Teraz się waham, bo stęskniłam się za dzieciakami i nie wiem, do którego opoka pisać rozdział :D Do PV, czy BZP :D Ech, ciężko wybrać:)
Na pewno "Postaw Vabank" będę chciała zakończyć w czerwcu, ale zobaczę czasowo jak mi się to uda. Później będę mogła płynniej wrzucać "Będę zawsze pamiętać" i wrócić do moich kochanych Vondy , czyli rozdział do opowiadania "Moje Kochane Kłopoty" wreszcie ujrzy światło dzienne :)
Bliżej
godzin porannych klub zaczynał świecić pustkami. Muzyka
stopniowo cichła i wraz z zejściem z parkietu ostatniej pary zgasły
światła. Ochroniarz zamknął drzwi od środka na cztery spusty, a
klucze powędrowały do rąk zmęczonej Thei. Chociaż ona w
porównaniu z Minako trzymała się nieźle. Bała się, że
jej przyjaciółka zemdleje i będą musieli znieść ją z
sali. Jednak czarny scenariusz nie spełnił się, ale bursztynowłosa
nie spuszczała oczu z Wenus. Chyba po raz pierwszy cieszyła się,
że Yaten uparcie siedział przy barze. Przez cały wieczór
stukał palcem w butelkę po piwie, zachowując się jak zazdrosny
mąż.
Aino właśnie przebierała się na zapleczu, gdy poczuła
czyjąś dłoń na nagich plecach. Od razu dostała gęsiej skórki,
gdy nieznajomy dotknął zapięcia stanika. Odskoczyła jak
poparzona, zasłaniając się bluzką i napotkała na iskrzące
zielonym blaskiem spojrzenie Yatena. Wściekła się na niego, ale po
całonocnej zmianie nie miała siły na awanturę. Dlatego bez
skrępowania wsunęła na siebie luźną tunikę, która
odsłaniała jej ramiona.
- Sprawdzałem Twoją reakcję – Kou
uśmiechnął się prowokująco.
- Dla mnie jesteś aseksualny –
blondynka pokręciła zadziornie głową, chowając do ogromnej,
pomarańczowej torby kwiecistą apaszkę.
Następnie wyjęła
flakonik perfum, a delikatna mgiełka słodkiego zapachu wypełniła
powietrze. Kou przepuścił ją przodem i oboje udali się na parking
przeznaczony dla pracowników. Mina usiadła na tylnym fotelu,
ale muzyk nie pytał, co tym razem ugryzło kapryśną księżniczkę.
Prowadził auto w milczeniu, podczas gdy błękitnooka przegrała
walkę ze snem, zwijając się w kłębek oraz przytulając do
marynarki chłopaka. Srebrnowłosy nie miał sumienia jej budzić,
więc poradził sobie inaczej. Najpierw odszukał klucze od
mieszkania, a później wziął dziewczynę na ręce i zaniósł
ją na górę. Drogę do sypialni znał na pamięć, więc
nawet nie zapalał światła, tylko położył Wenus na łóżku.
Już miał wychodzić, lecz jakaś niewidzialna siła powstrzymała
jego kroki. Nie rozumiał, co przyciągało go do blondwłosej
wojowniczki, która niegdyś wyczerpała wszystkie pokłady
cierpliwości popularnego muzyka.
Zielonooki ściągnął buty i
położył się obok niczego nieświadomej Miny. Przykrył ją
szczelnie kołdrą, wpatrując się w uśpioną twarz. Zdał sobie
sprawę, że nigdy nie zwracał uwagi jaka jest piękna. Wreszcie nie
czuł się obco i nie dowierzał, iż jakaś kobieta wprawiła jego
serce w szybszy rytm bicia. Zawsze myślał, że jest silnym
mężczyzną, który nie ulegnie ziemskim pokusom. Przynajmniej
na Kinmoku nie był na nie narażony. Tylko czy miłość lub
namiętność należały wyłącznie do przyziemnych doznań?
Przecież sam był świadkiem jak księżniczka Kakyuu zaręczyła
się, bo podobno się zakochała. Wtedy nie podzielał entuzjazmu
swojej władczyni, ale teraz na pewno zawahałby się. Prawda powinna
wyzwalać, ale chłopak przestraszył się wniosku do którego
doszedł. Chyba jeszcze nie nadszedł czas, by mógł
powiedzieć to na głos.
Minako powoli wracała z krainy
Morfeusza, wiercąc się spokojnie na łóżku. Do jej
świadomości zaczęły dobiegać jakieś głosy, lecz wciąż
sądziła, że to sen. Dłoń dziewczyny powędrowała mechanicznie
na nocny stolik, gdzie odnalazła komórkę. Ziewnęła głośno
i podciągnęła się do pozycji siedzącej, otwierając zamglone
oczy. Oblizała suche usta, ale na dnie dzbanka do którego
zawsze wlewała wodę, było sucho jak na pustyni. Po lodówce
z pewnością hulał wiatr i przydałoby się, aby jakaś dobra dusza
wypełniła ją po brzegi. Ciepłą kąpielą w pianie też by nie
pogardziła.
- Przyszłaś na śniadanie, Tsukino-san? Jak mi
przykro, bo nie zdążyłem zrobić zakupów.
„Yaten?!
Usagi?!” - Aino otrzeźwiała momentalnie.
- Mamy sprawę,
ale nie do Ciebie.
„Artemis?!” - teraz rozpoznała
lodowaty ton głosu białego kocura.
- Chyba nie pomyliliśmy
adresu, prawda?
„Luna?!” - czyli gorzej już być nie
mogło.
-To wy mówcie. Właściwie podejrzewałem, że nie
jesteście zwykłymi pupilami domowymi. Nie trzeba było tak od razu?
Luno, zaoszczędziłabyś mojemu bratu wymyślania durnych imion –
srebrnowłosy żartował w najlepsze.
Zdruzgotana Wenus nie mogła
pozwolić, by dalej ciągnął tę szopkę, więc zeskoczyła z łóżka
i z jednym kapciem na nodze wybiegła na korytarz. Jej goście
popatrzyli na nią jak na strach na wróble, gdy zdmuchnęła
grzywkę z czoła. Zaczęła żałować, że wyzbyła się
bezmyślnego trajkotania, gdyż w najgorszym wypadku zagadałby ich
na śmierć.
- Czyli to prawda. Sypiacie ze sobą? - Usagi
zapytała wprost.
Zresztą Kou nie kwapił się z zaprzeczeniem.
-
Ostatnio nie wychodzimy z łóżka – dolał oliwy do
ognia.
Blondynka zapowietrzyła się, a wiązanka przekleństw
utknęła jej w gardle. Czemu Yaten musiał wszystko utrudniać?
Zwłaszcza w sytuacji, gdy ciągle rozmyślała o chorobie i wcale
nie śmieszyły ją głupie gierki.
- Nie będę się nikomu
tłumaczyć – żachnęła się, zaciągając chłopaka do
łazienki.
- Grzeszna z Ciebie kobieta, Aino-san. Proponujesz mi
wspólny prysznic?
- Ubierz się! - dziewczyna nie dała się
sprowokować. - Przestań się bawić moim kosztem! Najpierw
zachowujesz się jak troskliwy tatuś, a później kreujesz nas
na parę kochanków.
- Jesteśmy parą. Czyżbyś
zapomniała? Wypadałoby, żebyś porządnie się ze mną
pożegnała.
- Już ja się z Tobą pożegnam – szarpnęła
zielonookiego za rękę i na oczach przyjaciół wypchnęła go
za drzwi.
Srebrnowłosy miał idealną okazję do pochwalenia się
umięśnionym torsem przed „ulubioną” sąsiadką Miny. Nim
zgorszona, starsza pani otworzyła usta, złotowłosa wciągnęła
muzyka z powrotem do mieszkania.
- Żałuj, że nie widziałaś
tamtej babki. Prawie zeszła – parsknął ze śmiechu. - Jest starą
panną, czy co?
- Dziękuję Ci bardzo! Przedwczoraj
rozpowiadała, że codziennie sprowadzam sobie innego gacha.
Zadowolony?!
- To jej powiedz, że ma rozdwojenie jaźni, bo to
ja. Od czasu do czasu dla zachowania higieny przebieram się , to
mogła mnie nie poznać.
Zauważywszy, że nikogo nie rozbawił
ten dowcip, Kou poszedł po swoją koszulę i już w kompletnej
garderobie zostawił towarzystwo w spokoju.
Aino doprowadziła się
do porządku, ale nieustępliwe koty nie pozwoliły jej zjeść
śniadania, tylko zapędziły obie blondynki do sypialni. Jedynie
Tsukino musiała być zorientowana w temacie, ale wyglądała na
obrażoną. Utkwiła pusty wzrok na wazonie ze słonecznikami, co
chyba miała oznaczać, iż odmawia współpracy.
- Co wy
obie wyprawiacie? Uważacie, że spotykanie się z braćmi Kou nie
będzie miało wpływu na przyszłość? Jesteście starsze, dlatego
wymagamy od was większej odpowiedzialności – Artemis wziął na
siebie obowiązek ustawienia do pionu zbuntowanych
czarodziejek.
Niestety jego przemówienie obeszło się bez
echa.
- Usagi-chan, wydawało mi się, że rozdział pod tytułem
Seiya Kou jest zamknięty – Luna próbowała dotrzeć do
swojej podopiecznej. - Jesteś przyszłą królową
Kryształowego Tokio i musisz wymazać z pamięci wszelkie
wspomnienia z nim związane. Naucz się zachowywać jak dorosła
kobieta.
Złotowłosa drgnęła, zaciskając wargi w wąską
linię. Jakim prawem Luna usiłowała rządzić nawet jej myślami?!
Wymazać Seiyę z pamięci? Nigdy! Szczególnie, iż tylko od
niego otrzymała wparcie. W dodatku był kimś więcej niż
przyjacielem, ale potrzebowała czasu, aby zdefiniować swoje
uczucia. O ile to było możliwe.
- Pomyślałaś o Mamoru? -
kotka nie odpuszczała. - On Cię kocha miłością bezwarunkową,
czystą. Chcesz to zaprzepaścić?
Usa nawet nie podejrzewała, że
imię narzeczonego przywoła falę goryczy. Najwidoczniej musiała
zobaczyć jak całuje ich wspólną przyjaciółkę, aby
na zawsze pożegnać dziecięce podejście do życia. Dopiero
zaczynała stąpać twardo po ziemi, a bajeczki o przyszłości
przestały ją przerażać.
- Zejdźcie z niej w końcu. Niech się
spotyka z kim chce - Minako wzięła blondynkę w obronę. - Naprawdę
jesteście pewni, że jak zwiąże się z kimś innym, to świat
zawali się niczym domek z kart?
Artemisowi zabrakło argumentów,
ale czarna kotka chciała napomknąć o Chibiusie, lecz Tsukino
poderwała się raptownie.
- Nikt nie będzie mi dyktował
warunków – rzekła stłumionym głosem. - Nie pozwolę, żeby
ktokolwiek mnie ranił. Nie macie bladego pojęcia, co przezywam!
Sama o siebie zadbam, a wam nic do tego! - wybiegła, trzaskając
drzwiami.
- Gratuluję, świetna robota – Wenus uniosła kciuki
do góry.
- Ciebie też to dotyczy – biały kot wskoczył
na szklaną ławę.
- Artemisie, przez wzgląd na naszą
przeszłość jestem miła, ale lepiej przestań mnie denerwować.
Miałam ciężką noc, nie wyspałam się i jestem głodna! Nie
wchodź w drogę zdesperowanej blondynce!
****
Minęło
kilka dni od afery sercowej, ale Usagi trwała w postanowieniu i nie
odzywała się do Luny oraz Artemisa. Wcześnie rano wychodziła na
zajęcia, a resztę dnia spędzała w bibliotece lub z nowymi
koleżankami. Z leniwej, wiecznie płaczliwej, a przede wszystkim
marudnej nastolatki, przerodziła się w pracowitą, młodą kobietę.
W końcu miała pomysł na swoje życie, który nie był
podporządkowany przyszłości.
Tsukino opuściła mury
Tokijskiego Uniwersytetu lekkim krokiem, zajadając z apetytem
drożdżówkę. Już z daleka rozpoznała przystojnego bruneta,
który czekał na nią przy bramie. Zdążyła przyzwyczaić
się, a wręcz uzależnić od Seiyi, ponieważ przyjeżdżał po nią
codziennie. Dziewczęta z zazdrości plotkowały po kątach, lecz
niezrażona Usa z ochotą korzystała z darmowych podwózek.
Czuła się dumna, że Kou adoruje właśnie ją i za każdym razem,
gdy patrzyła w jego granatowe oczy, nie miała wątpliwości, iż
widzi w nich obraz prawdziwej miłości. Właśnie tego od lat
szukała w spojrzeniu Mamoru, zamiast smętnych zapewnień, które
musiała co jakiś czas wymusić. Ile można żebrać o odrobinę
zainteresowania? Skoro on nie miał odwagi przerwać tej farsy, to
postanowiła zrobić to sama.
- Jak się czujesz, Odango? - Seiya
przytulił dziewczynę na powitanie.
Prostym gestem sprawił, że
na jej ustach zakwitł niewymuszony uśmiech.
- Lepiej nie
pytaj.
- Nadal o nich myślisz? - brunet bał się pytać o Chibe
i Mizuno, ale Usagi była tak spięta, więc na pewno nie mylił
się.
- A co byś zrobił na moim miejscu? Byłam świadkiem ich
pocałunku. Nikt mi nie wmówi, że to pomyłka. Żałuje
tylko, że wcześniej nie odkryłam prawdy. Mamoru wcale nie jest
święty i drażni mnie, kiedy inni zwalają winę na mnie, bo ranię
takiego cudownego mężczyznę – powiedziała z przekąsem.
-
Odango, przestań się zadręczać. Zacznij korzystać z życia,
jeszcze wiele dobrego przed Tobą.
- Na przykład?
- Na
przykład dobry obiad, a wieczorem świetna zabawa w moim
towarzystwie. Co Ty na to? - puścił do niej oczko.
- Skromny jak
zwykle, ale za to przekonywający. Rozumiem, że po mnie wpadniesz?
-
Ochronę masz zapewnioną przez całą dobę.
Wraz z wybrykiem
Mamoru w Seiyi narodziła się nadzieja. Los dawał mu szansę, więc
starał się zapunktować. Już nie przejmował się ostrzeżeniami
braci, a zaczął troszczyć o własną przyszłość. Po swojej
stronie miał również rodziców oraz brata ukochanej.
Grzechem by było, gdyby nie wykorzystał tego przyzwolenia.
Kiedy
brunet punktualnie o 19:00 przyjechał po Usę, spotkał się z
życzliwą reakcją pana Tsukino. Rozmawiali przez dużą chwilę, a
miłą pogawędkę przerwało zejście złotowłosej. Dziewczyna nie
zdradziła, iż podglądała ich z góry, ponieważ sama nie
mogła nadziwić się zachowaniu swojego taty. Wzięła chłopaka pod
ramię, aby szybko opuścili dom, bo mężczyzna jeszcze by się
rozpędził i zacząłby mówić do Seiyi „synu”.
W
klubie para zamówiła po drinku, lecz Usagi nie umiała się
rozluźnić. Chciała dać nauczkę niewiernemu narzeczonemu, tylko w
jaki sposób?
- Odango, nie rób mi tego. Uśmiechnij
się chociaż raz – Kou pochylił się nad smutną blondynką. -
Zatańczymy?
- Później. Muszę się nad czymś
zastanowić.
- Posłuchaj, Mizuno i Chiba-san zachowali się
podle, ale po jaką cholerę marnujesz na nich czas?
- Nie
rozumiesz, że boli mnie bardziej, ponieważ traktowałam Ami jak
siostrę? Ona była nieskazitelna, a okazało się...
-...że
człowiek to słaba istota. Nic nowego.
- Przepraszam, mogę się
dosiąść? - Akira zaczepił parę.
Siedząc w loży obok
podsłuchał coś, co zainteresowało.
- Wybacz kolego, ale
jesteśmy razem – granatowooki próbował spławić
intruza.
- Źle mnie zrozumiałeś. Nie chodzi mi o poderwanie
Twojej dziewczyny. Usłyszałem, że rozmawialiście o Ami Mizuno,
tak?
Brat Thei nigdy nie przejmował się negatywnymi opiniami na
swój temat. Jednak na uczelni ściął się z niebieskowłosą,
dlatego też wyjątkowo zaszła mu za skórę. Na ćwiczeniach
wymądrzała się jakby pozjadała wszystkie rozumy i aż go
zemdliło. Kiedy zapytał ją o dziewczynę z którą się
pokłóciła, to naskoczyła na niego, wyzywając od
zboczeńców.
Tsukino była zmieszana pytaniem Akiry, więc
Seiya musiał ją wesprzeć.
- Możliwe, że mówimy o tej
samej osobie. A do czego zmierzasz?
- Pozwólcie mi się
dosiąść, to wytłumaczę. Mam dla was pewną propozycję –
zielonooki usiadł na brzegu i opierając łokcie o stolik, rozpoczął
dyskusję...
Hahah:D Tak, Usa im się nie da. Już ja na to nie pozwolę ;)
OdpowiedzUsuń