No i przesyłam ostatni rozdział, który nie spodoba się Wam, ale trudno. Stało się:) Nie wiem, kiedy wrzucę epilog (na który bardzo się cieszę), ponieważ mam remont i niestety utrudniony dostęp do neta. Nie znoszę takich sytuacji, bo nie mogę czytać wszystkiego, co bym chciała. Mam nadzieję, że niedługo odzyskam swój komputer. Liczę, że epilog do niedzieli się pojawi:)
Rażące
promienie słońca przedzierały się przez grube zasłony hotelowego
pokoju, rozświetlając morelowe ściany pomieszczenia. Wiatr
poruszał długimi do samej podłogi, koronkowymi firanami, a na
owalnym, włochatym dywanie w beżowo-brązowe kwadraty poniewierała
się para eleganckich, czarnych szpilek. Błękitna, rozpinana bluzka
zwisała luźno z oparcia łóżka, podczas gdy ciemne dżinsy
podzieliły los butów. Natomiast właścicielka ubrań spała na
środku ogromnego łoża, gdy rozbudził ją huk dochodzący z pokoju
obok. Otworzyła powoli zaspane, niebieskie oczy, wlepiając wzrok w
sufit. Na pewno nie była w swojej sypialni, gdzie miała pamiątki
po mamie oraz mnóstwo książek na półkach i obrazy przysyłane
przez ojca. Tu było czysto, schludnie, ale pusto. W dodatku zapach
cytrusowego odświeżacza powietrza zmieszał się z cuchnącym dymem
papierosów, których nie znosiła.
Mizuno niemrawo podniosła się
do pozycji siedzącej, wplatając palce w potargane włosy.
Pociągnęła za satynową pościel, zakrywając piersi i oparła się
o poduszkę. W jej głowie trąbiło jak na zakorkowanej ulicy w
godzinach szczytu, ale to zapewne zawdzięczała ilości alkoholu,
która wsiąkła w nią jak woda w gąbkę. Nigdy nie piła, dlatego
w życiu nie podejrzewała, iż jest w stanie tyle wypić. Klatka po
klatce przypomniała sobie wieczór, który początek wziął w
klubie. Ten cholerny podrywacz zaciągnął ją pod hotel i jeszcze
głupio pytał, czy ma wynająć pokój. Najpierw zaliczyli bar, gdzie
wypiła kolejnego drinka o nieznanej nazwie. Zresztą, to w zasadzie
nic by nie zmieniło. Zapamiętała odpychający uśmiech
recepcjonistki, kiedy podawała im klucz. Nie potrzebny był dyplom
uczelni wyższej, żeby domyślić się jaki był cel tej
wizyty.
Niebieskowłosa zamknęła oczy i nie czuła kompletnie
nic. Nie była nawet wściekła na Akirę, że ulotnił się bez
słowa. Przynajmniej nie obiecywał cudów i na szczęście nie
powiedział, że jest zakochany. Inaczej znowu wyszłaby na kretynkę,
więc pozostałoby jedynie skoczyć z mostu. Niegdyś miała zupełnie
inne oczekiwania od życia, a skończyła na samych ambicjach i
romansowaniu z kim popadnie. Z tym, że za pierwszym razem naprawdę
się zakochała. Natomiast drugi raz...Tego już nawet nie mogła
określić głupotą. Zemsta? Tylko na kim? Mamoru udowodnił, iż
nie kiwnąłby palcem, gdyby zabawiała się z trzema facetami
równocześnie. Zamiótł ich związek jak śmieci pod dywan, a potem
ewakuował się na bezpieczny grunt.
„Zniknąć” -
głośne echo huczało w myślach dziewczyny.
Najlepsze
rozwiązanie, żeby więcej nie patrzeć na znienawidzone ulice
Tokio. Wszystko kojarzyło się jej z Chibą, a zwłaszcza
Uniwersytet. Żadna siła nie zmusiłaby ją, aby przekroczyła próg
uczelni i tak po prostu uśmiechała się do znajomych.
Merkury
pociągnęła za pasek czarnej torby, leżącej na nocnym stoliku i
ze środka wyjęła notes w grubej, lecz miękkiej, zielonej oprawie.
Przekartkowała go szybko, aż znalazła adres, który zanotowała
dawno temu, a nie podejrzewała, że w ogóle się przyda.
