piątek, 17 maja 2013

XVII Prawda wyzwala?


Teraz się waham, bo stęskniłam się za dzieciakami i nie wiem, do którego opoka pisać rozdział :D Do PV, czy BZP :D Ech, ciężko wybrać:)
Na pewno "Postaw Vabank" będę chciała zakończyć w czerwcu, ale zobaczę czasowo jak mi się to uda. Później będę mogła płynniej wrzucać "Będę zawsze pamiętać" i wrócić do moich kochanych Vondy , czyli rozdział do opowiadania "Moje Kochane Kłopoty" wreszcie ujrzy światło dzienne :)
Miłego czytania ;)
Bliżej godzin porannych klub zaczynał świecić pustkami. Muzyka stopniowo cichła i wraz z zejściem z parkietu ostatniej pary zgasły światła. Ochroniarz zamknął drzwi od środka na cztery spusty, a klucze powędrowały do rąk zmęczonej Thei. Chociaż ona w porównaniu z Minako trzymała się nieźle. Bała się, że jej przyjaciółka zemdleje i będą musieli znieść ją z sali. Jednak czarny scenariusz nie spełnił się, ale bursztynowłosa nie spuszczała oczu z Wenus. Chyba po raz pierwszy cieszyła się, że Yaten uparcie siedział przy barze. Przez cały wieczór stukał palcem w butelkę po piwie, zachowując się jak zazdrosny mąż.

Aino właśnie przebierała się na zapleczu, gdy poczuła czyjąś dłoń na nagich plecach. Od razu dostała gęsiej skórki, gdy nieznajomy dotknął zapięcia stanika. Odskoczyła jak poparzona, zasłaniając się bluzką i napotkała na iskrzące zielonym blaskiem spojrzenie Yatena. Wściekła się na niego, ale po całonocnej zmianie nie miała siły na awanturę. Dlatego bez skrępowania wsunęła na siebie luźną tunikę, która odsłaniała jej ramiona.
- Sprawdzałem Twoją reakcję – Kou uśmiechnął się prowokująco.
- Dla mnie jesteś aseksualny – blondynka pokręciła zadziornie głową, chowając do ogromnej, pomarańczowej torby kwiecistą apaszkę.
Następnie wyjęła flakonik perfum, a delikatna mgiełka słodkiego zapachu wypełniła powietrze. Kou przepuścił ją przodem i oboje udali się na parking przeznaczony dla pracowników. Mina usiadła na tylnym fotelu, ale muzyk nie pytał, co tym razem ugryzło kapryśną księżniczkę. Prowadził auto w milczeniu, podczas gdy błękitnooka przegrała walkę ze snem, zwijając się w kłębek oraz przytulając do marynarki chłopaka. Srebrnowłosy nie miał sumienia jej budzić, więc poradził sobie inaczej. Najpierw odszukał klucze od mieszkania, a później wziął dziewczynę na ręce i zaniósł ją na górę. Drogę do sypialni znał na pamięć, więc nawet nie zapalał światła, tylko położył Wenus na łóżku. Już miał wychodzić, lecz jakaś niewidzialna siła powstrzymała jego kroki. Nie rozumiał, co przyciągało go do blondwłosej wojowniczki, która niegdyś wyczerpała wszystkie pokłady cierpliwości popularnego muzyka.
Zielonooki ściągnął buty i położył się obok niczego nieświadomej Miny. Przykrył ją szczelnie kołdrą, wpatrując się w uśpioną twarz. Zdał sobie sprawę, że nigdy nie zwracał uwagi jaka jest piękna. Wreszcie nie czuł się obco i nie dowierzał, iż jakaś kobieta wprawiła jego serce w szybszy rytm bicia. Zawsze myślał, że jest silnym mężczyzną, który nie ulegnie ziemskim pokusom. Przynajmniej na Kinmoku nie był na nie narażony. Tylko czy miłość lub namiętność należały wyłącznie do przyziemnych doznań? Przecież sam był świadkiem jak księżniczka Kakyuu zaręczyła się, bo podobno się zakochała. Wtedy nie podzielał entuzjazmu swojej władczyni, ale teraz na pewno zawahałby się. Prawda powinna wyzwalać, ale chłopak przestraszył się wniosku do którego doszedł. Chyba jeszcze nie nadszedł czas, by mógł powiedzieć to na głos.
Minako powoli wracała z krainy Morfeusza, wiercąc się spokojnie na łóżku. Do jej świadomości zaczęły dobiegać jakieś głosy, lecz wciąż sądziła, że to sen. Dłoń dziewczyny powędrowała mechanicznie na nocny stolik, gdzie odnalazła komórkę. Ziewnęła głośno i podciągnęła się do pozycji siedzącej, otwierając zamglone oczy. Oblizała suche usta, ale na dnie dzbanka do którego zawsze wlewała wodę, było sucho jak na pustyni. Po lodówce z pewnością hulał wiatr i przydałoby się, aby jakaś dobra dusza wypełniła ją po brzegi. Ciepłą kąpielą w pianie też by nie pogardziła.
- Przyszłaś na śniadanie, Tsukino-san? Jak mi przykro, bo nie zdążyłem zrobić zakupów.
Yaten?! Usagi?!” - Aino otrzeźwiała momentalnie.
- Mamy sprawę, ale nie do Ciebie.
Artemis?!” - teraz rozpoznała lodowaty ton głosu białego kocura.
- Chyba nie pomyliliśmy adresu, prawda?
Luna?!” - czyli gorzej już być nie mogło.
-To wy mówcie. Właściwie podejrzewałem, że nie jesteście zwykłymi pupilami domowymi. Nie trzeba było tak od razu? Luno, zaoszczędziłabyś mojemu bratu wymyślania durnych imion – srebrnowłosy żartował w najlepsze.
Zdruzgotana Wenus nie mogła pozwolić, by dalej ciągnął tę szopkę, więc zeskoczyła z łóżka i z jednym kapciem na nodze wybiegła na korytarz. Jej goście popatrzyli na nią jak na strach na wróble, gdy zdmuchnęła grzywkę z czoła. Zaczęła żałować, że wyzbyła się bezmyślnego trajkotania, gdyż w najgorszym wypadku zagadałby ich na śmierć.
- Czyli to prawda. Sypiacie ze sobą? - Usagi zapytała wprost.
Zresztą Kou nie kwapił się z zaprzeczeniem.
- Ostatnio nie wychodzimy z łóżka – dolał oliwy do ognia.
Blondynka zapowietrzyła się, a wiązanka przekleństw utknęła jej w gardle. Czemu Yaten musiał wszystko utrudniać? Zwłaszcza w sytuacji, gdy ciągle rozmyślała o chorobie i wcale nie śmieszyły ją głupie gierki.
- Nie będę się nikomu tłumaczyć – żachnęła się, zaciągając chłopaka do łazienki.
- Grzeszna z Ciebie kobieta, Aino-san. Proponujesz mi wspólny prysznic?
- Ubierz się! - dziewczyna nie dała się sprowokować. - Przestań się bawić moim kosztem! Najpierw zachowujesz się jak troskliwy tatuś, a później kreujesz nas na parę kochanków.
- Jesteśmy parą. Czyżbyś zapomniała? Wypadałoby, żebyś porządnie się ze mną pożegnała.
- Już ja się z Tobą pożegnam – szarpnęła zielonookiego za rękę i na oczach przyjaciół wypchnęła go za drzwi.
Srebrnowłosy miał idealną okazję do pochwalenia się umięśnionym torsem przed „ulubioną” sąsiadką Miny. Nim zgorszona, starsza pani otworzyła usta, złotowłosa wciągnęła muzyka z powrotem do mieszkania.
- Żałuj, że nie widziałaś tamtej babki. Prawie zeszła – parsknął ze śmiechu. - Jest starą panną, czy co?
- Dziękuję Ci bardzo! Przedwczoraj rozpowiadała, że codziennie sprowadzam sobie innego gacha. Zadowolony?!
- To jej powiedz, że ma rozdwojenie jaźni, bo to ja. Od czasu do czasu dla zachowania higieny przebieram się , to mogła mnie nie poznać.
Zauważywszy, że nikogo nie rozbawił ten dowcip, Kou poszedł po swoją koszulę i już w kompletnej garderobie zostawił towarzystwo w spokoju.
Aino doprowadziła się do porządku, ale nieustępliwe koty nie pozwoliły jej zjeść śniadania, tylko zapędziły obie blondynki do sypialni. Jedynie Tsukino musiała być zorientowana w temacie, ale wyglądała na obrażoną. Utkwiła pusty wzrok na wazonie ze słonecznikami, co chyba miała oznaczać, iż odmawia współpracy.
- Co wy obie wyprawiacie? Uważacie, że spotykanie się z braćmi Kou nie będzie miało wpływu na przyszłość? Jesteście starsze, dlatego wymagamy od was większej odpowiedzialności – Artemis wziął na siebie obowiązek ustawienia do pionu zbuntowanych czarodziejek.
Niestety jego przemówienie obeszło się bez echa.
- Usagi-chan, wydawało mi się, że rozdział pod tytułem Seiya Kou jest zamknięty – Luna próbowała dotrzeć do swojej podopiecznej. - Jesteś przyszłą królową Kryształowego Tokio i musisz wymazać z pamięci wszelkie wspomnienia z nim związane. Naucz się zachowywać jak dorosła kobieta.
Złotowłosa drgnęła, zaciskając wargi w wąską linię. Jakim prawem Luna usiłowała rządzić nawet jej myślami?! Wymazać Seiyę z pamięci? Nigdy! Szczególnie, iż tylko od niego otrzymała wparcie. W dodatku był kimś więcej niż przyjacielem, ale potrzebowała czasu, aby zdefiniować swoje uczucia. O ile to było możliwe.
- Pomyślałaś o Mamoru? - kotka nie odpuszczała. - On Cię kocha miłością bezwarunkową, czystą. Chcesz to zaprzepaścić?
Usa nawet nie podejrzewała, że imię narzeczonego przywoła falę goryczy. Najwidoczniej musiała zobaczyć jak całuje ich wspólną przyjaciółkę, aby na zawsze pożegnać dziecięce podejście do życia. Dopiero zaczynała stąpać twardo po ziemi, a bajeczki o przyszłości przestały ją przerażać.
- Zejdźcie z niej w końcu. Niech się spotyka z kim chce - Minako wzięła blondynkę w obronę. - Naprawdę jesteście pewni, że jak zwiąże się z kimś innym, to świat zawali się niczym domek z kart?
Artemisowi zabrakło argumentów, ale czarna kotka chciała napomknąć o Chibiusie, lecz Tsukino poderwała się raptownie.
- Nikt nie będzie mi dyktował warunków – rzekła stłumionym głosem. - Nie pozwolę, żeby ktokolwiek mnie ranił. Nie macie bladego pojęcia, co przezywam! Sama o siebie zadbam, a wam nic do tego! - wybiegła, trzaskając drzwiami.
- Gratuluję, świetna robota – Wenus uniosła kciuki do góry.
- Ciebie też to dotyczy – biały kot wskoczył na szklaną ławę.
- Artemisie, przez wzgląd na naszą przeszłość jestem miła, ale lepiej przestań mnie denerwować. Miałam ciężką noc, nie wyspałam się i jestem głodna! Nie wchodź w drogę zdesperowanej blondynce!

****
Minęło kilka dni od afery sercowej, ale Usagi trwała w postanowieniu i nie odzywała się do Luny oraz Artemisa. Wcześnie rano wychodziła na zajęcia, a resztę dnia spędzała w bibliotece lub z nowymi koleżankami. Z leniwej, wiecznie płaczliwej, a przede wszystkim marudnej nastolatki, przerodziła się w pracowitą, młodą kobietę. W końcu miała pomysł na swoje życie, który nie był podporządkowany przyszłości.

Tsukino opuściła mury Tokijskiego Uniwersytetu lekkim krokiem, zajadając z apetytem drożdżówkę. Już z daleka rozpoznała przystojnego bruneta, który czekał na nią przy bramie. Zdążyła przyzwyczaić się, a wręcz uzależnić od Seiyi, ponieważ przyjeżdżał po nią codziennie. Dziewczęta z zazdrości plotkowały po kątach, lecz niezrażona Usa z ochotą korzystała z darmowych podwózek. Czuła się dumna, że Kou adoruje właśnie ją i za każdym razem, gdy patrzyła w jego granatowe oczy, nie miała wątpliwości, iż widzi w nich obraz prawdziwej miłości. Właśnie tego od lat szukała w spojrzeniu Mamoru, zamiast smętnych zapewnień, które musiała co jakiś czas wymusić. Ile można żebrać o odrobinę zainteresowania? Skoro on nie miał odwagi przerwać tej farsy, to postanowiła zrobić to sama.
- Jak się czujesz, Odango? - Seiya przytulił dziewczynę na powitanie.
Prostym gestem sprawił, że na jej ustach zakwitł niewymuszony uśmiech.
- Lepiej nie pytaj.
- Nadal o nich myślisz? - brunet bał się pytać o Chibe i Mizuno, ale Usagi była tak spięta, więc na pewno nie mylił się.
- A co byś zrobił na moim miejscu? Byłam świadkiem ich pocałunku. Nikt mi nie wmówi, że to pomyłka. Żałuje tylko, że wcześniej nie odkryłam prawdy. Mamoru wcale nie jest święty i drażni mnie, kiedy inni zwalają winę na mnie, bo ranię takiego cudownego mężczyznę – powiedziała z przekąsem.
- Odango, przestań się zadręczać. Zacznij korzystać z życia, jeszcze wiele dobrego przed Tobą.
- Na przykład?
- Na przykład dobry obiad, a wieczorem świetna zabawa w moim towarzystwie. Co Ty na to? - puścił do niej oczko.
- Skromny jak zwykle, ale za to przekonywający. Rozumiem, że po mnie wpadniesz?
- Ochronę masz zapewnioną przez całą dobę.
Wraz z wybrykiem Mamoru w Seiyi narodziła się nadzieja. Los dawał mu szansę, więc starał się zapunktować. Już nie przejmował się ostrzeżeniami braci, a zaczął troszczyć o własną przyszłość. Po swojej stronie miał również rodziców oraz brata ukochanej. Grzechem by było, gdyby nie wykorzystał tego przyzwolenia.
Kiedy brunet punktualnie o 19:00 przyjechał po Usę, spotkał się z życzliwą reakcją pana Tsukino. Rozmawiali przez dużą chwilę, a miłą pogawędkę przerwało zejście złotowłosej. Dziewczyna nie zdradziła, iż podglądała ich z góry, ponieważ sama nie mogła nadziwić się zachowaniu swojego taty. Wzięła chłopaka pod ramię, aby szybko opuścili dom, bo mężczyzna jeszcze by się rozpędził i zacząłby mówić do Seiyi „synu”.
W klubie para zamówiła po drinku, lecz Usagi nie umiała się rozluźnić. Chciała dać nauczkę niewiernemu narzeczonemu, tylko w jaki sposób?
- Odango, nie rób mi tego. Uśmiechnij się chociaż raz – Kou pochylił się nad smutną blondynką. - Zatańczymy?
- Później. Muszę się nad czymś zastanowić.
- Posłuchaj, Mizuno i Chiba-san zachowali się podle, ale po jaką cholerę marnujesz na nich czas?
- Nie rozumiesz, że boli mnie bardziej, ponieważ traktowałam Ami jak siostrę? Ona była nieskazitelna, a okazało się...
-...że człowiek to słaba istota. Nic nowego.
- Przepraszam, mogę się dosiąść? - Akira zaczepił parę.
Siedząc w loży obok podsłuchał coś, co zainteresowało.
- Wybacz kolego, ale jesteśmy razem – granatowooki próbował spławić intruza.
- Źle mnie zrozumiałeś. Nie chodzi mi o poderwanie Twojej dziewczyny. Usłyszałem, że rozmawialiście o Ami Mizuno, tak?
Brat Thei nigdy nie przejmował się negatywnymi opiniami na swój temat. Jednak na uczelni ściął się z niebieskowłosą, dlatego też wyjątkowo zaszła mu za skórę. Na ćwiczeniach wymądrzała się jakby pozjadała wszystkie rozumy i aż go zemdliło. Kiedy zapytał ją o dziewczynę z którą się pokłóciła, to naskoczyła na niego, wyzywając od zboczeńców.
Tsukino była zmieszana pytaniem Akiry, więc Seiya musiał ją wesprzeć.
- Możliwe, że mówimy o tej samej osobie. A do czego zmierzasz?
- Pozwólcie mi się dosiąść, to wytłumaczę. Mam dla was pewną propozycję – zielonooki usiadł na brzegu i opierając łokcie o stolik, rozpoczął dyskusję...

1 komentarz: