czwartek, 30 maja 2013

XVIII Bezsilność

No i kolejny rozdział za mną :)

Yaten spędził całą noc nad tekstem, który ułożył wspólnie z Minako. Nie poprawił ani jednego wersu jak przeważnie miał w zwyczaju, tylko czytał po cichu, a nuty w jego głowie układały się same. Już słyszał dźwięki pianina wymieszane z subtelną melodią skrzypiec. Słyszał jeszcze coś, czego już nie bał się jak dawniej, zaprzeczając prawdzie. Jego serce biło tak szybko, że w duchu śmiał się z emocji jakie wywoływało samo wspomnienie blondwłosej wojowniczki z Wenus. Musiał przyznać przed samym sobą, iż nie warto dłużej ukrywać uczuć pod maską zatwardziałego samotnika. Czas wielokrotnie pokazywał, że ludzie potrafią się zmieniać, a sądzenie kogoś po pozorach może być zgubne.
Kou zdawał sobie sprawę, że bracia przylepili mu łatkę zgorzkniałego typa. Przyjaciół nie miał, bo nie widział sensu dzielenia się swoimi problemami z kimś obcym. Odkąd wciągnął Minę w grę w której stawką miało być zdemaskowanie Alana, ta dość łatwo przebiła się przez jego pancerz i gdyby tylko chciała, to padłby przed nią na kolana. Nie wiedział, czy celowo zachowywała się wobec niego obojętnie, ale jej nowe wcielenie było cholernie pociągające. Nie mógł się oprzeć kuszącemu uśmiechowi, który przestał być męczącym chichotem. Dostrzegł w niej kobietę i byłyby dumny, mając ją na zawsze przy swoim boku. Tylko czy ona pragnęła tego samego? Tej pewności już nie miał. W końcu ile można flirtować, próbując stworzyć fikcyjny związek, by na koniec wpaść we własne sidła. Przecież nie na wszystko ma się wpływ i srebrnowłosy był idealnym przykładem.
Muzyk odłożył kartkę na łóżko i otworzył okno, wpuszczając do środka chłodne powietrze. Spojrzał w niebo, a mieniące się srebrzystym blaskiem gwiazdy przypominały mu jasną aurę dziewczyny, która wypełniła pustkę w jego życiu. W dodatku pomogła odnaleźć się w obcym miejscu i dzięki niej przestał dzielić rzeczy wyłącznie na czarne, czy też białe...
Seiya wcześnie rano szedł do kuchni z ręcznikiem na głowie. Wytarł się do sucha, odwieszając go na poręczy krzesła. Zamrugał ciemnoniebieskimi oczami, gdy dostrzegł młodszego brata siedzącego na parapecie i uśmiechającego się jak szaleniec. Może i żartował, że Yaten pewnego dnia skończy w zakładzie bez okien i klamek, ale nigdy mu tego nie życzył. Nawet przyzwyczaił się, iż prawie codziennie wysłuchiwał uszczypliwych komentarzy pod swoim adresem, a tu nagle nic. Kompletny brak reakcji. Ostatecznie wzruszył ramionami, postanawiając napić się kawy. Wtedy nastąpiło trzęsienie ziemi.
- Zakochałem się – Yaten odezwał się, wciąż gapiąc się w jeden punkt.
Brunet wypluł gorącą kawę, a reszta napoju wylała się na jego piżamę.
- Jasna cholera, człowieku! - wrzasnął, panicznie wycierając palmy mokrą ścierką. - Nie mogłeś z tym poczekać?! Świetny dowcip, ale przez Ciebie się oparzyłem. Bardzo dziękuję!
- Nie ma za co. Zmień gacie i po krzyku. No i przestań pajacować, bo mówiłem prawdę – zielonooki odparł opryskliwie.
Seiya przysunął nogą taboret, siadając na przeciw brata.
- No dobra. W kim się niby zakochałeś?
- W Minako.
 Granatowooki podrapał się po brodzie, powoli przetwarzając szokującą nowinę.
- A czy Ty przypadkiem jej nie znosisz? Miałeś się mścić, czy coś w tym stylu. Chyba, że to nowa taktyka.
- Nie można zmienić zdania? Zresztą, ktoś Ci się kazał bawić w psychologa? - chłopak zadarł dumnie głowę.
- A podobno to kobiety nieustannie zmieniają zdanie. Ej, a może jesteś bardziej kobiecy niż sądziłem?- czarnowłosy zachichotał.
- Zamknij się! Nigdy nie spoważniejesz albo walnie w Ciebie meteor i nastanie cud. To ja mam dylemat, a Ty się nabijasz!
- W porządku, przepraszam. Jedynie mogę Ci doradzić, żebyś wyznał Aino-san prawdę. Ona nie jest związana żadnym przeznaczeniem, więc nic nie stoi wam na przeszkodzie.
Słowa starszego Kou całkiem sensowne. Na szczęście Mian nie miała zaklepanego zalotnika i nie musiała mu rodzić dzieci. Tylko Artemis z Luną próbowali bawić się w strażników cnoty, ale kto przejmowałby się zakazami dwóch przemądrzałych futrzaków.
Nie mogę być z Tobą, bo kot mi zabronił.”- dokładnie tak absurdalnie to zabrzmiało, gdy chłopak wyobraził sobie tę sytuację.
- A gdzie Taiki? - zmienił temat, odzyskując dobry humor.
Chociaż w jego przypadku, to raczej sarkazm.
- A jak myślisz? - sposób w jaki Seiya odpowiedział bez problemu zdradzał, gdzie szatyn zaszył się na noc.
- Ten to się dogrzewa. Zastanawiam się na co kobiety lecą bardziej. Inteligencja, czy nieporadność? - zapytał z przekąsem.
- Odango raz poleciała na ciepłe kluchy i teraz ma nauczkę.
- Rany, Seiya. Ty się chyba nigdy nie poddasz.
- Wyjąłeś mi to prosto z ust.