Utrzymywała kontakt z Urawą i chociaż zawsze podobał się jej, to
nigdy nic nie wynikło z ich specyficznej więzi. W dodatku
niepotrzebnie zatraciła się w uczuciu do narzeczonego najlepszej
przyjaciółki. Wiedziała, że czasu już nie cofnie, a odszukanie
własnego 'ja” będzie najtrudniejsze.
Zakreśliła czarnym
długopisem koło wokół zgrabnie zapisanych liter i mozolnie wstała
z łóżka. Okryta czerwonym prześcieradłem, które ciągnęło
się po podłodze, poszła do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą,
patrząc na swoje odbicie w lustrze. Wyciągnęła rękę przed siebie,
dotykając mokrymi palcami szklanej powierzchni. Krople wody spłynęły
w dół, kreśląc rozmazany szlak, a Mizuno nie zobaczyła w swoich
oczach krystalicznej szczerości, tylko zagubienie oraz zwątpienie...
****
Minako
kroczyła późnym wieczorem uliczkami Tokio, a światło latarń
oraz rażących neonów odbijały się od szyb galerii handlowych.
Zielone światło zapaliło się na sygnalizatorze i auto, którego
marki nie zdążyła zauważyć, odjechało z piskiem opon. Zasunęła
pod szyję czarną, dresową bluzę, kuląc ramiona z zimna. Mijała
przechodniów wracających z późnych zakupów, starając się nie
patrzeć na ich twarze. Skręciła w następną przecznicę, gdy
przeraźliwy rechot zmroził krew w jej żyłach, a kiedy okazało
się, że zatrzymała się tuż koło salonu gier, skąd dobiegała
szalona muzyka, odetchnęła. Rzuciła ostatnie spojrzenie na
migające wszystkimi kolorami tęczy automaty i przyspieszyła kroku.
Wolałaby teraz trzymać za rękę Yatena, ale wiedziała, iż
musiał zostać w domu. W przeciwnym razie starłby Alana na proch,
przez co nie odzyskaliby gwiazdy do transformacji. Teraz nic nie
ryzykowali, chociaż nie mogła być tego do końca pewna.
Wenus
przystanęła przed wejściem do wieżowca, a pozłacane tabliczki z
nazwiskami firm mieniły się w blasku księżyca. Do samego końca
liczyła, że drzwi będą zamknięte, lecz Alan musiał dogadać się
z portierem.
Weszła do środka i słyszała wyłącznie dźwięk
własnych kroków, a spowita mrokiem recepcja straszyła pustkami.
Dlatego dziewczyna czym prędzej wbiegła na schody i jej trampki
wydała charakterystyczny piszczący dźwięk. Drzwi do biura
managera Three Lights były uchylone, toteż przemknęła na
paluszkach obok biurka sekretarki. Stanęła w progu, próbując
dostrzec w ciemnościach jakikolwiek zarys postaci. Jej wyobraźnia
zaczęła wariować, gdyż miała wrażenie, że ktoś za nią stoi i
poczuła nieprzyjemny oddech na karku. Zimny pot zrosił czoło
błękitnookiej, a gdy odwróciła się za siebie, w gabinecie
rozbłysnęło światło i musiała na moment zasłonić oczy.
-
Witaj kochanie. Jak widzisz, cały czas czekam tu na Ciebie. Tylko
spodziewałem się Ciebie w trochę innym wdzianku – Colins opadł
swobodnie na oparcie fotela z miną triumfatora.
Blondynka stała
drętwo w przejściu i nie wiedziała, czy ruszyć się, czy też
wdawać się z nim w dyskusję.
- Mina-chan, zapomniałaś, że
masz język? A może Twój kochaś Ci odgryzł?
- Daruj sobie,
jasne?! - Mina odzyskała odwagę. - Chciałeś, to przyszłam!
Zadowolony?!
- No, nie do końca – niebieskowłosy zmienił
pozycję na wygodniejszą. - Miałaś zmienić się w czarodziejkę,
czyż nie? Przyszłaś w jakiś łachach jak nastolatka na zajęcia
sportowe i mam być zadowolony? Chcę mieć konkretny dowód, więc
zmień się natychmiast!
Aino przełknęła głośno ślinę i
teraz już na pewno nie zamierzała usiąść naprzeciw Alana. Wolała
postać w bezpiecznej odległości, tylko pojawił się problem. Jak
miała postawić mu warunek, skoro jej odwaga zniknęła równie
szybko, co się pojawiła.
- Mam dla Ciebie propozycję –
wyjąkała jakimś cudem.
- Ty? - niebieskooki zaśmiał się
arogancko. - Chyba Ci się role pomyliły skarbie. No na co czekasz?
Przemień się!
- Nie wzięłam pałeczki do transformacji!
-
Słucham? - Colins zapytał stłumionym głosem. - Robisz ze mnie
idiotę? Nie tak się umawialiśmy! - podniósł się z miejsca i
jednym susem doskoczył do jasnowłosej, przyciskając ją do ściany.
- Nie obchodzi Cię, co się później z Tobą stanie?! Sądziłem,
że jesteś mądrzejsza. A to? - zamachał dziewczynie przed nosem
gwiazdą Yatena. - Jeśli nie będziesz współpracować, to
wykorzystam zabawkę tego kretyna! Co Ci mówi nazwa Kinmoku?
Wenus
otworzyła szeroko oczy.
- Świetnie! - mężczyzna przyklasnął.
- Teraz już wiesz, że masz dużo do stracenia. Jeżeli będziesz
niegrzeczna, to dokładnie sprawdzę naszych gwiazdorów. Ludzie nie
lubią odszczepieńców, a wręcz boją się ich. Radzę Ci mnie
słuchać, bo marnie skończysz – puścił jej bluzę i odsunął
się.
Poprawił marynarkę, a potem uśmiechnął się jakby nic
wcześniej się nie stało.
Minako zdawało się, iż ma do
czynienia z dwoma różnymi osobami. Nie dziwiło ją wcale, że tak
łatwo owijał innych wokół palca.
- Przez wzgląd na naszą
starą znajomość, dam Ci taryfę ulgową. Zjawisz się tu jutro, o
tej samej porze. Tylko jako Sailor Venus, jasne?
- Alan,
posłuchaj...
- Co Ty chcesz jeszcze ugrać, Mina-chan? - podszedł
do niej, chwytając za podbródek. - Taka ładna, a taka głupiutka.
Wiesz, zawsze możemy odnowić naszą znajomość sposób, jaki
kiedyś Ci się marzył. Przecież Ci się podobałem.
- Śnij
dalej! - w Minie obudziła się wola walki i odepchnęła Alana,
wymierzając mu siarczysty policzek. - Jesteś obrzydliwy, a głupia
to byłam, ale kilka lat temu! Jutro spełnię moją obietnicę, a
teraz chrzań się! - wyszła, kopiąc w drzwi z całej
siły.
Niebieskowłosy pomasował uderzone miejsce, wyraźnie
rozbawiony zachowaniem dziewczyny...
Yaten w napięciu czekał
na powrót ukochanej. Nerwy nosiły go po mieszkaniu, dlatego
wymienił Taikim kilka niemiłych epitetów i z powrotem usiadł na
czterech literach w kuchni. Pierwszy stał na baczność przed
drzwiami, gdy tylko klamka uniosła się do góry. Minako uwiesiła
się mu na szyi, a twarz ukryła w ramionach, więc przytulił ją
nie pytając o nic.
- No i ? - najstarszy Kou przerwał parze,
ciekawy rezultatów.
- Wynik negatywny, ojcem nie będziesz!
Zjeżdżaj! - srebrnowłosy najchętniej wdeptałby starszego brata w
ziemię, ale ten przerzucił oczami na nieudany dowcip.
- Pytałem
Aino-san.
- Nie udało się – zmęczona blondynka wymamrotała
do torsu Yatena. - Jutro znowu do niego idę.
- Wiedziałem, że
tak zakończa się Twoje mądrości – zielonooki zwrócił się z
pretensjami do Taikiego. - Przechodzimy na mają strategię.
- A w
ogóle masz jakąś?
- Lepsza moja improwizacja, niż Twoje
encyklopedyczne definicje. Wybieram się do pana Colinsa i idziecie
ze mną albo pójdę sam. Skoro jedno żelazko wystarczy, żeby
wyprasować garnitur, to ja dam sobie radę i sprasuję mu facjatę.
-
Ty tylko o biciu.
- No przecież nie idę do kina!
Aino
westchnęła, zaciskając dłonie na koszuli ukochanego, dając mu do
zrozumienia, żeby lepiej już nic nie mówił...
****
Następnego
dnia
Usagi szła uczepiona
ramienia Seiyi z miną kapryśnej dziewczynki, której dopiero co
zabrano upragnioną zabawkę. Odkąd przyznała się do własnych
uczuć, to stała się także zazdrosna o chłopaka. Pomysł na
wywiad z atrakcyjną panną Konoe bardzo nie spodobał się
złotowłosej. Najpierw zarzekała się, że za nic w świecie nie
będzie mu towarzyszyć. Jednak zmieniła zdanie, gdyż wolała go
mieć na oku.
Kou zorientował się nagle, iż nie czuje uścisku
wokół ręki, toteż odwrócił się i ujrzał Usę opartą o
witrynę sklepu. Zawrócił oraz przystanął obok niej, badając
sytuację, czy istnieje szansa, aby jakąś ją przebłagać.
-
Odango, nadal się gniewasz.
- Ależ skąd – odpowiedziała
naburmuszona. - Po co się z nią umówiłeś?! - naskoczyła na
bruneta.
- Tłumaczyłem Ci, że to nie randka. Odpowiem na kilka
pytań i pożegnamy się. Przecież doskonale wiesz dla kogo tu
wróciłem. Gdyby nie Ty, wymazałbym z pamięci nazwę
„Ziemia”.
Dziewczyna zarumieniła się, lecz wciąż była
urażona.
- Kocham Cię – wypowiedział magiczne słowo, które
chciała usłyszeć z jego ust.
- Mamoru też tak mówił.
-
Ale ja nie jestem Mamoru.
- Wiem – rozpogodziła się wreszcie.
- Dlatego Ci wierzę.
- Odango, spójrz do tyłu.
Blondynka
zrobiła to, o co muzyk prosił i jej oczy zamigotały niczym gwiazdy
na nocnym niebie. Kto jak kto, ale ona zawsze posiadała szósty
zmysł, który przyciągał ją w stronę słodyczy. Tym razem
nieświadomie usiadła na parapecie cukierni, gdzie akurat
sprzedawczyni podawała dziecku porcję lodów w rożku.
- Uwinę
się szybko i w drodze powrotnej kupię Ci, co tylko wskażesz.
-
Tak!!! - podskoczyła do góry i ściągnęła mu okulary, a potem
sama je założyła. - No dalej, bo się spóźnisz!
Pogodzona
para złączyła swoje dłonie, ruszając przed siebie.
- Ohayou,
gołąbeczki! - Akira dogonił ich i klepnął Usę w pośladek.
-
Hentai! - uderzyła go pięścią w ramię.- Nigdy więcej tak nie
rób!
- Oj, każda tak gada...- chłopak nie dokończył,
ponieważ
granatowe spojrzenie Seiyi sypało morderczymi iskrami,
toteż odpuścił swoje „złote myśli” na temat kobiet.
-
Widzieliśmy Cię z Ami – Tsukino postanowiła podpytać
zielonookiego.
- Domyśliłem się. Mam Ci streścić wspólną
noc? - zapytał ironicznie.
- Nie.
- To dobrze, bo spiłem się
za wszystkie czasy – Aider odparł z rozbrajającą szczerością.
- Swoją drogą, żal mi jej. Musiała dostać porządnie w kość od
doktorka.
- Ma swój rozum – błękitnooka mruknęła chłodno.
W
końcu cała trójka dotarła do kawiarni, gdzie na szybach widniał
napis „Sweet Cafe”, złożony z fantazyjnych liter.
Usagi wraz
Akirą zajęła stolik tuż przy żywopłocie, który oddzielał
obszar dla gości od
wzroku przechodniów. Natomiast Kou usiadł
bliżej wejścia.
- Usa-chan, zamówić Ci coś? - Aider zapytał
z grzeczności.
Dziewczyna od razu przekalkulowała sobie, że
wracając skonsumuje lody, to teraz skorzysta i skosztuje słodkości
w najlepszym lokalu w mieście. Z kolei chłopakowi mina zrzedła,
kiedy musiał postawić swojej koleżance największą wuzetkę jaka
była.
Zirytowany nadszarpniętym budżetem, przerzucił
zainteresowanie na stolik Seiyi i znieruchomiał. Z obłędem w
oczach obserwował, jak piękność o długich do samego pasa,
fioletowych włosach wyjmuje z pasiastej torebki dyktafon.
Wyprostował się sztywno, gdy dostrzegł znajome, mieniące się
srebrem tęczówki.
- To ona!!! - wrzasnął, jakby wygrał na
loterii
Tsukino, która akurat miała zanurzyć usta w kremie,
przestraszyła się i wypuściła zawartość łyżeczki na dekolt.
-
Ogarnij się człowieku! - zdegustowana rozmazała sodką paćkę na
bluzce. - Jaka ona?
- Moja miłość!
- Znowu?
- Nie kpij
Tsukino -san! Patrz i podziwiaj – wskazał palcem
kierunek.
Złotowłosa nadęła policzki ze złości, kiedy
ujrzała drugą połówkę Akiry. Nawet straciła apetyt, co w jej
przypadku było prawie niemożliwe.
- Czemu ona?
- A znasz ją?-
chłopak był podekscytowany
- Tak jakby.
- Mogłabyś iść i
powiedzieć, że chciałbym ją pocałować? To znaczy poznać! -
poprawił się szybko.
- Zapomnij, kolego.
- To chociaż
zapytaj o numer telefonu – zrobił maślane oczy. - Najlepiej o
numer wszystkiego!
- O numer stanika nie zapytam, więc spadaj!
-
Nie trzeba, to załatwię sam – uśmiechnął się uwodzicielsko,
odruchowo przeczesując palcami włosy. - Jak wyglądam?
- Jak
napalony ogier – wściekła Usa robiła łyżką dziury w
ciastku.
Natomiast brunet stanowczym krokiem zmierzał do stolika
wybranki swojego serca, ale nie upłynęło nawet 10 sekund, a dźwięk
klaśnięcia rozszedł się w promieniu kilku metrów. Romeo wrócił
z czerwonym stemplem na policzku, lecz szybko otrząsnął się i
przystąpił do kolejnego ataku.
- Co to za akcja?! - spłoszony
Seiya uciekł do ukochanej.
- Szkoda gadać, zbieramy się!-
złotowłosa siłą wyprowadziła chłopaka do wyjścia.
- Nie
możemy tak po prostu...
- Możemy! Akira udzieli jej obszernego
wywiadu!
Tymczasem zdenerwowana Yuumei zgarnęła do torby zeszyt
wielkości A4 i przerzuciwszy włosy na prawe ramię, również
opuściła kawiarnię. Udawała, że nie widzi paplającego nad jej
głową bruneta, ale potok niezrozumiałych słów podnosił
dziewczynie ciśnienie. Doszła do przystanku autobusowego, gdzie
wmieszała się w tłum pasażerów, a potem wsiadła do pierwszego
autobusu, który nadjechał. Skasowała bilet i wybrała miejsce
siedzenie przy oknie, gdy ktoś szturchnął ją w plecy. Odwróciła
się zwijając usta w dzióbek, ponieważ Aider machał do niej .
Tego było już za wiele! Uczepił się jak rzep psiego ogona i nie
wiedział, co znaczy NIE!
Konoe wysiadła wysiadła, ale czuła,
że jest śledzona. Nigdy nie narzekała na powodzenie, jednak
namolnych typów odstawiła do odstrzału.
Nagle wykręciła się
z impetem, a zielonooki zderzył się z nią i ratując przed
upadkiem, objął w pasie.
- Puszczaj zboczeńcu! Jesteś opętany,
czy co?! Nie próbuj mnie więcej dotykać!- machała rękoma w
górze.
- Daj mi 10 minut i wszystko wytłumaczę.
- Nie!
-
No to 5.
- W żadnym wypadku! - srebrnooka weszła na pierwszy
stopień schodów, chcąc dostać się do kamienicy.
- Mieszkasz
tu?
- Nie, sprzątam!
- Pomóc Ci?
Yuu warknęła na
ciemnowłosego i wbiegła na pierwsze piętro, zatrzaskując mu drzwi
przed samym nosem. Wypiła szklankę zimnej wody i teraz sytuacja z
dziwnym prześladowcą wydawała się zabawna. Dlatego cofnęła się
do drzwi, wiedziona tajemniczym przeczuciem i wyjrzała przez wizjer.
Jej serce zmiękło na widok Akiry siedzącego na wycieraczce, więc
ustąpiła.
- W porządku – skrzyżowała ręce na piersiach. -
Wysłucham Cię.
- Naprawdę?! - Chłopak wyprostował się jak
żołnierz. - A jak masz na imię?
- Yuumei.
- A jak to się
zdrabnia?
- Jeśli mnie znowu wkurzysz, to sprzedam Ci takiego
kopa...
- Ok! Nie muszę zdrabniać.
****
Ciemnogranatowe
barwy osnuły obłoki na niebie i cztery postacie ubrane na czarno
wysiadły z taksówki. Pod osłoną mroku przedostały się do
budynku, gdzie mieściło się biuro Alana Colinsa i pokonując tę
samą drogę, którą dzień wcześniej szła Minako, dotarły do
celu. Yaten został na korytarzu, ponieważ Taiki uznał, że tylko
spali zasadzkę. Mina musiała zadowolić się towarzystwem dwóch
braci, a kiedy znowu zastała uchylone drzwi, przypomniała sobie o
sztuczce ze światłem. Spodziewała się, że mężczyzna czeka na
nią dokładnie tak, jak wczoraj.
- Coś tu jest nie tak –
wyszeptał Seiya.
Wenus cicho zgodziła się z nim, a kiedy
zrobiła krok do przodu, jakaś siła pociągnęła ją do tyłu i
poczuła coś zimnego przy skroni.
- Masz kiepskich ochroniarzy,
kochanie – Alan zaśmiał się szyderczo.
- Puść ją! To nie
dotyczy jej! - granatowooki chciał ratować dziewczynę, ale jego
były manager wzmocnił uścisk wokół jej szyi, aż jęknęła.
-
Załatwmy to inaczej. Masz coś, co należy do nas – szatyn
usiłował grać na zwłokę.
- Przykro mi, ale spieszymy się.
Prawda, Mina-chan? - niebieskowłosy śmiał się dalej. - Panowie
zaczekają w moim gabinecie.
Bracia spojrzeli na siebie z
niedowierzaniem.
- Jazda, bo nie będę powtarzał! Chyba, że nie
lubicie koleżanki.
Seiya i Taiki wykonali posłusznie polecenie,
a Colins natychmiast trzasnął drzwiami, przekręcając klucz w
zamku. Aino próbowała się wyszarpać, ale mężczyzna pochwycił
ją w pasie i rozpaczliwie machała nogami w powietrzu.
Yaten
słyszał krzyki, jednak zbyt późno zauważył dwie sylwetki
podążające w przeciwnym kierunku i rozpoznał głos Minako. Ruszył
w pogoń za nimi, lecz jego przeciwnik wepchnął blondynkę do
windy, a potem wycelował w srebrnowłosego. Ten w ostatniej chwili
uniknął pocisku, który odbił się od ściany.
- Ku*wa! -
zaklął, kiedy cyfry wskazujące piętro rosły w górę. - Zabiera
ją na dach! - popędził na schody.
Zanim pokonał kilka pięter,
para była już na dachu, a przerażona Wenus piszczała wniebogłosy,
kiedy zobaczyła, że zbliżają się do krawędzi dachu. Kurczowo
uczepiła się ramion niebieskowłosego, gdy szarpnął nią jak
szmacianą lalką i kazał spojrzeć w dół. Łzy cisnęły się do
jej oczu, ponieważ czarna otchłań zdawała się nie mieć końca.
Tylko zimy wiatr huczał donośnie, a ona zapierała się stopami, by
tylko czuć pod nimi grunt.
- Przecież Ty niczego się nie boisz
– Alan wysyczał wprost do ucha Miny. - A może jakieś
przyjaciółki przybędą Ci z pomocą! - krzyknął prowokująco.
-
Oszalałeś! Zrobię co zechcesz, tylko cofnij się!
- Za późno
– odpowiedział rozbawionym głosem, w którym mieszała nuta
obłędu. - Czas na widowisko. Zobaczymy, czy jest was więcej –
wziął ją na ręce, lecz zdyszany Yaten zjawił się w porę.
-
Zmierz się z kimś, kto ma z Tobą równe szanse!
Colins postawił
dziewczynę, blokując jej drogę ucieczki i wyjął z kieszeni
broń.
- Jesteś pewny, że masz ze mną równe szanse?
-
Pieprzony tchórz! - zielonooki warknął.
Wówczas Aino
wykorzystała nieuwagę mężczyzny i ugryzła go w rękę,
uwalniając się z żelaznego uścisku. Niestety podciął ją i
upadła na brzuch, ale Kou nie czekał na kolejną okazję. Rzucił
się na wroga z pięściami, po czym obaj przewrócili się na
ziemię, szamocząc się. Srebrnowłosy złapał za dłoń w której
tamten trzymał pistolet i wytrącił go, uderzając Alana pięścią
w brzuch.
- Minako, zostaw! - krzyknął, kiedy zobaczył, że
blondynka czołga się w stronę broni.
Podniósł się, ale
Colins pociągnął za jego koszulę, więc znowu zaczęli się
szarpać. Muzyk dostał w głowę i zwinął się z bólu. Wedy
niebieskowłosy poderwał się do biegu, w ułamku sekundy doskakując
do Wenus. Wymierzył jej policzek, odbierając swoją własność.
-
No to kończymy! - wycelował w najmłodszego Kou.
Nagle oślepiły
go różowe drobinki światła, których blask nasilał się z każdą
minutą. Ogromna kula energii wystrzeliła w górę, a on upadł na
kolana, patrząc na czerwonowłosą kobietę. Coś nie pozwoliło mu
oderwać od niej wzroku. Nie widział nic poza jej czerwonymi
tęczówkami. Poczuł pulsujący ból, który rozsadzał mu czaszkę
i stracił przytomność...
****
W
apartamencie Trzech Gwiazd panowała grobowa cisza. Minako spała w
pokoju Yatena, podczas gdy on oraz jego bracia stali przed obliczem
swojej władczyni. Na twarzy Kakyuu malował się spokój, chociaż
to tak naprawdę nic nie znaczyło. Księżniczka potrafiła świetnie
ukrywać emocje. W dodatku jej interwencja nie była przypadkowa i
teraz bracia spodziewali się kary.
- Obserwowałam was cały czas
– westchnęła. - Wasze postępowanie zaskoczyło mnie bardzo.
-
Ale nie wyczuwałem Twojej obecności, pani – Taiki wstydził się
chyba najbardziej.
- Nie przerywaj mi, Maker. Pozwoliłam wam
wrócić na Ziemię, bo chciałam sprawdzić, czy naprawdę staliście
się częścią tej planety. Nie mam prawa trzymać was na siłę,
ale wam nie wolno kłamać! Fighter – zwróciła się do
zmieszanego Seiyi. - Związek Czarodziejki z Księżyca rozpadł się.
Cieszę się tylko, że to nie przez Ciebie. Nie chciałabym, żebyś
miał tyle na sumieniu. Healer – uśmiechnęła się do
srebrnowłosego, widząc jego zaciętą minę. - Odnalazłeś to,
czego szukałeś?
- A gdybym powiedział, że tak?
Seiya i
Taiki szturchnęli go, słysząc jakim tonem zwraca się do
czerwonowłosej.
- Niczego nie żałuję – mówił dalej. - Nie
miałem pojęcia, co mnie tu czeka i na początku wcale nie chciałem
wracać. Jednak przyznaję, że to najlepsze, co mogło mi się
przytrafić. Przynajmniej wiem na czym polega życie, a to nie tylko
służba wojskowa.
Kakyuu kiwnęła głową i podniosła się, a
jej suknia zaszeleściła, ocierając się o krzesło.
- Wiem, co
się dzieje z Wenus – starała się odpowiednio dobierać słowa. -
Nasi lekarze są w stanie jej pomóc, tylko...
- Tylko? - szatyn
nie wytrzymał.
- Przed waszą podróżą ostrzegałam, iż nie
wolno używać wam mocy. Zaznaczyłam także, że albo wrócicie
wszyscy, albo żaden.
Dla braci stało się jasne, że każda
decyzja nie będzie odpowiednia. Jeżeli wybiorą Kinmoku, to Seiya
opuści Usagi, a Taiki Theę. Natomiast jeśli zostaną na Ziemi, to
skażą Minako na śmierć.
- Gwarantujesz mi, że Mina przeżyje?
- Yaten zapytał pozbawionym uczuć głosem.
- Tak – władczyni
Planety Pachnących Oliwek odrzekła stanowczo.
Na taką odpowiedź
liczył. Poszedł do swojej sypialni i usiadł obok śpiącej
dziewczyny. Dotknął jej jasnych włosów, a potem ścisnął dłoń.
Nigdy niczego od niego nie żądała, ale zawsze chciał jej
podarować coś najważniejszego – życie.
- Znienawidzisz mnie
za to – pocałował ją ostatni raz.
Dołączył do Kakyuu i
chociaż cierpiał, postępował słusznie.
- My zostajemy. Proszę
tylko, żeby się nią opiekowała - zabrał kurtkę ze sobą i
wyszedł, nie zamykając drzwi.
- Yaten! - Seiya chciał gonić
młodszego brata, lecz brązowowłosy powstrzymał go.
Nic by nie
wskórał, gdyż zielonooki stał przed blokiem w strugach deszczu,
obserwując okno swojego mieszkania. Krople deszczu spływały po
jego twarzy, ale na pewno nie zmieniłby zdania...
Nie spodoba?! Żartujesz sobie dziewczyno?! Ja tak sprawdzam codziennie na każdym twoim blogu, czy coś nie pojawiło. A ten rozdział...Brakuje mi słów. Pierwszy fragment profesjonalnie opisany i tez myślę, że dla Ami najlepszy jest wyjazd. Sama narozrabiała i troszkę mi jej żal. Akira był genialny! Jego teksty sprawiały, że płakałam ze smiechu, no co za chłopak. Powoli przypominam sobie scenę, jak pierwszy raz zobaczył Yuumei. To ona pokłóciła się z Ami?
OdpowiedzUsuńAlana to bym udusiła. Co za gnida! Bałam się, że już po Yatenie, ale zaskoczyłaś mnie, że to Kakyu ich ocaliła. Nie stawiałam na nią. Na końcówce się popłakałam. Yaten naprawdę poświęcił wszystko i uratował Mine! Teraz już wszystkim pokazałaś, jak on potrafi kochać. W ogóle twoje postacie są takie prawdziwe. Trudno się do nich nie przekonać.
Tak cicho liczę, że w epilogu szykujesz coś, co osłodzi nam smutną końcówkę.
Syrenka
Tak, masz racę. Brawo za spostrzegawczość;) Ami faktycznie kłóciła się z Yuu i to wtedy Akira wypatrzył ją, ale mu zniknęła:) Liczył, że Mizuno ją zna.
UsuńCo do epilogu...Nic nie zdradzę, ale bardzo się na niego cieszę :D
Tak! Jak dla mnie, to najlepszy blog o SM. Mam tu wszystko czego szukałam i genialnie prezentowane postacie. Pozwalasz mi przenieść się w podróż do świata tych cudownych postaci za 100 razy dzięki. Doceniam twoją pracę, bo rozdziały czyta się gładko i podziwiam, bo na pewno tracisz na to dużo czasu. Cieszę się, że dzielisz się twoim talentem.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję racje Syrence, bo ten rozdział był wspaniały. Głupio mi, że piszę taki prosty komentarz, ale nie umiem inaczej:)Na epilog na pewno będę czekać.
Pozdrawiam, Sylwia
Dziewczyno doprowadziłaś mnie do płaczu, normalnie mam łzy w oczach. Nigdy bym nie pomyślała że sprawy tak dramatycznie się potoczą, no ale cóż... Piękny rozdział tak lekko się czyta, aż szkoda że niedługo koniec jednak i tak z niecierpliwością czekam na kolejny twój wpis.
OdpowiedzUsuńHana
PS. Zapraszam na nowy blog: http://angerharmsbeauty.wordpress.com/
rozdział super a Akira przeszedł samego siebie jest niesamowity he he he dobrze że niespodziewanie zjawiła się Kakuyy bo inaczej nie wiadomo jak by to się wszystko z kończyło no i szkoda mi Yatena ale mam nadzieję że mimo wszystko wszystko dobrze się zakończy więc czekam na epilog i pozdrawiam :) fanka
OdpowiedzUsuńJa tez mam nadzieje ze w epilogu Yaten wroci do Miny i beda zyli dlugo i szczesliwie......smutno mi teraz po przeczytaniu koncowki opowiadania, biedny Yaten poswieca sie dla Miny!:( .caly rozdzial mi sie bardzo podobal ale koncowka tak zapadla mi w pamiec ze narazie tylko mysle co bedzie w epilogu pozdrawiam magdzia8787
OdpowiedzUsuń