Yaten
spędził całą noc nad tekstem, który ułożył wspólnie
z Minako. Nie poprawił ani jednego wersu jak przeważnie miał w
zwyczaju, tylko czytał po cichu, a nuty w jego głowie układały
się same. Już słyszał dźwięki pianina wymieszane z subtelną
melodią skrzypiec. Słyszał jeszcze coś, czego już nie bał się
jak dawniej, zaprzeczając prawdzie. Jego serce biło tak szybko, że
w duchu śmiał się z emocji jakie wywoływało samo wspomnienie
blondwłosej wojowniczki z Wenus. Musiał przyznać przed samym sobą,
iż nie warto dłużej ukrywać uczuć pod maską zatwardziałego
samotnika. Czas wielokrotnie pokazywał, że ludzie potrafią się
zmieniać, a sądzenie kogoś po pozorach może być zgubne.
Kou
zdawał sobie sprawę, że bracia przylepili mu łatkę zgorzkniałego
typa. Przyjaciół nie miał, bo nie widział sensu dzielenia
się swoimi problemami z kimś obcym. Odkąd wciągnął Minę w grę
w której stawką miało być zdemaskowanie Alana, ta dość
łatwo przebiła się przez jego pancerz i gdyby tylko chciała, to
padłby przed nią na kolana. Nie wiedział, czy celowo zachowywała
się wobec niego obojętnie, ale jej nowe wcielenie było cholernie
pociągające. Nie mógł się oprzeć kuszącemu uśmiechowi,
który przestał być męczącym chichotem. Dostrzegł w niej
kobietę i byłyby dumny, mając ją na zawsze przy swoim boku. Tylko
czy ona pragnęła tego samego? Tej pewności już nie miał. W końcu
ile można flirtować, próbując stworzyć fikcyjny związek,
by na koniec wpaść we własne sidła. Przecież nie na wszystko ma
się wpływ i srebrnowłosy był idealnym przykładem.
Muzyk
odłożył kartkę na łóżko i otworzył okno, wpuszczając
do środka chłodne powietrze. Spojrzał w niebo, a mieniące się
srebrzystym blaskiem gwiazdy przypominały mu jasną aurę
dziewczyny, która wypełniła pustkę w jego życiu. W dodatku
pomogła odnaleźć się w obcym miejscu i dzięki niej przestał
dzielić rzeczy wyłącznie na czarne, czy też białe...
Seiya
wcześnie rano szedł do kuchni z ręcznikiem na głowie. Wytarł się
do sucha, odwieszając go na poręczy krzesła. Zamrugał
ciemnoniebieskimi oczami, gdy dostrzegł młodszego brata siedzącego
na parapecie i uśmiechającego się jak szaleniec. Może i żartował,
że Yaten pewnego dnia skończy w zakładzie bez okien i klamek, ale
nigdy mu tego nie życzył. Nawet przyzwyczaił się, iż prawie
codziennie wysłuchiwał uszczypliwych komentarzy pod swoim adresem,
a tu nagle nic. Kompletny brak reakcji. Ostatecznie wzruszył
ramionami, postanawiając napić się kawy. Wtedy nastąpiło
trzęsienie ziemi.
- Zakochałem się – Yaten odezwał się,
wciąż gapiąc się w jeden punkt.
Brunet wypluł gorącą kawę,
a reszta napoju wylała się na jego piżamę.
- Jasna cholera,
człowieku! - wrzasnął, panicznie wycierając palmy mokrą ścierką.
- Nie mogłeś z tym poczekać?! Świetny dowcip, ale przez Ciebie
się oparzyłem. Bardzo dziękuję!
- Nie ma za co. Zmień gacie i
po krzyku. No i przestań pajacować, bo mówiłem prawdę –
zielonooki odparł opryskliwie.
Seiya przysunął nogą taboret,
siadając na przeciw brata.
- No dobra. W kim się niby
zakochałeś?
- W Minako.
Granatowooki podrapał się po
brodzie, powoli przetwarzając szokującą nowinę.
- A czy Ty
przypadkiem jej nie znosisz? Miałeś się mścić, czy coś w tym
stylu. Chyba, że to nowa taktyka.
- Nie można zmienić zdania?
Zresztą, ktoś Ci się kazał bawić w psychologa? - chłopak zadarł
dumnie głowę.
- A podobno to kobiety nieustannie zmieniają
zdanie. Ej, a może jesteś bardziej kobiecy niż sądziłem?-
czarnowłosy zachichotał.
- Zamknij się! Nigdy nie spoważniejesz
albo walnie w Ciebie meteor i nastanie cud. To ja mam dylemat, a Ty
się nabijasz!
- W porządku, przepraszam. Jedynie mogę Ci
doradzić, żebyś wyznał Aino-san prawdę. Ona nie jest związana
żadnym przeznaczeniem, więc nic nie stoi wam na przeszkodzie.