****

Bracia wyszykowali się jak na spotkanie służbowe przystało, gdyż umówili się z managerem. Srebrnowłosy był rozgorączkowany, ponieważ Wenus również obiecała się pojawić z racji, iż była współautorką tekstu. Dlatego w aucie bawił się telefonem, co kilka minut sprawdzając godzinę. Później pierwszy wbiegł do windy i wybrał numer piętra, a na powitanie ujrzał obiekt swoich pragnień. 
Minako siedziała na sofie, popijając sok pomarańczowy, który wcześniej podała jej sekretarka. Lewą rękę trzymała na kolanach, odsłoniętych dzięki krótkiej, przylegającej do ciała, granatowej sukience. Biały kołnierzyk sprawił, że wyglądała profesjonalnie, a czarne szpilki podkreślały zgrabne nogi. Nawet krótkie włosy po wymodelowaniu zdawały się bardziej puszyste i postrzępiona grzywka nadawała blondynce więcej drapieżności. Natomiast mocno wytuszowane rzęsy uwydatniły głębię błękitnych oczu.
- Pięknie wyglądasz – Kou dosiadł się do dziewczyny, podczas gdy Seiya wyszedł do toalety.
- Jesteśmy sami, więc przestań chrzanić.
- Auć, Aino-san. Ranisz moje uczucia, a ja mówię szczerze. W zasadzie zawsze jestem bezpośredni.
- Ja bym to nazwała bezczelnością albo wyrachowaniem, ale jak wolisz – Minako upiła łyk soku, usiłując rozluźnić się odrobinę.
- Chcesz być bardziej pyskata ode mnie? Nie masz szans, ale zmieniając temat. Gdzie się podział „pan wykrochmal mnie”? - srebrnowłosy zaczął się rozkręcać.
W pierwszej chwili złotowłosa nie zrozumiała, o co chodziło jej „chłopakowi”.
- Czyżby Alanek utknął w kolejce do pralki? Gdyby mi dał znać, to pożyczyłbym mu garnitur.
- Znajdź sobie inne zajęcie, niż naprzykrzanie się ludziom.
- Nie ma sprawy – chłopak chwycił Wenus za podbródek, zmuszając ją by na niego spojrzała. - Chcę czegoś spróbować – pochylił się nad nią i nie czekając aż go odepchnie, dotknął swoimi ustami malinowych warg.
Aino otworzyła szeroko oczy, nie mogąc ruszyć się pod ciężarem muzyka. Wypuściła z ręki szklankę, rozlewając na wykładzinie napój. Doznała nowego odczucia, poddając się fali przyjemności i odwzajemniła pocałunek. Jęknęła z rozkoszy, kiedy Yaten wsunął język do jej gardła, jednocześnie obejmując w pasie. Świat zawirował i żałowała, że do tej pory tyle straciła.
Nagle ktoś odchrząknął, a potem rozległy się oklaski. Para oderwała się od siebie, napotykając na pełen pogardy wzrok Alana.
- Ależ niespodzianka – niebieskowłosy uśmiechnął się szyderczo. - Długo zamierzaliście się ukrywać? Bardzo brzydko z waszej strony, że nie poinformowaliście przyjaciół.
- A Ty należysz do grona naszych przyjaciół? - zielonooki zareagował ostro, wyczuwając kpinę w głosie Colins'a.
- Naturalnie! No nic, później uczcimy wasz związek. Pójdę do Seiyi, a wy nie każcie długo na siebie czekać. Czas to pieniądz. - mężczyzna obrócił się beztrosko na pięcie, wchodząc do swojego gabinetu.
Zszokowana Minako przerzuciła szklące się od łez tęczówki na muzyka.
- Zrobiłeś to specjalnie, prawda?! Chciałeś, żeby Alan nas zobaczył!
- Nie...To nie tak...Mina-chan, posłuchaj... - Kou usiłował uspokoić dziewczynę, ale ta poderwała się, patrząc na niego z obrzydzeniem.
- Ja pasuję! Mam dość Twoich chorych sztuczek oraz tego, że próbujesz mnie wykorzystać! Nie jestem marnym pionkiem, którego możesz do woli używać, a później wywalić do kosza! Odczep się ode mnie, po prostu zapomnij o moim istnieniu! - wykrzyczała mu twarz cały żal i wybiegła.
Srebrnowłosy stał jak słup soli na środku pokoju dla gości. Jeszcze kilka minut temu był w niebie, a teraz rozbił się z hukiem o twardy grunt. Słowa blondynki były naprawdę bolesne.
W porę otrząsnął się i zapominając o marynarce, ruszył w pogoń za ukochaną. Nie mógł pozwolić, by uważała go za ostatniego drania, a przede wszystkim chciał wyznać jej swoje uczucia. Teraz albo nigdy. Dlatego pędząc przez hall wymijał przechodniów jak wariat i na ulicę wystrzelił niczym pocisk. Zdążył dostrzec, że Wenus wsiada do taksówki. Wpadł w popłoch, rozglądając się w obie strony, aż wreszcie po kilkudziesięciu minutach złapał drugą taksówkę. Gdyby wiedział, że przyjdzie mu ścigać Minako, to nie oddawałby bratu kluczyków od auta.
Tak jak się spodziewał , drzwi do mieszkania były zamknięte na cztery spusty, lecz nie po to pędził na złamanie karku, by pocałować klamkę. Nie pozostało mu nic innego, jak walić w drzwi pięścią aż lokatorka się zlituje.
- Czego się tak dobija? Trochę szacunku – ulubienica całej kamienicy akurat nadeszła z zakupami.
- Zapisz się kobieto do kółka różańcowego, skoro podsłuchiwanie po kątach Ci nie wystarcza! - chłopak wyładował się na starszej pani i ta głęboko urażona uciekła na górę, szeleszcząc torbami.
Mina słyszała krzyki Yatena oraz nasilające się dudnienie. Drżała ze zdenerwowania, ale wiedziała, że jej były adorator jest w stanie zrobić dziurę w drzwiach. Z kolei sąsiedzi dostali darmowy temat do plotkowania na co najmniej dwa lata.
Obawiając się, iż rozpęta się gorsze piekło, stanęła w progu dysząc wściekle. Młodszy Kou wszedł do środka i chciał ją objąć, ale doskoczyła od niego jak od intruza.
- Nie dałaś mi szansy wytłumaczyć...
- Po co?! Nie mieszaj mnie do swoich porachunków z Alanem!
- Będziemy rozmaić na korytarzu?
- Tak!
- Dobrze – sapnął ciężko. - Nie chciałem Cię skrzywdzić, a już na pewno nie zaplanowałem naszego pocałunku. Sądzisz, że jestem z kamienia, czy co?!
- To po co ten cyrk?!
- Żaden cyrk! Zakochałem się w Tobie! Oślepłaś, czy co?! - muzykowi wreszcie ulżyło.
Błękitnooka wolałaby, żeby w tym momencie kłamał. Nie była przygotowana na wyznanie miłosne. Wmówiła sobie, że nie ma prawa być kochana. Nie teraz, gdy jej życie pokomplikowało się.
- Dlaczego mówisz mi to teraz?! To nie ma sensu, rozumiesz?!
- Otóż właśnie nie rozumiem! Ciągle mówisz zagadkami, a ja nie jestem duchem świętym i nie potrafię Cię rozszyfrować. Oświeć mnie z łaski swojej, bo zwariuję przez Ciebie!
Blondynka odpuściła. Czas tajemnic dobiegał końca, toteż poszła do sypialni i ze środkowej szuflady komody wyjęła różową teczkę. Odszukała dużą, brązową kopertę w której znajdowały się wyniki badań. Wróciła do Yatena, podając mu kartkę wielkości A4. Ten zdziwił się, iż ma przed sobą pismo ze szpitala, a po zagłębieniu się w treść zbladł.
- To żart? - wyszeptał.
- Jasne. Naszła mnie ochota na opowiadanie kawałów – Aino znowu zaczęła drżeć. - Ze śmierci zawsze można się pośmiać, co nie? - rzekła gorzko, pozwalając by słone łzy spłynęły po jej policzkach, malując na nich mokre ślady.
- Musi być jakaś szansa...Ja Ci pomogę...Nie pozwolę, żebyś...- nie dał rady dokończyć zdania.
Zamiast tego przytulił Mine i czuł się równie bezsilny co ona. A może nawet bardziej. Jak miał walczyć o ukochaną, skoro był z góry skazany na porażkę? W tym wypadku czas ie był sprzymierzeńcem, lecz musiał szukać ratunku. Szkoda, że tak późno poznał prawdę. Czy aby nie za późno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz