna reakcji rodziny. Ale taka postawa wymaga jedynie niskiego pokłonu (;

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Usagi musiała pokazać, że stać ją na walkę o samą siebie. Nie znoszę, gdy jest płaczliwa ;)

      Usuń
  2. Normalnie czytasz w moich myślach :D a w poprzedni rozdziale chciałam zapytać kiedy będzie jakiś wątek pomiędzy U/S ale stwierdziłam że cierpliwie poczetam ;)) oczywiście zerwanie z Kluchą w wojowniczym stylu bardzo mi się podobało i ta zazdrość o Seiyę genialna! :D no to akcja z Allanem nam się rozkręca ciekawa jestem co wymyślisz w kolejnym rozdziale jak dojdzie do ich konfrontacji :)) pozdrawiam Hefima :)
    P.S tak sobie myślę, że w sumie bym się nie zdziwiła jak by i Thea okazała się jakąś wojowniczką :P hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Thea żadną wojowniczką nie jest:) nic z tych rzeczy :)

      Usuń
  3. rozdział super jestem bardzo ciekawa jak rozegra się cała akcja z Allenem :) a zerwanie zaręczyn przez Usę super wreszcie pokazała Mamrotowi że nie jest popychadłem tylko prawdziwą księżniczką i wojowniczką czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :))) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze rozdzial superowy! Mianko i Yatena uwielbiam !caly czas moglabym czytac o nich non stop!teraz nie moge sie doczekac konfrontacji Gwiazd z Alanem. mam nadzieje ze dokopia temu dupkowi... a co do Usy to dobrze ze z Mamoru zerwala on byl za bardzo wyniosly i taki samolubny. teraz z Seya bedzie szczesliwa magdzia8787

    OdpowiedzUsuń
  5. Buuu rozdzial sie popsul. Nie widze konca
    Magu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Wybacz, że odpisuję dopiero teraz. Pewnie już nawet nie zaglądasz na tego bloga, ale może ktoś jeszcze przeczyta moją odp. Dopiero od niedawna powróciłam do pisania i aktywności tu. Poprawiłam i powinno już być widać resztę rozdziału.

      Usuń
  6. ja tez nie widze, ale w między czasie możecie wbić też do mnie robot xavery 123

    OdpowiedzUsuń