Słowa
starszego Kou całkiem sensowne. Na szczęście Mian nie miała
zaklepanego zalotnika i nie musiała mu rodzić dzieci. Tylko Artemis
z Luną próbowali bawić się w strażników cnoty, ale
kto przejmowałby się zakazami dwóch przemądrzałych
futrzaków.
„Nie mogę być z Tobą, bo kot mi
zabronił.”- dokładnie tak absurdalnie to zabrzmiało, gdy
chłopak wyobraził sobie tę sytuację.
- A gdzie Taiki? -
zmienił temat, odzyskując dobry humor.
Chociaż w jego
przypadku, to raczej sarkazm.
- A jak myślisz? - sposób w
jaki Seiya odpowiedział bez problemu zdradzał, gdzie szatyn zaszył
się na noc.
- Ten to się dogrzewa. Zastanawiam się na co
kobiety lecą bardziej. Inteligencja, czy nieporadność? - zapytał
z przekąsem.
- Odango raz poleciała na ciepłe kluchy i teraz ma
nauczkę.
- Rany, Seiya. Ty się chyba nigdy nie poddasz.
-
Wyjąłeś mi to prosto z ust.
****
Bracia
wyszykowali się jak na spotkanie służbowe przystało, gdyż
umówili się z managerem. Srebrnowłosy był rozgorączkowany,
ponieważ Wenus również obiecała się pojawić z racji, iż
była współautorką tekstu. Dlatego w aucie bawił się
telefonem, co kilka minut sprawdzając godzinę. Później
pierwszy wbiegł do windy i wybrał numer piętra, a na powitanie
ujrzał obiekt swoich pragnień.
Minako siedziała na sofie,
popijając sok pomarańczowy, który wcześniej podała jej
sekretarka. Lewą rękę trzymała na kolanach, odsłoniętych
dzięki krótkiej, przylegającej do ciała, granatowej
sukience. Biały kołnierzyk sprawił, że wyglądała
profesjonalnie, a czarne szpilki podkreślały zgrabne nogi. Nawet
krótkie włosy po wymodelowaniu zdawały się bardziej
puszyste i postrzępiona grzywka nadawała blondynce więcej
drapieżności. Natomiast mocno wytuszowane rzęsy uwydatniły głębię
błękitnych oczu.
- Pięknie wyglądasz – Kou dosiadł się do
dziewczyny, podczas gdy Seiya wyszedł do toalety.
- Jesteśmy
sami, więc przestań chrzanić.
- Auć, Aino-san. Ranisz moje
uczucia, a ja mówię szczerze. W zasadzie zawsze jestem
bezpośredni.
- Ja bym to nazwała bezczelnością albo
wyrachowaniem, ale jak wolisz – Minako upiła łyk soku, usiłując
rozluźnić się odrobinę.
- Chcesz być bardziej pyskata ode
mnie? Nie masz szans, ale zmieniając temat. Gdzie się podział „pan
wykrochmal mnie”? - srebrnowłosy zaczął się rozkręcać.
W
pierwszej chwili złotowłosa nie zrozumiała, o co chodziło jej
„chłopakowi”.
- Czyżby Alanek utknął w kolejce do pralki?
Gdyby mi dał znać, to pożyczyłbym mu garnitur.
- Znajdź sobie
inne zajęcie, niż naprzykrzanie się ludziom.
- Nie ma sprawy –
chłopak chwycił Wenus za podbródek, zmuszając ją by na
niego spojrzała. - Chcę czegoś spróbować – pochylił się
nad nią i nie czekając aż go odepchnie, dotknął swoimi ustami
malinowych warg.
Aino otworzyła szeroko oczy, nie mogąc ruszyć
się pod ciężarem muzyka. Wypuściła z ręki szklankę, rozlewając
na wykładzinie napój. Doznała nowego odczucia, poddając się
fali przyjemności i odwzajemniła pocałunek. Jęknęła z rozkoszy,
kiedy Yaten wsunął język do jej gardła, jednocześnie obejmując
w pasie. Świat zawirował i żałowała, że do tej pory tyle
straciła.
Nagle ktoś odchrząknął, a potem rozległy się
oklaski. Para oderwała się od siebie, napotykając na pełen
pogardy wzrok Alana.
- Ależ niespodzianka – niebieskowłosy
uśmiechnął się szyderczo. - Długo zamierzaliście się ukrywać?
Bardzo brzydko z waszej strony, że nie poinformowaliście
przyjaciół.
- A Ty należysz do grona naszych przyjaciół?
- zielonooki zareagował ostro, wyczuwając kpinę w głosie
Colins'a.
- Naturalnie! No nic, później uczcimy wasz
związek. Pójdę do Seiyi, a wy nie każcie długo na siebie
czekać. Czas to pieniądz. - mężczyzna obrócił się
beztrosko na pięcie, wchodząc do swojego gabinetu.
Zszokowana
Minako przerzuciła szklące się od łez tęczówki na
muzyka.
- Zrobiłeś to specjalnie, prawda?! Chciałeś, żeby
Alan nas zobaczył!
- Nie...To nie tak...Mina-chan, posłuchaj...
- Kou usiłował uspokoić dziewczynę, ale ta poderwała się,
patrząc na niego z obrzydzeniem.
- Ja pasuję! Mam dość Twoich
chorych sztuczek oraz tego, że próbujesz mnie wykorzystać!
Nie jestem marnym pionkiem, którego możesz do woli używać,
a później wywalić do kosza! Odczep się ode mnie, po prostu
zapomnij o moim istnieniu! - wykrzyczała mu twarz cały żal i
wybiegła.
Srebrnowłosy stał jak słup soli na środku pokoju
dla gości. Jeszcze kilka minut temu był w niebie, a teraz rozbił
się z hukiem o twardy grunt. Słowa blondynki były naprawdę
bolesne.
W porę otrząsnął się i zapominając o marynarce,
ruszył w pogoń za ukochaną. Nie mógł pozwolić, by uważała
go za ostatniego drania, a przede wszystkim chciał wyznać jej swoje
uczucia. Teraz albo nigdy. Dlatego pędząc przez hall wymijał
przechodniów jak wariat i na ulicę wystrzelił niczym pocisk.
Zdążył dostrzec, że Wenus wsiada do taksówki. Wpadł w
popłoch, rozglądając się w obie strony, aż wreszcie po
kilkudziesięciu minutach złapał drugą taksówkę. Gdyby
wiedział, że przyjdzie mu ścigać Minako, to nie oddawałby bratu
kluczyków od auta.
Tak jak się spodziewał , drzwi do
mieszkania były zamknięte na cztery spusty, lecz nie po to pędził
na złamanie karku, by pocałować klamkę. Nie pozostało mu nic
innego, jak walić w drzwi pięścią aż lokatorka się zlituje.
-
Czego się tak dobija? Trochę szacunku – ulubienica całej
kamienicy akurat nadeszła z zakupami.
- Zapisz się kobieto do
kółka różańcowego, skoro podsłuchiwanie po kątach
Ci nie wystarcza! - chłopak wyładował się na starszej pani i ta
głęboko urażona uciekła na górę, szeleszcząc
torbami.
Mina słyszała krzyki Yatena oraz nasilające się
dudnienie. Drżała ze zdenerwowania, ale wiedziała, że jej były
adorator jest w stanie zrobić dziurę w drzwiach. Z kolei sąsiedzi
dostali darmowy temat do plotkowania na co najmniej dwa
lata.
Obawiając się, iż rozpęta się gorsze piekło, stanęła
w progu dysząc wściekle. Młodszy Kou wszedł do środka i chciał
ją objąć, ale doskoczyła od niego jak od intruza.
- Nie dałaś
mi szansy wytłumaczyć...
- Po co?! Nie mieszaj mnie do swoich
porachunków z Alanem!
- Będziemy rozmaić na korytarzu?
-
Tak!
- Dobrze – sapnął ciężko. - Nie chciałem Cię
skrzywdzić, a już na pewno nie zaplanowałem naszego pocałunku.
Sądzisz, że jestem z kamienia, czy co?!
- To po co ten cyrk?!
-
Żaden cyrk! Zakochałem się w Tobie! Oślepłaś, czy co?! -
muzykowi wreszcie ulżyło.
Błękitnooka wolałaby, żeby w tym
momencie kłamał. Nie była przygotowana na wyznanie miłosne.
Wmówiła sobie, że nie ma prawa być kochana. Nie teraz, gdy
jej życie pokomplikowało się.
- Dlaczego mówisz mi to
teraz?! To nie ma sensu, rozumiesz?!
- Otóż właśnie nie
rozumiem! Ciągle mówisz zagadkami, a ja nie jestem duchem
świętym i nie potrafię Cię rozszyfrować. Oświeć mnie z łaski
swojej, bo zwariuję przez Ciebie!
Blondynka odpuściła. Czas
tajemnic dobiegał końca, toteż poszła do sypialni i ze środkowej
szuflady komody wyjęła różową teczkę. Odszukała dużą,
brązową kopertę w której znajdowały się wyniki badań.
Wróciła do Yatena, podając mu kartkę wielkości A4. Ten
zdziwił się, iż ma przed sobą pismo ze szpitala, a po zagłębieniu
się w treść zbladł.
- To żart? - wyszeptał.
- Jasne.
Naszła mnie ochota na opowiadanie kawałów – Aino znowu
zaczęła drżeć. - Ze śmierci zawsze można się pośmiać, co
nie? - rzekła gorzko, pozwalając by słone łzy spłynęły po jej
policzkach, malując na nich mokre ślady.
- Musi być jakaś
szansa...Ja Ci pomogę...Nie pozwolę, żebyś...- nie dał rady
dokończyć zdania.
Zamiast tego przytulił Mine i czuł się
równie bezsilny co ona. A może nawet bardziej. Jak miał
walczyć o ukochaną, skoro był z góry skazany na porażkę?
W tym wypadku czas ie był sprzymierzeńcem, lecz musiał szukać
ratunku. Szkoda, że tak późno poznał prawdę. Czy aby nie
za późno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz